Turcja – góry, archeologia i swięte karpie – Ewa Lisowska, Jarosław Cieśliński

Turcja – góry, archeologia i swięte karpie

Ewa Lisowska, Jarosław Cieśliński

Turcja to kraj przyjazny turyście. Dobrze utrzymane drogi oraz ogrom atrakcji w każdym zakątku sprawia, że podróżowanie i zwiedzanie kraju jest przyjemnością.C6030-042
Niestety, Turcja staje się coraz droższa, wstępy do obiektów zabytkowych są już niebotyczne.

Termin podróży: 3 – 24 sierpnia 2009 r. (jedziemy w 4 osoby).

Dojazd i wiza:

Jest kilka możliwości dostania się do Turcji. Najszybszą, a zarazem najdroższą, opcję stanowi samolotem lot z Warszawy (ok. 4 godz.). Z tego powodu, że mieliśmy niewiele czasu na zwiedzanie Turcji (21 dni), zdecydowaliśmy się na kupienie biletów lotniczych do Istambułu. Bilety linii Turkisch Airlines kosztowały nas 991 zł od osoby w obie strony, turecka wizę kupiliśmy na lotnisku (15 euro). Znacznie tańsza jest natomiast droga lądowa. Jadąc do Turcji w 2004 r. zdecydowaliśmy się na przejazd przez Ukrainę, Rumunię i Bułgarię. Podróż zajęła nam 3 dni i kosztowała blisko 70 dolarów w jedną stronę. Wizę kupuje się na przejściu granicznym.

Trasa:

Istambuł – Ankara – Göreme  – Kayseri (Erciyes Daği) – Nemrud Daği – Urfa – Konya – Pammukkale – Selçuk – Istambuł

Dziennik podróży:

4 – 6 sierpnia (Istambuł)

Nocleg w Istambule zarezerwowaliśmy w hostelu SINBAD (www.sinbadhostel.com) przez internet jeszcze przed wyjazdem. Hostel znajduje się w dzielnicy Sultanahmed (dormitorium 6-osobowe z kontynentalnym śniadaniem oraz internetem wliczonym w cenę noclegu) ma tę zaletę, że przy niskiej, jak na warunki Istambułu, cenie (7 euro za osobę) znajduje się w pobliżu wszystkich największych atrakcji tego miasta. W środku jest dość schludnie, chociaż czystość wspólnych  pryszniców i umywalek pozostawia wiele do życzenia. Pokoje są małe. Z tarasu, który znajduje się na dachu, możemy podziwiać widok na Morze Marmara.

Z lotniska do centrum dojeżdżamy metrem. Ze stacji Atatürk Havalimanı (przy samym lotnisku) trzeba dojechać na stację Aksaraj – 1,50 TL (czas przejazdu 0,5 godz.). Po wyjściu z metra należy przejść podziemnym tunelem na drugą stronę ulicy, a następnie kładką dla pieszych, mijając wcześniej po lewej stronie meczet, wejść na przystanek tramwajowy Yasufpaşa, skąd do Sultanahmed jedziemy 7 minut (1,5 TL). Żeton zarówno na metro, jak i tramwaj, można kupić w kioskach w ich pobliżu. Z przystanku Yasufpaşa dojście do Sultanahmed zajmuje około 30 minut.

Pierwsze trzy dni zajmuje nam zwiedzanie miasta, zakup biletów na kolejne etapy  podróży oraz gazu, bez którego nie obejdziemy się w górach. Zwiedzamy: Aya Sofia (wstęp 20 TL), Muzeum Archeologiczne (10 TL), Topkapi Sarayi (20 TL, dodatkowo opłacić trzeba zwiedzanie Haremu – 15 TL), Muzeum Mozaiki (8 TL), Cysterny (10 TL). Za niektóre wstępy można płacić w euro. Szczególnie polecamy trochę niedoceniane przez turystów, a jedne z ciekawszych w Europie Muzeum Archeologiczne. Z bezpłatnych propozycji zachęcamy do obejrzenia: hipodromu, Błękitnego Meczetu, nadbrzeża Złoty Róg, Wielkiego Bazaru, Egipskiego Bazaru, mostu Galata, meczetu Beyazit Cami koło Uniwersytetu oraz przechadzkę wzdłuż murów obronnych.

