Lądem dookoła Azji – Wojciech Zalewski

Wojciech Zalewski

Na wyprawę pojechałem z Marcinem, którego znalazłem w internecie, a podczas jazdy koleją transsyberyjską dołączył do nas Jacek. Bywało, że grupa nasza liczyła 18 osób (Mongolia) i 9 osób (Chiny) a czasami jeździliśmy w szóstkę.

Trasa

Polska (Racibórz – Warszawa – Terespol) – Białoruś (Brześć) – Rosja (Moskwa – Irkuck – Nauszki) – Mongolia (Suche Bator – Darhan – Ułan Bator – Dalanzadgad –Dzaman Udd) – Chiny (Erlian – Jining – Datong – Pekin – Xian – Lanzhou – Linxia – Xiahe – Chengdu – Leshan – Emei Shan – Kumning – Jinghong – Mengla – Mohan) – Laos (Boten – Luang Namtha – Muang Xai – Luang Prabang – Vientiane) – Tajlandia (Nong Khai – Bangkok – Ko Tao – Poi Pet) – Kambodża (Sisophon – Siem Rep – Angkor Wat – Phnom Penh – Sihanoukville – Kos Kong) – Turcja (Istambuł) – Polska (Warszawa – Racibórz)

Termin 1 lipca 2001 – 29 sierpnia 2001 (60 dni)

Pogoda

Państwo Rejon Pogoda
Białoruś Brześć Deszcz, dość zimno, jak u nas latem
Rosja Moskwa Upały do 30°C, bezchmurne niebo
Irkuck Fatalna pogoda, zimno, silny wiatr, deszcz, temperatura poniżej 15°C!
Mongolia Północ Pogodnie, temperatura powyżej 20°C
Ułan Bator Upalnie, wilgotno, temperatury do 30°C
Gobi Upały do 40°C – ogólnie jak na pustyni
Chiny Pekin Zmienna pogoda, ciepło, straszny smog w mieście
Xiahe Zimno, deszczowo
Emei Shan Na szczycie klimat jak w Tatrach
Kumning i południe Upalnie, pogodnie
Laos Straszny upał, wilgotno
Tajlandia Północ Powódź, wilgotno
Bangkok Pogodnie, nie ma czym oddychać – wilgotno!
Wyspa Tao Niebo zachmurzone, ale bardzo ciepło i przyjemny wiaterek
Kambodża Cały kraj Pogoda zmienna, upalnie i wilgotno
Turcja Istambuł Upał do 40°C

Waluty (stan lipiec – sierpień 2001)

Polska 1 USD – 3,9 złotych
Białoruś 1 USD – 1350 rubli
Rosja 1 USD – 29 rubli
Mongolia 1 USD – 1100 tugrików
Chiny 1 USD – 8 yuanów
Laos 1 USD – 9500 kip
Tajlandia 1 USD – 40 bathów
Kambodża 1 USD – 4000 riel
Turcja 1 USD – 1 400 000 lirów

Wizy

Białoruś – 4 USD (voucher)
Rosja – pieczątka AB za darmo
Mongolia – 25 USD (szybkie załatwianie, na 30 dni)
Chiny – 40 USD (szybkie załatwianie, na 30 dni)
Laos – 25 USD (na 60 dni)
Tajlandia – 20 USD (na 90 dni, dwukrotnego wjazdu)
Kambodża – 20 USD (na 30 dni)
Turcja – 10 USD (na lotnisku)

Wizy załatwiane w Warszawie. Jedynie wizę Kambodży załatwiłem w Bangkoku (z dnia na dzień). Nie było żadnych problemów, a przy załatwianiu wizy chińskiej warto mieć trefną rezerwację na samolot. Na załatwienie powyższych wiz mój współtowarzysz podróży potrzebował tylko 6 dni roboczych…

Zdrowie

Ostrożności nigdy za wiele, ale nie przesadzałem, tak jak niektórzy globtroterzy spotkani na trasie, którzy byli zaszczepieni na wszystkie choroby świata!!! Żółtaczka zakaźna typu A – szczepienie w Polsce ważne pół roku (40 USD). Malaria – Daraprim + Unidox – 5 USD

Noclegi

Baza noclegowa jest bardzo tania i nie ma nigdzie problemów z miejscami. Wszędzie trzeba się jednak targować.
Noclegi w pociągu na trasie transsyberyjskiej mile zaskoczyły, było czysto, „prowadnice” naprawdę dbały o porządek (wagon kupe).
Noclegi w Mongolii również tanie, są małe problemy z najtańszą bazą noclegową w Ułan Bator.
W Chinach jest raj dla obieżyświatów, pełny wybór i niesamowicie tanio!
Podobnie w Laosie, chociaż warunki jednak gorsze.
Tajlandia ma wiele do zaoferowania, bardzo dobrze rozwinięta sieć guest housów.
W Kambodży noclegi trochę droższe i warunki bardzo przeciętne, lepiej jest nad morzem w Sihanoukville.
Orientalna Turcja jest nieco droższa i ciężko znaleźć od razu noclegi poniżej 5 USD, ale kto dobrze poszuka…

Wyżywienie

Już w Brześciu na Białorusi odczuliśmy wartość dolara, również w Moskwie nie było drogo a smacznie (zwracam uwagę na dobre piwo – Baltika).
W pociągu podczas postojów miejscowe „babuszki” raczyły nas pierożkami, plackami, rybami i ciastkami.
W Mongolii jedzenie niewyszukane i dość tłuste – na uwagę zasługują chuuszury (placki z pszennej mąki nadziewane mięsem z barana, smażone na tłuszczu) i buudze (również pierogi z mięsem przypominające kołduny, gotowane na parze).
Jednak rajem dla smakoszy są Chiny, gdzie jest co jeść. Grupa z Warszawy z którą podróżowaliśmy po Chinach nauczyła nas jeść w grupie. Zamawialiśmy około 15 dań i przy okrągłym ruchomym chińskim stole wszystkiego próbowaliśmy.
Uciążliwym po miesiącu stołowania się w Chinach, jest brak serów, pieczywa i masła. Nawet w Pekinie kupno tych artykułów graniczy z cudem!
W Laosie nareszcie bagietki i kuchnia podobna do tajskiej, ale zdecydowanie mały wybór.
W Kambodży próbowaliśmy węże i żaby, a w Turcji przyzwyczajaliśmy żołądki do europejskiej kuchni.

Przejazdy

Kolej transsyberyjska to przygoda nie do opisania mimo, że trzeba wytrzymać wiele. Najważniejsze, że to ciągle bardzo tani sposób dotarcia do wschodniej Azji.
W Mongolii z uwagi na brak dróg turyści są zdani na pociąg (tani) i wynajęcie samochodu (drogi). O drogach asfaltowych radzę naprawdę zapomnieć!
W Chinach świetnie podróżuje się pociągami, ale tylko wtedy gdy ma się trochę grosza na „hard sleeper”, bo jazda klasą „hard seat” graniczy z masochizmem. Jeżeli jednak ktoś chce zobaczyć na własne oczy opluwanie całego przedziału, rzucanie wszystkiego co pod ręką na podłogę to jego… zdrowie! Są też sypialne autobusy. Jeżdżą rzadziej, są tańsze lecz zapuszczone i mogą być niebezpieczne.
W Laosie jeździ się raczej na stojąco. W Tajlandii za nawet małe pieniądze jest bardzo luksusowo. Inaczej w Kambodży, gdzie drogi dopiero się buduje, ale zaskakuje dobrze utrzymana trasa ze stolicy nad morze.

Przebieg wyprawy

1 dzień – 1 lipca (niedziela)

Przygotowany stawić czoła największym wyzwaniom ruszam „Pogorią” do Warszawy stawić się u Marcina. Wieczorem w stolicy robimy ostatnie zakupy, sprawdzamy czy wszystko co potrzebne znajduje się w naszych plecakach.

