Korea dla backpakera (2010) – Rafał W. Zarębski

Korea Południowa nie jest popularnym celem podróży Polaków. Trampowie chętniej wybierają Azję Południowo-Wschodnią lub Chiny. Korea ma opinię państwa drogiego, gdzie nowoczesność wypiera stare tradycje. Mimo to jest to kraj wart odwiedzenia, zaś koszty podróży można obniżyć na kilka sposobów. Koreę Południową odwiedziłem latem 2010 roku. Pracowałem tam jako wolontariusz, ale miałem również okazję podróżować jako zwykły turysta z plecakiem.

Linki przydatne w planowaniu podróży:

http://wiki.galbijim.com/Main_Page

http://english.visitkorea.or.kr

Wiza

Niepotrzebna do 90 dni.

Przelot

Byłem ograniczony wakacyjnymi terminami i jak zwykle za późno zabrałem się za załatwianie biletu. Za przelot liniami Finnair z przesiadką w Helsinkach zapłaciłem 3450 PLN. Nawet w sezonie wakacyjnym da się kupić bilet kilkaset złotych taniej, a poza sezonem nawet i 1000 PLN taniej. Po prostu trzeba śledzić promocje.

Do Korei Południowej można także dostać się statkiem z Rosji http://www.visitkorea.or.kr/ena/GK/GK_EN_2_3_5.jsp

Darmowy i płatny transport w Korei

W Korei Południowej od  2010 roku istnieje możliwość skorzystania z zupełnie darmowego transportu autobusowego, funkcjonującego między Seulem, Kyongju oraz Jeonju. Oferta jest skierowana do cudzoziemców, którzy z wyprzedzeniem powinni zarezerwować swój przejazd. Informacje na ten temat znajdują się na stronie:

http://english.visitkoreayear.com/english/story/story_01_01_01.asp?bidx=98#themeview

Oprócz tego istnieje oczywiście tradycyjny (płatny) transport autobusowy, promowy, lotniczy i kolejowy:

http://asiaenglish.visitkorea.or.kr/ena/TR/TR_EN_5.jsp

Przykładowe ceny przejazdów autobusami:

Kyongju – Chuncheon 23700 KRW

Chuncheon – Sokcho 12000 KRW

Sokcho – Seul  23200 KRW

Ceny przejazdu mogą się różnić zależnie od klasy pojazdu i godziny podróży.

Ceny taksówek w porównaniu z Polską nie są wygórowane, a taksówkarzom i taksometrom generalnie można ufać. Spotkałem się z sytuacją, kiedy taksówkarz poświęcił sporo wysiłku, żeby odnaleźć koleżankę, która zostawiła u niego w samochodzie drogi aparat.

Darmowi przewodnicy

W stolicy można korzystać z darmowych usług angielskojęzycznych przewodników–wolontariuszy, trzeba jednak pomyśleć o wcześniejszej rezerwacji: http://www.meteoryouth.org/home/

http://www.seoulgreeter.com/userData/guide.html

Oprowadzanie jest bezpłatne, warto  jednak zaproponować przewodnikowi coś do picia albo przekąskę.

Informacje o zabytkowych miejscach w Korei:

http://jikimi.cha.go.kr/english/new/index.action

Woda i napoje

Nie ma sensu kupować wody; lepiej nosić przy sobie butelkę. W instytucjach typu hotele, banki, uniwersytety itp. można bez problemu znaleźć automaty z wodą. Poza miastami butelkę łatwo napełnić w przydrożnych źródełkach, które często są położone w pobliżu świątyń i innych miejsc odwiedzanych przez turystów. Oprócz powszechnie dostępnych napojów chłodzących światowych marek warto spróbowac oryginalnych koreańskich zimnych  napitków np. z fasoli, ryżu, kukurydzy (choć nie każdemu przypadną do gustu).

Z alkoholi można skosztować wina ryżowego makgeolli, soju oraz  miejscowego piwa serwowanego w pubach w gigantycznych kuflach pełniących funkcję dzbanów.

