Angkor Wat w trzy dni – Walenty Zajkowski

Walenty Zajkowski

Termin: 5-7.04.2008

6 uczestników (w tym pięciu nowicjuszy w podróżowaniu „na własną rękę”).

Koszt: ok. 150 USD/osobę (możliwa opcja za ok. 100 USD).

Kursy walut:

Tajlandia         1 USD – ok. 31 baht

Kambodża       1 USD – 3200 riel

Wizy (w Warszawie)

Tajlandia: 100 zł- jednokrotna, 200 zł- dwukrotna, czas oczekiwania 2÷4 dni.

Kambodża: 80 zł, czas oczekiwania – pół godziny.

Można również na granicy, o czym później.

Angkor Wat w trzy dni, to można zwiedzić tylko z Bangkoku. Tak też było w naszym przypadku. Do Tajlandii trafiłem dość niespodziewanie, dzięki bardzo promocyjnej ofercie biura podróży. To trochę wbrew mojej filozofii podróżowania, ale przeważyła niepowtarzalna szansa dotarcia do Angkor Wat. W pierwszym dniu pobytu od razu udaliśmy się na Khao San Road w dzielnicy Banglamphoo, gdzie jest mnóstwo tanich hoteli i przyjaznych agencji turystycznych (czytaj z tanią ofertą).Szukaliśmy takiej, która zapewni nam dojazd do Siem Reap w Kambodży, odbierając nas z dworca kolejowego. Tam bowiem kończyliśmy objazd Tajlandii, wracając pociągiem nocnym z Chiang Mai o godzinie 7:00. Jest to optymalna godzina wyjazdu z Bangkoku, aby dotrzeć do celu o przyzwoitej godzinie. Poza tym ze względu na skład grupy, musiałem wybrać nie najtańszą opcję. Początek kwietnia to okres największych upałów, więc nie byłem pewien co do kondycji pozostałych uczestników wyjazdu, np. po jeździe nieklimatyzowanym autobusem i noclegu w dusznym pokoju. Wszystkie nasze oczekiwania spełniała agencja Sawasdee (WWW.sawasdeeangkor.com ). Przejazd klimatyzowanym autobusem do granicy, pomoc w jej przekroczeniu i dalej przejazd klimatyzowaną taksówką do Siem Reap za jedyne 500 baht, płatne w agencji (tańsze połączenia zaczynają się od 300 baht/osobę). Podobała się nam elastyczność pracowników agencji, którzy dopuszczali ewentualne spóźnienie pociągu i zgodzili się na rezerwację hotelu, bez wpłacania zaliczki. To taka furtka na wypadek, gdyby coś było nie tak z pociągiem, lub hotel nie spełniał naszych oczekiwań. Chyba wszystko dopięliśmy i moglismy ruszać na objazd Tajlandii.

Tydzień później, po zaliczeniu standardowego programu, wracaliśmy pociągiem do Bangkoku. Prawdziwa przygoda dopiero przed nami.

Nie niepokoiłem się, gdy pociąg wystartował z godzinnym opóźnieniem. Przecież na takiej trasie nadrobienie tego, to chyba żaden problem? Na wszelki wypadek skontaktowałem się z agencją. Ale tam oczywiście nie widzą najmniejszego problemu. W ciągu nocy opóźnienie wzrosło do ponad dwóch godzin. Tak czułem, bo wlekliśmy się niemiłosiernie. Może powinienem się denerwować, złościć na tajską punktualność?

Nic z tych rzeczy. Postanowiłem sobie, że dotrę do Angkor, każdymi dostępnymi sposobami               i środkami. Taki stawiam sobie cel i basta, nawet samotnie, bo wśród pozostałych uczestników wypadu dało się odczuć zwątpienie.

5 kwietnia

Od momentu opuszczenia pociągu, pełny profesjonalizm. Wszystko zagrało jak w szwajcarskim zegarku. Wystartowaliśmy ok. 9:00 i kilka minut po 13:00 byliśmy na granicy. Tam znów sobie przypomniałem o tym zegarku. Jak małe dzieci byliśmy przeprowadzani przez granicę.

Ale po kolei. Autobus zatrzymał się kilka kilometrów przed granicą. W pobliskiej restauracji wypełniliśmy wnioski o wjazd do Kambodży z załącznikiem po 100 baht (?), oraz dwójka z nas wnioski o wizę kambodżańską (1300 baht/osobę) i powrotną tajską (1100 baht/osobę). Następnie ciężarówka z plandeką dojechaliśmy do granicy, wpadając na krótko do konsulatu kambodżańskiego po brakujące wizy. Po tajskiej stronie w okienku z prawej strony z napisem RE-ENTRY można uzyskać pieczątkę uprawniającą do ponownego wjazdu do Tajlandii, dla osób które mają wizy jednokrotne. Jeszcze tylko cztery pieczątki po kambodżańskiej stronie, ale w jednym okienku, i po granicy. Razem ok. 2 godzin. Podobno mieliśmy szczęście, bo czasem może to trwać nawet dwa razy dłużej. Po krótkim oczekiwaniu na resztę podróżnych z naszej agencji, obskurnym autobusem podjechaliśmy, jakieś 500 m., do miejsca startu do ostatniego etapu, już bezpośrednio do Siem Reap. Obok w kantorze wymieniliśmy po kilka dolarów na miejscową walutę, po dziwnym według mnie kursie 3200 rieli za 1 USD. Riele tylko sporadycznie funkcjonują w obiegu. W sklepach ceny są w dolarach i tak najkorzystniej dokonywać płatności. Pożądaną walutą są również tajskie bahty, szczególnie na trasie od granicy do Angkor.

