Tajlandia – …

Ilość uczestników:   2

Czas trwania: 16 Stycznia do 16 lutego 2009

Transport: samolot LOTU i AEROFLOTU, przez Moskwę. Cena 2450 zł.

Wizę tajską można uzyskać w Ambasadzie Królestwa Tajlandii, ul. Willowa 7 w Warszawie (boczna od Puławskiej). Informacji udziela ambasada pod adresem: thaiemb@ids.pl, Tel. 22 849 1406. Wizę wydaja następnego dnia, po złożeniu wniosku.

Całkowity koszt pobytu w Tajlandii wyniósł  mnie  770USD + 200USD tour do Angkor.

Walutą Tajlandii jest baht. 1USD = 35 bahtów. Ceny podaję w bahtach. Tylko za tour do Kambodży i wstęp do Angkor płaciliśmy w dolarach.                                                                   Walutą Kambodży jest riel. Za 1 USD płacono 3500 rieli.

Klimat: w styczniu i lutym jest gorąco lub bardzo gorąco i sucho.

Hotele: spaliśmy w tanich hotelach, przeważnie ze wspólną łazienką. Pokoje są przeznaczone dla 2 lub więcej osób. Płaci się za pokój, a nie od osoby.

Transport: podróżowaliśmy pociągiem i autobusami. Standard podobny do polskiego. Po miastach poruszaliśmy się przeważnie motorowymi rikszami, tzw. tuktukami  (2 – 3 pasażerów), czasem taksówkami. W czasie tourów agencje dostarczały własne busy.

Tajlandia jest  królestwem. Aktualnie panuje (od 66 lat) Rama IX. Wszędzie, na mieście stoją ołtarze z jego podobizną. Jest dużym krajem, bardzo wydłużonym , więc do odleglejszych miejscowości jeździliśmy nocą. Interesowały nas przede wszystkim zabytki historyczne (jesteśmy archeologami). Miasta tajskie są niezbyt ciekawe. Przeważa chaotyczne budownictwo z XX w. Jest brudno. Zabytkowe budowle w większości odnawiane są bez zachowania zasad konserwacji, np. stare freski są pokrywane nowymi, często bardzo kiczowatymi. Świątynie, na pierwszy rzut oka wydają się przepiękne, ale ilość ornamentów z jaskrawych szkiełek i lusterek szybko nuży. Sam Bangkok jest miastem z końca XVIII w., wszystkie obiekty pochodzą z tego czasu i są bardzo podobne. Spędziliśmy tu 6 dni, a i tak nie obejrzeliśmy wszystkich, polecanych w przewodniku miejsc. Bardzo nas zachwyciły Sukhothai, Phrae i Lampang. Jest tam bardzo zróżnicowana architektura z wpływami khmerskimi, laotańskimi i birmańskimi.

Świątynie to całe zespoły budowli. Najważniejszymi są: viharn – duży budynek na planie prostokąta, z drzwiami od E i ołtarzem w części W, dostępny wszystkim wiernym. Za nim stoi chedi (stupa) wieża na planie kwadratowym. Pod nią ukryte bywały relikwie, albo prochy władców. W różnych okresach chedi miały inne kształty i wysokość. Odmianą chedi (z okresu khmerskiego) jest prang. Jest też ubosot (bot), niewielki budynek z posągiem Buddy, do którego, w czasie ceremonii, mogą wchodzić tylko kapłani. Viharnów i chedi może być dużo, bot jest zawsze jeden. W większych kompleksach są także pawilony muzyczne i galerie z wizerunkami Buddy. Najważniejszą relikwią jest Szmaragdowy Budda, niewielka figurka, zapewne z jadeitu. Znajduje się w Phra Kaew w Bangkoku. W wielu świątyniach są jego kopie.

16 stycznia

Samolot odlatuje o 11,20; w Moskwie jest o 15,20. O 19,50 mamy samolot do Tajlandii i jesteśmy w Bangkoku o 9,05.

17 stycznia

Z lotniska do dzielnicy Banglamphu jedziemy taksówką za 400 b. Jest to dzielnica z mnóstwem hoteli i tłumami białych turystów. Znajdujemy pokój w „My New Hotel”. Brudnawo, nie ma papieru toaletowego ani gniazdka w pokoju. Ale szkoda nam czasu. Płacimy 430b. za 1 noc  w trzyosobowym pokoju i idziemy na zwiedzanie.

Zaczynamy od kompleksu świątynno – pałacowego. Wstęp 350 b. Obsługa wpuszcza osoby odpowiednio ubrane, tzn. długie spodnie lub spódnica, rękawy i brak dekoltu. Można na miejscu wypożyczyć chustę i spódnicę (za kaucją).  Najważniejszym obiektem jest Wat Phra Kaew – Świątynia Szmaragdowego Buddy. Wejścia strzegą mityczni giganci, bardzo kolorowi. Wokół mnóstwo chedi kapiących od złota i pokrytych porcelanowymi ornamentami. Do świątyni wchodzi się boso i nie wolno fotografować. Mały posążek Buddy jest rzeczywiście zielony.

Obiektów udostępnionych do zwiedzania (czasem tylko do oglądania z zewnątrz) jest 33. Trzeba by  kilku dni, żeby obejrzeć wszystko. Zaglądamy do paru świątyń i na podwórce Pałacu Królewskiego. W głowach nam się kręci od mnóstwa barw, posągów i ornamentów.

Wat Pho  to kompleks świątynny z leżącym Buddą. Wstęp 30b. Budda jest złocony i mierzy 46 m. W galeriach stoją 394 posągi Buddy. Wokół jest ponad 90 stup ufundowanych przez władców. Całość otoczono murem. W jego obrębie jest także świątynia chińska i szkoła masażu. Wszędzie tłumy turystów, a miedzy nimi widać mnichów w pomarańczowych szatach.

