Kolumbia  w pigułce 2014

Anna Kufel – Dzieżgowska

 

Kolumbia w potocznym pojęciu to kraj kartelów narkotykowych, tlącej się wojny domowej i guerilleros porywających turystów dla okupu – jednym słowem niebezpieczne tereny, gdzie lepiej się nie zapuszczać. Nic bardziej mylnego. Dzisiejsza Kolumbia, dla turysty, który nie zamierza się zapuszczać w rejony odradzane przez przewodniki, jest krajem bezpiecznym i bardzo przyjaznym. Ma do zaoferowania wspaniałe muzea, zabytki z epoki pre- i kolonialnej, fantastyczną przyrodę, piaszczyste plaże i ciepłe morze. A poza tym jest to przecież kraj złota, szmaragdów i kawy.

Termin wyjazdu: 27. 01 – 27. 02. 2014 r.

Ilość osób:  2

Koszt całkowity: około 7500 zł na osobę, w tym:

Bilet Lufthansy na trasie: Warszawa – Frankfurt – Bogota i z powrotem: 3200 zł

Przeloty avianką  z Medellin do Cartageny i z Santa Marta do Bogoty : 750 zł

Przejazdy autobusami: 470 zł

Taksówki: 390 zł

Toury: 400 zł

Wstępy do muzeów i rezerwatów: 380 zł

Hotele (pokoje dwuosobowe z łazienką): 930 zł. Większość zarezerwowałam przez Internet.

Wyżywienie: ok. 1000 zł

Wizy nie są wymagane, podobnie jak szczepienia

Waluta: peso kolumbijskie. Najlepiej wymieniać w kantorach. Średnio wychodziło po 650 peso za złotówkę. Najkorzystniejszy kurs był w Medellinie – 1950 peso za dolara ( 670 peso/zł).

Klimat: byliśmy w szczycie pory suchej. W Bogocie, ze względu na położenie (2700 m npm) temperatura wynosiła ok. 18 – 24 stopni i codziennie kropiło przez godzinę. W pozostałych miejscowościach było słonecznie i gorąco. Nigdzie nie było moskitów.

Elektryczność  110 v. W sklepach z gospodarstwem domowym można kupić za ok. 10 zł specjalne wtyczki  z płaskimi bolcami. Są małe i lepiej pasują do gniazdek niż nasze kostki przełącznikowe.

DZIENNIK PODRÓŻY

Dzień 1.. O 9,40, samolotem Lufthansy, odlatujemy z Okęcia. W Bogocie lądujemy o 19,35. W kantorze lotniskowym wymieniamy 50 dolarów USD (lepsze są dolary niż euro).   Do hotelu jedziemy taksówką (najlepiej kupić ”bilet” na taksówkę w kantorku przy wyjściu z lotniska) za 20 000 peso. Zakwaterowanie mamy w Explora Hotels, cl 12c; Cr 3-19. Za wygodny pokój z 2 łóżkami i łazienką płacimy 30 000 peso. Oczywiście,  w tym hotelu są pokoje dużo tańsze (z podwójnym łóżkiem i łazienką na korytarzu), a z lotniska do hotelu można dostać się autobusem, za 1800 p.

Dzień 2.  BOGOTA.  Mieszkamy w najstarszej dzielnicy Bogoty – La Candelaria. Sama stolica została założona w 1538 r. przez grupę Hiszpanów, pod wodzą Gonzalo Jimeneza Quesady i nazwana Santa Fe do Bogota. W pobliżu istniała wtedy stolica państwa Muisków – Bocata. Hiszpanie przejęli władzę i nazwę miasta. Po epoce kolonialnej pozostała zabytkowa La Candelaria, z wąziutkimi uliczkami i malowniczymi kamieniczkami. Jest to także centrum kulturalne Bogoty  – liczne szkoły i biblioteki, 6 teatrów , barokowe kościoły i casony hiszpańskie zamienione na muzea i domy kultury.

Pierwsze kroki kierujemy na placyk Rosario przy Alei Jimeneza. Tam mieszczą się liczne kantory. W jednym z nich, oferującym najlepszą cenę, wymieniamy pieniądze. Każdy banknot jest ostemplowany w naszej obecności. Jest to gwarancja, że nie jest fałszywy. Następnie łapiemy taksówkę i jedziemy na  dworzec autobusowy (La Terminal), żeby kupić bilety  na autobus nocny do Pitalito – 62000p.. Za taksówkę na dworzec, poczekanie i powrót do hotelu zapłaciliśmy 25000p.

