Alandy (2010) – Tytus Lewandowski

To jedno z piękniejszych, a równocześnie niejednoznacznych miejsc w Europie. Położony pomiędzy Finlandią, a Szwecją archipelag składający się z ponad 6.500 wysp, zamieszkały jedynie przez niecałe 30.000 ludzi, co roku odwiedza kilka milionów turystów złaknionych, ciszy, spokoju, pięknych i dzikich plaż, nieskażonej przyrody, czystej wody i powietrza, ciekawych zabytków. Odnajdą się tutaj zarówno żeglarze, jak i rowerzyści, wędrowcy oraz pasjonaci tajemniczych budowli.

Wyspy Alandzkie to także ciekawe miejsce na geopolitycznej mapie Europy. Formalnie są częścią Finlandii, ale posiadają szeroką autonomię, mają własną flagę, parlament i pocztę, a językiem urzędowym jest język szwedzki. Wyspy Alandzkie są częścią Unii Europejskiej, ale pozostają poza unijną strefą podatkową. Obywatele Wysp Alandzkich nie podlegają służbie wojskowej, a całe terytorium Wysp to strefa zdemilitaryzowana.

Termin

22 – 28 sierpień 2010 roku.
Skład

2 osoby.

Przelot.
Samolotem linii Wizzair z Gdańska do Tampere (30,00 zł za bilet + 68,00 zł za bagaż), a następnie powrót tą samą linią ze Sztokholmu Skavsta do Warszawy (100,00 zł za bilet + 68,00 zł za bagaż).

Waluty

W Finlandii obowiązującą walutą jest euro, a w Szwecji korona (1 euro = około 9 koron).

Ceny
Finlandia i Szwecja to jedne z najdroższych krajów Europy, co wcale nie znaczy, że aby je zwiedzić trzeba wydać dużo pieniędzy. Dolot w bardzo atrakcyjnych cenach oferują tanie linie lotnicze z większości polskich lotnisk. Bardzo drogie noclegi, bez problemu można w okresie letnim ominąć śpiąc w namiocie na campingach lub na dziko (na Wyspach Alandzkich jest to oficjalnie zakazane). Zimą pozostają nam już jednak tylko niezbyt tanie hostele. Jedzenie można przywieźć ze sobą (zwłaszcza przy krótszych pobytach) lub kupować w hipermarketach (drożej niż w Polsce).

Przewodniki
Tym razem korzystaliśmy z przewodników Pascala – Finlandia z 2008 roku oraz Szwecja również z tego samego roku. Nieopisaną skarbnicą wiedzy po Wyspach Alandzkich jest z kolei strona Henryka Gwardaka http://www.gwardak.com/aland.htm.

Bezpieczeństwo

Finlandia i Szwecja należą do krajów bezpiecznych, szczególnie dotyczy to Wysp Alandzkich.
Trasa
Tampere – Turku – Langnas – Mariehamn – Bomarsund – Kastelholm – Godby – Geta – Mariehamn – Langnas – Sztokholm.
Noclegi
Hostele są drogie, a hotele bardzo drogie. My mieliśmy ze sobą namioty i spaliśmy na campingach, a dwie noce spędziliśmy na promach pomiędzy Turku i Langnas oraz pomiędzy Langnas i Sztokholmem.

– Tampere – Harmala camping (13,5 euro za namiot + 4 euro za osobę), camping położony kilka kilometrów od centrum Tampere (łatwy dojazd miejskim autobusem) nad jeziorem Pyhajarvi.

– Mariehamn – Grona Udden camping (7 euro za namiot + 7 euro za osobę), camping położony kilkaset metrów od centrum miasta nad zatoką.

– Sztokholm – Bredangs camping (120 koron za namiot z jedną osobą), camping położony kilkaset metrów od stacji metra Bredang.

Standard wszystkich campingów był bardzo wysoki. Czyste łazienki i prysznice, dobrze zaopatrzone i funkcjonalne kuchnie, miła obsługa. Na każdym campingu był sklep lub bar.
Transport
Stosunkowo najtańszy jest dolot. Do Tampere i Turku można dolecieć z Gdańska linią Wizzair. Do Sztokholmu Skavsta Wizzair lata z Warszawy, Katowic, Poznania, Łodzi i Gdańska. Linia Ryanair oferuje ponadto loty z Krakowa do Sztokholmu Skavsta. Ceny rozpoczynają się często już od 30,00 zł za lot.