Bilety na pociąg do Ankary kupujemy na dworcu kolejowym Sikreci, dwa dni przed planowanym wyjazdem. Trzeba pamiętać, że odjazd pociągu jest z dworca Haydarpaşa po azjatyckiej stronie Bosforu. Za nocny ekspres – Anadolu Ex. do Ankary (start: godz. 22.00, przyjazd: godz. 6.40) płacimy 20 TL (zniżka dla studentów i nauczycieli) oraz 25 TL (bilet normalny).

Warto wiedzieć, że w Istambule po azjatyckiej stronie nieopodal mostu Galata (na ulicy Necatibey) znajduje się sklep oferujący specjalistyczny sprzęt turystyczny (www.kutupayisi.com).  Tam też kupujemy gaz (kartusz 400 ml do kuchenek turystycznych typ epigaz – 19 TL).

Wyżywienie w Istambule jest drogie. Skromny obiad kosztuje w restauracji minimum 8 TL. Alternatywą natomiast jest polecana przez nas bułka ze smażoną rybą sprzedawana w wielu miejscach na nadbrzeżu Złotego Rogu w okolicy mostu Galata i dworca Sikreci (od 3 do 4 TL, można się targować). Posiłki urozmaicamy sobie również poranną sałatką warzywną, której składniki kupujemy na targu. Produkty na sałatkę dla 4 osób (5 pomidorów, cebula, 3 papryki, oliwki i ser biały – od 5 TL, bez sera i oliwek – od 1 do 2 TL).

6 – 7 sierpnia (Istambuł – Ankara – Göreme )

Wieczorem udajemy się promem ze Złotego Rogu na azjatycką stronę Istambułu, z przesiadką w  Kadykoy do Haydarpaşa (dworzec kolejowy) – 1,50 TL. Tam wsiadamy do czystego i wygodnego pociągu – Anadolu Ekspres. O świcie jesteśmy w Ankarze. Jedziemy  najpierw na główny dworzec autobusowy (metrem). W tym celu należy ze stacji Maltepe (leżącej nieopodal dworca kolejowego, do której dochodzimy, idąc podziemnym przejściem do głównej ulicy i dalej 50 metrów w lewą stronę) pojechać do stacji AŞTI przy dworcu autobusowym (1,70 TL). Na dworcu jest tylko jedna firma oferująca przejazdy do Göreme  – Nevşehir. Kupujemy bilety na godz. 15.00 (20 TL). Chcemy mieć jeszcze czas na pośpieszne zwiedzenie stolicy Turcji. Na dworcu w przechowalni zostawiamy również bagaże (kosztuje to od 3 do 4 TL w zależności od ich wielkości).

W Ankarze zwiedzamy główne zabytki. Kupujemy kilkuprzejazdowy bilet na metro, im większa liczba przejazdów tym bilet jest tańszy (np. za 4 przejazdy płacimy 2,50 TL). Z dworca jedziemy do stacji Ulus, skąd jest najbliżej do wielu atrakcji turystycznych Ankary. Oglądamy: Termy Rzymskie (3 TL), następnie świątynię Augusta z niewielkim meczetem obok, wzgórze z osmańskimi domami i Cytadelą oraz godne polecenia Muzeum Cywilizacji Anatolijskich (15 TL).

Miasto porównując do tętniącego życiem Istambułu wydaje się aż nazbyt ciche i spokojne. Turystów jest tu niewielu, a ceny w sklepikach są niższe. Ten spokój oraz brak naganiaczy (chcących namówić do zakupów czy skorzystania z usług ich restauracji) sprawia dobre wrażenie, pomimo nielicznych zabytków.

