Pakistan – Sławomir Adamczak

Sławomir Adamczak

Termin: Lipiec 1995.

Trasa

Karachi – Lahore – Rawalpindi & Islamabad – Karakorum Highway (Gilgit – Passu – Przełęcz Khunjerab – Karimabad) – Indus Highway (Skardu) – Islamabad – Karachi.

Do Pakistanu dostaliśmy się (podróżowaliśmy grupą w systemie trampingowym) samolotem rumuńskich linii lotniczych Tarom relacji Warszawa – Bukareszt – Karachi (500 USD w obie strony). Przelot był w miarę przyjemny, jeśli nie liczyć faktu, że w drodze powrotnej czekaliśmy w Bukareszcie dwa dni na połączenie do Warszawy (przewoźnik nie gwarantuje noclegu!).

Karachi

Miasto jest niebezpieczne i daje się to odczuć. Trafiliśmy akurat na zamieszki i na każdym głównym skrzyżowaniu leżała sterta worków z piaskiem, za którymi czaił się uzbrojony żołnierz. Naszym celem po przylocie do Karachi było jak najszybsze wydostanie się na północ kraju. Ponieważ podróżowanie autobusami nie jest zalecane ze względu na częste napady, głównie w okolicach Hyderabadu, postanowiliśmy dostać się do Lahore pociągiem. W Karachi są dwa główne dworce kolejowe – City Station i Cantonment Station. Bilety do Lahore kupuje się na tym pierwszym, natomiast pociągi odjeżdżają z drugiego. Kupowanie biletów może nastręczyć kłopotów – najlepiej udać się do naczelnika City Station i przeprowadzić z nim osobistą rozmowę.

Ceny taksówek: z lotniska na City Station – 150 RS za 5 osób; z City Station na Cantonment Station – ok. 50 RS.

Ewentualny nocleg: Shah Zhob Hotel na Sabzi Mandi University Road; cena za jednoosobowy pokój wynosi ok. 150 RS; dobre warunki; nie należy pić wody, którą przynoszą do pokoju w butelkach po wodzie mineralnej – jest to zwykła “kranówa” – łatwo o amebę.

Przejazd do Lahore

Pakistańskie pociągi mają 5 klas:

1 – klimatyzowane przedziały z 4 miejscami leżącymi

2 – klimatyzowane przedziały z miejscami siedzącymi

3 – 4 miejsca leżące bez klimatyzacji

4 – miejsca siedzące bez klimatyzacji

5 – tzw. “economy class” – lepiej nie wspominać. Nawet tubylcy wychodzą z niej popielaci.

Bilet do Lahore za przejazd trzecią klasą kosztował niecałe 400 RS od osoby (z klimatyzacją ok. 900 RS). Odległość 1300 kilometrów pociąg pokonał w 24 godziny (powinien w 17). Ponieważ jechaliśmy w wagonie bez klimatyzacji, a wentylator został wyłączony po 30 minutach, całą pozostałą drogę spędziliśmy w koszmarnym upale i przy wilgotności sięgającej 100%.

Lahore

To gwarne, kolorowe i pełne orientalnego uroku miasto liczy sobie grubo ponad 4 mln mieszkańców. Trudno nie ulec jego czarowi zwłaszcza po zmroku, ale i w dzień jest tu co zwiedzać.

Zwiedzanie

– Muzeum Lahore – duże, przestronne, dwupoziomowe (na górze m.in. interesująca kolekcja monet), stanowi niemal obowiązkowy punkt programu. Dużym minusem jest brak klimatyzacji, skutecznie zniechęcający do dłuższego zwiedzania. Cena ok. 30 RS, a fotografowanie za dodatkową opłatą.

– Fort Lahore – duży kompleks nadgryzionych zębem czasu murów, dziedzińców i budowli różnorakiego przeznaczenia. Imponująca jest brama wejściowa. Godnym odnotowania jest fakt, że wewnątrz znajduje się “snack bar” z nieśmiertelną coca-colą. Wstęp 10 RS.

– Meczet Badshahi – piękna, imponująca budowla położona naprzeciw fortu. Jest to jeden z największych meczetów na świecie. Wstęp darmowy, ale oczywiście bez butów.

