Moledo – Tajwan i Filipiny 2013 – Adam Stępiński

Bardzo lubię podróżować do Azji, zachwyca mnie jej zróżnicowanie kulturowe, dlatego w kolejnej ,samotnej wyprawie postanowiłem odwiedzić kraje , w których odmienne są religia i poziom cywilizacyjny, poza tym chciałem uczestniczyć w Moleldo – uroczystościach wielkotygodniowych na Filipinach. Pan Paweł z biura Aerocenter w Warszawie, przy ul Nowolipki 21/ 49, wyszukał dogodne połączenia, loty z Warszawy do Hong Kongu i Taipei oraz z Manili do Hong Kongu, Frankfurtu i Warszawy, generalnie za bilet w Catay Pacyfic, zapłaciłem 3500 Pln .Warunki podróży w klasie ekonomicznej były komfortowe.

Termin 26 02 do 4 04 2013 bardzo dogodny, na Tajwanie wiosna w pełni, kwitną wiśnie ( sakura ) rododendrony, kalle i lilie, które są ich narodowymi kwiatami .Na Filipinach pora sucha, jeszcze przed upałami, uroczystości Wielkiego Tygodnia.

Trasa : Warszawa – Amsterdam – Hong Kong – Taipei – Yeliou – Haulien – Kenting – Tainan –Alishan – Sun Moon – Lugang – Taipei – Clark ( Manila )- Puerto Princesa – Cebu – Bohol –Cebu – Masabate – Pilar – Manila – San Fernando Pampanga – Baguio – Sagda – Botoc – Batad – Banaue – Manila – Hong Kong – Frankfurt –Warszawa.

Pieniądze – bardziej przydatne dolary amerykańskie USD, kurs zmienny, trzeba sprawdzić w Internecie.1 USD ok. 30 dolarów tajwańskich TWD. Na Filipinach peso 1 USD ok. 40 P.

RELACJA

27 02 Przed południem przylot do Taipei, dojazd do centrum miasta autobusem 2061 ( 90 TWD )Z hali przylotów trzeba zejść w dół , zgodnie ze strzałkami , wprost do kas różnych linii autobusowych, warto zorientować się w cenach biletów, zaczynają się od 85 TWD, wszystkie autobusy z lotniska jadą do centrum ponad godzinę i kończą trasę na dworcu autobusowym, który jest bardzo blisko Centralnego Dworca Kolejowego ( Taipei Main Station ) Zarezerwowałem nocleg w hostelu TaiwanMex (taiwanmex@hotmail.com ), do którego jest ok. 10 minut piechotą, należy przejść kładką od północnej strony dworca, obok miejskiego dworca autobusowego, skręcić w pierwszą ulicę w lewo , dojść do świateł i zaraz za nimi po lewej stronie brama do hostelu. Nocleg ok. 8 Euro, kawa, herbata gratis, pokoje, a raczej klitki, jednoosobowe i dwuosobowe bez okien. Obsługa bardzo miła, mają jeszcze kilka pokoi w innym budynku na Mua Ying Stret, przy której mieści się Muzeum Sztuki Współczesnej

.Leje deszcz, wchodzę do hostelu całkowicie przemoczony , padam zmęczony długą podrożą .Po południu w banku wymieniam pieniądze, zwiedzam Muzeum Sztuki Współczesnej, wstęp gratis dla emeryta, w barze „50 „ za 50TWD można wybrać porcję mięsa np. udko kurczaka, ryż i trzy rodzaje warzyw oraz nalewać sobie zupę do miseczki w dowolnych ilościach .W hostelu jest darmowy dostęp do Internetu.

28 02 Obok bramy hostelu jest wejście do stacji metra Zhongshan, jadę kilka stacji do Shlin, wychodzę wyjściem 5 na przystanek autobusu 30 lub 14 do National Palace Museum , wstęp 160 TWD, nie uwzględniają żadnych praw do zniżek, ale to przecież najbogatsze muzeum sztuki chińskiej, kilka sal z porcelaną, brązami, cudeńkami z jadeitu, ustawiają się kolejki zwiedzających do poszczególnych ekspozycji .Wszedłem o 10, zaraz po otwarciu, potem pewnie jeszcze większe tłumy .W każdej sali folderki po angielsku, kilka godzin podziwiam te skarby. Bocznym wejściem wchodzę do parku, przy muzeum ,chcę odpocząć, przed słońcem chronią charakterystyczne chińskie altanki, podziwiam wodne kaskady, fontanny i kwiaty, kwiaty, tu wiosna w pełni, dziś jest piękna, słoneczna pogoda. Czerwoną linią metra, tą samą, którą przyjechałem ,dojeżdżam do Mauzoleum Chaing Kai- Sheka, jest częściowo w remoncie, ale dostępne muzeum , wstęp gratis ,w którym zgromadzono osobiste pamiątki oraz limuzynę, odtworzono gabinet faktycznego twórcy współczesnego Tajwanu .W pięknym parku Teatr- Opera Narodowa, Filharmonia, budowle w stylu chińskim. Spacerem idę w stronę Pałacu Prezydenckiego, oglądam historyczne gmachy, które powstały w okresie okupacji japońskiej .Docieram do świątyni Longshan, w której odbywają się uroczystości religijne, obok jest najstarsza uliczka w Taipei, w niewielkich kamieniczkach są kawiarenki, sklepy z pamiątkami. Idę w stronę Czerwonego Domu ( Red House ), młodzież czeka na koncert swojego ulubieńca .Dochodzę do Bramy Północnej, od której prosta droga do Main Station i mojego hostelu.

1 03 Przystanek autobusu 260 ( 30 TWD )znajduje się od strony północnej dworca, ok. godziny i jestem w PN Yangmingshan, idę do Centrum Informacji, pytam o możliwość taniego noclegu, niestety brak hostelu lub pensjonatu, wracam do Taipei, z dworca autobusowego jadę do Kellungu (40 TWD), a potem A-970 do Yeliou. W jednym z budynków na terenie szkoły, obok informacji i kas biletowych PN mieści się schronisko, nie jest oznakowane .Pokój z łazienką 300 TWD, automat z gorącą wodą w holu .Kupuję zniżkowy bilet ( 25 TWD) na legitymację PTSM ( HI ).Tłumy niewyobrażalne! Postanawiam zacząć zwiedzanie jutro rano, a teraz idę obok portu do Wielbłądziej Skały, w pobliżu inne fantastycznie ukształtowane kamienie, w niezwykłych kolorach, jakby ktoś krówką ciągutką oblepił skały, oj chyba muszę iść na kolację.

2 03 Ok. 8 idę do PN Yeliou, aby zobaczyć skalne grzyby, pada deszcz, wieje silny wiatr, jeszcze wcześnie, ale już są autokary z wycieczkowiczami. Wiatr i wilgotna mgła przypominają kto jest sprawcą tych niezwykłych tworów. Odnajduję panterę, głowę księżnej, smoka, but itd., ale mnie zachwycają wyraźne rysunki kwiatów, jakby złożone z muszelek, a to zastygłe w lawie rozgwiazdy, które zachowały żywe kolory!

Wracam do schroniska po plecak , potem ok. 0,5 km do głównej drogi , autobusem 970 do Kellungu, z którego jest autobus 971 do Bitou Geogical Park. .Oglądam ciekawe formacje skalne , centrum dydaktyczne i rekreacyjne .Już po południu, jadę do Sauo, niewielkiego miasteczka, nadmorskiego kurortu, w przydworcowym barze zjadam obiad i tym razem pociągiem, bilet 450TWD, ok. 3 godzin dojeżdżam do Haulien .Po wyjściu z dworca, po prawej stronie osobny budynek Informacji Turystycznej, podają mi adres Hostelu Amigos, który bardzo polecam, 400 TWD łóżko w dormitorium, kawa , herbata gratis, śniadanie wliczone w cenę noclegu, zaledwie 10 minut piechotą od dworca.

