Ostatni ludożercy z doliny Baliem – Irian Zachodni – Agnieszka Zdyb, Sebastian Różycki

Agnieszka Zdyb, Sebastian Różycki

Podróżując w odległe zakątki naszej Ziemi wszyscy pragniemy poczuć się jak prawdziwi odkrywcy. Niestety, na naszym globie jest już bardzo niewiele miejsc, gdzie cywilizacja nie wprowadziła ogromnych zmian w życiu lokalnych społeczności. Planując naszą wyprawę wybraliśmy rejon, w którym pierwszy biały człowiek pojawił się zaledwie 68 lat temu, rejon niebezpieczny z powodu walk niepodległościowych, występującej tam groźnej odmiany malarii mózgowej (Plasmodium falciparum) i ostatnich żyjących ludożerców. Nasz wybór padł na 23 prowincje Indonezji – Papuę Zachodnią, zwaną Irianem Zachodnim.

Warszawa – Zurych, 25 luty

Na Okęciu okazało się, że lot do Londynu został odwołany z powodu burzy śnieżnej. Całkowicie rozbiło to nasze plany, gdyż jeszcze tej nocy z Londynu mieliśmy lot do Hong Kongu. Załamani, z myślami, że najbliższą noc spędzimy w domu udaliśmy się do biura British Airways. Ku naszej ogromnej radości obsługa biura BA zorganizowała nam lot zastępczy Warszawa-Zurych-Hong Kong. Zaczęła się przygoda …

Hong Kong, 26 luty

Na lotnisku w Hong Kongu jest punkt informacji turystycznej. Na wiadomość, że jesteśmy z Polski człowiek z punktu informacyjnego z podziwem kiwnął głową i wspomniał, że zna Papieża. Na lotnisku wymieniliśmy potrzebne pieniądze na zakup karty autobusowej i opłaty za przejazd do hotelu. Za 30 USD dostaliśmy 212 dolarów honkondzkich (1 USD – 7.1 HKD). Za kartę autobusową zapłaciliśmy 30 HKD (do odebrania przy oddaniu karty). Przejazd na Hong Kong Island, do naszego hotelu autobusem A11 kosztował 40 HKD. W naszym hotelu Chung Kiu Inn klatki pachniały czosnkiem i naftaliną, ale pokoje były znośne. Pokój jednoosobowy kosztował nas 250 HKD (http://www.chungkiuinn.com.hk/chungkiuinn/index_eng.htm) Po zakwaterowaniu wyszliśmy zobaczyć HK nocą. Wymieniliśmy następne dolary. Cena wymiany w kantorze to 1 USD = 7.4 HKD. Była godzina 23.30, a na ulicach panował tłok. W bardzo miłej japońskiej knajpce spożyliśmy kolacje – ośmiorrniczkę na przekąskę (18 HKD), zupę z grzybami, pomidorami, małżami i krabami (22 HKD), zupę z kaczką, kluskami i kapustą (36 HKD) oraz Pepsi (8 HKD).

Hong Kong – Surabaya, 27 luty

Śniadanie zjedliśmy w piekarni – słodka bułka (6HKD), kanapka z kaczką (9HKD). Przed wyjazdem na lotnisko jedliśmy w chińskiej knajpce – szaszłyki (19 HKD), miska ryżu (8 HKD). Na drogę kupiliśmy banany (1kg 8 HKD). Autobusem A11 (40 HKD) pojechaliśmy na lotnisko. Tym razem podróż z wyspy Hong Kong na lotnisko trwała ponad godzinę z powodów korków. Po godzinie 21 wylądowaliśmy w Surabaya. Z lotniska taksówką za 24.700 Rp dotarliśmy do hotelu Paviljoen. Pokój dwuosobowy z wiatrakiem/klimatyzacją kosztował 60.000/95.000 Rp. Kolację zjedliśmy w jedynej otwartej knajpie w okolicy – KFC (zestaw duży kubełek – 40.000 Rp).

