Japonia. Południowa Korea 2012

Kraje kwitnących wiśni

 

Adam Stępiński

 

 

Czas podróży: 16 03 – 21 04 2012

 

Optymalny termin podróży : zależało mi na podziwianiu kwitnących wiśni, jak wyniknie z relacji, powinienem podróż rozpocząć tydzień później .Dwa razy w roku : zimą i wiosną, najczęściej przełom marca i kwietnia w okresie ferii dostępne są Kipu Pass, tańsze i wygodniejsze niż Japan Rail Pass .Okres sprzedaży i ważności biletu można sprawdzić w Internecie na stronach kolei japońskich.

 

Mapy, informatory dostępne bezpłatnie w ośrodkach kultury Japonii i Korei w centrum Warszawy, adresy, godziny pracy w Internecie.

 

Wizy niepotrzebne, ale pamiętać o pieczątce Temporary Visitor na granicy Japonii

 

Noclegi : dobrze rozwinięta sieć schronisk młodzieżowych HI , o innych możliwościach taniego noclegu piszę w tekście, możliwość rezerwacji przez Internet w Polsce, na miejscu w schronisku

 

Język :angielskim mówi dużo osób, w hotelach , w informacjach turystycznych na dworcach porozumiemy się bez problemu .Ludzie bardzo pomocni i sympatyczni.

 

Pieniądze : lepiej mieć Euro, kurs trzeba sprawdzić w Internecie, wymiana bez problemów w bankach.

 

17 03 Szczęśliwie wylądowałem na lotnisku Narita pod Tokio. Odprawa paszportowa przebiegła sprawnie, trzeba poprosić pograniczników , żeby wbili do paszportu pieczątkę Temporary Visitor , sprawdzają ją urzędnicy w biurach kolejowych przy wystawianiu Japan Rail Pass. Obyło się bez grzebania w bagażu, przemyciłem topione serki, pasztety kieleckie i mielonki .Informacja turystyczna działa bardzo sprawnie, pani wskazuje mi właściwe biuro kolejowe, w którym kupuję Kipu Rail Pass, płacę gotówką 11,500 Y . Bilet ważny na pięć dni, można robić przerwy w podróży, nie obejmuje przejazdów shinkansenami, ale pociągami ekspresowymi tak .Teraz zadanie: trafić na dworzec kolejowy i właściwy peron, są logo i strzałki, wchodząc na peron trzeba przejść otwartym przejściem, aby okazać bilet, który zostanie podstemplowany datownikiem. Pociągiem, podobnym do metra dojeżdżam do Tokio Station, następnie do Akabane i Utsunomiya , skąd lokalną linią do Nikko .Już w Narita trzeba poprosić o mapkę przebiegu linii kolejowych tylko po angielsku, mapki dwujęzyczne angielsko-japońskie są nieczytelne, zresztą w pociągach są wyświetlane i ogłaszane nazwy stacji po angielsku. Jest już ciemno, kiedy dojeżdżam do Nikko, mój hotel ( Nikko Park Lodge Tobu Station) jest blisko dworca, ale nie wiedziałem ,że są dwa , trochę błądzę, trafiam w końcu pod właściwy adres, recepcja zamknięta, w drzwiach jest karteczka z telefonem, pod który należy zadzwonić, aby przyszedł recepcjonista, ale ja nie mam telefonu, bo nasze komórki nie działają, nie można też naładować baterii. Szczęśliwie podjeżdża samochód policji, proszę o pomoc, połączono mnie z recepcjonistą, który przychodzi w ciągu pięciu minut .Zamiast łóżka w dormitorium proponuje mi pokój w tej samej cenie., mogę zapłacić kartą kredytową. Poznaję japońskie luksusy, podgrzewana deska sedesowa i automatycznie spuszczana woda, trzeba tylko to zaprogramować, posługując się przyciskami, niestety objaśnienia tylko po japońsku, nie zawsze więc woda leci w tym czasie i w miejsca pożądane w danym momencie. Oczywiście przed wejściem do toalety należy zmienić kapcie domowe na łazienkowe. W pokoju klimatyzacja nastawiona na ciepełko, podgrzewane łóżko, to wszystko za 20 Euro doba. Blisko hotelu jest supermarket, można kupić zestawy sushsi po 400 Y, przecenione po 17, 00 .Kupuję pieczywo tostowe na śniadanie, które nie jest wliczone w cenę noclegu .Podchodzę do sushsi ostrożnie, jak pies do jeża, ale nawet mi smakuje, wypijam herbatkę , przewiezioną z Polski , w ciepełku i puchach zasypiam.

 