2 dzień – 2 lipca (poniedziałek)

Rankiem ruszamy pospiesznym pociągiem do Terespola (cała polska trasa Racibórz – Terespol 2 klasa za 16 USD).
W Terespolu kupujemy voucher na Białoruś i bilet do Brześcia za 3 USD. Turystów jest mało, zdecydowana większość pasażerów stanowią handlarze przeważnie z Białorusi, celnicy ich trzepią a nas uważnie sprawdzają.
Na dworcu w białoruskim mieście posilamy się w restauracji za 2 USD (kurczak, piwo, ciastka, herbata). W kasach, gdzie siedzą same stare, bezczelne baby udaje nam się w końcu oddać jeden bilet kolegi, który zrezygnował z wyprawy a że nasze bilety wcześniej kupiliśmy w Brześciu, więc wyluzowani czekamy na odjazd pociągu do Moskwy Białoruskiej (16.17, nr pociągu 22 AJ). Mamy przedział sypialny 4 – osobowy, czyli kupe.
Bilet na trasie Brześć – Moskwa – Irkuck kosztował 78 USD (na całej trasie kupe 4 –osobowy).

3 dzień – 3 lipca (wtorek)

Budzimy się w Moskwie rano o 6.52 i przejeżdżamy na dworzec Jarosławski, tam zostawiamy bagaże (1,2 USD) i metrem (5 przejazdów 0,7 USD), jedziemy na Plac Czerwony.
Wspaniała pogoda dodaje uroku. Kreml (wstęp 5 USD) jest wspaniały, a Marcin w ostatniej chwili wchodzi do Mauzoleum Lenina, gdzie strażnicy ze śmiertelnie poważną miną strofują turystów prosząc o ciszę. Przed wyjazdem zjadamy jeszcze w pobliżu Placu Czerwonego tani obiad za 2,5 USD i kupujemy pocztówki do Polski .
Pociąg jedzie do Czity przez Irkuck, w którym wysiadamy (niefirmiennyj 240 CZA godz.
14.39). Jedziemy niespełna 4 dni. W całej Rosji na każdej stacji obowiązuje ten sam czas.

4 dzień – 4 lipca (środa)

Już w Jarosławiu do naszego przedziału wprowadziło się małżeństwo: Jura z Tanią. Jechali aż do Permu i mimo wszystko dobrze, że wysiedli, bo dłużej nieustających imprez mój żołądek by nie wytrzymał.
Gdy skończył się prowiant i zapasy alkoholowe Jury ruszyliśmy do wagonowej restauracji. Tam natknęliśmy się na innych Polaków, których również nie było stać na słoik ogórków za 3 USD, a w związku, że na wódkę nas było stać (2 USD), to właśnie ten napój spożywaliśmy.
Rosjanie, nie tylko współpasażerowie, na całej naszej trasie dali się poznać tylko z pozytywnej strony.

5 dzień – 5 lipca (czwartek)

Odległość z Moskwy do Irkucka wynosi 5192 km, ale a my czekaliśmy na słup (1777 km trasy) oznaczający umowną granicę między Europą a Azją.
Babuszki na dworcach rozpieszczały nas swoimi wypiekami: (ceny w USD) pierożki (0,2 za sztukę), naleśniki (0,2 za sztukę), chleb (0,3), obiad z kurczaka z ziemniakami na tacce (1), słodka bułka (0,1), pomidory – kg (0,5), wino – litr (1), placki (4 szt. –0,8) orzeszki cedrowe – woreczek (0,2).

6 dzień – 6 lipca (piątek)

Postanowiliśmy, że z uwagi na duże koszty transportu w Mongolii część trasy przejedziemy z grupą z Pomorza i Wrocławia, którą spotkaliśmy na trasie. Będzie raźniej i koszty się rozłożą – jest nas od tej chwili 9 osób, w tym 3 dziewczęta. Czas płynie bardzo szybko – grupa coraz bardziej się integruje a pasażerowie Rosjanie są bardzo sympatyczni – śpiewamy z nimi piosenkę z „Czterech pancernych’’ i tłumaczymy im słowa.

7 dzień – 7 lipca (sobota)

Wysiadamy o 5 rano, ale przecież w Irkucku wg miejscowego czasu jest już południe. Kupujemy na jutro bilet do granicy – Nauszki za 5,3 USD (pociąg 264 IA, wyjazd 15.10, kursuje codziennie). W mieście ulewa, zimno i dowiadujemy się, że wczoraj rozbił się pod miastem pasażerski samolot, więc atmosfera jest tu ciężka. Tramwajem dojeżdżamy do centrum, które nie pozostawia na nas dobrego wrażenia. Nocleg (5 USD) załatwiamy w hotelu Selena, który na co dzień jest domem schadzek, ale co nam do tego…

8 dzień – 8 lipca (niedziela)

Cała nasza ekipa wyrusza na wycieczkę wzdłuż jeziora Bajkał (2 USD od osoby). Docieramy do Listwianki (lewy brzeg Angary). Widok psuje paskudna pogoda. Po południu wyruszamy w dalszą trasę pociągiem do Nauszek. Piwo, wędzone ryby i do rana „pust wsjegda budiet sońce”.

9 dzień – 9 lipca (poniedziałek)

Przyjazd do Nauszek o 7.18 rano. Pociąg do Suche Bator (10 USD) jedzie dopiero przed 20.00 a więc mamy dużo czasu by… popełnić błąd. Taksówkarze namawiają nas by jechać na drogowe przejście do Kjachty. Niestety pogłoska, że jest to międzynarodowe przejście jest nieprawdziwa i czeka nas znowu 30 km powrotu do Nauszek (przejście drogowe jednak się buduje i może już w 2002 będzie czynne). Nieudana wycieczka kosztuje nas 2,5 USD od osoby. Przed wyjazdem znajduję jedyną jadłodalnię dla kolejarzy. Cały dwudaniowy obiad 1 USD (kierować się wzdłuż torów na „krasnyje zdanije’’ – czerwony budynek).
Na dworcu spisuję ceny pociągów do: Moskwy – 65 USD (płackartnyj), Erdenet – 20 USD, Ułan Bator – 25 USD, Pekin – 60 USD.
W nocy przekraczamy granicę. Trwa ciężka praca celników, którzy wszystko odkręcają, bo pomysłowość Mongołów nie zna granic.

10 dzień – 10 lipca (wtorek)

W Suche Bator jesteśmy wcześnie rano i czekamy na pociąg do stolicy (3 USD). W związku, że ten pociąg strasznie się wlecze (jedzie ponad 8 godzin do Ułan Bator), kupujemy bilet do Darhan (1,5 USD) a tam wynajmujemy busa za 4,5 USD od osoby. Zatrzymujemy się na sesje zdjęciowe lub by… naprawić samochód, ale szybko docieramy do stolicy. Decydujemy się na Gana Guest House (1,5 USD/os za nocleg). Jest to baza wypadowa międzynarodowych globtroterów, świetnie położona nad miastem i otoczona jurtami dla turystów (3 USD od osoby).

11 dzień – 11 lipca (środa)

Święto Naadam czyli igrzyska sportowe, trwa na dobre.
Tylko w Ułan Bator są kafejki internetowe, i tylko tu można dokonać zakupów, bo na prowincji nie ma wyboru. Na olbrzymim placu Suche Batar urządzamy biegi na bosaka na 100 metrów (to nasze święto). Wieczorem wyruszamy na miejscową, najbardziej popularną dyskotekę (wstęp 1 USD) – „Money Train”. Momentalnie rozkręcamy, przeważnie kobiece towarzystwo. Azjaci w tłumie są drętwi i mało wyluzowani, a nawet wstydliwi. Jednak po godzinie naszych tańców… brzucha bez koszul miejscowe dziewczęta same się prosiły. O taniec, oczywiście!

