Bornholm – spełnione marzenia – Jerzy Olszewski

Bornholm – spełnione marzenia

Jerzy Olszewski

Dawno temu jeszcze jako mały chłopiec patrząc na mapę Bałtyku w marzeniach odbywałem wyprawę na Bornholm, porównując ją do wyspy Robinsona. W roku 1963 postanowiłem, że kiedyś popłynę tam kajakiem. I właśnie teraz kiedy przekroczyłem sześćdziesiąt lat, stwierdziłem, że najwyższy czas zrealizować swoje marzenia. Długie dyskusje w rodzinie, przygotowania i w końcu decyzja zapada – płynę. Bagaż już od paru dni spakowany. Niestety na Bałtyku szaleje sztorm. Czekam na poprawę pogody, która w końcu nadchodzi. Rano 22 sierpnia wyruszam do Ustki. Cały mój ogromny bagaż (kajak, sprzęt biwakowy, prowiant) ładuję na katamaran i płynę na Bornholm do Nexo. Nexo mały, zaciszony port wita mnie wysokimi betonowymi nadbrzeżami. Znajduję jednak odpowiednie miejsce na złożenie i zwodowanie kajaka.

23 sierpień

Rzucam kajak na wodę. Flaga na maszt i „Ania” wypływa w rejs dookoła Bornholmu. Kieruję się na południe. Morze spokojne, puste i tylko ja samotny w kajaku. Powoli zbliżam się do najbardziej na południe wysuniętego przylądka Dueode. Rozpoczynają się piękne szerokie piaszczyste plaże z wysokimi wydmami w tle. Przylądek zostaje z prawej burty – płynę teraz na zachód. Zaczyna coraz mocniej wiać z południa. Fala coraz większa, boczna, która na płyciznach załamuje się i od czasu do czasu mały strumień wody wlewa się przez nieszczelny fartuch i spływa po moich plecach. Jest na szczęście ciepło, świeci słońce.

Płynę daleko od brzegu. Przez krystalicznie czystą wodę widzę piaszczyste dno. W morzu pokazują się ogromne głazy, o które rozbijają się coraz większe fale. Odchodzę jeszcze bardziej od brzegu, aby płynąć na głębszej wodzie, gdzie fale nie łamią się tak jak na płyciznach. Płynę walcząc jednak z coraz to większą falą. Mijam wysunięty w morze piaszczysty przylądek Raghamme Odde. Czas pomyśleć o biwaku. Tym bardziej że coraz większa, na dodatek boczna fala mocno kołysze moim kajakiem. Dopływam do brzegu. Wyciągam kajak z wody. Wspaniała piaszczysta plaża.

Słońce powoli chowa się w morzu. Wokoło pustka, spokój i cisza. Cała plaża, wydma i morze należy do mnie. I kiedy tak długo w noc leżę wpatrzony w ogromny księżyc, w tysiące gwiazd i kiedy słucham szumu morza, które szumi bezustannie swoją odwieczną pieśń zdaje mi się, że czas zatrzymał się, a ja jestem w innym, lepszym świecie, bliżej ludzi, bliżej Boga.

24 sierpień

Piaszczyste plaże kurczą się. Zalesione wzgórza podchodzą pod sam brzeg. Z wody wyłaniają się groźne rafy na których rozbijają się fale. Mijam Ronne, największy bornholmski port, z którego właśnie wypływa piękna trzymasztowa fregata. Cała załoga na burcie, pozdrawiamy się i płyniemy w przeciwnych kierunkach.

Zbliżam się do Hasle. Brzeg wyraźnie mniej gościnny. Wąską, piaszczystą plażę odgradzają od morza duże głazy. Podchodzę do brzegu, wypatrując miejsca na biwak. W pobliżu małej rybackiej przystani, uważnie manewrując między głazami dobijam do brzegu. Przybojowa fala rozbija się o brzeg, o mój kajak. Woda wlewa się do środka, jestem cały mokry.

Bornholmski rybak spieszy mi z pomocą, wyciągamy kajak na plażę. Rozbijam namiot. Jest piękna ciepła noc. Księżyc zagląda do mojego namiotu. Robię sobie siarczystego drinka i leżę zapatrzony w srebrzyste w morze i w niebo pełne gwiazd.

