Malezja, Indonezja, Singapur 2014

Wyjazd odbył się w terminie 13marca-10 kwietnia 2014.

 

Bilet z Warszawy do Kuala Lumpur i powrotny z Singapuru do Warszawy kosztował 2281 zł liniami katarskimi z międzylądowaniem w Doha.

 

Całkowity koszt wyjazdu wyniósł około 7500 PLN.

 

Kursy

1 RUR = 4,3 ringitta (MR), 1 USD = 3,12 MR, 1USD = 11000 rupii indonezyjskich, 1 USD = 1,2 dolara singapurskiego

 

 

1 dzień

Po wylądowaniu rano w Kuala Lumpur metrem KLIA nr 6 (linia fioletowa )za 35 ringittów, jedziemy do stacji Sentral i stąd KTM nr 2 – linia czerwona za 2 MR do jaskiń Batu(stacja końcowa).

Do jaskiń wchodzi się po stromych schodach zaczynających się obok kilkunastometrowego złotego posągu (uwaga na buszujące małpy, porwą wszystko co nieopatrznie postawi się na ziemi). Wstęp do jasnej jaskini bezpłatny, płatny do ciemnej – odpuszczam ją bo drogo 35 MR.

 

Następnie jedziemy do wodospadów Kanching, tworzących serię kaskad spadających do oczek wodnych, w których można popływać. Z jaskiń Batu metrem linii 2 jedziemy do stacji Putra, gdzie przesiadamy się na linię niebieską nr 2 i wysiadamy na stacji Rawang. Stąd jest jeszcze 5 km do parku gdzie są wodospady; można dojechać taksówka za 20 MR.

Wracamy do miasta – część drogi stopem a resztę miejskim autobusem do dzielnicy Chinatown gdzie jest dużo niedrogich hoteli. Jest tu dworzec autobusowy, gdzie kupujemy bilety na autobus do Tanah Rata w Cameron Highlands na jutro na 9:30.

 

2 dzień

 

Autobus jedzie około 4 godzin. Po drodze 15 minutowa przerwa przed barem, gdzie można zjeść posiłek. Autobus wspina się serpentynami przez góry porośnięte dżunglą. Wraz ze wzrostem wysokości zmienia się roślinność. Pojawiają się niezwykle malownicze paprocie drzewiaste a jeszcze wyżej całe zbocza pokryte plantacjami zielonych krzewów herbaty. Po dojechaniu do miasteczka i wyjściu z autobusu od razu pojawiają się naganiacze, którzy zawożą nas do hotelu Dew Drop Inn (adres 7A Jalan Jasar 39). Zostawiamy rzeczy i ruszamy w poszukiwaniu taksówki, którą za 90 MR jedziemy na szczyt góry Brinchang o wysokości 2031 m npm z wieżą widokową, najwyższego szczytu masywu Cameron Highlands. Droga biegnie przez miasteczko Brinchang z licznymi przydrożnymi straganami. Akurat jest weekend i ludzie przyjechali na co tygodniowy targ.

 

Dalej droga prowadzi przez plantacje herbaty. W drodze powrotnej wstępujemy na plantacje truskawek (uprawy hydroponiczne).Wracamy do Tanah Rata (miasteczko malowniczo położone wokół liczne zagajniki paproci drzewiastych) i kupujemy bilety na jutro do Penang.

 

3 dzień

 

Wyruszamy o 9:00 rano. Po 4 godzinach jazdy jesteśmy na wyspie Penang. Zatrzymujemy się w dzielnicy Chinatown w hotelu The small Inn (adres 19 Kimberley Street 10100 Palau Penang tel.04-2626919) za 68 MR dwójka i 58 jedynka.

Na wyspie są dwa ciekawe miejsca. Wzgórze Penang o wysokości 821 m npm, na które wjeżdżamy kolejką szynową za 35 MR i największa w Malezji świątynia buddyjska Kek Lok Si. Aby trafić do wejścia trzeba przejść obok straganów z pamiątkami. Nad świątynią góruje siedmiopoziomowa wieża o wysokości 30 m. W agencji turystycznej kupuję bilet do Medan na Sumatrze za 280 MR i powrotny na prom na wyspę Langkawi.

 

4 dzień

 

Prom wypływa o 8:00 i 8:30 a wraca o 17:00 i płynie ok 3,5 godziny. Największą atrakcją na wyspie Langkawi jest wjazd kolejką linową na jej najwyższy szczyt za 25 MR. Znajduje się on w zachodniej części wyspy. Widok z góry powalający. Turkusowe morze w dole, liczne wysepki. Kolejka gondolowa jest dwuodcinkowa. Pierwszy odcinek ostro pnie się do góry na wapienną iglicę, drugi łagodniejszy biegnie nad lasem deszczowym na główny szczyt, gdzie znajdują się dwa okrągłe tarasy widokowe połączone chodnikiem. Poniżej znajduje się chodnik widokowy Sky walk. Drugą atrakcją są piękne plaże z białym piaskiem okolone palmami kokosowymi nad turkusową wodą morza Andamańskiego (najładniejsza Pantai Tengah Beach). Na Langkawi nie ma publicznego transportu. Wynająłem auto z kierowcą za 120 MR. Wieczorem jestem z powrotem w Penang. 5 godzin na Langkawi wystarczyło w zupełności. Dłuższy pobyt dla lubiących plażowanie. Woda miała ok. 30 stopni – zupa!

 

5 dzień

 

Następnego dnia wylatuję do Medan na Sumatrze. Po wylądowaniu jadę do Medan za 180 tys. rupii. Niepotrzebnie, trzeba było od razu jechać do Parapat nad jeziorem Toba. Nocuję w tanim hotelu (Sultan Homestay Jl.511 Raja nr 66 Medan) za 80tys. rupii.

