Gonga Shan – Leszek Sawicki

Leszek Sawicki

Góry Gonga Shan stanowią część systemu Gór Sino-Tybetańskich, które łukiem długości 750 kilometrów opasują od północy i wschodu Płaskowyż Tybetański. Najwyższy szczyt tych gór, Minya Gongka, ma wysokość 7556 m i jest najwyższym szczytem Chin poza systemem gór pamirsko-himalajskich. Gonga Shan, góry leżące na pograniczu Tybetu i Syczuanu, są polskim turystom mało znane. Do niedawna niedostępne, stały się ostatnio w Chinach popularne, dzięki stworzeniu w ich wschodniej części Parku Lodowcowego Hailuogou.

W sierpniu 1997 r. zorganizowaliśmy wyprawę do tego rejonu Chin, starając się dotrzeć do wschodniego przedgórza gór Gonga Shan. Znikoma ilość literatury o nich i bardzo skąpe informacje w przewodnikach były przyczyną tego, że dopiero na miejscu, w Kantonie i Czengdu, mogliśmy opracować bardziej szczegółowy program, w oparciu o chińskie mapy i foldery.

W wyprawie wzięło udział pięć osób, z których trzy znały realia chińskie z wcześniejszych wyjazdów. Nie znaliśmy języka chińskiego ani tybetańskiego. Nasz bagaż, odpowiednio wyselekcjonowany, stanowiły plecaki 12-14- kliogramowe. Nie braliśmy żywności z Polski, z wyjątkiem niewielkiej “żelaznej porcji” (czekolada, susz, suchary, cukierki).

Trasa

Warszawa – (Frankfurt) – Hongkong – Kanton – Czengdu – Luding – Moxixan – Hailuogou – Kangding – Czengdu – Liczou – Jangszuo – Kanton – Hongkong – (Frankfurt) – Warszawa.

Bilet lotniczy (typu Apex) na samoloty Lufthansy kosztował 945 USD. Lot Frankfurt – Hongkong – Frankfurt odbyliśmy samolotem Boeing 717: wyżywienie kiepskie, stewardessy miłe.

Wizy

Bilet lotniczy do Hongkongu nie stanowił podstawy dla uzyskania wizy chińskiej w Warszawie, musieliśmy ją wyrabiać w Hongkongu, co “urwało” nam dwa dni. Wizę hongkongską uzyskuje się na lotnisku, automatycznie i bezpłatnie, na 14 dni. Po wymianie pieniędzy (1 USD = 7,4 HKD, czyli dolarów hongkongskich) trzeba pojechać autobusem A3 jeden przystanek do centrum, do dworca kolejowego. Tu w holu, w stoisku China Travel Service należy wypełnić formularze wizowe (my używaliśmy formularzy z ambasady warszawskiej). Koszt wizy chińskiej (3 miesięczna) wynosi 360 HKD, za “od ręki”; 210 – “na jutro” lub 110 – “na pojutrze”. Wizę odbiera się w biurze przy Nathan Road (główna ulica Kowloonu) w “Alpha House” na I piętrze. Budynek znajduje się na rogu Nothan Rd i Peking Rd, a nieoznakowane wejście jest od strony Peking Rd.

Droga do Gonga Shan

Hongkong

Ze względu na drożyznę, wybraliśmy najtańszą z turystycznych możliwości hotelowych, czyli “Chungking Mansions” przy Nathan Rd, u wylotu Peking Rd., w pobliżu przystani promowej. “Chungking Mansions” to olbrzymi blok handlowo- mieszkalny, podzielony na setki klitek ze sklepami, kantorami, bufetami i mieszkaniami hotelowymi, przepełniony tłumem afro-azjatyckim.

Wybraliśmy pokoik na 13 piętrze w klatce windowej “C” (tu prowadzą dwie windy, do parzystych i nieparzystych pięter), w lodgingu “Osaka”, prowadzonym przez sympatyczną tęgą starszą panią. Za mini-pokój z podwójnym łóżkiem (klimatyzacja) z toaletką i TV płaciliśmy 200 HKD (po targu). Do dyspozycji była lodówka, czajnik, naczynia, woda mineralna. Czystość pomieszczeń idealna. W “Chungking Mansions” nie ma możliwości przyzwoitego jedzenia. Są tu jedynie regionalne brudne bufety. Żywność lepszej jakości można zakupić w podziemiach dużego domu towarowego New World Centre przy Salisbury Rd. Jest tam dobra restauracja o umiarkowanych cenach.