25 sierpień

Budzę się rano. Przed namiotem duża plastikowa torba a w niej owoce, pomidory świeży chleb, woda i butelka piwa – to dar mojego rybaka.

Wypływam po zwinięciu biwaku. Piękna słoneczna pogoda. Morze spokojne. Mijam Hasle. Na kursie pojawia się skąpana w słońcu skała, to Jons Kapel, a za nią imponująca ściana granitowego klifu, który osiąga wysokość 80 metrów i ciągnie się aż do przylądka Hammer Odde. To najpiękniejszy odcinek mojego rejsu. Zbliżam się do najstarszego średniowiecznego zamku w północnej Europie. Hammerhus, zawieszony na wysokim skalnym urwisku, otoczony obronnymi murami góruje nad całą okolicą.

Płynę wzdłuż wysokiego brzegu, który porastają krzewy i karłowate drzewa z fantazyjnie od wiatru powyginanymi konarami, ale najpiękniejszy widok dają wspaniałe wrzosowiska pokrywające cały górski masyw. Wśród nich wiją się górskie ścieżki po których wędrują turyści. Mijam groźny północny przylądek Hammer Odde i wypływam na otwarte morze.

Wiatr wieje teraz od dziobu, coraz mocniej i długie wysokie fale pędzą na spotkanie. Muszę wkrótce wykonać zwrot na południe. Zawracam i tutaj zaczyna się problem; boczna fala grozi pewną wywrotką. Płynę ukośnie do fal, z uwagą i napięciem obserwując jak nadchodzą. Jeśli widzę wyraźnie większą, ustawiam do niej kajak dziobem. Przeszła – wracam na kurs. Jednak fale są coraz większe – koniec żartów, bo tworzy się biała kipiel. Decyzja może być tylko jedna. Schować się w porcie.

Wypływam daleko w morze, aby zrobić zwrot i z falą płynąć w kierunku brzegu. Brzeg zbliża się szybko. Rozpędzone fale rozbijają się z hukiem o skaliste wybrzeże. Wpływam do portu, do Allinge. Spokój, cisza. Kilka jachtów też znalazło tutaj schronienie, między nimi dwa polskie. Cumuje przy drewnianym pływającym pomoście. Mój kajak wzbudza zainteresowanie. Zbliża się noc. Czas pomyśleć o noclegu. Wtedy kapitan polskiego jachtu „Hubertus” proponuje mi nocleg u siebie.

26 sierpień

Piękny słoneczny poranek, ale flagi w porcie łopoczą – mocno wieje. Odwiedza mnie kapitan portu i radzi przeczekać dzisiejszy dzień w porcie. Wieczorem wiatr osłabnie, zmieni również kierunek na północno-zachodni co pozwoli na bezpieczną żeglugę. Wyruszam więc na pieszą wyprawę po Allinge i okolicy. Allinge wraz z Sandvig tworzą turystyczne centrum turystyki. Skaliste wybrzeże z pięknymi zatoczkami, z plażami, z bujną roślinnością, z uroczymi starymi uliczkami, z małymi domkami, tworzy specyficzną atmosferę. Na uwagę zasługuje cmentarz z pomnikiem ku czci żołnierzy rosyjskich, którzy polegli tutaj w 1945 roku, wyzwalając Bornholm spod okupacji niemieckiej.

Wieczorem wracam do portu. Większość jachtów wyszła w morze, nie ma również polskich. Noc spędzam – zaproszony przez niemieckiego samotnego żeglarza – na pięknym jachcie „Tara”.

27 sierpień

Wiatr jakby trochę osłabł, a najważniejsze że wieje z pomyślnego kierunku. Wypływam. Andres z „Tary” macha do mnie, życząc pomyślnych wiatrów, ale ja przecież nie odpłynę bez pożegnania. Podpływam pod jego jacht. Podaję mu wiosło aby mnie przyciągnął do burty. Andres chwyta je i nagle pióro zostaje w jego rękach. To wiosło ma już trzydzieści lat, zawsze dobrze mi służyło, nawet teraz, odkleiło się w porcie, w odpowiednim momencie. W portowym warsztacie naprawiam usterkę i w drogę. Niebo zachmurzone, fala długa, wiatr wieje w plecy, płynę więc szybko. Po południu pokazuje się słońce i zaraz robi się cieplej, weselej. Płynę cały czas aż do portu mojego wyjścia do Nexo.