– Minaret-i-Pakistan – kilkudziesięciometrowa wieża zbudowana współcześnie w celach turystycznych. Wjazd windą na taras widokowy kosztuje 5 RS. Najciekawszy jest widok w stronę położonych nieopodal meczetu Badshahi i Fortu Lahore.

– Ogrody Shalimar – dość daleko od centrum – dojazd rikszą w granicach 30 rupii. Wpisane są na listę światowego dziedzictwa kultury, choć nie wiem dlaczego. Zaniedbane – nie przedstawiają sobą nic specjalnego z wyjątkiem ładnej nazwy. Cena ok. 20 RS.

– Stare Miasto – wąskie, egzotyczne uliczki pełne handlarzy i drobnych rzemieślników. Wśród tego zgiełku zagubiony jest mały, bogato zdobiony meczecik Wasir Khan (wejście za darmo).

Transport

Po Lahore poruszaliśmy się głównie rikszami, których wszędzie jest pełno. Problemem jest fakt, że rikszarze uważają białych za źródło łatwych pieniędzy, dlatego prawie zawsze trzeba się z nimi ostro wykłócać. Mają np. zwyczaj wywozić pasażerów na dalekie peryferie miasta i żądać podwójnej ceny za zawiezienie z powrotem. Wtedy najlepiej wysiąść nie płacąc i poszukać innej rikszy.

Noclegi

Parkway Hotel w pobliżu City Station. Przyzwoite warunki. Za pokój 2-osobowy bez klimatyzacji (z wentylatorem) z dostawianym trzecim łóżkiem płaciliśmy 275 RS.

Przejazd do Rawalpindi

Nieopodal hotelu znajduje się baza prywatnych, klimatyzowanych mikrobusów. Dość wygodna podróż trwa 5 godzin i kosztuje 80 RS.

Rawalpindi & Islamabad

Islamabad jest stolicą Pakistanu i zarazem jego wizytówką. Czyste, zadbane pełne rozmachu i przestrzeni miasto stanowi zupełne przeciwieństwo chaotycznego, hałaśliwego Rawalpindi z pełnymi śmieci ulicami. Cechą wspólną obu miast są trudności ze znalezieniem przyzwoitego noclegu i nieco wyższe ceny. Centra leżą w odległości około dziesięciu kilometrów od siebie.

Zwiedzanie

Rawalpindi – brak obiektów do zwiedzania.

Islamabad – najciekawszym obiektem jest meczet Faisala. Budowla, mimo że współczesna, znakomicie komponuje się z otoczeniem. Wrażenie robi zwłaszcza jej wielkość – pod główną kopułą mieści się 20 tysięcy wiernych. Przy zwiedzaniu kobiety muszą wchodzić z okrytą głową.

Warto też odwiedzić Ministerstwo Turystyki – choćby dla dużego wyboru widokówek.

Transport

Komunikacja między miastami jest dobrze rozwinięta. Duży wybór taksówek, riksz i autobusów.

Noclegi

W Islamabadzie nie szukaliśmy; w Rawalpindi wysokie ceny i często niski standard. Spędziliśmy noc w Nadir Hotel nieopodal państwowego dworca autobusowego. Hotel jest tak niskiej jakości, że właścicielowi odebrano licencję i prowadzi go nielegalnie. Mimo to musieliśmy zapłacić 100 RS od osoby za brudny, pełen karaluchów 3-osobowy pokój.

Przejazd do Gilgit

Można jechać albo państwowym autobusem (Natco), albo prywatnym mikrobusem firmy Mashabrum Tours, której biuro mieści się kilkadziesiąt metrów od hotelu w bocznej uliczce (wyraźnie widoczne z głównej ulicy). Warto przyjść rano, aby zarezerwować sobie bilet. Biuro Mashabrum jest czynne od 8:00 a autobus odjeżdża o 16:00. Ceny obu środków transportu wahają się w granicach 200 RS. Do Gilgit jedzie się 17 godzin i jest to bardzo męcząca podróż. W naszym przypadku kierowca mikrobusu, którym podróżowaliśmy, włączał klimatyzację tylko na krótko, co kilka godzin. Jedyną osłodą są rewelacyjne widoki, kiedy wjeżdza się na Karakorum Highway; szczególnie imponujący jest widok szczytu Nanga Parbat, pojawiającego się na godzinę przed Gilgit.