Przykładowe ceny (w HKD): chińska “sucha” zupka w pudełku 2.90, konserwa- mielonka 5.80, serki “trójkątne” (w pudełku) 16.70, chleb (krajany) 7.80, herbatniki 7.70, woda pitna 1 l. 7.50, kiwi 1 szt. 1.90, pomidor 1 sz. 1.50, kiełbasa rybna 2.10. Bilet na autobus pospieszny (miejski), np. A3- 13, na autobus zwykły 4.30. Bilety opłaca się przy wejściu, wrzucając odliczona gotówkę do przeźroczystej puszki-skarbonki.

Możliwość telefonowania do Polski z licznych budek telefonicznych, na kartę magnetyczną, ale istnieją tu dwa typy aparatów i dwa typy kart.

Prom z Kowloon (przystań Tsimshatsui) na wyspę Cheung Chau kosztuje 17 HKD. Prom ten bezpośrednio kursuje tylko w niedzielę, w inne dni trzeba przesiadać się na Wiktorii. Bilet na kolejkę (powrotny) zębatą na Victoria Peak – 12 (dla seniora, 65 lat!). Opłata lotniskowa przy wylocie z Hongkongu wynosi 100 HKD.

Bilet na ekspres Hongkong – Kanton – 220 HKD (plus 15 HKD za rezerwację w biurze podróży).

Droga Hongkong – Kanton

Odprawa celna i paszportowa odbywa się w holu dworca KCR Station Kowloon. Pociąg ekspresowy odjeżdża o 8.30, przyjazd do Guangzhou East Station 10.20, pociąg po drodze (widokowo bardzo interesujący) nie zatrzymuje się. Miejsca numerowane, ławeczki ze stolikami, konduktorki rozdają wodę pitną w butelkach i rozwożą płatną kawę (5 HKD). Czystość, gracja i elegancja.

Kanton

Na dworcu wschodnim odprawa paszportowa (bez celnej). Wymiana waluty w okienku China Constructing Bank wg kursu 1 USD = 8.083 Y (juana), inne banki później płaciły nieco więcej. Uwaga: kantory w hotelach pobierają przy wymianie prowizję!

Taksówki pod dworcem, autobusy około 500 metrów dalej, po lewej stronie alei dworcowej. Hotel: Youth Hostel na wyspie Shamian, naprzeciw luksusowego hotelu “White Swan”. Pokój 3-osobowy 240 Y. W hotelu “White Swan” od frontu znajduje się znakomita cukiernia-piekarnia, tu można kupić chleb (rzadkość w Kantonie) np. “Farmer-bread” (10 Y).

W hotelu urząd pocztowy (znaczek na kartę do Polski – 4.20 Y).

Zwiedzanie Kantonu, który nie był celem naszej podróży, a jedynie punktem startowym do wnętrza Chin i kilku tylko zabytków, m.in. parku Yuexiu z “Pomnikiem Kóz” i mauzoleum Sun-yat-sena. Za pomocą samochodu znajomych Chińczyków odbyliśmy półdniowa wycieczkę na wzgórza otaczające Kanton od północnego wschodu, z górą Białych obłoków (Baiyun), świątynią Lendzen i rezerwatem ornitologicznym “Dolina Ptaków”. Jeden z wieczorów spędziliśmy na wycieczce statkiem spacerowym po Rzece Perłowej, podziwiając rozświetlony Kanton “by night” od strony rzeki.

Droga Kanton – Czengdu

Podróż pociągiem pośpiesznym, klimatyzowanym, trwała 46 godzin. Jechaliśmy w wagonie “hard sleeper” – czysto, grzecznie i bezpiecznie. Koszt biletu 530 Y (wraz z prowizją za pośrednictwo). Łatwo nawiązujemy kontakty ze współpasażerami, a pomógł nam w tym “glejt” – wypisana po chińsku na arkuszu papieru informacja, kim jesteśmy i dokąd jedziemy (zaopatrzyli nas w to chińscy przyjaciele w Kantonie). W pociągu obwoźny bufet z ciepłym jedzeniem oraz wagon restauracyjny. Wyżywienie w drodze (w wagonie). Przykładowo (ceny w Y): porcja ryżu z mięsem i grzybami 10 Y, puszka piwa 5, zupka “sucha” 5. Na peronie (Y): kiełbaska 2, słoik kompotu 3.50, porcja pieczonej kaczki 10, 5 ugotowanych jaj 3.