Jedzenie

Korea oferuje bardzo bogatą kuchnię, nawet jeśli coś nam posmakuje to na kolejny posiłek można zjeść coś zupełnie innego albo skoczyć do supermarketu. Wiele potraw jest dość pikantnych, ale przy tradycyjnym koreańskim stole właściwie sami sobie komponujemy jedzenie, korzystając z dziesiątków małych miseczek. Jeżeli ktoś się boi koreańskiego jedzenia to może pójść na pizzę, co może kosztować 2-3 razy drożej niż lokalne wyroby na targu czy w barze. Hotdogi i hamburgery też się gdzieniegdzie znajdą, ale po co je tam jeść?

Na targu w Kyongju skomponowałem sobie duży, sytny obiad za około 7 PLN. W barze można się najeść za 10-12 zł. Wszędzie owoce morza są dostępne za niewielkie pieniądze. Ponadto kupując posiłek w barze/restauracji otrzymujemy wodę do picia w dowolnych ilościach. Praktycznie każdemu posiłkowi w Korei towarzyszy kimchi czyli kiszone liście warzyw na ostro. Nie należy się zrażać jeśli kimchi nam nie posmakuje – potrawa ma wiele odmian, do których można się przekonać.

Koreańskim odpowiednikiem kanapki/sandwicha jest kimbap (ryż z warzywami i kawałkami wędliny zawinięty w wodorosty), który za około 1000 KRW można kupić w sklepach.

W tradycyjnej koreańskiej restauracji należy zdjąć obuwie przed wejściem, zaś posiłek spożywa się siedząc na podłodze. Zwykle goście nie radzący sobie z pałeczkami mogą otrzymac europejskie sztućce. Dania często przeznaczone są od razu dla dwóch lub więcej osób, dlatego o wiele lepiej podróżować i posilać się w grupie. Porcje dla dwóch osób można też spotkac np. kupując deser w lodziarni. Warto tez spróbować zwykłych lodów ze sklepu, sprzedawanych w charakterystycznych plastykowych opakowaniach w kształcie butelek. Bardzo drogie są owoce.

Przykładowe ceny produktów spożywczych w supermarketach:

nektarynki 500 KRW za 100 g, mleko ½ l 1060 KRW, czucze (minimelon) 1250 KRW, mała puszka napoju  śliwkowego 770 KRW, napój pomarańczowy1½ l 3060 KRW, jogurt 800 KRW

Noclegi

Bardzo poważna pozycja w budżecie. Hostele najdroższe są w Seulu. Dobrym pomysłem jest wcześniejsza rezerwacja. Informacje o tanich noclegach w Korei Południowej:

http://www.hostelsouthkorea.com/hostels.php

http://asiaenglish.visitkorea.or.kr/ena/AC/AC_EN_4_9.jsp

http://www.koreahostel.org/

W Seulu nocowałem w koreańskim domu oraz jedną noc w hostelu, o którym piszę w części pt. Seul–powrót. Informacje o noclegach w Kyongju i Sokcho znajdują się w tekście.

Bankomaty

Bankomatów jest mnóstwo, ale nie wszystkie akceptują nasze karty. Dobrze jest zrobić wcześniej rozeznanie, zanim zabraknie nam gotówki. Waluta to won (KRW)

Podróż

Mój pobyt w Korei Południowej trwał od 27 lipca do 17 sierpnia 2010 roku. W czasie pobytu odwiedziłem następujące miejsca:

Incheon – lotnisko

Tu znajduje się główny międzynarodowy port lotniczy. Ciekawostką jest to, że po wyjściu z samolotu do właściwych punktów odprawy należy przedostać się lotniskowym metrem. Zaraz przy wyjściu z lotniska znajdują się przystanki autobusów. Każdy przystanek ma swój numer, rozkład godzin i opisy po koreańsku oraz w alfabecie łacińskim. Bilety kupuje się w pobliskim okienku. Autobusami można dostać się do różnych części Seulu. Autobus był bardzo wygodny i prawie pusty. Zanim ruszyliśmy kierowca powitał pasażerów ukłonem.

Informacje o autobusach kursujących z lotniska w Incheon:

http://www.toandfromtheairport.com/seoul.html

Seul

W Seulu z przystanku odebrała mnie koreańska przyjaciółka. Na starcie otrzymałem od niej w prezencie przejazdówkę na miejskie autobusy i metro.

Transport w Seulu:

http://www.asianinfo.org/asianinfo/seoul/transportation_in_seoul.htm

Zwiedzanie Seulu rozpoczęliśmy od jednego z miasteczek akademickich (siedzibę w stolicy ma kilkanaście uniwersytetów), lodziarni i multiplexu w gigantycznym centrum handlowym, gdzie nawet miejscowi mają prawo się zgubić. Film był koreański z angielskimi napisami. Niestety, różnica czasu zrobiła swoje i część seans przespałem.

