Borneo + Chiny – Jacek Strejch

Jacek Strejch

Borneo- kraina łowców głów ,zawsze kojarzyło mi się z miejscem tajemniczym, dzikim. Już jako dziecko marzyłem aby tam pojechać. Po 2 latach przygotowań udało mi się to wreszcie zrealizować  późną jesienią 2009 roku. Wyjazd odbył się w składzie 2 osobowym w terminie 29.11-21.12.2009 roku. Wylatujemy z Krakowa z przesiadką w Paryżu liniami Cathway Pacific. Bilet powrotny kosztuje 4050 złotych. O 8 rano lądujemy na lotnisku w Hongkongu na wyspie Lantau. Wypełniamy dwa świstki , w tym deklaracje zdrowia, że nie jesteśmy chorzy na świńską grypę i możemy odetchnąć powietrzem Azji po męczącym ponad 11-godzinnym locie z Paryża. Temperatura na zewnątrz około 20 st. C i słonecznie. Lot do Kota Kanibalu mamy o 15:55, więc postanawiamy wykorzystać czas i dostać się do świątyni Po Lin gdzie znajduje się 34 m posąg Buddy .Docieramy tam autobusem S1  do Tung Ching i dalej nr 23 który jedzie około 50 min.Bilety kosztują 3,50 na S1 i 17,20 na autobus 23.Droższą alternatywą jest wjazd kolejką linową z Tung Ching. Do posągu Buddy prowadzą schody, które na klęczkach przemierzają pielgrzymi. Sama świątynia też robi wrażenie. Jest ciekawa architektonicznie, kolorowa a wokół rozchodzi się zapach kadzidełek. W otaczających świątynię lasach bambusowych spotykamy węża. Znajdujemy szlak na szczyt Nei Lak Shan o wys. 751 m.n.p.m. wznoszący się nad świątynią. Ze szczytu, na którym znajduje się wieża przekaźnikowa, rozciąga się widok na wieżowce Tung Ching i lotnisko z jednej strony oraz powyższą świątynię i południowe wybrzeże wyspy Lantau z drugiej. Schodzimy ze szczytu,  wracamy na lotnisko i wylatujemy na Borneo samolotem lini Dragonair. W Kota Kinabalu lądujemy tuż przed 19:00.Wita nas ulewny deszcz. Taksówka za 30 RM (1 USD=3.33 RM) jedziemy do hotelu Holiday Inn  w centrum miasta, gdzie dwójka kosztuje 95 RM . Następnego dnia rano idziemy rozejrzeć się po okolicy. Znajdujemy drogę do punktu widokowego na górę Kinabalu( z drogi do wieży obserwacyjnej należy skręcić w prawo i przejść kilkaset metrów).Szczyt widać tylko w godzinach rannych od 6:00 do 8:00. Wracając znajdujemy schronisko młodzieżowe Akinabalu youth hotel, gdzie nocleg kosztuje 25 RM od osoby, jest czysto, pokoje klimatyzowane oraz darmowy dostęp do internetu i możliwość kilkudniowego przechowania bagażu. Rezerwujemy nocleg za 2 dni, zostawiamy bagaż w przechowalni schroniska i busem z placu niedaleko schroniska ruszamy za 30 RM od osoby do Ranau, gdzie docieramy po 3 godzinach jazdy. Następnie taxi za 10 RM od osoby dojeżdżamy pod biuro parku narodowego Kinabalu, skąd zaczyna się szlak na górę Kinabalu. W biurze płacimy 972 RM za dwie osoby +200 RM za przewodnika, którym jest 22-letni Tommy. Cena obejmuje nocleg w schronisku Laban Rata, posiłki i permity. Wyruszamy o 14:30 z wysokości 1886 m.n.p.m i po 4,5 godzinach marszu w deszczu docieramy do schroniska Laban Rata leżącego na wysokości  powyżej 3200 m.n.p.m. Zdążamy w ostatniej chwili na kolację( szwedzki stół do 19:30 ). Po krótkim odpoczynku i śniadaniu o 2:30 wyruszamy o 3:00 rano w kierunku szczytu. O 2:00 w nocy przestało padać, niebo wygwieżdżone i księżyc w pełni. Po niecałych 3 godzinach marszu docieramy na szczyt przed wschodem słońca. Pogoda bardzo dobra, widać nawet zabudowania Kota Kanibalu na wybrzeżu odległego ok. 100 km i dżunglę w głębi wyspy. Obserwujemy jak promienie słoneczne oświetlają kolejne szczyty masywu. Na szczycie jest chłodno więc po 30 minutach rozpoczynamy zejście. W Laban Rata jesteśmy  o 8:00 rano. Po śniadaniu o 10:00 schodzimy w dół. O 14:00 jesteśmy przy zabudowaniach biura. Jemy lunch, dostajemy certyfikaty  wejścia na szczyt i busem za 20 RM wracamy do Kota Kanibalu do schroniska młodzieżowego na nocleg. Z drogi podziwiamy ogromny wodospad Kandamain ,spadający z południowych zboczy góry Kanibalu. Rano w recepcji schroniska wykupujemy rafting rzeką Padas(IV st trudności) za 190 RM od osoby na następny dzień. Potem udajemy się do parku narodowego Tunku Abdul Rahman. Składa się on z 3 wysp (Sapi,Manukan i Mamutiuk).Znajdują się na nich najlepsze na Borneo plaże. Wybieramy największą  wyspę Manukan. Ma ona długą plażę z białego piasku otoczoną palmami kokosowymi. Przechodzimy 1,5 km szlak wzdłuż wyspy. Na jego końcu odnajdujemy dziką piaszczystą  plażę. Na rafie widzimy liczne duże niebieskiej