Bogota położona jest na równinie okolonej górami. Na jednym ze wzgórz  wybudowano kościół, gdzie umieszczono kopię posążka Czarnej Matki Boskiej z Montserrat w Hiszpanii. Można wejść pieszo na szczyt, ale jest to niezbyt bezpieczne. Nieraz zdarzały się tam napady na turystów. Lepiej jest zapłacić 15500p i wjechać kolejką linową. Z góry rozciąga się panorama stolicy. Całość szczytu jest przystosowana do zwiedzania. Znajdują się tu piękne rzeźby z brązu przedstawiające sceny z Męki Pańskiej, a także restauracja, bary i sklepy z pamiątkami. Całość tonie w zieleni i kwiatach.

W drodze powrotnej (od kolejki do centrum) wstępujemy do Quinta Bolivar (wstęp bezpłatny). Jest to posiadłość (budynek mieszkalny, gospodarcze i ogrody), gdzie przemieszkiwał Simon Bolivar w czasie swoich pobytów w Bogocie, podarowana mu przez Kolumbijczyków. Dziś jest to muzeum wnętrz z licznymi pamiątkami po Libertadorze.

Jeszcze degustujemy piwo w kafeterii  na pl. Rosario. Najbardziej smakuje nam czerwony club (jest jeszcze czarny i złoty). Na straganie kupujemy gorące pasteles con carne (spory pieróg z ciasta półfrancuskiego, nadziany różnościami pieczony lub smażony. Pyszny!

Dzień 3.  Rano idziemy do Museo de Oro – Muzeum Złota (wstęp 3000p). Jest to jedno z najbogatszych tego typu muzeów na świecie. Nominalnie właścicielem jest Bonco Nacional, który zgromadził ponad 55000 przedmiotów ze złota z czasów prekolumbijskich. Na 3 piętrach można zapoznać się z historią regionu i sposobami produkcji wyrobów ze złota, z których większość to prawdziwe dzieła sztuki . Oprócz złota prezentowana jest także ceramika antyczna niezwykłej urody i przedmioty wykonane z innych materiałów, a znalezione w grobowcach prehistorycznych.

W Muzeum jest także niewielki dział etnograficzny oraz poświęcony kawie. W muzealnej kafejce można degustować kawę z wybranej plantacji, a także nabyć ziarnistą lub mieloną.

Popołudnie spędzamy w Muzeum Fernando  Botero. Jest to najsławniejszy artysta kolumbijski. Cechą rozpoznawczą jego dzieł jest „puszystość” postaci. Muzeum składa się z kilku działów umieszczonych w 2 domach kolonialnych nowoczesnym łączniku. Obok dzieł Botero można podziwiać prace innych, miejscowych artystów, a także obrazy Picassa, Dalego, Miro, Chagalla i francuskich impresjonistów.

Jest też duży dział poświęcony mennicy (dawniej Museo de Moneda).

Dzień 4. Dziś wycieczka do Zipaquira – miasta wyrosłego na soli. Od wieków mieszkańcy bogacili się na handlu solą wydobywaną z  miejscowej góry zbudowanej głównie z soli. Nieczynne już wyrobiska przerobiono na katedrę. Główna nawa ma ponad 25 m wys. Wnętrza są surowe i właściwie jedyną ozdobą są kolorowe światła reflektorów . Zwiedza się w grupach z przewodnikiem.

Z Transmilenio (rodzaj autobusowego metra), autobusem B24 jedziemy  1 przystanek w kierunku Portal Norte. Stąd autobusem docelowym, po 40 min. Docieramy na miejsce. Miasteczko jest niewielkie i bardzo malownicze. Zaglądamy do barokowego kościoła na placu, zbudowanego z cegły i tufu wulkanicznego. Wstępujemy też do miejscowego muzeum archeologicznego z bardzo bogatą kolekcją ceramiki. Przed kopalnią, czekając na swoją turę zaglądamy do muzeum ,gdzie pokazana jest geologia i historia solnej góry. Samo zwiedzanie trwa około 1,5 godziny.

W drodze powrotnej wstępujemy na obiad do restauracji poleconej przez miejscowych. Za 8000p serwują nam zupę ryżową na rosole, pierś kurczaka z rusztu, ryż, fasolkę, sałatkę warzywną, smażonego banana i butelkę piwa. W restauracji polecanej dla turystów zapłaciłybyśmy co najmniej 4 razy tyle.