18 03 Aura łaskawsza , Japonia przywitała mnie” zgniłą pogodą”, dziś lekkie zamglenie, ale prześwituje słońce, jest zresztą wcześnie, dopiero po ósmej. Idę przez miasteczko główną ulicą w kierunku wzgórza świątynnego ok. 2km.W starych drewnianych domach są antykwariaty, dochodzę do zabytkowego mostu z 17 wieku, po drugiej stronie rzeki niewysoka torii i niewielka świątynia, jakby kaplica. Stromymi schodami, wśród wiekowych cedrów idę do Rinnoji Temple .Z daleka widzę ogromny, wysoki kloc , jakaś budowla przemysłowa, domyślam się, dziwne , w Parku Narodowym ? Ach to monstrualny namiot postawiony nad najstarszą świątynią w Nikko! Opłaca się kupić bilet za 1000Y ,ważny prawie we wszystkich chramach. Obok jest ogród japoński, podobno najstarszy w kraju , wstęp 300Y, obejmuje również muzeum, w którym zgromadzono liturgiczne sprzęty, portrety szogunów,(objaśnienia po angielsku) .Świątynia Rinnoji nie ciekawa, ale można oglądać belki i fundamenty z VII wieku ( zakaz fotografowania ) Idę wyżej, coraz więcej śniegu, fotografuję pięciopiętrową pagodę i oczywiście pomarańczowo pomalowane torii, których nie ma poza Japonią .Zwiedzam Yakushido i Futarasan Shrine , spotykam parę młodą, ona ubrana w dawny strój ślubny, charakterystyczny jakby turban i oczywiście białe kimono Młody szogun też w tradycyjnym stroju z wyszytymi herbami swojego rodu. Świątynia Taiyuin położona jest trochę na uboczu, podoba się mi najbardziej, w bramie groźni strażnicy z bronią, za bramą dwie oryginalne wieże .Budowle są ozdobione malowidłami i rzeźbami ptaków ( mandżurskich żurawi )oraz smoków .Ołtarze raczej skromne, kilka figur. Schodzę do świątyni Toshogu, zaraz za bramą dawna stajnia, na jej fasadzie są rzeźby małpek, odnajduję te trzy bogobojne, które nie mówią , nie słyszą i nie patrzą na zło, małpki sławne dla czytelników Przez Świat. Japończycy fotografują głównie siebie, czyniąc przy tym gest zwycięstwa .Niestety do świątyni i grobu szoguna Tokugawa .trzeba wykupić dodatkowy bilet i wspinać się po stromych schodach. Przed grobowcem rzeźby żurawi, pobożni pielgrzymi modlą się przed drzewem, w pień którego wrosło inne, w świątyni można pomodlić się za nasze zwierzęta, zwłaszcza koty. Kupiłem origami finezyjnie złożoną z modlitwą za pomyślność mojego kota .Wierni zamawiają teksty modlitw, kaligrafowane przez starszego, siwego mnicha. Ciekawość moją budzą rzędy beczek sake, komu ofiarowanych…? Spotykam dużo ludzi w tradycyjnych strojach. Zaczyna kropić deszcz, ale zwiedziłem już wszystkie świątynie na tym wzgórzu .Schodzę znaną mi drogą, rozpadało się na dobre .Do hotelu wróciłem przemoknięty i zmarznięty, ale w pokoju jest bardzo ciepło., z popołudniowego zwiedzania nic nie będzie, leje deszcz.

 

  1. 03 Nie przestawiłem się jeszcze na miejscowy czas, więc z dziatwą szkolną jadę na pierwszą lekcję. W pociągu widzę, że Japonki uwielbiają mieć po kila toreb, nawet pensjonarki oprócz plecaka noszą po dwie torby. Wysiadam w Ueno, aby zobaczyć tę elegancką dzielnicę Tokio .Wszędzie wieżowce, banki, sklepy, widzę bezdomnych, śpią na rozłożonych kartonach wprost na ulicy, nie pasują do tego bogactwa. Podjeżdżam pociągiem do dworca centralnego w Tokio , niestety zabytkowy budynek jest w rusztowaniach, pod ogromnym namiotem .Strzałki wskazują drogę do Pałacu Cesarskiego, jest poniedziałek, więc część dostępna do zwiedzania jest dziś zamknięta.

Z bramy pałacu wyjeżdża orszak: jeźdźcy na koniach i kareta…no przecież się wyspałem, za karetą limuzyna, taka jaką na całym świecie jeżdżą dyplomaci, kiedy przejechali, podchodzę bliżej muru i fosy, dostrzegam ozdobne wieże pałacowe, odwracam się i widzę las wieżowców, na pierwszym planie park z dziwacznie przyciętymi drzewami, jest ciepło, świeci słońce, wracam na dworzec, planuję przejazd do Kamakury .Pociągi odjeżdżają bardzo punktualnie, łatwo podróżować w/g rozkładu, który na poczekaniu drukują w informacji .Z dworca w Kamakurze do zabytkowych świątyń jest ok. 2 km. Niecierpliwie oczekuję spotkania z Buddą ,( największy odlew z brązu w Japonii, prawie 14 m wysokości ).Idę do świątyni Hasedera, och! widzę kwitnące drzewa, na klombach żonkile i bratki .Przez piękny ogród dochodzę do pomnika Jizo, otaczają go rzędy posążków dzieci nienarodzonych, ze zdziwieniem widzę zabawki i ubranka na niektórych figurkach. Do zwiedzania została jaskinia z posagami świętych, ale ja nie mieszczę się w wąskich korytarzach, schudnę, obiecuję! Do głównego dworca kolejowego można wrócić zabytkowym pociągiem, prawie przy samej stacji Hase jest schronisko HI, ale jeszcze nie ma 16 , spróbuję dojechać do Odawary. Na pociągi prawie się nie czeka, przychodzę na dworzec i po kilku minutach jest pociąg w pożądanym kierunku. Po przyjeździe pierwsze kroki kieruję do informacji, proponują mi wykupienie Hakone Pass na trzy dni za 4400Y, za kilka minut jest autobus T (Hakone Tozan Bus), zawiezie mnie pod sam Hakone Guest House, który jest faktycznie schroniskiem HI, uwzględniane są zniżki na naszą legitymację PTSM .Dostaję pokój w osobnym budynku, ale mogę zatrzymać się tylko dwie noce. Spanie w stylu japońskim na materacu, położonym na matach, działa elektryczny piecyk, za dodatkową opłatą dostaje się ręcznik i yukato, ale je się nie zmieszczę w nie .Wychodzę do pobliskiego sklepu po zestaw kolacyjny, tym razem zupki, do dyspozycji gości jest gorąca woda w termosach, kawa i zielona herbata .Na tablicy obok ofuro trzeba zapisać godzinę i ma się go do własnej dyspozycji .Obok hotelu jest jeszcze jeden basen z wodą termalną, ale ja mam dziś dzień dziecka, zjem zupkę, wypiję herbatę i spać.