barwy rozgwiazdy. Łodzie  na wyspy pływają z przystani portowej Kota Kinabalu w Jesselton Poin.t  Bilet powrotny kosztuje 17-19 RM od osoby+6 RM taxu i 10 RM za wstęp do parku narodowego. Trzeba  uważać na naciągaczy, którzy zaczepiają  na ulicy  i chcą zabrać na wyspy(podają astronomiczne kwoty). Po południu idziemy drogą do wieży obserwacyjnej , skąd widać zachodzące w morzu Południowochińskim słońce. Rano o 8:00 przyjeżdża po nas do schroniska bus i jedziemy na spływ rzeką Padas. Jedziemy ok. 190 km piękną  droga widokową przez porośnięty dżunglą masyw Crocker  o wysokości powyżej 2000 m.n.p.m. do miasteczka Tenom. Stąd zjeżdżamy po torach kolejowych na platformach z desek z małymi kółeczkami(rodzaj drezyny). Mieszczą się tam 2 osoby+ napęd, czyli Malaj odpychający się od ziemi długim bambusowym drągiem. Wspomaga go lekkie nachylenie trasy w dół. Przejażdżka jest niesamowita, siedzi się jakieś 10 cm nad torami a prędkość momentami dochodzi do 40-50 km/h, jak jest z góry. Jedziemy tak kilkanaście kilometrów do miejsca początku spływu. Po krótkim przeszkoleniu kto co ma robić, zaczynamy spływ. Na trasie o długości 14 km  jest kilkanaście progów o trudności III i IV stopnia. Po 10 km jest przerwa na lunch(szwedzki stół). Z końca spływu płyniemy jeszcze 3-4 km długimi łodziami z silnikiem a na koniec pociągiem do miasta Beaufort. Stąd odbiera nas bus i odwozi do Kota Kanibalu. W schronisku jesteśmy ok. 21:00  i od razu zapisujemy się na kolejną wycieczkę aby obejrzeć żyjące tylko na Borneo nosacze. Kosztuje to 160 RM , ale po dzisiejszym raftingu wiemy że jest to warte swojej ceny. Rano płyniemy na kolejną wyspę parku Tunku Abdul Rahman o nazwie Sapi. Żyją tam duże 125 centymetrowe warany. Spotykamy je na szlaku okalającym wyspę o długości 895 m biegnącym przez dżungle. Do jednego z nich zbliżamy się na tyle blisko, że wydaje ostrzegawczy syk. Znajdujemy skaliste kilkunastometrowe klify i dwie dzikie plaże z ładną rafą koralową. Wracamy łodzią o 13:00 bo o 14:00 wyruszamy na spotkanie z nosaczami .Ze schroniska młodzieżowego odbiera nas kolejny bus i jedziemy jakieś 90 min. nad rzekę Klias. Stąd płyniemy łodziami rzeką i obserwujemy siedzące na nadbrzeżnych drzewach nosacze. Jest ich dużo i  wyraźnie widać ich charakterystyczne długie nosy. Po zmierzchu wracamy na lunch (szwedzki stół-trzeba przyznać że karmią dobrze, dużo i smacznie).Potem już w ciemności płyniemy ponownie obserwując świetliki. Siedzą one na drzewach tysiącami i wygląda to jak bożonarodzeniowa choinka z lampkami. Z wycieczki wracamy na nocleg ok. 21:00. Minął kolejny udany dzień. Kolejnego dnia wypożyczamy auto na 3 dni za 534 RM z ubezpieczeniem. Z Kota Kanibalu kierujemy się drogą  na Tambunan. Prowadzi ona przez  góry masywu Cocker  porośnięte dżungla z licznymi drzewiastymi paprociami. Chcemy zobaczyć kwitnący kwiat raflezji. Jest akurat niedziela więc rezerwat jest zamknięty. Nie dajemy za wygraną i przy pomocy miejscowych udaje nam się odnaleźć jeden kwitnący kwiat o średnicy około 30 cm. Jesteśmy szczęśliwi że widzieliśmy ten rzadki kwiat  i dajemy naszym przewodnikom 30 RM. Kwiat raflezji inaczej bukietnicy  kwitnie na Borneo pomiędzy listopadem a styczniem. Po zakwitnięciu żyje 7 dni  i obumiera. Rozkwita z czarnej kuli o średnicy 10cm. Poza Borneo występuje jeszcze na Sumatrze. Zadowoleni jedziemy dalej. Tambunan leży w dolinie, są tu liczne pola ryżowe. Zbliża się czas żniw( przełom XII/I) i kłosy zaczynają dojrzewać przybierając żółtą barwę. Dalsza droga prowadzi do Ranau, gdzie odbijamy w lewo 18 km do gorących źródeł Poring, leżących u podnóża góry Kanibalu. Można się tam zrelaksować w małych basenach z wodami siarkowymi. Inną atrakcją  Poring jest napowietrzny chodnik w koronach drzew,(wstęp 5 RM),czyny od 8 do 16.W okolicy są też dwa wodospady ,byliśmy przy bliższym o wysokości ok. 10 metrów. Po relaksującej kąpieli  w basenie spędzamy uroczy nocleg w aucie na parkingu. Rano jedziemy dalej w kierunku Sandakan przez malownicze góry. Po kilkudziesięciu kilometrach jazdy krajobraz całkowicie się zmienia. Kończą się lasy równikowe ,a po horyzont ciągną się plantacje palmy oleistej.20 km przed Sandakanem jest zjazd w prawo do Sepilok, gdzie można obejrzeć orangutany (wstęp 60RM,czynne codziennie w godzinach od 9 do 12 i od 14 do 16).O godzinie 11 i 15 jest pora karmienia orangutanów.