Gilgit

Jest to jedno z większych skupisk ludzkich w Karakorum. Znane jest z powodu odbywających się tu rozgrywek w polo. Klimat jest wciąż gorący, ale nie tak wilgotny, jak na południu, dzięki czemu upał jest łatwiejszy do zniesienia.

Zwiedzanie

Główne ulice pełne są sklepów, sklepików i straganów. Dostępne są tam różne dziwne rzeczy, chociażby polskie prezerwatywy.

Noclegi

Wędrowcy zatrzymują się zwykle w Madina Hotel – sympatycznym kompleksie kamiennych domków. Cena w zależności od domku 30-75 RS. Wieczorem serwowany jest “dinner” za 60 RS (dobry).

Przejazd do Passu

Najlepiej za pośrednictwem Mashabrum Tours. Podróż trwa kilka godzin i kosztuje w granicach 150 RS. Przejazd fantastyczną Doliną Hunzy dostarcza niezapomnianych wrażeń. Przed Passu znajduje się Karimabad – zatrzymaliśmy się tam w drodze powrotnej.

Passu

Mała osada położona w nadzwyczaj pięknym miejscu. Wokół wznoszą się potężne masywy górskie, których kulminacją jest biała ściana Ultar Sar (7388 m npm – najwyższa niezdobyta góra Pakistanu) i Shispare Sar (7611 m npm – pierwszego wejścia dokonali Polacy).

Zwiedzanie

– W Passu spędziliśmy tydzień, bo jest tego warte. Miejsce jest atrakcyjne zwłaszcza dla tych, którzy lubią chodzić po górach.

– Na nas szczególne wrażenie zrobiły kilkusetmetrowej długości wiszące mosty nad Hunzą. Jeden jest położony nieopodal Passu, a drugi w odległej o kilka kilometrów wsi Hussaini. Obie wioski rywalizują między sobą o to, który jest lepszy (Hussaini “wygrywa”, bo ich most miał 17 ofiar).

– Lodowce Ultar, Shispar i Batura – trekking zajmuje kilka dni. W Passu można wynająć przewodnika i namiot.

– 4-tysięczniki Borith Sar (4350 m npm) i Abdegar (4990 m npm) – wejście na ten drugi zajmuje dwa dni. Można wynająć przewodnika (ok. 600 RS), ale nie jest to konieczne, zwłaszcza jeśli ktoś jest doświadczony w chodzeniu po górach.

Noclegi

W Passu są trzy hotele: droższy Passu Inn (100 RS za dobę) leżący w centrum i dwa tańsze – Batura Inn (50 RS) z beznadziejnym “dinnerem”, czyli posiłkiem podawanym ok. 20:00 (też za 50 RS) i Shispare Inn (50 RS) również z “dinnerem” i bardzo sympatycznym właścicielem, który ceni Polaków za to, że są dobrymi “smugglers”. Ze względu na najkrótszą odległość od miejscowych atrakcji (wiszące mosty, Borith Lake) Shispare Inn jest najbardziej godny polecenia.

Przełęcz Khunjerab

Leży na wysokości 4730 m npm, a przebiega przez nią granica pomiędzy Pakistanem a Chinami. Z Passu można się tam dostać albo wynajmując jeepa (drogo), albo mikrobusem, który najprościej jest złapać “na stopa”. My zafundowaliśmy sobie odrobinę luksusu i zatrzymaliśmy kursowy mikrobus jadący do Sust (25 RS), a tam wynajęliśmy go tylko dla siebie (3 osoby) płacąc 1000 RS za dojazd na przełęcz i z powrotem.

Trasa prowadzi przez teren parku narodowego Khunjerab, w którym żyją śnieżne pantery i owce marco-polo (te drugie przy odrobinie szczęścia można spotkać; w przypadku panter jest to praktycznie niemożliwe). Na przełęczy osoby niezaaklimatyzowane mogą odczuwać bóle głowy, dlatego lepiej pojechać tam po odbyciu któregoś z trekkingów w okolicy Passu.

Karimabad

Malownicza, tarasowo położona wieś między Gilgit i Passu, ze wspaniałymi widokami na strzelające w niebo siedmiotysięczniki Rakaposhi i Diran Peak. Dojazd z Passu furgonetką (tradycyjny autostop) kosztował nas 120 RS. Aby znaleźć się w centrum, należy z szosy iść jeszcze 18 km.

