Kuba caliente, czyli z wizytą u Fidela – Katarzyna i Jakub Szumielewicz

Katarzyna i Jakub Szumielewicz

Słyszeliśmy, że jeśli ktoś ma zamiar odwiedzić Kubę to lepiej jak najszybciej, bo Kuba się zmienia. To prawda, chociaż Kuba już się zmieniła. Owszem salsa i mojitosy są ponadczasowe, jednak coraz trudniej doszukać się kubańskiej beztroski i bezinteresownej życzliwości. W dużych miastach turysta jest jedynie źródłem dolarów, które w taki czy inny sposób należy od niego wyłudzić. Mimo tego Hawana urzekła nas architekturą, Kubańczycy niespotykaną swobodą ruchów w salsie, a kubańskie banany swoim smakiem.

Termin

5 – 17 maja 2006

Koszt wyprawy

Około 6000 PLN za dwie osoby

Trasa

Bruksela – Varadero – Havana (Vedado, Centro Havana, Havana Vieja) – Vinales – Havana – Santiago de Cuba (El Morro, Playa Juragua) – Camaguey – Sancti Spiritus – Trinidad – Varadero – Bruksela

Waluta

Na Kubie obowiązują dwie waluty:

– peso kubańskie (niewymienialne), zwane peso;

– peso wymienialne (CUC), zwane dolarem kubańskim bądź po prostu dolarem.

1 USD = 0.8 CUC (wymiana USD obłożona jest 10%-owym podatkiem)

1 EUR = 1, 12 – 1,16 CUC

1 CUC = 25 peso kubańskich

Na lotnisku w Varadero był najlepszy kurs wymiany, jaki spotkaliśmy na Kubie, warto wymienić sporą ilość waluty. Bardziej opłaca się zabrać euro. Od razu wymieniliśmy tez 10 EUR na peso kubańskie. Starczyło nam na cały wyjazd. W peso płaciliśmy za chleb, owoce, pizzę i miejski transport. Z uwagi na problemy z wymianą dolarów amerykańskich Kubańczycy już nie lubią otrzymywać – np. w ramach napiwków – jednodolarówek USD.

Podróżowanie

Lot Bruksela – Varadero 350 EUR/os. Bilet kupiliśmy w LTUR-ze, ale lecieliśmy samolotem Jetair/TUI.

Między miastami podróżowaliśmy autobusami Viazul (dla turystów). Nie udało nam się kupić biletów na linie Astro. Nie ma rozkładu Astro ani w sieci, ani w agencjach podróży na miejscu. Jeśli tylko pojawialiśmy się na dworcu Astro, zanim dostaliśmy się do okienka, grzecznie lecz stanowczo ochrona wypraszała nas z dworca, a naganiacze prowadzili na dworzec Viazul. Zawsze też znajdowało się na poczekaniu wymyślone wytłumaczenie, które miało dowodzić, że właśnie Viazul, a nie Astro lepiej nam pasuje ¬- np. że Astro jeździ tylko w dni parzyste, albo nieparzyste (zależnie od tego kiedy chcieliśmy jechać), że nie obsługuje danej linii, albo że konieczna jest rezerwacja.

W miastach czasem braliśmy taksówkę, cocotaxi (motocykl przerobiony na dwuosobową taksówkę), bicitaxi czy taxi caballos (konna bryczka). Lokalnym transportem – camiona i guagua (autobus) – pojechaliśmy w Santiago do El Morro. Zwykłym autobusem jechaliśmy z Sancti Spiritus do Trynidad.

Rozważaliśmy wypożyczenie samochodu, chociaż na część wyjazdu. Nie jest to jednak dobry pomysł. Koszt ok. 60 CUC/dzień, więc dość drogo. Poza tym, mogą pojawić się problemy z kupnem paliwa, kiedy zabraknie go na stacji. Na drogach jest wielu policjantów, którzy „na oko” mierzą prędkość i przydzielają mandaty za rzekome przekroczenie limitu (podobno nawet do 200 EUR), specjalizując się w turystach, którzy na Kubie są właściwie zawsze uważani za grzesznie bogatych. Ponieważ tablice rejestracyjne samochodów z wypożyczalni mają określony kolor (brązowy), nie da rady udawać miejscowego.