Droga od granicy do Siem Reap, to według mnie, jedna z ostatnich romantycznych tras globtroterskich. Zbyt dużo czytałem relacji obieżyświatów-plecakowców, żeby nie poddać się jej urokowi. Przydrożny handel, paliwo sprzedawane w butelkach po coca-coli, obserwacja podróżujących tubylców i ich codziennego życia, to dopiero jest prawdziwy smak Azji i jeszcze ta świadomość że na końcu czeka Angkor. Obecnie droga jest modernizowana, wykonywane są przepusty. Za 3-4 lata na całym odcinku obecną gruntówkę przykryje nawierzchnia asfaltowa i chyba utraci wiele ze swego uroku. Przejazd zawsze jest trudny. Jak jest sucho to pył wdziera się wszędzie, natomiast po opadach jedzie się jak po lodowisku. Nam trafiły się warunki zmienne.

Ok. 19:00 dotarliśmy do celu. Gdyby nie deszcz, bylibyśmy godzinę wcześniej. Autobus jedzie nawet trzy godziny dłużej. Hotel Sawasdee Angkor Inn (e-mail: sawasdee_angkor@hotmail.com), jak najbardziej spełniał nasze oczekiwania. Dwójka z łazienką i klimatyzacją 600 baht, lub 17 USD/pokój. Skorzystaliśmy również z innych ofert hotelowej agencji turystycznej. Prawdę mówiąc zmęczenie         i późna pora zniechęciły nas do poszukiwań. Zwiedzanie klimatyzowanym busem świątyń w kompleksie Angkor 12 USD/osobę i praktycznie do naszej dyspozycji na cały dzień. Wykupiliśmy również powrót na taką samą opcję (taksówka+autobus z klimatyzacją). Oczywiście nie stanowiło żadnego problemu, to że chcieliśmy jechać do Pattayi, natomiast było pretekstem do lekkiego zawyżenia ceny.-.30 USD/osobę. Pewną niedogodnością była perspektywa pięciogodzinnego oczekiwania na granicy, na autobus do Pattayi, ale po co martwić się na zapas?

6 kwietnia

Już przed 5:00 wszyscy karnie czekaliśmy przed hotelem na busa. Dało się odczuć że emocje rosną. Po chwili dotarliśmy do kas biletowych. Żadnych kolejek. Piękny uśmiech do zdjęcia na bilet (20 USD za jednodniowy) i bez słowa pomknęliśmy na wschód słońca do Angkor Wat. Widok jak sen, taki który pamięta się do końca życia.

W ciągu całego dnia zwiedziliśmy dziesięć świątyń. Wszystkie o których czytałem chociaż raz, w ciągu ostatnich dziesięciu lat, że są wyjątkowe. Biorąc pod uwagę temperaturę 35˚C w cieniu i dużą wilgotność, to chyba plan maksimum.

Nie było problemów z uzupełnianiem płynów w czasie zwiedzania. Przy każdej świątyni spotykaliśmy sprzedawców, a ceny umiarkowane:

-puszka piwa – 0,75÷1 USD

-dwie małe butelki wody – 1 USD

-1,5 l butelka wody – 1 USD

Przykładowe ceny w restauracji hotelowej:

-piwo duże 0,65.l – 2,5÷3 USD

-piwo małe 0,33 l -.1,25÷1,5 USD

-wieprzowina z warzywami i ryżem.-.2,35 USD

-zupa chińska (smaczna) – 2 USD

Do Siem Reap turyści docierają, tak jak my z Bangkoku, z Phnom Penh drogą lądową, lub promem, albo samolotem. W czasie naszego pobytu nie było jednak tłumów. Nawet trochę mnie to zaskoczyło. Być może powodem, była końcówka sezonu turystycznego w tym regionie.

Siem Reap może być doskonałą bazą wypadową, do penetracji innych zakątków Kambodży. Są również połączenia autobusowe do Ho Chi Minh w Wietnamie i do granicy z Laosem.

7 kwietnia

O 8:00 wyruszyliśmy w drogę powrotną. Ok. 12:00 dotarliśmy do granicy i znów udało się przekroczyć ją błyskawicznie.

Z granicy jest dużo połączeń autobusowych, nawet poza granicę Tajlandii:

-Wientian – 900 baht, 18:30÷9:00A.M.

-Singapur – 1600 baht, odjazd 18:00

-Ko Phi Phi – 950 baht, odjazd 18:30

-Krabi – 750 baht, odjazd j.w.

-Phuket – 750 baht, odjazd j.w.

-Pattaya – 350 baht, odjazd 15:00(w wybrane dni) i 18:00

-Bangkok – 250÷300 baht, dużo połączeń

Na granicy, kolejna miła niespodzianka. Zamiast czekać kilka godzin na autobus, agencja podstawiła nam busa i już przed 17:00 byliśmy w Pattayi.


  • Witaj w świecie globtroterów!

    Drogi internauto, niezależnie czy jesteś uroczą przedstawicielką       piękniejszej połowy świata czy też członkiem tej brzydszej. Wędrując   z  nami, podróżowanie przestanie być dla Ciebie…

    czytaj dalej

  • Jak polscy globtroterzy odkrywali świat?

    Historia „polskiego” poznawania świata zaczyna się całkiem efektownie. Pierwszy – jeżeli można go tak nazwać – polski globtroter był jednym z głównych uczestników…Zobacz stronę

    czytaj dalej

  • Relacje z podróży

Dołącz do nas na Facebook'u