Zwiedzanie

– Reklamowany egzotyczny bazar przypomina bardziej europejski pasaż handlowy. Dużo pamiątek, ale ceny drastycznie zawyżone. Jeśli chcemy coś kupić, lepiej jest to zrobić na licznych postojach podczas przejazdów.

– Forty Altit i Baltit – Baltit jest obecnie remontowany, natomiast Altit leży poza Karimabadem, we wsi o tej samej nazwie (ok. pół godziny pieszo z centrum Karimabadu). Dojście do bramy fortu jest trudne, bo nieoznakowane – na szczęście za drogowskazy służą miejscowe dzieci krzyczące: “to fort this way!” Fort zwiedza się z przewodnikiem (10 RS). Jest taki sobie, za to ciekawe są widoki – zwłaszcza w stronę “podgrodzia”, które tworzą małe, gliniane domki zamieszkane przez tubylców – takie same jak kilkaset lat temu. Obowiązuje zakaz fotografowania, co powoduje, że każdy zwiedzający z zapałem oddaje się tej czynności.

Noclegi

Hotel Old Hunza Inn, gdzie płaciliśmy 60 RS za trzyosobowy pokój o przeciętnym standardzie (z “dinneru” przezornie zrezygnowaliśmy), położony jest nieco poniżej centrum, kilkanaście metrów od głównej ulicy.

Powrót do Gilgit mikrobusem (autostop) kosztował nas 40 RS.

Skardu

Po dniu odpoczynku w Gilgit udaliśmy się do Skardu, miasteczka leżącego w Dolinie Indusu i będącego bazą wypadową dla wypraw udających się w góry, położone w otoczeniu słynnego lodowca Baltoro i jego okolic (między innymi K-2). Przejazd z Gilgit (Mashabrum Tours) trwał ok. 9 godzin i kosztował 115 RS od osoby. Trasa wiedzie poprzez głęboką i dziką Dolinę Indusu wykutą w skale drogą (po lewej pionowa ściana, po prawej przepaść). Ponieważ Kaszmir jest terenem spornym z Indiami, co kilka kilometrów znajduje się posterunek, na którym obcokrajowcy muszą wpisywać się do specjalnego zeszytu (nr paszportu, cel podróży, itp.).

Zwiedzanie

– W samym Skardu nie ma nic specjalnego. Nieopodal miasta (pół godziny pieszo) znajdują się ruiny wykutego w skale Fortu Kharpocho. Miejsce to jest wspaniałe widokowo, a cisza i spokój sprzyjają zadumie – przynajmniej dopóki nie wyrośnie jak spod ziemi dziadek sprzedający bilety za 25 RS.

– Skardu jest mekką ludzi gór – stąd agencje trekkingowe i przewodnicy zaczepiający białych wprost na ulicy i proponujący swoje usługi. Ceny na ogół dość wyśrubowane.

Noclegi

W hotelu Al-Amin dość obskurny 3-osobowy pokój (wyjątkowo bez łazienki) za 50 RS od osoby. Śniadania najlepiej jadać w sąsiednim Indus Motel.

Powrót

Ze Skardu do Islamabadu można dolecieć samolotem, loty jednak są bardzo nieregularne z powodu dużego uzależnienia od kaprysów pogody. Można też jechać bezpośrednio autobusem (planowo 24 godz., ale znajomy jechał trzy dni) lub podzielić przejazd na kilka etapów. Najkorzystniej jest wrócić do Gilgit i – odpocząwszy – następnego dnia wyruszać w długą (17 godz.) podróż do stolicy. Do wyboru są dwaj główni przewoźnicy: Natco Tours (linie państwowe) i Mashabrum Tours. Ta druga firma oferuje minimalnie wyższy komfort, ale za to Natco dysponuje większymi, silniejszymi maszynami, co jest bardzo istotne w górskich warunkach. Nie ma to znaczenia tylko podczas monsunu – na drogi spadają wówczas lawiny błota i kamieni czyniąc je zupełnie nieprzejezdnymi. Trudno jest wtedy gdziekolwiek się dostać, ale można przeżyć emocjonujące przygody, jak brodzenie po kolana w wartkim strumieniu, tarzanie się w metrowej warstwie błota, czy podróż na dachu autobusu (z braku miejsc w środku), będąc przykrytym, dla ochrony przed deszczem, bagażową plandeką.

