Lądem do Australii – Michał Kozok

Michał Kozok

Postanowiłem wybrać się na naukę do Australii, aby doskonalić język angielski i korzystać z uroków ciepłego klimatu. Marzyłem dostać się tam drogą lądowo – morską przez Azję, czyli przeżyć przygodę. Podróż okazała się rewelacyjna, szkoda tylko, że z Dili (Timor Wschodni) do Darwin (Australia) musiałem, z braku wyboru, przelecieć samolotem. Przemieszczałem się w miarę szybko, bo na tyle pozwalały moje zasoby finansowe oraz termin rozpoczęcia kursu. Uważam, że przez 1 dzień podróżowania indywidualnego lokalnymi środkami transportu poznaje się lepiej miejscowych, niż na 2-tygodniowej wycieczce zorganizowanej przez biuro podróży, zgodnie z powiedzeniem: “lepiej poznasz kraj, im więcej poznasz ludzi”. A z zabytków i natury to, co chciałem zobaczyć, widziałem. Świat jest zbyt interesujący, piękny i ciekawy, aby go nie odkrywać. Nie ma, więc, na co czekać, pora ruszać się z domu, w końcu ŻYCIE STYGNIE

Ekipa: do Kambodży 4-osoby, dalej samemu

Termin:16 listopada 2001 – 6 marca 2002r (3.5 miesiąca – 111 dni)

Trasa: Polska – Białoruś – Rosja – Mongolia – Chiny – Wietnam – Laos – Kambodża – Tajlandia – Birma – Tajlandia – Malezja – Singapur – Indonezja – Timor Wschodni – Australia

Wizy

Zanim wyruszymy trzeba się trochę nabiegać po ambasadach. Adresy i telefony znajdziemy w książce telefonicznej, potem musimy dowiedzieć się o godzinach otwarcia działu wizowego, zgłosić się po formularz – wypełnić go i podpisać zgodnie z podpisem widniejącym w naszym paszporcie, dołączyć zdjęcia i pieniądze. Po odbiór paszportu należy przyjść w wyznaczonym terminie, a często, jeśli grzecznie poprosimy, to załatwienie spraw formalnych może ulec przyspieszeniu. Większość wiz i przedłużeń pobytu możemy załatwić w drodze, ale wtedy zamiast zwiedzać tracimy czas na „latanie” po urzędach.

Objaśnienie tabelki: państwo; cena; miejscowość – gdzie składałem aplikację wizową; czekanie – czas oczekiwania na wizę od momentu złożenia aplikacji, dni robocze; pobyt – okres czasu, przez jaki maksymalnie możemy przebywać na terenie kraju od momentu wjazdu; ważność – w jakim czasie musimy wjechać na teren kraju

Ja załatwiłem jak poniżej:

Państwo Cena miejscowość czekanie pobyt ważność

Białoruś, Rosja Darmowa AB Warszawa 15 min

Mongolia 25 USD Warszawa 1 dzień 30 dni 3 mies

Chiny 150 zł Warszawa 1 dzień 30 dni 3 mies

Laos 25 USD Warszawa 15 min 14 dni 2 mies

Wietnam 50 USD Warszawa 7 dni 30 dni 3 mies

Kambodża 31 USD Sajgon 1 dzień 30 dni

Tajlandia 2x 40zl Warszawa 1 dzień 2x 60dni 3 mies

Birma 5 USD na granicy 15 min 3 dni

Malezja bezwizowo na granicy 90 dni

Singapur bezwizowo na granicy 14 dni

Indonezja 30 USD Warszawa 1 dzień 25 dni 3 mies

Timor Wsch. bezwizowo na granicy 7 dni

Australia 670 zł Warszawa 14 dni 14 mies

Informacje dodatkowe:

Białoruś, Rosja – pieczątka służbowa AB. Aby ją otrzymać, należy zgłosić się do urzędu paszportowego np. w Warszawie, skrzyżowanie ulic Jana Pawła II i Świętokrzyskiej, z zaświadczeniem (dane personalne, nr paszportu), że wyjeżdżamy do Rosji w sprawach służbowych na polecenie firmy. Nie jest ważne, jaka to firma (kolega wystawił mi z Empiku), nie musisz tam pracować i nie jest istotne, z jakiej części kraju jesteś. Nikogo nie interesuje, czy to jest prawda – czysta formalność. Jednak ostatnio zostały wprowadzone wizy do Rosji i Białorusi, reguły pieczątki AB mogły, więc ulec zmianie. Między Rosja i Białorusią nie ma odprawy granicznej.

Mongolia – obecnie wiza jednokrotna kosztuje 40 USD – czekamy 3 dni; wiza tranzytowa za 18 USD uprawnia do pobytu w kraju przez 48h, jeśli podróżujemy pociągiem lub autobusem, a do 5 dni, jeśli poruszamy się własnym samochodem. Za tryb przyśpieszony cena wzrasta dwukrotnie.

Chiny – wiza za 100 zł – czekamy 3 dni. Potrzebna jest rezerwacja biletu lotniczego (nie bilet), która nic nie kosztuje, a później możemy ją odwołać. W Ułan Bator otrzymamy wizę za darmo (!), czeka się do 5 dni roboczych.

Laos – wiza za 20 USD – czekamy x dni

Wietnam – wizę załatwia się przez agencje turystyczną w Warszawie, adres dostępny w ambasadzie. Nie blokują paszportu na czas załatwiania wizy.

Kambodża – załatwiona w Wietnamie przez agencję – szybciej i wygodniej niż w konsulacie. Tak samo w Bangkoku.

Tajlandia – 1-krotnego wjazdu – 40 zł, 2-krotnego – 80 zł.

Birma (Myanmar) – przy wjeżdżaniu lądem dostaniemy wizę na 1-3 dni (zależy od urzędnika) z możliwością poruszania się tylko po terenie miasteczka. Można wlecieć do Birmy samolotem, wizę załatwimy np. w Bangkoku.

Malezja, Singapur – pieczątka wjazdu po odprawie granicznej i celnej.

Indonezja – 30 USD do 30 dni, 40 USD do 60 dni (potrzebny bilet lotniczy), czekamy do 3 dni. Niewielkie szanse na przedłużenie wizy na miejscu, a otrzymanie jej w Malezji bądź w Singapurze może okazać się problematyczne lub nierealne.

Australia – wiza studencka kosztowała 670 zł, jednak obecnie żąda się aż 1020 zł. Za turystyczną musimy zapłacić 170 zł.

Kosztorys

Jeszcze nie tak dawno – parę lat temu, kiedy chodziłem na prelekcje podróżnicze w Klubie Globtrotera w Krakowie, z zazdrością wpatrywałem się w prezentowane slajdy, marząc o dalekich podróżach, nie wierząc jednak w to, że mogą one stać się realne dla mnie. Barierą była oczywiście kwestia finansowa. Dopiero ludzie, dzieląc się swoimi doświadczeniami, uzmysłowili mi, że tak naprawdę można podróżować tanio. Opłaciłem, więc szkołę i rozpocząłem gromadzić praktyczne informacje (książki, Internet, spotkania) na temat interesujących mnie krajów. Wszystko robiłem z pasją, więc nie odczułem trudu organizacyjnego. Poniżej przedstawiam CAŁKOWITY koszt podróży, ceny podane są w dolarach amerykańskich, kurs z listopada ‘01 1USD (USD)=4.1 zł. Poza gotówką w większych miastach używałem bezproblemowo czeki podróżne American Express oraz kartę Visa Classic.

Wydatki poniesione w Polsce (z wyjątkiem wiz):

Szczepienia – żółtaczka zakaźna typu A i B (Engerix B – 2 serie i Havrix A – 1 seria) – 105 USD; po 6-12 miesiącach po jeszcze jednej serii (w Australii).

Lek na malarię – Daraprim, 1 opakowanie 50 tabletek – 4.8 USD/4os

Lekarstwa, witaminy, odżywki – 10.1 USD

Przewodnik Lonely Planet “South – East Asia on shoestring” – 23.9 USD

Pascal – “Chiny” (kolega zabrał z sobą)

Pamiątki dla miejscowych (do rozdania) – 14.1 USD

Zakup „odzieży używanej” na zimę, do późniejszego wyrzucenia – 15.4 USD

Ubezpieczenie – 40 USD

Przejazdy do ambasad do Warszawy – 29.5 USD/os

Telefony – 4.9 USD

Zdjęcia paszportowe – 8.5 USD

Inne – 9.4 USD

Łącznie 262 USD (nie wliczając wiz)

Wydatki poniesione w drodze:

Często podróżowałem nocą (24 przejazdy) i używałem możliwie najtańszych lokalnych środków transportu, podobnie z noclegami – jak najtaniej. Trudno wiec tutaj zminimalizować koszty. Na jedzeniu jednak nie ma, co oszczędzać, w końcu zdrowie mamy tylko jedno. Natomiast, co do wstępów, pamiątek, łączności oraz pozostałych wydatków to sprawa indywidualnych potrzeb i możliwości, koszty te można wiec stymulować w obie strony.

Tabelka: Wszystkie ceny podane są w dolarach amerykańskich.

W nawiasie podano ilość płatnych noclegów.

Inne to: przechowalnia bagażu, toaleta, pralnia, fryzjer, ksero, zakup akcesorii oraz naprawy zniszczonego sprzętu, dyskoteki, karaoke, piwo itp.

Kraj Dni Wizy Jedzenie Nocleg Transport Wstępy i Opłaty Pa- mią- tki Poczta Internet Telefon Inne Całość Polska 0.5 – 4.4 – 21.2 – – – – 25.6 Białoruś 0.5 – – – 18.0 – – – – 18.0 Rosja 5 – 12.6 – 72.5 – – – 6.9 92.0 Mongolia 8 25 23.1 12.4 (5) 61.8 0.9 – 3.5 8.3 135.0 Chiny 15 36.6 53.3 21.3 (9) 106.7 34.5 5.2 16.1 36.3 310.0 Laos 13 25 53.4 15.4 (12) 44.1 9.5 15.4 24.6 25.1 212.5 Wietnam 11 50 37.7 20.5 (8) 40.0 29.7 9.9 7.1 31.9 226.8 Kambodża 14 31 43.8 17.8 (11) 56.2 37.7 13.0 5.8 7.3 212.6 Tajlandia 9 19.5 37.9 15.9 (6) 34.4 12.6 – 7.3 14.5 142.1 Birma 0.5 5 2.5 – 1.2 – – – 0.3 9.0 Malezja 2.5 – 14.3 2.1 (1) 14.7 3.7 5.3 1.2 1.7 43.0 Singapur 1 – 3.4 4.4 (1) 14.1 12.8 – – – 34.7 Indonezja 20 30 65.1 29.8 (15) 105.0 29.9 20.0 19.4 11.4 310.6 Timor W. 2.5 – 8.1 13.0 (2) 183.0 – – – 2.5 206.6 Australia 8 163.4 31.7 – 5.8 8.5 – 2.5 12.6 224.5 Całość 110.5 385.5 391.3 152.6 (70) 778.7 179.8 68.8 87.5 158.8 2203

W Azji, licząc od Irkucka do Dili (Timor), średni koszt dziennego utrzymania wyniósł mnie 10.3 USD za jedzenie, noclegi i przejazdy (z wyjątkiem samolotu)

Uwaga: obecnie wiza studencka do Australii kosztuje aż 300 USD! Turystyczna ok. 40 USD.

Wydatki dodatkowe:

Prowizje operacji bankowych (karta Visa), jak i straty przy częstych wymianach waluty wyniosły mnie ok. 80 USD.

Fotografia: Preferuję slajdy i używam filmu Fuji Sensia 100, 200 lub Velvia 50.

Bardzo przydatne akcesoria to statyw oraz wymienny obiektyw z ogniskową 300mm.

Rada z doświadczenia – jeżeli coś Ci się podoba, jest oryginalne, specyficzne dla okolicy, kraju itp. – zrób zdjęcie, czekanie na “lepsze ujęcie” lub odkładanie “na potem” może okazać się zupełną stratą (bez jakiegokolwiek zdjęcia).

Zakup 13 slajdów – 65 USD

Wywołanie – 34 USD

Zakup 450 ramek – 41 USD

Łącznie 140 USD

Całkowita suma imprezy wyniosła mnie

2685 USD (11 009 zł)

Nie jest to tak drogo jak na taką wycieczkę. Po studiach nie chciałem popaść w monotonię pracy zawodowej, wybrałem się więc na 4 miesiące do Londynu w celach zarobkowych (budowa, restauracja), a następnie przez cale lato pracowałem w Chorwacji jako rezydent dla polskiego Biura Podróży – to wystarczyło na odłożenie potrzebnej sumy. Pracowałem sporo, ale jak się czegoś bardzo chce, to nie aż tak trudno to osiągnąć – WARTO BYŁO!

Opłaciłem również szkołę w Sydney. Kursy językowe są drogie (ok.100 USD na tydzień), wybrałem wiec roczny kurs turystyczny (Travel & Tourism) z możliwością uzyskania dyplomu po 2 latach nauki (po roku certyfikat). Po zapłaceniu 1 semestru otrzymałem 14 – miesięczną wizę studencka (2 semestr muszę opłacić w Australii), która umożliwia mi podjęcie pracy (do 20godzin tygodniowo, a w wakacje na pełny etat).

Opłaty:

półroczny kurs turystyczny: 1196 USD

Ubezpieczenie na 1 rok: 148 USD

Wpisowe dla collegu: 104 USD

Prowizja dla polskiego pośrednika: 130 USD

Prowizje bankowe za przelewy: 39 USD

Obowiązkowe badania lekarskie: 46 USD

Zezwolenie na pracę: 27 USD

Łącznie za szkołę 1690 USD (6 929 zł)

Przebieg wyprawy

a) Objaśnienia do opisywanych poniżej krajów. Objaśnione skróty lub znaki umieszczone są w cudzysłowie.

Państwo – podany termin pobytu; ilość spędzonych dni; obecny kurs lokalnej waluty za 1 USD; średnia arytmetyczna utrzymania na 1 dzień pobytu (jedzenie, transport, nocleg)

Jedzenie – parę słów o wyżywieniu, średnio płaciłem 3.5 USD dziennie.

Nocleg – Zapłaciłem za 70 noclegów, średnio po 2.2 USD za noc. 24 noce spędziłem w autobusach lub pociągach, pozostałe 16 na dziko (plaża, hamak) lub zapraszano mnie w gościnę na bezpłatny nocleg.

opis tabelki: miasto; hotel – nazwa, “H” –hotel, ”HS” – hostel, “GH” – guest house, adres – lokalizacja, “LP” – opis w moim, ówcześnie aktualnym Lonely Planet, “k/pkp” – koło dworca kolejowego, “k/pks” – koło dworca autobusowego; „l lub p str” – po lewej lub prawej stronie; N – ilość spędzonych nocy w hotelu; pokój – ilość łóżek w pokoju oraz ile osób dzieliło koszty, “lz” – łóżko, “db” – double, czyli wielkie łoże dwuosobowe, “dor” – dormitorium, wspólna sypialnia; cena – cena w miejscowej walucie za jedną noc; USD/1os – cena w USD na jedna osobę; sn – śniadanie wliczone w cenę; wc – łazienka w pokoju; oc – ocena, moja subiektywna skala porównawcza (0-10) miedzy hotelami, uwzględniająca przede wszystkim czystość i jakość pokoju oraz toalet, możliwości kąpieli (ciepła woda) oraz przyjazność obsługi i jej możliwości informacyjne.

