Tbilisi i Erywań (2010) – Tomasz Cukiernik

W ciągu niecałego tygodnia na początku października 2010 roku postanowiłem sam zwiedzić stolice Gruzji i Armenii z okolicami. Nadarzyła się ku temu okazja, kiedy LOT otworzył nowe bezpośrednie połączenia z Warszawy za w miarę niewygórowane ceny. Leciałem do Tbilisi, a wracałem z Erywania, łącznie około 1100 zł.

Trasa: Warszawa – Tbilisi – Mccheta – Tbilisi – Erywań – Eczmiadzyn – Metzamor – Zwartnoc – Erywań – Warszawa

2 października 2010

Wylot z Warszawy o godz. 22.30 samolotem Boeing 737.

3 października

Po 3 godzinach i 20 minutach lotu o godz. 3.50 lądowanie na lotnisku w Tbilisi. Z domu zarezerwowałem sobie nocleg u Iriny Dżaparidze (ul. Ninoszwili 19b/3), dlatego na lotnisko przyjechał po mnie jej znajomy (25 lari). Nocleg w pokoju wieloosobowym kosztuje 20 lari, w cenie ciepła woda, kuchnia i Internet. W restauracji hotelu Mariott (gdzie kawa kosztowała 5 lari) przeprowadziłem wywiad z Gią Dżandieri z New Economic School-Georgia. Potem zwiedzałem Tbilisi, kościółki prawosławne, gdzie było sporo ślubów i chrzcin. Można było podpatrzeć życie religijne Gruzinów. Poszedłem do dużej cerkwi górującej nad miastem, potem w rejon Pałacu Prezydenckiego, jednak tam nie można nawet było robić zdjęć. Zwiedziłem też rejon gruzińskiego parlamentu. Wszędzie są przejścia podziemne dla pieszych. Obiad (zupa z kurczakiem, opiekane ziemniaki z opiekaną wieprzowiną, sałatka warzywna i coca-cola) w restauracji – 22 lari. Katedra Sioni, świątynia Metechi – przed wszystkimi siedzą żebraczki. W końcu rozpadał się deszcz i do hotelu wróciłem marszrutką nr 108 za 0,5 lari. W Gruzji tak lubią Polaków, że jak kierowca dowie się, że jest się Polakiem, to nie każe płacić za bilet.

4 października

Pierwotny plan był taki, żeby jechać do Azerbejdżanu. Przejazd do ambasady Azerbejdżanu w celu załatwienia wizy nie był zbyt prosty. Najpierw marszrutka nr 50 – kierowca nie chciał pieniędzy. Potem kobieta-pasażerka marszrutki specjalnie ze mną wysiadła i czekaliśmy na inny autobus. Jednak autobus długo nie nadjeżdżał, więc kobieta zatrzymała taksówkę. Pojechała razem ze mną pod ambasadę (której lokalizację bardzo trudno znaleźć) i oczywiście nie chciała pieniędzy. Złożyłem wniosek wizowy, 2 zdjęcia, otrzymałem kartkę z przelewem na 60 euro i kazali przyjść po wizę za 2 dni.

Na Placu Wolności w centrum Tbilisi, w budynku ratusza znajduje się bardzo dobra informacja turystyczna, gdzie można zdobyć np. darmowe dokładne mapy Gruzji i jest darmowy Internet. Można tam bez problemu dogadać się po angielsku. Potem poszedłem na obiad (chinkami, czyli pierogi z mięsem i sosem w kształcie sakiewek, kawa i lemoniada) za 8,5 lari. Widokówki kosztowały 1,5 lari, a znaczki do Polski 4 lari za sztukę.

Przejazd metrem kosztuje 0,5 lari, ale trzeba jeszcze dokupić specjalną kartę za 2 lari. Metro jest bardzo głęboko pod ziemią, a stacje niezwykle rzadkie i zwykle jest z nich tylko jedno wyjście. Pojechałem na stację Grmagele, gdzie byłem umówiony na wywiad z księdzem Pawłem Dylem, który prowadzi tu ośrodek pomocy dla osób chorych umysłowo i fizycznie oraz centrum medyczne.

5 października

Przejazd metrem do stacji Didube (0,4 lari) i stamtąd marszrutka do Mccheta za 1 lari za ok. 25 km. Mccheta to dla Gruzinów coś takiego jak dla nas połączenie Jasnej Góry z Wawelem. Zwiedziałem katedrę Samtawro oraz Sweti Cchoweli – obie na liście UNESCO, wstęp bezpłatny. W oddali na zboczu góry widać jeszcze jedną katedrę Dżwari, ale do niej już nie dotarłem. Powrót marszrutką do Tbilisi. Niestety nie można dzień wcześniej kupić biletów na busa do Erywania, tylko przed samym odjazdem. Codziennie rano w godzinnych odstępach od godz. 7.30 do 10.30 odjeżdzają busy do Erywania z dworca Ortachala, a na dworzec ten jadą autobusy nr 55, 83, 97, 98 i 120.

Wieczorem poszedłem jeszcze na ulicę Javakhishvili, gdzie znajduje się kościół katolicki i pracują polscy księża.