Czengdu

Przyjazd o godzinie 23.00. Ponieważ komunikacja miejska przestała kursować, wynajęliśmy pod dworcem mikrobusik za 50 Y do hotelu Jiaotong koło dworca autobusowego Xinnanmen, nad rzeką, w północno -wschodniej części miasta. Hotel bardzo dobry. Pokój 2-osobowy z klimatyzacja i łazienką oraz TV za 200 Y (ze śniadaniem), pokój 3-osobowy bez łazienki za 120 Y. Przy hotelu działają cztery agencje turystyczne. Skorzystaliśmy z usług agencji mającej siedzibę w lewo od wejścia do hotelu (obsługa anglojęzyczna). Tutaj dokonaliśmy rezerwacji biletów kolejowych na drogę powrotną Czengdu – Liuczu oraz opłaciliśmy wycieczkę do rezerwatu pand pod Czengdu (80 Y/ osobę, około 4 godzin, przejazd samochodem, wstęp i przewodnik). W agencji można opłacić całościowy udział w wycieczce do Hailuogou za 1050 Y (bus, noclegi, konie, wyżywienie, przewodnik) i bilety lotnicze np. Guilin – Kanton 530 Y, Czengdu – Lhassa 1500 (w tym koszt wyrobienia pozwolenia na Tybet), Czengdu – Pekin 1150. W hotelu na IV piętrze ordynuje doskonały lekarz masażysta specjalista od akupunktury (seans masażu 70 Y).

Oprócz zwiedzania zabytków opisanych w przewodnikach warto w Czengdu wieczorem (po zachodzie słońca) obejrzeć “otwarty salon” malarzy wzdłuż ulicy Renmin Lu (główna oś miasta) po jej zachodniej stronie. Do nabycia obrazy, zwoje, wachlarze itp. Można je kupować wprost od twórców po umiarkowanych cenach. W tym czasie boczna (ku wschodzie) ulica zamienia się w wielki ciąg straganów z antykami. Obowiązuje targowanie się (w przybliżeniu o jedną trzecią ceny wywoławczej).

Przykładowe ceny (wY) w Czengdu: Obiad dla 2 osób (zupa jarzynowa, kurczak w sosie z grzybami, wieprzowina w plastrach “po syczuańsku”, ryż, herbata) 17 – 20, obiad (6-daniowy) dla 5 osób z piwem i ryżówką 80 Y, przejazd rikszą 2-osobową 6-10 Y, wstęp do ogrodów Du-fu 30 (drogo, bo to cena dla obcokrajowców), taksówka z hotelu do centrum 7 Y.

Droga Czengdu – Luding

Zakup biletów autobusowych na dworcu koło hotelu. Bilet Czengdu -Luding kosztuje 58 Y, ale najpierw musieliśmy wykupić polisę ubezpieczeniową (w centrum, koło “Holiday Inn”) płacąc po 2 Y za dzień ubezpieczenia. Bilety (wcześniej zarezerwowane) dostaliśmy po przedłożeniu polisy. Później nigdzie nie żądano od nas ubezpieczenia się.

Jazda dziennym autobusem trwała od 6.30 do 18.00. Trasa przez Minsian i Ya-an. Szosa przez góry była miejscami bardzo zła z licznymi serpentynami i przepaściami, zboczami, odcinkami jednokierunkowa. W drodze przerwa na obiad (12.00), w bardzo nieapetycznej (brudnej) garkuchni.

Luding

To małe miasteczko nad rzeką Dadu ma wielki wiszący most i nieciekawy pomnik Czerwonej Armii. Hotel tuż przy przystanku autobusowym (niczym nie oznaczonym) to pięciopiętrowy budynek. Pokoje zaniedbane, nikt nie mówi po angielsku. Pokoje 3-osobowe, bez klimatyzacji, armatura w łazience zdewastowana. Koszt 30 Y od łóżka. Przy głównej drodze małe restauracyjki oraz uliczna sprzedaż odręczna (pyzy na parze, pieczywo, pierożki w rosole – znakomite).