Zwiedzanie Kuby bez znajomości (choćby podstaw) hiszpańskiego jest bardzo trudne, a przy tym traci się wiele możliwości. W trakcie całego pobytu z tubylcami rozmawialiśmy po angielsku jedynie dwukrotnie.

Noclegi

Nocowaliśmy w casas particulares, czyli w kwaterach prywatnych – 25 CUC w Hawanie, 15 CUC pozostałe. Z wyjątkiem jednego razu wybieraliśmy opcję bez śniadania. Owoce i chleb na śniadanie można kupić za kilka peso.

W Varadero spaliśmy w hotelu, chociaż oferowano nam nielegalne casy za 25 CUC. Hotel Pullman kosztował 47 CUC ze śniadaniem.

Jedzenie

Żywiliśmy się w dużej mierze zupkami i konserwami. W piekarniach kupowaliśmy chleb. Przypomina on ogromną bagietkę. Kupowaliśmy też owoce i pizzę, kilka razy jedliśmy w restauracjach.

Chleb: duży/mały – 20/10 pesos; w Hawanie piekarnia jest na La Rampa, prawie na przeciw Cine 23 y 12 (Vedado), w mniejszych miastach sama się znajdzie.

Ceny:

Mielonka w puszce: 2,5 CUC, Mango: 2 peso, Ananas: 20 peso, Banany: 0,5 – 1,5 peso/szt., Pizza: 5 peso, Dżem:1,6 CUC, Lody na patyku: 1 – 1,5 peso, Woda 1,5 litra: 0,65 – 2 CUC; w Hawanie można kupić wodę za 0,65 w supermarkecie w Galerias de Paseo (Paseo esq. Calle 1ra) w Vedado, gdzie indziej kosztuje 1,50 – 2 CUC; nie piliśmy wody z kranu nawet przegotowanej, więc był to spory wydatek, TuCola 1,5 litra: 1,50 CUC, Piwo: 0,90 – 1 CUC, Rum Havana Club 350 ml: 1,85 CUC Blanco – 3,25 CUC Reserva, Mojito: 2,5 CUC Camaguey – 5 CUC Hawana , Posiłki w restauracjach (Trinidad i Varadero): 3 – 4,5 CUC/os., kurczak z ryżem (nieduże porcje), Śniadania w casas particulares: 2,5 CUC.

Żeby skorzystać z gniazdka konieczna jest przejściówka na 2 płaskie bolce. Napięcie wynosi 110, więc bez konwertera woda gotuje się jakieś 20 min, ale do wrzenia nigdy nie dochodzi.

Formalności na granicy

Potrzebna jest karta turystyczna, którą otrzymaliśmy na lotnisku od przewoźnika (Jetair). Wypełnia się ją samemu. Na karcie należy podać miejsce noclegu. My mieliśmy voucher od biura podróży z nazwą „naszego” hotelu, chociaż oczywiście nie mieliśmy żadnej rezerwacji. Wpisaliśmy hotel podany na voucherze. Nie było problemów. Kartę turystyczną oddaje się przy wyjeździe z Kuby. W paszporcie nie pozostaje żaden ślad pobytu.

Przy wyjeździe należy zapłacić podatek w wysokości 25 CUC, jednak był on wliczony w cenę biletu lotniczego. Po otrzymaniu karty pokładowej, na sąsiednim stanowisku odbiera się 25 CUC, aby za chwilę zapłacić je w kolejnym okienku.

Można wywieźć 1 litr rumu na osobę i 23 cygara bez dowodu zakupu. Z paragonem natomiast 50 sztuk. Nie wolno wwozić jedzenia nieprzetworzonego, czyli na przykład kanapek. Nasze zostały skonfiskowane za pokwitowaniem.

Przewodniki, mapy, strony WWW

Mieliśmy Rough Guide’a i raczej nie polecamy. Na ogół korzystamy z Lonely Planet, tym razem wyszło inaczej i brakowało nam informacji praktycznych, które są bardziej szczegółowe w LP. Mapa 1:775,000 wydawnictwa Nelles Map sprawdziła się doskonale. Bardzo ważne jest, aby miała załączone plany głównych miast. Punktów informacji turystycznej jest niewiele i są słabo zaopatrzone. Nie oferują żadnych darmowych map czy folderów.