Idziemy kilkaset metrów drewnianym chodnikiem przez wilgotną dżunglę z olbrzymimi drzewami o płetwiastych korzeniach. Dochodzimy do platformy widokowej .Wszyscy stoją w ciszy i skupieniu czekając na pojawienie się zwierząt. Niespodziewanie wśród koron drzew zjawia się samica orangutana. Wskakuje ona na drewnianą platformę  zbudowaną wokół pnia jednego z drzew, gdzie wystawiane jest jedzenie. Zaczyna chodzić po linach rozpiętych między platformą a pniami pozostałych drzew. Wykonuje różne figury ,zwiesza się na rękach i nogach. Później pojawiają się też liczne makaki. Na koniec zjawia się drugi orangutan  i ku uciesze ludzi wskakuje na platformę na której stoimy. Strażnicy reagują natychmiast i zabierają nieposłusznego orangutana. I to już koniec pokazu. W ośrodku tym orangutany przygotowywane są do życia na wolności.

Orangutany są zagrożone wyginięciem. Poza Borneo ,podobnie jak kwiat raflezji występują tylko na Sumatrze. Jedziemy dalej do jaskini Gomatong .Zjawiamy się tam 30 minut przed zachodem słońca ,około 17.30.Jest już zamknięte ,ale strażnik wpuszcza nas ,ponieważ tłumaczymy, że chcemy zobaczyć wylatujące o zachodzie słońca z jaskini jerzyki. Idziemy około 1km drewnianym chodnikiem przez dżunglę. Wychodzimy na polanę i po jej drugiej stronie widzimy wejście do ogromnej jaskini. Nie namyślając się wchodzimy do środka. Drewniana kładka okrąża komę jaskini dookoła. W sklepieniu widać dwa otwory przez które wpada trochę światła. W półmroku słychać świergot i trzepotanie skrzydeł ptaków. Wychodzimy z jaskini dokładnie o zmierzchu. Jerzyki zaczynają chmarami  zlatywać się na noc do jaskini .Jeszcze lepsze widowisko jest o świcie. Wylatują z jaskini wszystkie naraz i niebo roi się od tysięcy ptaków. Widok jest powalający i ta dżungla ze swoimi odgłosami i wszechogarniającą zielenią. Gdzieś na gałęzi siedzi ogromny dzioborożec. Obserwuję przez chwilę to cudowne zjawisko ,ale czas ruszać dalej, bo jest jeszcze wiele do zobaczenia. Tak jak poranek  cały dzień jest cudowny z lazurowym niebem. Widoki gór w drodze powrotnej są więc  jeszcze piękniejsze. Próbujemy jeszcze raz ,tym razem samodzielnie odnaleźć naszą raflezję. Mamy nadzieję ,że po trzech dniach jeszcze trochę urosła(podobno największe okazy mogą dochodzić do średnicy 1 m).Trochę błądzimy po dżungli ,łapiemy kilka pijawek, które upuszczają nam krew ,ale kwiat odnajdujemy. Niestety jest takiej samej wielkości jak trzy dni temu. Prawdopodobnie z raflezją jest jak z grzybami-popatrzysz nie urośnie. Zaglądamy jeszcze do rezerwatu raflezji ,który znów jest zamknięty ,ale jest wywieszka ,że kwiat kwitnie. Postanawiamy wrócić tu jutro. Niestety musimy oddać auto, nie chce nam się powtórnie wypełniać papierów. Jedziemy więc busem za 13RM od osoby. Kierowca wysadza nas przy bramie rezerwatu Kwiaty rzeczywiście kwitną,(wstęp 60 RM od osoby ).Ma podobno 45 cm średnicy, więc to nie może być ten który nieoficjalnie oglądaliśmy wczoraj .Rzeczywiście rośnie w innym miejscu i jest większy. Zadowoleni ,że widzieliśmy jeszcze większy kwiat ,wracamy stopem do Kota-Kanibalu. Kierowca wysadza nas w centrum koło meczetu .Zwiedzamy jego wnętrze. Popołudnie spędzamy na plaży Tanjung Aru. Dno jest piaszczyste ,woda czysta ,ale obfitujące w dotkliwie parzące meduzy , o czym przekonaliśmy