3/4 03 Przed dworcem po prawej stronie, są kasy i stanowiska autobusów Taroko Tourist Shutle, opłaca się kupić 1-Day Pass za 250 TWD, można wsiadać i wysiadać na dowolnych przystankach. W autobusie dostępne mapki trasy i atrakcji w pobliżu danego przystanku. W folderze, dołączonym do biletu, są podane godziny odjazdu z poszczególnych miejsc, kursy zaczynają się od 7,50 ostatni odjazd o 17,00 z Tianxiangu .Tyle jest do zobaczenia, że trudno zmieścić się w jeden dzień, ewentualnie można nocować w Youth Activity Center, blisko kościoła katolickiego, schronisko HI bardzo drogie, jest to raczej ekskluzywny hotel. Jako pierwszy przystanek proponuję Taroko Park. W Visitor Center można zasięgnąć nie tylko informacji, ale też zwiedzić muzeum, w którym zapoznaję się z kulturą materialną plemion, które kiedyś zamieszkiwały te tereny. Polecam spacer wzdłuż strumienia, który płynie dnem bardzo głębokiego kanionu, dojść do Buluowan, zejść z drogi i iść wzdłuż strumienia, najciekawsza trasa wiedzie do Tunel of Nine Tums, odcinek skalnego tunelu ze starą drogą jest zamknięty, ale ja go przeszedłem bezpiecznie do Lushi .Atrakcje : przejście wiszącym mostem i ścieżką ponad szosą i przeciskanie skalnym tunelem.

UWAGA! warto mieć ze sobą latarkę!. Z ostatniego przystanku autobusu w Tianxiangu można dojść do Xiang De Temple, polecam obowiązkowo wycieczkę do wodospadów, kilka z nich znajduje się w jaskiniach! ( Water Cutratin ) UWAGA konieczna latarka i peleryna. Wracając lub zaczynając wycieczkę trzeba zatrzymać się w Changchun, jest tu kilka świątyń buddyjskich, najbardziej fotogeniczna Eternal Spring Shirine, doskonale widoczna z drogi.

5 03 Kupiłem bilet na pociąg do Fangshan ( 570 TWD),nie uwzględniają praw do zniżek, bilety bez miejscówki są w tej samej cenie co z miejscówkami, pasażerowie respektują numery miejsc .Przed dworcem a Fangshan są przystanki autobusów do Kenting ( 180 TWD ).Zatrzymałem się w Kenting Youth Hostel, tuż przy przystanku autobusów, blisko bramy do PN, 300 TWD bez śniadania, pokoje czteroosobowe, bardzo czysto, ale smrodek grzybiczy! Idę na spacer nad Ocean Spokojny, na plażę, jest ciepło, można się rozebrać i opalać, ale kąpiel tylko na plaży strzeżonej za Rock Chuanfan, przy której jest Blue HI Hostel, wstęp 30 TWD .Zauważyłem, że w miasteczku jest bardzo duży wybór noclegów, przy głównej ulicy restauracje i wózki z tanim jedzeniem.

6 03 Wybieram się do Kenting National Forest Recreation Area .80 tys. lat temu było tu dno oceanu, koralowce zbudowały gigantyczną rafę .Zmiana klimatu , czynniki geologiczne i atmosferyczne spowodowały powstanie jaskiń z stalaktytami i stalagmitami .Niesamowity jest spacer korytarzami między koralowymi skałami, przeciskanie się przez szczeliny w jaskiniach .Przypominają się mi świątynie w Angkor w Kambodży, ale tu korzenie drzew wrastają w rafę, tworzą kompozycje zupełnie abstrakcyjne.Trzeba jednak uważnie chodzić, co chwila są ostrzeżenia przed wężami, niestety jeden z nich wypełzł na ścieżkę, którą szedłem, miał ok. 1,5 metra długości, zielony, raczej wypasiony, Uwaga! chyba dobrze wybrać się w zakrytych butach, ja spaceruję w sandałach .Dochodzę do wysokiej wieży , rozpościera się widok na okoliczne wzgórza, ocean i przylądek z latarnią morską. Wracam zachwycony spacerem po dnie oceanu, po krótkim odpoczynku i kąpieli w hostelu idę na plażę, jak zawsze patrzę oczarowany na zachód słońca.

  1. 03 Idę wzdłuż plaży do Nauwan Visitor Center, oglądam wystawę o historii i przyrodzie Kenting NP. Informują mnie ,że z Hengchuen o każdej równej godzinie, od 9,00 kursują autobusy niebieskiej linii do Moobitou, okazuje się jednak na dworcu , że informacja jest nieaktualna, próbuję stopem dostać się na przylądek, który tworzą rafy już obumarłe .Uczynny młody człowiek zatrzymuję się i podwozi mnie do wjazdu na parking , parkuje kilkanaście autokarów z młodzieżą szkolną, chociaż miejsce nie jest tak atrakcyjne, jak je przedstawiają foldery turystyczne, po prostu rozległy widok na Ocean Spokojny. Zachęcony informacjami z przewodnika idę do Kenting Hi Word, jest to bardzo nowoczesny ośrodek naukowy i dydaktyczny, można poznać procesy geologiczne, które spowodowały powstanie raf i podwodnych skał .Dostępne do zwiedzania oceanarium z odtworzoną rafą, pełną bajecznie kolorowych rybek .Latem, a nawet teraz , są rejsy stateczków z szklanym dnem, według mnie, aby nurkować woda jest jednak zbyt zimna. Kiedy wychodzę do główniejszej drogi zatrzymuje się motocyklista i podwozi mnie pod mój hostel. Późniejszym popołudniem idę na plażę, aby odpocząć i pożegnać słońce, które kolejny dzień było mi bardzo życzliwe.

  1. 03 Jadę do Hengchuen , aby zwiedzić to stare miasto, zachowane są mury obronne , po których można spacerować, bramy, najciekawsza północna, przez którą wjeżdża się z Kentingu .Najbardziej efektowna baszta, nadbudowana stylowym pawilonem jest właśnie w remoncie. Uzyskuję zniżkę na bilet w autobusie, który dowozi mnie do Gaoxiongu, ogromnego, wielomilionowego miasta. Blisko dworca autobusowego, na który przyjeżdżam, jest dworzec kolejowy ,z którego jadę do Tainanu, miasto prze kilkaset lat było stolicą Tajwanu, znajdują się w nim zabytkowe świątynie, Muzeum Narodowe Literatury, modernistyczne budynki, które powstały w czasie okupacji japońskiej .Znajduję nocleg w samym centrum w Fugi Hostel fugitainan@gmail.com Wszystkie ważniejsze zabytki mam w zasięgu ręki, a raczej nóg.

  1. 03 Najbliżej hostelu jest Muzeum Narodowe Literatury, nazwa trochę myląca, oczywiście zobaczymy fantastycznie kaligrafowane teksty, przyrządy do pisania, ale zapoznamy się również z historią gmachu, który jest okazały i stanowi ciekawe połączenie dawnej i współczesnej architektury, możemy obejrzeć zdjęcia historycznych budowli i ulic Tainanu.Za muzeum zaczyna się dość rozległy park, w którym znajduję się kompleks świątyni konfucjańskiej, najstarszej w mieście i chyba na Tajwanie, z roku 1664, do tej świątyni należy wykupić bilet, do innych wstęp jest bezpłatny. W okolicy do zwiedzenia stara szkoła japońska i muzeum Yeh-Shyr-Tau najbardziej znanego pisarza Tajwanu Wymieniam pieniądze w banku, którego architektura nawiązuje do egipskich piramid i świątyń, eklektycznych, okazałych budowli znajdziemy więcej, w niektórych znajdują się ośrodki kultury z ciekawymi wystawami .Pomiędzy reprezentacyjnymi budynkami , w bocznych uliczkach, jest kilka świątyń, ciekawsze są taoistyczne i buddyjskie, ze względu na bogate wnętrza i piękne rzeźby. Ważnym zabytkiem jest Chihkan Tower , faktycznie to najstarszy w tej części Azji uniwersytet, obecnie muzeum, ciekawe stele z nazwiskami profesorów i absolwentów, do obiektu wykupuje się bilet. W Tainianie są również kościoły chrześcijańskie min. katolicki.