18 stycznia

Rano przenosimy się do hotelu polecanego przez Lonely Planet, do dzielnicy Thewet. Hotel ”Sri Ayuttaya Guest House”, przy ul. Ayuttaya, jest drewniany. Pokoje prześliczne. Wspólne łazienki ogromne. Wszędzie mnóstwo kwiatów i cena niewiele wyższa. Płacimy za pokój 450 b. Dusit Park  położony jest przy naszej ulicy. Przy wejściu na tereny parkowo pałacowe stoi posąg króla Ramy V. W Dusit Throne Hall (wstęp 10 b.) jest wystawa prezentów podarowanych na 60 lecie panowania króla Ramy IX, jego 80 urodziny i 60 urodziny jego żony (w 2004 r.) – wspaniałe, złote siodła na słonie ozdobione filigranem, emalią i drogimi kamieniami, trony, parawany z drewna sandałowego, pokryte snycerską koronką. Przy każdym jest informacja o tym ilu artystów go wykonywało i jak długo. W pozostałych salach ekspozycja rzemiosła artystycznego, m.in. zabawki z porcelany, złota i srebra.

W nastrojowym  parku stoi również Vimanmek Teak Palace – drewniany pałac przeniesiony z wyspy Ko Si Chang. Można w nim podziwiać pierwszą w kraju łazienkę. W pawilonach rozrzuconych w parku są wystawy pamiątek rodziny królewskiej, m.in. kolekcja powozów i samochodów. (wstęp bezpłatny).

Wat Benchmabopitr, czyli Świątynia Marmurowa znajduje się naprzeciwko placu z Ramą V. (wstęp 20b.). Główny budynek wzniesiono z marmuru karraryjskiego. A poza tym galerie z buddami, pawilony, kanał, mostki i pięknie utrzymana roślinność.

19 stycznia   Ayuttaya.

Na dworzec Północny docieramy autobusem nr 3 (7b.). Podróż trwa ponad godzinę. Główny budynek dworca ukryty jest w labiryncie straganów. Trafiamy dzięki pomocy tubylców. Dworzec w Ayuttaya jest niedaleko ruin. Idziemy pieszo. Cena biletu do Ayuttaya i z powrotem wyniosła 105 b.

Ayuttaya położona jest przy zbiegu 3 rzek. W średniowieczu była ważnym centrum religijnym, administracyjnym i handlowym. Otoczona jest i poprzecinana kanałami. Została stolicą kraju w 1350 r. W 1767 r. padła ofiarą najazdu wojsk birmańskich. Najeźdźcy ogołocili miasto i zburzyli część gmachów. Stolicę przeniesiono do Bangkoku. Zachowało się jednak sporo świątyń, w tym budowle w stylu khmerskim. Wstępy do wszystkich obiektów kosztowały 150 b. Zwiedziliśmy:                                                                                            Wat Thammikarat z chedi (stupą) w wianuszku lwów,                                                                   Wat Phra Si Sanphet – świątynia ze Złotym Buddą i 3 chedi, pod którymi złożono prochy 3 braci królewskich + ogromny pałac (zachowały się ściany, schody, kolumny).                  Wihaan Mongkhan Bophit  z ogromnym posągiem Buddy,                                                              Wat Phra Ram  z placem kremacyjnym,                                                                                           Wat Phra Mahathat , ogromny zespół budowli ze świątyniami i pałacem patriarchy. Główną atrakcją jest kamienna głowa Buddy wyłaniająca się z korzeni drzewa.                                           Wat Ramburana  z wieżą  świątynną (prang) najlepiej zachowaną, na którą można wejść. Atrakcją jest także zagroda słoni. Można się na nich przejechać.

20 stycznia Bangkok

Najpierw, w agencji turystycznej kupujemy wycieczkę trzydniową do Angkor (150USD), miejsca w pociągu sypialnym do Chiang Mai (790 b.), autobus na wyspę Phuket i z powrotem (1300 b.) oraz płacimy za taksówki na dworce (autobusowy, Wschodni – 240 b. i kolejowy – 250 b.). Agencja załatwi nam także wizy do Kambodży (w cenie wycieczki). Adres Agencji:79 Samsen Road; dk-tour@hotmail.com.

Następnie wsiadamy na barkę (16 b.) i płyniemy do Świątyni Porcelanowej – Wat Arun, położonej na drugim brzegu. Jest to najstarsza świątynia Bangkoku. Wstęp 50 b. Można wspiąć się na centralny prang (wieżę) do połowy. Wszystkie budowle ozdobione są kwiatkami z porcelany. Na ścianach pałacu są freski przedstawiające życie Buddy.Wat Mangkom Kalanawat  znajduje się na naszym brzegu, w dzielnicy chińskiej. Wokół centralnego posągu krążą modlący się mnisi. Obok można sobie powróżyć. Gwarnie, kolorowo i pachnąco. Wat Traimit   też jest w chińskiej dzielnicy. Jest tu posąg Buddy z XIII w., cały ze złota (3 m wys., 5,5 tony wagi).

21 stycznia

O 7,00 rano przyjeżdża po nas taksówka z agencji. Jedziemy najpierw autobusem do Sri Racha (2 godziny,  88 b.), dalej tuktukiem do przystani i promem (40 b.) na wyspę KO SI CHANG. Tuktukiem (66 b.) dojeżdżamy do „Jeff’s Bungalows” (pokój 600 b. za noc). Pokój bardzo duży, z łazienką ,lodówką i klimatyzacją). Mieszkamy nad miasteczkiem, blisko niewielkiej plaży i terenów królewskich. Po drugiej stronie wyspy jest duża plaża, bary i inne atrakcje. Dojazd 60 b. w obie strony.