O godz. 15.00 jesteśmy już na dworcu i wsiadamy do autobusu jadącego w stronę Göreme . Pierwsze widoki zza szyby ukazują Kapadocję skąpaną w promieniach zachodzącego słońca. W Göreme jesteśmy o godz. 20.00.

Rozpoczynamy wieczór od szukania noclegu zakładając, iż w tak „turystycznym” miejscu nie powinniśmy mieć kłopotów z jego znalezieniem. Na dworcu autobusowym znajduje się biuro, które chętnie deklaruje pomoc wyborze interesującej dla nas oferty noclegowej. Minusem są powiązania tej „państwowej” agencji z niektórymi prywatnymi gospodarzami. Po telefonie z „agencji” do recepcji, przyjechał właściciel pola namiotowego zapewniając, że jego noclegi są najtańsze w Göreme  (10 LT od osoby w namiocie). Ponieważ cena nie była zachwycająca, postanowiliśmy szukać dalej. W krótkim czasie znaleźliśmy nieopodal centrum kamping KAPADOKYA z noclegiem za 5 TL w jaskini (w pomieszczeniu nieczynnej restauracji z możliwością rozstawienia namiotu). Obsługa kempingu była sympatyczna i mówiąca po angielsku, a toalety i prysznice czyste, z ciepłą wodą.

8 – 10 sierpnia (Kapadocja)

Zwiedzanie Kapadocji planujemy na kilka dni, tak aby w każdy z nich móc odbyć inną wycieczkę. Rozpoczynamy od Muzeum Na Wolnym Powietrzu – Göreme  Muzeum (15 TL) wraz ze znajdującym się tam Ciemnym Kościołem (8 TL dodatkowej opłaty, warto!). Jest to jeden z większych i okazalszych kompleksów świątyń w pobliżu Göreme . Na popołudniowy spacer udajemy się do położonej nieopodal Doliny Zemi, którą podziwiamy w absolutnej ciszy, niezakłócanej przez turystów.

Drugi dzień rozpoczynamy od Doliny Zelve. Można się do niej dostać minibusem (2 TL) lub jeepem. Warto jeszcze w Göreme  uzyskać informację, czy minibus jedzie bezpośrednio do Zelve, czy tylko do skrzyżowania 4 km przed doliną. Zwiedzenie wspaniałego kompleksu wydrążonych w tufie wulkanicznym budowli zajmuje nam całe przedpołudnie (8 TL). Pomimo zmęczenia, które częściowo rekompensujemy sobie zimną coca colą kupioną w restauracji przy Dolinie Zelve, decydujemy się na powrót do Göreme  piechotą. Topografia terenu nie jest skomplikowana, zawsze można wejść wyżej ponad doliny i rozglądnąć się w poszukiwaniu charakterystycznego punktu orientacyjnego, np. twierdzy Uçhisar. Idziemy piękną trasą prowadzącą pomiędzy przeróżnymi formacjami skalnymi przez Paşabaği w kierunku Göreme  do Doliny Róż. Cudowna dolina mieniąca się odcieniami czerwieni oferuje nam również piwo Efez. Na położony głęboko w dolinie bar (przy jednym ze starych kościołów wydrążonych w tufie) wpadamy przypadkowo pod koniec upalnego dnia.

Ostatni dzień w Kapadocji spędzamy, zwiedzając położone 40 km na południe od Göreme  podziemne miasto w Derinkuyu (15 TL). Można się tam dostać komunikacją publiczną, wystarczy wsiąść do autobus jadącego do Nevşehir (1,50 TL; czas jazdy: 25 min.), a następnie przesiąść się na autobus do Derinkuyu. My decydujemy się na przejazd autostopem (3 dziewczyny i 1 mężczyzna), forma ta jest niezwykle popularna w tych rejonach, czasem nawet nie trzeba wystawiać ręki (broń boże kciuka, ponieważ gest ten jest obraźliwy w Turcji). Drogę powrotną do Nevşehir pokonujemy również stopem, po drodze zwiedzając  górującą nad całą Kapadocją twierdzę Uçhisar Tawer (3 TL). Stamtąd w promieniach zachodzącego słońca schodzimy w stronę Göreme  jedną z piękniejszych dolin w Kapadocji – Doliną Miłości.