  1. 03 Na dworzec kolejowy z hostelu jest również niedaleko, kupuję bilet do Chiayi ( 139 TWD ), wychodząc z dworca trafiam na przystanek autobusu do Alishon, jadę ok. 40 minut, chociaż cały czas pod górę, widać coraz wyższe góry, najwyższe osiągają prawie 4000m n.p.m. .Dojeżdżam do bramy PN i wjazdu do miasta, należy zapłacić 150 TWD , ale uwzględniają mój wiek i płacę 10 TWD .Zaraz za bramą, w lewo odchodzi droga do strefy hotelowej, pierwszy budynek po lewej stronie to schronisko katolickie, płacę 400 TWD, bez śniadania, warunki spartańskie, sale wieloosobowe, zimno! Wybieram się na spacer po najbliższej okolicy, muszę przekroczyć kolejną bramkę i okazać bilet wstępu do PN. Piękną , widowiskową drogą dochodzę do parku, kwitną wiśnie ( sakura ),magnolie, rododendrony oraz kwiaty rabatowe, podchodzę do Zhaoping Station , ale nie mam ochoty na przejażdżkę kolejką wąskotorową, chcę spacerować po bardzo starym lesie, pnie drzew dwutysięcznych i starszych !!! tworzą fantastyczne kompozycje, można wchodzić do niektórych pni, przechodzić pod nimi, spacerować pomiędzy – niesamowite wrażenie! Dochodzę do końcowej stacji kolejki, tuż przy torach leży pień „ świętego drzewa „ miało trzy tysiące lat ! Zauroczony wracam w stronę parku, z punktu widokowego obserwuję zachód słońca, skaliste góry różowieją i bardziej różowe są kwiaty wiśni ( Yoshino Cherry ), musicie tu przyjechać! Alishon jest na wysokości naszych Rysów , w pokoju jest więc zimno, zakładam na siebie wszystko, co mam ciepłego do ubrania, przy łóżku stawiam termos z gorącą herbatą

11 03 Hura nie zamarzłem ! Spałem znakomicie, ale przed 8,00 idę do lasu, tym razem zaczynam spacer od „ drzewa trzech pokoleń „ i przemierzam Trasę Gigantów , tych największych drzew jest ok. 30 , są to Czerwone Cedry Tajwańskie ( Chamaecyparis Formosensis ), tłumaczenie z angielskiego. Pnie drzew mają po kilkanaście metrów obwodu i sięgają kilkudziesięciu metrów wysokości! W takim miejscu jeszcze nie byłem, widziałem wiekowe dęby w Polsce, ogromne sekwoje, stare sykomory, fikusy ( baniany ), ale te endemiczne cedry ( właściwie Cyprysiki Tajwańskie ) są absolutnie niezwykłe!!! Wracając do schroniska przechodzę obok Muzeum i Alishon House, który należał do japońskiej rodziny cesarskiej .Oglądam Shoujhey Temple, ale dla mnie ciekawsze są endemiczne rododendrony ( Tajwan Alpinie Rododendron ) fioletowe grona kwiatów Purplevine i piękne Tajwan Pleione ( endemiczny gatunek storczyka )

Około 13 mam bezpośredni minibus do Lake Moon .Po drodze zatrzymujemy się przy wytwórni miejscowego alkoholu i słodyczy z soku winogron i innych owoców, oczywiście częstują gości tymi specjałami. Ok 16 jestem na miejscu , w Shushe Pier brak taniej bazy noclegowej, 600 TWD to najniższa cena za pokój w hotelu.

12 03 Wstaję rano i idę na spacer nadbrzeżną promenadą, prowadzi ona dokoła jeziora, jej przejście wymaga całego dnia, a ja mam o 11,25 autobus do Taichungu. Dochodzę do altany, którą ufundował Czang Kai-Szek, obok stoi rozeschnięta łódka, którą pływał po jeziorze, z daleka widać pagodę, też był jej fundatorem. Na nabrzeżu w porcie kupuję okazyjnie bilet na rejs stateczkiem, zamiast 300 TWD płacę 50 TWD. Opływa się Lalu Island i przybija do Xuanzong Temple, można ograniczyć się do jej zwiedzenia lub autobusem pojechać do świątyni z pagodą, którą widziałem z brzegu .Dalej statek płynie do portu, z którego zaczyna się trekking Than Lakeside Trail, bilet jest ważny cały dzień, na jego odwrocie jest mapka i godziny rejsów. Muszę wracać do portu. Ok. 13 dojeżdżam do Taichungu, informują mnie, że do Taichungu Youth Hostel ( HI ) powinienem dojechać metrem do Taiynan .Przygodny pasażer pomaga mi kupić bilet w automacie za 520 TWD, trochę się dziwię wysokiej cenie przejazdu, ale kolejarze potwierdzają prawidłowość kupionego biletu, okazało się jednak, że przejechałem ok. 200 kilometrów, szybkim pociągiem ( do 300 km/h ) i znalazłem się w mieście, którego nazwa pisana po angielsku jest identyczna do nazwy dzielnicy Taichungu. Wróciłem do miejsca wyjazdu, zwrócono mi za bilety i przeproszono za udzielenie błędnych informacji przez kolejarzy, moje rozmowy z nimi zostały zarejestrowane przez kamery. Tym razem zapłaciłem 18 TWD , przejechałem trzy stacje do dworca miejskiego i dalej autobusem 15 dojechałem pod samo schronisko, nie uwzględniono zniżek PTSM ( HI ), niestety w jego bliskiej okolicy brak sklepów i barów, ale spacer dobrze mi zrobi.

  1. 03 Zdecydowałem się na nocleg w schronisku, ponieważ ma bezpośrednie połączenie z dworcem kolejowym i autobusowym , a cena 350 TWD jest przystępna. Zaplanowałem zwiedzanie Lugangu, w którym podobno brak taniej bazy noclegowej, a bilety autobusowe, ze zniżką, z Taichungu są tanie, cała podroż wyniosła mnie poniżej 100 TWD. Lugang jest najstarszym miastem Tajwanu, ale kamieniczki kupców chińskich pochodzą z XVIII wieku., mieszczą się w nich sklepy z pamiątkami i kawiarenki. Można zwiedzać świątynie taoistyczne i konfucjańskie. Autobus z Lugangu przyjeżdża pod dworzec kolejowy w Taichungu, zorientowałem się ,że mogę kupić bilet dla seniora do Taipei za 155 TWD, a więc kupuję go na 15 marca.

  1. 03 Dzień poświęcam na spacery po leśnych parkach i okolicznych wzgórzach. Warto zacząć od Hepingidizhen Park , początek trasy wśród straganów, jeden szlak odchodzi w prawo po schodach, jest bardzo stromy, wybieram ten w lewo, pod szczytem szlaki łączą się, można więc schodzić tym bardziej stromym, ale na razie proponuję bezpłatne śniadanie, serwowane przy świątyni, o ile będziecie do 9,00 ,potem. dostępny jest wrzątek, a nawet herbata, oczywiście zielona. Wracając do schroniska przed Uniwersytetem Technicznym w lewo pod górę biegną schody do świątyń buddyjskich, są to nowe obiekty, ale bardzo stylowe, z wieży widokowej rozległa panorama okolicy.

