Zjednoczone Emiraty Arabskie – Jacek Strejch

Jacek Strejch

Wyjazd do ZEA (Zjednoczonych Emiratów Arabskich) odbył się w składzie 4 osobowym w terminie 31.01-7.02.2008.Polecieliśmy z Warszawy samolotem cypryjskich linii lotniczych wyczarterowanym przez biuro podróży ITAKA. Jest to najtańsza opcja-za 7 dniowy pobyt w 3* hotelu z dwoma posiłkami wraz z przelotem w obie strony, ubezpieczeniem, kosztami wizy oraz opłatami lotniskowymi i dopłatami paliwowymi zapłaciliśmy 1890 PLN za osobę. Wyrobienie samej wizy kosztuje 250 PLN a w tempie ekspresowym 350 PLN, a jest to wliczone w cenę. Wizę otrzymujemy na lotnisku w Sarajah na podstawie promesy, którą załatwia biuro podróży po przesłaniu skanów paszportów i zdjęć o formacie paszportowym e-mailem .

Podróż rozpoczęliśmy wyjazdem autobusem z dworca PKS w Nowym Sączu o godzinie 15.20. Do Krakowa dojechaliśmy o 17.50.Na dworcu zjedliśmy obiad i przespacerowaliśmy się po galerii, oglądając sklepy. Expresem Ernest Malinowski wyjechaliśmy o godzinie 19.55.Do Warszawy dojechaliśmy o 22.50.Sprzed dworca Centralnego pojechaliśmy autobusem miejskim nr 175 o godzinie 23.06 na lotnisko Okęcie, gdzie dotarliśmy o godz. 23.40. Czekało nas czekanie na samolot do godz. 7.00 rano. W nocy mało co spaliśmy. Około 4.30 odebraliśmy bilety na lot czarterowy i promesy wizowe na podstawie wydruku rezerwacji. Wystartowaliśmy punktualnie o 7.00. Lot trwał ponad 5 godzin

W Sharjah (czytaj Sardży) wylądowaliśmy o 16.10 czasu miejscowego(między Polską a Emiratami są 3 godziny różnicy).Jeszcze tylko odprawa paszportowa ze skanowaniem tęczówki i otrzymujemy pieczątkę wjazdową do ZEA. Na zewnątrz temperatura 26 stopni C. Następnie czeka nas podróż autokarem około 120 km do Holiday Beach Motel, leżącego na wybrzeżu oceanu Indyjskiego, 7 km za Dibbą. Autokar jechał ok. 2 godzin i na miejscu znaleźliśmy się przed 19.00, idealnie na obiadokolację. Obiekt składa się z piętrowych domków, w każdym są 4 apartamenty. Na jego terenie jest basen, restauracja , 2 kluby nocne, plac zabaw dla dzieci i mały sklep. Do piaszczystej plaży z rafą jest 100 m. Na plaży znajduje się dużo wyrzuconych przez morze muszelek, można zaobserwować kraby. Rano i wieczorem przy brzegu pływają żółwie morskie długości 50 cm, wyraźnie zaznaczone są pływy morskie.

Pierwszego dnia pobytu mamy burzę piaskową, temperatura około 18 stopni C. Jedziemy taxi do Dibby za 5 dirhamów. Kierowca chce 20, ale jak wysiadamy z taksówki, mówiąc że za drogo, zgadza się na naszą cenę(wcześniej zebrałem wywiad ile to kosztuje). Wysiadamy przy dużym białym meczecie z 4 minaretami, leżącym dokładnie w centrum Dibby. Obchodzimy meczet dookoła i robimy zdjęcia. Ja wchodzę do środka, dziewczyny się boją , że zostaną ukamienowane przez muzułmanów, mimo że jest pusto i nie ma nikogo. Następnie zwiedzamy miasteczko, robimy zakupy i wracamy do hotelu. Podwożą nas gratis prywatnym autem miejscowi, pod samą recepcję hotelu. Sklepy zamykają o godzinie 12, ponieważ jest piątek, czyli dzień świąteczny, odpowiednik naszej niedziel .Przez resztę dnia okropnie wieje, wokół lata piasek, a na placu zabaw poprzewracało zjeżdżalnie.