Oznacza to, że w miejscowości Dalat, Hotel o nazwie Bing Yen, znajdujący się w edycji Lonely Planet, 2 kilometry na zachód od dworca autobusowego po lewej stronie. Spaliśmy 2 noce w 4 osoby w pokoju gdzie znajdowały się 3 łóżka, zapłaciliśmy 150 000 za pokój w miejscowej walucie, co wyniosło 1.5 USD na osobę. W pokoju znajdowała się łazienka, a w cenę wliczone było również śniadanie. Moja ocena to 9.

Transport – Przejechałem łącznie przez 15 krajów w 111dni. Spędziłem 802 godziny w środkach transportu (w tym 24 noce), przemierzając 33 950 km, w tym 31 070 km lądem (738 h), morzem i rzeką 2180 km (63 h) oraz samolotem 700 km (1.5 h). opis tabelki: dzień – w którym dniu podróży nastąpił odjazd, jeżeli dni oddzielone są od siebie myślnikiem, oznacza to, że przejazd odbywał się w nocy; trasa – skąd dokąd, “TM” oznacza transport miejski; cena – cena za przejazd w miejscowej walucie; USD /1os – cena w USD na jedna osobę; środek – rodzaj środka przejazdu, “local” – ekonomiczna najtańsza klasa przejazdu, “AC” – air condition, czyli klimatyzacja; czas – czas przejazdu, “h” – godziny, “ ‘ “ – minuty, “ * ” – oznacza wydłużony czas z powodu awarii, problemów na drodze lub objazdu; km – dystans w kilometrach, odczytywane z mapy, czasami podaję wartości orientacyjne.

Połączenia – ceny za list, internet, telefon do Polski

Zwiedzanie – ceny wstępu lub opłaty za zwiedzane obiekty lub miejsca oraz parę słów ogólnego wrażenia.

mację studencką ISIC za 35 (w miejscowej walucie), co jest równowartością 4.3 USD, atrakcyjność miejsca oceniam na 8.

b) Poniżej opisałem szczegółowo przebieg sytuacji w poszczególnych krajach, dokładnie tak jak to miało miejsce na przełomie 2001/2002 roku. Oczywiście ceny, jak i niektóre dane mogły już ulec zmianie. Mimo, że sporo się targowałem, nie zawsze jednak się we wszystkim orientowałem, część spraw można wiec pewnie załatwić lepiej, inaczej, lub po prostu taniej.

Polska

1) 16.11.01r , 0.5 dnia, kurs 1 USD = 4.1 złotych (zł)

transport – bez zniżki studenckiej, II klasa PKP

Dzień Trasa Koszt USD/os środek transportu czas podróży km

1 Żory – Katowice 6,0 zł 1,5 autobus 1 godz 40

1 Katowice – Warszawa – Terespol 68,5 zł 16,7 pociąg 5 godz 487

1 Terespol – Brześć (Białoruś) 12,4 zł 3,0 pociąg 1 godz 5

Białoruś

2) 16.11 – 17.11.01r, 0.5 dnia, kurs 1 USD = 1500 diengow (dg)

transport – klasy pociągu od najtańszych: obszczyj (siedzące), płackartnyj (leżące, jeden przedział w wagonie), kupe (leżące, zamykany 4 osobowy przedział). Uwaga – chciałem kupić bilet bezpośrednio do Irkucka z przesiadką w Moskwie, cena 127 USD. Kupiłem, więc tylko do Moskwy, a tam osobny bilet nad Bajkał – taniej o 57 USD!

dzień trasa koszt USD/os środek transportu czas km

1 – 2 Brześć – Moskwa 27000dg 18 pocią/płackartnyj 18,5 1097

Rosja

3) 17.11 – 22.11.01r, 5 dni, kurs 1 USD = 29.6 rubla (rb)

jedzenie – średnia = 2.4 USD/dz. w kolei transsyberyjskiej i innych pociągach dalekobieżnych znajduje się ogólnodostępny darmowy wrzątek, popularne są wiec dania instant np. “zupki chińskie”. Podczas dłuższych przerw można wyjść na peron i zaopatrzyć się u “babuszek” – sprzedają one niemal wszystko – polecam pierogi (kartożki) z kapustą. Jest również wagon restauracyjny.

transport – pociąg z Białorusi przyjeżdża w Moskwie na Dworzec Białoruski, a kolej transsyberyjska ma swój początek na Dworcu Jarosławskim. Pociągi odjeżdżają kilka razy w tygodniu, lecz w sezonie może być problem z dostaniem biletów (obowiązkowe miejscówki). Przyjemnie, bezpiecznie, pościel, czysto i muzyka – każdy przedział ma 2 nadzorców, którzy sprzątają i pilnują porządku, nie można, więc wejść do pociągu bez biletu. W przedziale wypisana jest trasa (cyrylica) z rozkładem czasowym jazdy i postoi (co kilka godzin 15-20 min przerwa). Są też komunikaty przez głośniki. W klasie “obszczyj” (nie ma w transsyberyjskiej) nikt nie przestrzega numeracji miejsc siedzących, ale jeśli będziemy mieli szczęście to można się nawet położyć, zwykle na górnych łóżkach. Wiele osób spożywa alkohol. W całej Rosji godziny odjazdów podane są wg czasu moskiewskiego. Przekroczenie granicy z Mongolią możliwe jest tylko pociągiem klasy kupe (przejście piesze w budowie).

Dzień trasa cena USD środek czas km

2 Moskwa TM 3x 5 rb 0.5 USD Metro – –

2 – 6 Moskwa – Irkuck 1549.2 rb 52.3 USD Pociąg – płackartnyj 75.5h 5152

6 Irkuck – Listwianki (Bajkał) 400 rb/4 os 3.4 USD Auto 1 h 65

6 Listwianki – Irkuck 49 rb 1.6 USD Autobus 2 h 65

6 Irkuck TM 3 rb 0.1 USD Tramwaj, bilet całodniowy – –

6 – 7 Irkuck – Nauszki 164 rb 5.5 USD Pociąg – obszczyj 17 h 287

7 Nauszki – Suche Bator (Mongolia) 268.3 rb 9.1 USD Pociąg – kupe 1 h 10

Zwiedzanie – przydały się podstawy rosyjskiego, które pomogły w nawiązywaniu znajomości z towarzyszami podroży. Po drodze porzucaliśmy się śnieżkami na Placu Czerwonym w Moskwie i pomoczyliśmy nogi w Bajkale, opychając się rybami przy zachodzącym słońcu. Syberia oszczędziła nas, bo tak ciepłego listopada nie pamiętali nawet najstarsi mieszkańcy Irkucka. Mimo to nadal więcej czasu spędzamy w pociągach, kierując się na południe, gdzie spodziewamy się dodatnich temperatur.

Mongolia

4) 22.11 – 30.11.01r, 8 dni, 1 USD = 1090 Turgikow (T), średnia = 12.6 USD/dzień

jedzenie – średnia 3 USD/dz. Nie jest to najlepsze miejsce dla jaroszy, bardzo popularna baranina. Miejscowe posiłki nie przypadły mi do gustu, ale często nie wypada odmówić gospodarzom poczęstunku, nie wypić kumysu lub zsiadłego mleka itp.

noclegi – średnia 2.5 USD/noc. W jurtach ciekawie i oryginalnie, lecz zbyt zimno, gdy wszyscy zasną i nie dokładają drewna do ognia. Wszędzie płaciliśmy od osoby, nie za pokój. W stolicy GH to w rzeczywistości mieszkanie w bloku (na materacach w pokoju), ale bardzo sympatyczna pomocna anglojęzyczna właścicielka. Można też spotkać osoby, które podzielą koszty wynajmu samochodu na pustynię Gobi.

Miasto hotel adres noc pokój cena USD/1o ocena

Ulan Bator Idre’s GH LP, k/pks 2 4 mtr/4os 3815 T/os 3.5 USD 7

Dalanzadgad Mieszkanie kierowcy 2 2 lz/2os 2000 T/os 1.8 USD 5

Gobi Jurta 1 4 lz/4os 2000 T/os 1.8 USD 3

transport – autobusy na Gobi to nic innego jak mały rosyjski Uaz, do którego wchodzi ok. 12 osób z bagażami, odjeżdżają rano w pn i pt ze stolicy oraz w sr i nd z Dalanzadgad (zarezerwuj, to przyjadą pod dom/hotel). Przejazd między anakami (województwa) wymaga wynajęcia samochodu terenowego (ok.0.2 – 0.3 USD/km plus droga powrotna kierowcy). Inaczej zawsze trzeba wrócić do Ułan Bator. Ponieważ brak tam asfaltu, nasz szalejący kierowca rozwalił na tych bezdrożach zawieszenie – czekaliśmy 7h (minus 25˚C) na pierwszy przejeżdżający w pobliżu pojazd oraz 4h na naprawę. Wsiadanie do pociągu klasy “obszczyj” to prawo silniejszego, obserwowaliśmy walki o miejsce siedzące bez szacunku dla starszych, kobiet i dzieci. Na Gobi wynajęliśmy auto na 2 dni (korzystaliśmy z telefonów podanych przez autorów wcześniejszych relacji „Przez Świat”) z noclegiem na stepie w jurcie.

dzień trasa cena USD/1os środek czas km

7 – 8 Suce Bator – Ulan Bator 2 700 T 2.5 USD Pociąg – obszczyj 9 h 295

9 – 10 Ulan Bator – Dalanzadgad 120 000 T/6os 18.3 USD Auto – uaz 30 h* 528

11 – 12 Gobi tour 153 000 T/6os 23.4 USD Auto – uaz 2 dni 510

13 Dalanzadgad – Ulan Bator 10 000 T 9.2 USD Autobus – uaz 16 h 528

14 – 15 Ulan Bator – Zamen Ud 4 100 T 3.8 USD Pociąg – obszczy 15.5 h 602

15 Zamen Ud – Erlian (Chiny) 5 050 T 4.6 USD Autobus – 10

Połączenia – internet w stolicy 1 USD/h

Zwiedzanie – Jesteśmy zmarznięci, ale zarazem zafascynowani pustynią. Nasz wynajęty jeep popsuł się na Gobi, więc musieliśmy spędzić noc przy 25-stopniowym mrozie. Czekaliśmy 11 godzin na pomoc i naprawę. W tym czasie przemierzyliśmy pieszo kilkanaście kilometrów z kompasem w ręku po tym cudownym pustkowiu, co jakiś czas spotykając stada dzikich koni, wielbłądów i gazel. Z wysokich na 500 m piaszczystych wydm rozciągał się widok majestatycznej pustyni. Na nocleg i posiłek zatrzymywaliśmy się w prymitywnych jurtach, gdzie Mongołowie nadal mieszkają. Ciekawie było przejechać się samodzielnie (bez prowadzenia) na wielbłądzie u pustynnych pasterzy (0.9 USD za 30 min). Mongolia pozostawia po sobie miłe wrażenia, lecz jedzenie nie przypadło nam do gustu.

Chiny

5) 30.11 – 15.12.01r, 15 dni, kurs 1 USD = 8.2 yuana (Y), średnia = 12.1 USD/dz

jedzenie – średnia 3.6 USD/dz. Wybór spory, ale nie wiesz co jesz, a takie same potrawy są różnie serwowane. Czasami ryż z kurczakiem to pyszność (chude mięsko odpowiednio przyprawione), a niekiedy nienajlepiej pachnące kości z resztkami tłustego mięsa. Potrawy ogólnie są tłuste, lecz syte, ale o pieczywie można tu zapomnieć. Najlepiej wejść do kuchni i pokazać, co się chce. Jak nam coś smakuje, poprosić o zapisanie nazwy po mandaryńsku, a w następnej restauracji zrobić z zapisu praktyczny użytek. Jeżeli jesteśmy grupą – zamówić kilka różnych dań i wspólnie konsumować, jest to popularne i często egzystują obrotowe stoły. W turystycznych miejscach dostaniemy sztućce, ale i tak przyda się umiejętność posługiwania pałeczkami.

noclegi – średnia 2.4 USD/noc. Nie ma problemu ze znalezieniem taniego miejsca, lecz nie wszystkie hotele mogą przyjmować obcokrajowców. Wszędzie można dostać darmowy wrzątek w termosach. W tych tańszych hotelach warunki sanitarne czasami odbiegają od normy, uniemożliwione jest na przykład skorzystanie z luksusu ciepłego natrysku i trzeba sobie radzić przy umywalce, brak również ogrzewania.

miasto hotel adres N pokój cena USD/1os oc

Datong z pkp w pr,100m znowu w pr.,białe kafelki nieb. okna 2 4 lz/4os 50 Y/pok 1.5 USD 1

Pekin Feng Long Youth Hostel LP 2 km na zach od Parku Niebios 2 4 lz/4os 140 Y/pok 4.3 USD 6

Huanghuacheng Chiński Mur – pod gwiazdami w śpiworze 1 – – – –

Xi’an Shangde Binguan LP k/pkp, pks 1 3 lz/4os 120 Y/pok 3.7 USD 4

Hanzhong z pkp prosto 200m, po po lewej stronie ulicy 1 4 lz/4os 48 Y/4os 1.5 USD 3

Jinghong z pks 300 m na płd, po lewej stronie ulicy, przed skrzyż. 2 3 lz/4os 60 Y/4os 8 USD 7

Mohen Jadąc do gr po lewej str,k/bilarda, schody na zewn na II p 1 3 lz/4os 30 Y/4os 0.9 USD 4

Transport – najlepsza organizacja kolei, jaką kiedykolwiek widziałem. Na peron można wejść tylko z biletem na ok. 30 min przed odjazdem. W najtańszej klasie typu “hard seat” mamy miejscówkę na czyste, wygodne miękkie miejsce siedzące. Stewardesy pilnują porządku, obowiązuje zakaz palenia, a kelner nie pozwoli abyś był głodny. Tylko pomiędzy mniejszymi miejscowościami (np. Jining – Datong) panował bałagan i brud. Ciekawą przygodą jest jazda autobusem sypialnym (chiński wynalazek) – wygodne, ale gabaryty łóżek przystosowane są dla Azjatów, dla nas za małe. W miastach polecam wypożyczenie roweru. Jazda pekińskimi ulicami jest prawdziwą przygodą, obowiązuje prawo silniejszego – wymuszenia, jazda na czerwonym świetle, pod prąd itp. Jednak samochody, rowery i piesi w tym chaosie fantastycznie się nawzajem uzupełniają. Moje hamulce pozostawiały wiele do życzenia, lecz miałem klakson, który pozwolił mi przetrwać.