  1. 03 Bez problemów A 15 dojeżdżam na dworzec, umieszczają mój bagaż w luku autobusu, jest kilka minut do odjazdu, idę więc do toalety, kiedy wychodzę, widzę ,że mój autobus odjeżdża, zdenerwowany wpadam na dworzec, dzwonią gdzieś i mnie uspakajają. Wsiadam w następny autobus, który zatrzymuję się na przystanku w centrum miasta, donoszą mój plecak i już spokojny mogę jechać do stolicy. Pamiętam doskonale drogę do hostelu, więc nie błądzę, zostawiam bagaż i idę do mojej ukochanej knajpki „50”, a potem do Muzeum Narodowego , z Main Station ( od strony południowej ) jest prosta droga, do zamknięcia została godzina, a więc wstęp jest bezpłatny. Interesująca ekspozycja słynnej Mumii z Pekinu, a zatem nawiązują współpracę? Wnętrza ciekawe ze względu na architekturę z początku XX wieku. Za muzeum rozciąga się bardzo zadbany park, znajduję Muzeum Pamięci, jest już zamknięte, ale obok gmachu na tablicach są nazwiska poległych bohaterów i ich fotografie. Wychodzę z parku i odnajduję kolejne , ciekawe budynki z okresu okupacji japońskiej. Wracam do hostelu ulicami pięknie oświetlonymi, w kawiarniach dużo młodych ludzi.

  1. 03 Autobusem 260 jadę do PN Yangmingshan, tym razem wybieram trasę w stronę Datun Nature Park, oglądam wodospady, trafiam do doliny białej od kwitnących kalli, ale kusi mnie góra , która jest wulkanem, na zboczach można zobaczyć fumarole, a w kraterze turkusowe jeziorko .Idę coraz wyżej, zmienia się roślinność, brak drzew, które wycieli japońscy okupanci, podziwiam „ srebrną trawę „ , bardzo wysokie jej kępy tworzą korytarz , w którym po kamieniach pnę się wyżej i wyżej .Na sam szczyt wejść nie można, ponieważ znajdują się na nim przekaźniki i radary wojskowe. Schodzę w inną stronę, wprost na niewielkie jeziorka, potem dochodzę do autobusu, którym dojeżdżam do metra, którego stacja jest przy moim hostelu. Szlaków w PN jest dużo, można po nich wędrować zależnie od czasu , czy kondycji.

  1. 03 Zjadam spokojnie śniadanie, spacerkiem idę na dworzec autobusowy, za 90 TWD kupuję bilet na lotnisko, lot do Clarku na Filipinach mam o 14.00 Za bilet zapłaciłem 41 Euro w AirAsia Pobyt na Tajwanie był bardzo udany, zachwyciła mnie przyroda, kultura i uczynność ludzi oraz łatwość podróżowania.

F I L I P I N Y

17 03 Ląduję ok. 17 w Clark, dawnym, wojskowym lotnisku, dlatego teren przyległy do portu lotniczego jest ogrodzony, ale podobno dojeżdżają jeepneje, którymi można dojechać do autobusu, jadącego do centrum Manili .Przy wyjściu do miasta po prawej stronie, jest stanowisko, gdzie sprzedają bilety do centrum stolicy i na Terminal 3, za 450P.Okazuję się ,że lotnisko, z którego jutro polecę na Palawan, jest w mieście, robię więc zakupy spożywcze i zjadam kolację w ulicznej knajpce .Decyduje się spędzić noc na lotnisku, ponieważ lot mam jutro o 8,00, a trzeba być wcześniej .Do tej pory spałem w hotelach, a więc na jedną noc nieprzespaną mogę sobie pozwolić. W informacji proponują mi nocleg w hotelu, z którego po mnie przyjadą i jutro mnie przywiozą na lotnisko, pokój ma kosztować 1000P.Widzę strzałki do komfort room, pewnie to luksusowa poczekalnia, wygodne , rozkładane fotele…ale okazało się ,że w ten sposób Filipińczycy określają toalety .W hali odlotów jest miejsce wydzielone, którego pilnują policjanci, sprawdzają bilety lotnicze, legitymują, można czuć się bezpiecznym, jednak komfortu na twardych, plastykowych siedzeniach się nie zazna , ale można obok rozłożyć karimatę

18 03 Nawet trochę pospałem .Kilka minut przed 6 odnajduję stanowiska odpraw Cebu Pacyfic, tłum pasażerów, ogólny bałagan, dobrze, że jestem wcześniej, nie ponoszę opłat lotniskowych, bo one obecnie obowiązują przy lotach międzynarodowych 500P lub 13 USD .O 9,30 ląduję na niewielkim lotnisku w Puerto Princesa, na wyspie Palawan. Przechwycony zostaję przez mafię przewozową, umieszczony w rikszy i odwieziony do Amelia Pension, ok. .pół kilometra od lotniska, za pokój z wiatrakiem płacę 400P.Odpoczywam trochę i idę do centrum, muszę wymienić pieniądze, jest kilka kantorów .Na ulicach widzę wielu Białasów , chcę zwiedzić katedrę, oddaloną od centrum, jest mało ciekawa, ale obok jest zejście na przystań, na brzegu bardzo nędzne domki rybaków, miejsce raczej nie przewidywane do zwiedzania przez turystów. W mieście znajduje się kilka hoteli, różnej klasy ,stanowią one bazę dla tych, którzy planują wycieczkę do Honda Bay .Zorientowałem się jak mam jutro dojechać na dworzec autobusowy San Jose .

19 03 Obok siedziby władz miasta i prowincji wsiadam w jeepneja do dworca autobusowego Wśród pasażerów do Sabany jest grupka turystów z Francji, traktują pewnie ten przejazd jako atrakcję turystyczną, oczywiście nie tylko ludzie jadą tym , rozklekotanym gratem, Filipińczycy wiozą w tekturowych pudełkach koguty, które pieją, chociaż trudno im wyciągnąć szyję .Bilet 150P, trasa bardzo widowiskowa, kilka godzin jazdy. Po przyjeździe udaję się do informacji turystycznej, polecają mi Blue Bambo, hotel składa się z kilku bambusowych chatek. Dormitorium to szeroki materac, rzucony w jednej z trzech klitek, które oddzielają ściany z wyplatanych mat, są jednak moskitiery, światło tylko kilka godzin wieczorem. Chatki stoją w ogrodzie nad samym morzem, można bujać się w hamaku, owiewanym morską bryzą.Za dwa noclegi płacę 500P z rejestracją, dostawszy pokwitowanie idę do biura PN Underground River, w którym płaci się 600P za wstęp i wycieczkę łodzią podziemną rzeką. Wycieczkę zamówiłem na 8,30 , późniejsze godziny były zarezerwowane .UWAGA!!! Wycieczka cieszy się ogromnym powodzeniem, dawno zarezerwowane są rejsy łodzią, przez biura turystyczne, dlatego zaraz po przyjeździe i rejestracji w hotelu trzeba iść do biura PN, wtedy jest szansa wypłynięcia o najwcześniejszej godzinie, czyli o 8,00.Niestety trzeba się liczyć z możliwością braku miejsc nawet na dzień następny, dlatego dobrym rozwiązaniem jest nocleg w Sabana. Biuro PN jest czynne do 16,00. Po południu wybieram się na spacer do wodospadu, z Blue Bambo, skręcam w lewo, dochodzę do świątyni buddyjskiej, obowiązuje rejestracja, mile widziane datki .Trasa ok. 1 km. ale warto wziąć buty, bo idzie się po kamieniach, pod wodą spadającą wprost do morza można się ochłodzić, miejsce jest raczej odludne .Po powrocie idę na piaszczystą plażę, aby popływać i zobaczyć gdzie zaczyna się „małpi szlak „