11 – 12 sierpnia (Göreme  – Kayseri – Erciyes Daği – Kayseri)

Opuszczamy Kapadocję. Wsiadamy do autobusu jadącego do miasta Kayseri (odjazd o godz. 8.00, około 1,5 godz. jazdy, 10 TL). Bilety kupujemy na miejscu w Göreme  tuż przed odjazdem. Przewozy do Kayseri oferuje wielu przewoźników. Ceny są jednakowe u wszystkich (nie można było ich negocjować). Dworzec autobusowy w Kayseri znajduje się kilka kilometrów od centrum miasta, dość daleko od drogi biegnącej w stronę interesującego nas wulkanu Erciyes Daği. Rozpytując się na dworcu o różne możliwości dostania się pod wulkan, trafiamy na sympatycznego Turka, który usiłował nam pomóc. Niestety, bariera językowa okazała się zbyt duża, jednak na migi dowiadujemy się, że mamy wsiąść do autobusu jadącego do … Antalyi?! Cóż, pakujemy plecaki do luków bagażowych autobusu, zajmujemy miejsca, po czym ze zdziwieniem odkrywamy, że ów miły Turek to kierowca naszego autobusu. Wysiadamy kilkanaście kilometrów za Kayseri i razem z poznanym kierowcą (kończył tu pracę) jedziemy dalej do miasteczka Devenli po północnej stronie wulkanu. Składamy wizytę miejscowemu targowisku, piekarni oraz fryzjerowi (przyjacielowi naszego kierowcy) i jedziemy już w 6 osób prywatnym autem pod wulkan. Jeszcze piknik pod wulkanem i już żegnamy się na przełęczy pod Erciyes Daği (za dowóz i jedzenie płacimy 25 TL za cztery osoby, częściowe pokrycie kosztów paliwa i jedzenia).

Późno (po godz. 15.00),  ruszamy do kaldery wulkanu Erciyes Daği. Decydujemy się na skorzystanie z wyciągu krzesełkowego, którym wjeżdżamy na wysokość 2900 m n.p.m. (12 TL). Szeroką kamienistą drogą, idąc najpierw na zachód od górnej stacji wyciągu, po 30 minutach znajdujemy miejsce biwakowe z łatwym dostępem do wody pitnej. Miejsce to znajduje się w północnej części kaldery przy strumieniu. Można też zabiwakować, kierując się na południe na wprost powyżej wyciągu, jednak nie zauważyliśmy tam żadnej wody. W nocy na tej wysokości jest zimno, temperatura spada poniżej zera. Budzimy się skostniali i zziębnięci.

Na szczyt wychodzimy o godz. 9.00. Namioty zostawiamy, biorąc na szczyt jedynie małe plecaki. Mijamy ponownie górną stację wyciągu i podchodzimy najłatwiejszą z  opisanych w przewodniku tras. Przebiega ona na początku łagodnie, wśród wysoko położonych pastwisk porozcinanych gruzowiskami. Następnie trasa wspina się dość ostro na grzbiet kaldery. Idziemy nim dość długo, do szczytu coraz bliżej. Trafiamy jednak na przeszkodę, jak się okazało dość trudną – widoczny jeszcze z dołu występ skalny (nazywany: Hörgüç) znajdujący się na głównej grani kaldery. Usiłujemy go przejść, pokonując kilkudziesięciu metrowy skalny żleb, ścianę dorównującą tatrzańskiej trójce – czwórce. Jednak kończy się ona urwiskiem. Straciliśmy tu godzinę. Odpoczywamy chwilę i próbujemy obejść występ z prawej strony. Niestety, nie mamy żadnej liny ani raków, które na tym odcinku byłyby przydatne. Trawersujemy strome zbocze, jest jednak zbyt ślisko, a i ekspozycja jest znaczna. Wycofujemy się. Pozostaje nam jeszcze trzecia możliwość dostania się na szczyt – ledwo widoczną ścieżką odbiegającą w lewo, która przecina duży płat śniegu. Jest już jednak zbyt późno – po godz. 15.00. Pokonani tym razem przez górę decydujemy się na zejście z wysokości ponad 3800 m n.p.m. (wierzchołek ma 3917 m.n.p.m.). Wracamy do obozowiska, zwijamy namioty i w dość szybkim tempie schodzimy na dół do Ski Center. Jesteśmy tam o godz. 20.00. Ponieważ żadna komunikacja publiczna nie kursuje już w stronę Kayseri, musimy zdecydować się: albo rozbić namiot przy jeziorach znajdujących się na przełęczy, albo łapać stopa. Mimo późnej pory stajemy na skraju drogi i ku naszemu wielkiemu zdziwieniu udaje nam się złapać samochód – okazję, który podwozi nas do samego dworca autobusowego w Kayseri (kierowca dla nas zmienił swoją trasę przejazdu).

