Armenia 2010

ARMENIA i GÓRSKI KARABACH 2010

Marek Dominko

Termin wyjazdu – listopad 2010

Ekipa ­- wyjazd samotny

Dojazd – samolot PLL LOT Warszawa-Erewań-Warszawa /620 PLN w promocji/

Wiza – na lotnisku w Erewaniu do 21 dni – 10 USD, do 3 miesięcy 42 USD płatne w dramach

Pieniądze -nie ma problemu z wymianą gotówki jak i z wypłatą pieniędzy w bankomatach ale tylko w Erewaniu, Echmiadzinie i Stepanapercie.

Łączność – na lotnisku w Erewaniu otrzymamy bezpłatnie kartę telefoniczną, Internet dostępny w większych miastach.

Transport – w Erewaniu dominują mikrobusy czyli marszrutki /płaci się kierowcy przy wysiadaniu. Autobusy, trolejbusy i linia metra spełniają funkcję uzupełniającą. Pociągi pełnią rolę drugorzędną, jedynie na trasie do Tbilisi jest korzystne połączenie. Autobusy kursują rzadko i tylko na głównych trasach, ale istnieje bezpośrednie połączenie z Teheranem, ze Istambułem /przez Gruzję/ i Rostowem /tylko dla obywateli Armenii, Rosji, Gruzji i innych państw WNP. Do wielu miast kursują tylko marszrutki ale często zdani jesteśmy tylko na taksówki lub auto-stop.

Noclegi – hotele są dość drogie i z nich nie korzystałem. We wszystkich turystycznych miejscach istnieje system kwater prywatnych o które należy pytać. Najlepiej poinformowani są taksówkarze, ale należy uważać bo za podwiezienie nawet na niewielką odległość każą sobie płacić nie miej jak 1000 dram. Latem z dala od miast nad rzekami, przy klasztorach dobrym rozwiązaniem jest nocleg w namiocie. Uważać tylko trzeba na węże w tym na żmiję lewantyńską.

Zwiedzanie

Z lotniska zabiera mnie poznany w Polsce Ormianin, który załatwia w Echmiadzin zakwaterowanie u swoich znajomych w cenie 10 USD/dzień z gorącą wodą i możliwością z korzystania z kuchni. Jest to moja stała baza w Armenii, skąd robię krótsze i dłuższe wyjazdy. Dlatego też zwiedzanie trochę nietypowo rozpoczynam od Echmiadzin. Miasto nie jest specjalnie ładne, ale znajduje się tu główne centrum kościoła ormiańskiego. Katedra w odróżnieniu od innych jest bogato wyposażona z licznymi freskami, obrazami i malowidłami. W katedrze znajduje się również muzeum – wstęp 1500 dram. W pobliżu głównej katedry znajduję inny kościół św. Gayane z VII w /630 r./ W przykościelnym cmentarzu znalazłem polski grób z 1884 r. o którym nikt nie umiał nic bliższego powiedzieć. W podziemnej krypcie znajduje się grobowiec św. Gayany. W centrum miasta na placu w gablotach znajduje się 12 kamiennych modeli kościołów i klasztorów z historycznej Armenii, jest tu także muzeum historyczno-etnograficzne otwarte w 10-17. Muzea zgłasza te poza Erewaniem bywają często zamknięte bez podania przyczyny. W mieście przy głównej ulicy prowadzącej do Erewanie jest jeszcze kościół św. Hripsime z 618 r. z podziemną kryptą, w której jest grób świętej.

Erewań. Z Echmiadzin do centrum Erewania jest w miarę dobra i różnorodna komunikacja w cenie 150 – 250 dram. Centrum stolicy robi wrażenie nowoczesnego europejskiego miasta. W mieście nie ma znaczących obiektów zabytkowych, ale architektura, w której dominuje naturalny tuf wulkaniczny nadaje miastu specyficzny wielkomiejski charakter. W mieście warto obejrzeć samo centrum, Kaskady /schody połączone z płynącą wodą/, Pl. Opery, Pl. Republiki, Niebieski Meczet w perskim stylu a obok zadaszony bazar z lokalnymi przysmakami, Memoriał Genocide /zagłady Ormian przez Turków w 1915 r./. Jest tu sala wystawowa czynna w godz. 9-16 /pon. zamknięta/. Na terenie sadzone są srebrne świerki sadzone przez znane osobistości w tym przez L.Wałęsę i Jana Pawła II. Na przedmieściach można obejrzeć Fortecę Erebuni z pozostałościami malowideł i pisma klinowego, z której jest najlepszy w Erewaniu widok na Ararat. Centrum miasta posiada dużą ilość przyjemnych lokali gastronomicznych i eleganckich sklepów. Na ulicy prowadzącej do Echmiadzin znajduje wiele kasyn i innych lokali z hazardem. Do miasta przyjeżdża wielu turystów z Iranu, dla których miasto jest najbliższą i łatwo dostępną europejską metropolią.