12 dzień – 12 lipca (czwartek)

Rano wyruszamy wynajętym UAZ-zem do Dalanzadgad na trzydniową wycieczkę po pustyni Gobi. Na ponad 550 km trasie (16,5 USD) widoki zapierają dech w piersiach. Jurty, dzikie wielbłądy, konie, myszołowy, antylopy – czujemy się jak na prawdziwym safari. Nocujemy w samochodzie. Nieprawdopodobna cisza. Tylko my i przyroda.

13 dzień – 13 lipca (piątek)

Dalanzadgad to miasteczko, gdzie czas stanął w miejscu. Toczy się ospale życie a mieszkańcy nieśmiało przyglądają się nam, turystom. Mały wybór noclegów a to co jest pachnie nieświeżo. Dzięki poznanej kobiecie, która mówi po rosyjsku, załatwiamy wycieczkę na Gobi jeepami (29 USD) i przejazd na granicę chińską (20 USD). Zgadza się by zostawić bagaże w swoim mieszkaniu a po przyjeździe z trasy wynajmuje nam swoje dwa pokoje na nocleg za 1 USD od osoby.
Wycieczka na Gobi jest stosunkowo droga. Wynajmujemy dwa jeepy w dziewięć osób od niejakiego Naranchuu (świadczy usługi transportowe). Można do niego dodzwonić się z miejscowej poczty – nr tel. 0153223246 (żona mówi po rosyjsku).
W cenie nie jest zawarty wjazd do Parku Narodowego Gurwan Sajchan (dwa razy po 1,5 USD) ani też nocleg i wyżywienie. Warto więc zaopatrzyć się w żywność, karimaty i śpiwory.
Około 50 km jazdy przez bezkresy prowadzi do doliny Jołyn Am. Jest to bardzo urokliwe miejsce, gdzie po raz ostatni na tej wycieczce widzimy górski potok. Dużą atrakcją jest przejazd na koniach (2 USD w jedną stronę) i podziwianie jaków na zboczach masywu Gurwan Sajchan. Obok wielu niepospolitych zwierząt – najczęściej spotykana jest szczekuszka przypominająca skrzyżowanie wiewiórki z myszą. Temperatura dochodzi do 40°C a my ruszamy dalej przez pustynię by pod wieczór dotrzeć do przepięknych wysokich wydm Chongoryn Els (ponad 100 km długości). Sceneria jest iście bajkowa, gdyż poniżej wydm na zielonych trawach pasą się owce, kozy, wielbłądy i konie. Pasterze mieszkają w prawdziwych, olbrzymich jurtach i przyjmują nas na nocleg (po 2,5 USD). Cała nasza ekipa mieści się w jednej jurcie. Na dobranoc gospodarze częstują nas sute – czajem (herbata po Mongolsku) i aarulem (zsiadłe mleko, odwodnione i wysuszone na słońcu). Przyznam szczerze, że hity miejscowej kuchni zupełnie mnie nie przekonały, może z wyjątkiem ajraku (kumys).

14 dzień – 14 lipca (sobota)

Wstajemy już o 7 rano by realizować dalszą część wyprawy. Z powodu dużych upałów w ciągu dnia jedynie zaraz po wschodzie słońca można pojeździć na wielbłądach lub koniach wokół wydm (1,5 USD za godzinę). Cała nasza grupa z lepszym lub gorszym wynikiem dosiadała te poczciwe i spokojne zwierzęta. Następny punkt programu to Bajandzag, czyli wielokształtne klify i urwiska wyrzeźbione w piaskowcu. Znaleziono tam wiele kości i jaj dinozaurów.
Ostatnie zjawisko na trasie, pustynny las, to setki karłowatych drzew, słynnych saksaułów, wyrastających wprost z piasku dżejran. Wieczorem zwiedzamy Dalanzadgad – miasteczko duchów. Parę sklepów i jeden lokal, gdzie właściciel na naszą prośbę przygotowuje obiad – bardzo smaczny. Cała trasa jest godna zobaczenia mimo dość wysokich kosztów.

15 dzień – 15 lipca (niedziela)

Przejazd do granicy z Chinami załatwiamy z kierowcą, który woził nas na Gobi.
Ten porządny i stateczny jegomość specjalnie dla nas został na pustyni prawie 3 dni by zawieźć nas na granicę. Podkreślał, że za bardzo drogi nie zna, ale… gwiazdy go poprowadzą. Zamiast 16 godzin jedziemy dwa razy tyle, głodni i bez wody. Nasz ułaz podczas pierwszej trasy się nie psuł, ale już w drodze do Chin zalicza ponad 10 przerw technicznych. Przez te 32 godziny jemy tylko arbuzy i ciastka – jedyny asortyment w sklepach trzech wiosek, które natrafiliśmy podczas jazdy. To co ujrzeliśmy to już prawdziwe peryferie, ludzie naprawdę odcięci od postępu technicznego, ale miałem wrażenie, że niczego im nie brakuje. Podczas jazdy częściej natrafiamy na studnie pustynne (picie i oblewanie się wodą na zmianę z wielbłądami) niż na jurty mieszkalne. Nocleg wypada nieoczekiwanie. Kierowca zatrzymuje się i pokazuje, że musi iść spać. Połowa ekipy lokuje się w samochodzie a pozostali rozkładają karimaty i śpiwory na ziemi.

16 dzień – 16 lipca (poniedziałek)

Do granicznego Dzaman Uud docieramy po południu kiedy już zamknięto granicę (czynna do 17 miejscowego czasu). Na parkingu stoją kierowcy, którzy proponują przejazd do Chin, ale od 10 USD za osobę. Hotel, który wybieramy jest do jednym z najlepszych na całej trasie („Zunuj Udd” – 6 USD/os). Sprzątaczki pojawiają się najpierw z klapkami na muchy by co do jednej wybić te owady a następnie przynoszą nam termosy z herbatą. Lokal posiada wszystkie możliwe udogodnienia (porządna restauracja, nocny klub i dyskoteka) i aż dziw, że ciągle jesteśmy na pustyni.
Wieczorem zakup biletów na pociąg Dzaman – Uud – Erlian (Chiny). Mimo, że to tylko kilka km to znowu (podobnie jak na granicy rosyjsko – mongolskiej) pobierają opłatę w związku z przekraczaniem granicy. Bilety w przedziałach kupe! za 6 USD.

17 dzień – 17 lipca (wtorek)

Chiny witają nas zamkniętym dworcem kolejowym. By wyjść na miasto musimy dokonać cudów. W Erlian Jacek zaczyna mówić po chińsku (uczył się pół roku specjalnie na tą podróż) i możemy dzięki temu wymienić pieniądze w banku. Wymiana na yuany jest koszmarem Chin, gdyż tylko bank China Bank ma prawo do tych operacji. Jedzenie okazuje się śmiesznie tanie i tak już było do końca. Niestety pociąg w kierunku Datong i Pekinu odjeżdża dopiero rano, więc czeka nas kolejna noc przy granicy tylko z drugiej strony. Przed dworcem taksówkarze proponują przejazd do Pekinu, bardzo drogo. Erlian okazuje się uroczym miasteczkiem pełnym rowerowych riksz, więc sobie wszędzie jeździmy i wypoczywamy po trudach Mongolii. Nocleg w hotelu naprzeciwko dworca kolejowego za 3 USD/os.

18 dzień – 18 lipca (środa)

O 8.00 wyruszamy do Datong (4,0 USD/os). Zjawiamy się tam wieczorem. Obok dworca znajdują się hotele bardzo drogie (do 10 USD), tanie (do 5 USD) i bardzo tani (1 USD). Śpimy w tym ostatnim – skromny hotelik, który prowadzą Hindusi i trzeba się targować. Obok dworca i hoteli znajdują się restauracyjki na powietrzu i kawiarnia internetowa (2 Y, czyli 0,25 USD za godzinę). Jeszcze tylko kupujemy bilet do Pekinu za 4 USD w „hard seat” i spać. Podróżowanie „hard seatami”, jest strasznie wyczerpujące. Później uznaliśmy, że skoro mamy zwiedzać to musimy być wyspani i wypoczęci a dodatkowo kupno biletu sypialnego załatwia problem noclegu. Głównym problemem jest zachowanie podróżnych z Chin, którzy kompletnie nie zdają sobie sprawy, że w innej kulturze plucie gdzie popadnie, dłubanie w nosie, rzucanie papierosów, papierów, ogryzków, resztek jedzenia lub… całych siatek jest nieznane i szokuje. Radzę więc dla orientacji raz przejechać się na siedząco a dalej podróżować w wagonach sypialnych. Niestety bilety na sypialny są rarytasem mimo, że do tanich nie należą.