Następnego dnia przyszła kolej na zabytki: dawna rezydencja królewska Unhyungong, gdzie odtworzono scenki z życia arystokracji (wstęp 700 KRW). To tam spotkaliśmy przewodnika, który później zaprowadził nas piechotą do Bukchon. Bukchon to stara dzielnica Seulu, gdzie przetrwały resztki tradycyjnych domów ze spadzistymi dachami i ciasne uliczki. Dzielnica straciła już sporo ze swej starodawnej atmosfery, ale i tak warto tam zajrzeć.           Kolejne zabytkowe miejsce: pałac Changgyeonggung (wstęp 1000 KRW). Niestety zwiedziliśmy je bez tzw. Sekretnego Ogrodu, za wstęp do którego płaci się osobno i który zwiedza się w grupie, o określonych godzinach.

Później spotkaliśmy się ze wspólnym znajomym, który na spotkanie przyjechał specjalnie z Busanu. Poszliśmy na obiad do tradycyjnej restauracji Gogung (1 zestaw dań kosztował 10000 KRW). Pomimo doświadczeń z kuchnią meksykańską z trudem zjadłem ośmiornicę na ostro. Następnym punktem było Insadong deptak pełen sklepów i straganów z pamiątkami i rzemiosłem oraz Ssamziegil, centrum handlowe, gdzie kupujący wspinają się na kolejne poziomy wędrując po spiralnych tarasach.

Przespacerowaliśmy się też wzdłuż rzeki Cheonggyecheon, której brzegi zamieniono w promenady, będące oazą zieleni w samym centrum miasta. Pełno tam też sztucznych wodospadów, tuneli i mostków.

Obejrzeliśmy też handlową dzielnicę Myeong–dong pełną sklepów, ale też typowo azjatyckich straganów, a także neogotycką rzymskokatolicką katedrę Myeong–dong z zegarem.

Jeszcze pyszny sok owocowy (2000 W) w ulicznej sokarni i już można było się udać na Seoul Tower. Metro tam nie dociera, trzeba jechać autobusem lub taksówką, a potem kolejką linową (2000 KRW) lub iść na własnych nogach. Z wieży rozciąga się wspaniała panorama na Seul; opróćz tego jest to miejsce gdzie zakochani wieszają symboliczne kłódki. Ponieważ kłódek jest tak dużo, że zabrakło na nie miejsca na poręczach i barierkach, władze miasta poustawiały tam sztuczne „choinki”, na których można je dowieszać. Jest tam też „złamana ławka”, na której fotografują się zakochani.

Wieczór, wspólnie z przyjaciółką, spędziłem na koncercie pod gołym niebem. W samym centrum Seulu, na ogromnym trawniku, na Seoul Plaza w lecie można oglądać darmowe koncerty i spektakle.

Kyongju (Gyeongju)

Kyongju to koreańskie Gniezno. Dostałem się tam darmowym autobusem z Seulu (5h jazdy), który trasę swą kończy pod iluśgwiazdkowym hotelem, jakieś 30 minut od centrum. Stamtąd już miejskim autobusem nr 10 za 1000 KRW dostałem się w okolice dworca autobusowego. W pobliżu znajduje się polecany przez Lonely Planet hostel Hanjin (173-1 Noseo-Dong, Kyongju 780-932). Hostel oferuje pamiątki związane z koreańską sztuką kaligrafii. Internet w hotelu jest płatny – pieniądze samemu wrzuca się do puszki, stojącej przy starym komputerze. Właściciel, Mr Kwan, jest bardzo pomocny, ponadto dysponuje znakomitymi mapkami, które w prosty sposób pokazują jak poruszać się po mieście i dotrzeć do lokalnych atrakcji (nie należy jednak dowierzać skali tych mapek). Klienci hostelu dostają też zniżki w niektórych innych miejscach odwiedzanych przez turystów.

Strefę gastronomiczno–rozrywkową znalazłęm na północny–wschód od dworca i hostelu. Jeszcze nie ufałem koreańskiej kuchni więc poszedłem do pizzerii w stylu zachodnim. Pizza była bardzo dobra, zimna cola i kelnerki wspaniałe, ale wszystko kosztowało znacznie drożej  niż jedzenie tradycyjne bo 16000 KRW.