 

20 03 Trudno się mi zorientować w miejscowych atrakcjach .Autobusem T jadę kilka przystanków w góry , przy ostatnim przystanku jest przystań pirackiego statku po jeziorze Ashi i dolna stacja kolejki linowej. Hakone Ropeway rusza o 9,00, rejsy zaczynają się o 9,30.Wjeżdżam na szczyt Ubako z nadzieją zobaczenia Fudżi, tak, faktycznie widać! no to kolejne moje marzenie spełnione!!!. Wysiadam w samym środku piekła, mocny smrodek siarki, dokoła dymy, zbocza gór pozbawione roślinności., po spacerze, wsiadam w wagonik linowej kolejki i jadę nad Owakudani, naprawdę księżycowy, czy raczej piekielny krajobraz . Zębatą kolejką górską można zjechać do Hakone Gora Park, ja wracam na Ubako, Fudżi jest dość daleko, jednak widać wyraźnie ośnieżony szczyt jakby zawieszony nad chmurami. Postanawiam iść w stronę dymów na zboczu góry, przechodzę obok syczących fumaroli i bardzo gorących źródeł, woda w nich bulgocze i tworzą się ogromne pęcherze powietrza, które pękają z głośnym sykiem .Tłum turystów gęstnieje, Japończycy kupują po 500Y jaja gotowane na twardo w wulkanicznych źródłach, skorupki są czarne, a smak ? Musicie sami spróbować.

Wsiadam do wagoniku kolejki linowej i zjeżdżam nad jezioro Ashi, odpływam pirackim statkiem , aby podziwiać Fudżi z innej perspektywy, ale pochmurzyło się, mgła przesłoniła Świętą Górę Japończyków, widzę tylko piękne torii w wodzie .Muszę wracać, bo na 16,30 zamówiłem ofuro. Autobus T kursuje dość często i za półgodziny jestem już w schroniskowym basenie, napełnianym wodą mineralną, trzeba przyzwyczaić się do wysokiej temperatury, najpierw prysznic, oczywiście w zasięgu ręki jest kran z zimną wodą, otwarte szeroko okno. Kąpieli zażywamy w stroju Adama, co dla mnie nie stanowi problemu.

 

21 03 Wykorzystuję to ,że jeszcze nie przestawiłem się na czas miejscowy, chętnie wstaję wcześnie, po porannej kąpieli i śniadaniu o 9,30 jestem na przystani statków spacerowych, tym razem Fudżi widać jak na dłoni, a raczej jakby wynurzała się z toni jeziora. Niektórzy wysiadają w MotoHakone-Ko, .żeby zwiedzać Hakone-jinja shrine, do której prowadzi pomarańczowe torii. Aby rozpocząć wędrówkę na Fudżi należy pojechać autobusem G do Gotemba i dalej do Kawaguchiko , sezon wspinaczkowy zaczyna się lipcu, a kończy w sierpniu, dla mnie Fudżi pozostanie nieskalaną Świętą Górą, której niezwykle piękna sylwetka towarzyszyć mi będzie przez cały dzień, widziana z okien pociągu. Wracam po plecak i autobusem T do Odawary , skąd chcę dojechać do Himeji .Z dworca do zamku jest ok. 2km.główną ulicą, jestem przed 16 i już zamykają bramę, wszedłem na chwilę na dziedziniec .Niestety zamek jest pod ogromnym namiotem, na płótnie wydrukowano jego sylwetkę. Wracam do Nagoi, ekspresem to niewiele ponad godzinę. W informacji twierdzą, że schronisko młodzieżowe jest zamknięte, proponują hotel, zaczynam poszukiwania, w jednym z hoteli, w recepcji zostawiam plecak podręczny ze wszystkimi skarbami, ale w Japonii nic nie ginie. Znajduję hotel za 5290Y, ze śniadaniem, kawa, herbata, soki do dyspozycji gości. W pokoju czeka podgrzewane łóżko i yukata, jakoś się zmieściłem.

 

22 03 Po obfitym śniadaniu ( kontynentalnym ) idę do zamku. Większość tych obiektów jest rekonstruowana po 1945, w ich wnętrzach są militaria, których nie lubię oglądać. W zamku w Nagoi zachowały się oryginalne, siedemnastowieczne malowidła na papierowych ekranach, są też ich dokładne reprodukcje, które można fotografować., warto obejrzeć film o historii warowni i powstaniu malowideł. Zamek wyłania się z sadu kwitnących wiśni i to jest najważniejsze teraz, bo następne moje marzenie się realizuje. CUDO !!! Obok zamku jest teatr dworski z 18 wieku, można go zwiedzać bezpłatnie, trafiam na ciekawą wystawę masek teatralnych i tradycyjnych kimon, w parku pomnik szoguna, fundatora zamku i teatru. Wracam do hotelu po plecak, wypijam kawę i na dworzec. Chcę racjonalnie wykorzystać mój bilet, jadę do Nary, do której docieram wieczorem. W informacji pani potwierdza istnienie taniego hostelu, znalazłem jego adres w Internecie w Warszawie .Trochę błądzę , pomaga mi najpierw kobieta, która później angażuje dwie dziewczyny, trafiamy do pobliskiego hotelu, recepcjonista prowadzi nas wprost pod drzwi hostelu, pryska moja nieufność wobec Japończyków, są otwarci i chętni do pomocy, znów moja, była koleżanka Ania niepotrzebnie mnie uprzedziła do obywateli Kraju Kwitnącej Wiśni .