22 stycznia   Ko Si Chang

Spacer po parku wśród pawilonów królewskich, stawów i egzotycznych  drzew. Blisko brzegu są fundamenty pałacu Vimanmek przeniesionego do Bangkoku. A potem plaża.

23 stycznia

Na Ko Si Chang znajduje się  Wat Atsadangminit – zespół kaplic i świątyń w jaskiniach. Było to ulubione miejsce medytacji Ramy V. Wąska ścieżka prowadzi pod górę, przez las, w którym buszują stada małp. Jest też świątynia chińska – Jao Phaw Khao Yai, miejsce pielgrzymek przybywających nawet z Chin. Do głównego budynku prowadzą schody z wężową balustradą. We wnętrzu mnóstwo smoków strzegących ołtarzy, trzymających lampy, owiniętych wokół kolumn. Pomieszczenia tworzą labirynt połączony schodami. U stóp świątyni znajduje się nadzwyczaj kolorowy cmentarz.

24 stycznia

Wracamy do BANGKOKU i idziemy do Wat Mahathat – świątyni należącej do sekty mahonikai i będącej ich główna kwaterą.                                                                                                               Następnym obiektem do zwiedzania jest Lak Meuang . Wzniósł ją Rama I w 1782 r., po założeniu Bangkoku. Umieszczono w niej drewniany, fallusowaty słup uratowany z Ayuttaya. Podobno uosabia ducha miasta i jednocześnie służy jako punkt triangulacyjny – od niego liczy się odległości. Sama świątynia jest niewielka, ale bardzo ładna. Na niewielkim placyku jest też pawilon wróżebny i do tańców rytualnych.

25 stycznia

Muzeum Narodowe  w Bangkoku eksponuje artefakty archeologiczne i historyczne Tajlandii. Jest tu pawilon z karetami pogrzebowymi, szczegółowe informacje o członkach dynastii Ramów. W blisko 20 salach w kilku olbrzymich gmachach zgromadzono mnóstwo eksponatów. Niestety, zwiedzanie jest utrudnione przez brak opisów i absolutny chaos. Jest bardzo brudno, eksponaty zakurzone, a wielu po prostu brak. Nie wolno fotografować, ale obsługa plotkuje i nie zwraca uwagi na poczynania zwiedzających. Jeśli ktoś nie jest wybitnym miłośnikiem starożytności, może sobie darować wizytę.

Atrakcją specjalną jest Wielka Huśtawka. Rzeczywiście wielka, czerwona, służąca do ceremonii religijnych.                                                                                                                          Przy placu z Huśtawką  stoi Wat Suthat. W głównym pawilonie stoi ogromny, złoty Budda. Ściany pokryte są w freskami. Całość otoczono galerią z buddami. Na rogach są pawilony – świątynie ozdobione mnóstwem dzwonków. Stąd przechodzi się do sąsiedniej świątyni, aktualnie w remoncie.

Przy placu znajdują się liczne sklepy z dewocjonaliami. Można sobie kupić malutki posążek, albo kilkumetrowy – stosownie do potrzeb. Jest tu także świątynia chińska.

Pomnik Demokracji robi dość dziwne wrażenie i nie bardzo nas zachwyca.  Naszym celem jest jednak Złota Góra (Wat Saket). Po drodze, przy moście mijamy niewielką twierdzę. Góra jest rzeczywiście sporym wzniesieniem porośniętym roślinnością, z malowniczymi wodospadami. Do głównego budynku przechodzi się obok dzwonów modlitewnych, no i mija się mniejsze pawilony z posągami Buddy. Wszystko kolorowe i ozdobne, ale powoli zaczyna nużyć. Mamy wrażenie, że ciągle oglądamy to samo. Szczególnie posągi robią wrażenie, jakby były spod tej samej sztancy.

Wieczorem przyjeżdża po nas samochód z agencji i zawozi na dworzec kolejowy.  Odjazd do Chiang Mai o 22,00. Wagon sypialny jak z filmu „Pół żartem, pół serio”. Jest brudny i śmierdzący. Rano podają nam obfite, choć przestygnięte śniadanie za 130 b. Dojeżdżamy o 13,00, z godzinnym opóźnieniem. Z dworca bierzemy taksówkę (60 b.). Mimo podanego adresu wiezie nas do „swojego” hotelu. Jest ciemny, brudny i drogi. Wymuszamy dostarczenie nas pod wskazany adres: „Hotel Britannia”. Mamy pokój z klimatyzacją i łazienką za 400 b.

Chiang Mai – od 1287 r. stolica królestwa Lanna (cz. N dzisiejszej Tajlandii). Przeżywa złoty okres w poł. XV w. Podbija Ayuttaię w 1487 r.. W 1588 r. królestwo zostaje zajęte przez Birmę na ok. 200 lat. Po epoce rozkwitu pozostało wiele zabytków architektury. Na terenie Starego Miasta (3,5 km kw.) znajdują się 33 (z 85) czynne świątynie.

26 stycznia

Kąpiel, chwila odpoczynku i idziemy na zwiedzanie. Na początek Wat Chang Man. Jest to świątynia z 1296 r. – najstarsza w mieście. Tu znajduje się Kryształowy Budda przywieziony z Lopburi 1800 lat temu – malutka (10 cm) figurka w złotej czapeczce oraz dwa razy większy marmurowy Budda przywieziony 2500 lat temu z Indii lub Cejlonu (według legendy). Główny budynek jest cały czerwono-złoty. Z tyłu stoi piękna chedi (stupa) wsparta na słoniach. Wokół mnóstwo pawilonów zachwycających snycerką i freskami.                   Wat Chiang Yeun  z XVI w. Nad zespołem budowli  w stylu birmańskim  góruje ogromna, biała chedi ze złotym czubkiem. Na rogach strzegą jej pyszczate potwory i złocone psy. W centralnej części znajduje się sanktuarium.  Tympanony, wsporniki, krokwie są bardzo ozdobne i kapią od złota.                                                                                                            Wieczorem idziemy na nocny targ. Stragany, stragany. I właściwie to samo co w Bangkoku.