 

6 dzień

 

Rano za 90 tys zamawiam transport do Parapat, gdzie docieram po 5 godzinach jazdy. Zatrzymuję się w hotelu w pobliżu przystani łodzi płynących na wyspę Samosir; cena pokoju 100 tys. rupii. Zostawiam bagaż i płynę łodzią na wyspę za 10 tys. rupii. Wyspa słynie z tradycyjnych domów Bataków, mających dwurogi dach przypominający rogi bawołu. Kręcę się trochę po wyspie, kąpię w jeziorze i ostatnim promem o 17:30 wracam do Parapat. Rozmawiam z miejscowymi czy w pobliżu nie rośnie największy kwiat świata – Amorhopallus titanum. Jeden z tubylców twierdzi ze kiedyś widział go w okolicy i namawia mnie na wycieczkę motocyklem wzdłuż brzegu jeziora do sobie tylko znanego extra punktu widokowego – podobno kiedyś widział tam ten kwiat. Udaje mi się dzięki powyższemu kwiatowi zbić cenę, bo jakoś nie wierze ze gość mówi prawdę. Staje na tym że dostanie 220 tys. jak nie będzie kwiatu a 400 jak będzie.

 

7 dzień

Rano ruszamy w drogę. Jedziemy wzdłuż brzegu jeziora na północ. Po około godzinie jazdy docieramy do tego punktu widokowego i okazuje się że przewodnik miał rację. Widok na taflę jeziora piękny, brzeg okolony licznymi kwitnącymi na czerwono drzewami a niedaleko brzegu jeziora ładna wulkaniczna wysepka. Kwiatu oczywiście nie ma ale dzięki temu mam ten piękny widok za dużo niższą cenę. Poza tym pokazuje mi Jack tree i owoc kakaowca oraz krzewy kawy i drzewa pełne awokado i durianów. Jednak warto było tu przyjechać. Po powrocie do Parapat kupuję bilet na autobus do Bukittingi za 250 tys. rupii na godzinę 17:00 i bilet lotniczy z Padang do Jakarty na 20:20 za 2 dni za 790 000 rupii.

 

8 dzień

Po 16 godzinach jazdy krętymi drogami docieram do Bukittingi o poranku. Przejeżdżający na skuterze student podwozi mnie gratis do centrum miasta z tanimi hotelami. Zatrzymuję się w hotelu Kartini – pokój za 200 tys. rupii ze śniadaniem (Jal.Teuku Umar 6 Bukittingi). Zostawiam rzeczy i jadę do oddalonego o 16 km rezerwatu Raflezji – dojazd busem za 7 tys. rupii. Mam nadzieję znaleźć i Raflezję i Dziwidło olbrzymie (Amorfofallus titanum). Po 30 min marszu przez dżunglę z przewodnikiem (50 tys. rupii) znajdujemy kwiat Raflezji o śr. 72 cm i krzew Dziwidła, ale niestety bez kwiatu. Połowiczny sukces. Zaskoczony jestem tym ze tak niepozorny kilkunastocentymetrowy krzew może zakwitnąć tak ogromnym kwiatem. Niestety zdarza się to bardzo rzadko; ostatnio podobno 6 miesięcy temu. Wracam do miasta i kolejnym busem za 10 tys. rupii jadę do wąwozu Harrau. Po dojechaniu na miejsce okazuje się że do wąwozu mam jeszcze 5 km. Pomoc oferuje mi chłopak na motorze i za 50 tys obwozi mnie po całym wąwozie – jego dnem biegnie droga. Ściany wąwozu są wysokie na kilkaset metrów ,szerokość wynosi od kilkuset metrów do kilometra. Na dnie pola ryżowe i palmy kokosowe. Ze ścian spadają wodospady. Jestem zaskoczony życzliwością Indonezyjczyków – przewodnik chce mi wszystko pokazać bez pośpiechu, żebym mógł spokojnie zrobić zdjęcie. Po zwiedzeniu wąwozu przewodnik odwozi mnie na przystanek autobusu, na który zdążam w ostatniej chwili przed ulewą. Późnym wieczorem docieram do hotelu Kartini.

 

9 dzień

 

Rano w agencji turystycznej wykupuję transport na lotnisko w Padang na godz 14:00 za 45 tys. rupii. Mam wolne przedpołudnie więc idę obejrzeć kanion Sianok, na którego krawędzi leży Bukittingi. Wstęp do parku znajdującego się na brzegu kanionu kosztuje 10000 rupii. W parku licznie chodzą małpy. Znajduje się tu wejście do zbudowanych przez Japończyków w czasie II wojny światowej sieci tuneli, ciągnących się kilometrami wzdłuż kanionu. Znajduje się tu także wieża widokowa z ładnym widokiem na kanion i płynącą jego dnem rzekę. Wracając przechodzę jeszcze przez rynek z wieżą ratusza i to już ostatni punkt zwiedzania. Teraz czas jechać na lotnisko do Padang. Po ponad 2 godzinach jazdy docieramy na lotnisko. Po drodze mijamy ładny wodospad. Wylatujemy w ulewie i po niecałych 2 godzinach lądujemy w Jakarcie. Jest prawie 23:00 więc nie opłaca mi się jechać do centrum. Między terminalami jeżdżą bezpłatne autobusy. Nie dajcie naciągnąć się taksówkarzom, którzy będą wam wmawiać, że w nocy nie jeżdżą. Jest to nieprawda, jeżdżą co 30 minut. Na terminalu znajduję biuro Air Asia, ale otworzą je dopiero o 3;20. Próbuję 4 godziny oczekiwania przespać na ławkach przed lotniskiem, bo na lotnisko bez biletu na lot wejść nie mogę.

 

10 dzień

Wreszcie lotnisko otwierają i bez problemów kupuję bilet na lot o 5:10 za 409 tys. rupii.