Dzień 5.  Bogot – najpierw idziemy na zwiedzanie zespołu franciszkańskiego z XVI – XVII w., przy alei Jimeneza, naprzeciwko Museo de Oro. Zespół składa się z 3 budowli: głównego kościoła pw. Św. Franciszka (najstarsza świątynia w stolicy), kaplicy Vera Cruz, która jest jednocześnie narodowym panteonem i małego kościoła La Tercera. Wszystkie pięknie odrestaurowane, ze stropami artesonado i niezwykle bogatymi, barokowymi ołtarzami.

Następnym etapem zwiedzania jest Plac Bolivara i jego okolice. Przy placu stoi katedra i obok niej kaplica Sagrario z bardzo bogatym wyposażeniem. Plac otaczają budynki użyteczności  publicznej, m. in. Kapitol i Pałac sprawiedliwości. Przy uliczce (Cr 8) wychodzącej z Placu stoi dawny kościół i klasztor św. Klary – dziś Muzeum Sztuki Sakralnej. Niezwykle piękne wnętrza i bardzo interesująca kolekcja obrazów i rzeźb, m. in. portrety trumienne mniszek.

Po sąsiedzku, w dawnym klasztorze augustianów oglądamy wystawę minerałów i kilka ekspozycji fotograficznych. Bardziej interesujące są same wnętrza, a przede wszystkim cieniste patio z portykiem. Naprzeciwko klasztoru znajduje się pałac prezydencki , a nieopodal kościół św. Augustyna (II poł. XVI w.). Jest niewielki, ale prześliczny.

W drodze do hotelu wstępujemy do Muzeum Etnograficznego, gdzie załapujemy się na koncert muzyki dawnej. A potem , taksówka za 15000 jedziemy na terminal i nocnym autobusem  do San Agustin.

Dzień 6.  Do pita lito dojechałyśmy o 5,30. Ciemno i lodowato. Na przystanku stoi van, który przewozi podróżnych do San Agustin za 6000p. W miasteczku jest mnóstwo miejsc noclegowych. Wybieramy hotelik, w którym spałam w 1998 r. – „Mi Terruno”. Nocleg od osoby kosztuje 15000, no i mamy blisko do Rezerwatu Archeologicznego.

Żyzne doliny andyjskie w górnym biegu rzeki Magdaleny od prawieków były zamieszkane przez ludy rolnicze, które w początkach naszej ery wykształciły kulturę nazwaną  przez archeologów kulturą San Agustin. Charakteryzują ją centra ceremonialne i cmentarzyska z imponującymi grobowcami. Jedno z nich znajduje się w pod San Agustin (wstęp do Rezerwatu – 20000p). Na kilku wzgórzach (mesetach), w tropikalnej dżungli stawiano posągi bóstw i chowano zmarłych. Najokazalsze grobowce składały się z kapliczki z rzeźbami stojącymi w wejściu. Za nią był korytarz oblicowany płytami kamiennymi. Składano w nim dary dla zmarłego. Na końcu znajdowała się komora z kamiennym sarkofagiem. Całość przykrywano kurhanem ziemnym, a wokół niego stawiano kamiennych strażników. Dziś grobowce są odsłonięte. Z mesety na mesetę prowadzą dobrze oznakowane ścieżki. Dodatkową atrakcję stanowi dno rzeczki przepływającej między mesetami. Jest ono wyrzeźbione w wizerunki węży i ludzi .  Zwiedzanie całości zajmuje kilka godzin. Po drodze można zatrzymać się w barze, gdzie gospodyni serwuje świeżo wyciśnięty sok z trzciny cukrowej.

D.7..Wczoraj wykupiłyśmy sobie , za 25000p, tour po okolicznych atrakcjach – w miasteczku jest mnóstwo agencji z ofertami. Wyjazd o świcie. Jedziemy terenowym samochodem w 8 osób – najpierw wzdłuż wąwozu Magdaleny, do Salto del  Mortino (wodospad). Po drodze zatrzymujemy się na plantacji lulo, którego owoce używane są do wyrobu lekko kwaskowatego, pysznego soku. Okolica górzysta, zielona, przepiękna. Wodospad ogląda się  ze specjalnego tarasu widokowego.  Jeszcze jeden wodospad – Los Bordes i rezerwat Alto de los Idolos, odpowiednik San Agustin. Kończymy wycieczkę nad Estrecho de Magdalena – Przełom Magdaleny. Rzeka, ściśnięta skałami rwie wąskim korytem,  a wokół strome sciany i dżungla.