Surabaya, 27-28 luty

Z samego rana wybraliśmy się do biura podróży Horyono Travell (Jl. Panglima Sudirma 70). Zaproponowano nam tam wycieczkę do doliny Baliem w cenie około 300 dolarów od osoby, bez biletu samolotowego do Jayapury. Zrezygnowaliśmy i udaliśmy się do drugiego oddziału Horyono Travell na Jl. Sulawesi 27-29, gdzie kupiliśmy bilety na trasie Surabaya-Jayapura-Surabaya. Kupno biletów i wymiana potrzebnych pieniędzy zajęły nam cały dzień. Następnego dnia wybraliśmy się do ZOO w Surabaya (wstęp 7500 Rp). Naszym celem było zobaczenie i sfotografowanie największych żyjących na świecie smoków – waranów. Żyją one jedynie na wyspie Komodo. Z braku czasu nie planowaliśmy wyjazdu na Komodo, więc nacieszyliśmy nasze oczy smokami w ZOO. Warany z Komodo potrafią mieć do 3 metrów długości i ważyć do 150 kg. Są w stanie biec z prędkością 20 km/h. Ich zęby przypominają zęby rekina. Zabijają swoje ofiary ugryzieniem, zakażając je bakteriami znajdującymi się w ich ślinie. Ofiara ginie od infekcji bakteryjnej w ciągu 2 dni. v

Surabaya – Jayapura, 1 marzec

O 4.30 rano dotarliśmy na lotnisko. Do Jayapury lecieliśmy „Garudą”. Jest to jeden z największych przewoźników w Indonezji. Mieliśmy dwa międzylądowania: w Makassar i w Timika. Po wystartowaniu z lotniska w Timice lecieliśmy już nad Irianem Zachodnim. Naszym oczom ukazywały się przepiękne widoki: zielona dżungla i wijące się rzeki. Przelecieliśmy nad najwyższą górą Papui – Pk. Carstensza (4884 m n.p.m). O 15 wylądowaliśmy na lotnisku w Sentani, położonym około 40 km od Jayapury. Po wyjściu z lotniska obskoczyli nas przewoźnicy oferujący przejazd taksówką do Jayapury. Na początku za 250.000 Rp. później „zeszli z ceny” na 80.000 Rp. Jednak odmówiliśmy i skierowaliśmy się do głównej drogi (Jl Kemiri Sentani Kota) prowadzącej do Jayapury (ok. 400m od lotniska). Tam transportem publicznym (busikiem) pojechaliśmy do Abepury (1500 Rp). Z Abepury lokalnym autobusem do Jayapury za 1000 Rp. Cała trasa trwała prawie godzinę. Mieliśmy pecha, wszystkie hotele w mieście były zajęte. Jakimś cudem trafiliśmy do oddalonego od centrum Jayapury o 1,5 km „Hotelu 99”. Wreszcie mogliśmy odpocząć i umyć się. Łazienka w stylu „Papua” to czarny z brudu kibelek. Prysznic to zbiornik ze stojącą wodą (mandi), a w nim kubek do polewania. Woda bieżąca jest wyłączona. Gdy narzekaliśmy na takie warunki dostaliśmy odpowiedz: to nie Indonezja a Papua. Resztę dnia spędziliśmy na zwiedzaniu miasta i przygotowaniu planu działania na najbliższe dni.

Jayapura, 2 marzec

Od samego rana padało. Zaczęliśmy rozumieć słowa, które wypowiedziała w jednym z wywiadów Anna Czerwińska – Irian Jaya to istna kraina deszczowców. Mimo ulewy wyszliśmy z hotelu i zaczęliśmy załatwiać formalności umożliwiające nam wyjazd do doliny Baliem. Na początku złożyliśmy wizytę na komisariacie Policji by załatwić pozwolenia. Cała formalność wydania pozwolenia (Suriat Jalan) trwała 30 minut i kosztowała jedną osobę 10.000 Rp. Podobno za wydanie pozwolenia nie trzeba płacić. Takie założenie przyjęło kilka osób z Polski w 2004 roku, ale jak same przyznały, wydanie pozwolenia bez opłat trwało aż 3 dni. Resztę dnia spędziliśmy na próbach zakupu biletów do Wameny. Okazało się, że do doliny Baliem lata tylko jedna linia lotnicza – Trigana. Biuro Trigany jest na lotnisku w Sentani. W biurze turystycznym PT Kuwera Jaya (Jl Ahmed Yani 39) zarezerwowaliśmy bilety do Wemeny. Bilety mieliśmy odebrać na lotnisku. Wieczorem w hotelu zostaliśmy zagadani przez dwóch przewodników z plemienia Yali z doliny Baliem. Zaoferowali nam trzy dniowy trekking po dolinie. Po długich negocjacjach, cena wyniosła 130 dolarów od osoby. Nie zdecydowaliśmy się na tą ofertę i postanowiliśmy poszukać tańszych na miejscu.