27 stycznia

Wat Yet Yon  – Klasztor Siedmiu Wież. Według legendy król Tilokaray posadził tu w 1455 r. drzewo bodhi i ufundował klasztor. Główna budowla miała być repliką świątyni Mahabothi w Bodhi Gaya, w Indiach (tam, gdzie Budda doznał objawienia). Siedem wież to symbol 7 tygodni, które Budda tam spędził. Ściany świątyni pokrywają stiukowe płaskorzeźby. Pod świętym drzewem stoją figurki bóstw i ofiarne ołtarzyki.                                Wat Suang Dok zbudował w 1371 r.  mnich Sumana. Nad całością dominuje wysoka chedi otoczona licznymi, białymi grobowcami w różnych stylach. W głównej świątyni króluje 500 letni brązowy posąg Buddy, a ściany ozdabiają murale ze scenami z jego życia.                Wat Phra Singh (Budda – Lew). Budowę rozpoczął król Pha Yu w 1345 r. Znajduje się tu Szmaragdowy Budda – bliźniacza figurka do tej z Phra Kaew w Bangkoku oraz freski przedstawiające opowieść o Boskim Łabędziu, namalowane przez Chińczyków.  Budynki tego kompleksu są charakterystyczne dla stylu lanna i uważane za jedne z najpiękniejszych w Tajlandii.                                                                                                                                   Wat Phan Tao.  Wchodzi się przez różową, rokokową furtkę wprost na świątynię ozdobioną złotem i kolorowymi szkiełkami. Za nią jest brązowy viharn z drzwa tekowego wsparty na potężnych kolumnach z przepiękną snycerką.                                                                                 Wat Chedi Luang – duży kompleks , w skład którego wchodzi bardzo czczona chedi z 1441 r.  W jej ścianie jest wnęka, gdzie stał przez 79 lat Szmaragdowy Budda (ten z Bangkoku). W 1955 r. z okazji 700 lecia miasta wstawiono kopię z jadeitu. Wejścia strzegą zębate potwory i 6 słoni. Za chedi, w pawilonie leży złocisty Budda.                                                                              Po powrocie do hotelu wykupujemy tour do okolicznych wiosek za 1250 b.

28    stycznia

Jedziemy małym busem (8 turystów, kierowca, przewodnik). Najpierw wizyta na „farmie” motyli i orchidei. Orchidee właśnie kwitną. Ogrody urządzone na wzór japoński. Istny raj. Następnie wizyta w wiosce – skansenie plemienia H’Mongów plemienia spod granicy laotańskiej. Mieszkańcy noszą czarne stroje z bardzo kolorowym haftem. Drewniane domy, kryte strzechą z liści to właściwie warsztaty i stragany. Ma to niewiele wspólnego z normalną wioską. Po mostku, między polami ryżowymi przechodzimy do wioski Paduangów, plemienia birmańskiego. Kobiety w tym plemieniu ozdabiały szyje mnóstwem obręczy – naszyjników mosiężnych, które wydłużały szyje i które były zamontowane na stałe. Przed nami paradują z tymi ozdobami nawet małe dziewczynki. Okazuje się jednak, że naszyjniki to zwykła atrapa, można je zdejmować, a turystki mogą w nich pozować do zdjęć. No i podobnie, jak u sąsiadów, domy to warsztaty i stragany. Tylko kilka sprawia wrażenie zamieszkałych. Nie tego oczekiwaliśmy.

Następnym etapem jest wycieczka po „dżungli” na słoniach, a na zakończenie nakarmienie bananami naszych wierzchowców. Potem i my dostajemy obiad w miejscowej gospodzie. Zajrzałam do kuchni. Gotuje się jak w epoce kamienia, na otwartym ognisku. Poziom sanitarny też jest odpowiedni. Dobrze, że mamy wszystkie szczepienia.                                 Po obiedzie czeka nas rafting. Najpierw płyniemy pontonem po płytkiej i spokojnej rzeczce. Potem przesiadamy się na tratwy. Organizatorzy dostarczyli tylko 2. Siedzimy po piersi w wodzie, a na płyciznach osiadamy na dnie. Jeszcze przejażdżka arbą zaprzęgniętą w woły i chwila odpoczynku przy wodospadzie.

29    stycznia

Chiang Mai National Museum (wstęp 100 b.)  W nowoczesnym, stylizowanym budynku,  w romantycznym ogrodzie prezentowane są zbiory geologiczne, archeologiczne i historyczne. Dobra ekspozycja i świetnie pokazana historia regionu. W muzealnym kiosku można nabyć  pięknie wydane przewodniki – albumy oraz płyty z muzyką ludową.

Przyjechaliśmy tu tuktukiem, który na nas zaczekał, a potem dowiózł do Wat Phra Boromathat Doi Suthep Rajvoravihara (80 b.).  Według legendy biały słoń niosący Szmaragdowego Buddę wszedł na górę Doi Suthep (1676 m) i zmarł ze zmęczenia. Król Keu Naone w 1383 r. zaczął budować w tym miejscu świątynię. Później, wokół centralnej chedi-pagody wzniesiono jeszcze 26 obiektów. Od parkingu, przez targowisko, na górę prowadzi 306 schodów z balustradami ze świętych węży Naga. Wszystko nadzwyczaj kolorowe. Wstęp 30 b. Złota chedi otoczona jest galerią z buddami i świętymi mężami. Wszystkie świątynie  są bardzo ozdobne. Uwagę zwraca brązowy, drewniany budynek z posągiem Ganesy – świętego słonia. Wszędzie porozstawiane są stojaki z dzwonami modlitewnymi i małe kapliczki.                                                                                                                                         Po sąsiedzku są królewskie pawilony z ogromnymi ogrodami (wstęp 50 b.). Musimy wypożyczyć odpłatnie (35 b.) kaftany i spodnie. Pawilony niczym się nie wyróżniają, natomiast kompozycje kwiatowe są przepiękne. Jest też jezioro z fontannami i kawałek dzikiej dżungli ze strumykiem.