D. 8.  Rano, przez Pitalito, jedziemy do Popayan (6 godz., 30000p) – dużego miasta słynnego z zabytków XVI i XVII w. oraz wyższych uczelni i życia kulturalnego. Zatrzymujemy się w hotelu La Alcayata (alcayatahotel@gmail.com), naprzeciwko kościoła św. Franciszka, 10 min. Pieszo od dworca (taksówką 4000p). W cenę 25000p. jest wliczone śniadanie amerykańskie (z jajecznicą). Na dworcu kupiłam bilety do SanAndres de Pisimbala (44000p) i na nocny autobus do Medellin (75000p).

D. 9.  Dziś zwiedzamy miejscowe atrakcje: Panteon, Museo de Mosquero – towarzysza Simona Bolivara, urządzone w jego domu. Wnętrza zachowały swój charakter. Są nawet części stroju generała. Następnie Museo de la Natura z dużymi zbiorami geologicznymi i zoologicznymi (wstęp 3000p); diecezjalne Museo de Arte Religioso (5000 p). Nie wolno robić zdjęć, ale oprowadzająca siostra zakonna na wieść, że jesteśmy Polakami sama proponuje pamiątkową fotkę u stóp skrzydlatej Madonny. Zaglądamy też do licznych kościołów, które jak wszędzie w Ameryce Łacińskiej, mają wspaniałe, barokowe ołtarze kapiące złotem. Tylko w San Francisco trzeba uiścić opłatę (1000p), ale za to można wejść na dzwonnicę i obejrzeć mumię budowniczego kościoła.

D. 10  . Rano wyjeżdżamy do San Andres de Pisimbala, wioski położonej w sercu gór, w pobliżu której znajduje się rezerwat archeologiczny Tierradentro (bilet  44000p). Autobus dość ciasny, ale krajobrazy tak piękne, że zapominamy o niewygodach. Jedzie się 6 godzin, wliczając w to postój w przydrożnej gospodzie, gdzie serwują fantastyczne zupy i gorące placuszki (obiad 8000p).

San Andres liczy 1200 mieszkańców. Przy rezerwacie są hotele, ale dość drogie. My wybrałyśmy hotel „La Portada” , w wiosce (15000p/os). Pokoje obszerne, wygodne, w łazience gorąca woda, a z tarasu wspaniałe widoki na góry. W osobnym budynku jest recepcja i restauracja (obiad 7000p)z pysznym jedzeniem. Wioska tonie w kwiatach, a na ryneczku jest gliniany kościółek z XVII w.

D.11 Tierradentro zaliczane jest do kultury San Agustin, ale tutejsi mieszkańcy mieli inne poglądy na chowanie zmarłych. Na grani, albo osobnym wyniesieniu wykuwano głęboki szyb (4 – 9 m gł.) ze schodami. Z szybu przechodziło się do komory, gdzie składano ciało zmarłego. Po odpowiednim czasie zbierano jego kości, wkładano do dużego, ozdobnego naczynia i przenoszono do grobowca rodzinnego, o podobnej kontrukcji, tyle że komora była większa, wsparta na filarach i pokryta freskami.

W rezerwacie znajdują się takie miejsca grzebalne, dość odległe jedno od drugiego. Na zwiedzenie wszystkich potrzeba 2 dni. Dobrze jest mieć ze sobą latarkę, bo nie wszystkie grobowce mają oświetlenie.  Najpierw zapoznajemy się z ekspozycją w muzeum archeologicznym i etnograficznym (20000p). Potem idziemy do Alto de Segovia, gdzie jest ponad 20 grobowców. Następnie, ścieżką, wśród plantacji bananów, kawy i marihuany docieramy do El Duende. Do El Tablon, gdzie znajdują się rzeźby w stylu San Agustin, dochodzi się stromą i krętą ścieżką, a później trochę szosą. Trzeba uważać, żeby nie przegapić drogowskazu przy ścieżce odchodzącej od szosy do El Tablon, bo sama dróżka wygląda na bardzo mało używaną. Z góry jest piękny widok na cały rezerwat i „naszą” wioskę.

No i na koniec udajemy się na drugą stronę doliny, do Alto de San Andres. Dróżka prowadzi przez zarośla bambusowe i  wiszący most  serpentynami, do grobowców. Tu są te najbardziej ozdobne. Na Alto de Aguacate zabrakło nam czasu (ok. 5 godz.).