Jayapura – Wamena, 3 marzec

Lot na trasie Jayapura – Wamena odbył się na niskiej wysokości. Z okien samolotu, wszędzie, gdzie okiem nie sięgnąć widać było tylko dżunglę. Na lotnisku w Wamenie kilku policjantów uzbrojonych w pistolety ustawiło i rewidowało podróżnych. Gdy pojawiliśmy się w małym holu przylotów, poproszono nas do osobnej sali. Tam musieliśmy okazać nasze pozwolenia na wizytę w dolinie Baliem, które uzyskaliśmy na Policji w Jayapurze. Na ścianie pokoju wisiała duża tablica, na której ktoś z urzędników nienagannym pismem sporządził statystkę odwiedzin tego rejonu przez turystów. Okazało się, że w 2004 roku dotarło tu 1000 podróżników, z czego 14 Polaków. W tym roku byliśmy 7 grupą, a zarazem pierwszymi turystami z Polski. Przed oddaniem nam paszportów i oryginalnego pozwolenia na pobyt, policjant próbował nas przekonać, że musimy zapłacić 10.000 rupii za następne pozwolenie. Nastała złowieszcza cisza. Policjant wpatrywał się w nas jeszcze chwilę i gdy zrozumiał, że nie uda się mu wyciągnąć od nas haraczu, z uśmiechem oddał nam dokumenty i pozwolenie. Po tych emocjach, udaliśmy się do hotelu znajdującego się vis-à-vis lotniska. Lotnisko w Wamenie obsługuje kilka lotów dziennie, więc hałas nie jest meczący, a hotel miał nam służyć jedynie jako nocleg. Hotel prowadził Indonezyjczyk. Również większość sklepików, banków i restauracji jest tu prowadzona przez ludzi, którzy zostali przesiedleni z najbardziej przeludnionych regionów Indonezji, takich jak Sumatra czy Java.

