Tajladnia – Kambodża – Wietnam – Chiny – Hong Kong – Anna Leśniak, Tomasz Szymkiewicz

Anna Leśniak, Tomasz Szymkiewicz

I would like to spend the whole of my life traveling,
if I could anywhere borrow another life to spend at home …
[Whilliam Hazlitt]

Trasa :
Nysa – Warszawa – Moskwa – Bangkok – granica Poipet – Siem Reap – Phnom Penh – Sihanoukville – Phnom Penh – granica Moc Bai – Sajgon (Ho Chi Minh City) – Nha Trang – Hanoi – Halong Bay – Cat Ba – granica Pingxiang – Nanning – Guilin – Yangshuo – Fuli –Xingping – Shenzen – Hong Kong – Moskwa – Warszawa – Nysa

Termin:
11 grudnia 2003 – 4 stycznia 2004

Uczestnicy:
2 osoby

Koszty:
Nysa – Warszawa, autobus 35 zł dla studentów, 50 zł normalny
Bilet lotniczy AEROFLOT Open Jaw Warszawa – Moskwa – Bangkok, Hong Kong – Moskwa – Warszawa: 2450 zł
Warszawa – Opole (pociąg Opolanin) 70zł normalny, 44 zł ulgowy, 28 zł miejscówki
Średnie wydatki dzienne (wliczając transport lokalny, wycieczki, wyżywienie i noclegi) – około 25 USD na osobę.
Najtańsza okazała się Kambodża, najdroższe – Chiny.
Nie było problemów z noclegami, korzystaliśmy z rad w przewodnikach, ale bardzo często decydowaliśmy się na noclegi w hotelach i hotelikach proponowanych przez lokalnych “naganiaczy”. W Kambodży ceny dwuosobowego pokoju z łazienką wahały się od 2 USD w Phnom Penh, hotel “Lazy Fish” nad jeziorem (polecamy!) do 25 USD w Hong Kongu (ale nie byliśmy w sezonie turystycznym, więc ceny było trochę obniżone)

Waluta :
Przybliżone kursy na grudzień 2003:
Tajlandia 1 USD = 40 baht
Kambodża 1 USD = 3955 riel
Wietnam 1 USD = 15500 dong
Chiny 1 USD = 8 yuanów
Hong Kong 1 USD = 4 dolary Hong Kongu

Przewodniki i mapy:
Lonely Planet:
Cambodia – 4th edition – October 2003
Vietnam – 7th edition – January 2003
China – 8th edition – August 2002
Mapa Vietnam – Laos – Cambodia wydawnictwa NELLES

Na miejscu można kupić wiele tytułów przewodników Lonely Planet za kilka dolarów. Są to niestety dobrze wykonane kopie oryginałów, więc nie zachęcamy do ich zakupu.

Wizy :
Wizy do Chin i Wietnamu załatwiliśmy w Warszawie w biurze MIRAŻ ul. Senatorska 40/108 tel. 22/8272427. Płaci się 30 zł prowizji za każdą wizę, ale opłaca się jak ktoś chce zaoszczędzić na czasie i załatwia kilka wiz jednocześnie. W innym wypadku polecamy Ambasady. Wizy do Tajlandii i Kambodży dostaliśmy na miejscu (na lotnisku lub na granicy, kiedy przekraczaliśmy ją pieszo)

Ceny wiz:
Tajlandia – 1000 Baht (płatne na lotnisku tylko w tej walucie, nie przyjmują USD)
Kambodża – 20 USD (płatne tylko w rielach)
Wietnam – 50 USD (czas oczekiwania – do 4 dni)
Chiny – 100 zł (czas oczekiwania – do 5 dni)
Hong Kong – bez wiz

Język:
Tajlandia – tajski; w miejscach turystycznych można porozumiewać się w języku angielskim.
Kambodża – khmerski; bez problemu porozumiewaliśmy się po angielsku, z racji wielu szkół językowych nawet małe dzieci nie miały problemu z komunikacją.
Wietnam – wietnamski; trochę gorzej z angielskim niż w Kambodży, ale zyskuje on na popularności.
Chiny – chiński; angielski jest używany tylko w miejscach turystycznych. Poza nimi Europejczyk będzie miał kłopoty z komunikacją, chyba, że opanuje sztukę „języka krzakowego”.
Hong Kong – chiński;– angielski obecny w większości miejsc.