30 stycznia

Wybieramy się do wioski Bo Sang. Jest to właściwie przedmieście Chiang Mai, na którym zbudowano kilka  manufaktur. W drzwiach witają nas hostessy w miejscowych strojach. Najpierw oglądamy produkcję jedwabiu – od pojemnika z żywymi jedwabnikami przez odwijanie kokonów, tkanie, aż do uzyskania gotowych sztuk tkaniny. Można sobie zamówić sukienkę czy garnitur z wybranego kuponu.                                                              Kolejnym punktem są warsztaty jubilerskie i wyrobów z laki. Poznajemy techniki filigranu i wytwarzania cacek z laki. Następnie zwiedzamy wytwórnię parasolek i wachlarzy. Przewodnik prezentuje nam kolejne etapy – od wyrobu papieru czerpanego do ręcznego malowania gotowych produktów. Na końcu znajduje się wytwórnia mebli z drewna i ratanu. Wszystko piękne, ceny  też. Dużo taniej podobne przedmioty można nabyć na bazarze, co też robimy.

30    stycznia

Tuk-tukiem (150 b.)  jedziemy do odległego o kilkanaście km Lamphun. Podobno założyła go królowa Haripunchai (Chama Thevi) w 661 r. Miasto jest malutkie, otoczone rzeką i resztkami murów obronnych. Początkowo niezależne, w 1281 r. zostaje podbite przez króla Mangraia i włączone do królestwa Lanna.

Wat Phra That Haripunchai  jedna z największych świątyń dawnego królestwa (20 b.). Podobno zbudowano ją na miejscu pałacu Chama Thevi, legendarnej założycielki państwa. Najstarsza świątynia pochodzi z poł. XII w., złota chedi z 1448 r. Są tu, jak wszędzie kapliczki, złote parasolki, dzwony modlitewne i leżący Budda. Suwanna Chedi z XII w. wygląda  jak piramida schodkowa z posągami Buddy na każdym stopniu. Była pokryta stiukiem. Znajduje się tu również świątynia osłaniająca odcisk stopy Buddy oraz muzeum (wstęp 100 b.)                                                                                                                                Zwiedzamy też zespół świątynny Wat Chama Thevi . Królowa, której imię nosi zbudowała tu w VII w. chedi Kukut  w kształcie pięciopoziomowej piramidy z 60 posągami stojącego Buddy. Obok stoi chedi Ratana z XII w., ceglana, ze stiukową dekoracją. W 1 z viharnów są freski przedstawiające życie królowej.

1 lutego   Ching Rai

.Na dworzec autobusowy jedziemy tuk-tukiem (60 b.). Bilet kosztował 132 b. Śpimy w hotelu „Baan Bua” (400 b. noc). Miasto położone jest na terenie podgórskim, nad rzeką Kok, dopływem Mekongu. Zachowały się w nim resztki murów obronnych z bramą oraz szereg świątyń. Miejsce wskazał boski słoń królowi Mangraiowi. Decyzja o budowie zapadła o 5,48 po południu, w piątek 26 stycznia 1263 r. Była tu pierwsza stolica królestwa Lanna (do 1296  r.). Tu w 1434 r. odnaleziono Szmaragdowego Buddę. Po kilku buntach w XVII w. przeciw panowaniu Birmy miasto zostało zniszczone i prawie opuszczone.

Wat Chet Yot ( Świątynia Siedmiu wież) jest podobna do światyni w Chiang Mai.                                 Wat Phra Singh  z XIV w., w viharnie ma posąg Buddy w stylu syngaleskim. Budynku strzegą biało złote lwy i zdobią go znaki chińskiego zodiaku i różne typy chedi. Kolumny i drzwi są pokryte rzeźbiarską koronka.                                                                                                 Wat Phra Kaew. Wg legendy w 1434 r. piorun uderzył w chedi i w uszkodzonej ścianie ukazał się Szmaragdowy Budda (obecnie w Bangkoku). Viharny i kaplice pokryte są ornamentem, złocone i malowane. W jednym z nich jest interesujące muzeum z ciekawymi eksponatami, m.in. manuskrypty na liściach palmowych. Całość tonie w kwiatach i zieleni. Wat Phra That Doi Chom Thong stoi na miejscu wybranym przez słonia. Dziś prawie poza miastem, na prywatnym podwórku. Z tyłu jest chińska świątynia ze smokiem owiniętym wokół słupa i bajkowymi strażnikami.                                                                                                       Hilltribe Museum  (etnograficzne). Idąc do niego mijamy bazar, rondo z rokokowym, złotym zegarem, dawne więzienie, fr. obwarowań  i plac ozdobiony gigantycznymi lampionami; no i kilka współczesnych, nadzwyczaj kolorowych świątyń. Samo muzeum (wstęp 50b.) jest niezbyt interesujące.