Wylatujemy punktualnie w ulewie. Samolot przebija się przez chmurę burzową, co chwilę widać rozbłysk od wyładowań, widzę nawet dwukrotnie linię pioruna przeskakującą między fragmentami chmury tuż koło samolotu. Dziwne, że nie ma turbulencji. Burze tropikalne nie są tak gwałtowne jak w strefie klimatu umiarkowanego, ponieważ nie mieszają się dwie masy powietrza różnego pochodzenia. Po wyleceniu z chmury widać wyraźnie jak w rozbłyskach ukazują się zarysy chmury mimo ciemności. Na horyzoncie w kierunku lotu widać blask nadchodzącego dnia. Po chwili wschodzi słońce i jesteśmy pod błękitnym niebem. Za oknami widok na stożki wulkanów i zieloną szachownicę pól ryżowych pomiędzy nimi. Od czasu do czasu widać kręte meandry rzek.

Po niecałej godzinie lotu ląduję w słonecznej Yogyakarcie (czytaj dżogdży). Autobusem nr 1A linii Katerangan (linia żółta) za 3000 rupii jadę do dzielnicy Malioboro z licznymi tanimi hotelami. Nie należy zwracać uwagi na taksówkarzy i po wyjściu z lotniska iść ok.200 m w prawo, potem w lewo, przejść przez przez tory i po kolejnych 200 m skręcić znów w lewo. Za chwilę jesteśmy na przystanku znajdującym się po lewej stronie drogi. W dzielnicy Malioboro bez problemu znajduję pokój za 100 tys. rupii z wiatrakiem bez klimatyzacji z łazienką na zewnątrz. Zatrzymuję się tu na 2 noce. Moja kolejna wskazówka aby nie zapisywać się na wycieczki do świątyń w agencji turystycznej. Autobus 1A powyższych linii Katerangan za 3000 rupii po niecałej godzinie dowiezie nas do hinduistycznych świątyń Prambanan zbudowanych w IX wieku – należy dojechać do przystanku końcowego. Wstęp do świątyń drogi – 270 tys. rupii dla obcokrajowców. Przy kasie zakładają nam na biodra spódniczkę, żeby było wiadomo że zapłaciliśmy za wstęp a nie przeskoczyliśmy przez płot. Przy wyjściu trzeba ją zwrócić. Nie należy brać przewodnika. Młode dziewczyny praktykantki uczące się na przewodnika za darmo udzielą nam cennych informacji i jeszcze można sobie zrobić z nimi pamiątkowe zdjęcia. Trzeba być tu jak najwcześniej rano (czynne od godziny 6:00); potem robi się gorąco i są tłumy ludzi. Na jedną ze świątyń spadł głaz podczas wybuchu wulkanu Kelut w lutym 2014 roku, ale uszkodził ją nieznacznie. Mimo to jest zamknięta i trwają prace konserwacyjne.

 

11 dzień

Jadę do świątyni buddyjskiej Borobudur. Z dzielnicy Malioboro autobusem 3A (linia fioletowa) do przystanku PKU(Ahmed Dahlan) i dalej autobusem 2B (linia niebieska) do terminalu Jombor. Cena za bilet jest zawsze ta sama – 3000 rupii, niezależnie od tego ile razy się przesiadamy. Z terminalu Jombor do Borobudur jedzie bus za 20000 rupii. Wstęp do ruin świątyni 20 USD – lepiej płacić w dolarach; w rupiach niekorzystny przelicznik i wychodzi drożej.

Z Yogyakarty należy wyjechać o 6 rano pierwszym autobusem – wtedy w świątyni będziemy przed 8 rano. Po schodach wchodzi się pod szczytową stupę będącą główną świątynią kompleksu, skąd rozpościera się cudowny widok. Jest 7 poziomów po których można obejść świątynię dookoła i podziwiać widoki w różnych kierunkach. Została zbudowana w latach 782-812 n.e. przez Samaratunga. Po wyjściu z ruin dopadnie nas horda handlarzy by nam coś wepchnąć. Kupiłem dmuchawkę ze strzałami za 100000 rupii po targowaniu.

W okolicy Yogyakarty są warte obejrzenia te 2 świątynie, poza tym nie ma nic ciekawego. Dostanie się stąd na płaskowyż Dieng jest kłopotliwe bo trzeba jechać do Wonosobo a to z Borobudur jeszcze 2 autobusy a z Yogyakarty aż 5. Z tego co się zorientowałem jest tam tylko kolorowe zielone jeziorko, trochę mniejszych świątyń i tereny z aktywnością wulkaniczną (fumarole). Jeśli ktoś był na terenach wulkanicznych gdzie indziej, można to sobie odpuścić.

Jedzenie tańsze i to dużo na ulicznych straganach niż w restauracjach. Jeśli chodzi o zakupy lepiej robić je w sklepach niż u ulicznych handlarzy; wyjdzie taniej

 