Lekarstwa:
Wzięliśmy te lekarstwa, które były niezbędne:
– Lariam ( Mefloquina- lek przeciwmalaryczny)
– Imodium – na ostrą biegunkę

oraz te, które uznaliśmy za potrzebne:

– Duomox 1000 – antybiotyk doustny
– Aspiryna na gorączkę
– Gripex – przeciw objawom grypy
– Apap – lek przeciwbólowy
– Tetesept Angidin – tabletki do ssania na ból gardła
– Ranigast – tabletki na problemy z trawieniem, na ból żołądka
– Malox – tabletki do ssania na niestrawność
– Magnez + Witamina B6 – przeciw odwodnieniu, w stanach wycieńczenia fizycznego i psychicznego
– Vitaral – zestaw witamin i soli mineralnych
– krople do uszu i oczu – przeciwbakteryjne
– bandaże, plastry różnych wielkości

Szczepienia:
Koniecznie szczepionka przeciwko żółtaczce typu A i B (skojarzona) – Twinrix (A+B). Drugą szczepionką równie ważną jest szczepionka przeciw durowi brzusznemu, polio i tężcowi. Wszystkie nasze szczepienia odbyły się w SANEPIDzie we Wrocławiu na ulicy Składowej (bardzo miła obsługa – polecamy, i nic nie boli!)

Dziennik podróży:

11.12.2003 czwartek
Wyjeżdżamy z Nysy do Warszawy minibusem o godz. 15.30, w Warszawie jesteśmy ok. 22.00. Nocujemy u znajomego.

12.12.2003 piątek
Rano jedziemy na lotnisko, o 9.50 wylatujemy do Moskwy. Na miejscu jesteśmy o 12.50 czasu moskiewskiego. Temperatura na zewnątrz minus 10 stopni. Można opuścić lotnisko – wiza tranzytowa ważna 5 dni; bezpłatna, do załatwienia na miejscu. Na lotnisku można kupić 0,5 l piwo za 1 USD, z czego oczywiście korzystamy. Kurs na dzień 12.12.2003: 1 USD = 39,95 rubli. Czekamy 5 godzin i o 20.50 lecimy do Bangkoku.

13.12.2003 sobota
Po 10-cio godzinnym locie jesteśmy w Bangkoku. Temperatura na zewnątrz 28°C, piękne słońce. Załatwienie wizy na lotnisku zajmuje nam 2 godziny (koszt wizy – 1000 baht + prowizja 23 baht). Z lotniska bierzemy taksówkę do dzielnicy Khao San (350 b + 70 b za odcinek płatnej autostrady), można też dojechać autobusem A2 za 100 bahtów. Zatrzymujemy się w hotelu Marco Polo, za nocleg płacimy 300 bahtów oraz kaucję za klucz również 300 bahtów. Do późnego wieczora spacerujemy po słynnej Khao San Road, gdzie każdy, kto jest w Bangkoku być musi, oraz zwiedzamy przyległe uliczki.

14.12.2003 niedziela
Rano spakowani czekamy przed biurem turystycznym na Khao San Road na autobus do Siem Reap w Kambodży. Planowany na godzinę 7.00 odjazd opóźnia się o 30 minut. Po 15 minutach jazdy nasz autobus zatrzymuje się z nieznanych nam przyczyn. Stoimy i czekamy. Po 45 minutach dowiadujemy się, że podczas jazdy otworzył się bagażnik w naszym autobusie i wypadł z niego jeden plecak. Jeden z podróżnych widział ponoć jak ktoś zabiera ten plecak z ulicy i wkłada go do autobusu komunikacji miejskiej. Jak się za chwilę okazuje był to nasz plecak. Trafiamy do biura policji turystycznej (bardzo miła obsługa), składamy zeznania, które są zapisywane przy nas w języku tajskim i tłumaczone później na j. angielski. Dostajemy duplikaty i wracamy na Khao San Road, trochę zmuszeni do zwiedzania Bangkoku spacerujemy wzdłuż rzeki oraz uliczkami okolicznych targów.