Z lotniska w Tampere do centrum miasta jedzie autobus, który kosztuje 6 euro.

O wiele drożej będzie nas kosztował dojazd ze stolicy Szwecji do lotniska Sztokholm Skavsta. Trudno się jednak dziwić skoro centrum Sztokholmu oddalone jest od lotniska o około 100 km, a autobus jedzie prawie półtorej godziny (koszt przejazdu to 150 koron).

Przebywając w Tampere cały dzień, warto kupić jednodniowy bilet uprawniający do nieograniczonej liczby przejazdów autobusami (nie dotyczy to jednak dojazdu na lotnisko), za 6 euro. Gdybyśmy chcieli kupić bilet na drugi dzień, jego koszt wyniesie już tylko 4 euro. Jednorazowy przejazd autobusem kosztuje 2,5 euro.

Z Tampere do Turku najłatwiej i najszybciej dojechać koleją. Taka przyjemność kosztuje 23,9 euro (pociąg pośpieszny) lub 26,8 euro (pociąg Intercity).

W Turku za 2,5 euro kupimy bilet, którym możemy się poruszać miejskimi autobusami przez 2 godziny.

Na Wyspy Alandzkie można dolecieć samolotem linii AirAland z Helsinek i Sztokholmu lub AirTurku z Turku. Bilety są jednak bardzo drogie (od 80 euro w jedną stronę).

O wiele taniej na Wyspy Alandzkie można dopłynąć jednym z połączeń promowych oferowanych przez Tallink Silja lub Viking Line. Promy odpływające wieczorem (20.00 – 21.00) z Turku przypływają około 1 w nocy do Langnas, położonego około 20 km od stolicy Wysp Alandzkich Mariehamn. Tam mamy do wyboru albo pojechać do Mariehamn autobusem linii promowych za 12 euro lub poczekać do rana na autobus miejski (3,8 euro). Promy, które wypływają z Turku rano (08.00 – 09.00), przypływają bezpośrednio do Mariehamn około godziny 14. Z Wysp Alandzkich dopłyniemy tymi nocnymi promami z Langnas bezpośrednio do Sztokholmu (na miejscu będziemy około 6 rano). Z Mariehamn możemy popłynąć także do Sztokholmu (kilka promów w ciągu dnia) lub do oddalonego od stolicy Szwecji o około 90 km Kapellskar. Ceny uzależnione są od pory dnia, promu, zajmowanej przez nas (lub też nie) kabiny, sezonu. Nam udało się kupić bilety na trasie Turku – Langnas – Sztokholm za 19 euro.

Pomiędzy poszczególnym wyspami Wysp Alandzkich kursują miejscowe promy, a po głównej wyspie Fasta Aland, jeżdżą autobusy. Ceny uzależnione są od długości trasy i mieszczą się w przedziale 1 – 5 euro za kurs.

Po Sztokholmie najlepiej poruszać się metrem. Jednorazowy przejazd kosztuje 30 koron, bilet jednodniowy 100 koron, a trzydniowy 200 koron.

Zamiast tradycyjnego dziennika podróży, garść refleksji zawartych w moich prawie codziennych mailach do rodziny i znajomych.

22 sierpnia 2010

Witajcie z Finlandii.

W ramach oszczędności (w tanich liniach płaci się za bagaże) wykupiliśmy tylko jeden bagaż. A dwa plecaki wpakowaliśmy w wielki wór transportowy kupiony w sklepie militarnym z demobilu. Po przylocie do Tampere zostałem zaskoczony pogodą. Zawsze lataliśmy z zimnej Polski w ciepłe kraje, tym razem przylecieliśmy z ciepłej Polski do miejsca gdzie było ciemno i zimno, Z lotniska w Tampere pojechaliśmy do centrum autobusem, a stamtąd na pięknie położony nad jeziorem camping.

23 sierpnia 2010

Witajcie z Finlandii.