Luding był pierwszym miastem o charakterze tybetańskim, choć z dużą domieszką Chińczyków Han.

Droga Luding – Moxixian

Tu kursują co kilka godzin tylko małe autobusiki (pierwszy o godzinie 8.30). Bilet Luding – Moxixian 10 Y, jazda 3,5 godziny. Trasa wiodła wpierw dobrą szosą wzdłuż rzeki Dadu (1,5 godziny), potem, po przekroczeniu mostu wiszącego nad rzeką Dadu, jej prawym brzegiem i dalej w góry wzdłuż dopływu, stromo, aż do wioski Moxixian.

U celu podróży

Wioska Moxixian

To duża jednodrogowa ulicówka położona na grzbiecie między dwiema dolinami ostro rwących potoków. Znaleźliśmy się w wysokich górach. Po obu stronach horyzont zamykały grzbiety wysokości 4000 m, zalesione aż po szczyty. W głębi bocznych dolin ukazywały się kulisowo ułożone jeszcze wyższe grzbiety całkowicie skaliste, a nad nimi ośnieżone szczyty sześciotysięcznej wysokości, z lodowcami u podnóży. Byliśmy na progu celu naszej podróży.

Wioska zabudowana jest drewnianymi piętrowymi domkami, stykającymi się w ciągłą zabudowę, z podcieniami, w których mieściły się sklepiki i stragany, sprzedające wszystko, od połci słoniny do sprzętu elektronicznego. Brak kantoru wymiany waluty. Wśród domów kilka mizernych “guest-house’ów”, ale w połowie wsi przy dworcu autobusowym stoi duży, nowoczesny “Hotel Hailuogou – Bus Station” w którym zamieszkaliśmy. Wszystkie pokoje z klimatyzacją i łazienkami oraz TV. Czyste i wygodne. Cena: 100 Y od łóżka, (bez śniadania!), pokoje 2 i 3-osobowe. W dolnej części wsi mały kościołek katolicki, w górnej – świątynia lamaistyczna. W górze, przy rozdrożu, znajduje się budynek administracji Parku Lodowcowego Hailogou – tu opłaca się wstęp do Parku (43 Y), można kupić mapę, przewodnik-album (35) i widokówki. Nikt nie mówi po angielsku.

Z Moxixian zrobiliśmy pieszą wycieczkę kondycyjną, grzbietem w górę, do sąsiedniej wioski Shi-shi-nha i dalej, w ujście jednej z bocznych dolin. Znów pojawiły się śnieżne kolosy głównego grzbietu gór Gonga Shan (na zachodzie), zaś ku północy na horyzoncie pokazały się masywy grupy la Jaghen Shan, ośnieżone, leżące już w pobliżu Kangdingu. Upał (25 stopni), nasłonecznienie i duża wysokość dały nam się tego pierwszego dnia we znaki. Do Moxixian wróciliśmy małym autobusikiem, który jeździ tu po drodze rozrytej przez liczne ciężarówki, zwożące z gór potężne kloce drzewa budowlanego, głównego bogactwa naturalnego tych gór.

Następnego dnia rozpoczęliśmy wędrówkę w góry. Droga do Hailuogou składa się z trzech odcinków, przedzielonych trzema schroniskami – Base CampI, II i III. Można ją pokonać pieszo lub przy pomocy koników. Pierwszy odcinek można także przejechać autobusikiem. Z Bus Station wyjechaliśmy o 7.00 (koszt 40 Y) do Base Camp I. Autobus zatrzymał się przy budynku Parku. Tu trzeba było dokonać rejestracji. Droga do Base Camp I trwała około 1,5 godziny. Base Camp I to zbiorowisko budynków noclegowych ze stołówką. Są tu prymitywne pokoje kilkuosobowe bez komfortu, koszt 25 Y od łóżka (wraz ze wstępem na basen kąpielowy. Basen z gorącą, lekko siarczaną wodą, szatniami, a nawet kabinami z wannami znajduje się poniżej szosy (schodami około 10 minut). Na szosie, przy wjeździe na teren Parku, to jest przy szlabanie i budyneczku kontroli, gdzie dokonuje się rejestracji biletów, oczekują tybetańscy poganiacze (też i kobiety) z konikami, oferując transport wierzchem lub konie juczne.