Jest godzina 19.00, dobijam do tego samego pomostu gdzie rozpocząłem swój rejs. Koniec wspaniałej przygody. Opłynąłem Bornholm na polskim „Neptunie” dwu-osobowym kajaku – składaku, który pomimo swoich piętnastu lat spisał się bez zastrzeżeń. Kajak odpowiednio przygotowałem. Cały kokpit zabezpieczony był oryginalnym fartuchem a w miejscu przedniego wioślarza znajdowała się specjalna aluminiowa pokrywa. Mocno obciążyłem dziób, co zrównoważyło kajak i nie miałem żadnych trudności w manewrowaniu. Na dużej fali, przy dużym wietrze, kajak trzymał się dzielnie i płynąc pod fale radził sobie wspaniale.

Przepłynąłem 125 kilometrów w czasie pięciu dni.

1. Nexo – Boderne = 25
2. Boderne – Hasle = 31
3. Hasle – Allinge = 25
4. Allinge = 0
5. Allinge – Nexo = 44
Razem = 125

Następny dzień spędzam na oczekiwaniu na przyjazd żony. Mój kajak z biało-czerwoną banderą wzbudza zainteresowanie i co chwilę ktoś dopytuje się o mój rejs. Wieczorem polscy rybacy prawie siłą ciągną mnie na kuter na wspaniałą kolację. Rano odwiedza mnie sympatyczny pan Staszek Kiełkowski, który mieszka tutaj już od 20 lat. Jest kapitanem małego tankowca, który zaopatruje kutry w paliwo. Razem z żoną zapraszają do swojego domu.

Zwiedzanie rozpoczynamy od wyprawy stateczkiem, na maleńką (800×400 m), oddaloną o 18 km wyspę Christianso. Zamieszkuje ją 115 stałych mieszkańców. Cała zabudowa wyspy to wierne zachowana forteca z 1825 roku.

Potem zwiedzamy słynne bornholmskie rotundowe kościoły. Wybudowane w latach 1150- 1200 pełniły oprócz funkcji sakralnych, również zadania obronne. Są symbolem wyspy.

Każdy z nich kościołów, a naprawdę warto je zobaczyć, posiada trzy poziomy. Parter spełniał funkcję kaplicy, pierwsze piętro wykorzystywano do magazynowania żywności, a trzecie piętro pełniło funkcje obronne. Wszystkie cztery – Ny kirke, Ols kirke, Nylars kirke i najbardziej okazały Osterlars kirke przetrwały w niezmienionym stanie i są świadectwem średniowiecznych niespokojnych czasów.

Hammershus to ruiny najstarszego w północnej Europie średniowiecznego zamku położonego na cyplu Hammeren. Zamek położony na krawędzi nadbrzeżnego urwiska wznosi się 72 metrów ponad poziom morza. Opasany murami obronnymi od lądu, stromymi skalnymi urwiskami od morza był twierdzą nie do zdobycia. Początki jego budowy sięgają roku 1250. W wieku XVIII stracił znaczenie obronne i popadł w ruinę.

Z zamku brzegiem morza, wiedzie kilka szlaków turystycznych. Na uwagę zasługuje trasa która prowadzi wysokim skalnymi klifem do przylądka Hammer Odde. Idąc wśród niezwykle bujnej roślinności porastającej masyw, mijając brzozy, sosny silnie powyginane od wiejącego wiatru, który tworzą niesamowite formy, podziwiamy wspaniałe widoki morza i brzegu, który porastają wspaniałe wrzosowiska. Z wysokiego klifu przy dobrej pogodzie widać brzegi Szwecji, która oddalona jest o około 40 kilometrów.

Na specjalną uwagę zasługuje miasta Gudhjem, które swoją popularność zawdzięcza malowniczemu położeniu na stokach stromo opadającego ku morzu. Widok z góry Bokul, która góruje nad miastem, na czerwone dachy domów, na kominy starych wędzarni ponad którymi rozpościera swoje skrzydła stary holenderski wiatrak nadaje miastu specyficzne atmosferę. Ponad dachami miasta daleko na morzu widać archipelag Ertholmene z największą wyspą Christianso, do której jest stąd najbliżej.