D.12. Powrót autobusem do Popayan.

D.13. Pobudka o 5,00, bo jedziemy do Parku Narodowego Purace, wysoko w górach (ponad 4000 mnpm). Wiezie nas Javier Rodrigo Alvarez Coronado, właściciel agencji turystycznej    (excurcionesjr@hotmail.com), za 80000p od osoby. Atrakcją Parku sa kondory, które co rano, o 8,30 mają dostarczane sniadanie w określonym miejscu. Wspinamy się serpentynami i powoli wjeżdżamy w rzadkie chmury. Miejsce widokowe znajduje się na wys. 2650 m, nad wąwozem. Naprzeciwko sterczy samotna skała, na której pracownik Parku zostawia żer dla ptaków.

Pierwsze nadlatują gallinazos (sępowate), a dopiero po dłuższym czasie pojawiają się majestatyczne kondory. Od ptaków dzieli nas zaledwie 15 m, więc widać je dokładnie. A one, przyzwyczajone do widzów, zajmują się ucztowaniem. Obżarte odlatują, a my jedziemy jeszcze wyżej, na paramo (płaskowyż) pokryte bagniskami i endemicznymi roślinami – frailejones. Z góry podziwiamy jezioro, niecodzienną florę i wodospad. Zimno!

W drodze powrotnej zatrzymujemy się w Coconuco, gdzie są gorące źródła siarkowe i baseny do kąpieli. Woda ma ok. 40st. i jest ponoć nad wyraz lecznicza.

A w Popayan odbieramy bagaże z hotelu i jedziemy na dworzec, żeby nocą dotrzeć do Medellin (bilet 75000p). Autobus ma bardzo wygodne, mocno odchylane fotele i podpórki pod łydki, więc na miejsce dojeżdżamy bez zmęczenia. Przejazd  taksówką do „Hotelu Conquistadores” (15000p/os) kosztuje 12000p.

D.14. Medellin, to miasto, w którym urodził się i żył Pedro Escobar, szef słynnego kartelu narkotykowego, i w którym urodził się Fernando Botero, słynny malarz kolumbijski.

Hotel bardzo wygodny i przyjazny, znajduje się na Carrera 54, między Ayacucho i Colombia, ok. 10 min. Pieszo od stacji metra. Samo miasto zajmuje długą, wąską dolinę rzeki i jej zbocza. Wzdłuż doliny jeździ kolejka nadziemna. Z kilkunastu przystanków (w ramach tego samego biletu) można dojechać kolejką linowa do najdalszych dzielnic. Jednorazowy bilet kosztuje 3800p.

Po zakwaterowaniu wybieramy się na wycieczkę do Ogrodu Botanicznego (4 przystanki) W pobliżu zbudowano kompleks naukowo-dydaktyczny i planetarium. Ogród duży i bardzo urozmaicony, także pod względem fauny (kolorowe iguany), a w planetarium oglądamy interesujący spektakl (1200p). Zjadamy też suty obiad za 7000p – rosół z podrobami + tzw. bandera – taca z  ryżem, surówką, fasolą i mięsem (lub rybą) z rusztu. Do tego szklanka soku.

D.15. Medellin. Najpierw wizyta w kantorze, potem Museo de Antioquia, stojące przy placu, na którym umieszczono 23 ogromne, puszyste rzeźby F. Botero. W samym muzeum można podziwiać 90 innych jego prac, m.in. obraz ze śmiercią Escobara, zastrzelonego w czasie ucieczki. Jest też malarstwo zagraniczne: Picasso, Tamayo, Rauschenberg i In.  Poza tym trochę archeologii, etnografii i sklepik z pamiątkami.

Drugim, sławnym artysta z Medellin był Pedro Nel Gomez – muralista. Można zwiedzić jego dom, ale niewiele jest tam do oglądania – sypialnia, gablotka z pędzlami i kilka murali.

D. 16. Dziś wyprawa na wzgórze Nutibara. Ma 80 m wys. i leży w środku doliny. Jest to właściwie park miejski, a na czubku zbudowano rodzaj skansenu – ryneczek typowego miasteczka kolumbijskiego. Domki kolorowe, z balkonikami, w nich sklepiki. W jednej pierzei kościółek. Na środku fontanna i kioski ze smakołykami. Polecamy szeik z ganabamy (2000p). Nad placykiem króluje Muzeum Miasta z makietą Medellinu.