12 dzień

Z Yogyakarty jadę pociągiem do Probolinggo, bazy wypadowej do krateru Bromo. Bilet kosztuje 80000 rupii i pociąg odjeżdża o 7:45 z dworca Lempuyangan a do Probolinggo przyjeżdża o 16:00. Po wyjściu z pociągu należy wsiąść do stojącego naprzeciw dworca busa, który za 5000 rupii zawiezie nas do centrum informacji turystycznej a w rzeczywistości agencji turystycznej, gdzie wykupimy transport do wioski pod wulkanem Bromo w obie strony za 150000 rupii (taniej się nie da). Nie należy natomiast kupować transportu do punktu widokowego Pelenjakon na wys 2706 m npm za kolejne 150000 rupii. Dojdziemy tam na nogach w 1,5 godziny; trzeba tylko wyjść o 3:30 żeby zdążyć na wschód słońca, który jest o 5:30. Bus jedzie ok. 1,5 godziny, po drodze pobierają opłatę za wstęp do parku narodowego Bromo-Semeru-Tengger w wysokości 75000 rupii. Najlepiej nocować w Cafe Lawa hostel (tel .0335 541020) za 150000 rupii pokój bez śniadania. Z hostelu idziemy 50 m w dół i skręcamy ostro w lewo. Po dalszych 100 m na rozwidleniu skręcamy w prawo i przechodzimy koło napisu Pelenjakon i kierujemy się na górę z widocznymi antenami przekaźnikowymi. Początkowo idziemy drogą, która przy budynku przechodzi w schody prowadzące do punktu widokowego. Możemy podejść jeszcze kilka metrów w górę ścieżką do wypłaszczenia tworzącego niewielką platformę widokową. Świt i słońce jak to w okolicy okołorównikowej pojawia się nagle. Oświetla krater Bromo i wulkan Semeru. Widok piękny, oświetlony wschodzącym słońcem na czerwono Bromo dymi z krateru a wulkan Semeru wybucha wyrzucając słup dymu i popiołu średnio co godzinę. Zbocza wulkanów poorane jakby potężnymi pazurami wznoszą się z rozległej płaskiej kaldery, która przed wschodem słońca przykryta była ścielącą się cienką warstwą mgły, rozpierzchającej się w pierwszych promieniach słońca. Za plecami zielone zbocza góry King Kong, tej z wieżami przekaźnikowymi. Po nacieszeniu się widokiem idę dalej ścieżką na szczyt tej góry (około 3 km z czego ostatnie 1,5 km po asfalcie, do którego dochodzi nasza ścieżka. Na szczycie jestem 6:30. Popodobny punkt widokowy tylko nieco wyżej o jakieś 300 m. Po 7:00 schodzę na dół. Teraz czas na krater Bromo. Z wioski chłopak zwozi mnie motorkiem na dno kaldery i pod krater Bromo. Chciał 50000 rupii – utargowałem na 30000. Jeszcze tylko 15 min. podejścia (można wjechać na koniku za 100000 rupii) i przejście schodów z 123 stopniami i jestem na brzegu krateru. Mogę zajrzeć wulkanowi Bromo w trzewia. Mototaxi czeka na dole. O 9:15 jestem już w hotelu. Nie wykupiłem transportu w dół. Jest niby autobus publiczny do Probolinggo za 35000 rupii, ale pusty a ja jestem sam. Jak nie będzie nikogo to może wcale nie pojechać, niezależnie od rozkładu jazdy! No, chyba, że się dopłaci 150000 Rupi. Trafia się gość z motorem; u każdy na widok białego krzyczy ”transport”, choćby miał tylko rower. Chce 100000 rupii – daję 50000 i się zgadza. Po drodze zatrzymuje się w punktach widokowych i przy wodospadzie, którego nie zobaczyłbym z drogi. Zamiast na przystanku autobusowym, jak zwykle, wysadza mnie pod agencją turystyczną (na pewno dostaje za to jakieś pieniądze). Tu chcą 200000 rupii za transport do miejscowości Sempol – bazy startowej do krateru Ijen. Trzeba brać bez wahania tą opcję, bo za autobus publiczny do Boudonoso wart 20000 biorą 45000 rupii a stamtąd do Sempol jest tylko 1 autobus o 14:00 i nie mam szans na niego zdążyć. Daję sobie radę znajduję gościa który za 130 000 rupii zawozi mnie motorem pod wskazany w Sempol hotel Arabica Gesthouse,odległy o jakieś 16 km od Bondonoso. Zaoszczędziłem więc tylko 25000 rupii i to po targowaniu. Hotel malowniczo położony z widokiem na dymiący na horyzoncie wulkan Ijen. Nocleg ze śniadaniem kosztuje 150000 rupii.

13 dzień

Z recepcjonistą o 4 rano wyruszam motocyklem pod szlak do krateru Ijen za 90000 rupii. Po godzinie jazdy docieramy do początku szlaku długości 3 km do brzegu krateru Ijen. Wstęp kosztuje 45000 rupii. Wyruszam jeszcze w ciemnościach. Sszlak pnie się cały czas do góry, po drodze mijają mnie tubylcy idący z koszami po siarkę do krateru. Tuż po wschodzie słońca jestem na brzegu krateru z którego rozpościera się cudowny widok na turkusowe jezioro kwasu siarkowego, w którym odbijają się kolorowe ściany krateru. Część widoku przysłonięta przez dym wydobywający się z dna krateru, z miejsca gdzie wydobywana jest siarka. Tubylcy niczym mrówki pną się z ładunkiem siarki ok. 400 m w górę z dna do brzegu krateru. Siarka jest załadowana do 2 koszy umieszczonych na końcach bambusowego kija opartego na ramieniu niosącego ładunek . Ma on wagę od 70 do 90 kg. Robotnicy wykonują 2 kursy dziennie. Za 10 kg siarki mają płacone 7000 rupii (około 2 PLN) – czyli maksymalnie18 zł od kursu. Schodzę na dno krateru aby doświadczyć w jakich warunkach pracują ci ludzie. Opary SO2 gryzą w oczy i nos, wychodzenie do góry w tych warunkach jest bardzo uciążliwe, nawet bez żadnego obciążenia a co dopiero z 90 kg na grzbiecie. Poza tym robotnicy idą w klapkach albo gumowcach .Po godzinie ósmej nad kraterem zaczynają gromadzić się chmury i czas wracać na dół. Po 9:30 jestem z powrotem w hotelu. Po śniadaniu dowiaduję się o autobus do Bondonoso – pierwszy jedzie o 13:00. Idę na przystanek ok 1 km od hotelu, gdzie jestem około godziny 12. Po 15 min przejeżdża ciężarówka, której kierowca proponuje podwiezienie mnie do Bondonoso. Nie zastanawiam się ani sekundy. Miły kierowca wysadza mnie na przystanku autobusowym przy drodze z Bondonoso do Situbondo. Po chwili przyjeżdża bus publiczny i jadę do Situbondo, gdzie po 30 min. oczekiwania odjeżdża autobus do Ketapang, portu promów na wyspę Bali (cena biletu 7500 rupii). Z dworca busem za 5000 rupii dojeżdżam do terminalu promów na Bali. Jeszcze dobrze nie wysiadłem z busa a już czeka kierowca autobusu jadącego z Jakarty do Denpasar na Bali i zabiera mnie na pokład autobusu – płacę 100000 rupii za bilet i nie przejmuję się już przeprawą promową bo mam to wliczone w cenę biletu