 

23 03 Guetshouse mieści się na ostatnim piętrze budynku monopolu tytoniowego, tylko, że wszystko napisane po japońsku. W dormitorium za łóżko płacę 1000Y, są do dyspozycji kawa, herbata, mleko i tosty. Prowadzący Kosuke jest bardzo miły, był w Polsce i dobrze wspomina nasz kraj. W sypialni słychać pociągi, które zatrzymują się na stacji Shin Omija. Pogoda nie najlepsza, czasem pada, czasem mży, idę do najważniejszych świątyń w mieście, najpierw główną ulicą Sanjodori, a potem przez kryty bazar, wychodzę na wąskie uliczki, dość dużo starych, drewnianych domów , w których są eleganckie sklepy z pamiątkami , niektóre pełnią rolę hotelików, pensjonatów .Trafiam do świątyni Gangoji, pochodzi z VI , jest na liście zabytków UNESCO, pierwsza świątynia buddyjska w Japonii, dormitoria mnichów pochodzą z VIII wieku, można zwiedzać muzeum z ciekawą kolekcją rzeźb buddyjskich, podpisy są po angielsku. Obok jeziora Sarusawa-ike Pond podchodzę do Kofukuji Temple jej elementem charakterystycznym jest pięciopiętrowa pagoda, zespół świątynny pochodzi z VII, ale odnawiany w XV wieku i pewnie później .Obok jest bardzo interesujące muzeum z fantastyczną kolekcją rzeźb, naprawdę warto je zwiedzić! Dookoła cudowna zieleń, stare, ciemnozielone cedry i wszędzie daniele, stada danieli .Muzeum Narodowe opuszczam, Kasuga Taisha Shrine jest dość oddalona, ale idę wzdłuż starych kamiennych latarń wotywnych , są pokryte mchem jak patyną, zapalane na święto setsubun. Zaczyna padać, widzę nowoczesny Nara Pref .New Public Hall .Odpoczywam w wygodnych fotelach, na pierwszym piętrze wystawa kimon, patrzę na piękny ogród, starannie wypielęgnowany, deszcz trochę mniejszy, chcę zdążyć do największej świątyni Todaiji, ale przechodząc obok Tamukeyama Hachimangu Shrine wchodzę, wygląda jakby zawieszona nad ziemią, nie jest bogato malowana, ale można podziwiać piękną snycerkę .Okazuję się, że Todaiji Temple jest czynna do 17,00, została ufundowana w VII wieku, ale w XVIII gruntownie odnowiona .Wewnątrz jest dość ciemno, można robić zdjęcia, ale czy wyjdą? Największy w Japonii posąg Buddy z VIII robi wrażenie, jest starszy i większy od statuji w Kamakurze. Niestety muzeum obok imponującej bramy jest zamykane .Przemoczony wracam w kierunku świątyni Gangoji, w niewielkiej kawiarence-sklepie można gratisowo spróbować różnych gatunków sake ( od 16,00 do 16,30), trochę się rozgrzałem, ale do hotelu ok. 3 km., zdążę zmoknąć i zmarznąć. W knajpce na rogu przed przejazdem kolejowym jest tanie i smaczne jedzenie, trzeba wybrać danie, zapłacić w automacie i otrzymany żeton dać kelnerowi, oczywiście udzielono mi pomocy, bo wszystkie instrukcje po japońsku. Właściciel hostelu powiedział mi, że bardzo blisko znajduje się sklep Loweson, w którym wszystkie produkty są po 100Y, co prawda 6 jaj było po 105Y, a zupki błyskawiczne po 102Y, ale to naprawdę tanio. Po gorącej kąpieli położyłem się i dość prędko zasnąłem.

 

24 03 W nocy wiał silny wiatr, rozpędził więc chmury i ranek przywitał mnie pogodny. Wybieram się do Yakushiji Temple, która jest na liście światowego dziedzictwa UNESCO, kieruję się strzałkami, ale w pewnym momencie gubię drogę, wychodzę w pola, błądzę i muszę prosić o pomoc, uczynna Japonka podwozi mnie pod bramę świątyni, na dziedzińcu zwracają uwagę dwie pięciopiętrowe pagody, świątynia pochodzi z VII wieku, jest tuż po remoncie, pomarańczowy kolor ostro odcina się od pochmurnego, ciemnego nieba. Oglądam kolekcję rzeźb buddyjskich i szintoistycznych, warto wyjść tylną bramą i wtedy jest tylko 05 km do Toshodaiji Temple, założonej przez chińskiego mnicha buddyjskiego w VIII wieku, główna świątynia zachowała konstrukcję z VIII stulecia, idę szpalerem rozkwitłych drzew owocowych, ale kicz ! pomarańczowe ściany i różowe kwiaty, nadciągają jednak czarne chmury. Gdy dochodzę do Sugawara Tenmangu Shrine zaczyna padać .Droga w kierunku Heijo Palace bardzo nieprzyjemna , obok rozjazdów kolejowych. Ogromna brama do kompleksu pałacowego stanowi dla mnie schronienie przed deszczem, z daleka widzę Daigoku-den Hall, która jest salą tronową, kiedy do niej idę , zaczyna się ulewa, nie ma się gdzie skryć, mimo zasłaniania się parasolem dochodzę przemoknięty, dobrze, że nie proszą o zdjęcie obuwia .Znajduję krzesło i patrząc na wnętrze , przeczekuję burzę, która się zaczęła. Opuszczam pałac i znów ulewa! Na szczęście do hotelu jest ok. 1km.Po drodze wchodzę do ogromnego centrum gastronomicznego, zjadam dość smaczne danie, wypijam herbatę, do hostelu mniej niż pól kilometra .Dziś się nigdzie nie ruszę z mojego łóżka.