Wynajęliśmy dwa konie dla czterech plecaków (po 20 Y od plecaka) dla wyniesienia bagaży do Base Camp II.

Marsz do Base Camp trwał około 4 godzin, kamienistą drogą z licznymi skrótami przez las. Po drodze było kilka osuwisk błota i kamieni. Wymagana ostrożność, zwłaszcza na ruchomych częściach osuwisk.

Base Camp II (na wysokości 2620 m n.p.m.) to kilka budynków mieszkalnych i basen kąpielowy z gorącą i zimną wodą, lekko siarczaną. Pokoje prymitywne 3-osobowe za 40 Y/osobę plus mała opłata za używanie basenu. Wyżywienie na zamówienie. Jest tu chłodniej – temperatura 17 stopni (w nocy) i 25 stopni (w dzień). Wynajęliśmy juczne konie do Base Camp III (15 Y od plecaka). Droga do Base Camp trwała około 3 godzin przez las. Ścieżka miejscami eksponowana, wykładana głazami lub balami drzewnymi.

Base Camp III (na wysokości 2940 m n.p.m.) to trzy budynki mieszkalne, jadalnia i mini-sklepik. Noclegi w prymitywnych pokojach 3-osobowych, ale w łóżkach są elektryczne ogrzewane materace. Do dyspozycji bojler z gorącą wodą. Mycie w potoku. Noclegi 30 Y/osobę , obiad 10 Y, piwo 7, zupka “sucha” 3, butelka wody pitnej 5. Temperatura 12- 22 stopni – konieczne swetry i kurtki. Powyżej bazy znajdują się budynki Stacji Ekologicznej Chińskiej Akademii Nauk, z kilkuosobową obsadą.

Wycieczka na lodowiec

Na wycieczki na lodowiec obowiązuje wzięcie z bazy przewodnika (koszt 50 Y za jedną turę). Dojście do “punktu widokowego” (“Glacier Viewing Stand”) trwa 1,5 godziny, ścieżką stromo przez las. Punkt to ustawiony nad przepaścią mały pawilon-herbaciarnia, z możliwością posiłku. Z “punktu” wspaniała panorama grzbietów górskich o wysokości ponad 6000 m, z lodowcami, leżącymi na południe od Minya Gongka. Jesteśmy u celu naszej wyprawy.

Z platformy przed pawilonem, w dole, widoczny język lodowca Hailogou. Zejście na lodowiec, stromo ścieżką w dół, zajęło nam około 30 minut. Lodowiec można przejść także w górę, po jego powierzchni, aż pod lodospad (o wysokości 1100 metrów). W zasięgu naszego wzroku i dotyku znalazły się wszystkie zjawiska glacjalne: moreny, wygłady lodowcowe, grzyby lodowcowe, jeziorka. Raj dla oczu i obiektywów.

Droga powrotna

Zeszliśmy z Base Camp III do Base Camp II, a po noclegu i orzeźwiającej kąpieli wróciliśmy autobusem do Moxixian (bilet 30 Y/osoby), a dalej do Luding ( 3 godziny). Autobus Luding – Kangding jechał około 3 godzin, dobra szosą o dużym ruchu samochodowym (jest to główna szosa w kierunku Lhassy). Piękne widoki w przełomowych odcinkach rzeki.

Kangding

Stolica Tybetańskiej Autonomicznej Prefektury Kanzin. Wysoko położone miasto w stromościennej dolinie górskiej nad rzeką bystro płynącą.

Miasto ma charakter tybetańsko -chiński, co jest widoczne w starej (tybetańskiej) drewnianej zabudowie przemieszanej z chińską (bloki mieszkalne bez wyrazu).