6 października

O godz. 6.30 pojechałem taksówką (7 lari) na dworzec autobusowy Ortachala. Bus do Erywania kosztował 30 lari. Po około półtoragodzinnej jeździe granica gruzińsko-armeńska, gdzie na miejscu po wypełnieniu wniosku i zapłaceniu 3000 dramów otrzymałem wizę Armenii. Dalej już tylko krajobraz wysokogórski Kaukazu – przejazd przez przełęcz. Ok. godz. 13.30 dojechaliśmy do Erywania. Taksówkarze życzyli sobie 10 USD za dojazd do centrum. Wytargowałem na 8 USD, ale jak płaciłem i dałem taksówkarzowi 10 USD, to wymyślił, że nie ma reszty. Dojechałem do kwatery Diany Hakobyan na ul. Tpagrichneri 5/23. Trudno znaleźć to mieszkanie, bo klatek z nr 5 jest kilka, a mieszkanie nr 23 znajduje się w piwnicy. Cena za pokój wieloosobowy z dostępem do kuchni, łazienka z ciepłą wodą jedna na całe mieszkanie – 5000 dramów.

Po południu zwiedziłem muzeum Matenadaran, gdzie znajdują się bardzo stare manuskrypty – wstęp 100 dramów. Potem Plac Republiki, Plac Wolności, kościół Zorawor. Obiad w restauracji Kaukaz (szaszłyk wieprzowy z cebulką i na naleśnikach, sałatka z kefirem, ogórkami i orzechami, miejscowy chleb i kawa) kosztował 2600 dramów.

7 października

Pracownicy informacji turystycznej w Erywanie płynnie mówią po angielsku i są bardzo dobrze poinformowani. Przejazd z Placu Republiki do ruin zamku Trebuni. Jadą tam marszrutki nr 76 i 86 oraz autobus nr 36a – bilet 100 dramów. Ruiny zamku niezbyt ciekawe, ale w tym czasie odbywała się jakaś żołnierska impreza i żołnierze poprzebierani byli w stroje wojskowe z różnych epok, dzierżąc z dłoniach starożytne bronie. Powrót do Placu Republiki, skąd przejazd marszrutą (nr 75 lub 110) do wytwórni koniaków Ararat. Zwiedzanie z przewodniczką w języku angielskim – 3500 dramów – około godziny zwiedzania oraz degustacja koniaków: 3-letniego, 10-letniego i 20-letniego.

Spod fabryki przejazd autobusem do miejscowości Eczmiadzyn (200 dramów), gdzie znajduje się siedziba katolikosa – zwierzchnika kościoła ormiańskiego. Katedra i klasztor znajdują się na liście UNESCO. W kościele św. Gajane natknąłem się na kolejny ślub.

Stamtąd wziąłem taxi, za którą łącznie zapłaciłem 14 USD. Najpierw przejazd do Metzamor, gdzie znajdują się ruiny megalitycznej twierdzy i obserwatorium oraz muzeum. Po drodze elektrownia atomowa. Następnie przejazd taksówką do Zwartnoc, gdzie są ruiny archeologiczne także wpisane na listę UNESCO – wstęp 700 dramów. Z tego miejsca można zobaczyć świętą górę Ormian Ararat, która znajduje się około 50 km dalej, ale już po stronie tureckiej. Powrót taxi do Erywania – pod parlament oraz siedzibę prezydenta Armenii.

Spacer do Muzeum Zagłady (niestety czynne tylko do godz. 16) i miejsce pamięci – ku czci Zaglady Ormian dokonanego przez Turków w 1915 r. Stąd rozpościera się widok na cały Erywań. Powrót marszrutką na Plac Republiki. U właścicielki mieszkania zamówiłem taxi na lotnisko.

8 października

O godz. 3.30 przejazd taksówką na lotnisko (2000 dramów). Taksówkarzem okazał się być bardzo miły ojciec właścicielki mieszkania. Nocny lot samolotem Embraer 70 z Erywania do Warszawy.

Informacje praktyczne

Zarówno Gruzja (nie licząc Osetii Południowej i Abchazji okupowanych przez Rosję), jak i Armenia są krajami bardzo bezpiecznymi, a ludzie są wyjątkowo przyjaźni. Gruzini są szczególnie przyjaźnie nastawieni do Polaków.

Nie ma problemów z wymianą pieniędzy. Zarówno dolary, jak i euro można wymienić w licznych kantorach. 100 USD = 180 lari. 100 USD = 36 000 dramów.

W październiku było w miarę ciepło, około 20-25 st. Niestety prawie cały czas padał deszcz.

Różnica czasu z Polską wynosi 3 godziny, które należy dodać.

Działały telefony komórkowe (Plus), ale żeby z Gruzji zadzwonić do Polski przed numerem docelowym należy wystukać cyfry 862.

W Gruzji suty obiad w zależności od standardu restauracji około 10-25 lari. Woda mineralna 1,5 l – 0,85 lari. Piwo 0,5 l w knajpce 1,2 lari, kawa – 1,5 lari. W Armenii bardzo popularne są bary szybkiej obsługi z szaszłykami w naleśniku za 400-500 dramów. Woda mineralna 1 l – 160 dramów. Piwo Totayk 0,5 l – 310 dramów.

Należy raczej nastawić się na porozumiewanie się w języku rosyjskim niż w angielskim, choć ludzie młodzi z reguły posługują się tym drugim. Także w miejscach turystycznych nie powinno być problemu. Uwaga – Gruzja i Armenia mają swoje oryginalne alfabety.

www.tomaszcukiernik.pl


  • Witaj w świecie globtroterów!

    Drogi internauto, niezależnie czy jesteś uroczą przedstawicielką       piękniejszej połowy świata czy też członkiem tej brzydszej. Wędrując   z  nami, podróżowanie przestanie być dla Ciebie…

    czytaj dalej

  • Jak polscy globtroterzy odkrywali świat?

    Historia „polskiego” poznawania świata zaczyna się całkiem efektownie. Pierwszy – jeżeli można go tak nazwać – polski globtroter był jednym z głównych uczestników…Zobacz stronę

    czytaj dalej

  • Relacje z podróży

Dołącz do nas na Facebook'u