Garni i klasztor Geghard

Dojazd transportem publicznym do tych stosunkowo bliskich miejsc jest dość skomplikowany. Z ul. Mashtots koło meczetu marszrutką 15 jadę do końca czyli do granicy miasta. Dalej marszrutką 266 do Garni. Samochód jedzie trochę dalej więc warto podjechać. Do klasztoru Geghard pieszo asfaltową drogą doszedłem w 45 minut. Okolica jest bardzo malownicza, a klasztor jest odwiedzany przez liczne wycieczki i pielgrzymki. Monastyr składa się z paru części położonych na różnych poziomach. W niedziele z tyłu klasztoru odbywa się rytualne zabijanie zwierząt /barany i drób/. Przed wejściem liczne stragany oferują lokalne słodkości /drożej niż w Erewaniu/. Kościoły ormiańskie zbudowane są z bloków skalnych, wewnątrz są ciemne i skromnie wyposażone. Wnętrza są bardziej podobne do świątyń katolickich niż cerkwi prawosławnych. Przy klasztorze podobnie jak przy innych starych świątyniach znajduje się wiele hadżakanów – kamiennych płyt bogato zdobionych, których głównym motywem jest rzeźbiony krzyż. Do Garni wracam auto-stopem z ormiańskimi turystami. Garni znana jest z pogańskiej dobrze zachowanej świątyni w stylu greckim – wstęp 1000 dram. Ale na mnie większe wrażenie zrobiła okolica. Jeżeli zejdziemy lokalną drogą na lewo od wejścia, wkrótce dojdziemy do doliny z czystą górską rzeczką nad którą jest wiele miejsc piknikowych. Ale dolina słynie z jedynego na świecie miejsca gdzie ściany wąwozu zbudowane są z bazaltowych ciosów o wysokości kilkuset metrów. Niekiedy wychodnie schodzą do samej drogi a część z nich zanurzona jest w wodzie. Jest to piękne miejsce zupełnie omijane przez odwiedzających świątynię w Garni. Pomimo słonecznej lecz chłodnej pogody byłem zupełnie sam, pewnie latem jest inaczej. Powrót marszrutą 266 do Erewania.

Khor Virap i Zvartnots

Znajomego samochodem /płacę za paliwo/ jedziemy do położonego 4 km w bok od głównej drogi prowadzącej do miasta Ararat. Monastyr leży prawie przy samej granicy z Turcją. Jest to jedyna granica ormiańska, której pilnują wojska rosyjskie przed którymi Turcja czuje respekt. Z monastyru rozciąga się wspaniały widok na cały masyw Aparatu. Monastyr pochodzi z XIII w, ale wcześniej mieszkał tu w piwnicy św. Grzegorz. Można tam zejść 6 metrową pionową żelazną drabiną. Dawniej było w niej źródło, które obecnie wyschło. W pobliżu klasztorów często sprzedawane są białe gołębie. Ormianie kupują je i wypuszczają na wolność. Według ich wierzeń gest ten spełni ich życzenie. Po południu domu jest rodzinno-sąsiedzkie przyjęcie na które jestem zaproszony. W czasie przygotowań idę do pobliskich ruin kościoła Zvartnots – wstęp 1000 dram, ale w poniedziałki kasa i miejscowe muzeum jest zamknięte, ale teren jest otwarty i można swobodnie wejść na teren. Była to ogromna świątynia licząca 3 poziomy i mająca w przybliżeniu 45-48 metrów wysokości. Została zniszczona przez trzęsienie ziemi w X w i nigdy nie została odbudowana. Wielkością i znaczeniem porównywana jest do kościoła św. Zofii w dzisiejszym Istambule. Na przyjęciu jest bardzo rodzinnie. Podane są typowe ormiańskie dania i domowe napoje alkoholowe. Kuchnia ormiańska jest bardzo urozmaicona i smaczna, ma wiele wspólnego z kuchnią śródziemnomorską i krajów Lewantu.

