Kamczatka – Krystyna Rynkowska, Renana Nadolna-Wróbel

Krystyna Rynkowska, Renana Nadolna-Wróbel

Uczestnicy: zespół pięcioosobowy (optymalny ze względu na wynajem samochodów)

Okres 8.09 – 23.09.2006. Miejscowi radzą przyjeżdżać od 25.08 – 15.09. – w tym czasie jest jeszcze ciepło a nie ma już komarów. My mieliśmy przepiękną pogodę z barwami jesieni, dni ciepłe wieczorami i rano chłodno, około 10-14 stopni. Czasami trochę padało, zwłaszcza ostatnie dwa dni, wysoko na wulkanach przysypał śnieg. Kamczatka jest piękna, jej obszar 472.300 km2 równa się obszarowi Niemiec + Austria + Szwajcaria. Długość z południa na północ 1500 km. Zaludnienie jest 377.900 mieszkańców. Stolica Pietropawłowsk Kamczacki 250 tys.ludności. Reszta zamieszkuje małe osady nad rzekami i brzegami morza. Główna grupa mieszkańców to Rosjanie oraz mniejszości, czyli rdzenni mieszkańcy tej ziemi: Koriacy, Itelmieni i Eweni.. Ludzie są życzliwi i przyjacielscy. Nasi panowie twierdzą, że są tu przepiękne dziewczyny. Kamczatka jest odcięta od reszty kraju, jedyne połączenie to samoloty. My lecieliśmy z Warszawy do Moskwy LOT-em z Moskwy do Pietropawłowska Aerofłotem za 2.900 zł. Przylot na Szeremietiewo II odlot na drugi dzień z Szeremietiewa I (dość okropne lotnisko, trzeba walczyć o wejście do odprawy bagażowej, zdejmują buty i zaglądają wszędzie, ale panuje tam totalny bałagan). Noclegi w Moskwie bardzo drogie, żądają wcześniejszej opłaty – koledze przy tej okazji wyczyszczono kartę – odradzamy. Wydaje się, że dobrym i w efekcie wcale nie tak drogim miejscem jest hotel przy ambasadzie Polskiej. Hotele w Pietropawłowsku też drogie, najtańszy proponowany nazywał się Gejzer około 50$ od osoby. My mieszkaliśmy na ulicy Bochniaka 13 w internacie dla uczni, nauczycieli i jednocześnie sanatorium dla nauczycieli – około 300 rubli za osobę, Jadąc z lotniska należy wysiąść z autobusu przy okropnym pomniku i iść do przodu 200-300 m – skręcić w prawo. Założyliśmy zwiedzanie okolic P-P oraz Kluczi. Autobus z P-P do Kluczi kosztuje w obie strony 900 rubli (można wykupić od razu powrotny) kasa na 10 kilometrze. Na pozostałe wyjazdy wynajmowaliśmy samochody z kierowcą – przewodnikiem przez biuro podróży 8 tys. Bezpośrednio 6 tys. rubli za dzień. Oczywiście można wymyślić inne możliwości przemieszczania się, ale nie wiemy jakie, bo autobusy nie kursują a na autostop trzeba mieć dużo czasu – nam było go brak. Dostanie się do Doliny Gejzerów tylko helikopterem, wycieczki zorganizowane i tylko przez biura podróży, cena 500 $ od osoby – innej możliwości nie ma. Wycieczka kutrem rybackim “Ustka 3” na Zatokę Awaczyńską też przez biuro podróży na 5 osób – 450 rubli. Oba wyjazdy z wyżywieniem.

Dzień 1 – przylot do P-P – trafiamy na Prazdnik Goroda – większość populacji dość nie przytomna. Udaje się nam załatwić nocleg. Warunki wiadome – brak ciepłej wody.

Dzień 2 – Nikogo nie możemy znaleźć, adresy biur podróży mało precyzyjne. Kiedy coś odnajdujemy okazuje się że właściciele jeszcze świętują. W przypływie rozpaczy idziemy do biura podróży w hotelu Pietropawłowsk. Bardzo obrotna i ładna szefowa załatwia wszystko o co prosimy, łącznie z wymianą waluty i pozwoleniem na pobyt na Kamczatce oraz zezwolenie na wyjazd do Kluczi. Od razu siadamy do samochodu terenowego i jedziemy do Mutnowki oraz Małej Doliny Gejzerów. Mutnowka – dość obrzydliwa baza walących się baraków – to geotermia. Dalej gdzie nie sięga myśl i ręka ludzka jest pięknie. Pola kwitnących irysów, bijące gejzery i fumarole. Wędrówki w dół i w górę, też po śniegu, kąpiel w ciepłym jeziorku. W tle wspaniałe wulkany: Wieluczyński, Garjełyj i Mutnowski – przy większej ilości czasu można je zdobyć, podobno szczególnie piękny jest Mutnowski.