 

25 03 Szef schroniska zarezerwował mi miejsce w J-Hoppers Hostel w Kioto, opłaca się mi zapłacić 610 Y za bilet kolejowy i zostawić sobie jeden dzień ważności mojego Kipu Pass. Dworzec w Kioto ogromny, stanowi część centrum handlowego, pomyliłem kierunki i wyszedłem na stronę miasta, w której znajdują się wszystkie ważniejsze zabytki. Udało się mi przejść przez dworzec na drugą stronę i po 5 minutach byłem w hostelu, łóżko w dormitorium 1500Y, do dyspozycji kuchnia, kawa, herbata. Zostawiam plecak i ruszam w miasto, znów muszę przejść przez dworzec, tym razem poszło sprawnie. Blisko dworca jest świątynia Nishi Honganij, uchodzi na największy, drewniany obiekt na świecie ? Nie mogę ocenić, ponieważ część obiektu jest pod ogromnym namiotem .Do świątyni jest wstęp bezpłatny, wyjątkowo, ale ustawiona skarbona, do której wrzuca się pieniądze, przeznaczone na pomoc ofiar trzęsienia ziemi w 2011 roku .Nowoczesnymi, szerokimi ulicami dochodzę do zamku Nijo, jest niedziela, a więc tłum zwiedzających, postanawiam iść dalej, do Imperial Park. Zwiedzam tradycyjną rezydencję szlachecką, bardzo się mi podoba prostota i elegancja pomieszczeń, oglądam malowidła, spaceruję po ogrodzie wewnętrznym. Wracam przez wąskie uliczki , w sklepiku z porcelaną kupuję za 100Y filiżankę, zbliżam się do Gion, ulicy gejsz, jest jeszcze wcześnie, ale spotykam kilka Japonek w odświętnych, pięknych kimonach i charakterystycznych butach na koturnie, co powoduje określony sposób chodzenia, chętnie pozują do zdjęć .Dochodzę do dworca, klęska, wjeżdżam na 8 piętro domu towarowego, próbuję się wydostać z labiryntu sklepów, salonów i kawiarni. Po pól godzinie udaje się mi przedostać na moją stronę i docieram do hostelu

 

26 03 Wychodzę ok. 8, bo od 10 jest grupowe zwiedzanie Pałacu Cesarskiego, można wcześniej zarezerwować bilety w biurach turystycznych, ale przecież wczoraj była niedziela i wszystkie agencje były zamknięte. Sprawnie przechodzę przez dworzec i o 9,30 jestem w biurze, określanym jako informacja , tuż przy bramie parku, trzeba mieć ze sobą paszport i wypełnić odpowiedni druk, otrzymuje się bezpłatny bilet, który jest odbierany przez strażnika przy wejściu , wskazuje on drogę do poczekalni, warto wziąć folder, ponieważ przewodniczka wielokrotnie odsyła do ilustracji w nim zamieszczonych. Pokazywane są pokoje zupełnie puste, ozdobione jednak malowidłami, sala tronowa, z bardzo daleka i ogród pałacowy, który zrobił na mnie największe wrażenie .Zwiedzanie trwa godzinę. Idę teraz do Złotego Pawilonu, wstęp tylko 300Y, tłum przeogromny, sakura jeszcze nie kwitnie. Wracam do Ogrodów Cesarskich, aby odpocząć pożywić się, przechodzę obok kilku świątyń, do niektórych wstępuję .Odnajduję kilka kwitnących drzew, oblegane są przez fotografów, ale z telefonami komórkowymi, a nie aparatami fotograficznymi. Strażnicy parkowi nie pozwalają na piknikowanie pod drzewami, można siedzieć na ustawionych ławeczkach. .Po odpoczynku wpadam w labirynt wąskich uliczek, przy których są stare drewniane domy i niewielkie świątynie. Muzeum Kioto jest dziś zamknięte, a wczoraj niewiele zobaczyłem, bo był straszny ścisk. Znów ten cholerny dworzec i próba przebicia się na drugą stronę, dziś poszło lepiej i zasłużony odpoczynek w hostelu, mogę wysłać maile, Internet bezpłatny.

 

27 03 Plan na dziś dojazd do Hiroszimy, cały czas posługuję się Kipu Pass .Ekspresowym pociągiem przejeżdżam przez Osakę, Kobe, to wielomilionowe miasta, tak naprawdę od Tokio jadę cały czas przez monstrualne miasto, które składa się z ogromnych molochów i trochę mniejszych miast, wszędzie wieżowce, koszmar! Wysiadam w Okayamie, aby zobaczyć park, który uchodzi za najpiękniejszy w Japonii. Z dworca kolejowego, ze stanowiska 4, autobusem nr 18 ( 140 Y ) bezpośrednio dojeżdżam pod bramę parku (400 Y ). Założony w 1687, od 1884 stał się dostępny dla publiczności, w kwietniu i maju można uczestniczyć w ceremonii parzenia herbaty. Faktycznie park ciekawie zaprojektowany, ale trawa jeszcze zrudziała i nie kwitną żadne kwiaty. Blisko wejścia klatki z kilkoma parami żurawi mandżurskich, które tez uchodzą za jeden z symboli Japonii. Spotykam parę młodych, oblubienica w przepięknym kimonie, mogę zrobić zdjęcie, dziękuję, wszystkiego najlepszego! .Trafiam do sadu kwitnących wiśni, za nim, za rzeką-fosą Wroni zamek. Czarne ściany zamku kontrastują z delikatnym różem kwitnących drzew. Wewnątrz zbiory militariów, obiekt jest stosunkowo nową rekonstrukcją( !966 ).