Jezioro Sewan

Z dworca autobusowego Aftokarajan na ul. Admirała Issakowa jadę marszrutką nad Jez. Sewan do skrzyżowania dróg. Za przejazd płacę 1500 dram, taksówki żądają 2000 dram. W zasadzie jedynym miejscem godnym uwagi jest półwysep koło miasta Sewan. Ze skrzyżowania taksówki za dojazd na półwysep żądają 2000 dram, wychodzę na drogę i przygodnym samochodem za 500 dram jadę na półwysep. Na półwyspie są 2 stare malownicze kościoły, a ze wzgórza jest rozległy widok na jezioro i ośnieżone góry. Dzień jest słoneczny ale wieczorem i w nocy temperatura spada poniżej 0° C. Są tu hotele i domy wczasowe w większości czynne tylko latem. Zagaduję sprzedawczynię w jedynym czynnym sklepie. Proponuje mi nocleg w mieszkalnym kontenerze za 5000 dram, ale ze względu na brak ciepłej wody obniża cenę do 4000 dram. Cały półwysep i dalsze brzegi jeziora zabudowane są chaotycznie różnymi rodzajami baraków, kontenerów i czymś co w czasach PRL nazywano domkami kempingowymi. Woda w jeziorze jest czysta ale nawet latem jest chłodna i bardzo zdradliwa, co roku notuje się wiele przypadków utonięć. Powrót do Erewania w podobny sposób z tym że marszrutka kosztowała 1200 dram. Po południu odwiedzam jeszcze Memoriał Zagłady Ormian dokonanej przez Turków w 1915 r. zwany również Memoriałem Genocide. Jest tu sala wystawowa czynna w godz. 9-16 /w poniedziałki zamknięta/. Na terenie rosną srebrne świerki sadzone przez znane osobistości. Jest też kilka drzewek posadzonych przez Polaków w tym przez L. Wałęsę i Jana Pawła II.