19 dzień – 19 lipca (czwartek)

Przed dworcem znajdujemy busa zabierającego chętnych do zwiedzania pobliskich zabytków. Przede wszystkim pagoda Mu Ta (Drewniana Pagoda – 2 USD), która jest jednym z najstarszych budynków świata. Przy budowie tej 97 – metrowej konstrukcji nie został użyty ani jeden gwóźdź. Kolejna atrakcja to Xuankong Si (Klasztor Wiszący w Powietrzu) w górach Hengshan. Fantastyczna sprawa za 4 USD! Zbudowany został wzdłuż poziomic zbocza górskiego z wykorzystaniem wypukłości skalnych. Budynki są połączone korytarzami, mostkami, kładkami.
W każdej z części znajdują się posągi bogów i Buddów. Największą atrakcją okolic Datongu są Groty Yungang (wstęp na legitymację… PTSM! za 3 USD, a kolega wszedł nawet na książeczkę funduszu emerytalnego Comercial Union). Rzeźby – kolosy robią niesamowite wrażenie; zostały wykute w skale i należą do najstarszych rzeźb na terenie Chin. Warto tu spędzić cały dzień, ale nie jeść za wiele, bo sprzedawcy strasznie naciągają. Za auto i kierowcę płacimy po 15 USD od osoby.
Wieczorem o 22.35 ruszamy nocnym pociągiem do Pekinu.

20 dzień – 20 lipca (piątek)

Pekin wita nas piękną pogodą. Ruszamy szukać noclegów. Świetnym rozwiązaniem jest pobyt w schronisku młodzieżowym (Far East International Youth Hotel Beijing). Jest to czysty, wspaniały kompleks, świetna baza wypadowa (bardzo blisko Tiananmen). Pokoje 4 – 6 osobowe. Doskonałe zaplecze, kuchnia, prysznice, pralka, internet i czuć tu ducha przyjaźni. Nocleg kosztuje 50 Y (około 6 USD) z legitymacją PTSM (wystarczy, że jedna osoba z grupy ma takową), bez legitymacji dolar więcej. Adres: 113 Tie Shu xie jie Xuan Wu District Beijing, tel. rezerwacji: 63018811-3118, fax: 63018233, e-mail: courtyard@elong.com. Naprawdę polecam! 100 metrów od naszego hotelu jest tania kawiarenka internetowa (2Y za godzinę) i deptak z różnymi tanimi sklepami (odzież, pamiątki).
W Pekinie warto przemieszczać się metrem lub tanimi taksówkami, które są wyposażone w taksometry (średnio 10 km za 1 USD).
Zwiedzanie rozpoczynamy od największego placu świata, Tiananmen. Warto tam pójść w różnych porach dnia, szczególnie wieczorem. W okolicach placu warto zobaczyć Bramę Niebiańskiego Spokoju i Mauzoleum Mao Zedonga. Po południu wchodzimy do Zakazanego Miasta (5 USD); robi niesamowite wrażenie. Jest to miasto w mieście, które było siedzibą dwóch dynastii cesarskich: Ming i Qing. Po dwóch godzinach zwiedzania następuje jednak znużenie, gdyż większość budynków i pałaców jest do siebie bardzo podobna.

21 dzień – 21 lipca (sobota)

Tego dnia rozpadało się na dobre, więc rezygnujemy z wyjazdu na Wielki Mur a przesiadamy się na rowery wypożyczając je na cały dzień (2,5 USD). Trasy rowerowe w Pekinie to najlepsze drogi na świecie i bezpieczne! Przejeżdżamy tego dnia 80 km, docierając nawet na Zachodni Dworzec Kolejowy by kupić bilety na pociąg do Xian. Na zakończenie dnia – zakupy.

22 dzień – 22 lipca (niedziela)

Dzisiaj wspaniała pogoda, więc wybieramy się na Wielki Chiński Mur. Do stacji metra na piechotę (riksza za 0,5 USD) bo nie jest to daleko od hotelu. Potem metrem do dworca Dongzhimen (3 Y – prawie 0,5 USD) a następnie autobusem do Huairou (1 USD). Tu można odpocząć i zjeść spóźnione śniadanie a następnie zmienić autobus na małego busa i za 5 Y (ponad 0,5 USD) dojechać do Huanghuacheng. Forteca Żółtego Kwiatu, czyli odcinek Chińskiego Muru wspina się na wzgórze wznoszące się nad zbiornikiem wodnym. Widoki są prześliczne a jak traficie na pogodę taką jak my to warto tu spędzić cały dzień. Momentami wspinaczka jest trudna i turyści o słabej kondycji i z lękiem przestrzeni (a mieliśmy takich) powinni zwiedzać inną część muru. By zwiedzić cały odcinek w tym miejscu potrzeba około 4 godzin; zejście jest dość uciążliwe a wraca się przez ogród jabłkowy. Przed wejściem na Mur i na basztach siedzą Chińczycy i pobierają nielegalną opłatę za przejście lub lepszy widok. Niby to tylko 1 Y, ale robią to bezprawnie. Nie warto z nimi zadzierać, bo są w stanie walczyć do krwi ostatniej… To miejsce szczególnie polecam, nie ma turystów a widoki przepiękne. Powrót tą samą drogą i wieczorem zasłużona kaczka po pekińsku w dość eleganckiej restauracji. Do kaczki sos śliwkowy, naleśniki (owija się nimi mięso z kaczki), sałatki i… szarlotka. Raj dla żołądka a cała uroczystość jest pod kontrolą wielu kelnerów, którzy nie pozwolą nam być głodnym. Każdy zapłacił za tę ucztę po 4 USD.

23 dzień – 23 lipca (poniedziałek)

Najpierw wyruszamy do Letniego Pałacu – metrem do Xizhimen – 3 Y, a potem autobusem za 1 USD. Cały Pałac Letni otacza ogromny park i jezioro, jest tu kolorowo ale i bardzo tłoczno (wstęp 6 USD). Do centrum wracamy podobną trasą by dostać się do Klasztoru Lamajskiego Yonghe Gong, w którym znajdują się przepiękne tanki (wstęp 2,5 USD). Potem Świątynia Niebios (wstęp 2,5 USD). To miejsce jest chyba najbardziej ukochane przez Chińczyków a fakt pojawiania się niezliczonych pamiątek z motywem świątyni potwierdza tę tezę. Kupujemy także perły, które stają się hitem pekińskich sklepów (Zhejiang Wenling Zhuguang Pearl Jewelery Factory – Nr 127 trzecia kondygnacja, tel. 67158958 – stoisko „Jenny”). Sypialny pociąg do Xian okazuje się dość luksusowy (bilet sypialny – 31 USD) a łóżka w sąsiedztwie zajęte przez Polaków z Warszawy i Poznania; odtąd razem podróżowaliśmy po Chinach.

24 dzień – 24 lipca (wtorek)

Tego dnia zwiedzamy Xian:
– Pagodę Małej Gęsi (2 USD – nie warto!) – Wielki Meczet (2 USD – przeciętna sprawa) – Targ Pamiątek (można znaleźć ciekawe rzeczy).
Wieczór to znowu kulinarna uczta szlakiem tanich barów… Nocleg (6 USD/os) w dobrym hotelu obok dworca.