15.12.2003 poniedziałek
Jedziemy, tak samo jak wczoraj, do granicy i potem do Siem Reap (cena biletu to 530 b). Wyjeżdżamy o 7.00, na granicy jesteśmy ok. 12.00, 5 km przed granicą chcą, abyśmy kupili wizy. My jednak tego nie robimy, Mając nadzieję, że da się to załatwić bezpośrednio na granicy. Na granicy jesteśmy ok. 14.00, wizę dostajemy bez żadnego problemu. Cena wizy to 25 USD płatna w bahtach 1000 b. Spotykamy celnika mówiącego po polsku. O 16.00 jedziemy minibusem do Siem Reap. Droga fatalna, dziury i oczywiście nie ma asfaltu. Na miejscu jesteśmy ok. 22.00, zatrzymujemy się w hotelu Sunshine za 4 USD za dobę, obiad 2 USD, piwo 1,6 USD, sok 5 USD, sałatki po 1,20 USD, zupy 1,5 USD. Posiłki tanie i bardzo smaczne. Jesteśmy zdumieni ilością wybudowanych tutaj olbrzymich, majestatycznych hoteli.

16.12.2003 wtorek
Pobudkę mamy o godz. 4.30, jedziemy zamówionym dzień wcześniej tuk tukiem do świątyń. Jedziemy, gdy jest jeszcze ciemno, gdyż podobno wtedy najlepiej oglądać jedną z nich Angkor Wat- ponoć najpiękniejsza jest o świcie. ZWIEDZANIE: Kompleks Świątyń można zwiedzać w ciągu 1-go dnia koszt- 20 USD, 3 dni – 40 USD lub 7 dni – 60 USD. Świątynie rozciągają się na terenie dżungli na obszarze ok. 40 km2. Zwiedzamy Angkor Thom, The Bayon,The Baphuon, Terrace of the Leper King, Terrace of Elephants, Kleangs & 12 Towers of Prasat, Prasat Kravan, Phnom Bakheng, Ta Prohm, Ta Keo, Ta Nei. Po powrocie spacerujemy uliczkami miasta, przyglądamy się ulicznemu mini-festynowi zorganizowanemu na stacji benzynowej. Po powrocie oglądamy film o Kambodży i świątyniach Angkoru.

17.12.2003
O 6.00 jedziemy minibusem do portu. Do Phnom Penh płyniemy wodolotem (cena 22 USD za osobę) najpierw przez jezioro Tonle Sap, potem rzeką. Na wodolocie można przebywać wewnątrz jak i na dachu (nie polecamy, spróbowaliśmy i skończyło się oparzeniem, pomimo tego, że było dosyć zimno). O godz. 12.30 jesteśmy na miejscu, powitanie bardzo miłe (rozpoznajemy swoje nazwiska, choć niepoprawnie zapisane na kartce, którą trzymał jeden z krajowców). Jedziemy na motorach do hoteliku znajdującego się nad jeziorem, położonego zresztą na wodzie, Lazy Fish – 3 USD za dobę w dwuosobowym pokoju. Po obiedzie jedziemy do muzeum reżimu Pol Pota – Tuol Sleng Museum i na Pola Śmierci (poza miastem – Choeung Ek), wstępy po 2 USD, można zwiedzać z przewodnikiem, ale za dodatkową opłatą 3-3,5 USD, za przejazdy zapłaciliśmy 6 USD. Wieczorem idziemy na spacer, można bez problemu skorzystać z internetu.

18.12.2003 czwartek
Od rana do wieczora zwiedzamy Phnom Penh, świątynię Wat Phnom -1USD wstęp, Royal Palace (można zwiedzać od 14.30), Silver Pagoda (czynna od 7.30 do 11.30 i od 14.30 do 17.00 codziennie, wstęp 3 USD, dodatkowa opłata za wnoszenie aparatów fotograficznych i kamer 5 USD, muzeum świątynie Wat Lang Ka, Wat Koh, Wat Moha Montrei (na wschód od Psar Olimpic). Wieczorem kupujemy bilet (3 USD) do Sihanoukville. Wynajęcie motorków kosztuje średnio 1 USD.