12/13 – 14 sierpnia (Kayseri – Malatya – Kahta – Nemrud Daği – Kahta)

W Kayseri w nocy nie udaje nam się kupić bezpośrednich biletów na nocny autobus do Kahty, zmuszeni jesteśmy jechać z kilkoma przesiadkami (do Malatyi – firma Has Diyarbakir; start: 23.00, przyjazd: 4.30 – 20 TL, następnie o 7.00 minibusem do Adiaman – firma AK Turizm; przyjazd: 10.30 – 10 TL, i już stamtąd bezpośrednio do Kahty; start: 10.35, przyjazd: 11.15 – 2,5 TL).

Z dworca autobusowego w Kahcie można w dość łatwy sposób dostać się do podnóży góry Nemrud Daği. Liczni naganiacze oferują nam przejazd jeepem do kurhanu na szczycie i załatwianie noclegów. Nie korzystamy jednak z ich oferty. Z Kahty do wiosek w pobliżu szczytu co 1 – 1,5 godz. kursują lokalne minibusy. Za transport nimi zapłacimy 5 TL. Jedziemy zatem do wioski Karadut, gdzie znajdujemy gościnny hotel/kampingu. Można tutaj za niewielką opłatą postawić namiot (5 TL za osobę) bądź przenocować w pokojach gościnnych. Kamping KARADUT oferuje także posiłki (restauracja), natomiast herbata, kawa oraz internet są wliczone w cenę noclegu. Miejsca pod namiot są tu przyjemne i zacienione.

Tego samego dnia decydujemy się na wieczorne wejście na Nemrud Daği. Popularne w tym rejonie są wycieczki na szczyt w celu obejrzenia wschodów oraz zachodów słońca. Samo wejście, nie licząc krótkiego odcinka przy kurhanie, jest dość monotonne. Do znajdującego się na górze małego hotelu prowadzi asfaltowa droga, która przez około 10 km wije się serpentynami w górę. Po kilku kilometrach dreptania asfaltem poddajemy się i łapiemy stopa, dalszy marsz grozi nam spóźnieniem się na zachód słońca pod kurhanem (wstęp do parku – 6 TL). Na szczycie podziwiamy tonące w czerwieni zachodzącego słońca głowy synkretycznego panteonu grecko-perskiego spoglądające na spowity wieczorną mgłą Taurus.

Jeszcze tej samej nocy zamawiamy na kampingu transport (5 TL od osoby) ponownie na szczyt i o godz. 5.00 rano oglądamy głowy bogów oświetlone tym razem promieniami wschodzącego słońca. Na szczycie towarzyszy nam tłum ludzi obserwujących w nabożnym skupieniu wschód słońca.  Tego dnia schodzimy malowniczą drogą w stronę miejscowości Damlacik. Zwiedzamy po drodze ruiny miasta Arsameia, Most Rzymski nad rzeką Cendere oraz kurhan Karakuş z 36 r. p.n.e. (9 km od Kahty). Trasę pokonujemy częściowo pieszo, częściowo łapiąc stopa. Musimy podzielić się na dwuosobowe grupy, rejon ten nie jest przyjazny dla stopowiczów. Ostatni minibus z Kahty do Urfy odjeżdża o godz. 15.00 (3 godz. jazdy, 11 TL).