25 dzień – 25 lipca (środa)

Do kompleksu Terakotowej Armii trzeba dojechać autobusem za 1 USD. Warto, bo to w końcu jedno z najważniejszych miejsc w Chinach, ale mnie osobiście lekko rozczarowało (wstęp 8 USD). Pociąg sypialny do Lanzhou kosztuje 29 USD (odjazd 17.00). W wagonie jak zwykle integracja i dobre posiłki rozwożone na wózkach przez obsługę (1 USD).

26 dzień – 26 lipca (czwartek)

Od rana część ekipy walczy z chorobą popularnie zwaną biegunką. W Lanzhou kupiliśmy bilety na autobus do Xiahe przez Linxia (1 USD). Niestety okazało się, że możemy dojechać tylko do Linxia a na dalszą trasę trzeba dokupić dodatkowy bilet autobusowy (4 USD). Do Xiahe dojeżdżamy w całkowitych ciemnościach i wydaje się nam, że to już koniec świata. Noclegi w skromnym hoteliku naprzeciwko Pensjonatu Tara wytargowaliśmy za 2 USD od osoby w pokoju 6-osobowym.

27 dzień – 27 lipca (piątek)

Okazuje się, że Xiahe to zaczarowane miejsce; położone na ponad 3000 m n.p.m., otoczone z trzech stron górami. Wszędzie wspaniałe zielone łąki i strumyki. Znajduje tu się tutaj jeden z najważniejszych – po Lhasie – klasztorów tybetańskich. Wielu pielgrzymów przyjeżdża do Klasztoru Labrang, który nie tylko słynie z licznych sal świątynnych, ale również z 3 – kilometrowej trasy pielgrzymiej z 1174 młynkami modlitewnymi! Przed kompleksem klasztornym znajduje się w części tybetańskiej wspaniała niedroga restauracja. Chciałbym tam jeszcze wrócić… Całe Xiahe dzieli się na część tybetańską, chińską i muzułmańską i każda ma swój klimat! 14 km od miasta leży wioska Sangke, gdzie nad małym jeziorkiem pośród rozległych obszarów trawiastych, Tybetańczycy wypasają stada jaków. Znajdujemy tam obozowisko mnichów buddyjskich. Ponad 2000 mnichów akurat w tym okresie ma wakacje i z dala od klasztoru odpoczywa na łonie przyrody. W grupie znajduje się kilku mnichów, z którymi możemy mówić po angielsku, więc dyskusja trwa długo i sesje zdjęciowe również.
Jeżeli ktoś chciałby obcować przez jakiś czas z mnichami, myślę, że powinien udać się do Pensjonatu Tara, a tam odnajdzie odpowiedniego mnicha. Za dojazd i przewodnika zapłaciliśmy po 2,5 USD od osoby, ale była to dobrowolna składka.

28 dzień – 28 lipca (sobota)

Rankiem wyruszamy w przeciwnym kierunku do Łąk Ganjia. Krajobraz jest wspaniały, ale z uwagi na warunki pogodowe nie możemy w pełni rozkoszować się tym miejscem (bus i przewodnik za 4 USD od osoby). Wieczorem opuszczamy ten urokliwy zakątek ruszając do Linxii (2 USD). Znajdujemy dość dobry hotel za… 2 USD, ruszamy na miasto i próbujemy załatwić dojazd do Jaskiń Tysiąca Buddów. Niestety brak informacji i bariera językowa powodują że dopiero przed północą załatwiamy dwie taksówki na następny dzień.

29 dzień – 29 lipca (niedziela)

Taksówkarze zamiast na przystań promów zawożą nas do portu. Kłótnia trwa, i dopiero po 3 godzinach docieramy na właściwą przystań. Tam kolejne przetargi o motorówkę którą ruszamy na spotkanie z przygodą (koszt przejazdu 8 USD w obie strony). Groty wykute w 60 – metrowym klifie są odizolowane przez wody zbiornika Liujiaxia Shiku na Huang He (Żółta Rzeka). Tam znajduje się ogromny 27 – metrowy Budda (2,5 USD). Dodatkową atrakcją jest przejazd jeepami korytem wyschniętej Żółtej Rzeki (1 USD). W porcie przesiadamy się do autobusu, który za 1 USD zawozi nas do Lanzhou. Tam 100 metrów od dworca kolejowego znajdujemy bardzo tani hotel wieżowiec (4 USD od osoby). Nie udaje nam się kupić biletów na miejsca sypialne do Chengdu na następny dzień. W końcu koniki sprzedają nam bilety na pojutrze, a więc jutro dzień odpoczynku i zakupów.

30 dzień – 30 lipca (poniedziałek)

Po południu jedziemy nad Żółtą Rzekę a tam kolejką linową (2 USD) przeprawiamy się na drugi brzeg by oglądać panoramę miasta. Tam przy wspaniałej pogodzie i świetnym chińskim piwie podziwiamy okolicę.

31 dzień – 31 lipca (wtorek)

Kolejną długą podróż na południe Chin rozpoczynamy o 12.05 (bilet sypialny 20 USD + 8 USD dla koników). Tym razem impreza w pociągu przebija inne, tym bardziej, że cały czas stawiali miejscowi – od arbuza po wódkę. Pewna Chinka wyznaje mi miłość po chińsku i tak wesoło podróżujemy…

32 dzień – 1 sierpnia (środa)

Pociąg jedzie 27 godzin, ale wspaniałe widoki na trasie to rekompensują. Około 16.00 trafiamy taksówką do hotelu Traffic w Chengdu (5 USD). Następnie zwiedzamy miasto i nocny targ.

33 dzień – 2 sierpnia (czwartek)

W czwórkę wyruszamy do Leshan autobusem (4 USD) by zobaczyć 71 – metrowy posąg siedzącego Wielkiego Buddy (Da Fo). Aby zobaczyć tego kolosa trzeba wsiąść na statek i dopłynąć przed oblicze Buddy (4 USD). Taxi do przystani, w obie strony, kosztuje 0,5 USD. Z dworca autobusowego w Leshan jedziemy do Emei Shan za 1 USD. Góra Emei Shan leży na wysokości 3099 m n.p.m. i jest tłumnie zdobywana przez turystów. Załatwiamy nocleg (5 USD/os) w hotelikach tuż obok Tedy Bear Cafe i kupujemy bilety do Kumningu (27 USD).

34 dzień – 3 sierpnia (piątek)

Wyruszamy o 5.00 rano. Oto koszty wyprawy na Emei Shan:
– autobus do Wannian Si tam i z powrotem (8 USD)
– wejście do parku (robią ci twoje zdjęcie na bilecie – 8 USD)
– kolejka na szczyt (w dwie strony – 9 USD) – poszliśmy piechotą
Góra jest niestety często owiana mgłą i pada deszcz a więc widoki są przewidziane tylko dla szczęśliwców. My nie mamy szczęścia! O 23.35 wyruszamy do Kunmingu.

35 dzień – 4 sierpnia (sobota)

Do Kumningu przyjeżdżamy o 17.49. Po krótkim postoju wyruszamy sypialnym autobusem do Jinghong (16 USD).

36 dzień – 5 sierpnia (niedziela)

Drogę do Jinghong mieliśmy pokonać w 15 godzin a jechaliśmy 23 godziny! Za miastem Simao, około 100 km od stolicy rejonu Jinghong zabrakło… drogi bo rozmyły ją deszcze. Trzeba było budować trakt od nowa. W czasie postoju zwiedzaliśmy okoliczne wioski. Korek samochodów sięga około 50 km a podobno od lat mówi się, że ma tu być… autostrada. Jinghong to bardzo ładne, tropikalne miasteczko z palmami (temperaturą powyżej 30 C). Nocleg w Xishuangbanna Hotel był tani, za 5 USD/os.