się osobiście. Następnego dnia rano kupujemy bilety do Mulu w biurze linii lotniczych Malaysia Airlines. Bilet powrotny kosztuje 488RM.Wylatujemy o 13.30 tuż po starcie przelatujemy nad rafami koralowymi Parku Narodowego Tunku Abdul Rahman .Z góry rozciąga się cudowny widok. Samolot ma międzylądowanie w Miri ,gdzie trzeba wysiąść z samolotu w celu przybicia pieczątki wjazdowej do Sarawaku. Cały lot zajmuje około półtora godziny. Po wylądowaniu trzeba dostać się do wejścia Parku Narodowego ,które znajduje się około 1,5 km od lotniska. Można tam dojść pieszo lub dojechać busem za 5 RM od osoby. W biurze przy wejściu ustala się plan pobytu. I tak –Jaskinię Wiatru i Czystej wody zwiedza się rano, między 9.30 a 11.30.Wejścia skierowane na wschód. Do wejścia jaskiń można dopłynąć  łodzią za 30 RM od osoby ,lub dojść  za darmo 3 km szlakiem przez Jaskinię Momatiuk co zajmuje godzinę ( jedyna w parku do której zwiedzania przewodnik nie jest wymagany, trzeba jednak mieć przy sobie latarkę),Korzystamy z tej opcji i robimy jaskinię Momatiuk i Wiatru z własnym światłem.Jeśli płyniemy łodzią po drodze odwiedzamy długą chatę Penanów- potomków łowców głów. Na ścianie budynku zamiast ściętych głów wiszą składy znanych drużyn piłkarskich. W Jaskini Wiatru odczuwa się wyraźny ruch powietrza i stąd jej nazwa. Znajduje się w niej komora –Królewska Komnata z pięknymi ,ogromnymi stalagmitami. Można w niej zobaczyć siedzące na skałach znacznych rozmiarów pająki. W Jaskini Czystej Wody dochodzi się do stalagmitu o kształcie młodej damy i do podziemnej rzeki o krystalicznie czystej wodzie. Wstęp do jaskiń 10RM od osoby. Jaskinię Jeleni zwiedza się od 14 do zachodu słońca. Wycieczka z przewodnikiem kosztuje też 10 RM od osoby. Jest to ogromna jaskinia biegnąca przez górę na wylot przez co w większej jej części jest dość widno. Przed wejściem o szerokości 200 m i wysokości do stropu 120 m, rosną palmy stwarzające nastrój” Parku Jurajskiego”. Na dnie jaskini utworzyły się hałdy guana brązowej barwy i płynie podziemna rzeka. Drugi otwór po przeciwnej stronie wychodzi na tzw. Ogród Edenu. Po wyjściu z jaskini oglądamy kolejny niesamowity spektakl. Z jaskini o zmierzchu wylatują 3 miliony nietoperzy w kilkunastu cyklicznych seriach, kreśląc w powietrzu wstęgi. Do jaskini Jelenia prowadzi 3,8 km drewniany chodnik przez dżunglę. Nocleg w hostelu w dormitorium kosztuje 40 RM od osoby. Największą atrakcją parku jest wędrówka szlakiem łowców głów i wspinaczka do Pinakli pod szczytem Gunung Api. Znajdują się one na wysokości 1175 mnpm. Prowadzi do nich szlak długości 2,4 km z obozu 5.Aby się do niego dostać trzeba z biura parku za 370 RM od łodzi w obie strony, dopłynąć do rozwidlenia rzek , co zajmuje ok. 30 minut, a stąd prowadzi 8 kilometrowy szlak. Na jego przejście trzeba przeznaczyć 2 godziny. Do Pinakli można iść wyłącznie z przewodnikiem i kosztuje to 400  RM od grupy. Trzeba na to poświęcić 3 ni i 2 noce w obozie 5. Nocleg w obozie 5 kosztuje 30 RM od osoby. My tyle czasu nie mamy, wykupiliśmy tylko 1 nocleg i realizujemy własną koncepcję. Wypożyczenie moskitiery w obozie 5 kosztuje 10 RM, a jest tu ona niezbędna. Budynek nie ma ścian bocznych a znajduje się w dżungli .Wyruszamy o 10:00 łodzią z przystani obok biura parku-zaczynają pływać od 9:30. Szlak 