Jadę do Hiroszimy, mam zarezerwowany nocleg w J-Hoppers Hostel, z dworca tramwajem ( 150 Y ) do przystanku Dobaschi. Schronisko jest 10 minut piechotą od Parku Pokoju i epicentrum wybuchu bomby atomowej, spaceruję obok ruin-pomnika dawnego ratusza. Zachodzi słońce, oglądam je poprzez ruiny i gałęzie drzew, które nie pokryły się jeszcze liśćmi .Podchodzę do wiecznego ognia –znicza, poświęconego tym, którzy zginęli w wyniku wybuchu, Japończycy przechodząc zatrzymują się i oddają hołd zmarłym, schylając lekko głowę, zapada zmrok, oglądam kolorowo podświetlone ruiny, wracam do hotelu gwarnymi, barwnymi ulicami.

 

28 03 Wczoraj skończył się mój Kipu Pass, więc dziś „ otworzyłem „ Japan Rail Pass. Shinkansenem jadę do Fukuoki , gdzie przesiadam się w ekspres do Nagasaki .Bardzo blisko dworca znajduję się schronisko młodzieżowe ( Nagasaki Ebisu Y-H ), ale nie ma wolnych miejsc. Mam jeszcze adres hostelu Casa Noda , 2300Y w dormitorium , ze śniadaniem, ale znajduję się przy głównej ulicy, tym, którzy mają kłopoty z zasypianiem nie polecam. Spacerem idę w stronę Parku Glover, jest w nim kilka mieszczańskich rezydencji, w jednym z nich, tym najbliższym pomników Pucciniego i Madame Butterflay wystawa poświęcona artystce Tamaki Miura, która śpiewała partię tytułową, wyszła potem za mąż za Polaka Czesława Rawita Proszkowskiego i zamieszkali w Nicei. W gablotach można podziwiać jej operowe kostiumy, osobiste pamiątki i fotografię z mężem oraz zdjęcie Teatru Wielkiego w Warszawie, w którym w 1908 roku odbyła się premiera polska Madama Butterflay. Przed wejściem do parku znajduje się kościół katolicki, najstarszy w Japonii, przed świątynią popiersie Jana Pawła II, który wizytował Nagasaki w roku 1981.I jeszcze jedna pamiątka polska obok drugiego kościoła jest sklep z dewocjonaliami z niego wchodzi się do muzeum Ojca Maksymiliana Kolbego, w kościele relikwie świętego. W okolicy Parku Glovera kilka muzeów, zwiedzałem Nagasaki Prefectural Art. Museum, w którym prezentowana jest głównie sztuka współczesna. Warto przejść obok Former Dutch, to kilka manufaktur, późniejszych fabryczek, założonych przez Holendrów w 1636, świadczących o tradycjach handlowych, gospodarczych i kulturalnych między Europą i Japonią .Zespół muzealny położony jest nad rzeką, której brzegi łączą mosty, między innymi ten najstarszy ( 1634 ), kamienny most, zwany okularowym, dlaczego, przekonajcie się sami.

 

29 03 Posiadanie Japan Rail Pass zobowiązuje do codziennych podróży, bez możliwości przerw kilkudniowych w ciekawych miejscach .Rano pojechałem do Parku Pokoju , który jak się później okazało zwiedziłem pobieżnie. Byłem w Memorial Hall for the Atomic Bomb Victims, widziałem Statuję Pokoju i inne pomniki, bardzo konwencjonalne, powtarzający się motyw matki, opłakującej stratę dziecka .Wróciłem tramwajem nr 1 po plecak i na dworzec. Przejechałem do Kumamoto i dalej do Mt Aso, z dworca prosta droga ok. 2 km do schroniska HI ( 2300 Y bez śniadania )Pociąg z Kumamoto podjeżdża pod krawędź i zjeżdża na dno kaldery, największej w świecie .Na dnie wulkanu są pola ryżowe, wsie, kilka stożków wygasłych wulkanów, czy na pewno wygasłych? Pod schroniskiem zatrzymuje się autobus, którym można dojechać do górnego parkingu przy czynnym wulkanie Aso .Niestety ostatni autobus odjechał przed 16, postanowiłem spróbować szczęścia w autostopie. Uczynny, sympatyczny kierowca zawiózł mnie na górny parking i w towarzystwie jego i żony spacerowaliśmy, podziwiając turkusowe jeziorko w kraterze wulkanu, przesłaniane dymem i oparami siarkowymi. Bardzo lubię ten specyficzny zapaszek , który budzi grozę, tym bardziej, że dookoła brak roślinności, ale można oglądać kolorowe skały, a w razie wybuchu schronić się do betonowych wiat, które przypominają bunkry, wokół leżą bomby wulkaniczne. W najbliższej okolicy wulkanu przy wytyczonych, spacerowych ścieżkach są jeziorka, ale nie tak malownicze jak to w kraterze .Zostałem odwieziony pod schronisko, mogłem wykąpać się w tradycyjnym, domowym basenie, napełnianym wodą z termalnych źródeł. Potem piłem zieloną herbatę w salonie ozdobionym starymi, japońskimi rycinami.