dzień trasa cena USD /1os środek czas km

15 Erlian 2x 5 Y/4os 0.3 USD Taxi – –

15 Erlian – Jining 45 Y 5.5 USD Autobus 5 h 286

15 Jining – Datong 10 Y 1.2 USD Pociąg hard seat 2 h 119

16 Datong 13 Y /4os 0.4 USD Taxi, riksza – –

16 Datong – Yungang 1 Y + 1.5 Y 0.3 USD Autobusy 0.5 h 15

16 Yungang – Datong 1.5 Y + 1 Y 0.3 USD Autobusy 0.5 h 15

17 Datong – Hunyuan 6 Y 0.7 USD Autobus 2 h 68

17 Hunyuan – Xuankong Si 20 Y/4os 0.6 USD Taxi 15’ 5

17 Xuankong Si – Hunyuan 20 Y/4os 0.6 USD Taxi 15’ 5

17 Hunyuan – Yingxian 60 Y/4os 1.8 USD Taxi 0.5 h 45

17 Yingxian – Hunyuan 80 Y/4os 2.4 USD Taxi 0.5 h 45

17 Hunyuan – Datong 90 Y/4os 2.7 USD Taxi 1.5 h 68

17 – 18 Datong – Pekin 31 Y 3.8 USD Pociąg hard seat 9 h 329

18 – 21 Pekin TM 34 Y 4.1 USD Metro, taxi, rower – –

20 Pekin – Huairou 8 Y 1.0 USD Autobus nr 916 1.5 h 80

20 Huairou – Huanghuacheng 2.5 Y 0.3 USD Autobus nr 961 1 h 50

21 Huanghuacheng – Huairou 2 Y 0.2 USD Autobus nr 961 1 h 50

21 Huairou – Pekin 5 Y 0.6 USD Autobus nr 916 1 h 80

21 – 22 Pekin – Xi’an 150 Y 18.3 USD Pociąg hard seat 14 h 1195

22 – 23 Xi’an TM 13 Y 1.6 USD Taxi, autobus – –

22 Xi‘an – Huaqing Chi 5 Y 0.6 USD Bus 1 h 36

22 Huanqing Chi – Xi’an 2 Y 0.2 USD Bus 1.5 h 36

23 Xi’an – Hanzhang 55 Y 6.7USD Bus 12 h* 359

23 Hanzhang TM 8 Y/4os 0.2 USD Taxi – –

24 Hanzhong – Guangyuan 30 Y 3.7 USD Bus 9.5 h 158

24 – 25 Guangyuan – Czengdu 47 Y 5.7 USD Pociąg hard seat 6 h 249

25 – 26 Czengdu – Kiuming 120 Y 14.6 USD Pociąg hard seat 19 h 860

26 Kiuming – Las – Kiuming 250 Y/4os 7.6 USD Taxi 2x 2 h 2x 87

26 – 27 Kiuming – Jinghong 118 Y 14.4 USD Autobus sypialny 23 h 449

28 Jinghong 8 Y 1.0 USD Wypożycz roweru – –

29 Jinghong – Mengla 29 Y 3.5 USD Bus 6 h* 120

29 Mengla – Mohen 10 Y 1.2 USD Autobus 1.5 h 45

30 Mohen – Boten (Laos) 2 Y 0.2 USD Tuk – tuk – –

Połączenia – internet – 0.25 – 0.4 USD/h, telefon – 6.1 USD/kartę (ok. 3 min do Polski)

Zwiedzanie – W okolicach Datong nie do pominięcia jest kompleks Wiszących Klasztorów, a równie ciekawie jest w skalnych świątyniach. Natomiast Drewniana Pagoda to najwyższy drewniany budynek świata, przy budowie, której nie użyto ani jednego gwoździa. W Pekinie zachęcam do pójścia do Parku Świątyni Niebios, ale najlepiej we wczesnych godzinach rannych. Jest to okazją, by poobserwować styl życia tutejszych, głównie starszych, osób. Jest to wspólna gimnastyka, śpiewy i tańce, granie w badmintona, karty, warcaby, na instrumentach, czy chociażby rozciąganie, wiszenie na gałęzi lub wchodzenie i schodzenie ze schodów oraz wiele innych zajęć. A robią to ze znajomymi, z nieodzownym uśmiechem – dla czystej przyjemności. Po prostu lubią zdrowo i radośnie rozpocząć dzień, aż miło popatrzeć. Koniecznie trzeba zobaczyć Zakazane Miasto, a jego panoramę najlepiej podziwiać z Parku Jing Shan. Do Pałacu Letniego cesarzy Chin wybrałem się rowerem, było tam jednak zbyt zimno i szaro. Chiński Mur? Wybraliśmy się do Huanghuacheng, czyli “nieturystycznej” część muru, gdzie nawet nie pobiera się opłaty za wstęp. Jest on w wielu miejscach zniszczony i zarośnięty, ale dzięki temu bardziej autentyczny. Podchodziłem na szczyty przez 3 godziny (wspinaczka momentami przypomina naszą Orlą Perć), gdzie postanowiłem w samotności spędzić noc pod gwiazdami. Pomysł może nie najcieplejszy, ale wschód słońca w takiej scenerii wynagradza chłód nocy (ja 8 stopni mrozu wytrzymałem, lecz mój statyw pękł – szkoda). Nie spotkałem ani jednego człowieka! W Xi’an ciekawostką archeologiczną jest odkrycie Terakotowej Armii, lecz ekspozycja tych interesujących figur z terakoty trochę rozczarowuje. Po zwiedzeniu “Terakotowej Armii” pojechaliśmy na wieś, aby zobaczyć trochę “prawdziwego” życia Chińczyków. Na szczęście w Kunmingu było już ciepło, tak, że spacer po “kamiennym lesie” odbywał się w tropikalnej scenerii. Nareszcie wyrzuciłem z plecaka ciepłe ubrania. Podróżując po Chinach, należy koniecznie zaopatrzyć się w słownik z podstawowymi pytaniami i nazwami miejscowości w transkrypcji chińskiej. Zaoszczędzi się sporo czasu, bo angielski przydaje się rzadko.

v

miejscowość Obiekt cena w Y cena w USD ISIC ocena

Yunang Świątynie w grotach 25 Y 3 USD x 7

Hunyuan Wiszące Klasztory 35 Y 4.3 USD 8

Tama 5 Y 0.6 USD 2

Yingxian Drewniana Pagoda 16 Y 1.9 USD x 4

Pekin Pałac Letni 20 Y 2.4 USD 3

Zakazane Miasto 40 Y 4.8 USD 7

Park Świątyni Niebios 2x 10 Y 2x 1.2 USD 6

Park Jing Shan 2 Y 0.2 USD 3

Huanqing Chi – Terakotowa Armia 65 Y 7.9 USD 5

Kiuming -Kamienny Las 55 Y 6.7 USD 7

Laos

6) 15.12 – 28.12.01r, 13 dni, kurs 1 USD = 9400 kipów (k), średnia = 8.5 USD/dz

jedzenie – średnia 4 USD/dz. W końcu można znaleźć popularne pyszne francuskie bagietki. Jest duży wybór i smacznie.

noclegi – średnia 1.3 USD/noc. Bardzo tanie, spartańskie hoteliki. Poza głównymi miastami nigdzie nie było ciepłej wody, a elektryczność była wyłączana ok 21. Ceny są do siebie zbliżone, rzadko dało się, więc coś utargować. Płaci się za pokój, nie od osoby. Podczas marszu po laotańskich wioskach od razu zaproponowano mi nocleg w domu, zapłaciłem z własnej woli. Podczas dwudniowego spływu Mekongiem, na nocleg na stałym lądzie zatrzymaliśmy się w Pakbengu, gdzie akomodacji każdy szuka sobie na własną rękę.

miasto hotel Adres N pokój cena w tys USD/1os wc oc

Muang Sing Tailii GH 400 m od pks 2 3 lz/4os 30 K/pok 0.8 USD x 5

Xiang Kok Jon Mekong GH Nad rzeka 1 2 lz/2os 20 K/pok 1.1 USD 5

Ban Muam Jedyny hotel w wiosce 1 2 lz/2os 30 K/pok 1.6 USD 4

k/Nam Keung Gościna w domu wraz z kolacja 1 – 10 K 1.1 USD – –

Pakbeng Mon Savan G Przy głównej ul pod górę po lewej 1 2 lz/2os 30 K/pok1 6 USD 5

Luang Prabang Suankeo GH 4 3 lz/4os 60 K/pok 1.6 USD 6

Vang Vieng Chaleune GH Idąc do wioski główna ul po Pr 1 4 lz/4os 40 K/pok 1.1 USD 6

Vientiane Na dziko na plaży Mekongu 1 – – – – –

Savannakhet Bus Station Room Guest Na terenie pks 1 2 lz/2os 20 K/pok 1.1 USD 4

Transport – Podróżuje się głównie ciężarówkami przerobionymi na autobusy lub tuk – tukami (terenowy samochód z obudowaną naczepą – w stylu naszego poloneza trucka; siedzi się na obitych deskach umocowanych z boku). Większość dróg nie ma asfaltu, wiec transport odbywa się w żółwim tempie (czasami 20 –30 km/h) i w tumanach kurzu. Ale właśnie to ma swój niepowtarzalny urok. Praktycznie nie ma połączeń nocnych. Dotarliśmy nad Mekong, gdzie można spłynąć szybkimi lub wolnymi łodziami, a raz po długich negocjacjach udało nam się “załapać” na towarową barkę, lecz spływ ten to dopiero polowa drogi do jakiegoś cywilizowanego miejsca (czyt.: jako takim środkiem transportu). Bogata wioska Ban Muam – centrum Złotego Trójkąta Opium na styku granic Birmy, Laosu i Tajlandii. Za parę dolarów nikomu nie chce się jechać po górskich wertepach, musimy więc wyczarterować motorówkę. Terenowa toyota zabiera nas z następnej wioski, ja jednak postanawiam przejść się pieszo z kompasem w ręku, trochę na wyczucie. Autobus z Savannakhet to przerobiony Kamaz, a przed podróżą trzeba podpisać oświadczenie, że w przypadku jakiegoś wypadku Rząd Laotański wypłaca Ci podaną kwotę odszkodowania. Fakt, że wertepy były spore, ja dwukrotnie uderzyłem głową w sufit podczas podskoków na wybojach.

dz trasa cena w tys. K USD/1os środek czas km

30 Boten – Luang Nam Tha 10 K 1.1 USD Tuk – tuk 2.5 h 45

30 Luang Nam Tha – Muang Sing 10 K 1.1 USD Tuk – tuk 3 h 55

31 Muang Sing 5 K 0.5 USD rower – –

32 Muang Sing – Xieng Kok 15 K 1.6 USD Tuk – tuk 3 h 70

33 Xieng Kok – Ban Muam 100 K 10.6 USD Barka 4 h 100

34 Ban Muam – Ton Pheung 105 K/ 4os 2.2 USD Motorówka 0.5 h 20

34 Ton Pheung – Nam Keung – – Pieszo i autostop 4h+1h 40

35 Nam Keung – Huay Xai 10 K 1.1 USD Tuk – tuk 0.5 h 25

35 Huay Xai – Pakbeng 90 9,6 USD łódź (slow) 6 h 150

36 Pakbeng – Luang Prabang 90 K 9.6 USD Łódź (slow) 6,5 h 150

37 Luang P – Pak Ou – Luang P 150 K/ 5os 3.2 USD Łódź 1.5h+1h 25+25

38 Luang P–Kwang Si Falls– Luang P 100 K/ 5os 2.1 USD Tuk – tuk 1h +1h 15+15

40 Luang Prabang TM 20 K/4 os 0.5 USD Tuk – tuk – –

40 Luang Prabang – Vang Vieng 40 K 4.3 USD Autobus 6 h 189

41 Vang Vieng – Vientiane 30 K/ 4os 0.8 USD Auto (paka) 4 h 133

42 Vientiane – Savannakhet 25 K 2.7 USD Autobus 10 h * 458

42 Savannakhet TM 6 K/ 4 os 0.2 USD Tuk – tuk – –

43 Savannakhet – Dansavanh 25 K 2.7 USD Autobus 9h* 230

Połączenia – internet 1.1 USD/h, telefon – 3.2 USD/min, paczka do Australii –15.7 USD/3 kg

Zwiedzanie – Kraj ten postanowiliśmy zwiedzić trochę nietypowo, tzn. pójść własnymi ścieżkami. Po dotarciu do Muang Sing wypożyczyliśmy rowery i pojechaliśmy w przeciwnym kierunku niż opisany w naszym przewodniku “Lonley Planet”. Tereny wokół tej osady pełne są wiosek, w których zapoznać się można z miejscowymi zwyczajami i zobaczyć oryginalne stroje tutejszych plemion. W celu integracji z miejscową społecznością zagraliśmy mecz piłki nożnej z chłopcami oraz porzucaliśmy piłeczką (z obowiązkowym śpiewem) z dziewczętami. Przedzierając się dalej przez dżunglę (rowery zostawiliśmy wcześniej), raz po raz gubiąc ścieżkę, znaleźliśmy bardziej dzikie plemiona – ogromnie zainteresowane dzieci, półnagie kobiety oraz mężczyźni z 1,5-metrowymi strzelbami oferujący nam opium. Byliśmy jedynymi turystami. Z Ton Pheung idąc pieszo wśród pól ryżowych i wiosek, mam doskonałą okazję do poznania tutejszego stylu życia. Wieśniacy na swych kołowych wehikułach sami proponowali mi podwiezienie – o zapłacie nie było mowy. Zostałem zaproszony na nocleg do chaty na palach, gdzie obok ludzie myją się w rzece, kolację gotują na ognisku, a dzieci uczą się przy świecach. Kładziemy się spać o godzinie 20.00, gdyż z braku elektryczności natura sama wyznacza rytm dnia. Pianie koguta i wschód słońca to znak, że ponownie trzeba ruszać do ciężkiej pracy. Centralny Laos jest opanowany przez rzesze zwiedzających, a miejsca głównych atrakcji turystycznych mocno skomercjalizowane. W Boże Narodzenie wykąpaliśmy się w wodospadach Kwang Si Falls, a później oglądnęliśmy jaskinie Pak Ou. Najbardziej podobała nam się wycieczka w okolice Vang Vieng (transport, oprowadzanie po wioskach i jaskiniach, lunch, spływ na dętce – 8 godzin). Zwykle preferuję zwiedzanie indywidualne, lecz czasami bez miejscowego przewodnika umykają ciekawe informacje i można ominąć wiele interesujących miejsc. Przewodnik zaprowadził nas m.in. 2 km w głąb jaskini, gdzie przedzieraliśmy się z latarkami po szyję w wodzie, no i oczywiście był czas na pływanie (oświetlane dla nas świeczkami) w tych ciepłych, podziemnych oczkach wodnych – rozkosz! Podsumowując podróż po Laosie: centrum kraju to parę zabytków i jeszcze więcej turystów, północ – dzika i nie do końca odkryta. Jeżeli ktoś lubi ustronne miejsca i pragnie poznać naturalny i w znacznej mierze prymitywny styl życia tutejszych plemion, musi się pośpieszyć, bo kraj się bogaci i cywilizacja wkracza tutaj w nieubłaganym tempie. Odkąd komunistyczne władze Laosu udostępniły cały kraj do zwiedzania cudzoziemcom (1997), inwazja turystów gwałtownie się nasila, magnesem są również niskie ceny.

miejscowość Obiekt cena w tys K cena w USD ocena

Okolice Luang Prabang Jaskinie Pak Ou

Wodospady Kwang Si Falls 8 K 0.9 USD 5

Luang Prabang Świątynia Thong Xang 5 K 0,5 USD 3

Wieża Phi 8 K 0.9 USD 3

Vang Vieng Wycieczka po jaskiniach 60 K 6.4 USD 8

Wietnam

7) 28.12 – 8.01.02r, 11 dni, kurs 1 USD = 15 000 dongow (D), średnia = 9.1 USD/dz

jedzenie – średnia 3.5 USD/dz. Niezmiernie urozmaicona kuchnia, widać tu przygotowanie do obsługi zachodnich turystów, miło i niedrogo. W jednym sklepie znaleźliśmy „zupki wietnamskie” instant polskiej produkcji?!

noclegi – średnia 2.6 USD/noc. Ogólnie wysoki standard, dbają o klienta. W Sylwestra ceny były zawyżone.