Wamena, 4-7 marzec

Następnego dnia, wcześnie rano wsiedliśmy w małego busa i skierowaliśmy się do wioski Kurima. Jednak 30 km od Wameny droga skończyła się. Jak co roku w okresie wilgotnym rwące potoki zniszczyły jedyną drogę po której mogą poruszać się tylko lekkie samochody. Z całym ekwipunkiem na plecach ruszyliśmy dalej pieszo. Przez 3 dni wędrowaliśmy krętymi dróżkami, pokonując górzysty teren doliny Baliem. Sama dolina znajduje się na wysokości 1600 m. n. p.m. Niektóre wioski położone są na wysokości 2500 m.n.p.m. Całą niedostępna dolinę oddzielają od cywilizacji masywy górskie o wysokości dochodzącej do 3000 m n.p.m. Nie ma tu żadnych dróg ani lądowisk dla samolotów. Na 4 dni przenieśliśmy się w epokę kamienia łupanego. XXI wiek przypominały nam jedynie nasze ubrania i sprzęt fotograficzny. Nasze marzenia spełniły się, dotarliśmy do jednego z nielicznych miejsc na świecie nienaruszonych przez cywilizację. Życie toczy się tu według prostych zasad dyktowanych przez naturę, która również daje tutejszym mieszkańcom wszystko czego potrzebują do życia. Wschodnią część doliny zamieszkuje plemię Dani. Jego członkowie są nie tylko bardzo sprawnymi wojownikami, do niedawna praktykującymi kanibalizm, ale również rolnikami. Mieszkańcy doliny znają i uprawiają kilkanaście odmian patatów. Pierwszy dzień trekkingu spędziliśmy na mozolnej wspinaczce. Co chwilę spotykaliśmy na wąskim szlaku mieszkańców doliny. Większość takich spotkań kończyła się przyjacielskim uściskiem dłoni, a czasami wypaleniem papierosa. Bardzo często na szlaku spotykaliśmy mężczyzn, których jedynym ubiorem była koteka – nakładka z tykwy przyczepiana do ciała za pomocą sznurka. Jest to tuba, której kształt i wielkość zależy od statusu w społeczności. Symbolizuje płodność oraz daje ochronę w walce. Stosuje się ją również jako schowek. Drugiego dnia wędrówki dotarliśmy do wioski znajdującej się już prawie na końcu wschodniej części doliny Baliem. Wioska była prawie pusta. Z kilku chat wybiegły zaciekawione dzieci, które nie spuszczały z nas oka do końca dnia. Przewodnik poinformował nas, że większość mieszkańców jest ciągle na polach uprawnych, a oficjalne powitanie nastąpi po południu, kiedy wszyscy zejdą do wioski. W pobliskim potoku, do którego zeszliśmy wąska i kamienistą ścieżką, umyliśmy się w lodowatej wodzie. Po powrocie do wioski okazało się, że wszyscy mieszkańcy zeszli już z pól i ustawili się przed chatami. Zastanawiało nas dlaczego niektóre starsze kobiety miały twarze pokryte glinką. Nasze wątpliwości rozwiał przewodnik informując nas, że niedawno zmarł przywódca plemienia i panuje tutaj żałoba. Noc zapada szybko w dolinie Baliem. Wraz z jej nadejściem życie przenosi się do chat. Gdy nie pada równikowy deszcz, w wioskach rozpalane są niewielkie ogniska. Zaczynają się śpiewy. Przewodnik Kogaya opowiedział nam z dumą o walkach między pobliskimi wioskami, w których jeszcze kilkanaście lat temu sam brał udział. Choć, jak powiedział, walki odbywały się dość często, to przybierały one z reguły formę rytualnych potyczek. Zdarzały się jednak ataki na wioski z ukrycia, które doprowadzały do rzezi. Panowało powszechne przekonanie, że duchy poległych w bitwie pałają chęcią zemsty, co wywoływało następne konflikty. Do niedawna praktykowany był tu kanibalizm choć nie dla celów smakowych. Wierzono, że zjadając ciało np. wodza przeciwników przejmuje się jego siłę i zdolności. Ostatnią noc spędziliśmy w chacie pokrytej grubą warstwą liści paproci. Konstrukcja chat niewiele się zmieniła od praczasów. Wydawało nam się, że mogą one dawać jedynie prowizoryczne schronienie. Ku naszemu zdziwieniu okazało się, że oferują bardzo dobrą izolację przed deszczem i upałem. Następnego dnia, po skromnym śniadaniu rozpoczęliśmy powrót do Wameny. Przewodnik wybrał krótszą drogę powrotu, biegnącą wzdłuż rzeki Baliem. Okazało się, że zabrakło butelkowanej wody i nasze pragnienie gasiliśmy pijąc wodę z prosto ze strumyków. Po sześciu godzinach marszu w potwornym upale dotarliśmy do naszego hotelu. Następnego dnia udało nam się dotrzeć (już bez pomocy przewodnika) do mumii we wsi Jivika. Zadzwoniliśmy do Polski (7000 Rp/minuta rozmowy) i wysłaliśmy fantastyczne kartki pocztowe (pocztówka 3000 Rp, znaczek 4000 Rp). Część kartek dotarła do adresatów po 4-5 tygodniach. Niestety 1/3 kartek zaginęła po drodze …..