20 03 Kilka minut po ósmej idę na przystań i do biura PN, dokonuję wpłaty 600P i zostaję dołączony do grupki Japończyków. Przewodniczka informuje, który numer łodzi zostaje nam przydzielony, płyniemy ok. 20 minut do małej zatoczki, która stanowi ujście Podziemnej Rzeki. Trochę czekamy na następną łódź, którą wpłyniemy pod skały. Na dziobie jest umieszczony reflektor, w jego świetle dostrzegam dziesiątki kolonii nietoperzy, które odrywają się od skał i szybują w półmroku. Wpływamy do ogromnej groty nazwanej katedrą, w której widzę skały uformowane tak ,że łatwo sobie skojarzyć świętą rodzinę u żłobka .Japończycy odnajdują postać Buddy, ciekawe co Ty zobaczysz drogi czytelniku mojej relacji. Pływa się łodzią ok. 40 minut, oczywiście w asyście innych łodzi, a wycieczka trwa ok. 2 godzin. Po powrocie idę na spacer po okolicznych wsiach, fotografuję białą czapelkę na karku bawoła. Znalazłem też czas, aby poleżeć bykiem na plaży i popływać.

21 03 Dwa razy dziennie o 7 i 13 odjeżdżają minibusy ( vany ) do El Nido, mnie interesuje dojazd do Honda Bay, van odjeżdża o 12,45. Postanowiłem iść na spacer Monkey Trail .Z plaży za ujściem Mangrowcowej Rzeki ścieżka pnie się ostro pod górę, dochodzę do tablicy z ostrzeżeniem kary za brak pokwitowania opłaty za pobyt w PN .Ze wzgórza widok na zatoki morza Sulu .Dochodzę do wieży widokowej, na której jest maszyneria i liny, po nich można rzucić się w dół nad zatoką do uiścia rzeki , jest wcześnie , więc chętnych brak .Schodzę wprost do punktu informacyjnego PN, sprawdzają kwit opłaty za wejście. Niestety do zatoki Podziemnej Rzeki nie mogę zejść, ale dostępny jest szlak wzdłuż Mangrowcowej Rzeki, taka możliwość bardzo mi odpowiada. Na początku ścieżki widzę dwa warany, jakiś endemiczny gatunek dla Palawanu, potem tylko słyszę plusk wody , do której te stwory skaczą ze ścieżki, którą schodzę do brzegu rzeki .W gałęziach drzew buszują małpy, stąd nazwa szlaku. W dżungli są dwa gatunki dużych papug, dzioborożec i endemiczne gatunki pawi, niestety tylko słyszę ich odgłosy. PN obejmuje 22 tysiące km. kwadratowych. Mangrowcową Rzeką można pływać łódką z przewodnikiem, rejsy od 8,00 za 100P za godzinną wycieczkę. Mam czas, aby odpocząć na plaży, popływać i zjeść obiad wcześniej zamówiony w restauracji, w której zostawiłem plecak. Dwie godziny zajmuje przejazd vanem do Handa Bay , najlepiej jechać do końca półwyspu ( cypla ), blisko od parkingu jest pensjonat, nie ma wyboru, ale za przyjemny pokój z wiatrakiem płacę 350P .Idę na spacer do dużego kompleksu buddyjskiego klasztoru i świątyni.

22 03 Po ósmej jestem w biurze przy porcie, cena wycieczki zależy od ilości wysp, do których chce się dopłynąć, płaci się również za wstęp na wyspę, wynajęcie miejsca do biwakowania, a raczej stół, do którego przyniosą rybne danie, które można zamówić .

Przy pierwszej wyspie, do której dopływamy Star Fish nie ma rafy, ale przy samym brzegu pływa mnóstwo ryb, min białe iglicznie, piasek na plaży i na dnie przy brzegu jest też zupełnie biały .Przy drugiej wyspie Snake Island jest piękna rafa, a przede wszystkim ławice kolorowych rybek, takiego bogactwa stubarwnych ryb jeszcze nie widziałem. Następne wyspy porastają drzewa mangrowcowe, które wychodzą dość daleko w morze, jest przypływ, nie widać lądu, a tylko drzewa jakby wyrastające z wody .Wróciliśmy wcześniej niż planowaliśmy, a przy porcie, z którego wypływaliśmy brak plaży, za wycieczkę zapłaciłem 600P.

23 03 Rano idę na przystanek jeepneja, którym dojeżdżam do Puerto Princesa, wysiadam przy ratuszu, a więc do lotniska ok. pół kilometra .Tym razem odprawa poszła bardzo sprawnie i po dwóch godzinach lotu Fihilippine Airlines ląduję w Cebu na wyspie Tańon .Port lotniczy ogromny, nie spodziewałem się, że Cebu to milionowe miasto .Pani w informacji wręcza mi plan Cebu .Dojazd do portu, z którego popłynę na Bohol dość skomplikowany, ale koszt taxi może doprowadzić do bankructwa. Z górnego tarasu budynku vis a vis informacji i wyjścia jest dojście platformą do postoju Yellow Multicab do Main Corrner, potem jeepnej do SM City Cebu i następnym jeepnejem do Pier I .O 16,30 odpływa prom do Tubigon ( 230P ), z tego portu jest najdogodniejsza komunikacja do Czekoladowych Wzgórz , płynę ok. godziny, o 18 jest ostatni van 100P do Carmen . Czekając na odjazd zjadam kolację , knajpek w okolicy dworca jest dużo, robię zakupy, nareszcie duży wybór pieczywa. Do Carmen jedzie się krócej niż godzinę, obok szpitala jest bardzo sympatyczny pensjonat, wyboru zresztą nie ma, ale cena 300P jest do zaakceptowania .

24 03 Z pensjonatu do Chocolate Hills jest ok. 4 km., ale kiedy wychodzę na szosę , podjeżdża autobus , za 8P podjeżdżam do drogi, prowadzącej do wejścia. Jest przed ósmą, w kasie nie ma nikogo, wstęp kosztuje 50P.Do punktu widokowego jest ok. 500 metrów .Na platformę widokową trzeba wykupić osobne bilety 100P.Znajduje się tu drogi hotel, ale można z jego tarasu podziwiać widoki, wzgórza faktycznie przypominają rozsypane czekoladki, te nieporośnięte roślinnością przypominają praliny Wedla czy Wawelu, wzgórza mają wysokość ok. 50 metrów. Czytałem, że są tu tłumy, mam szczęście, bo tylko ja jestem na tarasie widokowym .Pora wracać, znów autobus podjeżdża i jestem bardzo szybko w pensjonacie, chwilę odpoczywam, biorę plecak i na dworzec, który jest bliziutko, stoi już bezpośredni autobus do Loboc .Dziś niedziela palmowa, ale jeszcze nie zasłonili ołtarzy w kościele z XVI wieku, jednym z najstarszych na Filipinach. W kościele panie prezentują mi misternie wykonane palmy z młodych liści bananowca. Zwiedzam muzeum w dawnym klasztorze jezuitów, budynki są zaniedbane, ale tworzą niepowtarzalną aurę przeszłości, wstęp 20P, na bilecie jest pełna historia kościoła. Wsiadam w zatłoczony jeepnej , po czasie zorientowałem się, że przejeżdżaliśmy obok najstarszego kościoła na Filipinach w Baclayon .Dojeżdżam do Tagbilaran City, reprezentacyjny skwer w środku miasta, kościół na górce, jestem przekonany, że dojechałem do Tubigon, kiedy się zorientowałem , że to pomyłka, zacząłem pytać o port, ale promy płynące stąd do Cebu są trzykrotnie droższe .Jadę więc rikszą na dworzec i autobusem do Tubigon .Przejeżdżam przez Corelli, w której znajduje się” ogród zoologiczny „ , można zobaczyć Tarsiery ( Tarisisus Syrichata ), o ogromnych ślepkach zwierzątka, które wyglądają jak maskotki. Zwierząt tych na wolności żyje niewiele, są odławiane , przestawia się im zegar biologiczny, aby turyści mogli oglądać je w zaciemnionym pomieszczeniu, ale przecież biologii nie da się oszukać i w niewoli prędko umierają, nie popieram takich praktyk i nie wysiadam i nie idę do Phil.Trasier and Wildlife Sanctuary…Tym razem dojeżdżam do Tubigon, wykupuję za 220P bilet do Cebu. Zauważyłem poprzednio, że Pier I jest blisko dawnego fortu hiszpańskiego i historycznego centrum miasta. Vis a vis katedry znajduje się ogromne schronisko Patria Pension, pokój ze wspólną łazienką z drugim pokojem 300P.Nie można dziś wejść do żadnego kościoła, są tłumy nawet na dziedzińcach, wszyscy świętują niedzielę palmową.