19.12.2003 piątek
Wyjeżdżamy o 6.15 do Sihanoukville, podróż trwa 6 godzin. Na miejscu od razu interesują się nami lokalni taksówkarze, na swoich motorkach zawożą nas do hotelu Apsara Guesthouse, blisko plaży; bardzo dobre warunki, płacimy 6 USD za przestronny pokój z łazienką i tarasem. Czas spędzamy na leżeniu na plaży; czysta, woda przejrzysta. Cały czas jesteśmy zaczepiani przez miejscowe kobiety oferujące różnego rodzaju produkty (można kupić wszystko, począwszy od bransoletek do owoców morza i gotowych specjałów tamtejszej kuchni). Kupujemy pysznie wyglądające i tak samo smakowite owoce ananasy i arbuzy po 2 USD za sztukę. Jest bardzo dużo małych dzieci, nieźle sobie radzą w konwersacjach w j. angielskim. Dostajemy ulotkę pobliskiej restauracji Bamboo Light Cafe. Korzystamy z zaproszenia, wieczorem udajemy się pod wskazany adres i nie żałujemy, jesteśmy nawet bardzo zadowoleni, gdyż zaoferowano nam wielki szwedzki stół, płacąc 3 USD mogliśmy zjeść tyle, na ile mieliśmy ochotę. Późnym wieczorem udajemy się do hotelu.

20.12.2003 sobota
Jemy śniadanie na tarasie, z którego jest wspaniały widok na plażę. Przykładowe ceny: bagietka z dżemem 1 USD, kawa, herbata po 0,5 USD. Jedziemy na motorkach do Parku Narodowego Ream (ok.11 km od Sihanoukville); płacimy 21 USD za łódkę, którą z racji braku turystów odpływamy w trójkę z kapitanem. Zwiedzamy dwie wyspy (schodzimy na ląd), za dojazd do wsi, z której odpływają wspomniane łódki na wyspy płacimy 8 USD . Wracamy ok. 12.30, kupujemy bilety (po 3 USD) do Phnom Penh na 13.00. Na miejscu jesteśmy o 18.00, bierzemy Tuk Tuka (prawie się o nas pobili) i jedziemy do “naszego” Lazy Fish (pokój tym razem trochę tańszy 2 USD za dobę). Jemy kolację, idziemy do kawiarenki internetowej.

21.12.2003 niedziela
O 7.30 jedziemy autobusem (bilet 5 USD) do Sajgonu (Ho Chi Minh City). Około 11.00 przeprawa promem przez Mekong, około 13.00 jesteśmy na granicy. Pieczątki, pieczątki, celnicy, papierki… Opłata 2000 Dongów (kurs na dzień 21.12.2003 – 1 USD=15500 Dong) nie wiadomo, za co, chyba jakiś certyfikat medycyny. Po stronie wietnamskiej trochę nerwów, nie ma autobusu. Dzwonimy, za kilkanaście minut zjawia się minibus – dalsza część podróży zorganizowana przez wietnamskie biuro podróży – TNK. Przewodnik mówiący po angielsku – jesteśmy mile zaskoczeni. Dostajemy po butelce wody i białe chustki nasączone wodą do przetarcia rąk. Pierwszą informacją od naszego nowego przewodnika jest ta, że nie ma już na terenie Wietnamu dróg nie asfaltowych (no more bumping roads!). Po drodze opowiada nam o Wietnamie, faktach historycznych i kulturze oraz daje nam parę praktycznych wskazówek-gdzie przenocować, co jeść, co powinno się zobaczyć. Wynajęliśmy pokoik niedaleko biura TKN za 7 USD za dobę – ciepła woda, czysto. Jemy kolację: wołowina z sosem czosnkowym 25000dongów. Do wieczora zwiedzamy Sajgon (o 18.00 robi się już ciemno), jest on oświetlony bardzo dużą ilością różnokolorowych światełek, neony, lampy, choinki – większość chyba tylko dla turystów, bo to okres chrześcijańskich świąt Bożego Narodzenia. Nam najbardziej podoba się architektura, bardzo dużo jest wąskich dobudówek na parterowych mieszkalnych budynkach.