Górski Karabach

Aby dojechać do stolicy tego nie uznawanego przez żadne państwo kraju należy skorzystać z marszrutki. Do Stepanakertu odjeżdżają z Erewania z dworca autobusowego i tylko rano. W Echmindzian są kłopoty z wczesnym dostaniem się do Erewanie. Na dworcu w Erewaniu jestem o godz. 8. Marszrutek jest kilka – cena wszystkich 5000 dram, są także taksówki po 8000 dram od osoby. Po drodze jest jeden postój w Goris. Na przejściu granicznym, którego całą infrastrukturą jest kontener wszystko przebiega sprawnie, dane osobowe wpisane zostają do zeszytu. Strażnik graniczny informuje, że jest to jedyne przejście graniczne dla obcokrajowców, ale latem 2011 r. ma zostać uruchomione nieczynne lotnisko w Stepanakertcie. Trasa liczy 340 km i czas przejazdu zajmuje 6 godz. Na dworcu w Stepanakertcie są osoby oferujące noclegi. Szybko się decyduję – cena 3000 dram. Jest to dość blisko centrum, parterowy dom z pokojami dostosowanymi dla podróżnych. Działa lokalne ogrzewanie, czynny TV z 1 programem, ale brak jest prysznica z ciepła wodą. Komu zależy na lepszych warunkach może iść na ul. Kamo 10 gdzie za nocleg z ciepłym prysznicem zapłacimy 5000 dram a zimą 7000 dram. Aby zalegalizować pobyt w kraju należy wyrobić wizę. Miły gospodarz podwozi na główną ulicę Azatamartikneri 28 gdzie jest urząd w którym załatwiam wizę. Formularz jest w 3 językach w tym po angielsku. Cena wizy 3000 dram. Obsługa jest bardzo miła, na moją prośbę wiza nie jest wklejona do paszportu, wszystko trwa zaledwie kilkanaście minut. Stepanakert nie jest dużym miastem, liczy 60000 mieszkańców czyli prawie połowę całego kraju. W odróżnieniu od Armenii nazwy ulic oraz tablice informacyjne na budynkach publicznych są także po angielsku. Kontrasty w mieście są znaczne, obok zadbanych rządowych budynków i kilku innych większość jest zaniedbana w typowym sowieckim stylu. Jedynie wnętrza sklepów robią lepsze wrażenie. Ceny w sklepach podobne lub nieco wyższe niż w Armenii. Nie ma żadnego problemu z wymianą gotówki, są też bankomaty i cafe Internet. Górski Karabach to nie tylko stolica. Gospodarz oprócz pokoi posiada samochód ladę, którym wozi turystów a są nimi głównie Ormianie z Armenii, Rosji i tak zwanych krajów zachodnich. Dziś obsługuje dwoje rosyjskich Ormian, mam, do nich dołączyć w miejscowości Vank, ale wpierw jadę samochodem na dworzec autobusowy gdzie kupuję bilet do Vank /550 dram/. Aby kupić bilet potrzebny jest paszport z którego kasjerka spisuje dane. W Vank znajduje się ciąg płotów wykonanych z azerbejdżańskich tablic rejestracyjnych. Do monastyru Ganzassar /XIII w./drogą jest 5 km. Jak większość monastyrów położony jest na wzniesieniu z którego roztacza się rozległy widok na bliskie zalesione góry, w dalszej odległości widnieją ośnieżone granie. W porównaniu z Armenią Górski Karabach z racji wyższego położenia otrzymuje więcej opadów, a tym samym jest tu więcej lasów a w wyższych partiach śnieg zalega przez pół roku. Wracamy do Vank, ok. 1 km w górę drogi jest restauracja, miejsce kąpielowe i zwierzyniec. We wsi cała infrastruktura jest nowa a wybudował ją ormiański milioner emigrant pochodzący z tej miejscowości. Jedziemy jeszcze do miasteczka Szusza. To stara handlowa miejscowość i zarazem sanatorium z występującą tu wodą mineralną. W czasie wojny a Azerbejdżanem zostało poważnie zniszczone. Wiele budynków jeszcze dziś jest w ruinie. To w Szusza najlepiej widoczne są ślady wojny. Są tu dwa stare kościoły, nie zniszczone ponieważ Azerowie trzymali w nich amunicje a Ormianie ich nie ostrzeliwali. O zdewastowanych 2-ch meczetach w stylu perskim od Ormian nic nie mogłem się dowiedzieć. Na terenie starej twierdzy jest nowy motel z restauracja. Gospodarz od ormiańskich turystów dostał pewnie sowitą zapłatę skoro ja miałem mu zapłacić wg mojego uznania. Dałem mu 2000 dram czyli równowartość przejazdu marszrutkami. O rzetelności tego człowieka świadczy jeszcze fakt, że następnego dnia rano zawiózł mnie bezinteresownie na dworzec i załatwił transport do Goris /2000 dram/. Na granicy szybka i bezproblemowa kontrola dokumentów.

Goris

Na zjeździe do miasta, które jest zarazem węzłem komunikacyjnym jest wielu kierowców oferujących transport i noclegi. Decyduję się na propozycje. Nocleg /3000 dram/ w prywatnym domu ul. Komitas 19. który nastawiony jest na przyjmowanie turystów. W Armenii pozmieniano wiele nazw ulic i placów ale w użyciu ciągle pozostają stare nazwy z poprzedniej epoki. Aby w nocy było ciepło do pokoju wstawiono burżujkę czyli inaczej naszą kozę. Niestety o ciepłej wodzie można tylko pomarzyć. Miasto położone jest w dolinie na wysokości 1400 m n p m. Dominują tu stare kamienne domy w jednorodnym stylu, ale najładniejsze są od strony wschodniej skały z pieczarami nieco podobne do skal w Kapadocji w Turcji. Pod skałami malowniczo położony jest cmentarz z widokiem na góry. W mieście są 2 muzea, ale obydwa zamknięte. W domu obok domu muzeum Bakcounts znajduje się tradycyjna piekarnia chleba lawasz.