25 03 Między innymi w poniedziałki wypływa prom do Masabate, idę więc do portu ( Pier III ), w jego pobliżu w agencji kupuję bilet, odstawszy ok. godziny w kolejce .Bilet w drugiej klasie kosztuje 480P.Wracam do centrum, wstęp do fortu jest płatny, ale ekspozycja nie wydaje się ciekawa, idę wzdłuż dawnych, portowych magazynów, częściowo przebudowanych na współczesne centra handlowe .Na reprezentacyjnym Placu Ratuszowym jest kaplica, w jej wnętrzu kolejna replika krzyża Magellana, bo właśnie w tym miejscu w 1521 został wbity w Nową Ziemię króla Filipa. Obok jest jedno z wejść do bazyliki del Santo Nińo, ufundowanej w 1565 roku. Ołtarze już zasłonięte fioletowym materiałem, z arkadowego dziedzińca jest wejście do kaplicy Dzieciątka Jezus, można robić zdjęcia, ale figurka znajduje się w szklanej szkatule. W krużgankach wiszą stare obrazy, na których przedstawiono historię katolicyzmu na Filipinach i legendę opowiadającą o znalezieniu cudownej figurki Dzieciątka Jezus .Wystarczy przejść przez ulicę i widać katedrę, bardzo przebudowaną, ale zachowała cechy hiszpańskich kościołów kolonialnych. Obok katedry, w stronę The Heritage of Cebu Monument, kilka starych, drewnianych domów-rezydencji, w których znajdują się muzea, niestety w poniedziałek zamknięte, ale ten najstarszy z 1675 otwarty .Nie wiem czy bezpieczna, ale malownicza jest ta dzielnica, jednak stare domy ustępują miejsca bezstylowym biurowcom. Doba w Patria Pensjon kończy się o 13, a więc mogę odpocząć po zwiedzaniu miasta, wziąć kąpiel, zostawiam plecak i idę na obiad, później spaceruję po starych uliczkach, powtórnie nawiedzam te piękne świątynie. Ok 15 odbieram plecak i spacerkiem idę do portu. Suma, którą zapłaciłem nie zgadza się z tą na bilecie, bez dyskusji kasjer zwraca mi ponad 200P, a więc sprzedał mi bilet dla emeryta, o który wcześniej prosiłem .Odprawa przebiega sprawnie, ale wypływamy po 18.Na promie brak kabin, pokłady zastawione są piętrowymi , metalowymi pryczami, w drugiej klasie działa klimatyzacja, przy pryczy jest miejsce na bagaż, w Masabate prom powinien być ok. 7 rano.

26 03 Wydaje się, że w środku nocy prom dobija do brzegu, ale dochodzi 6, zanim wysiadłem jest już widno .W porcie rzucają się na pasażerów taksiarze , ale ja idę do jeepneja Do Masabate 200P, podróż trwa ponad dwie godziny, z dworca jeepnejów trzeba dojść do portu ok. 20 minut .Linia Montenegro zapewnia rejsy do Pilar, już na wyspie Luzon, bilet kosztuje 396P, jest to rodzaj wodolotu, ponad godzinę i jestem na miejscu, tylko kilka kroków do miejsca, z którego odjeżdża jeepnej do Donsol .Bez trudu odnajduję Hernandes Guest House, za pokój z wiatrakiem i wspólnym wc płacę 400P W tomie XV Przez Świat jest nieaktualna informacja, że dwa razy dziennie odpływają łodzie w celu pływania z rekinami. Ok 11 doszedłem do centrum nurkowania, zostałem dołączony do grupy siedmiu osób, ale zapłaciłem za trzy godzinny rejs prawie 800P, za wypożyczenie maski i rurki 150.Czekając na grupę turystów oglądam film o warunkach bezpiecznego nurkowania i o samych, olbrzymich rekinach wielorybich. Podziwiam odwagę autorów relacji, bo łódź nie jest dostosowana do skoków, ani wejścia z wody na pokład, nawet brak koła ratunkowego! Olbrzymy pływają podobno pod samą powierzchnią wody , więc niepotrzebne są dobra maska i butla z tlenem , łatwo je wypatrzyć obsłudze łodzi, mam pecha! Nie pojawia się żaden rekin, a może mam szczęście, bo nie wiem, czy odważyłbym się skoczyć pomiędzy burtą a drągami, które stanowią rodzaj katamaranu .Załoga łodzi rzuca kotwicę, zatrzymujemy się nad rafą, jest ona bardzo zniszczona i kolorowych rybek niewiele.1000Pza taką wycieczkę to drogo, proszę zastanowić się, czy będziecie mieli odwagę na szaleńczy skok? Do miasta wracam krótszą drogą , tuż za mostem w prawo, oglądam domy rybaków na palach, akurat zachodzi słońce, ten widok i nastrój chwili łagodzi gorzki smak nieudanej wycieczki.

27 03 Jeepnejem wracam do Pilar, okazuje się ,że są bezpośrednie autobusy do Manili , tylko wypisane nazwy dworców , na które przyjeżdżają, wprowadzają w błąd. Mój autobus odjeżdża o 13, mogę więc zjeść obiad, zrobić zakupy, bilet kosztuje 450P.Trasa jest bardzo malownicza, mijam wulkany, jadę przez tropikalny las, oglądam zielone pola ryżowe.