2 – 3 lutego   Phrae

Jedziemy do Phrae porannym autobusem (191 b.). Zatrzymujemy się w hotelu „Nakhon Phrae” (290 b. pokój z łazienką). Miasto ma ponad tysiącletnią historię. Zbudowano je na planie owalnym, otoczono murami i fosą. Jest to pierwsze miasto, które zwiedzamy nie ograniczając się do świątyń i w którym zachowały się resztki XIX w. zabudowy. W mieście zwiedzamy szereg świątyń : Wat Phra Ruang przy obwarowaniach, z drewnianymi budynkami bursy, Wat Phra Baht Ming Menuang – viharn z werandą drewnianą. Wokół lampy – koguty. Na kolumnach sceny wiejskie i dużo zwierząt. Lak Muang z lingą w środku, Wat Pong Sunan z mnóstwem złotych wieżyczek na bramie i birmańskich posążków buddów i słoni. Przy parkanie, bez żadnej osłony leży ogromny, złoty Budda. Wat Luang to najważniejsza świątynia zbudowana w 829 r.. Koronkowa snycerka, biało złote ściany ozdobne okna robią duże wrażenie. Jest też chedi z XIV w. Są również 2 budynki mieszkalne, kryte gontem. Wat Phra Non to przede wszystkim klasztor. Wat Sri Chum słynie ze stojącego Buddy proszącego o deszcz, małego pawilonu na kolumnach ozdobionego freskami i mozaiką oraz XVI w. chedi. Poza miastem stoi Wat Chom Sawan (Niebiański Klasztor). Jest to drewniany, rozczłonkowany budynek z mnóstwem wieżyczek, kryty gontem, ufundowany w XIX w. przez handlarza drzewem tekowym. Obok znajduje się  wiekowa chedi.                                                                                                                                  Z budynków świeckich zwiedzamy dwa: Khuam Chao Luang – dawny pałac Ramy V, w stylu europejskim. Obecnie pełni role muzeum wnętrz i domu kultury. Vonburi House to drewniany pałac handlarza tekiem, częściowo udostępniony do zwiedzania. Piękne i interesujące wnętrza, egzotyczne meble i bibeloty robią duże wrażenie. Wstęp 30 b.                          Specjalną atrakcję stanowi Phrae Menuan Phi – rezerwat geologiczny. Skały tutejsze pod wpływem erozji przybrały przedziwne kształty.

4 lutego

Rano wyjeżdżamy do Lampang. Bilet 101 b. Miasto z IX – X w. Z dawnych obwarowań zachowały się 2 bramy miejskie i fragmenty murów i baszt. Na starym mieście jest sporo drewnianych domów o łamanych dachach, tarasach i balkonach. Przez rzekę Wang, nad którą leży przerzucono kilka malowniczych mostów.                                                               Taksówkarz za 140 b. dostarcza nas do hotelu „Tip Inn Guest House”, chociaż wybraliśmy inny. Pokój kosztuje 500 b., jest duży i z łazienką, ale przez moje łóżko wiedzie szlak mrówek, a materace są strasznie twarde. Odradzam!

Wat Pratu Pong , światynia w stylu laotańskim. Nad drzwiami do viharnu straszy Kala (czas) pożerający wszystko. Dachy są bardzo spadziste, a frontony pokryte płaskorzeźbą. Wat Phra Kaeo Don Tao z imponującymi, smoczymi schodami położona jest nad rzeką. Jest to ogromny kompleks z budowlami z różnych epok (wstęp 20 b.), otoczony murem obronnym. Największe wrażenie robi mały, drewniany mondop z wielopiętrowym, pagodowym dachem, ażurami, płaskorzeźbami, snycerką i mozaiką. Większość viharnów to budynki bez ścian, wsparte na kolumnach. W jednej z chedi znajduje się podobno włos Buddy. Po drugiej stronie placu, w obrębie murów, stoją 2 najstarsze viharny i antyczna stupa. Jest to Wat Suchadarm.  Jej podwaliny położono podobno w V/VI w.                                                 Zaglądamy jeszcze do Wat Jang Hourin, do którego prowadzi ozdobna brama kryta strzechą z liści i do Wat Silom z niebieskimi oknami i groźnymi wojownikami pod Świętym Drzewem. Kończymy wizytą w Bao Sao Nak – domu birmańskiego kupca (wstęp 250 b.). Drewniany budynek postawiony w 1895 r. wznosi się na 116 filarach. We wnętrzach jest oryginalne wyposażenie, m.in. pięknie rzeźbione meble. Można też wypić herbatę w towarzystwie wnuczki fundatora. Obok stoi interesujący, drewniany spichlerz.

5 lutego

Dziś jedziemy do Sukhothai, a wcześniej do 2 świątyń. Kontraktujemy taksówkę za 600 b., która nas dowiezie wszędzie. Wat Phra That Lampang Luang  – to zespół klasztorny. Stoi na wzgórzu nad wodą. Jest otoczony potężnym murem. Do wnętrza wiodą imponujące schody i ozdobna brama. Pierwszy viharn zbudowała tu królowa Chama Thevi w 657 r. Większość pozostałych obiektów pochodzi z XIII – XV w. Są to bardzo piękne viharny i chedi. W viharnie Phra Put jest wielki posąg Buddy z XIII w. Jest też mała kapliczka z odciskiem stopy Buddy. Wstęp tylko dla panów! Wat Pong Sunak Thai też jest na wzniesieniu, otoczona murami. Jest tu viharn z leżącym Buddą. Przed nim budynek wsparty na 28 filarach oraz trzypiętrowa pagoda, no i oczywiście chedi.

Sukhotai. Bilet kosztuje 162 b. Zatrzymujemy się w Nowym Sukhothai. Do „Jacqui & Jim Guest House” dowozi nas taksówka za 212 b. Są to bungalowy z wygodnymi pokojami z łazienką (350 b. noc). Na terenie jest też basen i bardzo dobra restauracja. Za 200 b. podają ogromną, pyszną rybę, sałatkę i piwo.