Zwiedzanie zacząłem od zabytkowej strefy leżącej blisko centrum Kyongju. Na dużym obszarze (Tumuli Park i Wolseong Park) znajdują się liczne kurhany, kompleksy świątynne w otoczeniu sadzawek, a nawet starożytne obserwatorium astronomiczne. Poza tym jest to sympatyczne miejsce spacerowe ze stawami i mnóstwem zieleni. Można tez poruszac się tam na rowerze. Opłaty wynoszą 500–1500 KRW; część zabytków jest dostępna za darmo.

Bulguksa i Seokguram

Następnego dnia, w okolicach dworca złapałem miejski autobus numer 10, który w ciągu 40 minut dowiózł mnie do stóp wzgórza, na którym wznosi się kompleks świątynny Bulguksa (obecny na liście UNESCO). Po drodze minąłem stragany z jedzeniem i pamiątkami. W kompleksie świątynnym (wstęp 4000 KRW) po raz pierwszy zetknąłem się z ustawionymi z kamieni wieżyczkami, które za jednym z budynków setkami ustawiają pobożni Koreańczycy. Oprócz samych budynków, wrażenie zrobiły tez na mnie wielkie rzeźby mitologicznych strażników.

Po zwiedzeniu świątyń, tak jak pielgrzymi, ruszyłem ścieżką na szczyt wzgórza do groty Seokguram. Po drodze można było zobaczyć baraszkujące wiewiórki ziemne. Nie jest to ani trudna, ani długa trasa (niecałe 4 km), jednak ze względu na straszliwy upał dała mi nieźle w kość. Na szczęście gdzieś w połowie drogi znalazłem wiatę, gdzie mogłem trochę odpocząć w cieniu. Kawałek dalej można odbić od szlaku i boczną ścieżką dojść do źródła z wodą. Woda leci z rzeźbionych smoczych łbów, a pielgrzymi mają do dyspozycji plastykowe czerpaki.

Przed grotą Seokguram stała niezbyt długa kolejka. Na obejrzenie posągu Buddy w grocie miałem tylko chwilę, bo trzeba było zrobić miejsce kolejnym odwiedzającym. Dlatego odstałem kolejkę poo raz drugi. Statua znajduje się za szybą i nie wolno robić zdjęć.

Chuncheon

W Chuncheon spędziłem dwa tygodnie pracując jako wolontariusz z niewidomymi dziećmi. Miałem też okazję poznać najważniejsze atrakcje miasta i okolic.

Informacja turystyczna mieści się na dworcu autobusowym. Chuncheon słynie z dania  z kurczaka o nazwie dakhalbi. W centrum miasta znajduje się ulica Dakhalbi, gdzie znajdują się restauracyjki serwujące tę potrawę jako swoją specjalność. Renoma dania jest zasłużona, to jedna z najlepszych rzeczy jakie jadłem w Korei (10000 KRW porcja dla około 4 osób)

Jezioro Uiam, nad którym leży Chuncheon raczej nie służy miejscowym do plażowania i kąpieli, za to istnieją tam możliwości uprawiania innych sportów wodnych.

Atrakcją miasta są za to rozległe parki i promenady. Chuncheon znane jest jako plan romantycznego serialu „Winter sonata”, a  miejsca związane z tym filmem są oznaczone i odwiedzane przez koreańskich turystów. Charakterystycznymi obiektami są położone nad jeziorem pomnik poświęcony bitwie o Chuncheon w koreańskiej, pomnik Rzecznej Dziewicy oraz pomnik  na cześć Etiopczyków poległych w koreańskiej wojnie.

Poza tym nie ma tam typowych zabytków, jest to za to dobre miejsce wypadowe nad jezioro Soyang oraz przystanek na drodze do parku narodowego Seoraksan. Jako ośrodek uniwersytecki jest to także znakomite miejsce, by pobawić się klubach karaoke, kręgielniach (10000 KRW 3 gry+buty) i pubach.