Klasztor Tatev

Do tego znanego klasztoru nie ma publicznego transportu, leży na odludnym terenie w górach z dala od osad ludzkich. Korzystam z propozycji kierowcy lady, który przywiózł mnie prywatnej kwatery. Cena dość wysoka bo aż 8000 dram. Po drodze stajemy przy moście Debil, gdzie SA miejsca piknikowe i 2 małe baseny z ciepłą mineralną wodą. Niestety zbyt chłodna listopadowa pogoda nie zachęca do kąpieli. Klasztor Tatev stanowi zespół budynków i jest jednym z ładniejszych w Armenii. Jak większość klasztorów położony jest na wzniesieniu. Większość jego zabudowań pochodzi z XIII w. Wstęp jest bezpłatny, ale zawsze można złożyć dotację lub kupić wotywną świeczkę. Ostatnio do klasztoru wyremontowano drogę a w 2010 r. uruchomiono nowoczesną kolejkę górska o długości 5700 m. Przejazd w jedną stronę 2000 dram /bilet powrotny 3000 dram/. Obecnie kolejka jest swoistą światową rekordzistką, gdyż posiada największy na świecie odstęp między podporami wynoszący 3000 m. Akurat kolejka była nieczynna ponieważ zmieniano system letni na zimowy. Proszę kierowcę aby zostawił mnie na skrzyżowaniu z główną drogą.

Zorats Stones k/Sisjan

Do miasteczka Sisjan dojeżdżam po godzinnym czekaniu auto-stopem. Ok. 5 km od centrum mało ciekawego miasta znajduje się Zorats Karer /ormiańskie Carahounge/są to magalistyczne struktury. Prowadzi tam dziurawa asfaltowa droga, trochę pieszo, trochę lokalną ciężarówką dojeżdżam na miejsce, które porównywane jest to angielskiego Stonehenge. Datowane jest na epokę brązu i żelaza. Wstęp na teren jest bezpłatny, natomiast opisy są także po angielsku i rosyjsku. Turyści ormiańscy podwożą mnie na główną drogę. Łapię auto-stop tym razem staje ciężarówka, jedzie momentami 20 km/godz. więc mam czas na dłuższą rozmowę z kierowca. Dojeżdżam do bocznej drogi odchodzącej do klasztoru Noravank. Na rozjeździe jest tylko restauracja a do klasztoru dnem wznoszącego się kanionu jest 8 km.

Klasztor Noravank

Zapada zmrok i robi się ciemno. Nocuję w śpiworze pod gołym niebem w połowie drogi przy barze zrobionym w jaskini. Klasztor Noravank wybudowany został w wyjątkowo odludnym miejscu, ale ostatnio położono nowy asfalt. Jeden z kościołów jest dwupoziomowy, do górnej części wchodzi się stromymi zewnętrznymi schodami. Wolno pieszo wracam do głównej drogi. W porannym słońcu bardzo okazale wyglądają okoliczne skały. Znajduje się w nich wiele jaskiń, niektóre mogą stanowić trudne ściany wspinaczkowe. Okolice zamieszkują liczne nietoperze, ptaki, jest to także ostoja perskiej pantery. Cały ten teren podlega ochronie stanowi jedno ciekawszych miejsc przyrodniczych w Armenii. Marszrutą w 2 godz. za 2000 dram jestem na dworcu autobusowym w Erewaniu. Taksówka z Erewania na lotnisko kosztuje 2000 dram, z Zwartnos – 1000 dram /wg cen lokalnych/.

Przykładowe ceny

internet 1 godz. – 300 dram

marszruta w Erewaniu – 100 dram

trolejbus, metro – 50 dram

butelka wina – 700 – 2000 dram

papierosy – 200 – 400 dram

mały chleb – 110 dram

pomidory 1kg – 350 – 450 dram

jajko – 60 dram

T-shirt – 3000 dram

W czasie pobytu przez 14 dni łącznie z wizami wydałem 375 USD co wówczas stanowiło 1070 PLN.

 


  • Witaj w świecie globtroterów!

    Drogi internauto, niezależnie czy jesteś uroczą przedstawicielką       piękniejszej połowy świata czy też członkiem tej brzydszej. Wędrując   z  nami, podróżowanie przestanie być dla Ciebie…

    czytaj dalej

  • Jak polscy globtroterzy odkrywali świat?

    Historia „polskiego” poznawania świata zaczyna się całkiem efektownie. Pierwszy – jeżeli można go tak nazwać – polski globtroter był jednym z głównych uczestników…Zobacz stronę

    czytaj dalej

  • Relacje z podróży

Dołącz do nas na Facebook'u