Do Barcelony i Andory 2011

 

Relacja z podróży do Barcelony i Andory 2011

 

Adam Stępiński

 

 

 

Termin 25.09 – 12.10. 2011

 

Postanowiłem upiec kilka pieczeni przy jednym ogniu: Barcelona ( Gaudi ), Montserrat , Andora ( trekking w Pirenejach ) W Wizzair kupiłem bilet w dwie strony za 272 PLN z Poznania .Uwagi praktyczne : bagaż podręczny i zarazem zasadniczy do 10 kg.( nie ważyli, ale zrobiłem to sam, waga po prawej stronie jak wchodzi się do hali odlotów ) ,boarding card wydrukowałem w domu, odprawa na lotnisku dodatkowo płatna .Nie brać nic z płynami np. tuńczyka w sosie własnym, gulaszu angielskiego, nie wiem, co jeszcze może zagrażać bezpieczeństwu publicznemu? Weźcie pastę do zębów dla dzieci, bo jest w małym opakowaniu, podobnie trzeba wziąć małą piankę do golenia. Mleczko do kawy sam wyrzuciłem, żebym nie został potraktowany jak terrorysta.

W Barcelonie, z hali przylotów można dojść ( dojechać autobusem lotniskowym ) do początkowej stacji pociągu R 2 , warto kupić karnet dziesięcioprzejazdowy T – 10 za 8,25 Euro, ważny na dojazd z lotniska do centrum. Zarezerwowałem przez Internet miejsce w schronisku młodzieżowym Pere Tarres za 9,50 Euro , śniadanie i pościel w cenie ( bez rezerwacji łóżko w sali ośmioosobowej 22 Euro ) Do hostelu dogodny dojazd zieloną linią metra z lotniska ,o. k30 minut.

 

26 09 Ze schroniska, zieloną linią metra, dojeżdżam do stacji Liceu, wychodzę i znajduję się na słynnej, eleganckiej Rambli .Idę, w kierunku Placu Katalonia, ale co chwila skręcam, zafascynowany architekturą kamienic w bocznych ulicach, dochodzę wreszcie do Casa Batllo, warto zapłacić 15 Euro ( ulgowy, hiszp. jubilado) za wejście, chodzę oczarowany wystrojem wnętrz.

Potem od Placu Katalonia idę w odwrotną stronę do pomnika Kolumba. Niestety najpiękniejszy gotycki kościół Barcelony Marii del Mar jest zamknięty .Obok murów obronnych, które pamiętają czasy Cesarstwa Rzymskiego zmierzam w stronę katedry, do której po 17 wstęp jest bezpłatny ( wcześniej 6 Euro ).No to zobaczyłem uliczkę w Barcelonie!, a nawet nie jedną w okolicy katedry, zachwyciły mnie renesansowe dziedzińce pałaców.

Nie potrafię opisać wrażeń podczas zwiedzania Sagrada Familia, to zadanie dla poety! Warto po zwiedzeniu kościoła i wystaw zejść do krypty ( bezpłatne wejście ), w lewej nawie jest grób Antonio Gaudiego, można wziąć obrazki z modlitwą po polsku o beatyfikację Bożego Architekta

 

27 09 Aby dotrzeć do różnych krajów w Europie i do sąsiedniej Andory trzeba dojechać do Arc de Triomf , bardzo blisko znajduje się Północny Dworzec Autobusowy. Odjazd do Andory jest dopiero o 13, będę ok. 16, późno, ponieważ planuję nocleg w górskim schronisku, do którego muszę dojść, poprzedni autobus był o 10,00, szkoda ,że się nie wyrobiłem . Po 40 km. z okien autobusu widzę Montserrat, utwierdzam się w przekonaniu nawiedzenia klasztoru ale na razie wjeżdżam do Andora la Vella, kieruję się do Centrum Informacji Turystycznej, zostaję sowicie obdarowany mapami i folderami, z wykazem bezpłatnych schronisk górskich. ( refuge ).W mieście zwiedzam katedrę i parlament, który mieści się starym, kamiennym domu. ,wycieczki tylko z przewodnikiem .Dostałem też listę hoteli w Andora la Vella, ceny zaczynają się od 40 Euro, postanawiam iść w góry . Autobusem biało-czerwonym nr 5 jadę do Esclaldes, z przystanku obok centrum Spa, strzałki do Escaldes Point . Idę stromo pod górę ścieżką obok hotelu Panorama .Odczytuję informację, że do schroniska Fontverd 1h.20 minut. Jest 18, powinienem zdążyć przed zmrokiem. Szlak pnie się ostro pod górę, plecak coraz cięższy. Po półgodzinie kamienna chata, zamknięta, pewnie tylko latem przyjmują turystów, za 30 minut wchodzę do wsi Ramio, kila kamiennych domów, okiennice pozamykane, przy drzwiach kłódki , szukam otwartego wejścia do któregoś z domów , robi się ciemno, nie mam latarki, nie mogę iść dalej, postanawiam nocować na progu domu, pod niewielkim okapem .Nawet jest ciepło Gwiazd coraz więcej, dawno nie widziałem tak rozgwieżdżonego nieba. O rany! Zaczynają spadać gwiazdy! Marzenia!, marzenia!, jestem tak zafascynowany ,że zapominam je wypowiadać .Mam kuchenkę na paliwka , przygotowuję sobie kolację z produktów, które zabrałem z Polski. Zapadam w sen, budzi mnie groźny pomruk , chwytam kij, którym się podpierałem podczas wędrówki, szukam kamienia, do świtu już nie śpię, pomruk się powtarza.