Następnego dnia rano, przez recepcję hotelową załatwiam wypożyczenie auta z wypożyczalni w Dibbie. Początkowo nasz rezydent mówił, że samochód można wypożyczyć tylko na lotnisku w Dubaju, a później okazało się, że wypożyczalnie są również w Dibbie, co prawda nie międzynarodowe tylko lokalne, ale co tam, najważniejsze, że mamy auto, bo bez niego zwiedzać Emiraty nie byłoby łatwo. Nie widujemy za bardzo lokalnego transportu drogowego, wszyscy tubylcy mają swoje nowiutkie białe autka. W Dibbie widzieliśmy tylko jeden autobus, wyglądający na lokalny. Dostaję nowiutką, oczywiście białą, Toyotę Corolla za 420 dirhamów na 3 dni (1 dirham=73 grosze).Warunki wynajmu nieciekawe, w razie wypadku ponoszę koszty 20% wartości auta i muszę zostawić paszport w biurze wypożyczalni. Paliwo tanie, litr kosztuje 1,2 dirhama, czyli 87 groszy polskich. Dzisiaj jest dzień słoneczny, temperatura 19-20 stopni, wiatr uspokoił się. Jedziemy drogą E89, potem 87, 18 i na koniec 11 przez miejscowość Ras Al Khaimah a potem brzegiem zatoki Perskiej, wzdłuż gór omańskich prowincji Musandam. Drogi bardzo dobrej jakości z licznymi ograniczeniami prędkości, co 10 km zainstalowane ukryte fotoradary. Największa dopuszczalna prędkość 120 km/h na autostradach W miejscowości Shams przed granicą omańskiej prowincji Musandam, zjeżdżamy do doliny wadi Shams. Na jej końcu znajduje się skalny amfiteatr utworzony przez nagie góry o obłędnych kolorach. Po drodze mijamy kolorowe meczety o ciekawej architekturze, na tle surowych skalistych gór. Dno doliny porastają pojedyncze parasolowate akacje. Pogoda cudowna niebo bezchmurne, lazurowe. Spacerujemy po dolinie, fotografujemy przyrodę i spotkanych ludzi, którzy chętnie pozują do zdjęć. Robimy sobie zdjęcie z sędziwym ubranym w typowy omański strój Arabem. Dla miejscowych jesteśmy niewątpliwą atrakcją, wszyscy do nas machają i uśmiechają się. Chyba biali tu nie zaglądają. Na noc wracamy do hotelu tą samą drogą prosto na obiadokolację.

Następnego dnia wyruszamy do Al Ain . Celem jest wznosząca się na wysokość 1240 mnpm Jebel Hafeet. Jedziemy E89, potem E88 i E55.Za miejscowością Madam zjeżdżamy w prawo na szutrową drogę biegnącą w kierunku widocznych wydm. Po kilku kilometrach droga gubi się wśród wydm. Widok piękny, wszędzie wokół wydmy a na horyzoncie nagie góry Al. Hagar w Omanie( w tym rejonie znajdują się najwyższe wydmy w Emiratach). Atracji dodaje jeszcze, wyłaniające się zza wydm stadko wielbłądów, przechodzące obok nas. Jedziemy dalej do E66 łączącej Dubaj z Al Ain. Za Al Ain odnajdujemy drogę, która doprowadza nas na szczyt Jebel Hafeet. Na szczycie znajduje się duży parking. Rozciąga się stąd cudowny widok na otaczające pustynne równiny i miasto Al Ain w dole. Po południu jedziemy E66 do Dubaju, gdzie docieramy przed zachodem słońca. Na horyzoncie majaczą wysokie budynki centrum miasta z wysoka na ponad 800m wieżą Emiratów na czele, jeszcze w trakcie budowy. Podjeżdżamy w jej pobliże i przejeżdżamy przez centrum z wieżowcami. Chcieliśmy jeszcze odwiedzić 7* hotel Burij Arab w kształcie żagla i sztuczną wyspę w kształcie palmy, ale rezygnujemy z powodu gigantycznych korków. Później dowiedzieliśmy się że i tak nie wpuszczają na teren hotelu, tylko można dojść do ogrodzenie. Żeby wejść na teren hotelu trzeba wykupić lunch za 250 $ od osoby- moim zdaniem nie warto. Na noc wracamy do hotelu drogą E88 przez Al. Dhaid i Masafi i dalej E89 na Dibbę.