Nie ma kafejek internetowych na czas. Zawsze trzeba wykupić kartę na godzinę 6 CUC lub dwie 10 CUC. W Trynidadzie udało nam się znaleźć kartę na pół godziny za 3 CUC, która miała działać na całej Kubie. Niestety działała tylko w Trynidadzie .

Przydatne strony internetowe:

www.cubalinda.com (transport kolejowy i autobusowy; najlepiej wydrukować rozkład jazdy Viazula, ułatwia planowanie); www.viazul.com; www.casaparticular.info; www.cubanacan.cu; www.havanatur.cu; www.cuba.com; www.cubatravel.cu;

Dzień 1

Z Brukseli o 6.50 wylatujemy do Varadero. 3 godziny przed wylotem można odebrać na lotnisku kartę turystyczną. Około 12.00, po 10 godzinach lotu lądujemy na Kubie (o 6 godzin cofamy zegarki). Na lotnisku konfiskują nasze kanapki. Na szczęście konserwy zostawiają w spokoju. Wymieniamy pieniądze. Informacja zamknięta. Ktoś z miejscowych mówi nam, że autobus Viazula będzie dopiero o 18.00, a nie o 16.00, jak mamy w wydrukowanym z sieci rozkładzie. Taksówka do Hawany 80 CUC. Wreszcie okazuje się, że jeden z turystów, który właśnie wypożyczył samochód jedzie do Hawany. Wraz z jedną Kubanką zabieramy się z nim na stopa. Okazuje się, że to Belg, który żeni się z Kubanką i kolejny raz leci na Kubę, żeby załatwić formalności. Od obojga otrzymujemy wiele praktycznych informacji. Podwozi nas pod naszą wcześniej zarezerwowaną casę particular w Vedado. Wieczorem zwiedzamy La Rampa i Malecon.

Dzień 2

Wybieramy się na zwiedzanie Habana Vieja. Z Vedado idziemy przez Habana Centro do Starej Hawany. Już na początku trasy przyczepia się do nas młoda parka Kubańczyków, którzy rzekomo idą w tą samą stronę. Po drodze pokazują nam kilka ciekawych uliczek w Habana Centro, idziemy razem na mojito, są sympatyczni i przyjacielscy, wydaje się, że chcą pokazać nam swoją dzielnicę. Cały czas mówimy, że nie palimy i nie mamy zamiaru kupować cygar. Kiedy jesteśmy już dość „zaprzyjaźnieni”, prowadzą nas do domu swojego kolegi w odwiedziny. Nim się spostrzegamy, znajdujemy się w jakimś ponurym mieszkaniu w podupadłej kamienicy gdzieś w Habana Centro. Okazuje się, że trafiliśmy do handlarza cygar i tam zaczyna się błaganie, żebyśmy coś od niego kupili, bo oni wtedy dostaną od niego jedzenie dla swojego dziecka. Odmawiamy, gdyż przestrzegano nas przed kupowaniem cygar bez rachunku. Ich przyjaźń kończy się kilka kroków po wyjściu z domu dealera. Dostają od nas 10 CUC na rzekome mleko dla dziecka. Nie są jednak zadowoleni, oczekiwali więcej. Potem nie ufaliśmy już żadnym „przyjaznym” Kubańczykom. Reszta dnia upływa na zwiedzaniu Habana Vieja. Spacerujemy wąskimi uliczkami aż do zmierzchu. Z barów, restauracji, podwórek i domów rozbrzmiewa salsa. Cocotaxi (4 CUC) wracamy na kwaterę.