14 – 16 sierpnia (Urfa i okolice)

Urfa jest miastem o specyficznym klimacie. Rejon ten różni się znacznie od pozostałych części Turcji, chociażby przez obecność Kurdów, czy też dominujący tam konserwatywny islam. Urfa wieczorem i w nocy (poza ścisłym centrum) jest dość niebezpieczna, często jesteśmy dość agresywnie zaczepiani przez miejscowe dzieci. Jednak bogata oferta turystyczna niweluje te niedostatki. Zatrzymujemy się w hotelu UĞUR (czyste pokoje 2, 3 i 4 osobowe z klimatyzacją i TV, z łazienkami na zewnątrz, cena 15 TL za osobę bez względu na pokój). Ponadto hotel ma osłonięty taras, gdzie można wieczorem usiąść przy piwie kupionym w pobliskim sklepie całodobowym. Niewątpliwym plusem tego miejsca jest położenie w centrum i sympatyczna, uczynna obsługa, która oferuje także wycieczki w pobliskie rejony w rozsądnej cenie (np. Harran i okolice – 50 TL, Nemrud Daği – 90 TL). Kawa, herbata oraz internet są w cenie pokoju. Z dworca autobusowego w Urfie do hotelu można się dostać autobusem miejskim (1 TL). Spacer zajmuje około 25 minut (idąc ulicą wzdłuż pobliskiego cmentarza).

Następny dzień przeznaczamy w całości na wycieczkę do Harranu – miasta wpisanego na listę światowego dziedzictwa UNESCO z powodu znajdujących się tam domów-uli. Aby się tam dostać, jedziemy z Urfy minibusem (1 godz. jazdy, 4 TL, kursują często z dworca autobusowego), który zatrzymuje się tuż przy wejściu do otoczonego murami kompleksu. Zwiedzanie zaczynamy od ruin jednego z pierwszych w tym rejonie meczetów (meczet Ulu) z VIII wieku n.e. (teren wykopalisk jest ogrodzony płotem, można się jednak dogadać ze stróżem i wejść do środka). Następnie udajemy się z wizytą do jednego z domów-uli, przypatrując się życiu wioski, podziwiając żywą archeologię tego miejsca. Nad Harranem góruje średniowieczna forteca (1059 n.e.), do której idziemy się pod koniec naszego zwiedzania (3 TL). Do Urfy wracamy autostopem.

Ostatni dzień w Urfie przeznaczamy na zwiedzenie miasta. Idziemy do Jaskini Hioba (wstęp tylko dla kobiet), następnie do dzielnicy Golbaşi z kompleksem meczetów, jaskinią Abrahama oraz stawem ze świętymi karpiami. Dla muzułmanów jest to jedno ze świętych  miejsc pielgrzymkowych. Karpie tutaj są pod ścisłą ochroną, nie można ich zabijać, gdyż grożą za to olbrzymie kary, a według legendy ślepota. Natomiast ich dokarmianie jest jedną z atrakcji tego miejsca. Dzień kończymy odpoczywając na murach fortecy na wzgórzu Damlacik (3 TL), z której podziwiamy panoramę miasta.

W nocy z dworca  jedziemy dalej w kierunku Konyi (autobus firmy VanGölü start: godz. 23.30, przyjazd: godz. 8.00 – 35 TL). Należy wspomnieć, że zarówno z Urfy, jak i z każdego większego miasta Turcji dostaniemy się autobusem do większości dużych miejscowości.