Dzień 3 – Po porannym deszczu i rozterkach polecimy czy nie polecimy – wyruszamy helikopterem do Doliny Gejzerów. Są trzy lądowania w Dolinie Gejzerów, Kraterze Wulkanu Uzo i nad rzeczką przy małym domku na kąpiel termalną i obiadokolację. Krajobrazowo nieprawdopodobnie pięknie – lecimy nad kraterami czynnych wulkanów, górami, ogromnymi przestrzeniami lasów i łąk, wszystko w kolorach jesieni. Tutejsze jaskrawe barwy czerwieni pochodzą głównie od traw, jagód i porostów, drzewa są jednolicie złote. Przestraszyliśmy kąpiącego się niedźwiedzia, który uciekał jak opętany. Dolina Gejzerów odkryta w 1941 roku to ogromy teren z przepływającą gorącą rzeką i 40 czynnymi gejzerami, największy Wielikij bije do 30 metrów w górę. Chodzi się po kilometrach schodów i kładek, wszędzie wokoło gotująca się woda, błoto i ziemia. Podobno wiosną schodzą tu wybudzone niedźwiedzie. Wulkan Uzo – kaldera o średnicy 5,6/7,5 mili – jeziora, jeziorka, rzeczki, kratery gotującego się błota we wszystkich możliwych kolorach: czerwonym, żółtym, rudym i niebieskim. Ślady niedźwiedzi i trawy w czerwieniach i rudościach.

Dzień 4 – Morskaja pieriegułka po zatoce Awaczyńskiej. Dojazd autobusem miejscowym na 10 kilometr , nie ten co do Kluczi tylko ten koło portu. Potem przewodnik prowadzi nas do zardzewiałego portu. Skacząc po stertach złomu, drutów, pękających kładkach i wszelkich możliwych żelaznych rupieciach dostajemy się na pokład jednostki pływającej. Przy brzegu i w porcie widok ogólnie przygnębiający, zardzewiałe i zatopione stare okręty, wszechobecny bałagan. Po wypłynięciu dalej przyroda nieuszkodzona, jeśli nie liczyć drobnego spotkania z atomową łodzią podwodną. W tle zatoki wulkany Awaczyński i Koriacki. Brzegi klifowe pięknie rzeźbione, w morzu ostańce – głazy o różnych formach i nazwach: Trzej Bracia i Babuszka. Dzień zimny, ale bardzo udany, mili współtowarzysze podróży Rosjanie + jeden Amerykanin bardzo smutny w kowbojskim kapeluszu.

Dzień 5 – Jedziemy z Siergiejem w kierunku przełęczy między wulkanami Awaczyńskim i Koriackim. Dojazd tylko samochodem terenowym lub pieszo, ale bardzo daleko. Jedzie się szeroką usłaną pyłem i żużlem wulkanicznym Doliną Suchej Rieczki. Pod przełęczą są trzy turbazy. Jedna dość luksusowa, droga i pusta. Jesteśmy oblegani przez stworki futerkowe, cos na kształt skrzyżowania świstaka, bobra i szczurka. Oswojone nachalnie domagają się chleba. Idziemy na przełęcz pod Koriacki. Barwy i widoki wspaniałe. Zbieramy grzyby. Wiatr i chłodno, ale w granicach przyzwoitości.

Dzień 6 – Rano około 8-ej wyjazd do Kluczi. Autobus jak autobus, miejsca numerowane. W autobusie ludzie dość smutni i szarzy, ale mili a dzieci zadziwiająco grzeczne. Jedziemy cały dzień, w drodze przeprawa promem przez rzekę Kamczatkę. Kolory coraz bardziej jesienne, w tle ogromne ilości wulkanów. Przystanek na jedzenie we wsi–osadzie Milkowo. Jeszcze jeden przystanek w Kozyriewsku i około 19-ej jesteśmy w Kluczi. Czeka na nas Wiktor nasz doradca na tym terenie, z zawodu artysta malarz. Posiada on auto“potwora” – czarna terenowa Toyota z oponami jak młyńskie koła. Jedziemy do miejsca zakwaterowania u pp Pustoszkin przemiłych i życzliwych ludzi. Mieszkanie i jedzenie 20 $ dziennie od osoby. Domek piętrowy drewniany, mycie pod pompą w ogrodzie, WC sławojka w wydaniu azjatyckim-ale jest cudownie. Na kolacje jemy, kawior i łososia, które to produkty w różnych wydaniach będą nam towarzyszyć przez cały czas pobytu. Poza tym bakłażany, kartofle, pierogi i pierożki, uchę, czyli zupę też z łososia, maliny tarte z cukrem. W ogóle obżarstwo było ogromne i godne odnotowania, zwłaszcza, że powtarzało się trzy razy dziennie. Nocujemy w pościeli innej grupy Polskiej, która w tym czasie jest na rybach. Nasze następne już osobiste spotkanie na OSSOCIE.