Szczególne warunki klimatyczne sprawiły, że na stokach góry rosną niespotykane nigdzie na tych szerokościach geograficznych śródziemnomorskie rośliny – takie jak np. figowce, a krajobraz chwilami do złudzenia przypomina wybrzeża Hiszpani, czy też Grecji. Urzekają nas również swoją urodą szerokie piaszczyste plaże rozciągające się na południu wyspy, z wysokimi piaszczystymi wydmami, na których w odróżnieniu od Polski przebywanie i opalanie nie jest zabronione.

Bornholm taka mała kraina położona tak blisko Polski oczarowała nas. Odpływając ostatnim promem w tym sezonie, przyrzekamy sobie, że w następnym roku powrócimy tutaj.

Dodatkowe informacje

• Na Bornholm, w sezonie od 29 czerwca do 1 września kursuje polski prom w każdą sobotę, o godzinie 10.00 wypływa ze Świnoujścia, o 16.00 zawija do Ronne. Powrót z Ronne tego samego dnia o godz. 17.30, a planowane przybycie do Świnoujścia o 22.45.

Koszt biletu osoby dorosłej w jedna stronę 190 DKK – w obie strony 380 DKK
Koszt biletu student, uczeń w jedną stronę 170 DKK – w obie strony 325 DKK
Samochód osobowy z pięcioma osobami w obie strony 1320 DKK
Przez cały rok można na Bornholm dostać się – z Dani (Kopenhaga), z Niemiec (Sassnitz), ze Szwecji (Ystad).

• Najlepszym okresem odwiedzania Bornholmu jest dla polskiego turysty sierpień, a szczególnie jego druga połowa. Tradycyjnym miesiącem urlopów w Skandynawii jest miesiąc lipiec i wtedy wyspę okupują tłumy turystów. Jest tłoczno i drogo!

• Wyspa jest rajem dla turystów rowerowych, posiada wspaniale rozbudowaną sieć ścieżek rowerowych. Ich długość to ponad 200 km. Trasy są dobrze przygotowane, w większości posiadają twardą asfaltową nawierzchnię. Stopień trudności jest zróżnicowany. Na północy często strome podjazdy, ostre zjazdy, na południu płaskie, łatwe trasy. Drogi rowerowe są dobrze oznakowane – je zielone tablice z napisem „Cykelvej” które podają kierunek i odległości do kolejnych miejscowości.

• Można też zwiedzać Bronholm korzystając z sieci autobusowej BAT. Autobusy tej linii docierają do wszystkich ciekawych turystycznie miejsc na wyspie. Można zatrzymywać autobusy w dowolnym miejscu na trasie przejazdu. Wystarczy stanąć na drodze i dać znak ręką kierowcy, autobus zatrzyma się, a jeżeli trzeba zabierze też rower.
Cała sieć składa się z 9 linii. Opłaty zależą od ilości przejechanych stref. Można również wykupić bilet jednodniowy, ważny 24 godziny.
• Na wyspę Christianso w sezonie można popłynąć promami, kursującymi z Alinge, Gudhjem i Svaneke. Trzy godzinny postój wystarcza na zwiedzanie. Na wyspie znajduje się również mały hotelik oraz małe pole namiotowe.

• Wszystkim, którzy zamierzają odwiedzić Bornholm polecam przewodnik „Bornholm” – Marcina Jakubowskiego wydany przez prywatne Centrum Informacji Turystycznej – TRAMP. Adres wydawcy: ul. Powstańców Wlkp. 8/7, 61-895 Poznań

Posted in |

  • Witaj w świecie globtroterów!

    Drogi internauto, niezależnie czy jesteś uroczą przedstawicielką       piękniejszej połowy świata czy też członkiem tej brzydszej. Wędrując   z  nami, podróżowanie przestanie być dla Ciebie…

    czytaj dalej

  • Jak polscy globtroterzy odkrywali świat?

    Historia „polskiego” poznawania świata zaczyna się całkiem efektownie. Pierwszy – jeżeli można go tak nazwać – polski globtroter był jednym z głównych uczestników…Zobacz stronę

    czytaj dalej

  • Relacje z podróży

Dołącz do nas na Facebook'u