 

28 09 Jak tylko się rozwidnia , ruszam w dalszą drogę. Po dwudziestu minutach dochodzę do kolejnej, kamiennej wsi, z daleka słyszę porykiwanie krów, ach to pewnie w nocy zabłąkane cielę przyszło pod chatę , obok której spałem .Trafiam do opuszczonego, zrujnowanego schroniska .Idę piękną doliną Madriu , wzdłuż strumienia krystalicznej, spienionej wody. Przeszedłszy kilka bramek, które uniemożliwiają swobodne przemieszczanie się krów , na łące, ja chyba śnię?, kwitnące krokusy !Słońce mocno przygrzewa, błękitne niebo, ciemna zieleń sosen i żółto-czerwone liście jesiennych drzew- to pejzaż dla malarza. Wszedłem do schroniska , zaparzyłem sobie kawę , siedzę na progu i patrzę na skaliste, wysokie szczyty Pirenejów. Jestem sam i czuję się wspaniale .W refuge jest osiem miejsc na piętrowych metalowych pryczach, na jednej z nich jest materac samonadmuchujący , kładę się i zasypiam natychmiast .Wstaję po ok. dwóch godzinach i ruszam w dalszą drogę, po godzinie jestem pod schroniskiem Riu

dels Oris 2230m W refuge są miejsca dla sześciu osób, czytałem w przewodnikach, że w górskich chatach znajdziemy materace i koce, możliwe ,że są one latem, obok sypialni, kuchni i salonu zarazem jest zamknięte pomieszczenie .Ciepło słońca rozleniwia ,zmęczenie daje o sobie znać, postanawiam zostać tu na noc, tuż obok płynie strumień, a w drewutni zapas drewna na ognisko .Przychodzą dwaj strażnicy Parku Narodowego, sprawdzają wpisy w księdze schroniska, sympatycznie rozmawiamy ,życzą mi miłej wędrówki, wyrażają nadzieję, że się spotkamy i wychodzą. W schronisku jest palenisko z rusztem, na którym stawiam dwa garnki z wodą na zupę i na herbatę.

 

29 09 Wyspałem się znakomicie, ruszam wyżej do schroniska Illa 2480m. roślinność staje się uboższa, odnajduję dziewięćsiły i wszędzie rosną różaneczniki, wyobrażam sobie jak musi tu być pięknie wiosną .W okolicy I’lngla jest kila jeziorek i jezior górskich , do których należy się wspinać jeszcze wyżej, nie mam dobrych butów i odpowiedniej kondycji, postanawiam schodzić .Zaraz za schroniskiem Fontverd odchodzi niebieski szlak do Doliny Perafita, jest ona liście UNESCO jako cenne dziedzictwo przyrody .Droga z początku łatwa, przez hale z kwitnącymi krokusami i zimowitami, potem wznosi się pod górę, przy szlaku odnajduję krzew różanecznika z kilkoma różowymi kwiatami. Wspiąłem się na przełęcz, fantastyczne widoki, na halach pasą się krowy, w dole widzę schronisko, do którego zmierzam .Refuge Perafita jest na wysokości 2200m, wewnątrz trzy piętrowe prycze, stół i palenisko .Muszę pozbierać drewno na opał.