Dzień 7 – Jedziemy czarnym “potworem” Wiktora na wulkan Kluczewkij (Kluczewskaja Sopka) – robi wrażenie. Gigant z białą czapą ostatnia erupcja wiosną tego roku, przez kilka tygodni lał lawę. Droga bajkowo jesienna, rozlewiska rzek, drogi pokryte pyłem wulkanicznym, wąwozy i jary, wszędzie żółte bieriozki. Część drogi idziemy, bo samochód trze podwozie. Są ślady niedźwiedzi. Po kilku godzinach z mocno wytrzęsionymi organizmami dojeżdżamy pod schronisko. Taka drewniana chatka Puchatka. Idziemy w góry oglądamy wodospady, zastygłą lawę i rozkoszujemy się widokami. Kiedy wracamy trafiamy na suto zakrapianą ucztę tutejszych turystów. Jesteśmy szczerze goszczeni jedzeniem i piciem – bardzo zmęczeni udajemy się spać po schododrabinie na pięterko. Noc na podłodze, śpimy po dwie osoby w jednym śpiworze, twardo.

Dzień 8 – Wschód słońca czerwień na niebie i na ziemi. Wracamy brudni poobijani, ale szczęśliwi. W domu wspaniałe obżarstwo i niespodzianka. Gospodarze prowadzą nas do bani, gdzie jest bardzo egzotycznie a najbardziej egzotyczne to, że umyto nas wspólną gąbką.

Dzień 9 – Zwiedzamy Kluczi dość dużą osadę. Domki różne, na szczęście są też typowe drewniane. Ludzie sympatyczni. Brzegi rzeki Kamczatki niezbyt zadbane, za to wokoło piękne wybielone wulkany. Odwiedzamy pracownie Wiktora – maluje oryginalną techniką.

Dzień 10 – Niebo bez chmurki rzeka spokojna jedziemy łodzią z motorkiem. Nasz rybak cichy i spokojny człowiek szczęśliwy z zarobku (tutejsza emerytura wynosi około 6 tys.rubli). Najpierw przy brzegu tropimy niedźwiedzia, są tropy i inne ślady, ale sprawcy nie spotykamy, chyba jest zbyt mądry by się pokazywać. Rzeka szeroka, rozlana otoczona wulkanami i górami. Przybijamy do nadbrzeżnej łączki gdzie nasz opiekun gotuje uchę na wodzie z Kamczatki tak, że jesteśmy zmuszeni do wewnętrznej dezynfekcji. Potem łowimy ryby z niewielkim efektem, strzelamy do butelki – już lepiej i szczęśliwi wracamy do domu.

Dzień 11 – Powrót do P-P do naszego hotelu gdzie jesteśmy owacyjnie witani przez panie etażne. My jesteśmy smutni, bo pada deszcz.

Dzień 12 – Pomimo siąpiącego deszczu, Siergiej wiezie nas nad jeziora. Jedziemy najpierw szosą potem znowu zaczyna się rajd Camel: wykroty, grzęzawiska, podmokły las i łąki – kolory, kolory, po prostu kicz w naturze. Niedźwiedzi dalej nie spotykamy, ale obserwujemy tarło czerwonych łososi.

Dzień 13 – Chodzimy po P-P. Dzielnica, w której mieszkamy jest naprawdę brzydka. Bliżej portu, miasto ładnieje są skwery ławeczki, pomnik Świętego Piotra i Pawła postawiony na pamiątkę nazwy dwóch okrętów, które tu przywiozły założycieli miasta. Oczywiście jest też pomnik Lenina. Zwiedzamy dość ubogie Muzeum Etnograficzne mieszczące się w ładnym domu drewnianym Większość zabytkowych domków zastąpiono blokowiskami. Trochę pada, wulkany w śniegu, co znaczy, że czas wracać do domu, co też czynimy dnia następnego. Z żalem patrzymy z samolotu na nasze wulkany i oddalającą się Kamczatkę.

Namiary:

Ambasada Polska w Moskwie telefon 007-495-2311500

Hotel Azja ul. Zelenodolskaja 3/2 V piętro telefon 007-495-3780001

Nasz “internat” w P-P ul. Bochniaka 13

Hotel Pietropawłowsk ul. Marska 31 – biuro podróży LEU MARINA

Szefowa Marina Władimirowna fax (84152) 11-03-14

Kluczi: PUSTOSZKIN GIENA i NELA

Kamczatka 684400

Ust Kamczackij Rejon

n. Kluczi

ul. Szkolnaja 930 kw. 7

telefon 007-415-41-31-0-49

Siergiej Paluszin Kamczatka : telefon (4152) 49-89-87

(904) 282-25-20

Moskwa przebywa od 20.04 do 15.07 i 5.11 do 5.12 (495) 310-39-35

(903) 298-00-55


  • Witaj w świecie globtroterów!

    Drogi internauto, niezależnie czy jesteś uroczą przedstawicielką       piękniejszej połowy świata czy też członkiem tej brzydszej. Wędrując   z  nami, podróżowanie przestanie być dla Ciebie…

    czytaj dalej

  • Jak polscy globtroterzy odkrywali świat?

    Historia „polskiego” poznawania świata zaczyna się całkiem efektownie. Pierwszy – jeżeli można go tak nazwać – polski globtroter był jednym z głównych uczestników…Zobacz stronę

    czytaj dalej

  • Relacje z podróży

Dołącz do nas na Facebook'u