Wamena – Jayapura, 8-9 marzec

Pogryzieni przez pchły i mocno zmęczeni wróciliśmy do Jayapury i „Hotelu 99”. Regenerowaliśmy siły i planowaliśmy już powrót w te rejony. W Wamenie udało nam się uzyskać informacje, że istnieje możliwość wyczarterowania małego samolotu (Cesny) i dolecenia nim do Agats (500-600 dolarów za cały samolot). Z Agats jest już bardzo blisko do tajemniczych plemion Korowajów. Informacja dla osób planujących dalszą podróż do Papuy i Nowej Gwinei: konsulat PiNG został przeniesiony do miejscowości Hamadi. Na wizę czeka się około 1 dnia, kosztuje ona 225.000 Rp. W Hamadi można wybrać się na plażę i pospacerować po wiosce rybackiej zbudowanej na palach nad wodą.

Jayapura – Surabaya – Bali, 10 marzec

Do Surabaya wróciliśmy liniami lotniczymi Merapati. Okazało się, że w luku bagażowym przewożono „rybne cargo” a nasze plecaki prześmierdły ich zapachem. Kłótnia z personelem Merapati nie doprowadziła do niczego. Teraz już wiemy – „no more Merapati”. Nie chcieliśmy tracić czasu i szybko kupiliśmy w Garudzie bilety na Bali (272.200 Rp). Lot trwał około 50 minut. Taxi z lotniska do dzielnicy Kuta – 30.000 Rp – trzeba się ostro targować !!!! Trafiliśmy do hotelu Taman Ayu I, Poppies 1. Pokój dwuosobowy 60.000 Rp.

Bali, 11 – 17 marca

Na Bali tylko odpoczywaliśmy … nic nie planując. Leniuchowaliśmy, pływaliśmy, oglądaliśmy przecudne zachody słońca. Kuta to typowa dzielnica dla turystów; duża ilości knajp, sklepów, hoteli i dyskotek. Ceny żywności: Pizza 18.000-24.000 Rp, kurczak z ryżem i sałatką 9.500 Rp, duże kanapki 9.500 Rp, homar 50.000 Rp, soki ze świeżych owoców 5.500 Rp, duże piwo Bintang 9000 Rp, drinki w dyskotekach 30.000 Rp, małe piwo na dyskotekach 15.000 Rp. Wypożyczenie motorynki na cały dzień 40.000 Rp. Jedna minuta Internetu 200 Rp. Kartki pocztowe 1500 Rp, znaczki kosztowały tu najdrożej w całej Indonezji – 7500 Rp !!!

Bali – Surabaya – Hong Kong – Londyn – Warszawa, 18-19

Do Surabaya wróciliśmy Garudą (272.200 Rp). Z lotniska taksówką dotarliśmy znowu do hotelu Paviljoen. To nasz ostatni nocleg w Indonezji. Następnego dnia wstaliśmy o 4 z rana i taksówką pojechaliśmy na lotnisko. Czekała nas długa droga do domu – Hong Kong – Londyn – Warszawa.

INFORMACJE DLA PODRÓŻNIKÓW (marzec 2005)

Bilet lotniczy (w dwie strony): Warszawa-Londyn-Hong Kong-Surabaya – 2879 złotych.

HONG KONG

Pieniądze

1 USD = 7.4 HKD

Wiza nie jest wymagana.

INDONEZJA

Pieniądze

Indonezja: 1 USD = 9100/9250 Rp, 1 Euro = 11.650 Rp. Uwaga: w całej Indonezji przyjmowane są banknoty dolarowe wydrukowane po 1998 roku.

Wiza – można ją dostać na większości lotnisk w Indonezji lub załatwić przed wyjazdem w ambasadzie Republiki Indonezji w Warszawie (30 dniowa turystyczna – 35 USD). Więcej informacji na stronie www: http://indonesianembassy.pl/

Transport lotniczy w Indonezji

bilet lotniczy (Garuda Indonesia) Surabaya-Jayapura – 1.546.000 Rp.

bilet lotniczy (Trigana Air) Jayapura – Wamena – 425.000 Rp.

bilet lotniczy (Trigana Air) Wamena-Jayapura – 362.000 Rp.

bilet lotniczy (Merapati) Jayapura-Surabaya – 1.656.000 Rp.

opłaty lotniskowe, połączenia lokalne, nie wliczone w cenę biletu: Surabaya – 15.000 Rp, Jayapura – 10.000 Rp, Wamena – 10.000 Rp.