8 km przebywamy w 2 godziny  i 12;30 JESTEŚMY W OBOZIE 5.Po szybkim posiłku o 13:00 bez wiedzy przewodnika ruszamy na szlak do Pinakli. Podejście jest strome i śliskie z mnóstwem korzeni ,miejscami ubezpieczone linami. Po drodze spotykamy schodzących w dół  z grupami dwóch  przewodników, którzy próbują nas zniechęcić do wejścia, ale nie dajemy się. Od 1900 metra szlaku zaczyna się ferrata z drabinkami, klamrami biegnąca po wapiennych skałach. Jest gorąco i parno, temperatura powyżej 32 st C. Trzeba mieć 3 litry wody na osobę ,nam wystarczyło 1,5 litra. Pinakle osiągamy o 15:20. Widok na pinakle wart jest tego wysiłku. Są to kilkunastometrowej wysokości wapienne iglice o ostrych wierzchołkach i krawędziach. W przeciwną stronę  roztacza się panorama na dywan lasów ciągnący się po horyzont. Widać także pas startowy lotniska. Rozpoczynamy zejście w dół o 15:45. Na 2000 metrze szlaku przy początku ferraty jest tablica informująca, że jeśli jesteś w tym punkcie po godzinie 11:00, TO NIE ZDĄŻYSZ WRÓCIĆ DO OBOZU 5 PRZED NOCĄ. Jest to bzdura .My byliśmy tam  o 14:40 i wróciliśmy do obozu 5 o 17:40, a ciemno robi się o 18:10.Nasz przewodnik był wściekły ale zyskaliśmy jeden dzień. Całą noc leje ulewny deszcz, ale ranek wstaje słoneczny. Wyruszamy w drogę powrotną  o 8:00 rano i o 10:30 łódź dowozi nas do przystani przy biurze parku. Musimy zapłacić 400 RM za wspinaczkę na Pinakle( tyle to kosztuje). Wszyscy powinni być zadowoleni, my zyskaliśmy 1 dzień a przewodnik zarobił swoje a się nie nachodził. Po południu zwiedzamy jaskinię Jelenia  opisaną powyżej. Na terenie parku można jeszcze przejść 24 kilometrowy szlak na szczyt Gunung Mulu o wysokości  2371 mnpm. Zajmuje to 4-5 dni i kosztuje 1000RM od grupy. Następnego dnia zwiedzamy jeszcze raz jaskinię Wiatru( tym razem z przewodnikiem) i jaskinię Czystej Wody, do której 2 dni wcześniej nie zdążyliśmy dojść. Rzeka wypływająca z tej jaskini jest rzeczywiście kryształowo czysta, można się w niej kąpać. Wracamy po 12:00 pakujemy się i o 13:15 odlatujemy do Kota Kanibalu. Popołudnie spędzamy na plaży Tanjung Aru sącząc mleczko z kokosa przez słomkę i podziwiając kolorowy zachód słońca. Następny dzień spędzamy  pływając na rafie koralowej wyspy Momatiuk  podziwiając koralowce i ławice kolorowych ryb. Jest to najpiękniejsza rafa ze wszystkich w archipelagu parku narodowego Tunku Abdul Rahman. Odbywają się na niej kursy nurkowania dla początkujących. Ten odpoczynek należy się nam po 40 km wędrówki przez dżungle parku Gunung Mulu. Wieczorem o 19:55 wylatujemy do Hongkongu gdzie lądujemy o 22:55.Bierzemy taxi i każemy się wieżć do schroniska młodzieżowego. Dobrze że mamy do niego nr telefonu. Taksówkarz dzwoni na ten numer i okazuje się że schronisko jest zamknięte, więc dzwoni po hotelach i znajduje nam hotel Cosco  na wyspie Hongkong za 680 HD (96 USD) zaspokój dwuosobowy. Nie mamy wyboru więc się zgadzamy. Za taksówkę płacimy 350 HD(1 dolar hongkoński=40 groszy). Do hotelu z lotniska jest dale Niedaleko Wan Chai znajdujemy chińskie biuro turystyczne w którym składamy wniosek o chińską wizę.. Robią nam zdjęcia do wniosku wizowego na miejscu za opłatą 40 HD i pobierają  700 HD (100$) za ekspresowe wyrobienie wizy na jutro na 18:00. Normalna procedura trwa 4 dni i kosztuje 150 HD, ale