 

30 03 Chętnie bym tu został , pochodził w okolicy wulkanu Aso, ale ponagla krótki termin ważności biletu .Na dworzec odwozi mnie chłopak, który nocował ze mną w dormitorium. Zachowania, bezinteresowna gotowość do pomocy przeczy nieuzasadnionym wyobrażeniom o zamkniętych Japończykach. Super eleganckim pociągiem, w wagonie stylizowanym na salonkę, wyjeżdżam z kaldery wulkanicznej i po dwóch godzinach podróży dojeżdżam bezpośrednio do Beppu. Tylko 5 minut jest z dworca do Oita Beppu Guest House, dostaję pokój dwuosobowy za 2500Y, bez śniadania. Wracam na dworzec, po jego drugiej stronie wsiadam w autobus nr.2, jadę do końca, później wracam do skrzyżowania i pod górę w prawo dochodzę do pierwszego onsenu Shiraike Jigoku, woda ma delikatny błękitny kolor i temperaturę 95 stopni, obok w akwariach pływają ryby z ciepłych mórz . Można wykupić karnet za 2000Y do kilku olsenów, dla oszczędnych, lub ograniczonych czasem polecam koniecznie Umi Jigoku, zobaczymy wszystkie kolory jeziorek: intensywnie niebieskie, zielone, czerwone, możemy też podziwiać fumarole, gotujące się błoto i piękne lotosy. Chcąc dojechać do najbardziej czerwonego onsenu Chinoike –Jigoku trzeba wrócić do pętli autobusów i wsiąść w autobus podmiejski, przejechać kilka kilometrów. Fantastyczny jest spacer po mieście , na skwerach fumarole, nad dachami domów unoszą się dymy, jakby wybuchły pożary w wielu miejscach .Do centrum Beppu można wrócić autobusem 2 lub 26. Po południu pociągiem podmiejskim podjechałem jedną stację do Beppu Daigaku, wprost dworca ulica do plaży, na której zakopią ciebie w ciepłym, czarnym piasku wulkanicznym, tylko głowę zostawiając niezasypaną . Przy plaży ogólnodostępny basenik z ciepłą wodą, można pomoczyć zmęczone nogi., patrząc w morze, fajnie prawda? W moim hostelu jest do dyspozycji ofuro osobne dla kobiet i mężczyzn, więc nie trzeba się zapisywać na określoną godzinę.

 

31 03 Wracam do Hiroszimy, bo zarezerwowałem sobie nocleg w J-Hoppers hostel , pozostało mi jeszcze kila obiektów do zobaczenia. Trafiam do hostelu, zostawiam plecak i tramwajem nr2 jadę do Hirodennishi, prosta droga do stacji kolejowej Nishi-Hiroszima i jadę do Myjaka-guchi , Japan Rail Pass jest ważny na prom do Itsukushima Shrine, wizytówki Japonii, z daleka widać torii, które uchodzi na przykład elegancji i doskonałych proporcji .Na wyspie jest kilka świątyń i klasztorów, są szlaki spacerowe po wzgórzach i lasach, ale ja czekam na zachód słońca, nie zawiodłem się, cudowne widowisko, szczęśliwie odpływu nie było i torii pozostała zanurzona w wodzie .Nie trzeba się spieszyć z powrotem, promy, pociągi i tramwaje kursują do późnego wieczora

 

1 04 Rano idę do Parku Pokoju, bo w czasie poprzedniego, mojego pobytu The Hall of Remembrance był zamknięty. W centralnej rotundzie oglądam panoramę zniszczonego miasta z zaznaczonymi budynkami, które ocalały , znamienne , że były to banki, we wschodnich dzielnicach .Schodzi się w dół , w samo epicentrum wybuchu.

Postanawiam wrócić do Nagasaki, pokonanie 200 kilometrów w godzinę nie stanowi problemu. Po przyjeździe idę do schroniska Ebisu YH, tym razem dostaje pokój, traktowany jako dormitorium za 2000Y, bez śniadania. Zostawiam plecak i tramwajem nr 1 jadę do Parku Pokoju, odnajduję , pomnik ufundowany przez Polskę, jest to Kwiat Życia i Pokoju niebanalne dzieło plastyczne Mariusza Kulpy z 1986 roku, napis to interesujące odniesienie do odradzającego się feniksa. Szybko idę do katedry, pod prawą, częściowo ocalałą wieżą, jest pomnik Jana Pawła II, wzruszające są częściowo ocalałe rzeźby z fasady świątyni , fragment zniszczonej budowli, który spadł w to miejsce w czasie wybuchu i tak pozostał, kwitną wiśnie, łagodzą te dramatyczne wspomnienia. Obok katedry jest duże schronisko młodzieżowe, nie powinno brakować miejsc noclegowych, nawet w sezonie turystycznym. Teraz do budynku Szkoły Elementarnej ,pamięć o dzieciach, które zginęły w klasach, szczególnie wzrusza! Szkolne muzeum jest już zamknięte, a na boisku uganiają się za piłką nastoletni chłopcy. Wracam do tramwaju przez Park Pokoju tym razem odnajduję pomnik, poświęcony cudzoziemcom , związanym z Japonią, którzy zginęli w czasie II Wojny Światowej, jest symboliczna postać Ojca Kolbego.

 

O2 04 Jadę do Fukuoki, w biurach żeglugowych na dworcu kolejowym oferują drogie bilety promowe do Pusanu na dzień następny. Autobusem 88 dojeżdżam do portu, kupuję w biurze Camelii bilet o 5000Y tańszy, ale również na dzień następny. Mam adres schroniska HI, ale okazuje się, że dziś zamknięte, znów chłopak, zupełnie bezinteresownie, pomaga mi znaleźć niedrogi nocleg . Trafiamy do Hakata Riverside Hostel, dormitorium 2500Y, kawa, herbata do dyspozycji. Odwiedzam pobliski sklep i robię zakupy na kolację, śniadanie i na podróż do Korei.