Cały dzień spędziliśmy w Tampere, takim fińskim Manchesterze. Faktycznie fabryki stoją nawet w centrum miasta, ale obecnie wszystko to jest zrewitalizowane i wygląda bardzo ładnie. Przy bliższym poznaniu okazało się, że to naprawdę przyjemne miasto, pięknie położone pomiędzy dwoma jeziorami, a dodatkowo przez miasto przepływa rzeka i jest mnóstwo zieleni. Zabytków za wiele nie ma, ale nie przyjechaliśmy tu przecież zwiedzać. Wieczorem znowu na miasto – do lunaparku. Takiego stężenia różnych kolejek nie widziałem chyba nigdy w życiu. Szkoda, że już było zamknięte, bo chętnie bym pojeździł. Otwarta na szczęście była za to jedna z największych atrakcji Tampere, czyli wieża widokowa. Z góry roztacza się podobno jeden z najładniejszych widoków w Finlandii.

Potem jeszcze było spotkanie ze zbieraczami borówek z Polski, którzy przyjechali na nasz camping, skorzystali z prysznica, wc, kuchni i … pojechali dalej. Potem jeszcze kolacja na mokro, a w końcu noc z testowaniem kupionego przez Pawła tuż przed wyjazdem namiotu. A w nocy deszcz, deszcz, deszcz…

Teraz jednak znowu świeci słonce, a my jedziemy zaraz pociągiem do Turku.

26 sierpnia 2010

Witajcie z Wysp Alandzkich.

Od kilku dni jesteśmy na Wyspach Alandzkich, co więcej, za kilka godzin będziemy właściwie już stąd spływać. Przypłynęliśmy tutaj promem z Turku. Ja ostatni raz płynąłem promem w Chorwacji i to był taki prom na dwa pokłady. Myślałem, że tu będzie tak samo. Zapomnijcie! Ten olbrzym miał 12 pokładów. Po prostu moloch. Ten prom kursuje pomiędzy Finlandią i Szwecją a fun polega na tym, że sprzedają tam bezcłowy alkohol i inne produkty. Ponieważ w Skandynawii wszystko jest drogie, to takie promy są bardzo popularne jako rozrywka, gdzie można się napić, zjeść, pograć w kasynie, potańczyć itd. Nas to trochę mniej interesowało, a bardziej jak tu się można zdrzemnąć, bo byliśmy zmęczeni. Ostatecznie o 1 w nocy wysiedliśmy w jakimś małym porcie, potem był jeszcze autobus do Mariehamn, szukanie campingu, rozbijanie namiotu i wreszcie o 4 nad ranem poszliśmy spać.

Wyspy Alandzkie są rewelacyjne. To moja pierwsza podróż do Skandynawii, ale na pewno nie ostatnia. Tu jest po prostu pięknie. Wiem, że to banał, ale tak właśnie tutaj jest. Wszędzie jest bardzo czysto, po całej wyspie jeżdżą autobusy (dla bardziej wysportowanych są oczywiście rowery), no i wszędzie są piękne widoki. Lasy, skaliste pagórki, kamienne kościoły, malutkie kolorowe domki i woda. Jeżeli nie morze to jeziorka, kanały, rzeczki, po prostu wszędzie. Spędzaliśmy tutaj czas bardzo aktywnie, codziennie robiąc na piechotę po 10 – 15 km. Wieczorem dopiero sobie trochę folgowaliśmy, posilając się jadłem i napitkami. Ludzie są bardzo mili i uprzejmi, chociaż tacy trochę wycofani. Każdy zajmuje się swoimi sprawami i jest ok. Zupełnie odrębną kwestią jest pogoda. Oczywiście codziennie pada. Na szczęście głównie w nocy i to niezbyt intensywnie. We dnie też kilka deszczy zaliczyliśmy, ale raczej takich bardzo przelotnych. Oprócz tego w ciągu dnia było naprawdę ciepło (czasami nawet na krótki rękawek), a i słońca też sporo mieliśmy. W nocy było trochę gorzej, ale od czego śpiwory i ubrania? Daliśmy radę. Przygód jak zwykle mieliśmy co nie miara, ale nie bardzo mam czas, aby o tym wszystkim dzisiaj pisać. Może z Polski? Chociaż o niektórych to może lepiej w ogóle nie będę pisał…

Tymczasem tak jak pisałem zaraz jedziemy, czy raczej płyniemy dalej, czyli do Szwecji. Najpierw autobusem do tego portu, do którego trzy dni temu przypłynęliśmy, a potem już na prom i o 5.30 nad ranem mamy być w Sztokholmie.

27 sierpnia 2010

Witajcie ze Szwecji.