Miasto hotel N pokój cena w tys USD/1os wc oc

Dong Ha 1 3 lz/4os 120 D/pok 2 USD x 4

Hue Troung Tieh H 1 4 lz/4os 150 D/pok 2.5 USD x 7

Hoi An Na dziko na plaży morza Południowo Chińskiego 2 – – – –

Nam Trang O- Sin H 1 dorm 30 D/ os 2 USD x 5

Dalat Binh Yen H 2 3 lz/4os 150 D/pok 2.5 USD x x 9

Ho Chi Minh Hotel 265 3 4 lz/4os 180 D/pok 3 USD x x 8

Transport – Turystyczny “bilet otwarty” umożliwia szybki i tani przejazd przez cały kraj: Hue – Hoi An – Nha Trang – Da Lat – Ho Chi Minh City (dawny Sajgon), gdzie bilet kosztował mnie 20 USD, a po drodze mamy prawo do zatrzymania się w ww. miejscowościach na dowolny okres (można kontynuować jazdę na północ aż do Hanoi). Autobus zawiezie nas pod wskazany przez nas hotel i w wyznaczonym dniu nas stamtąd odbierze. Podczas podróży robione są przerwy na posiłek. Autobusami tymi mogą podróżować tylko turyści, nie mamy więc sposobności poznania miejscowych. Lokalne środki transportu są zabronione dla “białych”.

Dzień trasa cena w tys. D USD /1os środek czas km

43 Granica – Lao Bao 10 D 0.7 USD Motor – 5

43 Lao Bao – Dong Ha 30 D 2 USD Minibus 2 h 90

43 i 44 Dong Ha TM 40 D/4 os 0.7 USD 2 Motory –

44 Dong Ha – Hue 20 USD 20 USD Autobus 2 h 75

45 Hue – Hoi An (koszt dla pozycji 44-51) Autobus 5 h 121

47-48 Hoi An – Nam Trang Minibus 12.5h 490

49 Nam Trang – Dalat Minibus 5 h 206

51 Dalat – Ho Shi Minh Minibus 7 h 295

szczegóły

45 Hue– Tomb of Minh Mang 60D/4os+10D 1USD+0.7USD taxi + łódź 0.5 h –

45 Tomb of Minh Mang -Hue 5 D + 44D/4os 0.3USD+0.7USD łódź + taxi 0.5 h –

46 Hoi An 5 D 0.3 USD rower dzień –

47 Cua Dai Beach – Hoi An 5 D 0.3 USD motor 20’ 6

49 i 50 Dalat 90D+26paliwo 6 USD + 1.7 USD motor 1.5dn –

54 Ho Shi Minh – Phom Phen 82.5 D 5.5 USD Autobus 11 h 232

Połączenia – internet – 0.4 – 0.8 USD/h

Zwiedzanie – Większość atrakcji turystycznych jest bardzo skomercjalizowana, co ujmuje trochę atrakcyjności odwiedzanych miejsc. W Nowy Rok miałem przyjemność być zaproszonym na wietnamską imprezę – muzyki, śpiewu, jedzenia i alkoholu nie brakowało. Chciałem również zobaczyć, jak miejscowi bawią się na ulicy, lecz niestety tutejszy kalendarz żegna Stary Rok około miesiąc później. Pozostałą część nocy spędziłem na tańcach w pubie z turystami z prawie całego świata – niestety nie było więcej przedstawicieli Europy Wschodniej. Spałem pod palmami na pobliskiej plaży (hotele tutaj zdecydowanie za drogie), a po przebudzeniu korzystałem z uroków morskiej kąpieli. Wszechobecne biura turystyczne organizują mnóstwo tanich wycieczek po okolicy. Każdego lata pracuję jako pilot – rezydent, także tym razem ja miąłem okazje wygodnie usiąść i posłuchać przewodnika. Podobały mi się wycieczki do świątyń w dżungli My Son, do delty Mekongu oraz w powojennych tunelach Viet Congu Cu Chi koło Sajgonu. Oryginalną sprawa jest także Crazy House, dom w stylu architektury Gaudiego oraz świątynia Cao Dai, czyli siedziba religii kaodaizmu, która to pomieszała chrześcijaństwo, hinduizm i islam – istnieje już ponad 70 lat. Taka organizacja wycieczek to z pewnością duży komfort psychofizyczny podróżnego – my również skorzystaliśmy z tej wygody. Jednak luksus ten w pewien sposób nas ogranicza – poruszamy się tylko po wyznaczonych miejscach „zalanych” turystami, gdzie Wietnamczycy perfekcyjnie naciągają nowo przybyłych. Słyszane na każdym kroku “Hello Mister” i przyjazne uśmiechy kryją jednak w sobie chęć zdobycia nowego klienta, a w rezultacie wyciągnięcie od niego kilku “zielonych” za oferowaną później usługę. Trzeba się mieć na baczności, gdyż nie brak również oszustów i złodziei. Nasz system to wynajęcie roweru lub skutera i indywidualne wypady na prowincję, aby w końcu usłyszeć BEZINTERESOWNE pozdrowienia Wietnamczyków.

miejscowość Obiekt cena tys D cena w USD ocena

Hue Zakazane Miasto 55 D 3.7 USD 5

Okolice Hue Grobowiec Minh Mang 55 D 3.7 USD 2

Hoi An Wycieczka do My Son 30 D 2 USD 6

Wstęp do świątyń My Son 50 D 3.3 USD 6

Dalat

Ogrody 4 D 0.3 USD 3

Crazy Mouse 5 D 0.3 USD 4

Valley of Love 5 D 0.3 USD 3

Wodospady Prenn 6 D 0.4 USD 4

Wodospady Pongour 5 D 0.3 USD 5

Ho Chi Minh City

(Sajgon) Wycieczka tunele Cu Chi

i świątynia Cao Dai 4 USD 4 USD 7 i 5

Wstęp do Cu Chi 65 D 4.3 USD

Wycieczka do delty Mekongu 7 USD 7 USD 8

Kambodża

8) 8.01 – 22.01.02r, 14 dni, kurs 1 USD = 3900 riali (R), średnia = 8.4 USD/dz

jedzenie – średnia 3.1 USD/dz. Podobnie jak w Laosie.

noclegi – średnia 1.6 USD/noc. Bardzo tanie, spartańskie hoteliki. Brak ciepłej wody, ale była elektryczność (w odróżnieniu od Laosu). Podczas marszu po kambodżańskich bezdrożach od razu zaproponowano mi nocleg w domu, zapłaciłem z własnej woli.

Często płaci się w dolarach. Pokoje zwykle wyposażone są w łazienkę, a łóżka są „małżeńskie”, gdzie spokojnie wyśpią się 2 osoby.

miasto hotel adres N pokój cena USD USD/1os sn wc oc

Phnom Penh Lux Orisey GH 1 2 lz/4os 5USD/pok 1.25 x 4

Kamping Cham 1 2 lz/4os 5USD/pok 1.25 x 5

Kratie HY Henglv GH 1 2lz/4os 3USD/pok 0.75 x 4

Stung Kreng Stung Hotel 1 2lz/4os 3USD/pok 0.75 x 5

Ban Lung Mountain GH 1 3lz/4os 5USD/pok 1.25 x 6

Ban Lung Mountain GH 1 2lz/2os 3USD/pok 1.5 x 6

Voen Sai W budynku strażników Parku Narodowego 1 noc –

Koh Nhek U kierowcy ciężarówki w jego prywatnym domu 1 noc –

Sen Monorom Pich Kiri Hotel 1 1lz/1os 3USD/os 3 x x 6

Phnom Penh Capitol II GH 1 1lz/1os 2USD/os 2 x 4

Battambang Golden Parrot GH 1 2lz/1os 2USD/os 2 4

Siem Reap Naga GH 2 1lz/1os 2USD/os 2 6

Transport – Podróżuje się głównie pick-upami, czyli samochodami terenowymi z 2-metrową nieobudowaną naczepą. Nasz rekord to w jednym pick-upie 6 osób w szoferce i 20 na naczepie wraz z mnóstwem bagaży. Dodatkowo 50˚C żar i tumany kurzu (przydatna maska ochraniająca twarz) czynią podróż trudną do zniesienia, ale łatwą do zapamiętania. Na bezdrożach pasażerowie trzymają się nawzajem, aby nie dopuścić do wypadnięcia. Trzeba zająć w miarę wygodne miejsce, bo po kilku godzinach jazdy w takich warunkach, szczególnie, jeśli siedzimy na czymś twardym, będzie jeszcze długo odczuwalny przez nasze pośladki. Jest to jednak na tyle ciekawa przygoda, że jak była możliwość to nie dałem się wpakować do środka wygodniejszej szoferki. Wartą przeżycia jest także przejazd pociągiem „ruiną”, wyjeżdżającym ze stolicy w kierunku zachodnim. Jest to pociąg towarowy z udostępnionymi wagonami dla ludzi. Otwarte drzwi, tłumy ludzi i bagaży, idealny sposób do nawiązywania przyjaźni z miejscową społecznością. Również w tym kraju brak połączeń nocnych. Spływ – można szybkimi łodziami lub wolnymi, te drugie zwykle ciekawsze i tańsze. Możliwość podróżowania na dachu barki.

dzień trasa cena w tys. R USD /1os środek czas km

55 Phnom Penh 8 R/ 2os 1 USD Transport miejski – –

55 Phnom Penh – Kampong Cham 7 R 1.8 Autobus 2.5 h 140

56 Kampong Cham – Kratie 12 R 3.1 Łódź (slow) 6 h 120

56 Kratie – delfiny nad rzeką – Kratie 8 R/ 2os 1 USD Motor 0.5h+ 0.5h –

56 Kratie – delfiny na Mekongu 32 R/ 4os 2.1 USD Łódź 1 h –

57 Kratie – Stung Treng 20 R 5.1 USD Pick-up (paka) 6.5 h 135

58 Stung Treng – Ban Lung 20 R 5.1 USD Pick-up (paka) 4 h 157

58 Ban Lung – jezioro Yak Lom –

wodospad Chha Ong – Ban Lung 2.5USD+4.3R/2os 1.8 USD Wypożyczenie motoru – pół dnia

59 Ban Lung – Voen Sai (Vouer Say) 3 R 0.75 USD Autobus ruina 2 h 35

59 i 61 Voen Sai – 2 przeprawy rzeką do Virachey NP oraz 2 powroty 4x 0.5 R 0.5 USD Łódź

61 Voen Sai – Ban Lung 7 R 1.8 USD Pick-up (szoferka) 1 h 35

62 Ban Lung – skrzyżowanie na Lumphat 2 R 0.5 USD Pick-up (szoferka) 15’ 10

62 Z skrzyżowania – Lumphat 10 R 2.6 USD Motor 1 h 20

62 Lumphat – Koh Nhek 1 R 0,3 USD łódź 10’

– – pieszo 5 h 15

5 R 1,5 USD woli zaprzęg 1 h 5

15 R 4,5 USD ciężarówka 3 h 40

63 Koh Nhek – Sen Monorom pieszo/woli zaprzęg/ciężarówka 3.5 /0.5/5.5/3 h 10 + 80

64 Sen Monorom – Phnom Penh 30 R 7.7 USD Pick-up (paka) 10 h 410

65 Phnom Penh – Battambang 12.5 R 3.2 USD Pociąg 15 h 285

66 Battambang – Sisophen 3 R 0.75 USD Pick-up (paka) 2 h 68

66 Sisophen – Siem Reap 2 USD 2 USD Pick-up (paka) 2 h 101

67 Siem Reap – Angkor Wat – Siem Reap 6 USD 6 USD Motor 13 h

68 Siem reap – Bangkok 5 USD 5 USD Autobus 9 h 473

Połączenia – internet – 1 USD/h, telefon – 0.75 USD/min, znaczek na pocztówkę – 0.5 USD