 

30 09 Rano zostawiam plecak w schronisku i ruszam w stronę refuge Claror, przechodzę obok śródleśnego jeziorka, gubię szlak, schodzę po ruchomych kamieniach gołoborza, powinienem wrócić i odszukać właściwą drogę, tracę równowagę i zjeżdżam wprost w kwitnący krzew różanecznika, jestem tak zauroczony ,że zapominam o bólu w lędźwiach. No gdzie jest to schronisko? O! tam w górze, ostre podejście na wysokość 2280m W schronisku jest osiem miejsc, ale na antresoli leży materac, kuchnia dobrze wyposażona w różne naczynia, są nawet zapasy żywności , decyduję, że zatrzymam się tu dwie noce, muszę tylko wrócić po plecak i jeszcze raz wdrapać się na górę..

 

1 10 Wokół schroniska biegają stadka kuropatw, wczoraj wieczorem pojawił się lis Przychodzą turyści, ach to przecież sobota .Wybieram się w góry, jeszcze wyżej, brak drzew, ale mchy i porosty nadają skałom różne kolory, docieram do źródła, ale zamiast szmeru wody, słyszę ryk motorów .Młodzi ludzie wjeżdżają na szczyty, jeżdżą grzbietami gór, zjeżdżają i znów pod górę, dobrze ,że w Tatrach , czy Sudetach nie ma jeszcze takiej mody na dziwny sport .Muszę zejść , aby niżej pozbierać drewno na opał. W schronisku zastaję trzy dziewczyny, które będą nocowały.

 

2 10 Poinformowano mnie, że jeżeli zejdę do strumienia, to trzymając się jego brzegów dojdę do miasta. Okazało się to niemożliwe, musiałem odszukać szlak biało-czerwony przy schronisku Perafita i zgodnie ze znakami schodziłem ostro w dół, prawym brzegiem strumienia, obok wodnych kaskad .Wszedłem do wsi , w której nocowałem na początku wędrówki .Zrobiło się późno , a ja muszę zejść, przedostać się przez miasto na drugi jego koniec, aby dotrzeć do Parku Narodowego Valls de Comapedrosa, postanowiłem dojść do znanego mi schroniska Fontverd i w nim zanocować.

 

3 10 Zszedłem między stacją benzynową Respol a hotelem Panorama , na początek głównego szlaku biało-czerwonego .Z centrum autobusem nr.5 dojechałem do końcowego przystanku w Arinsal, dalej żółtym szlakiem do schroniska Comapedrosa .Trasa obliczona na godzinę i dwadzieścia minut, ale pod górę z plecakiem szedłem znacznie dłużej, traciłem nadzieję ,że dojdę przed zmrokiem .Wędrówka męcząca, ale trud wynagradzała radość oglądania wodospadów, dolin i górskich kotłów , z których wydaję się ,że nie ma wyjścia. Szedłem wyczerpany, aż dostrzegłem szałas z kamiennym kręgiem, zagrodą dla owiec, pogodziłem się z myślą nocowania w szałasie , zacząłem iść w jego kierunku i niemal wpadłem na drogowskaz: refuge Comapedrosa 2265m. Jest to duże schronisko z restauracją, ale teraz zamknięte, otwarta tylko część dla czworga turystów Na pryczach nie ma materacy, ale pozostawiono tekturowe pudła po słodyczach, rozkładam je i czuję się jak bezdomny, który śpi na kartonach. W jednym z pudeł znajduje nienaruszone pudełko ciastek, przygotowałem sobie herbatę i siadam na pieńku nad urwiskiem, patrzę na głęboką, wąską dolinę, którą niedawno szedłem, zachodzi słońce , zapada cisza przedwieczorna, cóż może być bardziej mistycznego?

 

4 10 Spaceruję po okolicy, dochodzę do najwyższego wodospadu, który znajduje się na zboczu Alt Comapedrosa 2942m.W lustrzanej tafli górskiego Jeziora de les Truites odbijają się skaliste szczyty. W pewnym momencie pod schronisko przychodzą turyści i okazuje się, że jest nas czworo z Polski. Od schroniska prowadzi kilka szlaków w wyższe partie Pirenejów, między innymi do Parku Narodowego de la Vall de Sortery.

 

5 10 Mniej niż godzinę schodzę do Arinsal i autobusem zjeżdżam do centrum Andora la Vella . Zakończyłem pomyślnie kurs w szkole przetrwania, nie miałem śpiwora, karimaty i kochera ,ale przeżyłem, hurra!! Autobusem nr. 4 jadę do narodowego sanktuarium Meritxell, tą samą linią można dojechać do najbardziej interesującego , romańskiego kościoła Sant Joan de Caselles.