17-18 sierpnia (Urfa – Çatal Höyük – Konya – Denizli)

W Konyi naszym celem było przede wszystkim zwiedzenie neolitycznej osady w Çatal Hüyük. Jest to miejsce mało popularne wśród turystów, trudno też do niego trafić. Kierowcę autobusu jadącego z Urfy do Konyi prosimy o wysadzenie nas na rozdrożu najbliżej naszego celu. Mieliśmy nadzieję na późniejszy autostop i pomoc miejscowej ludności w dotarciu do osady. Ku naszemu zdziwieniu podwozi nas turecka żandarmeria, która, słysząc o wykopaliskach archeologicznych, zabiera nas do miejsca o nazwie Boncuklu Hüyük. Nie jest to cel naszej podróży, ale skoro tu jesteśmy zwiedzamy jedno z mniej znanych wczesnoneolitycznych stanowisk archeologicznych. Kierownik wykopalisk oprowadza nas po całym terenie, pokazując efekty pracy swoich podopiecznych. Na pożegnanie podwozi nas do odległego o kilkanaście kilometrów Çatal Hüyük. Niewątpliwie jest to duża atrakcja nawet dla człowieka nieobytego z archeologią. Prowadzone w tym miejscu od kilkudziesięciu lat badania, doczekały się wystawy godnej nawet najbardziej kapryśnego turysty. Cały kompleks jest podzielony na wykopy, które zabezpieczone są barierkami oraz dachem. Można je zwiedzać, chodząc po drewnianych chodnikach. Jest to o tyle interesujące, iż oglądamy in situ domostwa i świątynie sprzed 8000 lat. Każdy odsłonięty obiekt ma specjalną tabliczkę z objaśnieniem. Przy wejściu usytuowana jest dodatkowo rekonstrunkcja neolitycznego domu, oraz stała wystawa zawierająca gabloty z zabytkami pochodzącymi z badań.

Z Çatal Hüyük udajemy się autostopem do Ćumry, gdzie funkcjonuje już transport publiczny. Jedziemy stamtąd autobusem do Konyi (półgodziny; 2,75 TL). Ponieważ nie mamy zbyt dużo czasu na zwiedzanie Konyi, udaje się nam zobaczyć jedynie: wzgórze Aladyna i meczet Alaettin, Muzeum Mewlewitów z zewnątrz, meczet Iplikçi (najstarszy w mieście) oraz barokowy meczet Aziziye. Jeszcze tego samego dnia wieczorem jedziemy w stronę Denizli. Bilety kupiliśmy na dworcu autobusowym znajdującym się w turystycznym centrum Konyi. Natomiast autobusy do Denizli startują z odległego dworca głównego. My mieliśmy zapewniony bezpłatny przewóz z dworca lokalnego tzw. servis var mi, o który należy się zawsze pytać przy kupnie biletów (start: godz. 23.00, przyjazd: godz. 5.10 – 23 TL).

18 – 22 sierpnia (Denizli – Pamukkale – Selçuk – Efez – Didima – Milet – Selçuk)

Dojazd z Denizli do Pamukkale jest łatwy. Co pół godziny kursują tu minibusy łączące oba miejsca (półgodziny; 2 TL). W Pamukkale jesteśmy dość wcześnie rano (o godz. 7.50), mimo to od razu podbiegają do nas naganiacze, oferując noclegi w swoich hotelach. Zatrzymujemy się w Pensjonacie GÖREME. Za czystą dwójkę z łazienką, telewizją i basenem  płacimy 15 TL od osoby. Dodatkowo w cenie noclegu znajduje się śniadanie kontynentalne oraz dostęp do internetu. Jeśli wybieramy pokój z klimatyzacją, dopłacimy 5 TL od osoby. Hotel jest wart polecenia, znajduje się w centrum miasteczka i ma sympatyczną obsługę.