Dzień 3

Poprzedniego dnia wykupiliśmy zorganizowaną wycieczkę do Vinales (55 CUC/os). Przedstawiciele agencji mają swoje stanowiska w hotelu Habana Libre przy La Rampa. Także wzdłuż La Rampa w tej okolicy można znaleźć kilka biur oferujących wycieczki. Zdecydowaliśmy się na wykupienie zorganizowanej wycieczki ze względu na ograniczony czas. Niemożliwy byłby wyjazd do Vinales i powrót tego samego dnia Viazulem. Jest tylko jedno połączenie na dzień w każdą stronę (autobus wraca ok. 14.00) Powrót taksówką z pewnością nie byłby tańszy. W cenę biletu wliczone było wejście do fabryki cygar w Pinar del Rio (5 CUC), Cueva del Indio (5 CUC) i obejrzenie Mural de la Prehistoria (2 CUC) oraz całkiem dobry obiad. Wspomniany mural to jedna wielka pomyłka. Jest to skala pomazana kolorowymi farbami. Można się dopatrzyć dinozaurów i innych gadów z prehistorii, ale wartość artystyczna tych mazajów jest znikoma. Natomiast Cueve del Indio zrobiła na nas duże wrażenie. To duża i jasna jaskinia, której niewielki odcinek przypływa się łódką. Wracamy do Hawany około 18.00. Wieczorem krótki spacer po Vedado i fotografowanie kolonialnych rezydencji.

Dzień 4

Zwiedzamy Plaza de la Revolucion z pomnikiem Che, Monumento Jose Marti z wieżą Mirador (3 CUC) i wspaniałą panoramą Hawany, Cementerio Cristobal Colon (1 CUC + 1 za aparat), zachodnią część La Rampa, Paseo i chociaż zniszczone to nadal pełne kolonialnego uroku Vedado. Około 17.15 za 3 CUC jedziemy maquiną (prywatną nieoznaczoną taksówką) na dworzec Viazul. O 18.30 nocny autobus do Santiago (51 CUC). Bilet kupiliśmy w tej samej agencji co wycieczkę do Vinales.

Dzień 5

Około 7.00 przyjazd do Santiago. Młoda dziewczyna oferuje nam kwaterę u swoich rodziców za 15 CUC bez śniadania. Jej mąż zawozi nas samochodem na miejsce. Cały dzień zwiedzamy Santiago. To meczące miasto. Biedniejsze niż Hawana, więc jeszcze więcej naganiaczy i naciągaczy. Z zainstalowanych na ulicach głośników rozbrzmiewa muzyka. Bicitaxi jedziemy na dworzec samochodowy, a potem autobusowy (2 CUC po targowaniu się), żeby sprawdzić połączenia na kolejny dzień. Do Camaguey jest jedynie pociąg nocny. Tłumaczą nam, że w dniu, w którym chcemy jechać jest jedynie Tren Especial dla turystów (droższy). Wracamy na piechotę.

Dzień 6

Rano jedziemy camioną z nieoznakowanego, umownego przystanku niedaleko naszej kwatery do El Morro (1,20 peso). Zapytaliśmy o drogę naszą gospodynię. Od ostatniego przystanku trzeba dojść szosą. Mijamy plażę Estrella i idziemy tak, jak prowadzi droga, mimo że miejscowi oferują skrót, który jednak nie doprowadzi do wejścia, a i tak „przewodnicy” będą oczekiwali zapłaty. Wstęp 4 CUC. Staramy się znaleźć jakiś transport spod twierdzy do La Gran Piedra i Playa Juragua. Najtańsza oferta to 30 CUC; nie jesteśmy jednak zdecydowani i auto odjeżdża. W drodze powrotnej kąpiel na plaży Estrella. Woda zielona od glonów, ale za to niesamowicie ciepła. Wracamy autobusem 213 (0,6 peso).

Po południu próbujemy znaleźć tani transport na Playa Juragua. W końcu jedziemy maquiną za 20 CUC w obie strony. Na miejscu kierowca czeka na nas ponad 2 godziny. Wracamy ok. 19.30 na kwaterę. Wieczorny spacer po Santiago. Na plażę Siboney (najbliższa), głównie dla Kubańczyków i inne pobliskie plaże można dojechać autobusami miejskimi z Calle 4. Tam mieści się główny dworzec autobusowy.