Już w okresie VI – IX w. osada nad rzeką Yom miała duże znaczenie polityczne i gospodarcze. W XI w. tereny te podbili Khmerowie. Wpłynęli nie tylko na gospodarkę, ale i na kulturę. Szczególnie wyraźne ślady zachowały się w architekturze (prangi). Ich dominacja trwała ponad  200 lat. W 1267 r. zajmują Ayttayę i tam przenoszą stolicę. Królowi Sri Intraditya przypisuje się założenie Królestwa Sukhothai w 1238 r.On także odłam buddyzmu Theravada ogłosił religią państwową. Stolica (Stare Sukhothai, 12 km od Nowego) została zbudowana na planie prostokąta  1800 x 1400 m, na brzegu Yom. Otoczono ją 20 m. fosą i potężnym murem z 4 bramami. Do miasta doprowadzono kanałami wodę ze źródeł na pobliskich wzgórzach. W 1283 r. król Ramkhanhaeng opracował alfabet tajski ( i ma imponujący pomnik). W 1765 – 7 r. , w czasie najazdu Birmy Sukhothai zostaję złupione i częściowo zburzone. Dziś można zwiedzać świetnie zachowane ruiny oraz muzeum wzbogacane zabytkami z badań wykopaliskowych prowadzonych permanentnie.

Do ruin jedziemy tuktukiem za 200 b.  Powrót kosztował tyle samo.Teren do zwiedzania jest ogromny, więc na miejscu wypożyczamy rowery (40 b.) Obejrzeliśmy wiele obiektów. Wstęp do całości kosztował 100b  (Sukhothai Historical Park) + 150 b. wstęp do muzeum.                Wat Mahathat  z końca XIII w., to największy zespół świątynny, uważany za jeden z najpiękniejszych przykładów architektury buddyjskiej (theravadi) w południowej Azji. Zachowała się fosa, mury obwodowe, 5 stawów, 10 viharnów, 1 bot, 2 mandapy z pięknymi, stojącymi Buddami, każdy wys. 9 m oraz około 200 chedi różnych rozmiarów. Na bazie centralnej chedi-prangu umieszczono 168 figur.                                                                                                                 Wat Traphang Ngoen z wdzięczną figurą kroczącego Buddy.                                                  Wat Sogharm odbija się w wodzie i widać stąd cały Mahathat. Zdobi ją piękna w proporcjach chedi. Wat Sasi  zbudowano w XIV w. , na wyspie.                                                                                Na chwilę zatrzymujemy się przy Lak Luang i pomniku króla Ramkhamhaenga.                                             Najstarszym obiektem jest Ta Pha Daeng (XII w.), zbudowana z laterytu. Na bazie wys. na 3 m wznosi się właściwa świątynia w stylu khmerskim.                                                                                                                                   Wat Si Sawai  z XII/XIII w., też w stylu khmerskim. Górują nad nią 3 olbrzymie prangi pokryte dekoracją stiukową, odbijające się w fosie. Wśród płaskorzeźb figuruja postacie bóstw hinduistycznych (Wisznu, Ananta, Garuda, Kala).                                                                  Z  Wat Sorosak  zachowały się resztki viharnu i chedi, z której wyłaniają się słonie.                                                                    Wat Phra Phai Luang, drugą co do wielkości po Mahathat , zbudowano przed fundacją miasta, pod koniec XII w.. Znajduje się po zewnętrznej stronie N muru. Najlepiej zachował się ozdobny prang. Są też pozostałości licznych innych budowli i rzeźb.

7 lutegoSukhothai – Bangkok

Taksówka na dworzec 50 b. Bilet autobusowy do stolicy 225 b. Tyleż kosztowała w Bangkoku taksówka do hotelu.

8        – 10 lutego Tour do Angor

Bus z agencji przyjeżdża po nas o 7.30. Wygodnym, tajskim autokarem dojeżdżamy do granicy, którą należy przejść. W kolejce stoimy ponad godzinę, w tym połowę w prażącym słońcu. Wizę załatwiono nam  w agencji. Stąd zabiera nas kambodżański autobus, ciasny, bez wentylacji, a że szosa w budowie, kurzy się okropnie. Właściciel autobusu dowiózł nas (o 23,00) do swojego hotelu w Siem Reap i usiłował wymusić zamieszkanie (ładny pokój z łazienką, za 12 USD). Z trudem udało nam się złapać tuktuka  i dojechać na miejsce przeznaczenia. Okazało się, że kontrahent kambodżański nie przejmuje się zawartą umową. Umieścił nas w obskurnej norze bez łazienki i po awanturze obiecał przenieść następnego dnia do lepszych warunków. Lepiej jest wykupić tylko przejazd, wizę załatwić na granicy, co robi większość turystów (i tak trzeba na nich czekać) oraz skorzystać z hotelowej oferty przewoźnika. Wyjdzie dużo taniej i bez nerwów.