Do Denpasar dojeżdżamy po 22 i nie ma już chętnych na przejazd do Kuty, gdzie jeżdżą busy z terminalu Ubum. Pozostaje mi jechać za 100000 rupii do taniego hotelu w Denpasar, za który płacę 100000 rupii.

 

14 dzień

Rano bemo za 30000 rupii bez problemu dostaję się do centrum Kuty. Najwięcej tanich hoteli jest w okolicy skrzyżowania ulic Jl. Legan i Jl. Pantai Kuta. Zatrzymuję się w hotelu Adus Beach Inn(e-mail adusbeach@yahoo.com) przy Lebak Bena Street. Cena za pokój 1 osobowy (2 osobowy ze śniadaniem 200000/250000 rupii). Położony 10 min od plaży Kuta, pokoje dookoła tropikalnego ogrodu z basenem. W agencji turystycznej obok hotelu kupuję bilet lotniczy do Maumare na wyspie Flores za 1750000 rupii na 30 marca (za 2 dni). 31 marca na Bali jest święto ciszy i nie pracują żadne urzędy. Potem za 60000 rupii wynajmuję motor i jadę do świątyni Ulu Wat na południowym klifie półwyspu Bukit, gdzie codziennie o 18 odbywa się taniec kecak. Wstęp na teren świątyni 25000 rupii, opłata za taniec kecak 100000 rupii. Świątynia Ulu Wat znajduje się na ponad 100 m klifie; można przejść ścieżką wzdłuż klifu i podziwiać wieżyczkę świątyni z prawej i lewej strony. Taniec kecak trwa ponad godzinę, kiedy się kończy jest już całkiem ciemno. Duże wrażenie robią śliczne balijskie tancerki wymalowane jak laleczki. Na koniec można zrobić sobie z nimi zdjęcie. Wracam na swoim motorku do Kuty i postanawiam zatrzymać go na jutrzejszy dzień i pojechać do tarasów ryżowych i kaldery Batur. Trzeba wiedzieć że na Bali na wypożyczenie motoru lub auta niezbędne jest międzynarodowe prawo jazdy; sprawdza to skrupulatnie policja.

 

15 dzień

Wyjeżdżam 0 7:30 kierując się najpierw na Sanur a potem na Ubud. Ruch na drodze duży

Tarasy ryżowe leżą 10 km na północ za Ubud. Robią wrażenie – są cudownie zielone i poprzetykane

palmami kokosowymi. Wulkan i jezioro Batur najlepiej widać z brzegu kaldery, choć można zjechać stromymi serpentynami na jej dno. Po drodze mijam liczne świątynie balijskie z charakterystycznymi wieżyczkami krytymi czymś podobnym do naszej strzechy. Do Kuty wracam po godzinie 15 i idę na plażę która jest oślą łączką dla uprawiających surfing, zawsze są tu co najmniej 2 metrowe fale. Po ślicznym zachodzie słońca idę na masaż balijski całego ciał, 1 godzina kosztuje 50000 rupii (niecałe 5 USD).

 

16 dzień

Następnego dnia o 13:50 (1 lot dziennie) lecę do Maumare. Taxi na lotnisko kosztuje ok.50000 rupii (taxi jest najtańszą opcją). Lot super widokowy. Widok na wysepki zatoki Komodo i otaczające je rafy jest z góry niesamowity. Po niecałych 2 godzinach lotu ląduję w Maumare na wschodzie wyspy Flores. Taxi za 50000 rupii jadę na dworzec skąd o 17:30 odjeżdża bus do Moni, wioski będącej bazą wypadową na wulkan Keli Mutu. Cena biletu 125 000 rupii nie podlega negocjacji. Jedzie się około 3 godzin. Kierowca busa wysadza mnie w Moni przed hotelem Bintang Lodge – pokój ze śniadaniem 200 000 rupii (cafe.bintang@ymail.com). Tak przy okazji Bintang to indonezyjskie piwo (drogie – 0,5 l kosztuje ok. 30 000 rupii – bo to kraj muzułmański). Od razu umawiam się z miłym chłopakiem o imieniu Billy, siostrzeńcem właściciela na kurs bemo o 4 rano do szlaku na wulkan Keli Mutu – koszt 150 000 rupii.

 