Dzień 7

Rano idziemy na dworzec Astro, z którego wypraszają nas, a naganiacze kierują do Viazula. O 9.00 jedziemy do Camaguey (18 CUC). Na miejscu jesteśmy o 17.00. Idziemy pieszo do centrum. Kwatery prywatne pojawiają się już bardzo blisko dworca. Wynajmujemy pokój w centrum za 15 CUC po targowaniu. Camaguey to spokojne i wyraźnie bogatsze niż przeciętnie miasto. Zwiedzamy centrum. Wieczorem mojito (2,5 CUC) w El Cambio przy placu Parque de I. Agramonte. Polecamy!

Dzień 8

Próbujemy kupić w agencji w centrum bilet na Viazula do Sancti Spiritus. Pani mówi nam, że już nie ma miejsc, bo każde miasto ma 4 miejsca w autokarze i Camaguey wyczerpał już limit. Próbujemy zatem sprawdzić rozkład jazdy pociągów i zakupić bilety. Okazuje się, że nie jest to bynajmniej prosta sprawa. Jesteśmy odsyłani do kolejnych biur w różnych budynkach kolei, aż wreszcie zataczamy krąg i kierują nas do biura, w którym rozpoczęliśmy. Zrezygnowani, postanawiamy iść tuż przed odjazdem na dworzec autobusowy i mimo wszystko spróbować kupić bilet na Viazula. Zwiedzamy miasto. Kolejne mojito w El Cambio. O 16.00 idziemy na dworzec. Obiecują nam miejsca w autobusie o 16.50, ale okazuje się, że autobus jest zepsuty. Zostaje naprawiony po godzinie i ruszamy. O dziwo, bilety dostajemy bez problemu. W trakcie podróży zapoznajemy Kanadyjczyka, Holendra i Czecha. Wymieniamy się historyjkami z przebytej trasy i wspólnie omawiamy wypaczone realia kubańskie. Jeszcze na dworcu w Camaguey kasjerka dała nam namiary na casę particular w Sancti Spiritus. Mimo opóźnienia na dworcu zgodnie z zapowiedzią czeka już na nas młody chłopak – Richard, właściciel casy (15/20 CUC nocleg/ze śniadaniem). Z dworca jedziemy caballos za 1 CUC. Richard jest przedsiębiorczym biznesmenem, dobrze zorganizowanym i świadomym sytuacji swojego kraju. Prowadzi casę razem z żoną. Pyta nas, czy po upadku komunizmu w Polsce jest lepiej, czy mamy już euro itp. Zdaje sobie sprawę, że Polacy nie należą do najbogatszych narodów europejskich i wie, że Polska weszła do Unii Europejskiej. Już na stacji Richard umawia nas na następny dzień na zwykły autobus do Trynidadu o 15.20 za 3 CUC/os. Nocny spacer po Sancti Spiritus.

Dzień 9

Jemy śniadanie (owoce, kawa, sok, omlet, pieczywo). Zwiedzanie miasta. Kupujemy owoce na miejscowym targu, pyszne lody na patyku za 1 peso. Dobra pizza za 5 peso. W miejscowej szkole zostawiamy zabrane na prezenty długopisy i ołówki. O 14.30 jedziemy caballos na dworzec. Kupujemy bilety w specjalnym okienku, wskazanym przez znajomego Richarda poprzedniego wieczoru. Niestety autobus nie przyjeżdża, jest zepsuty. Proponują nam taxi collectivos za 15 CUC, ale po chwili okazuje się, że autobus jednak przyjedzie, tylko z opóźnieniem. Ok. 17.00 wyruszamy do Trynidadu. Na miejscu jesteśmy przed 20.00. Jest tutaj mnóstwo kwater prywatnych. Naganiaczka prowadzi nas do jednej z nich, ale właścicielka nie chce się zgodzić na 15 CUC. Idziemy więc do kolejnej. Tutaj bez problemu. Wieczorny spacer. W pobliżu Plaza Mayor, koncert i tańce na powietrzu. Widownia na olbrzymich schodach. Po schodach dochodzi się do restauracji. Jemy kolacje (4,5 CUC/os – kurczak z ryżem), piwo 1 CUC. Zostajemy do 2.00 rano.