22.12.2003 poniedziałek
Rano wstajemy, zostawiamy bagaże w hotelu, jemy śniadanie (przykładowe ceny bagietka z serem żółtym 15000, sałatka warzywna 8000) i jedziemy 60 km na północ od Sajgonu na zorganizowaną wycieczkę do Cu Chi Tunnels (tunele wybudowane przez Wietnamczyków podczas wojny z USA). Zapłaciliśmy za tą wycieczkę 65000 dongów od osoby. Bardzo zadowoleni kupujemy wino z wężem wewnątrz butelki (wcześniej próbujemy- bardzo nam smakuje!) i wracamy do Sajgonu. Jesteśmy o 14.00, jemy obiad (25000 dongów pełny, 14000 dongów sałatki), wypożyczamy riksze (jedziemy tym razem z przodu, płacimy po 1 USD) pod katedrę Notre Damme, spacerem wracamy do biura podróży TKN (bardzo dobre – autoryzowany przedstawiciel STA TRAVEL) kupujemy bilet do Nha Trang (7 USD). O 20.15 wyjeżdżamy z Sajgonu do Nha Trang.

23.12.2003 wtorek
Po 10-cio godzinnej podróży jesteśmy o 6.00 na miejscu, Podjeżdżamy od razu pod hotel Phu Quy- bardzo dobre warunki, wybieramy pokój na IV piętrze, opłata 5 USD za dobę za pokój dwuosobowy. Jemy śniadanie (25000 naleśnik, 8000 sałatka owocowa, 14-16000 bagietka z serem, kawa, herbata po 2000 d). Idziemy na dworzec kolejowy oddalony od naszego hotelu o 150 m. Czas do wieczora spędzamy na plaży, pomimo pochmurnego nieba jest bardzo przyjemnie, plaże puste (jesteśmy po sezonie), czysto. Na V piętrze naszego hotelu jest taras widokowy, można podziwiać piękny widok z góry.

24.12.2003 środa
Rano jemy śniadanie, idziemy na dworzec kupujemy bilety na dzień następny do Hanoi (wybierany kuszetki typu hard slipper, za które płacimy 509 000 od osoby). O 9.00 wypożyczamy motory i jedziemy na Wyspę Małp (później promem).Wstęp na wyspę 55000, dojazd motorem 25000 od osoby) Od razu po tym jak wysiedliśmy z promu podbiegło do nas mnóstwo małp, jadły nam z ręki ziarna kukurydzy. Na wyspie można zobaczyć również słonie, i pokaz niedźwiedzi (my rezygnujemy, nie jesteśmy fanami zwierzęcych cyrków). Po powrocie nie możemy wyjść z zachwytu – widoki piękne, robimy dużo zdjęć. Robimy zakupy w jedynym tutaj większym supermarkecie (wydajemy 167 000). Pieczywa normalnego (w naszym pojęciu) brak, można kupić jedynie słynne francuskie bagietki na przyulicznym straganie. Wieczorem udajemy się na plażę a po powrocie spotyka nas miła niespodzianka – dyrektor hotelu zaprosił wszystkich gości na kolację wigilijną.

25.12.2003 czwartek
Jedziemy taksówką wcześnie rano na dworzec, pociąg do Hanoi odjeżdżać miał planowo o 4.20, jednak spóźnia się i jedziemy ok. 5.00. Przez cały dzień jesteśmy w przedziale sami, leżanki hard slippers bardzo twarde, ale nie narzekamy, mamy śpiwory a dodatkowo dostaliśmy koce. Nasze bilety zostały od razu zamienione na plastikowe karty ‘pokładowe’, pod koniec podróży zostały nam zwrócone. Pod wieczór wpada do naszego przedziału kilku tubylców z różnymi produktami na sprzedaż (niemiły zapach rozpościera się w naszym przedziale, jakieś ryby i owoce morza, zasuszone i świeże również). Nie jest już tak spokojnie, są bardzo głośni.