37 dzień – 6 sierpnia (poniedziałek)

Próbujemy zdążyć przekroczyć granicę chińsko-laotańską – zamykają o 17.00. Jest to niepotrzebne, bo lepiej nocować po chińskiej stronie, gdzie jest dużo sklepów, restauracji a tymczasem po stronie laotańskiej nie ma niczego… no mała wioska.
Do granicy podróżuje się szybko: 09.00 autobus do Mengla z dworca nr 2 (3 USD) – przyjazd o 15.00 (w czasie podróży 30 minut przerwy na obiad). 15.30 autobus do Mohan – przyjazd około 17.00 (1 USD). Na granicy można wymienić walutę na kipy, ale nie warto bo proponują bardzo nędzny kurs (wymienić do 10 USD). Hotel, który jest zarazem bazą noclegową miejscowych celników okazuje się być najlepszym na całej trasie – 5 USD za pokój!!! Celnicy udostępniają prywatne łącze internetowe za darmo, a także chętnie porozmawiają i zagrają w bilard.

38 dzień – 7 sierpnia (wtorek)

O 8 rano opuszczamy Chiny ciężarówką za 2Y. Formalności nie trwają długo i już za godzinę jemy śniadanie w Borten z prawdziwymi francuskimi bagietkami. Autobusy ruszają od 10 – tej. Do Muang Sing za 2 USD a do Namtha o 11.00 za 1 USD. W Namtha ciekawie wygląda miejscowy targ położony niedaleko dworca autobusowego, na którym o wiele korzystniej można wymienić dolary (1 USD ~ 9350 kip). Widać, że turystyka już zawitała w te strony, bo guest house pojawia się jeden za drugim… O 14.30 ruszamy w pięciogodzinną trasę do Muang Xay (2 USD), gdzie nocujemy w chińskim hotelu za 2 USD. Bardzo tanio można zjeść i wypić miejscowe piwo.

39 dzień – 8 sierpnia (środa)

Rano o 8.00 ruszamy do dawnej stolicy Laosu, czyli do Luang Prabang (2 USD). Sceneria podczas jazdy urzekająca – zielono, zielono, zielono! W czasie 5 godzinnej jazdy, na zmianę leje deszcz i świeci słońce. W Luang Prabang leżącym nad Mekongiem jest wiele atrakcji. A oprócz tego noclegi tanie i pełno restauracyjek. Nocujemy nad samym Mekongiem za 1 USD od osoby. Spotykamy 10-osobową grupę Polaków równie zachwyconych Laosem.

40 dzień – 9 sierpnia (czwartek)

Dzisiaj intensywnie zwiedzamy. Czarterujemy łódkę do grot Tham Ting za 3,5 USD od osoby i podziwiamy piękny Mekong przez godzinę. Potem jaskinie. Najważniejsza z nich ta z 8 tysiącem figurek Buddy jest dostępna tylko z łodzi (wstęp 1 USD). Po drodze odwiedzamy wioski, ale pachnie komercją a nie o to nam chodzi… Potem jemy lunch nad Mekongiem i ruszamy w drogę powrotną do miasta. Grand Palace warty jest obejrzenia (0,5 USD) a ogólnie Luang Prabang słynie z mnogości świątyń, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Wynajmujemy tuk-tuka za 3 USD od osoby by dowiózł nas do wodospadu Kwang Xi i poczekał. Wstęp jest płatny (1 USD), ale naprawdę warto, bo można pomarzyć, popływać i odpocząć. Poniżej jest basen, gdzie kąpią się dzieci laotańskie – miejsce nie jest oznakowane, więc turyści tam nie trafiają. A szkoda!

41 dzień – 10 sierpnia (piątek)

Z dworca południowego wyjeżdżamy autobusem do Vientiane (5 USD). Do stolicy docieramy ok. 16.00 a dalej od razu na Most Przyjażni tuk-tukiem za 2 USD. Most łączy brzegi Mekongu a jednocześnie jest punktem granicznym między Laosem i Tajlandią. Uwaga, o ile wyjeżdżając z Tajlandii do Laosu można załatwić wizę na moście to droga przeciwna nie daje takiej możliwości. Na moście czeka na turystę wiele małych opłat granicznych – łącznie około 1,5 USD. W Tajlandii zjawiają się od razu kierowcy tuk-tuków (0,5 USD) i po chwili już można wybierać wśród hoteli w Nong Khai. Nocujemy w bardzo czystym Sawasdee Guest House (2 USD).

42 dzień – 11 sierpnia (sobota)

Poranek zaskakuje nas ulewą, ale okazuje się, że to dopiero początek, gdyż po przyjeździe tuk-tukiem na dworzec kolejowy (0,5 USD) nasza dalsza podróż staje pod wielkim znakiem zapytania – jest powódź. Kursują jednak autobusy i już o 9.00 wyruszamy do stolicy Tajlandii (7 USD).
W Bankoku, z dworca północnego jedziemy taxi (za 1 USD) na słynną Khao San Road. Kwaterujemy się w moim sprawdzonym i dobrym hotelu Siam Oriental (4,5 USD ze śniadaniem).

43 dzień – 12 sierpnia (niedziela)

Na Khao San można kupić: legitymację ISIC na cały 2002 rok – 1 USD, legitymację dziennikarską (ważna do 2006) – 1 USD, międzynarodowe prawo jazdy – 20 USD.
Wieczorem wykupujemy bilety na Ko Tao za 11 USD a także wyrabiamy wizę do Kambodży za 25 USD (taka sama cena wizy do Birmy). Kupujemy bilet lotniczy do Polski. Nie jest to najtańsza opcja, ale daje możliwość zwiedzenia Turcji (Turkish Airlines 390 USD do Istambułu a dalej po trzech dniach pobytu do Warszawy). Inne oferty: Gulf do Frankfurtu 260 USD, Biman do Frankfurtu 198 USD z wieloma przesiadkami (miejsca były dopiero na październik), Malev z Thai do Budapesztu 338 USD.
Kupujemy też przejazd do Kambodży do Siem Rep za 11 USD.

44 dzień – 13 sierpnia (poniedziałek)

Są dwie możliwości wyjazdu na wyspę Tao. Wyruszamy o 21.00 by na wyspie znaleźć się o 11.30 (druga możliwość 18.00 – 9.30).

45 dzień – 14 sierpnia (wtorek)

Wykupujemy kurs nurkowania w Padi Open Water w Koh Tao Cottage (4 dni za 170 USD). W cenie kursu jest sprzęt, kawa, herbata, ciastka a także noclegi podczas całego kursu dla dwóch osób. Na Tao można znaleźć noclegi w prymitywnych bungalowach nad morzem za 1,5 USD. Sama wyspa jest bardzo urokliwa i spokojna. Jedzenie niedrogie i bardzo smaczne.

46 dzień – 15 sierpnia (środa)

Kurs rozpoczyna się seansami video i tak jest codziennie. Później rozwiązujemy testy. Instruktorzy bardzo mili, starają się mówić wolno z uwagi na mój słaby angielski.
Drugiego dnia po południu są już pierwsze treningi w wodzie a trzeciego i czwartego dnia nurkowanie do 18 metrów pod wodą! Wszystko wygląda jak w bajce – świat podwodny to jest to!

47 dzień – 16 sierpnia (czwartek)

Nadal nurkujemy, a w wolnych chwilach zwiedzamy urokliwe zatoczki, których tu nie brakuje. Główne miasteczko wyspy Ban Mae Hat jest dość senne a plaże w tamtym rejonie nie mogą się równać z tymi na południu wyspy.

48 dzień – 17 sierpnia (piątek)

Końcowy egzamin składa się z 50 pytań, ale wszyscy wiedzą, że najważniejsza jest praktyka. Wypożyczamy bardzo tani motorek za 1,5 USD za dzień. Tym razem zwiedzamy północ wyspy.

49 dzień – 18 sierpnia (sobota)

Po zdanym kursie relaksujemy się cały dzień nad morzem – nad nami palmy, a wokół wspaniała rajska plaża. Lokale są bardzo nietypowe bo zamiast krzeseł są poduszki – wałki lub hamaki.