Hotel Kangding w górnej części miasta, tuż koło świątyni lamaistycznej. Pokój 3-osobowy z łazienką o dobrym standardzie 180 Y, pokój 3-osobowy bez łazienki 108 Y (brudne ubikacje w korytarzu). W pobliżu (koło mostu) dobre małe restauracyjki. Tu obiad 6-daniowy dla 5 osób kosztował 47 Y. Wzdłuż bulwarów po obu stronach rzeki liczne sklepy i domy towarowe, bazarowa sprzedaż owoców i warzyw przy mostach. Wszędzie skuteczne targowanie się, z możliwością obniżenia cen o 30 %.

Zwiedzanie: czynna świątynia lamaistyczna z klasztorem (zakaz fotografowania we wnętrzu), magiczna studnia Shuijingzi, meczet i inne zabytki opisane w przewodnikach. Kościół katolicki (nad rzeką w środku miasta) znajduje się w kapitalnym remoncie. Poczta (z możliwością rozmów telefonicznych satelitarnych z Polską) w dolnej części miasta, na lewym brzegu rzeki. Tuż koło poczty – biuro “Kangding Tourist Service”. Trafiliśmy na uczynnego urzędnika (anglojęzyczny), który zaoferował możliwość organizowania wycieczek w okolice, również do Lhassy (wraz z wyrobieniem zezwolenia).

Dworzec autobusowy w dolnej części miasta, przy wjeździe od strony Ludingu, z poczekalnią i bufetami. Bilet na autobus sypialny Kangding – Caengdu (kupiony w przedsprzedaży) kosztował 108 Y.

Droga Kangding – Czengdu

22 godziny jazdy z postojami na posiłki w restauracjach, dobrą szosą, doliną rzeki Dadu wśród bezludnych lesistych gór, przez Shimian i Ya-an (ostatnie odcinki przed Czengdu – autostradą). W autobusie 52 miejsca leżące (z pościelą), ale konduktorka brała też przygodnych pasażerów i usadzała ich w przejściach między łóżkami. W autobusie smród papieosów – zakazy nie pomagają.

Relaks

Powrót do Hongkongu

Po noclegu w Czengdu, w tym samym wygodnym hotelu Jiaotong (noclegi zarezerwowaliśmy uprzednio) pojechaliśmy do Liuczou pociągiem (dalekobieżnym do stacji końcowej Beihai). Bilet sypialny (zakupiony uprzednio) kosztował 310 Y. Wagony bez klimatyzacji, brudne. Spóźnienie pociągu do Liuczou wyniosło 5 godzin, tak że przyjazd nastąpił (szczęśliwie) o 6.00 rano. Z dworca kolejowego piesze przejście do autobusowego zajęło nam około 30 minut. Tu okazało się, że połączenie bezpośrednie do Jangszuo będzie dopiero o 18.00. Z tego powodu wynajęliśmy (na placu przed dworcem kolejowym) samochód, płacąc za trasę do Jangszuo 430 Y.

Droga Liuczou – Jangszuo

Zajęła nam 5 godzin: częściowo autostradą, ale głównie kiepskimi szosami (niekiedy w remoncie), przez łagodny pagórkowaty krajobraz. Koło Liuczou i przed Jangszuo przejechaliśmy przez góry mogotowe.

Jangszuo

Jest to małe miasteczko nad rzeką Lijiang, pośród morza mogotów. Park, zabytkowe pagody, duża przystań rzeczna. Zamieszkaliśmy w hotelu Xilang Hill, przy jednej z głównych ulic, niedaleko dworca autobusowego. Hotel czysty, obsługa anglojęzyczna, w holu stoisko agencji turystycznej organizującej wycieczki po okolicy i rezerwującej bilety (kolejowe, lotnicze, autobusowe). Pokój 3-osobowy z łazienką i klimatyzacją – 150 Y, 2-osobowy 120 Y. Zatrzymaliśmy się tutaj na 3 dni.

Miasto jest punktem końcowym dla statków turystycznych przypływających od strony Guilinu. Tu turyści armady wycieczkowej wysiadają, robią zakupy i wracają podstawionymi autobusami do Gilinu. Z tej przyczyny w południe (między 12.00 a 14.00) miasto jest zatłoczone turystami i spalinami autobusów, kwitnie handel w kilometrowym ciągu nadbrzeżnych straganów. Potem zgiełk cichnie, ulice zapełniają się ruchomymi kawiarniami, panuje spokój i romantyczny nastrój aż do nocy.