Następnym etapem jest Parque Explora (20000p) – kompleks podobny do Centrum Kopernika. Główną atrakcją jest ogromne akwarium. Zahaczamy także o Centro Artesonal, czyli deptak ze sklepami z rzemiosłem ludowym – plecionki, torby, ceramika, ozdoby, stroje – jak w cepelii.

D. 17. O 8,45 mamy samolot do Cartageny (120$). Wyjeżdżamy o 6 rano, przy 13 stopniach. Dwie godziny lotu i wysiadamy w saunie – ponad 30 stopni i bardzo wilgotno. Taksówką (20000p) jedziemy na ul. Media Luna , do hotelu „Marlin” (35000 os./noc). Pokoje obszerne, klimatyzowane, ale okna wychodzą na korytarz. Za to jest ogromny salon wypoczynkowy z TV i Internetem przedłużony ukwieconą loggią.

Cartagena de Indias jest uważana za najbardziej fascynujące miasto Kolumbii. Założona w 1533 r. na wyspie, została otoczona murami obronnymi, w większości zachowanymi do dziś. Szybko stała się głównym portem Morza Karaibskiego. Tu gromadzono skarby dostarczane z kolonii, przewożone następnie do Europy. Cartagena miała też monopol na handel niewolnikami z Arfryki. Nic więc dziwnego, że była łakomym kąskiem dla wszelkiej maści piratów. Najsłynniejszy był napad floty dowodzonej przez F. Drake’a w 1586 r. Po tym incydencie władze hiszpańskie zdecydowały się na zbudowanie kilku fortów na sąsiednich wysepkach. Zapewniono w ten sposób skuteczną ochronę miasta przed dalszymi napadami.

Dzisiejsza Cartagena to ogromna metropolia (3500000 mieszkańców) i jeden z najważniejszych portów Ameryki. Ale w obrębie murów czas stanął w miejscu. Tyle, że na dawnym placu, na którym sprzedawano niewolników, dziś można sobie przysiąść i nad szklanką piwa podumać o przeszłości.

D.18. Dzisiaj idziemy na zwiedzanie. Najpierw kościół i klasztor św. Pedra de Claver (8000p). Patron kościoła, mnich ur. W Hiszpanii w 1580 r., całe swoje dorosłe życie spędził w Cartagenie, poświęcając je opiece nad niewolnikami. Zwany był Apostołem Czarnych. W głównym ołtarzu złożone są jego doczesne szczątki, a w ogromnym klasztorze można obejrzeć  jego celę, a poza tym ekspozycję sztuki religijnej.

Kolejnym punktem programu jest Museo de Oro z zabytkami z tej części Kolumbii. Zwiedzamy jeszcze katedrę i kościół św. Dominika. Zaglądamy do sklepów ze szmaragdami, a po południu lądujemy na plaży. W drodze powrotnej wykupujemy toury na najbliższe dni.

D. 19. Tour na Wyspy Rosario (35000p + 13500p VAT + 20000p oceanarium). O 7,00 rano wsiadamy na duży statek. Jest nas ponad 100 osób. Z głośnika leci disco Colombino – oczywiście na cały regulator. Wypływamy o 8,30 i płyniemy prawie 3 godziny. Lądujemy na wysepce z oceanarium. W wydzielonych w morzu boksach pływają różne gatunki ryb. Jest też b. krótki pokaz tresury delfinów. Potem znów ścisk na statku i ogłuszające disco. Wreszcie dopływamy do głównej wyspy z fantastyczną plażą (Playa Blanca). Turkusowa woda jest bardzo ciepła, ale na rozkosze mamy tylko 1,5 godz. A potem kilkugodzinny powrót. A tymczasem, za 35000p można wynająć taksówkę, która nie tylko dowiezie z hotelu na Playa Blanca (specjalną groblą) ale i poczeka parę godzin.

