Etna – na dobry początek roku – Bogumiła Nędza

Etna – na dobry początek roku

Bogumiła Nędza

Uczestnicy: Bogumiła Nędza, Małgorzata Ostrowska, Krzysztof Trojan

Termin: 27.12.2008 – 7.01.2009

Przejazd tam:

– z Krakowa do Rzymu na stopa

– z Rzymu do Villa san Giovanni pociągiem (cena biletu = 33 €)

– z Villa san Giovanni do Messiny promem (cena: weszliśmy na prom przypadkiem, bo nie wiedzieliśmy gdzie kupić bilety, a pracujący tam człowiek polecił nam, abyśmy po prostu poszli na górę J, ale z powrotem już kupiliśmy bilet, bo kasy stały w porcie, cena: 1,5 €)

– z Messiny do Catanii autobusem (cena: 7 €)

– z Catanii do Syrakuz, Taorminy pociągiem

Przejazd z powrotem:

– z Taorminy do Reggio Nell’Emilia na stopa

– z Reggio Nell’Emilia do Bergamo pociągiem (cena 11 €)

– z Bergamo do Krakowa samolotem (cena 3 €, linia Ryanair)

Kurs Euro: 1€ = 4,1 zł

Jak to było:

27.12.2008

Złapałyśmy stopa z Krakowa do Chyżnego (w kilku odcinkach), następnie z Chyżnego bezpośrednio pod Lublanę.

28.12.

Miła Węgierka wzięła nas z parkingu przy autostradzie pod Lublaną aż do samego Rzymu (10 min. pieszo od Watykanu rozstałyśmy się). Zatem błyskawicznie dostałyśmy się z Gosią do stolicy! Miałyśmy spotkać się tu z pozostałą czwórką naszej ekipy, ale zbyt szybko dojechałyśmy J. Rzym nie był celem naszego wyjazdu, więc nawet nie spodziewałyśmy się, że zostaniemy tu choć jeden dzień, ale skoro już byłyśmy, to warto zobaczyć miasto! Jako że Watykan był o ‘rzut beretem’, więc tam udałyśmy się najpierw. Następnie nasze kroki zmierzały w kierunku hostelu (cena noclegu: 20 €) przy Via Urbana (10 min. pieszo od Koloseum).

29.12.

Rano postanowiłyśmy zobaczyć to czego ‘nie wypada’ ominąć będąc tuż obok– Colloseo, Arco di Constantino, Foro Romano. Potem pojechałyśmy na ostatnią stację metra – Anagnina (cena biletu 1 €, ważny 75 min.), by dalej łapać stopa, ale po dwóch godzinach zrezygnowałyśmy i wróciłyśmy do centrum. Ciąg dalszy zwiedzania: Terme di Caracalla, Piramide di Cestia i okolice nadrzeczne. Wieczorem już spotkaliśmy się z Krzysiem, który towarzyszył nam przez kolejne dni. Kupiliśmy bilety na nocny pociąg do Villa san Giovanni i …

30.12.

Tuż przed ósmą rano byliśmy na miejscu. Przeprawa promowa trwała 25 minut. Między Scyllą i Charybdą było trochę wietrznie. Piękna Sycylia już dobrze widoczna! Nasze pierwsze sycylijskie miasto to Messina. Tutaj spędziliśmy kilka godzin oglądając ciekawy astronomiczny zegar i katedrę w centrum oraz wyżej położone kościoły i zabudowania otoczone drzewami daktylowymi i pomarańczowymi. Tutaj też zjadłam swoje pierwsze, pyszne, iście sycylijskie Aranchini – polecam! Po południu wyruszyliśmy autobusem do Catanii. Przejazd zajął nam 2 godziny. Pogoda była piękna, momentami tak ciepło, że chodziłam w krótkim rękawku! Wieczorem w Catanii spotkaliśmy się z Sergio poznanym przez Hospitality Club, który oprowadził nas po mieście. Zaczęliśmy od Piazza Duomo ze słoniem Hannibala na środku, potem Villa Bellini, piazza Dante, piazza della Borsa, Teatro Greco. Noc spędziliśmy na plaży blisko zona industriala przy granicy miasta. Niezbyt urokliwe to miejsce, ale przynajmniej spokojnie. Tylko szum morza i deszczyk nocą.

31.12.

Poranek przywitał nas pochmurno, ale ciepło (15°C). Nazbieraliśmy parę muszelek i udaliśmy się do centrum na dalsze zwiedzanie. O 15.00 z dworca autobusowego przy stazione centrale odjeżdża codziennie (poza festivo i niektórymi feriale) autobus do Nicolosi (cena biletu 2,5 €). Po 30 minutach jazdy byliśmy w centrum urokliwego miasteczka. Stąd właśnie można dojechać pod Rifugio Sapienza (wys. 1900 m n.p.m.) i dalej już wyruszyć drogą południową na główny krater Etny. Poszliśmy w górę miasteczka, by znaleźć miejsce na rozbicie namiotu. Znaleźliśmy cichy zakątek w małym iglastym lasku z ogromnymi szyszkami. Tego wieczoru dojechały do nas Monika z Anitą. Następnego dnia rano mieliśmy wyruszyć pod Rifugio.