17 dzień

O 4:00 jestem gotowy; razem ze mną jedzie para Francuzów. Po niecałej godzinie jazdy docieramy do parkingu z którego pozostaje przejść łatwym szlakiem jakieś 25 minut do punktu widokowego. Jeszcze tylko opłata za wstęp 20000 rupii i w ciemnościach ruszam na szlak. Kiedy dochodzę do punktu widokowego zaczyna świtać. Wschód słońca piękny, niebo czyste. Słoneczko oświetla krater z dwoma jeziorami. Leżące nieco wyżej koloru oliwkowo-zielonego i drugie koloru czarnego. Z drugiej strony jest trzecie jeziorko koloru niebieskiego. Spędzam około godziny na wierzchołku i wracam do auta. Po powrocie jemy śniadanie i dogaduję się z dwójką Francuzów że też chcą się dostać do Lubuhan bajo (czytaj lambubadżo) na zachodnim krańcu wyspy Flores nad zatoką Komodo jak i ja. Drogą lądową to kilkanaście godzin jazdy z trzema przesiadkami, więc decydujemy się na lot z Endeh odległego o 2 godziny jazdy bemo z Moni. Według właściciela hotelu mamy lot o 15:00. Wyjeżdżamy około 9:30. Jako że jest nas trójka cena przejazdu jest niższa – 250 000 za kurs – czyli na osobę wychodzi 84 000 rupii. Na lotnisku jesteśmy o 11:25 i okazuje się że mamy samolot linii Trans Nusa za kilka minut. Decydujemy się natychmiast, kupujemy bilet za 651 000 rupii, dostajemy w ciągu 5 min. karty pokładowe i po dalszych 5 minutach siedzimy w samolocie. Lot trwa 50 minut a przy podejściu do lądowania podziwiamy piękne widoki na wysepki i rafy zatoki Komodo. Z lotniska taksówką jedziemy za 50 000 rupii (na osobę 17 000) do portu. Wycieczki na wyspę Rinca zaczynają się o 8 rano, więc jestem zmuszony tu nocować. Tuż obok jest hotel Gardena z bungalowami za 177 000 za noc ze śniadaniem typu szwedzki stół.

Przy lotach wewnętrznych płaci się 30000 rupii, a 10000 przy locie z Endeh do Labuhan bajo, opłaty wylotowej. W agencji turystycznej kupuję całodzienną wycieczkę na wyspę Rinca za

350 000 rupii. Mam szczęście bo płynie jeszcze 2 Amerykanów z Kalifornii i płacę tylko 1/3 ceny. Poza tym kupuję za 330 000 rupii bilet do Mataram na wyspie Lombok. Jest to cena za prom na Sumbawę do Sape+bus z Sape do Bimy + autokar z Bimy do Mataram + prom z Sumbawy na Lombok(cała podróż trwa jakieś 22 godziny).Popołudnie spędzam na kąpieli na plaży odległej 1 km od portu i wycieczce na górzysty półwysep wrzynający się w morze za miastem. Zauważyłem go już z samolotu przy lądowaniu. Zainteresowały mnie porośnięte zieloną trawą i zagajnikami palm kopulaste wzgórza wznoszące się na wysokość 300-400 m.n.p.m. Na pierwsze ze wzgórz znajduję ścieżkę. Przede mną widoczny pokryty wzgórzami półwysep. Jakiś 1 km dalej widzę najwyższe wzgórze, które zasłania mi widok, ale nie mam czasu już tam iść. Podziwiam przez chwilę widok na zatokę. Widok z góry na liczne wysepki zatoki imponujący, wierzchołki wzgórz łyse a na zboczach liczne rzadko rosnące palmy-typowy obraz sawanny. Robi się już ciemno, przyszedłem tu pieszo jakieś 3-4 km z miasta, więc pora wracać. Schodzę do drogi i na moje szczęście zabiera mnie dwójka chłopaków na trzeciego na motor i podwożą mnie pod sam hotel(Indonezyjczycy są uczynni).

 

18 dzień

Rano o 8 wypływamy łodzią na wyspę Rinca. Płyniemy wśród licznych wysepek – widok na zielone wzgórza porośnięte przez pojedyncze palmy jest cudowny. Zieleń ma odcień naszej majowej wczesnej trawki – cudo. Po dopłynięciu do Rinki idziemy z przewodnikiem na trasę po sawannie w poszukiwaniu smoków czyli waranów. Znajdujemy kilka około 2 metrowych osobników. Przewodnik pozwala nam zbliżyć się do nich na odległość 6 metrów. Bliżej nie można bo są naprawdę szybkie, a poza tym w ich ślinie obecne są bardzo zjadliwe bakterie. Zwierze ugryzione przez warana ginie z powodu zakażenia po upływie tygodnia. Rzeczywiście z bliska przypominają baśniowe smoki. Poza Rinką występują jeszcze na sąsiedniej wyspie Komodo. Wychodzimy jeszcze na punkt widokowy na wyspy i okalające ich turkusowe wody. W drodze powrotnej zatrzymujemy się na wysepce z cudowną plażą i rafą koralową. Snoorkujemy jakąś godzinę potem wchodzę na szczyt wysepki górujący jakieś 50 m nad morzem. Ścieżka krótka ale bardzo stroma, za to widok z góry rewelacyjny na biały klin plaży wrzynający się w turkusowe wody oblewające wyspę, kontrastujące z błękitem w miejscu gdzie kończy się rafa koralowa. Do miasta przypływamy przed 16, więc mam jeszcze 3 godziny dnia i wypożyczonym na 3 godziny motorem za 40 000 rupii jadę na wczorajszy półwysep. Idę na najwyższe wzgórze przez wysoką trawę zakończoną harpunowatym kolcem. Wbija się on w koszulkę i nie wychodzi, więc po takim marszu wyglądam jak jeżozwierz..Za to widok z góry niesamowity, już na cały półwysep pokryty dziesiątkami kopulastych łysych na czubkach wzgórz, których stoki w dolnej części porastają pojedyncze palmy. Wędrówka daje mi się w kość bo jest strasznie gorąco, pot leje się ciurkiem. Po zejściu do motoru jadę na plażę którą wypatrzyłem z góry i po kąpieli już w zapadających ciemnościach wracam do hotelu.

 

19 dzień

Rano o 9 wypływam promem do Sape na Sumbawie. W porcie na podstawie kwitu z biura podróży dostaję bilet na autobus linii Langsung Indah, który o 19:00 wyjeżdża z dworca w Bimie do Mataram na Lomboku. Prom płynie prawie 6 godzin. Po dopłynięciu do Sape czeka bus który dowozi nas do dworca autobusowego w Bimie. Tam mam 2 godziny czasu do odjazdu autokaru ,

w sam raz aby pójść na tani smaczny obiadek w dworcowym barze. Wreszcie widzę dworzec autobusowy, jaki mi jest znany z Europy.