50 dzień – 19 sierpnia (niedziela)

Znowu lenistwo.

51 dzień – 20 sierpnia (poniedziałek)

Około 11 rano wypływamy z wyspy (bilet powrotny do Bangkoku kosztuje aż 15 USD). Wieczorem jesteśmy w naszym ulubionym hotelu Siam Oriental.

52 dzień – 21 sierpnia (wtorek)

Podróż upływa szybko i już o 13.00 przekraczamy granicę z Kambodżą. Bilet, który wykupiliśmy w Bangkoku obowiązuje nadal, więc spokojnie ruszamy do kolejnego autobusu. Słyszeliśmy wiele złych opinii o drodze do Siem Rep. Pomni tego co zobaczyliśmy w Mongolii oczekujemy najgorszego a tu… utwardzona niezła droga i tylko fakt, że mieliśmy defekt nie pozwolił nam dojechać na czas. Może ta droga jest niebezpieczna po ulewach, ale w normalnych warunkach jest spoko! Około 22.30 jesteśmy w Siem Rep, gdzie już miejscowi lokują nas w guest housach (2 USD za osobę). Właścicielami tych hoteli są młodzi chłopcy – to oni robią posiłki, przewożą pasażerów, załatwiają bilety i obwożą na motorkach po kompleksie Angkor Wat.

53 dzień – 22 sierpnia (środa)

Wstajemy o 8.00 i ruszamy do świątyń. Przepłacamy naszych kierowców, ale za to jesteśmy wszędzie, gdzie warto być (18 USD). Zwiedzamy Banteay Srei najdalej wysuniętą świątynię, a potem Angkor Wat i Angkor Thom oraz Bayon. Wstęp jest drogi: 20 USD na jeden dzień, 40 USD za 3 dni, 60 USD za tydzień. Spędzamy tu ponad 10 godzin a w najsłynniejszej świątyni Angkor Wat podziwiamy zachód słońca. Warto tu być, naprawdę! Wieczorem kolega trafia do szpitala, bo noga, w którą przedtem się skaleczył ropieje. Warunki w szpitalu katastrofalne, lepiej poczekać do powrotu do Bangkoku. Lekarz za podanie wacika zażądał 5 USD. Kolacja wygląda dziś inaczej niż zawsze, bo głównym daniem jest wąż z grilla i smażona żaba. Smacznego! Na dobranoc gospodarze wyświetlają video film „Pola śmierci”, który w tym miejscu robi na nas piorunujące wrażenie.

54 dzień – 23 sierpnia (czwartek)

Zbiornik Tonle Sab służy jako droga wodna do stolicy, najszybsza zresztą gdyż szos na tej trasie brak. Szybki wodolot, który wypływa o 7 kosztuje 25 USD. Podczas przejazdu ogromny upał daje się we znaki. Około 11 wysiadamy w stolicy, gdzie tłum naganiaczy o mało nas nie tratuje. Wybieramy hotel w centrum za 2 USD od osoby (dojazd w cenie noclegu). W Kambodży jest dość drogo bowiem są braki w zaopatrzeniu, ale to normalne zważywszy, że jeszcze niedawno toczyła się tu wojna domowa. Royal Palace (3 USD) rozczarowuje ale okolica nad Mekongiem jest prześliczna. Bardzo wielu Kmerów mówi wyśmienicie po angielsku co wprawia nas w osłupienie, nie ma więc problemu z dogadaniem się. Jest też wiele żebraków i niepełnosprawne ofiary minionej wojny. W Phnom Penh nie ma ulic z bitą nawierzchnią, albo są w katastrofalnym stanie i jazda jest bardzo wolna i niebezpieczna. Wynajmujemy kierowcę do Killing Field (Pola Śmierci) za 2 USD od osoby. Podczas jazdy tumany kurzu skutecznie przeszkadzają nam w obserwacji peryferii stolicy. Wstęp na teren… właściwie cmentarza wynosi 2 USD. W środku Pola Śmierci stoi pagoda upamiętniająca straszne wydarzenia, które tutaj się rozgrywały. Decydujemy się wracać do Tajlandii wzdłuż wybrzeża. Można również samolotem Bangkok Airways za 95 USD, ale odstrasza opłata lotniskowa – 20 USD.

55 dzień – 24 sierpnia (piątek)

Wyjazd z Phnom Penh do Suhanoukville o 12.30. Jedziemy po najlepiej utrzymanej drodze w Kambodży. O 17 docieramy do tego niegdyś największego kurortu nad Zatoką Syjamską (3,5 USD). Właściciel hotelu w którym się zatrzymujemy (2,5 USD) studiował w Jeleniej Górze i zna doskonale język polski. Wieczór spędzamy w jego restauracji nad morzem. Plaże w tym rejonie są piękne, ale zapuszczone. Może jednak już za kilka lat tu będą przyjeżdżać turyści z Europy.

56 dzień – 25 sierpnia (sobota)

O godz. 12.30 odpływa szybki wodolot do Kos Kong (15 USD). O 16.00 zjawiamy się na miejscu ale dojazd do przejścia jest skomplikowany (uwaga: celnicy pracują do 17.00). Przejazd do granicy: najpierw łodzią na brzeg (3 USD) a potem pickupem (2,5 USD ale cena wyjściowa brzmiała 15 USD). Na przejściu panuje straszny bałagan i wszyscy próbują naciągać. Może będzie lepiej kiedy zostanie ukończona budowa mostu przez granicę. Po stronie tajskiej czekają już normalni handlarze i za 2 USD dojeżdżamy to stolicy rejonu Trat, a o 19.00 (5 USD w cenie posiłek i napoje) wyruszamy autobusem do Bangkoku.

57 dzień – 26 sierpnia (niedziela)

Ostatni dzień w Tajlandi czyli zakupy. Wieczorem jedziemy na lotnisko Muang (1,2 USD), a o 1.05 w nocy mamy wylot Turkish Airlines do Istambułu. Na pożegnanie trzeba zostawić w kasie lotniska 12,5 USD opłaty lotniskowej.

58 dzień – 27 sierpnia (poniedziałek)

Z lotniska w Istambule, po przylocie, udajemy się taxi do centrum za 3 USD. Tam w pobliżu meczetu Agia Sophia, w dzielnicy Sultanahmet znajdujemy Merih Hotel (e-mail: merihotel@superonline. com, 5 USD/os). Zwiedzanie miasta rozpoczynamy od wycieczki stateczki po Bosforze (6 USD). Wieczorem pełni wrażeń i wymęczeni po zwiedzaniu bazarów, targów i handlowaniu udajemy się do łaźni tureckiej. Kto był to wie, a kto nie był to powinien to przeżyć (6 USD)!

59 dzień – 28 sierpnia (wtorek)

Tego dnia zwiedzaliśmy klasykę Istambułu, czyli Agię Sophię (z ISIC wstęp 2 USD) a także Błękitny Meczet. Oba zabytki fantastycznie oświetlone wieczorem wyglądają imponująco. Wieczorem pożegnalna kolacja i dyskoteka z tańcem brzuch i fajką wodną.

60 dzień – 29 sierpnia (środa)

Ostatni punkt zwiedzania to Pałac Topkapi (z ISIC 2 USD) i po 12.30 wyruszamy na lotnisko (bus 3 USD). O 17.00 lądujemy w Warszawie.