Kolejnym problemem jest dostanie się z Islamabadu do Karachi. Można próbować samolotem (nocny lot za 200 RS od osoby) lub pociągiem (bez klimatyzacji ok. 500 RS), ale trzeba się liczyć z trudnościami przy kupowaniu biletów. W pociągach zazwyczaj dostępna jest tylko “economy class”.

Wobec problemów z biletami, wybraliśmy taksówkę. Kierowca na początku myślał, że ma do czynienia z szaleńcami, ale w końcu się zgodził; zobowiązując się przejechać 1600 km w 22 godziny. W praktyce okazało się, że podróż trwała 40 godzin, ponieważ kierowca wziął “skrót”, żeby nie jechać przez Lahore. Wyniosło nas to z grubsza tyle co samolot, za to obfitowało w znacznie więcej niezapomnianych przygód.

Na zakończenie garść informacji ogólnych

1) Jedzenie – podstawą pożywienia są ciapaty (placki pszenne) z ociekającym tłuszczem kurczakiem, baraniną lub sosem z soczewicy (dal). Dostępne są też ryż, ziemniaki, jajka w różnej postaci. Przeciętny posiłek kosztuje 30 – 60 RS. Z ciepłych napojów pije się zieloną herbatę bądź herbatę z mlekiem (obie dobre i tanie). Napoje zimne to wszelkiego rodzaju cole, fanty w cenie 6-8 RS za butelkę, lub woda mineralna (15-30 RS za butelkę 1,5-litrową).

2) Ameba – niebezpieczeństwo zarażenia istnieje zwłaszcza na południu. Nie należy pić wody z kranu, ani płukać nią jamy ustnej (do tego służy woda mineralna).

3) Szczepienia przed wyjazdem nie są konieczne.

4) Na południu wskazana profilaktyka przeciw malarii.

5) Warunki sanitarne – mierząc naszą miarką prawie wszędzie jest bardzo brudno.

6) Pokoje w wymienionych hotelach zawsze miały łazienki z prysznicem (oprócz jednego w Skardu).

7) Bezpieczeństwo – na południu bywa z tym różnie (bardzo niebezpieczne jest Lahore). W górach jest bezpieczniej niż u nas. Trzeba jednak przyznać, że wszędzie miejscowi odnoszą się do białych przychylnie.

8) Złodziejstwo – najbardziej narażone są hotele. Trzeba mieć ze sobą kłódkę do zamykania pokoju.

9) W lipcu zmrok zapada ok. 20:00.

10) Widokówki najlepiej kupować w Islamabadzie i w górach (Gilgit).

11) 1 USD = ok. 31 rupii (RS) – lipiec 1995.

12) O wszystko, zawsze trzeba się targować. Tubylcy zazwyczaj podają cenę danego przedmiotu lub usługi dwu-, trzykrotnie wyższą niż jest on wart w rzeczywistości.

13) Alkohol jest zakazany, chyba że podpisze się oświadczenie, że nie jest się mahometaninem (ale i tak nigdzie nie można go kupić).

Na koniec dodam, że jeśli komuś nie potrzebny jest komfort, niestraszne mu są długie, męczące podróże i karaluchy w pokojach, uwielbia rozmaite przygody i nieprzewidziane wydarzenia, to wyjazd do Pakistanu powinien go zadowolić. Jest to wspaniały, fascynujący i wart zobaczenia kraj. Gorąco polecam!


  • Witaj w świecie globtroterów!

    Drogi internauto, niezależnie czy jesteś uroczą przedstawicielką       piękniejszej połowy świata czy też członkiem tej brzydszej. Wędrując   z  nami, podróżowanie przestanie być dla Ciebie…

    czytaj dalej

  • Jak polscy globtroterzy odkrywali świat?

    Historia „polskiego” poznawania świata zaczyna się całkiem efektownie. Pierwszy – jeżeli można go tak nazwać – polski globtroter był jednym z głównych uczestników…Zobacz stronę

    czytaj dalej

  • Relacje z podróży

Dołącz do nas na Facebook'u