D. 20. Tour na Volcan de Lodo de Totumo, czyli Wulkan Błotny  (40000p + 9000p za obsługę na miejscu). Jest to atrakcja naprawdę godna polecenia. Wulkan znajduje się na brzegu słodkowodnego jeziora. Jest to górka wysoka na 18 m, na którą prowadzą drewniane schody. Wnętrze wypełnia szare, ciepłe, gęste błoto. Na szczycie oddaje się aparaty osobnikowi, który uwieczni naszą „kąpiel”. Schodzi się po drabinie w gęstą maź, a tam paru tubylców dokładnie nas wynurza w błocie, zrobią masaż, umieszczą w pozycji horyzontalnej i zaczną przesuwać w kierunku drugiej drabiny. Nie ma ograniczeń czasowych, a sama „operacja” jest i zabawna i przyjemna. Na górze oskrobują nas z błota, a potem pędzimy do laguny, gdzie czekają panie z czerpakami, żeby nas dokładnie domyć. Przy okazji zdzierają z nas kostiumy do przepierki. A wszystko to robią z zaskoczenia i nie sposób   się wybronić.

Po kąpielach obiad w wiosce rybackiej z fantastyczną plażą. Bez poganiania.

D. 21. Rano oblatujemy muru i zwiedzamy Muzeum Inkwizycji (15000p), a po południu jedziemy na City Tour malowniczym autobusem. Pierwszym celem jest Popa – kościół i klasztor zbudowane na szczycie górującym nad miastem. Stąd dopiero widać ogrom Cartageny. Następnie jedziemy do Fortu San Felipe (XVIII w.). Obiekt jest ogromny i świetnie zachowany. Wewnątrz kryje labirynt korytarzy z  pomieszczeniami na magazyny i koszary garnizonu. Do hotelu wracamy pieszo.

D. 22. W agencji od tourów kupiłyśmy sobie bilety  (a’ 42000p)do Santa Marta. Trochę drożej niż zwykłym autobusem, ale przewożą nas z hotelu do hotelu. Śpimy w „Casa Familiar” (20000/os./noc),ul. 10c – info@hotelmiramar.com.co. Na spacerze odkrywamy na Placu Bolivara kawiarenkę – „Cafe’ Valdez”- ze sklepikiem oferującym różne gatunki kawy po bardzo przystępnych cenach. Wybór jest ogromny. Korzystamy też z miejskiej plaży.

D. 23. Na Placu Bolivara, w budynku banku znajduje się Muzeum Złota (wstęp wolny). Oczywiście zwiedzamy i to z zachwytem.

Potem, taksówką (36000p za 2 osoby z poczekaniem) jedziemy do Quinta de San Pedro Alejandrino, gdzie w 1830 r. zmarł Simon Bolivar. Zwiedzanie z przewodnikiem 10000p. Główny budynek pochodzi z 1608 r.. Należał do rodziny Mier, plantatorów trzciny cukrowej. Oprócz pamiątek po Libertadorze (m.in. sypialnia i łóżko, na którym zmarł) zwiedza się także budynki gospodarcze, w których przerabiano trzcinę na cukier, a także wielki park z imponującym figowcem przy wejściu. Jest też mauzoleum poświęcone bohaterowi.

D. 24. Dziś wycieczka do Taganga, miasteczka położonego nad kolistą zatoką otoczoną górami. Plaża, kąpiele, spacery i pyszna ryba na obiad. Dojazd autobusem 1500p, lub taksówką 12500 w jedną stronę.

D. 25. Poprzednio wykupiłyśmy sobie wycieczkę, a właściwie transport (30000p w obie strony) do Parku Narodowego Tayrona. Większość bagaży zostawiamy w przechowalni hotelowej. Zabieramy tylko rzeczy na 3 dni. Park otwierają o 8,00. Wstęp 47500p.

Od wejścia w Canaveral trzeba albo iść, albo wynająć muła. Oczywiście idziemy, choć upał jest nieznośny, a plecaki ciążą. Idzie się głównie po drewnianym pomoście, przez suchą dżunglę, wzdłuż brzegu morza usianego ogromnymi głazami. Droga jest bardzo malownicza, więc do stanicy „Arecifes” docieramy dopiero po prawie 2 godzinach. Decydujemy się namieszkanie w „El Paraiso”. Można spać w dusznym pokoju, za 75000p?os., a można wybrać hamak za 16000p. Oczywiście śpimy w hamakach. Kupujemy też luksusowe śniadania a’ 29000p. Hamakownia (wiata z 30 hamakami) otoczona jest moskitierą. A potem plaża. Najbiższa jest ogromna, ale silne prądy morskie nie pozwalają na pływanie. Za to, trochę dalej, między wielkimi głazami są małe, spokojne zatoczki ze złotym piaskiem na brzegu i dżunglą na zapleczu oraz barem w niej ukrytym.