28 03 Przyjeżdżam do Manili ok. 2 w nocy! Na ulicach tłumy, czynne knajpki .Blisko mam na dworzec Victory Liner .Ludzie stoją w bardzo długich kolejkach do kas .Dyżurny ruchu wsadza mnie do autobusu, który jedzie przez San Fernando .Płacę dość dużo za bilet, przejeżdżam San Fernando Pampanga, autobus zatrzymuje się w centrum gastronomicznym, jest już widno, trudno dopytać się mi o nocleg i miejsce, w którym powinienem się zatrzymać, aby uczestniczyć w uroczystościach wielkoczwartkowych. W końcu trafiam w okolice katedry, są otwarte kantory, wymieniam pieniądze po niekorzystnym kursie. W mieście są wyłącznie hoteliki na godziny, ale motel Tropikalna ma przyjemne patio i obsługa jest wyjątkowo miła, obskurny pokój z wiatrakiem 400P, karaluchy gratis .na ulicy spotykam chłopaka, który okazuje się być studentem z Poznania, poszukuje sympatyczniejszego pokoju od tego, który wynajął w hoteliku obok katedry, polecam mu Tropikanę i sprowadza się ze swoją dziewczyną Jaśminą. Po południu idę do kościoła, na ulicach spotykam biczowników i niosących krzyże, zmierzają do katedry, ale zatrzymują się u jej wejścia. Co bardziej gorliwi leżą krzyżem, a ich przyjaciele uderzają ich deskami, plują na nich, chodzi o jak najwierniejsze naśladowanie umęczenia i prześladowania Chrystusa .Twarze mają zasłonięte, na głowach wianki jakby cierniowe korony. Większość biczowników ubrana jest w dżinsy, wielu jednak ma białe spodnie jako znak ,że pierwszy raz zdecydowali się na ten sposób okazywania pobożności. W świątyni zamiast ciemnicy i grobu przygotowano ołtarz ozdobiony rozłożonym ogonem pawia, to symbol rezurekcji. Wieczorem z Jaśminą i Tomkiem dzielimy się refleksjami z obserwacji tych wydarzeń.

29 03 Trudno dopytać się o miejsce krzyżowania, ale w końcu trafiam na tłum, zmierzający na Golgotę. Ulice udekorowane fioletowymi flagami , wiszą plakaty Maleldo 2013 .W biurze-namiocie i informacji bezskutecznie próbuje wydębić wejściówkę do namiotów vipów. Orientuję się, że przychodzą zorganizowane grupy, a więc biura turystyczne już położyły łapę, zwęszyły interes. Żądają, abym pokazał legitymację prasową, tłumaczę ,iż zostawiłem dokumenty i pieniądze w hotelu, bo obawiam się kieszonkowców. W końcu otrzymuję wejściówkę, nie muszę stać w tłumie, w pełnym słońcu, siedzę w pierwszym rzędzie ,mogę robić zdjęcia, obserwuję biczowników, którzy przychodzą tu na wzgórze w San Pedro , klękają pod jednym z trzech krzyży, modlą się i zawieszają wianki, które mieli na głowach. .Niektórzy ,niosący wielometrowe krzyże, padają ze zmęczenia, wówczas koledzy pomagają im podnieść się i zanieść krzyż na wzgórze, na tych krzyżach będą ukrzyżowani ochotnicy, pragnący naśladować mękę Chrystusa. Około 15 , na białych koniach przyjeżdżają żołnierze rzymscy, doprowadzony zostaje Jezus przed oblicze Piłata i zaczyna się inscenizacja fragmentów Ewangelii. W tym roku jest ośmiu chętnych do ukrzyżowania, niektórzy nie wytrzymują 10 minut powieszenia na krzyżu. Kiedy gwoździe wbijane są w ich ręce, krzyczą z bólu .po kilkunastu minutach po zdejmowanych z krzyża, podbiegają z noszami sanitariusze i opatrują ich rany w namiocie medycznym, podobno powrót do zdrowia trwa kilka tygodni.

Wieczorem w mieście odbywają się procesje pasyjne, ludzie niosą zapalone świece .Niestety Tomek został okradziony, na posterunek policji zgłosiło się dziesięciu poszkodowanych, Japończyka obrobili na ponad tysiąc dolarów .Tomek otrzymał pisemne potwierdzenie zgłoszenia kradzieży, co może stanowić certyfikat uczestnictwa w Maleldo 2013.

30 03 Czyli już po świętach, otwierane są centra handlowe np. SM, przy którym zatrzymują się autobusy dalekobieżne i tu należało przyjechać z Manili. Spotykam Jaśminę i Tomka w autobusie do Baguio .Przyjeżdżamy o 14, a o 13,00 odjechał ostatni autobus do Botoc, taxi jedziemy na dworzec, z którego jutro o 5,30 będziemy jechali na północ w Cordiliera Central. Kwaterujemy się w hoteliku, bierzemy wspólny pokój za 600P.Buszujemy po bazarze, ludzie są bardzo życzliwi, chętnie pozują do zdjęć, odpowiadają na nasze pytania .Sprzedawcy ryżu mają go kilka gatunków, w różnych kolorach i cenach .Nie decydujemy się na kupno balutów jajek kaczych z kilkunastodniowym zarodkiem już wyraźnie ukształtowanym, podawane są ciepłe i amatorzy wypijają ich zawartość , dobre na potencję .Tomek kupuje dorodne liście tytoniu i zestaw betelu do żucia, spożywamy po pieczonym sumie Na straganach z warzywami. sprzedawane są kwiaty dyni , które smaży się głębokim tłuszczu. Wracam do hotelu , niebawem przychodzą Jaśminka z Tomkiem , objuczeni zakupami, zaczynają się dla nas wesołe święta, okazuje się, że filipiński rum nie jest drogi, a mango i inne owoce dojrzałe i wyborne, objadamy się truskawkami, w Polsce będziemy musieli na nie długo poczekać, bo wiemy, że nasz kraj jest przykryty śniegiem, chociaż to święta wielkanocne się zaczynają.

31 3 W środku nocy zrywamy się, ale do dworca tylko kilka kroków, Tomek kupuje ulgowe bilety dla studentów i emeryta .Autobus jedzie szczytami gór, w najwyższym punkcie osiąga 2450 metrów. W Sagdzie jesteśmy tuż przed południem .Hotelików i pensjonatów bardzo dużo, za pokój bez łazienki płacę 250P, nareszcie niepotrzebne są wiatrak i moskitiera .Po krótkim odpoczynku idę w stronę szpitala, tuż przed kościołem jest droga w prawo do Doliny Echa, trzeba przejść przez cmentarz a potem bardzo stromą ścieżką w dół , na skałach widoczne są wiszące trumny. Odszukałem też jaskinię i odnalazłem wodospad, ale największą atrakcję stanowią skały-cmentarze .Po obiedzie wybrałem się do najbliższej wsi, wskazują mi drogę, którą schodzę niżej i niżej, aby zobaczyć tarasy ryżowe. Warto też odwiedzić jaskinię Sumagon, gdzie zgromadzono kości ze spróchniałych trumien. W Sagda jest biuro przewodnickie i można wynająć cicerone, który pokaże ciekawe miejsca , do których nie docierają wszyscy turyści, tak zrobili Jaśminka i Tomek, postanowili również zostać jeszcze jeden dzień, aby dokładniej zwiedzić okolicę.