Meritxell składa się ze starego kościoła z XVII wieki i współczesnej świątyni .Romańska rzeźba Madonny z Dzieciątkiem spaliła się kilka lat temu, spłonęły również barokowe ołtarze. W starym kościele eksponowane są przedmioty uratowane z pożaru i te odnalezione w pogorzelisku oraz fotografie min. dawnych ołtarzy. W nowej świątyni figurka Madonny, przypomina nasze ludowe świątki , w wiosce można oglądać stare , kamienne domy i hotele ozdabiane pelargoniami, których czerwień łagodzi surowe, kamienne ściany , po drodze do centrum, po prawej stronie, dostrzegam ruiny zamku Encamp.

Autobus ( 18 Euro ) do Barcelony jest o 14, są też bezpośrednie kursy na lotnisko w Barcelonie .Jestem zdziwiony, że na granicy z Hiszpanią celnicy sprawdzają bagaże, widocznie nie można przewozić wszystkiego w dowolnych ilościach, chociaż to strefa bezcłowa, ale często raj okazuje się nie być rajem.

Dojeżdżam na dworzec autobusowy w Manresa, obok jest stacji kolejowej, kupuję bilet do Monistrol, na trasie do Barcelony. Jest dość późno, więc decyduję wykupić bilet na zębatą kolej na Montserrat. .Po 18 zmrok zapada prędko, idę do recepcji hotelu Abat Cisneros Montserrat, proponują pokój za 60 Euro, pokazuję informację o tanich noclegach dla pielgrzymów w Apartments Abat Marcat, cena spada do 29 Euro .Wychodzę z hotelu na poszukiwanie tańszego miejsca do spania, wszystko zamknięte. Spotykam chłopaka z plecakiem, pytam go o tani nocleg, okazuje się ,że jest szefem schroniska – eremu na zboczu Montserrat., ale nie mam dobrej latarki, aby iść w góry, wracam do recepcji hotelu, wyjmuje min. Paszport pielgrzyma, którym posługiwałem się w drodze do Santiago de Compostella. Recepcjonista, zauważywszy dokument , tłumaczy mi jak dostać się do recepcji refuge dla pątników .Zostaję zaproszony na kolację w romańskim refektarzu, mogę zobaczyć gotycką część klasztoru, po kolacji poprowadzono mnie na bezpłatny nocleg w domu pielgrzyma.

 

6 10 Nareszcie się wyspałem w łóżku z pościelą, mogłem wziąć kąpiel w ciepłej wodzie! Ach! sama rozkosz !Poszedłem przedłużyć mój pobyt, zapłaciłem 10 Euro, biuro refuge jest po prawej stronie przed wejściem do kościoła, obok okazałego nagrobka z białego marmuru.

Do 10 można swobodnie podejść do Czarnej Madonny Katalońskiej, dotknąć, zawsze ciepłego jabłka, które trzyma w prawej ręce .Znajdziecie przewodnik po bazylice w języku polskim .O 11 byłem na mszy konwentualnej, a potem poszedłem do muzeum. Obraz Caravaggia św. Hieronim jest niestety na wystawie w innym muzeum, ale widziałem św. Magdalenę El Grecco, zadziwiło mnie realistyczne malarstwo Picassa np. Rybak, zachwyciłem się malarstwem katalońskim pierwszej połowy XX wieku.

O 13,00 w dni powszednie odbywa się występ chóru chłopięcego, który jest najstarszy na świecie , w kościele okropny ścisk! Po południu poszedłem na nieszpory, bardzo się mi podobał śpiew benedyktynów, gospodarzy Montserrat, aż tu wchodzi chór chłopięcy, w kościele jest kilkanaście osób, cicho, więc mogę rozkoszować się anielskim śpiewaniem.