Zwiedzanie – Północno-wschodnie prowincje Ratanakiri i Mondolkiri godne są zarekomendowania. Okolice Ban Lung zamieszkują prości “leśni ludzie”, którzy trudnią się zbieractwem w lasach – ciekawie jest zobaczyć ich podczas pracy. W poszukiwaniu ich zjeździliśmy teren skuterami – jeden cielak przestraszył się i wskoczył mi pod koło, na szczęście najbardziej ucierpiał motocykl. Potem wybraliśmy się na treking, a ponieważ nie mamy odpowiedniego doświadczenia do poruszania się po dżungli, wynajęliśmy tanich przewodników. Nie chcieli się zgodzić na przejście 3-dniowej trasy o dzień krócej, zmienili jednak zdanie na widok pięciodolarowego banknotu. Trochę błądziliśmy, ale dzięki temu nie było zbyt łatwo. Po posiłku ugotowanym na ognisku pora na nocleg w hamaku. Oczywiście tygrysa nawet nie usłyszeliśmy, lecz nieodłącznie towarzyszyła nam kompania mrówek i pijawek. Tutaj też rozdzielam się ze znajomymi i ponieważ bardzo nie lubię wracać tą samą drogą – próbuję wydostać się stąd inną trasą. Mam szczęście – droga do prowincji Mondolkiri przejezdna jest tylko w porze suchej, a więc w grudniu i styczniu. Zakupiłem więc zapasy żywności oraz wody i ruszyłem pieszo z całym dobytkiem na plecach (ponad 25 kg – w końcu jadę na rok do Australii) oraz kompasem w ręku – kierunek Południe. Liczyłem na autostop, lecz hmm… Po 4 godzinach marszu dogoniłem woli zaprzęg (wóz z dużymi drewnianymi kołami). To “leśna rodzinka” wracała 30 km z najbliższej wioski, gdzie wymieniła swoje zbiory na ryż. Miałem więc już, na czym jechać, szkoda tylko, że poruszałem się wolniej niż pieszo, bo ok. 3 km/h. Ale, jak się mówi: “lepiej źle jechać, niż dobrze iść”. Wieczorem, po dotarciu do pierwszej wioski (4 chatki), od razu zaproponowano mi nocleg. Było to najskromniej urządzone domostwo, jakie w życiu widziałem. Szykowałem się już do snu, gdy nagle przyjechała terenowa ciężarówka. Kontynuowałem więc drogę w nocy, huśtając się na hamaku zamocowanym na naczepie (kurczowo się przy tym trzymałem, aby nie spaść podczas podskoków na wertepach). Po drodze przejeżdżaliśmy przez rzekę, a więc była okazja do złowienia ryb siecią (moskitierą), które już parę godzin później spożywałem z całą rodziną kierowcy. Następny dzień podobny: kawałek na motorze, trochę na wozie, no i marsz. Nie byłoby to takie męczące, gdyby nie fakt, ze kolejnego dnia na termometrze brakuje skali – ponad 50 stopni w słońcu. Z powodu tej suchoty wybuchają często pożary lasu, co dodatkowo utrudnia oddychanie, a wioski oddalone są od siebie średnio o 30 km. Znowu zabiera mnie jedyna jadąca ciężarówka, tym razem są to towarzysze z kambodżańskiej armii. Ostatnie 80 km (6 godz., czyli tempo truchtającego biegacza) do Sen Monorom to pod względem jakościowym najgorsza droga, jaką kiedykolwiek jechałem – zagłębienia wielkości pojazdu, slalom między drzewami, skwar i kurz. Jednak bardzo cieszę się, że byłem tutaj. Najczęściej odwiedzanym miejscem w Kambodży, będącym jednocześnie symbolem tej byłej francuskiej koloni, jest największy na świecie kompleks świątynny Angkoru z IX-XIII w. (bilet wstępu jest drogi – jednak warto). Mimo że nie jestem koneserem sztuki sakralnej, kompleks wywarł na mnie ogromne wrażenie, zaś dodatkowy czynnik potęgujący czar tego miejsca to wschód i zachód słońca nad Angkor Wat. Odległości między buddyjskimi świątyniami są spore (obszar 200 km2), warto więc wynająć motor z kierowcą, który zawiezie nas we wskazane miejsca. Nie jest jednak bezpiecznie przemieszczać się we wszystkich regionach kraju. Północne tereny (przy granicy z Tajlandią) wciąż są niespokojne, partyzantka Czerwonych Khmerów wciąż działa, wiele miejsc jest zaminowanych. Uczcić pamięć torturowanych i wymordowanych ofiar reżimu Pol Pota możemy na “Polach Śmierci” pod Phnom Penh, jak i zobaczyć więzienie (w stolicy), gdzie jego totalitarna dyktatura zgładziła ponad 2 miliony ludzi w latach 1975-1979. Pozostawia to przygnębiające wrażenie. Jako nauczyciel wf. z przykrością muszę stwierdzić, że poziom sportowy młodzieży szkolnej w Polsce jest o wiele niższy niż w Kambodży. Nie dziwi to tak bardzo, jeśli chodzi o gimnastykę, zwinność i zręczność oraz wybieganie, w końcu nie ma tu komputerów i wideo. Zaskakuje jednak bardzo dobre wyszkolenie techniczne w siatkówce – mimo bardzo skromnego zaplecza sprzętowego. Mieliśmy sposobność zostać pokonani przez miejscowych, którym chylę czoła. Jest tu biednie, lecz pobyt w Kambodży będę miło wspominał. Khmerzy to bardzo miły i serdeczny naród – ciągle próbują nawiązać kontakt i oferują pomoc. Może los się do nich uśmiechnie i warunki życiowe w ich kraju ulegną stopniowej poprawie, czego im życzę.

miejscowość Obiekt cena w R cena w USD ocena

Phnom Penh Więzienie Pol Pota 2 USD 2 USD 6

Ban Lung Jezioro Yak Lom 1000 R 0.3 USD 4

Virachey NP. Wstęp za 2 dni pobytu 2x 5 USD 10 USD/os 6

2 przewodników na 2 dni 2x 5 USD/4 os 2.5 USD/os

Przewodnik tłumacz 23 R/4 os 1.5 USD/os

Łódź dla przewodników 2 R/4 os 0.2 USD/os

Łapówka dla przewodników 5 USD/4 os 1.3 USD/

Siem Reap Kompleks Angkor Wat 1dzień 20 USD 20 USD 8

Tajlandia

9) 22.01 – 31.01.02r, 9 dni, kurs 1 USD = 43 bath (B), średnia = 10 USD/dz

jedzenie – średnia 4.3 USD/dz. Dobre, urozmaicone, każdy znajdzie coś dla siebie. Turystyka, a wraz z nią gastronomia, jest bardzo dobrze rozwinięta.

noclegi – średnia 2.6 USD/noc. Podobnie jak z jedzeniem, wybór od A do Z, ogólnie dobry standard.

Miasto hotel adres N pokój cena B USD/1os wc oc

Bangkok Jo & Joe GH ??? region Khao San Road 3 1lz/1 os 100 B 2.3 USD 4

Damnoen Sadzak Ban Sukchoke Resort Od centrum 3 km drogą po lewej idąc w kier. Nakhom Pathom

1 2lz/1 os 150 B 3.5 USD x 6

Ranong Na przystanku 1 – – – – –

Wyspy Phi Phi Tavana GH 2 2lz/3 os 350 B/pok 2.7 USD 5

Paina Gościna w prywatnym domu 1 – – – – –

Transport – dobrze rozwinięta kolej i połączenia autobusowe, skuteczna informacja. Na południu często naciągali i ciężko było się targować. W Phuket nie chciano mnie zawieźć na wskazaną przystań, zawieziono mnie o 4 nad ranem na miejsce gdzie odpływa drogi prom na wyspy Phi Phi. Za tę usługę nie zapłaciłem, ale zostałem po ciemku gdzieś daleko od miasta. W przypadku drogi z Trang do Paina podaję cenę jaką zapłaciłem aż do Hat Yai, tyle że wyszedłem w połowie drogi.

dzień trasa cena w B USD /1os środek czas km

69 -71 Bangkok TM 138.5 B 3.2 USD Riksze, autobus – –

71 Bangkok – Nakhom Pathom 54 B 1.3 USD Pociąg III kl. 2 h 60

71 Nakhom Pathom – Damnoen Saduak 27 B 0.6 USD Autobus 1 h 40

71 Damnoen saduak – hotel 20 B 0.5 USD Tuk – tuk – –

72 Damnoen Saduak – Ratchaburi 30 B 0.7 USD Tuk – tuk 1 h 40

72 Ratchaburi – Hua Hin 24 B 0.6 USD Pociąg III kl. 1.5 h 128

72 Hua Hin – Chumphon 120 B 2.8 USD Autobus 4.5 h 269

72 Chumphon – Ranong 70 B 1.6 USD Autobus 2 h 105

73 Ranong TM 27 B 0.6 USD Tuk – tuk – –

73 Ranong – Kawthoung (Birma) 50 R 1.2 USD Łódź 0.5 h 5

73 – 74 Ranong – Phuket 140 B 3.3 USD Autobus 4.5 h 310

74 Phuket – Koh Phi Phi 350 B 8.1 USD Łódź 2.5 h 50

76 Koh Phi Phi – Krabi 200 B 4.7 USD Łódź 1.5 h 40

76 Krabi TM 20 B 0.5 USD Tuk – tuk – –

76 Krabi – Trang 50 B 1.2 USD Autobus local 2.5 h 136

76 Trang – Paina (opłata jak do Hat Yai) 100 B 2.3 USD Minibus 0.5 h 40

77 Paina – Hat Yai – – Autostop 1.5 h 125

77 Hat Yai – Padang Besar 57 B 1.3 USD Pociąg AC 1 h 50

Połączenia – internet 0.35 USD/h w stolicy, 2.8 USD/h na Phi Phi.

Zwiedzanie – Jest to jedyny kraj Azji Płd.-Wsch., który nigdy nie został skolonizowany, a jednocześnie razem z Singapurem i Hongkongiem stanowi potęgę finansową tego regionu świata. Jest to również pierwsze państwo na mojej trasie, którym nigdy nie rządzili komuniści. Spotykam też tutaj swoją ekipę i wspólnie nabiegaliśmy się po urzędach, ale odebraliśmy nasze australijskie studenckie wizy. Bangkok to prawdziwa mekka obieżyświatów – nic dziwnego, bowiem agenci sprzedają bilety lotnicze za niewielkie pieniądze; można np. dolecieć do Sydney lub Europy za mniej niż 250 USD (z opłatami lotniskowymi). Tu napotykam również na problemy natury biurokratycznej. Wiza indonezyjska wystawiona w Polsce obliguje mnie do wjazdu na teren kraju w ciągu 3 miesięcy od daty wydania, czyli do 5 lutego.

Zwiedzanie – Tajlandia to jedyny kraj Azji Płd.-Wsch., który nigdy nie został skolonizowany, a jednocześnie razem z Singapurem i Hongkongiem stanowi potęgę finansową tego regionu świata. Jest to również pierwsze państwo na mojej trasie, którym nigdy nie rządzili komuniści. Spotykam też tutaj swoją ekipę i wspólnie nabiegaliśmy się po urzędach, ale odebraliśmy nasze australijskie studenckie wizy. Bangkok to prawdziwa mekka obieżyświatów – nic dziwnego, bowiem agenci sprzedają bilety lotnicze za niewielkie pieniądze; można np. dolecieć do Sydney lub Europy za mniej niż 250 USD (z opłatami lotniskowymi). Tu napotykam również na problemy natury biurokratycznej. Wiza indonezyjska wystawiona w Polsce obliguje mnie do wjazdu na teren kraju w ciągu 3 miesięcy od daty wydania, czyli do 5 lutego. Jest jeszcze tyle miejsc, które chciałbym tutaj spokojnie zobaczyć, lecz cóż, laotańskie i kambodżańskie „spontaniczności” nadszarpnęły mój budżet czasowy. Pozostaje mi, więc zrezygnować z kilku zaplanowanych miejsc i potraktować Tajlandię i Malezję troszkę bardziej „tranzytowo”, więc nocą jeżdżę, a za dnia zwiedzam. Tajlandczycy to mistrzowie podrabiania – na Khao San Road można kupić legitymację studencką (ISIC) lub dziennikarską (2,5 USD), a nawet prawo jazdy (35 USD). W dzielnicy Patpong kwitnie życie nocne. Występują tu śliczne tajskie dziewczęta, jednak urodą ustępują one naszym pięknym Polkom. W Bangkoku ciekawy był Grand Palace, a w instytucie Pasteura możemy dowiedzieć się wiele interesującego o wężach. Po opuszczeniu stolicy już definitywnie rozdzielam się ze znajomymi, którzy mają nieco inne plany. Pływający targ odwiedziłem w Damnoen Saduak, gdyż ten w Bangkoku to już tylko turystyczna atrapa. Mimo, iż jest tu niezwykle tłocznie i drogo, wyspy Phi Phi są przepiękne. Znalazłem tu rajskie zatoczki otoczone wapiennymi skałami porośniętymi dżunglą, wewnątrz których znajdują się błękitno-turkusowe laguny wraz z przylegającymi do nich piaszczystymi plażami z palmami. Całodniowa wycieczka długą łodzią (lunch, owoce, woda, maska i płetwy) umożliwia obejrzenie sąsiadujących cudownych wysp. Niezapomnianych wrażeń dostarcza nurkowanie w rafie koralowej. Na głębokości 6 m mam okazję podziwiać niesamowite kolory żyjącej tu fauny morskiej. Wziąłem ze sobą trochę jedzenia i po pewnym czasie nie mogłem się opędzić od setek różnobarwnych ryb. Na wyspie Phi Phi Don przeszedłem spory kawał przez dżunglę w poszukiwaniu ustronnych plaż, aby w ciszy i spokoju rozkoszować się kąpielą w krystalicznie czystej wodzie Oceanu Indyjskiego. Podziwiając otaczającą mnie przyrodę, o mało co nie nadepnąłem na węża, który sycząc, przepełzł mi koło nogi. Znieruchomiałem, ale nie z rozsądku, po prostu sparaliżował mnie strach. Na szczęście gad nie raczył poczęstować mnie swoim jadem. Pecha miał natomiast mój współlokator, który nadepnął na jeżowca (dla oszczędności dzielę koszty wynajęcia pokoju z poznanymi Szwedami). Odpocząłem, to fakt, lecz teraz spalone ramiona i plecy z bólem dźwigają plecak. Po nurkowaniu na rafie koralowej wysp Phi Phi kontynuuję jazdę na Południe. Przez poznanego Taja zostaję zaproszony do jego domu, wysiadam więc z minibusu w połowie zaplanowanej drogi. Mam doskonałą okazję do bliższego poznania tutejszej wiejskiej społeczności – impreza z okazji poboru do wojska jednego z blisko stu jego kuzynów. I byłoby rewelacyjnie, gdyby jeden z nich zbyt nachalnie nie okazywał swoich homoseksualnych skłonności. Musiałem interweniować i nazajutrz z niesmakiem opuszczałem jego “gospodę”.

miejscowość obiekt cena w B cena w USD ocena

Bangkok Grand Palace 200 B 4.6 USD 6

Świątynia Leżącego Buddy 20 B 0.5 USD 3

Farma Węży 70 B 1.6 USD 4

Phi Phi Wycieczka po wyspach 250 B 5.8 USD 8

Birma

10) 27.01.02r, 1 dzień, kurs 1 USD = 645 Kytas (K).

noclegi – jedyny hotel w wiosce z ceną dla obcokrajowców 20 USD za nocleg, trochę za drogo.

transport – Płynąłem łodzią, aby powrócić do Tajlandii.

dz trasa cena w K USD /1os środek czas km

73 Kawthong – Ranong 750 K 1.2 USD Łódź 0.5 h 5

Zwiedzanie – Wybrałem się na jeden dzień do Myanmaru (dawna Birma). Zostałbym chętnie dłużej (klimat podobny do Laosu i Kambodży), lecz władze skutecznie mnie zniechęciły – wizę dostałem aż na 3 dni z możliwością poruszania się w promieniu 8 km (zdążyłem go przekroczyć), a cena noclegu w jedynym hotelu w miasteczku to “tylko” 20 USD. Mimo to spacer po prowincji przyniósł mi wiele przyjemnych wrażeń, głównie dzięki okazywanej życzliwości wieśniaków. Trafiłem też na wesele, a poznanemu ulicznemu fryzjerowi nie mogłem odmówić obcięcia włosów; ponieważ jednak nie było, czego ciąć, w ruch poszła żyletka – na łyso (ku uciesze zgromadzonego tłumu). Było bardzo biednie i brudno, pewne części wioski przypominały prawdziwe slumsy.