Zarezerwowaliśmy bilety na autobus Jangszuo – Kanton (80 Y) i bilety na prom Kanton – Hongkong (190 Y). Z Jangszuo urządziliśmy dwie wycieczki:

1. Małą łodzią motorową, 20-osobową, rzeką Lijiang do Yangdi i z powrotem (8 godzin, koszt 100 Y). Cała droga przez malownicza krainę mogotów. Na rzece tratwy rybaków łowiących ryby przy pomocy kormoranów.

2. Motorikszami do “Moon Cave” (czterogodzinna za 30 Y za dwuosobową rikszę). Zwiedzanie otwartego łuku skalnego na szczycie lesistego wzgórza z pięknymi widokami. Po drodze (około 10-ciokilometrowej) inne osobliwości: olbrzymie drzewo banionowe, możliwości przejażdżki na tratwach i na wielbłądzie (rozrywki dla maluczkich).

Droga Jangszuo – Kanton

12- godzinna podróż autobusem sypialnym o niskim standardzie (bez pościeli).

Droga Kanton – Hongkong

Pociągiem pośpiesznym z Dworca Wschodniego; bilet 242 Y (z prowizją pośrednika), w warunkach, jak na początku podróży. Część naszej grupy tę trasę odbyła nocnym promem, prawie pustym, w czystych kabinach 4-osobowych; przejazd – 12 godzin.

Pobyt w Hongkongu był urozmaicony półdniowym wypoczynkiem na plaży na wysepce Cheung Chau. Podróż promem z Kowloonu trwała 1 godzinę , bilet ( w jedną stronę) 17 HKD.

Wysepka to typ “kurortu dla ubogich” z małym miasteczkiem ze świątynią taoistyczną, straganami i barami.

Powrót do Polski

Samolot “Lufthansy” leciał w ciągu dnia, więc po drodze można było obserwować pustynie środkowo-chińskie, góry Tien-Szan i jezioro Bałchasz. Uwaga: we Frankfurcie mało czasu na przesiadkę, co powoduje nieprzytomną gonitwę po bramkach olbrzymiego portu lotniczego ruchomymi chodnikami . I w końcu Okęcie…

Przemyślenia po zakończonej podróży

Poznaliśmy nowy kawałek świata, chyba zupełnie nieznany polskim podróżnikom. Podróży do Chin nie trzeba się obawiać. Jeśli tylko przeboleje się wysoki koszt biletów lotniczych, to reszta jest już względnie tania (zwłaszcza jedzenie, smakowite i obfite!). A ludzie są życzliwi i chętni do pomocy, nawet dla takich “długonosych barbarzyńców”, jakim jesteśmy w ich pojęciu. Trzeba tylko uwzględnić ich punkt widzenia.

Trudności językowe też można pokonać – za pomocą gestykulacji, mimiki, rysowania, a w ostateczności przez pokazywanie wybranych zwrotów w podręcznym słowniczku.

Czy warto jeszcze raz pojechać do Chin? Chiny to państwo, mające setki różnych krain i tysięcy zabytków, niekiedy doprawdy oszałamiających. Każdy może tu sobie dobrać trasę według własnych zamiłowań: widokowych, przyrodniczych, historycznych, kulturowych, może nawet i zupełnie specyficznych, np. kulinarnych.

Ja osobiście zachęcam do zwiedzania gór Gonga Shan, krainy na pograniczu dwóch kultur, dwóch stref klimatycznych i dwóch światów florystycznych.

“Variatio delectat”, czyli “przyjemne są różne rzeczy”. A jak to brzmi po chińsku?…


  • Witaj w świecie globtroterów!

    Drogi internauto, niezależnie czy jesteś uroczą przedstawicielką       piękniejszej połowy świata czy też członkiem tej brzydszej. Wędrując   z  nami, podróżowanie przestanie być dla Ciebie…

    czytaj dalej

  • Jak polscy globtroterzy odkrywali świat?

    Historia „polskiego” poznawania świata zaczyna się całkiem efektownie. Pierwszy – jeżeli można go tak nazwać – polski globtroter był jednym z głównych uczestników…Zobacz stronę

    czytaj dalej

  • Relacje z podróży

Dołącz do nas na Facebook'u