26.12.2003 piątek
Do Hanoi dojeżdżamy ok. 12.00, jedziemy z „nagabywaczem” ( w taksówce powiedzieliśmy, dokąd chcemy jechać, a jednak nie trafiliśmy w określone miejsce, lecz pod inny hotel).W końcu jednak trafiamy pod właściwy, nocujemy w Paradise Hotel za 7 USD za noc. W Hanoi nie ma za wiele do zobaczenia. W centrum jest bardzo ładne jezioro, na środku wyspa ze Świątynią. Jest tutaj jedyny na świecie teatr lalek na wodzie, idziemy na przedstawienie Puppet Show, wstęp 40 000 d. Dużo sklepów z przeróżnymi artykułami. Jemy obiad, przykładowe ceny: pizza 75 000 d, duża sałatka 15 000 d, piwo 15 000 d.

27.12.2003 sobota
Halong Bay
Jedziemy wcześnie minibusem, później łodzią na wyspę Cat Ba (wyjazd zorganizowany, dwudniowy, płacimy 26 USD + 5 USD za kajak, którym mieliśmy pływać sami). Można dopłacić 5 USD za spędzenie nocy na łódce, my jednak wolimy opuścić łódkę i spędzić noc w hotelu na wyspie (to już bez dodatkowej opłaty). Można jechać na 1 dzień –opłata 16 USD, na 2 dni – tak jak my to zrobiliśmy – 27 USD lub na 3 dni za 40 USD. Do wyboru jest również liczebność grupy, można jechać mała grupą (ok. 8 osób) lub większą, a jednocześnie tańszą. Cały dzień pływamy po zatoce, po drodze widzimy małe wioski na wodzie, pływamy też mniejszą łodzią – jest to atrakcja zorganizowana przez tamtejszych mieszkańców. Wieczorem schodzimy na ląd, podjeżdżamy autobusem do hotelu Sunflower One. To typowo turystyczna wyspa, wielu turystów, choć to nie sezon.

28.12.2003 niedziela
Jemy śniadanie o 7.00 i jedziemy do portu. Wracamy łodzią do Halong City. Później lunch zorganizowany przez biuro w Halong City. Wracamy do Hanoi i jemy bardzo dobry obiad w Kangaroo Restaurant. Cały wielki obiad w cenach od 36-38 000 d, pyszne i świeże soki z papai, mango lub limonki za 14 000 d. Spacerujemy wokół jeziora. Wieczorem wracamy do hotelu.

29.12.2003 poniedziałek
Jedziemy taksówką na dworzec autobusowy – taksówki są bardzo drogie – płacimy ok. 10 USD za kilkukilometrowy odcinek, chcemy się dostać do granicy z Chinami. Okazuje się jednak, że nie jest to proste, tubylcy bardzo słabo mówią po angielsku, nie możemy się dogadać odnośnie wyjazdu nawet minibusem. Decydujemy się, więc na podróż pociągiem. Za bilet do Dong Dang płacimy 21 000 d. Na miejscu jesteśmy ok. 15.00, do granicy dojeżdżamy wynajętymi motorami po 20 000 d. Granicę przechodzimy pieszo, jest bardzo mało ludzi, turystów prawie w ogóle. Wymieniamy pieniądze, za 20 USD dostajemy 160 yuanów, jedziemy taksówką do Pingxiang (20 y) i od razu łapiemy autobus do Nanning (50 y za bilet). Jesteśmy na miejscu o 22.00, niestety ciężko w tym olbrzymim mieście porozumiewać się w języku angielskim, nie ma żadnych napisów w tym języku, kupienie biletu na głównym dworcu kolejowym również było problemem. Za noc w hotelu przypominającym więzienie płacimy 70 yuanów. Chcemy zjeść coś normalnego- tzn. w McDonald’s, niestety nie zdążamy. Kupujemy więc bułki za 1 y, owoce liczi za 5 y. Po takiej kolacji idziemy spać.