Malezja

11) 31.01 – 02.02.02r, 2,5 dnia, kurs 1 USD = 3.77 Rygint (R), średnia = 12.4 USD/dz

jedzenie – średnia 5.7 USD/dz, ale jadłem naprawdę sporo. Dużo dobrych hinduskich knajpek. W dzielnicy indyjskiej zjadłem pyszne “czapati” (placek podobny do chleba) z sosem curry, podane na liściu bananowca, które konsumuje się rękoma (trudno je potem domyć).

noclegi – zaledwie 1 nocleg, czysto nie było. Nie było problemu z zostawieniem bagażu na cały dzień, by wieczorem go sobie odebrać.

Miasto hotel adres N pokój cena R USD/os

Georgetown ENG LOH GH 1 Dorm 8 R 2.1 USD

Transport – Najtańsze pociągi są bardzo wygodne, często klimatyzowane. Widać wyraźną poprawę co do komfortu i organizacji transportu w stosunku do wcześniejszych krajów Azji Pd – Wsch. W najtańszej klasie pociągu działa klimatyzacja. W drodze powrotnej prom z Georgetown jest za darmo.

dzień trasa cena w R USD/1os środek czas km

77 Padang Besar – Butterworth 4 R 1.1 Pociąg III kl. 3 h 150

77 Butterworth – Georgetown 0.6 R 0.2 Prom 20 ‘ –

78 Georgetown – Ayer Itam 1R 0.3 Autobus 1 h 25

78 Ayer Itam 1.4 R 0.4 Transport miejski – –

78 Ayer Item – Georgetown 1 R 0.3 Autobus 40 ‘ 25

78 Georgetown – Butterworth – – Prom 20 ‘ –

78 – 79 Butterworth – Kuala Lumpur 17 R 4.5 Pociąg III kl. 10.5 h 350

79 Kuala Lumpur TM 7.5 R 2 Metro – –

79 – 80 Kuala Lumpur – Singapur 19 R 5 Pociąg III kl. AC 10 h 390

Połączenie – Internet 0.5 USD/h

Zwiedzanie – niezwykle pozytywnie zaskoczyła mnie Malezja. Tutaj nikt mi się nie narzucał (rikszarz rozumie, co znaczy: “Nie, dziękuję”), a naganiacze niekoniecznie są naciągaczami (tych pierwszych rozumiem, tylko oferują usługę – w końcu muszą z czegoś żyć, lecz tych drugich nie toleruję – zwyczajni oszuści). Malezja to mieszanka religii i narodowości. Na wyspie Penang miałem okazję podziwiać, jak świątynie muzułmańskie, chińskie, hinduskie, buddyjskie oraz chrześcijańskie stoją obok siebie i żadnemu z ich wyznawców to nie przeszkadza. Ciekawe komponenty architektoniczne miasta Georgetown czynią je miejscem wartym zobaczenia. Kuala Lumpur to dopiero druga stolica podczas tej wyprawy, która bardzo mi się podobała (pierwsza to Pekin). Poza tym było święto, więc w centrum odbywały się występy folklorystyczne, a chwilę spokoju znalazłem w ogrodzie motyli i orchidei. Symbolem miasta są Twin Towers, czyli ówcześnie 2 bliźniacze najwyższe wieżowce na świecie – 452 m. Mogłem wjechać zaledwie na 41 piętro (z 88), ale widok i tak był niezły. Trzeba tylko przyjść rano przed 9 i odebrać darmowy bilet wjazdu.

miejscowość Obiekt cena w R cena w USD ocena

Ayer Item Kek Lok Si Tempel 2 R 0.5 USD 4

Kuala Lumpur Farma Motyli /Opłata za aparat 10 R /1 R 2.7 USD /0.3 USD 3

Ogród Orchideii 1 R 0.3 USD 3

Singapur

12) 03.02.01 – 04.02.02r, 1 dzień, kurs 1 USD = 1.8 Singapurski dolar (S)

jedzenie – 6.1 USD podobnie jak w Malezji

noclegi – w większości tanich hotelików z Lonley Planet niskie ceny już nie obowiązywały. Na śniadanie jesz do oporu pieczywo z dżemem lub miodem i pijesz do woli kawę, herbatę lub wodę.

miasto hotel Adres N pokój cena w S USD/1os oc

Singapur Waffle’s Homestay 1 Dorm 8 S 4.4 USD 4

Transport – W miejskich piętrowych autobusach kupujemy bilet u kierowcy, a jadąc możemy też pooglądać anglojęzyczną telewizję. Na górę Faber Hill, by podziwiać panoramę miasta, możemy wjechać kolejką linową z dachu World Trade Center (stąd też odchodzą promy do Indonezji), lub dojść tam w 30 min pieszo z zajezdni autobusowej. Promy do Indonezji odpływają, co pół godziny, warto jednak wymienić sobie trochę waluty na indonezyjskie rupie zanim wejdziemy na prom. Jeśli planujemy jechać dalej z Sekupangu jeszcze tego samego dnia, lepiej płyńmy tam pierwszym porannym rejsem.

dz Trasa cena w S USD /1os środek czas km

80 Singapur TM 5 S 2.8 USD Autobus 2.8 h –

80 Singapur – wyspa Sentosa – Singapur 2.3 S 1.3 USD Prom – –

81 Singapur – Sekupang (Indonezja) 18 S 10 USD Prom 1 h 40

Zwiedzanie – Centrum Singapuru troszkę mnie rozczarowało, ale chyba, dlatego że zbyt wiele oczekiwałem. Jest to tylko miasto biznesu. Do tego dość drogo, jednak wyspa Sentosa dostarczyła mi wielu atrakcji, mimo iż jest bardzo komercyjna. Najbardziej podobał mi się pokaz światło i dźwięk “tańczących fontann”, występ delfinów oraz oceanarium. Można też popływać. Maszerowałem w oszklonym tunelu, a nade mną przepływała płaszczka, obok rekiny i inne kolorowe dziwactwa. Wszyscy mówią po angielsku. Na koniec stanąłem na najbardziej wysuniętym na południe punkcie Azji kontynentalnej, gdzie kończy się ląd – płynę więc do Indonezji.

miejscowość obiekt cena w S cena w USD oc

Singapur Wstęp na Wyspę Sentosa 6 S 3.3 USD 5

Na wyspie: Oceanarium i pokazy delfinów 17 S 9.4 USD 7

Indonezja

13) 04.04 – 24.02.02r, 20 dni, kurs 1 USD = 10 000 (R), średnia = 10 USD/dz

jedzenie – średnia 3.2 USD/dz. Bardzo urozmaicone, oryginalne, tanie obiady na ulicznych straganach.

noclegi – średnia 2 USD/noc. Tanio, ale bardzo spartańskie warunki. Najgorzej jest z wodą, gdyż często nie jest ona bieżąca, utrzymana w tzw. Problem w tym, że w tej stojącej wodzie gromadzą się różne zanieczyszczenia, więc czasami umycie się nie sprawia przyjemności. Trwała pora deszczowa, więc nie było problemów ze znalezieniem wolnego miejsca. Na Bali dostałem nawet cały bungalow, gdyż nie było zbyt wielu turystów. W Kupangu (Timor) nie istniał żaden z opisywanych w Lonely Planet hoteli, po wojnie wszystkie zostały zamknięte.

miasto hotel N pokój cena tys R USD/1os wc oc

Pekanbaru Poppies‘s Homestay 1 1db/1 os 30 3 x 3

Payakumbuh Sari Hotel 1 2lz/1 os 20 2 x 2

Bukittingi Raja Wali 2 1db/1 os 15 1.5 x 2

Sungaipenuh Matahari H 2 2lz/1 os 20 2 2

Kerinci Spanie na hamaku w dżungli 1 – – – – –

Yogakarta Dewa Tirta Homestay 2 1db/1 os 20 2 x 5

Cemoro Lawang Cemara Indah (bung) 1 2lz/2 os 25/pok 1.25 3

Kuta Jus Edith 3 2lz/1os 25 2.5 x 6

Kupang Pantai Timor H 1 2lz/2 os 30-40/pok 1.5-2 x 5

Atambua Hotel Linari 1 2lz/2 os 30/pok 1.5 4

Transport – Miejskie małe busiki nazywają się bemo. Na trasach dalekobieżnych do wyboru mamy tanie lokalne autobusy lub szybsze z klimatyzacją. Ja zwykle korzystałem z tych pierwszych, ale warunki były często niewygodne, a za opłatę za przejazd nieraz wybuchały awantury, naciągają jak mogą. Bardzo często szybszą, wygodniejszą i tańszą wersją przejazdu między wyspami jest zakup bezpośredniego biletu autobusowego (autobus wjeżdża na prom). Nie opłaca się kombinować jazdy na raty tj. autobus, poszukiwanie promu, przepłynięcie i znowu poszukiwanie połączenia lądowego. Po przypłynięciu do Sekupungu (dosyć droga wyspa Batam) z powodu braku kantoru i pośpiechu przed wkrótce odpływającym jedynym dzisiejszym promem na Sumatrę, w kasie oszukano mnie. Do biletu musimy dopłacić opłatę portową (0.25 USD), a płynąc do Pekanbaru przesiadamy się raz ze statku na statek, a później jeszcze do autobusu. Jadąc z Pekanbaru wysiadłem po drodze przy pomniku wyznaczającym równik, ale cena biletu podana jest aż do Payakumbuh. Jeżeli mamy w planie wejść na wulkan Kerinci to miejscem wypadowym jest Kersik Tua, ja pojechałem za daleko do Gunung Tujuh, które jest natomiast bazą wypadową do krateru wulkanu wypełnionego jeziorem. Po Sumatrze autobusy nie jeżdżą zbyt szybko, często kilometraż podany na mapie nie za bardzo jest adekwatny do czasu spędzonego w autokarze. Kalianda to natomiast miejsce startu na wulkan Krakatau. Natomiast, jeżeli jedziemy autobusem z Yogakarty do Mt. Bromo przez Surabaję, to możemy przesiąść się wcześniej, w Sedati, zaoszczędzimy czasu. Przy wynajęciu jeepa na wschód słońca przy Mt. Bromo dzieliliśmy się nie równo, Japończyk zapłacił więcej, gdyż ja chciałem iść tam pieszo, jednak zostałem namówiony do wspólnej przejażdżki. Tegla to dzielnica Denpasaru. Benoa to natomiast nazwa portu w Kucie, skąd raz w tygodniu odpływa duża łódź motorowa na Timor, zatrzymując się po drodze na wyspie Lombok, Sumbawa i Sumba. W klasie ekonomicznej warunki są bardzo dobre, jesteśmy wewnątrz łodzi na wygodnych lotniczych siedzeniach, jest TV, jedzenie i woda butelkowana, wszystko wliczone jest w cenę.