D. 26. Na terenie Parku znajduje się rezerwat  archeologiczny El Pueblito. Indianie Tayrona zajmowali od ponad 2000 lat półwysep u stóp Sierra Nevada. Byli rolnikami. Ich pola znajdowały się w dolinach rzek, natomiast osady budowali wysoko. Pueblito (w jęz. Indian Charaima) założone 1000 lat temu liczyło ponad 10000 mieszkańców. Państwo Tayronów było świetnie zorganizowane i  aż do początków XVII w. opierało się Hiszpanom, których bazę wypadową – Santa Martę – wielokrotnie niszczyli. W końcu najeźdźcy zrezygnowali z podboju i wyruszyli na południe. Byli to założyciele Bogoty.

Tayronowie wznosili swoje domy  z bambusa, na kamiennych, owalnych cokołach. Po wykopaliskach zrekonstruowano kilka z nich, łącznie z wyposażeniem.. Przetrwały jednak ulice wyłożone płytami kamiennymi i sieć wodociągowa. Pueblito znajduje się na wys. 260 m npm. Idzie się do niego ścieżką zbudowaną 1000 lat temu, miejscami bardzo stromą (II stopień trudności), ale widoki wynagradzają w pełni wysiłek. Warto.

D. 27. Dolce far niente z plażowaniem i pływaniem.

D. 28. O 15,00 jesteśmy umówione przy bramie Parku z naszym przewoźnikiem, z którym wracamy do Santa Marta. Kawowe zakupy, przepakowanie bagażu, bo jutro lecimy do stolicy.

D. 29. Taksówka na lotnisko kosztuje 10000p. Dwie godziny lotu i już jesteśmy w chłodnej Bogocie. Tym razem jedziemy do hotelu „Masaya” (37000p os/noc). Drożej, ale na koniec chcemy zażyć odrobinę luksusu. Ostatnie zakupy – m.in. w delikatesach niedaleko Muzeum Złota, obok sklepów z artesanią (cepelia) nabywamy  tutejszą, sławna czekoladę i rum kolumbijski.

D. 30. Samolot mamy wieczorem, więc rano jedziemy taksówką (8000p) do Muzeum Narodowego (2000p). Ogromne. Na parterze archeologia, Na I p. pamiątki po bohaterach i ważnych osobistościach, a także dokumenty i eksponaty z okresu konkwisty. Ostatnie piętro to sztuka współczesna.

Na zakończenie zwiedzamy Muzeum Szmaragdów (6000p). Ogromna wystawa + rekonstrukcja fragmentu kopalni. Zwiedza się z przewodnikiem. Zakaz fotografowania.

A potem , z hotelu na lotnisko (25000p). No i następnego dnia w południe jesteśmy w Warszawie.

Uwagi ogólne:

Zdecydowałyśmy się na wersję wygodną, ale tym samym droższą. Po Kolumbii, zamiast samolotem, można podróżować autobusem. Dla mniej wymagających, w wymienionych hotelach są także tańsze pokoje z łazienką na korytarzu oraz dormitoria. Z dworców i lotnisk  kursują autobusy do centrum. Ogólnie, można w ten sposób zaoszczędzić nawet połowę wydatków. Zakupy pamiątek najlepiej robić w Bogocie – wybór wielki, a ceny dużo niższe niż gdzie indziej. Nawet ozdoby ze szmaragdami są tu tańsze. W sklepach z biżuterią, przy zakupie dostaje się certyfikat. Natomiast sprzedawcy uliczni często oferują szkiełka – oczywiście po bardzo atrakcyjnych cenach.

Pogoda w lutym wszędzie jest bardzo podobna – słonecznie i ciepło. W wysokich górach bywa chłodno, a na wybrzeżu upalnie.

Wszędzie jest bezpiecznie i sympatycznie. Życzymy miłego pobytu.

 

 

 

 

 

 

 


  • Witaj w świecie globtroterów!

    Drogi internauto, niezależnie czy jesteś uroczą przedstawicielką       piękniejszej połowy świata czy też członkiem tej brzydszej. Wędrując   z  nami, podróżowanie przestanie być dla Ciebie…

    czytaj dalej

  • Jak polscy globtroterzy odkrywali świat?

    Historia „polskiego” poznawania świata zaczyna się całkiem efektownie. Pierwszy – jeżeli można go tak nazwać – polski globtroter był jednym z głównych uczestników…Zobacz stronę

    czytaj dalej

  • Relacje z podróży

Dołącz do nas na Facebook'u