Tego samego dnia zwiedzamy trawertynowe baseny w Pamukkale oraz ruiny starożytnego Hierapolis (20 TL). Następnego dnia udajemy się do Selçuku (autobus bezpośredni z Pamukkale kosztuje 20 TL). W tym mieście dość długo usiłujemy znaleźć satysfakcjonujący nas pod względem cenowym i komfortu nocleg. W końcu trafiamy do hotelu o wdzięcznej nazwie PARIS (www.istanbulparishostel.com). Znajduje się on w centrum miasta, nieopodal bazaru i dworca autobusowego (3 minuty od dworca). Przestronna i czysta dwójka z łazienką, klimatyzacją i balkonem kosztuje 15 TL od osoby. W cenie noclegu jest również śniadanie. Na miejscu za dodatkową opłatą można skorzystać z internetu. W tym dniu postanawiamy również po wielu męczących przejazdach odpocząć i udać się stopem na położoną 6 km od Selçuku plażę w Pamuçak.

Kolejne dni przeznaczamy na zwiedzanie ruin starożytnego Efezu (20 TL, dodatkowo płatne Muzeum Mozaiki – 15 TL), Muzeum Archeologicznego (6 TL) i bazyliki św. Jana (3 TL). Wieczory wykorzystujemy na morskie kąpiele.

Będąc w tym rejonie, warto wybrać się na jednodniowe wycieczki do pozostałych antycznych atrakcji Turcji egejskiej. Z racji kurczących się w szybkim tempie środków finansowych na wycieczkę do Miletu i Didimy jedziemy autostopem, dzieląc się od czasu do czasu na dwuosobowe zespoły. Te znajdujące się blisko siebie ruiny można zwiedzić w ciągu jednego dnia. Za wstęp do Didimy, jak i do Miletu płacimy po 3 TL. Szczególnie godny polecenia jest Milet obejmujący swoim zasięgiem dość znaczny areał i jest mniej popularny wśród turystów, tak że nie trzeba się przeciskać z aparatem wśród tłumów.

22/23 – 24 sierpnia (Selçuk – Istambuł – Warszawa)

W drodze powrotnej wybieramy przejazd nocnym autobusem do Istambułu (firma Hakiki Koç; start: godz. 22.30, przyjazd: godz. 8.00 – 40 TL). Autobus przyjeżdża na jeden z dworców odległych od centrum, tak więc trzeba podobnie jak w Konyi pytać się o servis var mi, dzięki któremu dostaniemy się do centrum bądź na lotnisko.

My również z niego korzystamy, jadąc do naszego hostelu SINBAD.C6030-041
Ostatni dzień w Turcji spędzamy na zakupach na Bazarze Egipskim.

Wydatki 1 osoby:

Koszty noclegów: 85,5 euro (czterokrotnie nie nocowaliśmy, mając nocne przejazdy, a jeden nocleg w namiocie był bezpłatny).

Koszty przejazdów wewnątrz Turcji: 257,45 TL tj. 125,5 euro.

Przykładowe ceny:

woda (1,5 l) – 0,75 TL

papierosy – ok. 4,5 TL

herbata turecka w herbaciarniach – 0,20 do 0,5 TL

piwo Efez – 2,5 TL (w restauracjach nawet 4 TL), piwo Marmara (1 l) – 2,75 TL

ayran (kefir turecki) – 1 TL

kebab – 2,5 do 6 TL (do niego powinien być bezpłatnie ayran)

coca cola (puszka) – 1,5 TL, a 1 l – 2 TL

melon – 3 TL

dania obiadowe (w przystępnych cenach) – 6 do 10 TL

pida (pizza turecka)  – 4 do 6 TL

zupy – 3 TL

chleb – 0,60 TL

Kurs: 1 euro – 2,05 TL (lira tureckiego)

Posted in |

  • Witaj w świecie globtroterów!

    Drogi internauto, niezależnie czy jesteś uroczą przedstawicielką       piękniejszej połowy świata czy też członkiem tej brzydszej. Wędrując   z  nami, podróżowanie przestanie być dla Ciebie…

    czytaj dalej

  • Jak polscy globtroterzy odkrywali świat?

    Historia „polskiego” poznawania świata zaczyna się całkiem efektownie. Pierwszy – jeżeli można go tak nazwać – polski globtroter był jednym z głównych uczestników…Zobacz stronę

    czytaj dalej

  • Relacje z podróży

Dołącz do nas na Facebook'u