 

20 dzień

Rano o 7 jestem już w Mataram. Po wyjściu z autobusu od razu werbują mnie na 3 dniowy trekking

na wulkan Rinjani o wysokości 3726 mnpm. Za cenę 2 500 000 rupii oferują dowóz do punktu startowego w miejscowości Senaru i transport do portu na wyspę Gili Air po skończonym trekkingu z Sembalun i wszystkie koszty związane z trekkingiem (noclegi, wyżywienie,przewodnik). Po dojechaniu do Senaru i zakwaterowaniu w hotelu organizatora trekkingu ruszam zobaczyć wodospady. Wstęp kosztuje 10 000 rupii. Szlak prowadzi po schodach w dół, którym idzie się jakieś 10 minut. Pierwszy wodospad Singang Gila jest dwu kaskadowy wysokości około 100 m, woda w rzece kryształowo czysta i ciepła jakieś 20 st. C, cudowna do orzeźwiającej kąpieli. Siedzę w wodzie ponad godzinę, rozkoszując się chłodem wody i widokiem pochylających się nad strumieniem paproci drzewiastych, po których skaczą małpy. Potem idę do drugiego wodospadu Tiu Kelep o którym nieopatrznie wspomniał przewodnik przy kasie proponując swoje usługi wskazania drogi do najładniejszego wodospadu wyspy Lombok. Przed schodami odchodzi w lewo nieoznakowana ścieżka. Domyślam się że prowadzi ona do tego drugiego wodospadu. Prowadzi dalej przez mostek z akweduktem do nawadniania pól ryżowych i dalej do strumienia, którym należy iść 200 m po skończeniu się ścieżki. Potem na lewym brzegu strumienia jest kontynuacja ścieżki wyprowadzająca po 300 m na szeroką wstęgę kilkudziesięciometrowego wodospadu. Wracając jeszcze raz zaliczam ochładzającą kąpiel przed wędrówką schodami w górę do wioski. Wracam do hotelu. Z werandy mojego domku mam widok na pola ryżowe w dole. Chłonę widok z fotela zajadając rambutany.

 

21 dzień

Rano o 8:00 wyruszamy na szlak. Idę w 7 osobowej grupie. W pierwszym dniu wędrówki początkowo przez dżunglę a potem coś w rodzaju sawanny, po pięciogodzinnej wędrówce osiąga się Pelawangan I na brzegu krateru, na wysokości 2600 m npm, gdzie rozbija się obóz i nocuje w namiotach. Tragarze przygotowują Nasi goreng – tradycyjną potrawę z makaronu, marchewki, zielonego groszku, z jajkiem sadzonym, chrupkami ziemniaczanymi z dodatkiem słodkiego sosu sojowego i oczywiście wszechobecnej papryczki chili. My w tym czasie podziwiamy rozległą zieloną taflę jeziora wypełniającą kalderę i stożek wulkaniczny z którego macki zastygłej lawy spływają do wody. Po chwili zza chmur wyłania się właściwy wierzchołek Rinjani. Mamy również doskonały widok na północne wybrzeże Lomboku i łańcuszek trzech wysepek Gili. Następnego dnia rano schodzimy 2 godziny na dno kaldery, popływać w jeziorze leżącym na wysokości 2000 m npm. Woda ciepła ok 20-21 st C. Potem idziemy do pobliskich gorących źródeł, które znajdują się u podstawy kilkunastometrowego wodospadu. Ich temperatura wynosi około 40 st.C. Po lunchu ruszamy ponownie w górę na drugą stronę kaldery gdzie dochodzimy po 3 godzinach marszu stromym szlakiem. Miejsce to nazywa się Pelawangan II i leży na wysokości 2900 mnpm. Tu zatrzymujemy się na drugi nocleg.

 

22 dzień

O 2:30 wyruszamy w kierunku szczytu po obsuwającym się zboczu. Na szczycie jestem około 6 rano. Widok na kolorowe skały i kalderę z jeziorem niesamowity. Jeszcze tylko 6 godzin marszu w dół i kończymy trekking w wiosce Sembalun. Stąd auto zabiera nas po bagaże do Senaru i dalej do przystani łodzi na wyspy Gili. Na Gili Air, najbliższą z 3 wysp płynie się 15 minut za 50 000 rupii.

Znajduję tani bungalow za 150 000 rupii z hamakiem na werandzie.

Rano o 6 podziwiam wschód słońca wyłaniającego się obok szczytu Rinjani na horyzoncie i oświetlającego pomarańczową smugą wody morza. Pływam na rafie na wschodnim brzegu wyspy do godziny 8:15. Widzę ośmiornicę , langustę i liczne kolorowe ryby i koralowce. Po śniadaniu idę brzegiem wyspy. Widoki ładne, liczne zagajniki palm kokosowych, białe plaże i cudownie turkusowa laguna sięgająca 300-400 m od brzegu do krawędzi rafy. Po drodze w poprzek ścieżki widzę 3 metrowej średnicy pajęczynę z 2 ogromnymi pająkami o średnicy co najmniej 5 cm.

Pływam jeszcze w kilku miejscach, ale najładniejsza była pierwsza rafa na wschodnim wybrzeżu. Dookoła wyspy jest droga po której jeżdżą bryczki zaprzęgnięte do pojedynczego konia – takie wyspiarskie taksówki. Wykupuję transport na Bali (wodolot+bus na Bali do Kuty) – ceny od 250 000-350 000 rupii). Ostatni wodolot odpływa o 15:00. Najpierw płynie na Lombok wzdłuż północno-zachodniego wybrzeża. Po drodze mijamy zatoczki z ładnymi plażami otoczone przez palmy kokosowe. Potem płyniemy na Bali. W porcie czeka na nas bus, który rozwozi pasażerów do wybranych hoteli, mnie do znanego mi już z wcześniejszego pobytu hotelu Adus Beach Inn. Cała podróż zabiera prawie 5 godzin.