Rano wynajmujemy tuk-tuka  na cały dzień za 30000 rieli (ok. 9USD) i jedziemy na zwiedzanie.  Angkor był stolicą królestwa Khmerów od 657 r. Największy rozkwit przeżył w VI – XV w. Do 1181 r. panującą religia był hinduizm. Król Jayavarman VII ogłosił buddyzm (odłam Mahayana) religia państwową. Dodano wtedy do świątyń hinduistycznych elementy buddyjskie. Po jego śmierci królestwo zaczęło chylić się ku upadkowi. Po najeździe Tajów w 1431 r. stolicę przeniesiono do Phnom Penh i miasto powoli opustoszało. Ruiny ukryte w dżungli, odkrył i spopularyzował  Francuz Mouhot w 1860 r. Z przerwami , od 1907 r.do dziś trwają prace archeologiczne i konserwatorskie. Kompleks jest ogromny. Trasa, tylko po najważniejszych obiektach, liczy 27 km. Można wykupić bilet 1-, 2- lub trzydniowy. Najlepiej jest zwiedzać ruiny na rowerze. My byliśmy tylko 1 dzień (wstęp 20USD) i mamy duży niedosyt. Zwiedziliśmy: Angkor Wat  to świątynia pogrzebowa Suryavarmana II (1112 – 1152), zbudowana ku czci Wisznu. Zajmuje obszar 1,5 x 1,3 km. Przez fosę szer.190 m prowadzi kamienny most z balustradą w kształcie węży Naga. Aleją dł. 475 m  dochodzi się od głównego wejścia do centralnej świątyni, zbudowanej z laterytu, trzypiętrowej otoczonej galeriami. Ściany ozdobione są reliefami (ponad 800 m).                                                     Następnym obiektem jest  Angkor Tom  ufortyfikowane miasto, otoczone fosą, do którego prowadzi 5 bram. Wchodzimy po długim moście przez Bramę Południową. Jest ogromna, z mnóstwem rzeźb. Most za balustrady ma 2 rzędy mitycznych gigantów trzymających boskiego węża. Zdążyliśmy zwiedzić  Wat Bayon zbudowany przez Jayavarmana VI w XII/XIII w. Jest to ogromny kompleks świątynny. Trzy poziomy, labirynty korytarzy i galerii, 1,2 km reliefów z 11000 figur, 54 wieże i 216 ogromnych twarzy przyglądających się zwiedzającym. Wat Baphuon z XI w. Jest to wyobrażenie świętej góry Meru jako piramidy (43 m wys.) Przy Pałacu Niebiańskim zachowały się królewskie baseny. Do jego murów przylegają Tarasy Słoni i Trędowatego Króla (z XII/XIII w.). Ich wysokie na 7 m cokoły zdobią płaskorzeźby. Naprzeciwko stoją pojedyncze budowle przypominające wieże. Są to pałace z X i XI w. Ostatnim obiektem, jaki oglądamy już po wyjściu z Angkor Tom jest Phnom Bakheng, świątynia wzniesiona na wzgórzu (889 – 910r.), z której turyści obserwują malowniczy zachód słońca nad Angkorem. Cały, następny dzień zajmuje nam powrót do Bangkoku.

11 lutego   Bangkok

Idziemy do Suan Pakkad Palace (wstęp 100 b.) To dawny pałac księcia, obecnie muzeum. Poza budynkiem mieszkalnym z interesującymi wnętrzami jest tu także kilka pawilonów ze zbiorami archeologicznymi i etnograficznymi. A wszystko w romantycznych ogrodach.                                                                                                       Następnym punktem jest Erawan. U stóp hotelu znajduje się świątynia, a przed nią podwyższenie dla orkiestry i zespołu tanecznego. Za niewielką opłatę można podziwiać występy dziewcząt w tradycyjnych, bajecznie kolorowych strojach. Tu znajduje się także supernowoczesne centrum z luksusowymi sklepami, bankami, restauracjami. Niedaleko Amerykanin Jim Thompson w 1959 r. zbudował sobie siedzibę na wzór dawnych, tajskich pałaców. Zgromadził  ogromną kolekcję porcelany chińskiej i innych przedmiotów sztuki i rzemiosła. (wstęp 100 b.).                                                                                                        Mieliśmy zamiar jechać na Phuket, ale w końcu zdecydowaliśmy się zatrzymać w Krabi, żeby mieć więcej czasu na wypoczynek. Podróżowaliśmy nocnym autobusem.

12 lutego   Krabi

Wypoczynkowa miejscowość nad Morzem Andamańskim. Za 100 b. busik dowozi nas do bungalowu w „Blue Bay You”. Płacimy 900 b. za noc. Piaszczystą plażę  mamy po drugiej stronie ulicy. W morzu woda prawie gorąca, ale jest mnóstwo parzących meduz, co uniemożliwia kąpiele.

13 lutego

Na dziś wykupiliśmy tour do Wyspy Jamesa Bonda. Najpierw wizyta w świątyni buddyjskiej w ogromnej jaskini pełnej małp. Z przystani, łodzią płyniemy wśród kęp manglarów i małych wysepek wapiennych.. Składamy wizytę w osadzie na wodzie zamieszkanej przez muzułmanów. Jest tu nawet szkoła z boiskiem i stołówką oraz meczet. Na koniec dobijamy do Wyspy. Niewielka, bardzo ładna, ze słynnym „Gwoździem” w malowniczej zatoce. Niestety, jest pełna turystów. Trudno znaleźć skrawek wolnego miejsca. W drodze powrotnej wpływamy do jaskiń i studni skalnych wewnątrz wysp.

14  lutego

Spędzamy na spacerach i plażowaniu oraz na ostatnich zakupach. A wieczorem do Bangkoku.

15  lutego

Na lotnisko jedziemy taksówką za 450 b. Odlot mamy o 13,10. Nocą dolatujemy do Moskwy i tu czekamy 12 godzin na samolot do Polski.

16 lutego

Przed południem dolecieliśmy do Warszawy.


  • Witaj w świecie globtroterów!

    Drogi internauto, niezależnie czy jesteś uroczą przedstawicielką       piękniejszej połowy świata czy też członkiem tej brzydszej. Wędrując   z  nami, podróżowanie przestanie być dla Ciebie…

    czytaj dalej

  • Jak polscy globtroterzy odkrywali świat?

    Historia „polskiego” poznawania świata zaczyna się całkiem efektownie. Pierwszy – jeżeli można go tak nazwać – polski globtroter był jednym z głównych uczestników…Zobacz stronę

    czytaj dalej

  • Relacje z podróży

Dołącz do nas na Facebook'u