Nasz prom odpłynął znowu z samego końca wyspy, gdzie ostatni autobus odjeżdżał z Mariehamn o 17. Był wprawdzie jeszcze autobus linii promowej, który jechał na pół godziny przed promem, ale był 4 razy droższy, więc go sobie darowaliśmy i pojechaliśmy tym normalnym, kursowym. Na miejscu na jedzeniu, piciu, czytaniu, drzemce i grze w tenisa, te 8 godzin minęło nam jak z bicza strzelił. No i wreszcie jest. Znowu wielki, znowu mroczny (jest 1 w nocy), no i my jako jedyni wsiadający… Tym razem atmosfera była mocno wygaszona. Oczywiście nadal funkcjonowały jakieś knajpki i dyskoteki, ale na poszczególnych pokładach cisza i spokój. Jak się pewnie domyślacie 99 % pasażerów miała wykupione miejsca w kajutach i po prostu smacznie spała. Ten pozostały 1 % (do którego niestety zaliczaliśmy się także my) swojego szczęścia (i okazji na parę godzin snu) mógł szukać w jedynym pomieszczeniu z lotniczymi siedzeniami. Pomieszczenie było już okupowane przez kilku backpackerów… i rodzinę Romów. Jak więc widzicie wmieszaliśmy się w towarzystwo w sposób idealny. Gorzej było ze znalezieniem jakiegoś miejsca, ale w końcu jakoś się rozlokowaliśmy na karimatach na podłodze. Nasi koledzy backpackerzy już wcześniej powyjmowali karimaty z plecaków, niestety powyjmowali też nogi z butów… No cóż, już kiedyś o tym pisałem, że zawsze przed podróżą myję nogi i prawie zawsze muszę potem skonstatować, że nie każdy może to o sobie powiedzieć. Tak było i tym razem… Dzieci naszych romskich towarzyszy ciągle w nocy chodziły do ubikacji, za nami pod ścianą jakaś para miała chyba ochotę na amory, bo dochodziły stamtąd dziwne odgłosy (zgrywusy nakryły się tropikiem od namiotu), a nad ranem skończył nam się sok. I tak to było na tym promie…

O 6 rano wyszliśmy na pokład, a z mroków nocy wyłaniała się panorama Sztokholmu. Oj, piękna sprawa, piękna…

28 sierpnia 2010

Witajcie ze Szwecji.

Jak pewnie wiecie Skandynawia ma do zaoferowania bardzo dużo, ale akurat piękne miasta to niekoniecznie. Sztokholm należy do niewielu wyjątków. To naprawdę piękne miasto, całe położone na wyspach, a przynajmniej ma się takie wrażenie, bo wszędzie jest woda, promy, mosty, kanały. Oprócz tego to metropolia (prawie milion mieszkańców), co czuje się na każdym kroku. Piękne budowle, sklepy, mnóstwo knajpek i barów, no i ta woda, wszędzie woda. Nie napiszę Wam, co ciekawego zwiedziliśmy w Sztokholmie, bo z pełną premedytacją… nie zwiedziliśmy nic. Powiem zupełnie szczerze i bez bicia, że jeżdżąc w tym roku po Europie mam już serdecznie dosyć zwiedzania kościołów, parlamentów, ratuszy, katedr, pomników itd., oglądać „łukowe sklepienia”, „pozłacane absydy”, „piątą, co do wielkości”, „trzecią, co do wielkości”. Chodziliśmy po mieście, oglądaliśmy, wąchaliśmy, piliśmy, jedliśmy i było super. Ponieważ był to męski wyjazd pomyśleliśmy, że kobiety, wino i śpiew – tak, zwiedzanie – nie.

A propos kobiet – macie wyobrażenie typowej Szwedki jako Agnethy Faltskog z Abby? Bingo, dokładnie tak jest. Wysokie, szczupłe, zgrabne, blondynki z długimi włosami. Bardzo ładne dziewczyny.


  • Witaj w świecie globtroterów!

    Drogi internauto, niezależnie czy jesteś uroczą przedstawicielką       piękniejszej połowy świata czy też członkiem tej brzydszej. Wędrując   z  nami, podróżowanie przestanie być dla Ciebie…

    czytaj dalej

  • Jak polscy globtroterzy odkrywali świat?

    Historia „polskiego” poznawania świata zaczyna się całkiem efektownie. Pierwszy – jeżeli można go tak nazwać – polski globtroter był jednym z głównych uczestników…Zobacz stronę

    czytaj dalej

  • Relacje z podróży

Dołącz do nas na Facebook'u