 

7 10 O 8,30 w bazylice jest jutrznia, mnisi śpiewają laudesy, fantastyczne przeżycie. Tuż przed 10 idę przez stacje tajemnic różańcowych w kierunku groty, w której wg legendy odnaleziono figurkę Matki Boskiej. W kaplicy-grocie Zmartwychwstania Jezusa żeliwne, kute ogrodzenie zaprojektowane przez Gaudiego .Wracam do hotelu, w którym zostawiłem plecak, zarzucam go na ramiona i w góry, wędruję ok. godziny .W schronisku Witam się z Angello Katalońskim, którego spotkałem na dole kilka dni temu, znów dwie noce bez prądu i łazienki, nie szkodzi. Idę na spacer , obserwuję jak na skałkę wspinają się alpiniści z Belgii, ich poczynaniom przyglądają się ciekawie kozice! Po tylu górach chodziłem, a nigdy nie widziałem kozic z bliska, jestem tak zdziwiony i zafascynowany, że nie myślę, żeby pójść po aparat fotograficzny. Kaplica-erem ma tylko jedno pomieszczenie, jest to po prostu dawna nawa kościelna, wieczorem rozmawiamy, popijając wino, daleko w dole światła miasteczek, które rozłożyły się wokół Barcelony .Po północy rozkładamy materace i zasypiam bardzo prędko.

 

8 10 Ruszam w góry szukać św. Graala, bo przecież wg legendy jest on ukryty między „ zębatymi szczytami „( Montserrat )Przypominam sobie tajemniczy nastrój różnych wystawień Parsifala Richarda Wagnera ). Na szlaku pojawia się coraz więcej turystów, to przecież sobota. Z górnej stacji kolejki linowej , przy dawnej pustelni pod wezwaniem św. Jana, na szczyt św. Hieronima 1237m. idzie się ok. godziny, ale na zboczach Montserrat jest 13 eremów, są one w różnych miejscach i z głównego szlaku prowadzą do nich znakowane ścieżki. Na wędrówkę trzeba zabrać wodę, w górach jej nie ma.

Odnajduję ruiny pustelni pod wezwaniem św. Anny, w skale zamurowana grota z małym okienkiem, teraz można podejść i zajrzeć do dawnej celi eremity, ale za jego życia musiał odstraszać fetor, przecież zamurowany nie mógł wychodzić nawet za potrzebą. Wracam do mojej pustelni, wieczorem będzie spotkanie alpinistów z klubu w Barcelonie. Przychodzą turyści z Anglii i Australii. Oglądamy przeźrocza ze wspinaczek po skalistych turniach, również zimą, w deszczu; bardzo silny i odważny jest człowiek, oceniam te wyczyny, popijając wino.

 

9 10 Opowieści snuły się do późna w nocy, wstałem więc trochę później, po porannej kawie i pożegnaniu się z Aniołem z eremu, zszedłem do klasztoru, były już tłumy, wcisnąłem się na chwilę do kościoła, z daleka pożegnałem się z Czarnulką Katalońską, nie czekałem do 12, aby posłuchać chóru L’Escolannia, zapamiętam ich śpiew nieszporów. Zdecydowałem zejść do Monistralu, pod stromą górę podchodzili pielgrzymi. Miasteczko u stóp Montserrat jest urocze, zachowało klimat katalońskiej prowincji, może być dobrą bazą noclegową dla pielgrzymów i turystów .Oznakowanym, czerwono-białym szlakiem doszedłem na stację kolejową, zadziałał mój bilet T -10 i po 40 minutach byłem na dworcu Sants Estacio, z którego pojechałem metrem do Arc de TRiomf, skąd autobusem do Lloret de Mar. Główną ulicą idę w stronę nadmorskiej promenady, eleganckie hotele i sklepy, skręcam w boczną ulicę i widzę Hostal la Playa (Rbla Roma Barnes 21)(la-playa-lloret@hotmail.com )Jest po sezonie, więc dostaje ładny pokój za 20 Euro, pokój z widokiem na morze kosztuje 25 Euro Przebieram się w letnie ciuchy i na plażę, z daleka wygląda, że piaszczysta, ale to gruby żwirek, nie da się chodzić bez sandałów .Rozkładam ręcznik nad brzegiem morza, trudno usłyszeć jego szmer, bo wzdłuż plaży biegnie promenada, którą jeżdżą samochody i autobusy, przy której są kioski z napojami, lodami, pamiątkami itd.