Kolejny dzień w drodze .Jedziemy E99 wzdłuż wybrzeża oceanu Indyjskiego w kierunku Fujairah (czytaj fudżary). Po kilku kilometrach w Dadna zjeżdżamy w prawo w szutrową drogę w kierunku oazy palm daktylowych. Wchodzę na 200m szczyt górujący nad okolicą, z którego jest śliczny widok na zieloną plamę powyższej oazy i błękitny ocean w oddali. Po południu jedziemy do omańskiej prowincji Musandam w sułtanacie Omanu. Na przejściu granicznym stoi trzech żołnierzy z karabinami, ale nie sprawdzają paszportów i nie są wymagane wizy, po prostu się przejeżdża. W mieście Daba pierwszym po stronie Omanu zwiedzamy zamek obronny. Potem jedziemy do hotelu Golden Tulip, gdzie kończy się droga przy plaży z dużą wydmą. Dalej zaczynają się omańskie fiordy Musandam. Dalej jedziemy drogą na Kashab koło dużego meczetu i oazy palm daktylowych. Po kilku kilometrach kończy się asfalt i droga staje się szutrowa. Jedziemy nią kilka kilometrów do wąwozu Wadi Khab Al Shamis, który zaczyna się za zjazdem na miejscowość Zighi. Po lewej widać szczyt Jebel Qihwi o wysokości 1792 m npm. Zatrzymaliśmy się w miejscu gdzie stoi kilka schronów z kamienia, pustych ale ze śladami bytności. Na podłodze leżały dzbany, butelki i jakieś ścierki. Wszedłem na pobliski pagórek , aby popatrzyć na wąwóz z góry. Zaczęło się chmurzyć i zdecydowaliśmy powrót. Po drodze dopadła nas burza z śliczną tęczą zawieszoną nad morzem. Wyjeżdżamy z Omanu również bez kontroli i wracamy na nocleg.

Rano jadę do Dibby oddać auto i odebrać paszport Przejechaliśmy 1030 kilometrów na paliwo wydałem 98 dirhamów, czyli 72 PLN. Miał się odbyć rejs statkiem po fiordach , ale został odwołany z powodu zbyt silnego wiatru. Spacerujemy po plaży, zbieramy muszelki i kąpiemy się w oceanie. Po południu zaliczam wspinaczkę na górujący nad naszym hotelem szczyt o wys. 502 m npm. Nie ma tam szlaku idę na dziko najpierw żlebem, a potem granią. Zajmuje mi to ponad godzinę. Ze szczytu śliczny widok na Dibbę z jednej strony i ocean z naszym hotelem po drugiej. Podziwiam zachód słońca i widok na omańskie góry po drugiej stronie zatoki i schodzę na dół wśród blasków gasnącego dnia. Cała trasa zajmuje mi około 3 godzin. Wracam już po zmroku.

Kolejny dzień relaksu na plaży, kąpiel i spacery.

Wreszcie ostatni dzień pobytu. W końcu sami załatwiliśmy rejs statkiem do fiordów Musandam. Drogo, 110 $ od osoby dorosłej,77$ dla dziecka do 12 lat, ale warto .Mamy całą arabską łódź doha dla siebie. Wypływamy z portu w Dibbie około 11.30, płyniemy wzdłuż wybrzeża. Skaliste suche góry spadają stromymi ścianami do wprost do zielonkawego oceanu. Czasami pojawiają się zagubione plaże z białym piaskiem. Mijamy miejscowość Zighi, gdzie budowany jest hotel Spa. Dopływamy do odnogi fiordu, gdzie woda jest spokojna, barwy zielonej. Na końcu jest plaża z palmami daktylowymi. Rzucamy kotwicę, pływamy, nurkujemy a potem jemy obiad. Na koniec płyniemy do końca najdłuższego fiordu i wracamy do Dibby po godzinie 16.Bus podwozi nas do hotelu.

Na koniec zaliczam jeszcze klub nocny z tańczącymi panienkami i to już koniec przygody z Emiratami. O północy odwozi nas autokar na lotnisko w Sharajah i o 4.35 wylatujemy do Warszawy z międzylądowaniem w Larnace na Cyprze w celu wymiany załogi samolotu.


  • Witaj w świecie globtroterów!

    Drogi internauto, niezależnie czy jesteś uroczą przedstawicielką       piękniejszej połowy świata czy też członkiem tej brzydszej. Wędrując   z  nami, podróżowanie przestanie być dla Ciebie…

    czytaj dalej

  • Jak polscy globtroterzy odkrywali świat?

    Historia „polskiego” poznawania świata zaczyna się całkiem efektownie. Pierwszy – jeżeli można go tak nazwać – polski globtroter był jednym z głównych uczestników…Zobacz stronę

    czytaj dalej

  • Relacje z podróży

Dołącz do nas na Facebook'u