Przed odwiedzeniem Chuncheon można zapoznać się ze stroną:

http://wiki.galbijim.com/Chuncheon

Soyang

Soyang to duże jezioro położone na północny wschód od Chunecheon. Znajdująca się nad nim tama  jest jedną z największych zapór wodnych w Azji. Można tam dostać się miejskim autobusem numer 11. z Chuncheon. Stamtąd wybraliśmy się na promową i pieszą wycieczkę do świątyni Cheongpyeong–sa. Zanim weszliśmy na prom spróbowaliśmy grillowanych poczwarek (można też było kupić ślimaki, grzyby, kukurydzę i inne przysmaki). Bilet na prom (tam i  z powrotem) kosztował 10000 KRW. Trzeba pamiętać, żeby sprawdzić o której odpływa ostatni powrotny prom.

Szlak do świątyni prowadził wzdłuż rzeki przez malownicze wzniesienia (około 4 km). Trasa nie była zbyt trudna. Niektórzy miejscowi szli w góry w klapkach. W rzece, oprócz ładnych kaskad, można było zobaczyć pomnik pięknej dziewczyny z wężem, związany z miejscową legendą.

Niewielka świątynia Cheongpyeong–sa jest bardzo ładnie położona pośród gór i kwitnących drzew. Zwiedziliśmy ją bardzo szybko. Trzeba było uciekać przed burzą, która i tak dopadła nas na szlaku. Schroniliśmy się w przydrożnej restauracji. Później, przed wejściem na prom, dzięki obsłudze można było obmyć szlauchem nogi z błota.

Icheon

Nie należy mylić tej miejscowości z Incheon, gdzie znajduje się międzynarodowy port lotniczy. Icheon (na południowy wschód od Seulu) warto odwiedzić ze względu na supernowoczesne centrum ceramiki (Icheon Ceramic Village), znajdujące się na jego peryferiach.. http://www.invil.org/english/village/seoul/contents.jsp?con_no=23836&page_no=1

Wstęp jest wolny. Nie powinni tam się tam nudzić ani dzieci, ani dorośli. Oprócz tradycyjnych ekspozycji pokazujących jak to było dawniej, można tam zobaczyć muzeum pełne bardzo dziwnych dzieł sztuki z całego świata, prezentacje multimedialne oraz niezwykłe, baśniowe instalacje i rzeźby. Na miejscu jest możliwość skorzystania z warsztatów garncarskich. Interesujący jest też widok na  miasto, gdyż centrum usytuowano malowniczo na wysokim wzgórzu.

Sokcho

Sokcho jest przede wszystkim dobrą bazą wypadową do parku Seoraksan. W mieście są dwa dworce autobusowe oferujące usługi różnych przewoźników (Intercity Bus Terminal i Express Bus Terminal). Ceny połączeń do Seulu na obu dworcach były mniej więcej zbliżone.

Na jednym dworcu (Intercity Bus Terminal) znajduje się informacja turystyczna, w której można się zaopatrzyć w darmowe mapki okolic.

W sezonie letnim wcale nie jest łatwo o tanie miejsca noclegowe w Sokcho. Dzięki pomocy koreańskich przyjaciół udało nam się zarezerwować nocleg w hotelu Bigstar. Za pokój trzyosobowy zapłaciliśmy 25000 KRW od osoby (a mieszkaliśmy w nim w 4 czwórkę). Zostając drugą noc otrzymaliśmy dodatkowo zniżkę i zapłaciliśmy 20000 KRW od osoby.

Na cyplu, w okolicy hotelu Bigstar można odwiedzić uliczki pełne barów i sklepików, latarnię morską i nadmorską turystyczną pagodę. Nieco w stronę centrum znajduję się górujący nad tą częścią miasta kościół katolicki, położony na wzgórzu. Rozciąga się stamtąd ciekawy widok na okolice. Część wzgórza zajmują stare zabudowania z ciasnymi uliczkami, można tam zobaczyć kawałek tej mniej nowoczesnej i bardziej zaniedbanej Korei.

W Sokcho odwiedziliśmy plażę blisko centrum miasta. Temperatura wody przypominała lato nad Bałtykiem, więc moi towarzysze zdecydowanie odmówili kąpieli. Ja jednak musiałem zaliczyć pływanie w Morzu Japońskim. Zobaczyliśmy też brutalną grę plażową koreańśkich futbolistów. Każdy z nich skakał na jednej nodze trzymając się za stopę i próbował staranować kolegę. Wygrywał ten kto ostał się w pionie, nie obyło się bez kontuzji.