 

10 10 Spałem wspaniale, muszę wyjść do sklepu , śniadanie nie jest wliczone w cenę noclegu. Blisko hostelu, przy głównej ulicy jest supermarket, kupuję pieczywo, wędliny i oczywiście vino tinto, tańsze niż woda mineralna. Wychodzę na plaże, idę w kierunku zamku, który wznosi się na wysokim , skalistym cyplu, jest on wizytówką Lloret de Mar, zamek to elegancka willa, niedostępna do zwiedzania. Można biało-czerwonym szlakiem powędrować nad brzegiem morza do sąsiednich zatoczek, jedna z nich jest oazą naturystów. Po południu zwiedzam miasteczko min. kościół parafialny, wewnątrz kolekcja starych obrazów hiszpańskiego malarza Pere Serafi z XVI wieku. Najciekawsza jest kaplica Najświętszego Sakramentu, przebudowana w 1916.Kaplica, kopuła kościoła, budynki parafialne są ozdobione w stylu „ Gaudiego „ ,łatwo rozpoznać wpływy mistrza.. Wieczorem oczywiście spacer nadmorską promenadą

 

11 10 Nie bardzo lubię zwiedzać cmentarze, ale ten w Lloret de Mar jest polecany przez autorów wszystkich przewodników. Faktycznie bardzo dużo modernistycznych nagrobków, przypomniałem sobie styl młodopolskich artystów z Krakowa, sięganie po motywy botaniczne, postaci na nagrobkach jakby przeniesione z krakowskich kawiarni i salonów.

Zdążyłem jeszcze, aby przejrzeć się tradycyjnej grze w kule, nie tylko starsi panowie są pochłonięci grą, przy promenadzie przed ratuszem można obserwować te zawody każdego przedpołudnia .W Museu Obert de Lloret oglądam fotografie dawnej osady rybackiej, zanim stała się kurortem. Ciekawe są wykopaliska archeologiczne z zamku św. Jana, biało-czerwonym szlakiem obok pomnika kobiety, która wyczekuje powrotu męża żeglarza i okazałych ruin zamku, można dojść do ogrodów św. Klotyldy .W okolicy jest kilka eremów, ale nie mam czasu, aby je odwiedzić .Doba hotelowa jest do 12 .O 13,00 mam bezpośredni autobus do Barcelony, jedzie ok. godziny. W dużych miastach dobrze jest poruszać się znanymi drogami, z dworca autobusowego zieloną linią metra jadę do Les Corts i za chwilę jestem w schronisku Pere Tarres .Zostawiłem plecak i poszedłem do eleganckiego centrum handlowego handlowego, sanktuarium św.Gemo, połaziłem po uliczkach starego , kastylijskiego miasteczka, które stało się dzielnicą Barcelony

 

12 10 Ostatni dzień mojego pobytu w Barcelonie .Pojechałem zieloną linią metra do stacji Valladura, skąd prosta droga do parku Gaudiego Park Guell .Wstęp jest bezpłatny, ale warto zapłacić za bilet do domu –muzeum Gaudiego, w którym można oglądać obiekty mniej spektakularne, ale potrzebne do normalnej egzystencji .Wzruszyłem się patrząc na szpitalną kartę bezimiennego żebraka, potrąconego przez tramwaj, czasem tak giną geniusze… Potem poszedłem do Casa del Guarda ze względu na architekturę wnętrz. Można otrzymać folder, w którym są reprodukcje zdjęć reprezentacyjnych budowli Barcelony z roku 1917, min. wznoszony od kilku lat kościół Sagrada Familia .W parku tłumy spacerowiczów , ale znajduję wolne miejsce , aby przysiąść na najdłuższej, parkowej ławce na świece .Z poziomu ławeczki i pobliskiej góry z krzyżem patrzę na piękną , fascynującą Barcelonę i wyliczam ze smutkiem atrakcje, których nie widziałem, mam więc pretekst, aby tu wrócić.

Nie wiedziałem, że jest święto państwowe, wszystkie sklepy zamknięte, ale znajduję otwarty sklepik, w nim kupuję wino, którego nie mogę wziąć na pokład samolotu.

Przyjeżdżam na lotnisko i na terminalu II odnajduję rzeźbę konia, wykonaną przez Botero, miły akcent na koniec.

W Poznaniu samolot był o czasie, ale o atrakcjach z PKP zamilczę.

 

 

 


  • Witaj w świecie globtroterów!

    Drogi internauto, niezależnie czy jesteś uroczą przedstawicielką       piękniejszej połowy świata czy też członkiem tej brzydszej. Wędrując   z  nami, podróżowanie przestanie być dla Ciebie…

    czytaj dalej

  • Jak polscy globtroterzy odkrywali świat?

    Historia „polskiego” poznawania świata zaczyna się całkiem efektownie. Pierwszy – jeżeli można go tak nazwać – polski globtroter był jednym z głównych uczestników…Zobacz stronę

    czytaj dalej

  • Relacje z podróży

Dołącz do nas na Facebook'u