Całkowity koszt: 1984,35 USD, a w tym:

Noclegi – 132,5 USD

ROSJA IRKUCK 5
MONGOLIA UŁAN BATOR – 2 3
DALANZADGAD 1
PUSTYNIA GOBI – JURTA 2,5
ZUNUJ UUD 6
CHINY ERLIAN 3
DATONG 1
PEKIN – 3 18
XIAN 6
XIAHE – 2 4
LINXIA 2
LANZHOU – 2 8
CHENGDU 5
EMEI SHAN – 2 10
JINGHONG 5
MOHAN 5
LAOS MUANG XAY 2
LUANG PRABANG – 2 2
TAJLANDIA NONG KHAI 2
BANGKOK – 2 9
TAO 4
BANGKOK 4,5
KAMBODŻA SIEM REP – 2 4
PHNOM PENH – 2 4
SUHANOUKVILLE 2,5
TAJLANDIA BANGKOK 4
TURCJA ISTAMBUŁ – 2 10

Przejazdy 1002,35 USD
Inne 302,50 USD

POLSKA RACIBÓRZ – TERESPOL 16
TERESPOL – BRZEŚĆ 3
BIAŁORUŚ BRZEŚĆ – MOSKWA – IRKUCK 78
ROSJA METRO MOSKWA 0,7
IRKUCK TRAMWAJ – 2 0,4
WOKÓŁ BAJKAŁU 2
IRKUCK – NAUSZKI 5,3
NAUSZKI – KJAHTA – NAUSZKI 2,5
NAUSZKI – SUCHE BATOR 10
MONGOLIA SUCHE BATOR – DARHAN 1,5
DARHAN – UŁAN BATOR 4,5
UŁAN BATOR – DALANZADGAD 16,5
JEEP SAFARI 29
DALANZADGAD – DZAMAN UUD 20
DZAMAN UDD – ERLIAN 6
CHINY ERLIAN – JINING 2,5
JINING – DATONG 1,5
DATONG ZWIEDZANIE 15
DATONG – PEKIN 4
METRO PEKIN – 5 2,5
TAXI PEKIN – 4 4
MUR CHIŃSKI 3
PEKIN – XIAN 31
LETNI PAŁAC 3
TAXI XIAN – 4 4
TERAKOTOWA PRZEJAZD 2
XIAN – LANZHOU 29
LANZHOU – LINXIA 1
TAXI LINXIA 1
LINXIA – XIAHE 4
SANGKE OBJAZD 2,5
GANJIA OBJAZD 4
XIAHE – LINXIA 2
TAXI XIAHE – 2 2
LINXIA – PORT MAŁY 2
STATEK DO PORTU 6
MOTORÓWKA 8
DO LANZHOU 1
LANZHOU – CHENGDU 28
TAXI LANZHOU – 5 5
TAXI CHENGDU – 2 2
CHENGDU – LESHAN 4
TAXI LESHAN – 2 2
LESHAN – EMEI 1
TAXI EMEI – 4 4
EMEI – KUMNING 27
EMEI WYCIECZKA 16
KUMNING – JINGHONG 16
JINGHONG – MENGLA 3
MENGLA – MOHAN 1
MOHAN – BORTEN 0,25
LAOS BORTEN – NAMTHA 1
NAMTHA – MUANG XAY 2
MUANG XAY – LUANG PRABANG 2
TRASA WODOSPAD DOJ. DO LUANG PRABANG – 2 1
LUANG PRABANG – VIENTIANE 5
VIENTIANE – GRANICA 2
OPŁATY GRANICA 0,5
TAJLANDIA GRANICA – NONG KHAI 0,5
NONG KHAI –DOJAZD – 2 1
NONG KHAI – BANGKOK 7
TAXI BANGKOK – 2 2
BANGKOK – TAO 11
BANGKOK – ISTAMBUŁ – WARSZ. 390
BANGKOK – SIEM REP 11
TAO – BANGKOK 15
KAMBODŻA ANGKOR WYCIECZKA 18
SIEM REP – PHNOM PENH 25
PHNOM PENH – POLA ŚMIERCI 2
PHNOM PENH – SUHANOUKVILLE 3,5
WODOLOT DO KOS KONG 15
MOTORKI W KAMBODŻY – 2 0,5
OPŁATY GRANICZNE 5,5
TAJLANDIA GRANICA – TRAT 2
TRAT – BANGKOK 5
LOTNISKO BANGKOK 1,2
LOTNISKO ISTAMBUŁ – 2 6
WYCIECZKA BOSFOR 6

Zwiedzanie 88 USD

KREML 5
PAGODA MU TA 2
WISZĄCE KLASZTORY 4
GROTY BUDDYJSKIE 3
ZAKAZANE MIASTO 5
PARK ŚWIĄTYNI NIEBIOS 2
LETNI PAŁAC 6
YONGHE GONG 2,5
ŚWIĄTYNIA NIEBIOS 2,5
PAGODA MAŁEJ GĘSI 2
WIELKI MECZET 2
TERAKOTOWA ARMIA 8
BUDDA LINXIA 2,5
JEEP 1
KOLEJKA LINOWA 2
LESHAN BUDDA 4
GROTY MEKONG 3,5
GROTY 1
ŚWIĄTYNIE 1
WODOSPAD 1
ANGKOR WAT 20
ŁAŹNIA TURECKA 6
HAGIA SOPHIA 2

Internet 30 USD
Średnia wychodzi 0,5 USD na dzień.
Wyżywienie 240 USD
Średnia wychodzi 4 USD na dzień.

Wizy 144 USD

Szczepienia i apteczka 45 USD

Inne 302,50 USD

BAGAŻE MOSKWA 1,2
POCZTÓWKI MOSKWA 1
POCZTÓWKI MONGOLIA 2
POCZTÓWKI CHINY 4
POCZTÓWKI LAOS 4
POCZTÓWKI TAJLANDIA 20
POCZTÓWKI KAMBODŻA 2
POCZTÓWKI TURCJA 3
TELEFON BANGKOK 4
DYSKOTEKA 1
GOBI WSTĘPY 3
WIELBŁĄDY 1,5
ROWERY 2,5
RIKSZA 3
MOTOREK 1,5
LEGITYMACJE 22
KURS NURKOWANIA 170
OPŁATA LOTNISKOWA 12,5
KOSZULKI PAMIĄTKI 20
CZAPKA CHIŃSKA 1
PLECAK CHIŃSKI 4
PLECAK TAJSKI 4
PREZENT SPÓDNICA 3
CUKIERKI TURECKIE 5
PRZYPRAWY 2
KORALIKI 5
Partnerzy podróży

W tym miejscu chciałbym podziękować wszystkim, z którymi miałem przyjemność podróżować, bo bez ich pomocy i obecności ta relacja nie ujrzałaby światła dziennego.
Dziękuję więc: Rafałowi Lipie, Marcinowi (od Wilka i Zająca) i Jackowi (nasz guru), a także Sylwii, Gosi, Dominice, Kubie, Młodemu, Maćkowi, Grzesiowi i Jankowi.

Plany

Skoro powiedziało się A trzeba powiedzieć i B. Tak więc przygotowuję się już do drugiej części wyprawy „Dookoła Azji 2002” (Chiny – Korea Południowa – Wietnam – Tajlandia – Birma – Indie – Nepal – Pakistan – Iran – Turcja).

Rozmaitości ze świata

Jedną z atrakcji Pekinu jest restauracja serwująca posiłki o działaniu leczniczym m.in. pastę… z pszczół. Pszczoły pochodzące ze specjalnej hodowli w północno-wschodnich Chinach smażone są w oleju i następnie mieszane z ziarnkami sezamowymi. Danie sporządzane według receptury, pochodzącej z okresu dynastii mongolskiej podawane jest na przekąskę i zalecane jako skuteczny lek przeciw chorobom reumatycznym.


  • Witaj w świecie globtroterów!

    Drogi internauto, niezależnie czy jesteś uroczą przedstawicielką       piękniejszej połowy świata czy też członkiem tej brzydszej. Wędrując   z  nami, podróżowanie przestanie być dla Ciebie…

    czytaj dalej

  • Jak polscy globtroterzy odkrywali świat?

    Historia „polskiego” poznawania świata zaczyna się całkiem efektownie. Pierwszy – jeżeli można go tak nazwać – polski globtroter był jednym z głównych uczestników…Zobacz stronę

    czytaj dalej

  • Relacje z podróży

Dołącz do nas na Facebook'u