Dzień 10

Zwiedzamy Trinidad. Za 20 CUC kupujemy na lewy rachunek 5 cygar Cohiba i 25 cygaretek Romeo y Julieta. Fabryka cygar niestety zamknięta. Koło dworca autobusowego bardzo dobra pizza. O 14.25 wyjazd Viazulem do Varadero. Na miejscu jesteśmy o 20.40. Idziemy do hotelu Dos Mares, poleconego przez innych turystów. Okazuje się, że zostały jedynie droższe pokoje za 57 CUC. W hotelu Pullman udaje nam się znaleźć tańszy pokój za 47 CUC ze śniadaniem (całkiem dobre) i sejfem.

Dzień 11

To dzień odpoczynku na plaży. Długi spacer wybrzeżem i kąpiele w morzu. W plażowym barze jemy obiad (kurczak z ryżem z fasolą 3 CUC, piwo 1 CUC). Jak na kurort Varadero jest dość spokojnym miastem, może w sezonie jest inaczej. Restauracje są puste i zamykane wcześnie. Wieczorem z zaprzyjaźnioną parą Belgów jemy obiad w restauracji El Alijbe (kurczak z frytkami 5 CUC, piwo 1 CUC).

Dzień 12

Rano uzgadniamy z taksówkarzem godzinę i cenę (20 CUC) przejazdu na lotnisko. Zakupy CD z kubańską muzyką na targu z pamiątkami. Wylot o 14.45. Z Varadero wyruszamy o 12.15. Odprawa bez problemów, nikt nie pyta o ilość cygar. Po otrzymaniu karty pokładowej dostajemy od naszego przewoźnika po 25 CUC na zapłacenie podatku. Lot powrotny z międzylądowaniem w Cancun w Meksyku.

Słówko o zaczepianiu na ulicy

Do tego, co już wspomnieliśmy wcześniej należy dodać, że niestety w ogromnej większości przypadków zagadujące nas osoby wcześniej czy później ostatecznie miały jakiś interes do ubicia. Pytają o długopisy, mydło i pieniądze albo chcą sprzedać cygara, płyty Buena Vista Social Club bądź rum. Zdarzało się, że na ulicy proszono nas o wymianę pojedynczych dolarów USD lub euro na CUC. Jednak w wielu przypadkach przyjacielska pogawędka z przechodniem w istocie była przykrywką dla wyłudzenia pieniędzy. Ilość zaczepiających nas „przyjaciół” zwiększała się za każdym razem, kiedy wyciągaliśmy nasze lustrzanki. Skutecznym sposobem było chowanie aparatów do plecaka, tak aby nie były widoczne nawet pokrowce i wyciąganie ich jedynie na samo wykonanie zdjęcia. Ewentualnie aparat powinna nieść kobieta.

Często zaczepiano nas „na chodziarza” przyłączając się do nas przy zwiedzaniu. Sama zmiana kierunku marszu nie pomaga. Warto wtedy pamiętać, że handlarze cygar i innych dóbr bądź usług zawsze zwracają się do mężczyzny. Jeśli podróżuje para i przyczepi się nagabywacz w czasie zwiedzania, kobieta powinna wejść pomiędzy niego i swojego kompana podróży. Dealer będzie próbował zmienić ten układ, ale trzeba odgradzać go od „decydenta” aż do skutku. Działaliśmy w ten sposób kilkakrotnie i zawsze skutkowało. Pomaga również intensywna rozmowa po polsku, dealer traci rezon i na ogół daje za wygraną. Znacznie przyjemniej jest w małych miasteczkach, rzadziej odwiedzanych przez turystów.


  • Witaj w świecie globtroterów!

    Drogi internauto, niezależnie czy jesteś uroczą przedstawicielką       piękniejszej połowy świata czy też członkiem tej brzydszej. Wędrując   z  nami, podróżowanie przestanie być dla Ciebie…

    czytaj dalej

  • Jak polscy globtroterzy odkrywali świat?

    Historia „polskiego” poznawania świata zaczyna się całkiem efektownie. Pierwszy – jeżeli można go tak nazwać – polski globtroter był jednym z głównych uczestników…Zobacz stronę

    czytaj dalej

  • Relacje z podróży

Dołącz do nas na Facebook'u