dzień trasa cena w R USD /1os środek czas km

81 Sekupung – Pekanbaru 105 R 10.5 2x Prom,autobus 5+4 450

82 Pekanbaru – Kotoalam (równik) 15 R 1.5 Autobus 4.5 h 110

82 Kotoalam – Payakumbuh 5 R 0.5 Autostop 1.5 h 35

83 Payakumbuh – Harau 1 R 0.1 Minibus 20’ 15

83 Harau – Payakumbuh 1 R 0.1 Minibus 20’ 15

83 Payakumbuh – Bukittingi 2 R 0.2 Autobus 40’ 50

84 Bukittingi – kanion Sianok 1 R 0.1 Minibus 10’ –

85 Bukittingi – Padano 7 R 0.7 Autobus AC 3.5 h 109

85 Padang – Tapan 20 R 2 Autobus 7 h 200

85 Tapan – Sungaipenuh 15 R 1.5 Autobus 4.5 h 80

86 Sunngaipenuh – Gunung Tujuh 3 R 0.3 Minibus 1.5 h 30

86 Gunung Tujuh – Kersik Tua 2 R 0.2 Minibus 20’ 5

87 Kerinci wulkan – Kersik Tua – – Autostop 10’ –

87 Kersik Tua – Sungaipenuh 3 R 0.3 Minibus 1.5 h 25

88 Sungaipenuh – Bangko 15 R 1.5 Minibus 5.5 h 121

88 – 89 Bangko – Kalianda 63 R 6.3 Autobus 24.5 h 885

89 Kalianda TM 14 R 1.4 Motor, minibus – –

89 – 90 Kalianda – Yogakarta 80 R 8 Autobus AC, prom 22.5 h 800

90 Yogakarta TM 3 R 0.3 Autobus, riksza – –

92 Yogakarta – Sedati 17 R 1.7 Autobus 8 h 352

92 Sedati – Probolinggo 5 R 0.5 Autobus 2 h 90

92 Probolinggo – Cemoro Lausang(Mt. Bromo) 70 R/2 os 3.5 Taxi (minibus) 1 h 40

93 Cemoro Lusang 80 R/2 os 3 Wynajęcie jeepa – –

93 Cemoro Lausang – Prabolingo 6 R 0.6 Minibus 1.5 h 40

93 – 94 Prabolingo – Denpasar (Tegla) 20 R 2 Autobus, prom 10 h 340

94 Tegla – Kuta 2 R 0.2 Minibus 0.5 h 15

94 Kuta– Benoa– Sanur Benoa– Kuta 40 R 4 Taxi (motor) 3 h –

95 Kuta – Tegla 2 R 0.2 Minibus 0.5 h 15

95 Denpasar TM 6 R 0.6 Bemo – –

95 Denpasar – Dimbawan 4 R 0.4 Minibus 0.5 h 15

95 Dimbawan – Ulu Watu – Kuta 10.5 R 1 Autostop motor 3 h –

97 Kuta – Benoa Port 15.5 R 1.6 Motor 0.5 h 10

97 – 98 Benoa – Kupang (Timor) 375 R 37.5 Prom kl ekonom. 21 h 1100

98 Kupang TM 9 R 0.9 Bemo – –

100 Kupang – Atambua 20 R 2 Autobus 9 h* 270

101 Atambua – Motania (granica) 3 R 0.3 Bemo 1 h 30

Połączenia – Internet 0.5 – 1 USD/h

Zwiedzanie – Nie ma dwóch zdań – pod względem przyrodniczym Sumatra (szósta pod względem obszaru wyspa świata) jest rewelacyjna! Jednak spotkałem tutaj mnóstwo nieuczciwych ludzi – oszukują na każdym kroku. Potrafią naprawdę zrazić człowieka. Nie ufam tu prawie nikomu, jeśli chodzi o cokolwiek związanego z pieniędzmi. Nie dziwi więc fakt, że przez 9 dni widziałem tylko kilku turystów (w 2 miastach), bo informacje o nagminnym naciąganiu białych przynoszą teraz efekt w postaci pustych hoteli, które zresztą są w opłakanym stanie. Po drodze wspiąłem się na pomnik wyznaczający równik i właśnie na nim świętowałem swą wielką chwilę – tutaj rozpocząłem wędrówkę po półkuli południowej. Na wyspie rzuca się w oczy inna szata roślinna niż na stałym lądzie – dla mnie bardziej egzotyczna, co pewnie też ma związek z kończącą się tutaj porą deszczową. Co jakiś czas łapie mnie monsunowa ulewa. Przewodniki ani słowem nie wspominają o Harau (koło Bukittinggi) – no i dobrze, bo w tak fantastycznej okolicy lepiej się czuję bez tłumu turystów. Całodniowy spacer doliną wśród wąskich wąwozów wapiennych skał z wysokimi wodospadami wart jest odbycia. Ciekawe są również okoliczne wioski z chatami o charakterystycznych oryginalnych dachach Minangów. Inną rewelacyjną atrakcją okazała się wycieczka na wulkan Gunung Kerinci – 3805m n.p.m. Spotkałem po drodze indonezyjskich studentów, z którymi kontynuowałem trekking. Jakże byli świetnie zorganizowani, a do tego mieli niemożliwą fantazję – po pierwszym spokojnym dniu wędrówki budzimy się o północy i rozpoczynamy nocną wspinaczkę, maszerując się z latarkami pośród gęstej równikowej dżungli. Na żar tropików narzekać jednak nie możemy – jest 5 st. C. Po wyjściu z lasu spotyka nas nagroda: widok na zaścieloną chmurami dolinę z wystającymi gdzieniegdzie wierzchołkami gór, a żeby było jeszcze piękniej – w tle wschód słońca. Jesteśmy tak blisko szczytu, gdy nagle zrywa się wiatr i przynosi niebezpieczne dla zdrowia opary wulkaniczne – następuje szybka ewakuacja w dół. Schodząc, czuję niedosyt, na szczęście jednak mijam wchodzącą grupę strażaków z przewodnikiem i dołączam do nich. Endomorfina szaleje w mózgu, przez 3 godziny na przemian podchodzimy i schodzimy. Dopiero czwarty forsowny atak szczytowy od strony nawietrznej kończy się sukcesem – wulkan zdobyty! Przecudownie było móc spojrzeć w dół w dymiącą gardziel krateru, gdzie na jego krawędzi wspólnie z muzułmanami odmówiłem dziękczynną modlitwę za pomyślność wyprawy. Miłych niespodzianek ciąg dalszy – oto w obozie II czekają na mnie studenci z ugotowanym obiadem. Chciałem jeszcze zobaczyć najsłynniejszy wulkan świata – Krakatau. Niestety mgła i wzburzony ocean uniemożliwiły mi wyczarterowanie łodzi. Tym razem musiałem ustąpić siłom natury. Anglojęzyczna prasa donosi: poziom wody w okolicach Dżakarty obniżył się na tyle, że ponownie otworzono drogi publiczne – mogę więc jechać. Przez stolicę jednak tylko przejechałem ze względu na brak czasu i szczególnych atrakcji oraz wzmożoną przestępczość towarzyszącą kryzysowi powodziowemu. Do tego nie chcę prowokować muzułmańskich fundamentalistów (było to niecałe pół roku po zamachu w Nowym Yorku), których tutaj nie brakuje (zwykle tylko pytają, czy jestem Amerykaninem). Nie mogłem za to opuścić centralnej części wyspy – okolic Yogakarty. Kiedy pradziadowie Mieszka I zbierali jeszcze poziomki w lesie, tutaj ludy wznosiły monumentalne budowle ku czci bogów. Miałem okazję podziwiać nieźle zachowane pozostałości tych świątyń (buddyjski Borobudur i hinduski Prambanan). Życzliwi ludzie, których tu nie brakuje, wskazali mi miejsce, gdzie batiki mogłem kupić za cenę kilkukrotnie niższą niż w sklepach na głównej ulicy. Przy okazji mogłem podziwiać żmudną i czasochłonną ręczną technologię produkcji tych kolorowych tkanin. Na odchodnym zawołano dla mnie rikszarza, który za kwadrans męczącego pedałowania skasował 1000 rupii za 2 osoby (w przeliczeniu po 20 groszy). Kilka dni temu jeden z najbardziej aktywnych wulkanów świata – Merapi (2911 m n.p.m.) miał erupcję, a lawa wciąż wydobywa się na zewnątrz. Musiałem to zobaczyć! Przewodnik zaprowadził mnie na znajdujący się w bezpiecznej odległości (tak sądzę) punkt widokowy. Słyszałem potężny huk wyrzucanej w górę lawy, lecz krater był niestety w chmurach i obserwowałem wszystko przez mgłę, niewyraźnie. Jedynie w dolnej partii góry, na odległym o kilkaset metrów żlebie widziałem jak na dłoni zsuwającą się (90 km/h!) i roztrzaskującą na tysiące kawałków rozżarzoną czerwoną lawę. Obok potężnej lawiny pod Mount Everestem była to najcudowniejsza demonstracja siły natury, jaką miałem okazję zobaczyć – niesamowite, wręcz przecudowne przeżycie! O czwartej nad ranem wulkan usnął, więc ja również położyłem się tuż przy nim na trawce i udałem w objęcia Morfeusza… Natomiast na wschodzie Jawy polecam dotarcie do Tangger – krateru o średnicy 10 km, wewnątrz którego znajdują się jeszcze 3 inne stożki wulkaniczne, m.in. ciągle dymiący Mt. Bromo (2329 m n.p.m.). Jest to jeden z najbardziej spektakularnych widoków w Indonezji. Mt. Bromo obszedłem dookoła, ciągle spoglądając na niewielki otwór w dnie, z którego cały czas wydobywa się śmierdząca siarka. Udało mi się zejść do 1/3 głębokości krateru – świetne uczucie. Nagle spadł deszcz i rozmył strome zbocze – ciężko mi było w tym błocie wypełznąć na zewnątrz. Jadę szybko dalej, oglądając szósty z rzędu wschód słońca (trzy z autobusu) – niestety wszystkie za chmurami. Wulkaniczna Indonezja we mgle, ale jakże fascynująca. To nie sen – to Jawa! Bali to bardzo interesująca wyspa – zupełnie oryginalna kultura i architektura, jakby całkowicie inne państwo. Niezmiernie ciekawe są tutaj wesela i pogrzeby, ceremonie w pełnym tego słowa znaczeniu. Szkoda, że leje tutaj codziennie, ale i tak jest ciepło. Ciekawe – na wyspie używane są tylko 4 imiona, nadawane zawsze tak samo, tzn. według kolejności urodzenia. Piąte dziecko nosi takie samo imię, jak pierwsze itd., a dziewczynki dostają tylko przedrostek przed imieniem. Natomiast język indonezyjski należy do jednych z najłatwiejszych na świecie – brak w nim odmiany, rodzajników, a nawet czasów (wystarczy dodać “wczoraj” lub “jutro”). Liczbę mnogą tworzymy przez powtórzenie rzeczownika lub podanie liczby (np. dzieci to dziecko dziecko lub 2 dziecko). Ciężko tu chyba oblać dyktando. Ja jednak większość czasu spędziłem tutaj na rekonesansie morskiego połączenia z Australią, latałem więc po portach, urzędach, biurach, konsulatach, budkach telefonicznych itp. Niestety, rezultat jest beznadziejny, tak jak tutejsza informacja turystyczna. Myślałem, że będzie to kwestia pytania o zabranie mnie na pokład, ale tutaj w porze monsunowej po prostu nie ma kogo prosić – przeliczyłem się. Do tego mam mało czasu, gdyż w Warszawie otrzymałem wizę tylko na 25 dni, czyli o 5 dni krócej niż obiecana norma (?!), a tutaj nie chcą mi jej przedłużyć. Muszę się więc spieszyć z decyzjami i działać. Na Bali podobno ludzie nigdy się niczego nie bali…Na południe wyspy pojechałem do Ulu Watu autostopem i było bardzo przyjemnie, świątynie nad klifowym wybrzeżem, a hindus złapany na stopa spędził ze mną kilka godzin, oprowadzał, zaprosił do domu, uciekaliśmy przed policją (bo byłem bez kasku na motorze), nie chciał za nic pieniędzy. 1-dniowa wycieczka po wyspie jest ciekawa – oprócz spaceru po czarnych plażach (piasek wulkaniczny), wśród malowniczych tarasów ryżowych, w jaskini z tysiącami nietoperzy, odwiedzam najbardziej znaną balijską świątynię Basakih. To tutaj widzimy najdokładniej typowe budownictwo sakralne tej hinduskiej wyspy, trzeba jednak uważać, aby nie wejść do środka poza bramę, do czego jesteśmy namawiani przez tutejszych naganiaczy. Jak wyjaśnił nam nasz przewodnik, prawo wstępu mają tylko Hindusi, a jeżeli któryś z białych zapędzi się do środka wtedy naganiacze zamykają bramy i żądają wysokiej zapłaty, są agresywni. Stąd popłynąłem na Timor, w poszukiwaniu połączenia morskiego z Antypodami. W Kupangu nie istnieje już żaden z opisywanych w przewodniku hotelików – zamieszki skutecznie odstraszyły turystów. Teraz jest tu już spokojnie, a miejscowi z wielkim entuzjazmem opowiadają burzliwą historię tej chrześcijańskiej, holenderskiej części wyspy. Podróżuję z Japończykiem i poza nami przez kilka dni nie było widać w mieście żadnych turystów. Momentami czuliśmy się nieswojo, a po zmroku trochę niezbyt bezpiecznie.

miejscowość Obiekt cena w tys R cena w USD ocena

Harau Rezerwat przyrody 1.5 R 0.2 USD 7

Bukittingi Panorama Peak 1.5 R 0.2 USD 3

Fort de Koch 1 R 0.1 USD 2

ZOO 2 R 0.2 USD

Yogakarta Wycieczka: Prambanani Borobodur 40R 4 USD

Wstęp Prambanan 4 USD 6

Wstęp Borobodur 4 USD 7

Wstęp Mendut Temple 3R 0,3 USD 3

Okolice Yogakarta Wycieczka wulkan Merapi 75 R 7.5 USD 8

Cemoro Lawang Wstęp do Parku Bromo – Tenger Semeru NP 2.5 R 0.3 USD 8

Południe Bali Ulu Watu Temple 3 R 0.3 USD 7

Kuta Wycieczka po wyspie Bali 80 R 8 USD 8

Wstępy: Klungkung Palace 3 R 0.3 USD 3

Bat Cave temple 2 R 0.2 USD 5

Basakih Temple 4 R 0.4 USD 6

Timor Wschodni

14) 24.02.02. – 26.02.02r, 2 dni, kurs – obowiązywały dolary amerykańskie

jedzenie – 8.1 USD. Bardzo drogo, nawet w supermarketach. Trzeba wyjechać na prowincję aby pożyć za normalne stawki.

noclegi – Jest tu bardzo drogo – w przeciętnej klasie hotelu pokój 1-os kosztuje 35 USD, a jak dowiedzieli się, że zostaje tylko na 2 noce to machali niezadowoleni ręką, oznajmiając, że to cena jak się zostaje przynajmniej tydzień. (na 1 noc nie opłaca im się wynajmować?!). Ceny są nie adekwatne do oferowanej usługi. W końcu z Japończykiem znaleźliśmy 5 km za centrum 2-os pokój z kiepskim śniadaniem, był to najdroższy nocleg na mojej trasie.

miasto hotel N pokój cena USD USD/1os oc

Dili Vila Harmonija 2 2lz/2 os 13 USD/pok 6.5 USD x 4

Transport – Podobne warunki jak w Indonezji, jednak co drugi pojazd na ulicy to taksówka lub wóz ONZ, których jest tu zatrzęsienie. Jednak wychodząc za miasto zatrzymuje mi się bez machania samochód prywatny, a w drodze powrotnej policja portugalska. W cenie samolotu wliczony jest podatek lotniskowy (10 USD)

dzień trasa cena w USD USD /1os środek czas km

101 Montaain – Dili 3 USD 3 USD Autobus 3.5 h –

101 – 103 Dili TM 1 USD 1 USD Bemo, autostop – –

103 Dili – Darwin (Australia) 183 USD 183 USD Samolot 1.5 h 700

Zwiedzanie – Udałem się do Dili, czyli stolicy Timoru Wschodniego. Wtedy jeszcze te państwo oficjalnie nie istniało (dopiero w maju 2002r ogłoszono niepodległość). Po odłączeniu się od Indonezji (1999r), można tutaj zaobserwować tendencje zrywania z przeszłością. Odnawiane budynki są na każdym rogu, napisy są tylko po angielsku i po portugalsku (byłego kolonizatora, którego Timorczycy przepędzili zaledwie ponad 20 lat temu), a w handlu zamiast rupii obowiązuje dolar amerykański. Widać tu wszechobecne ONZ, które pomaga odbudować się zniszczonemu po walkach wyzwoleńczych państwu. Koszt dziennej diety jednego pracownika organizacji to 95 USD, miejscowi wiec pomagają im te pieniądze wydać. Jest przez to bardzo drogo, a ludzie tutaj żerują na pomocy białych i wzbogacają się bez wysiłku kosztem innych – bez dalszego komentarza. To w stolicy, bo prowincja jest o wiele ciekawsza, tańsza i bardziej przyjazna. Kilka kilometrów za miastem znajdują się puste ładne plaże, a nad okolicą króluje duża statuetka Jezusa, na wzór tej z Rio de Janeiro. Potwierdziła się wcześniejsza informacja – płynie stąd statek towarowy do Australii. Jednak po atakach terrorystycznych w ostatnich latach załoga nie ma prawa zabierać pasażerów na pokład – wymóg firm ubezpieczeniowych. Nie dało rady, nic nie pomogło, mimo chęci nie mogli mnie zabrać. Ostatnią deską ratunku były jachty. Owszem, znalazłem nawet taki, który płynął w żądanym kierunku i właściciel zgodził się wziąć mnie na pokład, lecz musiałbym czekać do końca pory deszczowej, czyli minimum 6 tygodni. Chyba za bardzo liczyłem na łut szczęścia. Początkowo chciałem wracać do Indonezji i jeszcze z większą zaciekłością walczyć od nowa. Jednak po przekalkulowaniu doszedłem do wniosku, że nie mam już na to ani czasu, ani pieniędzy. Kupiłem więc bilet lotniczy na trasie Dili – Darwin. Moim wielkim marzeniem było dostanie się na kontynent bez korzystania z samolotu. Nie udało się! Kiedy tak siedziałem nad morzem dławiąc w sobie gorycz porażki zobaczyłem parę biednych staruszków, którzy przynieśli z sobą garnek jedzenia i usiłowali go sprzedać. Nigdy nie zapomnę ich błagalnego wzroku – w ich spojrzeniu znalazłem odpowiedź na swoje problemy – zrozumiałem, że ja ich po prostu nie mam. Przecież jestem zdrowy, mam rodzinę i przyjaciół, a aktualnie jestem w fascynującej podróży. Poza tym będę mógł kiedyś spróbować jeszcze raz dostać się do Australii bez samolotu, nic straconego. Widząc w Azji wszechobecną nędzę łatwiej jest mi docenić to, co posiadam, no i przede wszystkim mamy w kraju możliwość i prawo wyboru własnej przyszłości. Nie zawsze jest łatwo, ale jak się czegoś bardzo pragnie, to można to osiągnąć. Trzeba tylko uparcie dążyć do celu.