nam zależy na czasie. Zwiedzamy znajdujące się w pobliżu nabrzeże Wan Chai z charakterystycznym budynkiem Exhibition Center. Potem ruszamy do góry w kierunku Victoria Peak. Po długim błąkaniu się naprzemiennie wśród lasów i budynków docieramy do Peak Tower, które wcale nie jest na szczycie. Jest to stacja końcowa kolejki szynowej z której roztacza się widok  na wieżowce centrum miasta. Wjazd kolejką to koszt 33 HD za bilet powrotny. Z powrotem zjeżdżamy autobusem  nr 1 do centrum za 8,40 HD i dalej tramwajem do naszego hotelu Cosco. Następnego dnia ruszamy szukać świątyni  Lo Ban Temple, która leży niedaleko naszego hotelu. Nie udaje nam się jej znaleźć, ale przez przypadek trafiamy na szlak prowadzący  na górę High West o wysokości 493 m.n.p.m. Ze szczytu widok jest niesamowity, na wyspy Hongkongu i wieżowce miasta w dole. Prowadzi na nią  eksponowany szlak oficjalnie zamknięty. Łatwiejszy wiedzie z drugiej strony góry i wykorzystujemy go do zejścia. Góra pokryta jest kwitnącymi rodendronami( kwiaty koloru białego). Wracając trafiamy na świątynię której szukaliśmy wcześniej. Temperatura powietrza ok. 12-14 st C dobra na wędrówki górskie. Jemy obiad w chińskiej restauracji, obiad kosztuje 17 HD( jakaś zupa z gumowatymi pulpetami rybnymi) i jedziemy odebrać chińską wizę. Po odebraniu wizy możemy dopiero kupić bilety lotnicze do Guilin za 1713 HD. Jest jeden lot dziennie o 19:20 liniami południowochińskimi. Następnego dnia jedziemy około południa autobusem A10 za 48 HD na lotnisko( odjazd z przystanku przed naszym hotelem, jeździ co 30 minut). Dzień mglisty więc siedzimy na lotnisku Do Guilin dolatujemy o 20:35. Kontrola graniczna przebiega  sprawnie. Po wyjściu zauważam stoisko z napisem river Li cruise, czyli to czego szukamy. Rozmawiamy z panią , która dobrze zna angielski. Wykupujemy u niej  3 noclegi w New Plaza Hotel –dwójka za 150 Y(1$=6,8 juana) oraz 2 wycieczki: do tartasów ryżowych w Longsheng(400 Y) i rejs po rzece Li(450 Y od osoby).Jedziemy autobusem za 20 Y od osoby, jeździ co 30 minut. Nie polecamy taxi-koszt 100 Y za kurs. Rano po raz pierwszy widzimy strzeliste wzgórza otaczające miasto z 16 piętra naszego hotelu. O 8:30 wyruszamy na wycieczkę do tarasów ryżowych busem z 2 przewodniczkami angielskojęzycznymi. Dojeżdżamy serpentynami do wioski mniejszości etnicznej Yao. Kobiety Yao noszą długie do kostek włosy spięte w kok. Uczestniczymy w przedstawieniu z ich udziałem. Śpiewają w strojach ludowych i wykonują pokaz wyrobu ciasta ryżowego. Na koniec kobiety robią pokaz układania fryzur. Po przedstawieniu idziemy dalej w górę do tarasów ryżowych pokrywających całe zbocze góry. Teraz w grudniu są one brunatne i wypełnione wodą, bo jest już po żniwach. Latem są zielone a jesienią w październiku żółte, kiedy dojrzewa ryż. Tarasy te noszą nazwę księżyc i siedem gwiazd. Grań górska wznosząca się nad tarasami  nosi nazwę dziewięć tygrysów i pięć smoków. Ciekawa jest roślinność. Wiecznie zielone lasy bambusowe przeplatają się z drzewami o czerwonych jesiennych liściach. Po nasyceniu oczu cudownym krajobrazem  wracamy rozmyślając jak ludzie potrafią wykorzystać każdy skrawek ziemi, nawet na tak stromym zboczu. Po drodze w wiosce dostajemy obiad. Do hotelu wracamy o zmierzchu ok. 18:00. Następnego  dnia  o 8:00 wyruszamy