 

23 dzień

Rano idę jeszcze ostatni raz wykąpać się na plaży Kuta i pobawić na wysokich falach. Potem jeszcze godzinny masaż stóp za 50 000 rupii i jadę na lotnisko. O 14:50 mam lot do Singapuru. Archipelag indonezyjskich wysepek przed Singapurem z góry wygląda niesamowicie. Wysepki z piaszczystymi plażami otoczone przez rafy koralowe.

Singapur wita mnie deszczem. Jadę metrem zieloną linią do stacji Dutram Park (trzeba przesiąść się na drugim przystanku Tanak Merah) i jeszcze jeden przystanek linią fioletową do Chinatown, gdzie znajduję nocleg za 30 dolarów singapurskich. Bilet na metro z lotniska do Chinatown kosztuje 2,5 singapurskiego dolara (do nabycia w automacie)

Mam cały dzień na zwiedzanie Singapuru. Zaczynam od najbliższej chińskiej świątyni Thian Hock Keng – najstarszej i najważniejszej świątyni fukien w Singapurze. Drugą ciekawą budowlą jest Sri

Mariamman, najstarsze hinduistyczne sanktuarium w kraju. Co roku pod koniec października odbywają się tu obchody święta Thimithi, podczas którego wierni chodzą po rozżarzonych węglach.

Kolejnym moim celem jest góra Faber o wysokości 116 m i wyspa Sentosa. Tutaj należy dojechać metrem do końcowej stacji Harbour Front linią fioletową (2 przystanki z Chinatown). Po wyjściu z metra kierujemy się na widoczny naprzeciwko wysoki budynek połączony z górą Faber i wyspą Sentosa linią kolejki linowej. Aby się dostać do gondoli należy wjechać windą na 15 piętro (kasy są na parterze; bilet kosztuje 26 singapurskich dolarów). Najpierw jadę na górę Faber a potem na wyspę Sentosa. Można w przeciwnym kierunku – zależy to od tego czy wjedziemy na górę windą po lewej czy prawej stronie budynku. Z góry Faber ładny widok na wyspę Sentosa i linię kolejki gondolowej oraz na wieżowce miasta z drugiej strony. Na szczycie można pospacerować po parku wśród kwitnących drzew. Potem jadę na wyspę Sentosa. Z kolejki kapitalny widok na cieśninę i park wodny z basenami o różnych kolorach dna. Na Sentosę można też dostać się pociągiem Sentosa Expres jadącym po grobli.

Na wyspie odwiedzam kilkunastometrowy pomnik lwa, jako że jestem w mieście Lwa (Singha to lew), wjeżdżam obracającą się dookoła osi platformą widokową na wysoki na kilkadziesiąt metrów górujący nad wyspą słup – Tiger Sky Tower za 15 singapurskich dolarów. Widok z góry bardzo ładny na liczne małe wysepki i wszystkie atrakcje wyspy Sentosa. Następnie odwiedzam najbardziej na południe wysunięty punkt kontynentalnej Azji, na wysepce połączonej wiszącym mostem z Sentosą, gdzie znajdują się dwie otoczone palmami wieże widokowe i piękne piaszczyste plaże.

O dziwo woda całkiem czysta zachęca do kąpieli, tym bardziej że na plaży jest prysznic.

Następnie jadę linią fioletową metra do dzielnicy Little India, do sanktuarium Sakaya Muni Buddha Gaya zwanego świątynią Tysiąca świateł, gdzie znajduje się kilkumetrowy złotego koloru posag siedzącego Buddy. Należy wysiąść na przystanku Farrer Park. I to już ostatni punkt wyprawy.

Robię zakupy w markecie – zostawiam ostatnie 2,5 dolara singapurskiego na metro na lotnisko.

O 20:20 mam lot do Warszawy z przesiadką w Doha. Na lotnisku Chopina jestem 10 kwietnia o 6:25 po prawie 14 godzinach lotu.

 

Wyjazd odbył się w terminie 13marca-10 kwietnia 2014 r. 5 dni spędziłem w Malezji, 22 w Indonezji i 1 dzień w Singapurze. Indonezja jest krajem w miarę tanim. Średnia miesięczna pensja wynosi tu 150 euro. Jedzenie tanie, zwłaszcza na ulicznych straganach. Jest bezpiecznie, ludzie są życzliwi i uśmiechnięci, nie spotkałem się z żadnym przejawem agresji. Należy tylko unikać dworca autobusowego w Medan na Sumatrze ze względu na kieszonkowców. Tubylcy chętnie pozuję do zdjęć, czasem nawet sami proponują że chcą sobie zrobić z nami fotkę-biały widocznie stanowi dla nich atrakcję. Całkowity koszt wyjazdu wyniósł około 7500 PLN.

kurs 1 euro=4,3 ringitta(MR),1USD=3,12 MR,1USD=11000 rupii,1 USD=1,2 dolara singapurskiego

 


  • Witaj w świecie globtroterów!

    Drogi internauto, niezależnie czy jesteś uroczą przedstawicielką       piękniejszej połowy świata czy też członkiem tej brzydszej. Wędrując   z  nami, podróżowanie przestanie być dla Ciebie…

    czytaj dalej

  • Jak polscy globtroterzy odkrywali świat?

    Historia „polskiego” poznawania świata zaczyna się całkiem efektownie. Pierwszy – jeżeli można go tak nazwać – polski globtroter był jednym z głównych uczestników…Zobacz stronę

    czytaj dalej

  • Relacje z podróży

Dołącz do nas na Facebook'u