1.01.2009

Pierwszy dzień nowego roku przywitał nas o wiele mroźniej niż 700 m niżej, ale za to słonecznie. Niestety autobus, który w robocze dni wyjeżdża z Catanii o 8.15 pod Rifugio Sapienza, zatrzymując się w centrum Nicolosi około 8.45, nie kursował tego dnia (festivo). Więc złapaliśmy stopa. Jedyna droga z NIcolosi pod Rifugio prowadzi serpentynami o długości 18 km. Po drodze mijamy zalane przez lawę i opuszczone domy. Od wysokości 1500 m pojawia się śnieg. Całe to autobusowe zamieszanie trwało dłużej, niż planowaliśmy i z tego powodu zrezygnowaliśmy z wyjścia w stronę głównego krateru. Zostawiliśmy plecaki w restauracjo-kawiarni, w której pracuje Polka (!) i postanowiliśmy przejść się na bliższe kratery. Niektóre z nich powstały całkiem niedawno, bo w 2002 roku! Po południu chmury zakryły dymiący główny krater, zrobiło się dość mroźno i wietrznie. Zjechaliśmy do Nicolosi. Monika z Anitą postanowiły wrócić do Rzymu, a nasza trójka miała zamiar przybyć jutro jeszcze raz pod krater. Nie odpuścimy tak łatwo!

2.01.

Tego dnia byliśmy pod kraterem dużo wcześniej niż wczoraj. Podjechaliśmy też na stopa. Plecaki ponownie zostawiliśmy u miłej, troskliwej i bardzo obawiającej się o nas Polki. I wyruszyliśmy z jednym plecakiem, polarami, latarkami, czekoladami i wodą do góry. Początkowo nartostradą, która skończyła się na wysokości 2600 m. A dalej już przez Frumento Supino na wys. 2845 m zmierzaliśmy ku jednemu z trzech głównych kraterów. Śnieg sięgał około 40 cm. Miejscami był silnie zmrożony, że można było iść po jego powierzchni, a miejscami zapadaliśmy się niemal po metr. Były momenty nieco bardziej stresujące, gdy na dużej powierzchni z góry osuwało się mnóstwo małych, białych kulek śniegu wskutek nacisku ciężaru naszych ciał. Te zsuwające się kulki to nic innego jak ostrzeżenie przed lawiną. Pogoda była piękna, słoneczna, mroźna, niebo niemal bezchmurne. Główny krater lekko dymił. Powyżej około 3000 m znikł śnieg. Wulkaniczne podłoże było tak nagrzane od wnętrza, że ściągnęłam rękawiczki, by się ogrzać! Droga stroma, trudno było utrzymać równowagę na dwóch nogach, więc wchodziliśmy na czworaka! Poniżej dobrym rozwiązaniem byłyby raki (wskazówka na zimę!). Oblodzona powierzchnia uniemożliwiała szybsze wejście. Krater Bocca Nuova (3260 m) puszczał dymek co jakiś czas i był tak nagrzany, że siedząc na nim, myślałam tylko, o tym by skały nie przepaliły mi dziury w spodniach albo co gorsze, żeby przypadkiem teraz nic z niego nie wybuchło! A było to możliwe, ponieważ wokół krateru leżały jeszcze gorące, ognistoczerwone kamienie. Chwila refleksji… spojrzenie na morze i okoliczne kratery … i czym prędzej w dół. Etna była dziś niespokojna! Jakieś 300 m zjechaliśmy na butach J, a resztę już normalnym trybem – pieszo.

Po 2,5 godzinach doszliśmy do Rifugio Sapienza. Stamtąd na stopa zjechaliśmy do Catanii, gdzie Krzysiek postanowił wracać do Polski, a ja z Gosią miałyśmy plan zobaczyć Syrakuzy i Taorminę. Wieczorem spotkałyśmy się z Marco, poznanym również przez Hospitality Club i u niego spędziłyśmy dwa dni.

3.01.

Dzisiaj postanowiłyśmy odespać wczorajszy wysiłek i zobaczyć Syrakuzy. A jest tu co oglądać! Ortigia – zabytkowy półwysep z Castello Maniace, katedrą Pawła, zat. Porto Grande, Placem Archimedesa, ruinami świątyni Apolla, a poza Ortigią – Teatro Greco, Amfiteatro Romano.

4.01.

Pożegnałyśmy się z Marco i ruszyłyśmy na północ – do Taorminy. To pięknie położona miejscowość z widokiem na Etnę, tajemniczym ogrodem i Teatro Greco. Pnie się w górę, w stronę Castelmola – miasteczka, które też warto zobaczyć. Dookoła strome sterasowane stoki schodzące do morza. Po kilku godzinach zwiedzania trzeba było ruszyć dalej – też na stopa! Kolejny nocleg w Messinie, w ogrodzie pełnym drzew pomarańczowych, o których istnieniu dowiedziałyśmy się dopiero rano, wychodząc z namiotu, bo gdy go rozbijałyśmy, była już noc! J

5.01.

Ciąg dalszy jazdy. Miałyśmy szczęście! Pietro wziął nas niemal spod samej Messiny aż do Reggio Nell’Emilia z przerwą na obiad u jego rodziny w Rzymie, a dodatkowo zaoferował nocleg w swoim domu! Niewiarygodne!

6.01.

Pożegnałysmy się z Pietro i bez pośpiechu zebrałyśmy się na pociąg z Reggio Nell’Emilia do Bergamo i tam już czekałyśmy do następnego dnia na lot do Krakowa.

6.01./7.01.

Koczowanie na lotnisku J

7.01.

Ciąg dalszy i powrót do -15°C mrozu w Krakowie.

Posted in |

  • Witaj w świecie globtroterów!

    Drogi internauto, niezależnie czy jesteś uroczą przedstawicielką       piękniejszej połowy świata czy też członkiem tej brzydszej. Wędrując   z  nami, podróżowanie przestanie być dla Ciebie…

    czytaj dalej

  • Jak polscy globtroterzy odkrywali świat?

    Historia „polskiego” poznawania świata zaczyna się całkiem efektownie. Pierwszy – jeżeli można go tak nazwać – polski globtroter był jednym z głównych uczestników…Zobacz stronę

    czytaj dalej

  • Relacje z podróży

Dołącz do nas na Facebook'u