na spływ rzeką Li. Pogoda słoneczna ok. 10-12 st C, jedziemy busem około 1 godziny do miejsca początku spływu. Płyniemy dużą barką z widokowym górnym pokładem. Widoki cudowne rzeka o czystej wodzie wije się wśród skalnych słupów i iglic wysokich na kilkaset metrów. Brzegi porośnięte lasami bambusowymi z domieszką drzew liściastych wiecznie zielonych i zrzucających liście w zimie, aktualnie o czerwonej barwie. W czasie rejsu dostajemy lunch. Do celu dopływamy około 13:00. Stamtąd bus dowozi nas do Yangshuo. Po godzinnym zwiedzaniu miasteczka jedziemy obejrzeć łowienie ryb przy pomocy kormoranów z podwiązanym gardłem, aby nie mogły połknąć ryby. Ryba jest wyciągana z gardła ptaka przez rybaka a kormoran trafia z powrotem do wody i łowi kolejną rybę. Kormorany są karmione tylko rano aby wieczorem były głodne i sprawnie łapały ryby. Potem oglądamy j plantacje persymony, której owoce są krojone w plastry i suszone na słońcu. Zaliczamy jeszcze przejażdżkę po rzece bambusową łodzią, taką samą z jakiej miejscowi łowią ryby. Karmimy bawoły zielskiem(wątpliwa atrakcja). Nagrodą jest tylko widok nadbrzeżnych iglic. I tak kończymy kolejny dzień. Z naszym przewodnikiem załatwiamy na jutro pół dniowe zwiedzanie okolic miasta i transport po wycieczce na lotnisko za 300Y od 2 osób. Zgodnie z umową rano o 8:30 zjawia się bus z dwoma przewodnikami.(zawsze jest ich dwóch). Jedną z nich jest nasza znajoma przewodniczka z wycieczki do tarasów ryżowych. Chcemy zobaczyć widok z góry Yao leżącej  15 km od Guilin. Ma wysokość 903 mnpm i wjeżdża się na nią krzesełkami za 120 Y/osobę. Długość wyciągu wynosi 1416 m i został zbudowany w 1996 roku. Ze szczytu cudowny widok na iglice skalne i miasto Guilin w dole. Po szczycie poprowadzona jest ścieżka do punktów widokowych na różne strony m.in. na szczyt  przypominający kształtem leżącego i śpiącego Buddę. W drodze powrotnej  wysiadamy pośrodku wyciągu i na dół zjeżdżamy wózkiem po rynnie. Następnym miejscem jakie odwiedzamy jest plantacja herbaty. Dowiadujemy się z jakich liści robi się herbatę biała zieloną , oulong i czarną. Dwie ostatnie otrzymuje się dopiero po fermentacji liści, natomiast zieloną i białą  bez procesu fermentacji. Białą otrzymuje się z młodych nierozwiniętych jeszcze liści. Degustujemy kilka rodzajów herbat i obserwujemy ceremonię parzenia i picia herbaty. Ciekawy smak ma herbata zielona z dodatkiem kwiatów drzew cynamonowych(osmantusa) rosnących w okolicy Guilin, kwitnących od sierpnia do października . Kwiaty są małe barwy żółtej. Przy plantacji jest sklep ale drogo, średnio 200Y za opakowanie herbaty. Na koniec jedziemy do kolejnego symbolu Guilin czyli słoniowej skały. Jest to kilkudziesięciometrowa wapienna skała z pagodą na szczycie, mająca kształt słonia moczącego trąbę w rzece. Na szczyt prowadza schody. Z góry ładny widok na miasto i okolice. Skałę otacza ogród z egzotyczną roślinnością(palmy, bananowce) ale również drzewami liściastymi o ceglastych jesiennych kolorach. Wstęp kosztuje 40 Y od osoby. I to już koniec trasy po Azji południowo-wschodniej. O 17:05 wylatujemy do Hongkongu a stamtąd o 0:40 do Paryża gdzie lądujemy o &:00 rano po 13 godzinach lotu.O 11:55 wylatujemy do Krakowa gdzie lądujemy o 13:40 kończąc naszą przygodę. Reasumując Malezja jest krajem tanim