Jadłodajnią polecaną przez Lonely Planet jest Hanyanggol, położony naprzeciw dworca Express Bus Terminal. Nie dość, że zachowała klimat typowo koreańskiej restauracji, to jeszcze serwuje pyszne jedzenie, które można kupić za niewielkie pieniądze. Oczywiście lepiej zamówić danie dla czterech osób. Polecić mogę zupę z owoców morza i haemul kalguksu (4000 KRW) – porcja dla 3–4 osób. Piwo 3000 KRW; napój bezalkoholowy 1000 KRW.

Po kolacji podjęliśmy próbę dotarcia do hotelu wzdłuż plaży, ale nie był to najlepszy pomysł. Teren stopniowo przechodzi w opustoszałe i nieoświetlone zabudowania, a pięknie oświetlony most prowadzi właściwie donikąd. Lepiej przespacerować  się po centrum. Ostatecznie wróciliśmy taksówką (4600 KRW).

Seoraksan

Na najważniejsze (i dostępne dla turystów w każdym wieku) atrakcje parku Seroaksan wystarczy jeden dzień. Istnieją jednak dłuższe i trudniejsze szlaki, na których na pewno warto spędzić tam więcej czasu.  Park znajduje się na liście UNESCO.

Z Sokcho do Seoraksan jeżdżą miejskie autobusy (1000 KRW). Wstęp do parku kosztuje 2500 KRW.

Po wejściu do parku powitał nas pomnik niedźwiedzia. Tam biorą początek turystyczne szlaki. Wybraliśmy najłatwiejsze i najkrótsze trasy: przejście szlakiem do czterdziestometrowego wodospadu, później spacer do wielkiego posągu Buddy (pod posągiem jest niewielka kaplica, którą łatwo przegapić) i położonej kawałek dalej świątyni, a na koniec spektakularny przejazd kolejką linową (8500 KRW) do skalnej fortecy

Gwongeumseong. Wszędzie można liczyć na ładne górskie widoki.

Obiad zjedliśmy w parkowej restauracji (ostre mięso pomarańczowego koloru, ryż, zupa, jakieś liście i kimchi). Poza tym na trasie prowadzącej do wodospadu można napotkać stragany z jedzeniem i knajpki, a także zaopatrzyć się w lokalny trunek domowej roboty. Było to jedyne miejsce w Korei, gdzie spotkałem się ze znanym z innych krajów natrętnym naganianiem turystów.

Strona o parkach narodowych Korei: http://english.knps.or.kr/

Seul – powrót

Razem z kolegą dotarłem z dworca metrem do hostelu Travelers.

http://www.travelersa.com/

W Seulu można znaleźć tańsze opcje, jednak hostel ten znajduje się blisko przystanku autobusu jadącego na lotnisko, co zadecydowało o wyborze. W cenie noclegu jest dostęp do Internetu (ale wolno chodzi), kawa rozpuszczalna i herbata z torebki w dowolnych ilościach, szczoteczka do zębów, mydełko, szamponik. Można też tam uzyskać informacje o wycieczkach pod granicę z Koreą Północną do strefy DMZ. No i jest jeszcze jeden bonus: można dzwonić za darmo na telefony stacjonarne wielu krajów świata, w tym do Polski.

Popołudnie i wieczór spędziliśmy ze znajomymi Koreańczykami. Obejrzeliśmy m. in. nowoczesne zabudowania Ewha Womans University. Potem jeszcze restauracja, zakup niedrogich pamiątek na Insadong, a na koniec na placu Seul koncert zespołu dziewczyn grających na tradycyjnych bębnach. Następnego dnia rano złapaliśmy autobus na lotnisko.


  • Witaj w świecie globtroterów!

    Drogi internauto, niezależnie czy jesteś uroczą przedstawicielką       piękniejszej połowy świata czy też członkiem tej brzydszej. Wędrując   z  nami, podróżowanie przestanie być dla Ciebie…

    czytaj dalej

  • Jak polscy globtroterzy odkrywali świat?

    Historia „polskiego” poznawania świata zaczyna się całkiem efektownie. Pierwszy – jeżeli można go tak nazwać – polski globtroter był jednym z głównych uczestników…Zobacz stronę

    czytaj dalej

  • Relacje z podróży

Dołącz do nas na Facebook'u