Australia

15) 26.02 – 06.03.02r, 8 dni, kurs 1 USD = 1.92 australijskiego dolara (AUSD) (obecnie ok. 1.53 AUD)

jedzenie – 31.7 AUSD

Heywood, Geelong

Transport – autostop, gdzie kierowcy zwykle zatrzymywali się w ciekawszych miejscach, czasami nadkładali drogi, aby pokazać mi ten niesamowity kraj. Bywało, że kończyłem dzień w pubie, a potem u nich w domu. Australijska otwartość jest zdumiewająca, w każdym barze lub na stacji benzynowej czułem się, jakby mnie tam znano od dawna. Poczucie humoru mają kapitalne i wszyscy pozdrawiają się z naturalnym uśmiechem – super! Tailem Bend to mała miejscowość 100 km na wschód od Adelaide, a Heywood jakieś 100 km na zachód od początku Great Ocean Road. Z Geelong rano kierowca, z którym zwiedziłem Great Ocean Road i spałem u niego w domu, rano znalazł sobie pretekst by pojechać do Melbourne (70 km) i wywiózł mnie na wylotówkę na Sydney.

dzień trasa cena w AUSD USD /1os środek czas km

104 Darwin TM 1.4 AUSD 0.7 USD Autobus – –

104 – 105 Darwin – Ayers Rock – – 8 Autostopów 31 h 1953

105 do 107 Uluru NP. (Ayers Rock) – – 6 Autostopów – 120

107 – 108 Ayers Rock – Tailem Bend – – 3 Autostopy 34 h 1749

108 Adelaide TM 3 AUSD 1.6 USD Autobus – –

109 Tailem Bend – Heywood – – 7 Autostopów 12 h 475

110 Heywood – Geelong – – 4 Autostopy 11 h 372

111 Geelong – Sydney – – 4 Autostopy 13 h 912

111 Sydney TM 6.7 AUSD 3.5 USD Metro – –

Połączenia – internet zwykle od 1.3 USD/h, ale czasami można znaleźć za tę cenę bez limitu. Znaczek do kraju 0.7 USD, a telefon na kartę telefoniczną za 6.5 USD – możemy rozmawiać z krajem od 0.03 USD/ min do 0.20USD/min, w zależności od operatora i pory dnia.

Zwiedzanie – na temat Australii wszystko opisałem w innym rozdziale. Zwiedziłem po drodze tylko Uluru NP z Ayers Rock oraz Great Ocean Road.

miejscowość obiekt Cena w AUSD cena w USD ocena Uluru NP Uluru NP 16.25 AUSD 8.5 USD 8

Podsumowanie

No, ale wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. 6 marca (3 dni spóźnienia do szkoły), w 111 dniu podróży dotarłem do celu – Sydney. Tuż przed północą zrobiłem ostatnie zdjęcie, kończąc tym samym swoją eskapadę pod symbolem miasta – budynkiem Opery. W rzeczywistości to przygody ciąg dalszy, zmienia się tylko jej charakter – teraz nowa szkoła, praca, mieszkanie itp. Wszystko zaczyna się od nowa. Na brak monotonii nie mogę narzekać, ale w końcu życie jest zbyt krótkie i piękne, aby nie robić tego, na co mamy ochotę.

Co do samej formuły podróżowania, są pewne plusy jak i wady danego sposobu. Pozostaje też kwestia zdrowia i bezpieczeństwa. Poniżej przedstawiam swój punkt widzenia, starając się być obiektywnym: – Podróżowanie poza sezonem z pewnością ułatwia znalezienie wolnego miejsca w pociągu i autobusie lub tanim hotelu. Za bilety wstępu obowiązują niższe stawki, a brak tłumów przy atrakcjach turystycznych jest również dodatkowym atutem. Minus jednak stanowią warunki atmosferyczne (to zwykle decyduje o sezonowości), które zdecydowanie obniżają komfort pobytu. Należy więc przed wyprawą dobrze się zastanowić nad terminem wyjazdu.

– Podróżować samemu czy w grupie? W pojedynkę jest się niezależnym i łatwiej się zorganizować, no i zdecydowanie lepiej nawiązuje się kontakty, szczególnie wśród miejscowych. W rzeczywistości jednak na samotność nie możesz narzekać, cały czas kogoś poznajesz. W grupie jest za to raźniej, bezpieczniej, taniej, no i masz się, z kim podzielić wrażeniami i spostrzeżeniami. Jednak kluczową sprawą wydaje się być umiejętny dobór współtowarzyszy podróży, przede wszystkim przy dłuższych eskapadach. Spróbowałem obu wersji i nie mogę powiedzieć, która jest lepsza – po prostu są inne.

– Przed wyruszeniem wiele osób pytało, czy się nie boję podroży? Oczywiście jest pewna obawa, ale raczej związana z naturalną reakcją na nowe, na nieznane. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, to jeśli nie robimy żadnych głupstw i nie prowokujemy, to jest zdecydowanie lepiej niż w kraju. Naturalnie zawsze można mieć pecha, znaleźć się w niewłaściwym miejscu i czasie.

– Jak na razie nie dopadła mnie żadna choroba. Staram się w miarę możliwości oszczędzać na noclegach i przejazdach, ale nigdy na jedzeniu – w końcu zdrowie mamy tylko jedno. Muszę się wystrzegać surowych warzyw, nieobranych owoców, a najbardziej niepasteryzowanego mleka oraz wody i lodu. Jednak nie ma co narzekać, przecież można zjeść tutaj wiele smacznych, choć nieznanych potraw. Podczas długich tras pieszych, gdy nie mam okazji zaopatrzyć się w butelkowaną wodę, używam jodyny, która dodana do wody skutecznie zabija amebę. Dobrze jest przed wyprawą zaszczepić się profilaktycznie przeciw żółtaczce zakaźnej typu A i B, przeciw tężcowi oraz wykupić ubezpieczenie od nieszczęśliwych wypadków. Trzeba mieć się na baczności z malarią, tu nie ma żartów! Właśnie na tę chorobę umiera corocznie bardzo wiele ludzi na świecie. Nie ma jednak co panikować, główny problem to brak lekarstw w krajach Trzeciego Świata. Wybierając się w teren malaryczny, stosuję więc środki profilaktyczne, czyli zabezpieczanie się przed komarami (przede wszystkim od zmierzchu do świtu) – noszenie długich rękawów, smarowanie się środkami przeciw komarom (zawierającymi DEET 15-30%), podczas snu używanie moskitiery oraz wystrzeganie się perfum i płynu po goleniu. Co do tabletek przeciw malarii, zdania są podzielone – stu lekarzy to sto opinii. Ja stosuję tabletki profilaktyczne Daraprim (1 tabl. tygodniowo) i na szczęście nie zauważyłem u siebie żadnych skutków ubocznych. Wam również życzę zdrowia.

– Podczas takiej wyprawy nie sposób ustrzec się przykrych niespodzianek. W Laosie skradziono mi okulary, a w Wietnamie portfel (powinienem go trzymać tam, gdzie zwykle – w torebce na szyję, a nie w kieszeni). Pieniądze rzecz nabyta, stratę trzeba odżałować i zapomnieć, a ucząc się na własnych błędach – wyciągnąć odpowiednie wnioski. Na szczęście część gotówki trzymam też w pasie biodrowym pod spodniami, w ten sposób zabezpieczam się przed ewentualną stratą wszystkich środków finansowych. Dodatkowo używam czeków podróżnych, które w przypadku kradzieży można zrefundować. Przydatna jest również karta kredytowa. Zdecydowanie gorsze są straty moralne. Niemiło wspominam nieuczciwość kierowców i spotkanie z homoseksualistą i transwestytą w Tajlandii, jak również indonezyjskiego kasjera, który wykorzystał mój pośpiech do „okantowania” mnie. Takie rzeczy się zdarzają, trzeba to wkalkulować w wyprawę. Jednak podchodząc do sprawy globalnie – te przykre incydenty są niczym w porównaniu z ogromem cudownych i niesamowitych wrażeń, a tych już nikt mi nigdy nie odbierze. Poza tym, podróże kształcą, pozwalają poznać ciekawe miejsca i innych ludzi, no i przede wszystkim siebie. Życzę każdemu z Was, drodzy Czytelnicy, abyście mogli odkryć w sobie swoje życiowe cele i uparcie dążyli do realizacji swojej “Własnej Legendy”. Niezdecydowanym polecam książkę Paulo Coelho “Alchemik”, która mnie umocniła w podjęciu decyzji, co do tego wyjazdu. Naturalnie cele te niekoniecznie muszą być dalekimi podróżami, bo przecież jak istotna w życiu jest radość i satysfakcja z każdego – na pozór zwyczajnego, przeciętnego dnia pracy lub nauki. I właśnie ta codzienność jest prawdziwą sztuką bycia, po prostu zostać sobą.

I jeszcze kilka słów o tutejszych ludziach:

– Gdy ludzie w Azji są tak otwarci i przyjaźni, przypominają mi się także miłe przeżycia w domostwach Europy Zachodniej, którą swego czasu zjeździłem rowerem. Podobnie było w Rumunii i na Ukrainie. Kocham nasz kraj, uważam, że jest piękny i ciekawy – nie należy doprowadzić do sytuacji “cudze chwalimy, swego nie znamy”. Z pewnym rozczarowaniem wspominam jednak swój marsz przez Polskę, kiedy to zamykano przede mną drzwi. Wieśniacy się bali (z małymi wyjątkami), ale również sołtys, policja czy ksiądz odsyłali mnie na nocleg, wskazując na przystanek autobusowy (chłodny październik). Nieco lepiej jest u nas z autostopem, a na przykład we Włoszech machałem przez 52 godziny. Do czego zmierzam? Wszędzie, gdziekolwiek przebywamy, spotykamy mnóstwo osób. Uważam jednak, że na całym świecie są tylko dwa gatunki ludzi: dobrzy i niedobrzy (jak ja ich nazywam: “ludzie i ludziska”). Często nasza subiektywna ocena jest wynikiem tego, jakich ludzi spotykaliśmy częściej, nie bez znaczenia jest także ostatnie wrażenie. Jeżeli przedstawiciel danej narodowości wyrządził nam jakąś krzywdę, pod złą opinię podciągamy często cały naród. Jest to wytłumaczalne, lecz błędne. Najgorsze są jednak moim zdaniem uprzedzenia ideologiczne, jak na przykład nienawiść do wszystkich muzułmanów po ostatnich wydarzeniach na świecie. Jak do tej pory, najwięcej bezinteresownej serdeczności i otwartości okazali mi Irańczycy, podobnie było w Pakistanie. Nie mogę teraz tych zwykłych ludzi winić za jakieś działania islamskich rządów, świadczyłoby to tylko i wyłącznie o moim niskim poziomie. Staram się więc do każdego człowieka podchodzić indywidualnie, bez uprzedzeń. Życzę Wam i sobie, abyśmy spotykali jak najwięcej tych życzliwych nam, bo nic tak nie dopinguje do dalszego poznawania, jak pozytywne doświadczenia, czyniące naszą podróż (potocznie zwaną życiem) bardziej ekscytującą

– W wielkich azjatyckich metropoliach możemy zauważyć mieszankę etniczną, kulturalną i religijną oraz ogromny kontrast pomiędzy zamożnymi a skrajnie ubogimi ludźmi. Przejmujący jest widok bezdomnych, okaleczonych, upośledzonych biedaków lub – co gorsza – dzieci. Niektórzy z nich próbują na siłę sprzedać przeróżne wyroby, zdrowi ciężko pracują fizycznie, a pozostali zmuszeni są do żebrania i prostytucji. Mimo wszystko, od tych ludzi emanuje ogromny spokój, ludzie Ci pomimo swego ubóstwa materialnego wydają się być szczęśliwi. Przebywając wśród nich, nie sposób tego nie odczuć – chciałbym się tego od nich nauczyć. Przyjmują życie takim, jakie jest i czerpią z niego to, co najlepsze, a wszystko ze spokojem i uśmiechem. Czasami w wioskach odnosi się złudne wrażenie trwającej tu wiecznej sielanki. Staram się korzystać z usług tych najbardziej potrzebujących i jeżeli tylko cena nie jest zawyżona – nie targuję się. Łatwiej mi ich zrozumieć i nabrałem do nich jeszcze większego szacunku po przeczytaniu książki “Miasto radości”, którą napisał Dominique La Pierre. Lekturę tę gorąco polecam.

– Poznawanie zagranicznych globtroterów również przynosi korzyści. Wymiana doświadczeń i informacji często pozwoli nam zaoszczędzić trochę grosza, jak i zobaczyć coś ciekawego, czego nie opisują przewodniki. Poza tym zawsze z dumą przedstawiam się jako Polak i zwykle też jestem dobrze odbierany. Z pewnymi osobami utrzymuję stały kontakt internetowy.

Przyszedł czas na zakończenie relacji. Mimo że nie powiódł się pierwotny plan – dotrzeć z Żor do Sydney bez samolotu – muszę przyznać, że była to przygoda mojego życia. Wspaniała podróż, która spełniła moje oczekiwania i jeszcze bardziej motywuje do dalszych planów zwiedzania świata. Z nostalgią wspominam teraz pewne chwile, często wracam myślami do tych cudownych przeżyć, wspaniałych widoków i fascynujących ludzi. Zrobiłem ponad 400 slajdów, które będą mi przypominały te wszystkie wydarzenia, lecz te najpiękniejsze zdjęcia i tak są zakodowane w głowie i w sercu – będę je miał w sobie już do końca życia.

Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do mojego wyjazdu, za udzielanie wskazówek i praktycznych informacji (tutaj głownie znajomym obieżyświatom), jak i za pozytywne motywowanie mnie w moich zamierzeniach. Szczególne podziękowania dla rodziny, która cały czas wspierała mnie moralnie, bo jakże ważne jest poparcie najbliższych. To samo dla moich przyjaciół – dzięki nim nie czułem się nigdy samotny podczas drogi, bo miałem stały kontakt poprzez Internet. Dziękuję również swoim pracodawcom za umożliwienie mi zebrania niezbędnych funduszy, wszystkim pracownikom placówek dyplomatycznych za sprawne działania biurokratyczne, ułatwiające mi zorganizowanie wyprawy. Dziękuję znajomym z Polski, jak i wszystkim pozostałym nowopoznanym podróżnikom za towarzystwo, wymianę informacji i doświadczeń oraz setkom miejscowych zwyczajnych-niezwyczajnych ludzi, dziękuję za każdy życzliwy gest i uśmiech.


  • Witaj w świecie globtroterów!

    Drogi internauto, niezależnie czy jesteś uroczą przedstawicielką       piękniejszej połowy świata czy też członkiem tej brzydszej. Wędrując   z  nami, podróżowanie przestanie być dla Ciebie…

    czytaj dalej

  • Jak polscy globtroterzy odkrywali świat?

    Historia „polskiego” poznawania świata zaczyna się całkiem efektownie. Pierwszy – jeżeli można go tak nazwać – polski globtroter był jednym z głównych uczestników…Zobacz stronę

    czytaj dalej

  • Relacje z podróży

Dołącz do nas na Facebook'u