Irian Zachodni

Pozwolenie

Pozwolenie Surat Jalan wydane na komisariacie Policji w Jayapurze – 10.000 Rp/osoba. Należy mieć przygotowane ksero: paszportu, wizy indonezyjskiej, strony paszportu ze stemplem przylotu do Indonezji oraz 2 zdjęcia.

Hotele

Jayapura – Hotel 99, pokój 2 osobowy, klimatyzacja, śniadanie (herbata, tost z dżemem) – 110.000 Rp; pokój 1 osobowy, wentylator – 55.000 Rp.

Wamena – Hotel Nayak, pokój 3 osobowy, śniadanie (herbata, jajko na twardo, tosty z dżemem) – 150.000 Rp.

Trekking

Samemu (bez przewodnika) można zobaczyć ciekawe miejsca wokół Wameny – mumię w Jivika, kopalnię soli. Jednak na kilkudniową wyprawę warto wybrać się z przewodnikiem, który zorganizuje transport, tragarzy i kucharza. Cena trekkingu zależy od jego długości (3-5 dni) i atrakcji podczas wyprawy (np. taniec wojenny, zabicie i zjedzenie świni). Trzydniowy trekking, sesja fotograficzna z półnagimi mieszkańcami z wioski plemienia Dani, wyżywienie (dość monotonne, ale zjadliwe) – to koszt około 1.000.000 Rp za osobę. Przewodnik sam Was znajdzie już na lotnisku. Nie uwolnicie się od niego łatwo. Będzie czekał pod Waszym hotelem i śledził każdy Wasz krok, do czasu kiedy nie dobijecie z nim targu.

UBEZPIECZENIE

Np. Warta, 24 dni – 104 złote

PRZEWODNIKI PO INDONEZJI

Lonely Planet – Indonesia. Aktualność: 2003.

KSIĄŻKI NA TEMAT IRAIN JAYA

Dzicy to my. Autor: Eric Lundqvist. Państwowy Instytut Wydawniczy, 1957.

Irian Jaya – Nieuw-Guinea. Autor: Kal Muller. Periplus Editions, 1991.

Irian Jaya – wojowników raj utracony. Autor: Grzegorz Torzecki. Świat Książki, 2001.

-Niedostępna góra Papuasów. Autor: Jerzy Kostrzewa. Oficyna Wydawnicza G&P, 2001.

Przez Świat, tom VI: Irian Jaya. Autor: Jerzy Kostrzewa, Travelland 2002 rok.

Przez Świat, tom IX: Irian Jaya – Indonezja. Autorzy: Anna Matej, Mirek Oszal.

Travelland 2005.

ARTYKUŁY W PRASIE NA TEMAT IRAIN JAYA

National Geographic Polska: Indonezja. Tekst: Tracy Dahalby, zdjęcia: Alexandra Boulat, nr 3/2001.

Wprost: Ślady ludożerców. Tekst: Olgierd Budrewicz, nr 962/2001.

Voyage: Skok do krainy nagusów. Teks i zdjęcia: Aleksander Z. Rawski, nr 3/2000.

Dziennik Polski: Zaginiony Świat. Autorzy: Sebastian Różycki, Agnieszka

Zdyb, nr 224/2005.

Zdjęcia z wyprawy: www.sebastianrozycki.republika.pl


  • Witaj w świecie globtroterów!

    Drogi internauto, niezależnie czy jesteś uroczą przedstawicielką       piękniejszej połowy świata czy też członkiem tej brzydszej. Wędrując   z  nami, podróżowanie przestanie być dla Ciebie…

    czytaj dalej

  • Jak polscy globtroterzy odkrywali świat?

    Historia „polskiego” poznawania świata zaczyna się całkiem efektownie. Pierwszy – jeżeli można go tak nazwać – polski globtroter był jednym z głównych uczestników…Zobacz stronę

    czytaj dalej

  • Relacje z podróży

Dołącz do nas na Facebook'u