Nocleg w schronisku młodzieżowym 8 $ od osoby

Obiad w ulicznym barze syty i smaczny 2-3$

Paliwo 1,45 złoty za litr

1MR (ringit)=80 groszy, 1$=3,33 MR

1H$(dolar hongkoński)=40 groszy, 1$=7,06 H$

1Y(juan)=42 grosze,1$=6,8Y

Drogo liczą sobie za wspinaczkę zwłaszcza w Gunung Mulu,400 RM za przewodnika do Pinakli i 1000 RM za przewodnika na szczyt Gunug Mulu o wys. 2371 mnpm to przesada. W Hongkongu jest drogo, najtańszy hotel 96$ za pokój dwuosobowy. Tani za to jest tramwaj 80 groszy za przejazd niezależnie od długości trasy. Jeśli chodzi o Chiny to poruszanie się po kraju jest problemem. Na dworcu kolejowym napisy nazw miast tylko w języku chińskim i są problemy z kupieniem map topograficznych, dostępne mapy są bardzo ogólne. Jest się skazanym na przewodnika z agencji turystycznej bo tylko oni znają angielski, zwykli mieszkańcy raczej nie. Hotele w Chinach są tanie o dobrym standardzie, pokój dwuosobowy kosztuje ok. 150 Y. Jedzenie bywa bardzo ostre zarówno w Malezji jak i w Chinach. Pogoda  na Borneo była dobra ,jeśli się zdarzył deszcz to popołudniu i statystycznie co 3 dzień. Temperatury cały czas około 32 st C. Wszystkie poranki  i dopołudnia ze słoneczną pogodą. Druga połowa grudnia w Hongkongu temp. 12-15 st C a w Guilin w Chinach ok. 10 stopni i często mglisto mimo wyżowej pogody.

Całkowite koszty wyniosły ok. 9 tys. złotych na osobę.


  • Witaj w świecie globtroterów!

    Drogi internauto, niezależnie czy jesteś uroczą przedstawicielką       piękniejszej połowy świata czy też członkiem tej brzydszej. Wędrując   z  nami, podróżowanie przestanie być dla Ciebie…

    czytaj dalej

  • Jak polscy globtroterzy odkrywali świat?

    Historia „polskiego” poznawania świata zaczyna się całkiem efektownie. Pierwszy – jeżeli można go tak nazwać – polski globtroter był jednym z głównych uczestników…Zobacz stronę

    czytaj dalej

  • Relacje z podróży

Dołącz do nas na Facebook'u