1 04 Do Batoc dość często kursują jeepneje ( 150 P ).Kierowca zatrzymuje się przy ulicy, na której czekają vany do Banaue, też 150P. Trasa fantastyczna, kilkakrotnie widać amfiteatralnie rozmieszczone tarasy ryżowe, przed Banaue przejeżdżamy przez punkt widokowy, dojeżdżam jednak do końca, schodzę prosto w dół do informacji turystycznej, dowiaduję się, że o 15 będzie jeepnej do Batad, zalecają, aby wcześniej zająć miejsce .Zostawiam plecak i wracam do punktu widokowego, trochę poniżej przy sklepie z pamiątkami , zatrzymuję się, aby robić zdjęcia tarasów, ale również kobietom i mężczyznom z plemienia Ifugao , faktycznie są filigranowi, małymi, skośnymi oczkami wypatrują pieniędzy za pozowanie, na głowach mają korony z kogucich piór, ubrania pasiaste z przewagą czerwieni , samodziałowe. Wracam do centrum i odnajduję jeepnej do Batad , zostawiam na siedzeniu plecak i idę do knajpki na obiad, ostatnio pojawiły się automaty, w których za 5P można wypić namiastkę kawy z ekspresu z mlekiem i cukrem .Kupuję pieczywo i kurze jaja, gotowane na twardo. W miasteczku jest bardzo dużo sklepów z pamiątkami, które są wytwarzane przez miejscowych rzemieślników .Tuż przed odjazdem jeepneja pasażerowie zajmują miejsca i robi się ścisk, turyści, którzy nie zajęli sobie wcześniej miejsca , muszą przełożyć na następny dzień swój wyjazd. Dojeżdżamy tuż przed piątą, chociaż to niezbyt długi dystans, ale droga bardzo wyboista i niebezpieczna, mam szczęście, bo może zdarzyć się, zwłaszcza po okresie tajfunów, że drogą nie przejedzie żaden samochód. Na przełęczy Sadle Point są stragany z jedzeniem i pamiątkami, w jednym z nich zostawiam plecak, biorę tylko najpotrzebniejsze rzeczy, Między dwoma straganami zaczynają się bardzo strome schody do wsi Batad, w prawo za ostatnim straganem jest początek drogi, mniej stromej , chociaż trochę dalszej .Nie wziąłem butów i w sandałach idę wolniej po kamieniach i wybojach, schodzę ok. godziny, do pokonania różnica wzniesień ok. 400 metrów. W górnej części wsi, przy punkcie informacyjnym znajduje się kilka hotelików, ceny ok. 200P, wstęp do wsi 50P.Jest jeszcze widno, ale niebawem zapadnie zmrok, nie mogę schodzić niżej tarasami, ponieważ nie wziąłem latarki, światła nie ma też w pokojach hotelowych, dobrze, że mam telefon komórkowy, posłuży mi jak latarka i budzik, nie potrzebuję wiatraka i moskitiery, zaś koce bardzo się przydają. W poszczególnych hotelikach są knajpki, siedzi w nich przy piwie mnóstwo Białasów, myślę, że można znaleźć hotelik, który nie jest polecany przez przewodniki Zachód słońca oglądam na jednym z tarasów, wznoszono je przez dwa tysiące lat, często na wysokość ponad kilometra, nic dziwnego ,że znalazły się na liście światowego dziedzictwa ludzkości UNESCO

2 04 Poniedziałek Wielkanocny, wspominam bliskich i w pocie czoła podchodzę pod górę do przystanku autobusu, odjeżdża ok. 9,00, wraca do Banaue. Wychodzę wcześniej, bo zatrzymuję się, aby robić zdjęcia, ale również rozkoszować się rześkim powietrzem, słuchać śpiewu ptaków. Odbieram plecak, mam czas , aby wypić kawę, zjeść śniadanie przy stole, ustawionym na widokowym tarasie .Rano nie ma wielu chętnych, jadę wygodniej w szoferce, w mieście spotykam Jaśminę i Tomka na jutro wykupili wycieczkę za 400P od osoby, o 8,00 wyjadą Jeepnejem, we wsi będą mieć ok. trzy godziny na zwiedzanie , powrót po południu. Kupuję bilet zniżkowy za 350P na autobus do Manili , odjazd o 18,30, to jest dodatkowy kurs, rejsowy autobus odjeżdża codziennie o 19,00.Zostawiam plecak w kasie dworca i idę na spacer po mieście, zwiedzam muzeum, schodzę do tarasów ryżowych za kościołem katolickim, kupuję upatrzoną wcześniej rzeźbę za 100P, w punkcie informacji turystycznej sprzedają kawę filipińską za 250g 150P.Autobus odjeżdża punktualnie, jest w nim okropnie zimno, klimatyzacja nastawiona na 15 stopni, kierowca twierdzi, że na ma możliwości regulacji .UWAGA wyjmijcie z plecaka ciepłe rzeczy, łącznie z czapką i szalikiem.

3 04 Skostniały z zimna wysiadam z autobusu po 5 rano , jest jeszcze ciemno, dopytałem się jak dość do jeepneja, który jedzie do centrum, w okolice ratusza. W najbliższym sklepie 7-eleven wypijam kawę, zjadam słodką bułkę., kiedy się rozwidnia idę w kierunku murów obronnych i starego miasta, z daleka jest widoczna kopuła katedry. Tuż przy murach obronnych vis a vis ratusza bezdomni koczują w krzakach, nieprzyjemne miejsce. Odnajduję kościół jezuitów z muzeum, należy wcześniej zamówić wejście, wyłącznie z grupą kilku osób, bo wstęp bardzo drogi, jest to prezentacja multimedialna historii Filipin i Manili. Bezpłatnie dostępna jest wystawa , a na dziedzińcu pomnik pierwszej świętej Filipin, która ufundowała ten kościół i klasztor. Idę w kierunku kościoła i dawnego klasztoru augustianów, te obiekty są liście UNESCO, niestety muzeum w klasztorze będzie dziś nieczynne, a kościół otworzą ok. 12. Po drugiej stronie ulicy znajduje się Casa Manila, jest zespół rezydencji Hiszpanów z XVI wieku, potem niestety przebudowanych, ale dziedzińce tworzą malowniczą uliczkę, szemrze woda w fontanach, wszędzie kwiaty w donicach, w niektórych rezydencjach są hotele i restauracje, w innych muzeum wnętrz. Idę do katedry , niestety będzie dziś zamknięta z powodu generalnego sprzątania. .O 10 otwierają Muzeum Narodowe , wstęp 150P.Ogromne dwa gmachy z początku XX wieku, w jednym z nich kolekcja malarstwa filipińskich malarzy od końca dziewiętnastego wieku do współczesności. W drugim budynku ekspozycje : geologiczna, przyrodnicza i archeologiczna, dużo pustych sal Wracam do augustianów, w kościele malarstwo iluzjonistyczne, dość późne wyposażenie , w krużgankach widzę stare meble i obrazy drugorzędnych hiszpańskich mistrzów. Wracam pod katedrę z nadzieją, że będzie otwarta, niestety.! Odpoczywam w cieniu drzew, patrzę na okazałe gmachy i historyczne budowle .Okazuje się ,że przy placu zatrzymuje się taksówka ośmioosobowa FX , która jedzie do Sucat, przejeżdża obok terminalu I , z którego odlatuję po południu do Hongkongu i dalej do Europy .Przy ulicy, z której skręca się na terminal I ,znajdują się knajpki, stragany z żywnością, wodą, sklepy spożywcze, przy parkingu przed terminalem też są stoliki, przy których można zjeść gorący posiłek, serwowany z toreb i siatek oraz wypić kawę, swoista konkurencja dla barków i restauracji na lotnisku. UWAGA należy mieć 500P lub 13 USD na opłaty lotniskowe, które nie są ujęte w cenie biletu lotniczego. Tak się bałem poruszania po Manili , a tak dobrze wszystko poszło, jednak zrezygnowałem ze zwiedzania cmentarza chińskiego, podróżując po Filipinach widziałem na cmentarzach kaplice – domy, nawet z balkonami i tarasami.

Wyspy Filipin nie są odkryte przez masową turystykę, odwiedziłem tylko te najpopularniejsze, może wybierzemy się razem na białe plaże, zielone wyspy i wysepki, zapraszam. Adam Stępiński


  • Witaj w świecie globtroterów!

    Drogi internauto, niezależnie czy jesteś uroczą przedstawicielką       piękniejszej połowy świata czy też członkiem tej brzydszej. Wędrując   z  nami, podróżowanie przestanie być dla Ciebie…

    czytaj dalej

  • Jak polscy globtroterzy odkrywali świat?

    Historia „polskiego” poznawania świata zaczyna się całkiem efektownie. Pierwszy – jeżeli można go tak nazwać – polski globtroter był jednym z głównych uczestników…Zobacz stronę

    czytaj dalej

  • Relacje z podróży

Dołącz do nas na Facebook'u