30.12.2003 wtorek
Pobudka o 6.30, pijemy herbatę, jemy tosty za 6 y i jedziemy pociągiem do Guilin (60 y bilet). Jesteśmy w Guilin ok. 15.00, kupujemy bilet autobusowy do Yangshuo (15 y za bilet) i jesteśmy po godzinie na miejscu. Idziemy do hotelu Rainbow (hotel piękny i cena za dobę w pokoju dwuosobowym 100 y). Miasteczko robi na nas wielkie wrażenie – piękne góry, choć jest typowo turystycznie to bardzo przyjemnie, znowu mamy do czynienia z dobrą organizacją. Dużo restauracji z bardzo smacznymi posiłkami. Przykładowe ceny: zupa- 6-7 y, dwudaniowy obiad 18-24 y, piwo 6-18 y za dużą butelkę, sok 6-8 y.

31.12.2003 środa
Rano w jednej z restauracji jemy śniadanie (gotowe zestawy od 18 do 20 y) i wypożyczamy rowery za 10 USD i wraz z przewodnikiem (40 y) jedziemy zwiedzać okolicę. Po drodze zatrzymujemy się i zabieramy nasze rowery na tratwę zbudowaną z bambusa, przepływamy okolicę, woda czysta i przejrzysta. Za ta przyjemność zapłaciliśmy 100 y, ale naprawdę było warto. Po południu już sami przemierzamy szlaki rowerami. Kupujemy bilet na następny dzień do Shenzen (180 y), wracamy do hotelu, zmieniamy pokój na taki, w którym działa klimatyzacja; jest zimno. Wieczorem jedziemy minibusem oglądać kormorany łowiące ryby. Bardzo ciekawe przeżycie, pływa się łodzią, gdy na zewnątrz jest zupełnie ciemno, tylko do przodu łodzi przymocowana jest lampa, która oświetla wodę. Widać ryby i nurkujące kormorany, które łapią nawet kilka ryb w swoje dzioby. Wieczorem wracamy do hotelu.

01.01.2004 środa
Jemy śniadanie, wypożyczamy rowery i cały dzień spędzamy na zwiedzaniu okolicy. Dojeżdżamy do Fuli i Xingping 25 km od Yangshuo. Po drodze podziwiamy rosnące na drzewach pomarańcze. Wracamy i pakujemy się, o 20.30 jedziemy autobusem z łóżkami do Shenzen (bitet 180 y). Jedziemy całą noc, nie ma toalety i postoje są bardzo rzadko.

02.01.2004 czwartek
Rano przekraczamy granicę w Shenzen, bierzemy taksówkę na dworzec (40 y), jedziemy kolejką do dzielnicy Hong Kongu, Kowloon. Okazuje się jednak, że do tej dzielnicy od przystanku kolejki jest jeszcze kawałek. Bierzemy więc taksówkę (15 $HK) Trafiamy do wieżowca na 16 te piętro, płacimy 100 $HK za dobę. Miejsce, w którym jesteśmy to Chungking Mansion. Zwiedzamy ogromne miasto Hong Kong. Spacerujemy po parku zoologiczno-botanicznym, mnóstwo sklepów i tysiące ludzi na ulicach.

03.01.2004 piątek
Płyniemy promem na wyspę Hong Kong (1,7 $HK na dolnym pokładzie, 2,2 $HK na górze). Zwiedzamy wyspę, olbrzymie drapacze chmur, kościoły, park… Wracamy do hotelu, ok.19.45 jedziemy autobusem linii A2 docelowo na lotnisko (bilet 33 $HK od osoby). Lotnisko przeogromne, sklepów wielka ilość, ale większość z nich jak i restauracje czynne jedynie do 24.00. Wylatujemy do Moskwy.


  • Witaj w świecie globtroterów!

    Drogi internauto, niezależnie czy jesteś uroczą przedstawicielką       piękniejszej połowy świata czy też członkiem tej brzydszej. Wędrując   z  nami, podróżowanie przestanie być dla Ciebie…

    czytaj dalej

  • Jak polscy globtroterzy odkrywali świat?

    Historia „polskiego” poznawania świata zaczyna się całkiem efektownie. Pierwszy – jeżeli można go tak nazwać – polski globtroter był jednym z głównych uczestników…Zobacz stronę

    czytaj dalej

  • Relacje z podróży

Dołącz do nas na Facebook'u