 

03 04 Mój współlokator wyszedł bardzo wcześnie, po siódmej, ale podminowany czekającym mnie rejsem, już nie usnąłem . O 8,00 otwierają kuchnię, trochę dziwny zwyczaj, zjadam śniadanie, spakowany schodzę do recepcji, zostawiam plecak i idę do świątyni Kushida. Wczoraj wypatrzyłem jakby okazały feretron , wśród postaci Matka Boska? i św. Jerzy na białym koniu, walczący ze smokiem ?Oczywiście te postacie przedstawiają nieznane mi bóstwa, ale podobieństwo do postaci , o których wspomniałem, jest uderzające. Przechodzę przez kilka torii, ustawionych w rzędzie, budynki świątyni konfucjańskiej toną w deszczu i kwiatach sakury. Wracam po plecak i teraz na przystanek autobusu 88.mam czas, aby odwiedzić Touchou-Ji temple i Shoufuku-Ji, są uważane za pomniki kultury narodowej. W kaplicy na pierwszym piętrze bardzo piękny posąg Buddy, na dziedzińcach kwitną wiśnie, szkoda ,że pada, Japonia płacze z powodu mojego wyjazdu ? No to teraz do portu. Okazuję się, że muszę uiścić 1700Y opłat portowych, za bilet zapłaciłem 9000Y, dość droga przeprawa. Prom odpływa o 12,30, ale trzeba być w porcie o 11, nie sprawdzają bagażu, nie ważą, zaokrętowanie przebiega sprawnie. Odnajduję moją kajutę 302, to raczej wieloosobowa sala, rozkładam materac, kocyk, jest schowek na bagaże, żałuję ,że bez okien, abym mógł patrzeć na Morze Wschodnie .Pisanie notatki muszę przerwać, zaczyna mocno kołysać. Obserwuję ogromne fale, które rozbijając się o burty statku, osiągają wysokość kilkunastu metrów. Chwiejnym krokiem wróciłem do kajuty i opuściła mnie pewność dopłynięcia do Pusanu. Rzucało nami ok. trzech godzin, jak się później dowiedziałem był to największy sztorm od pięćdziesięciu lat.

 

Korea Południowa

 

 

Udało się, a więc Korea Południowa ,113 odwiedzany kraj w mojej , krótkiej i burzliwej karierze podróżnika . Odprawa paszportowa przebiegła normalnie, można się przyzwyczaić do składania odcisków palców i pozowania do zdjęć. Na wprost wyjścia jest informacja turystyczna, panie znają adres schroniska młodzieżowego, ale polecają Guest House Korea blisko portu. Dostaję mapkę z obrazkami, kocham takie mapy, bardzo ułatwiają odnajdywanie poszukiwanych obiektów. Idę do metra ok. 10 minut, okropnie zimno!, wieje przenikliwy wiatr. Bilet na metro mogę kupić tylko w automacie, proszę o pomoc przechodnia, który przekonuje mnie, że to tylko dwie stacje metra, że mogę iść podziemnym pasażem handlowym i wyjdę wprost na hostel, wyjściem nr 10, tak faktycznie zrobiłem. Pomyliłem wejścia do budynku K.Park przy Jagalchi 37-1 i znalazłem się przy suto zastawionych stołach, ale wskazano mi wejście do windy i tak obyłem się smakiem. Myślałem, że znów pobłądziłem, , wnętrze super nowoczesne, elegancka recepcjonistka, ale kiedy powitała mnie uśmiechem i wypowiedzią :hello Adam wellcom, wiedziałem, że jest ok. W dormitorium było sześć łóżek 25000W, ze śniadaniem.

 

 

04 04 Przekonałem się ,że właścicielka hostelu może wykończyć człowieka swoim zamiłowaniem do porządku, zastanawiałem się nad zostaniem jeszcze jedną noc, ale zrezygnowałem z tych luksusów .Wychodzę i trafiam w sam środek targu rybnego, fascynują mnie stosy owoców morza, bogactwo kształtów i kolorów, ale rybi smrodek nie budzi mojego entuzjazmu. Odnalazłem Bank i wymieniłem pieniądze za 1 Euro 1400 Wonów .Znów problem z kupieniem biletu na metro, pomyliłem kierunek jazdy, nie wiedziałem jak przejść na przeciwny peron, jednak Polak potrafi , skorzystałem z wyjścia bezpieczeństwa, aby zmienić linię 1 na 2 musiałem wykupić następny bilet, przemierzyłem trasę Jagalchi do Seomyeon, przesiadka do Sukdeung, skąd blisko do terminalu autobusowego, w metrze wyświetlane są nazwy stacji po angielsku. Kupiłem za 22.000 W bilet do Gwangju, w informacji dowiedziałem się, że do dolmenu w Hwasun dojadę autobusem 218, poprosiłem, aby napisano mi nazwę po koreańsku, to bardzo ułatwia pytanie gdzie wysiąść. Odjazd był o 15,20, trochę się zastanawiałem, czy wrócić do informacji i wziąć adres schroniska młodzieżowego i pojechać do stanowisk archeologicznych rano następnego dnia , ale brałem pod uwagę możliwość noclegu za miastem. Autobus jechał ponad godzinę , wyjechał daleko za Gwangju. Informacja przy wejściu zamknięta, hulaj dusza, idę w teren. Groby Koreańczyków przypominają kopce, mrowiska, półkoliste niewysokie kurhany, czasem obok stoi stela. Grobowce, które znalazły się na liście dziedzictwa kulturalnego UNESCO nie są efektowne, ale przecież pochodzą z epoki brązu, to grubo ociosane kamienie, rozrzucone w rozległym terenie. Trochę się rozczarowałem, oczekiwałem zabytków na miarę Stoneheage, czy grobowców, jakie widziałem na Malcie .Żałuje, że muszę wracać do miasta, odnajduję wiosenne fiołki .Dochodzi 18, denerwuję się, czy przyjedzie autobus. Zatrzymuję przejeżdżający samochód , kierowca podwiózł mnie do miasteczka, w którym wsiadłem w 218.Informacja na dworcu już zamknięta! Klęska !Wiedziony doświadczeniem zagłębiam się w uliczki w okolicach dworca, faktycznie trafiam na kilka moteli, które w Korei są zazwyczaj w centrum miasta. Wytargowałem cenę 25000W, ale bez śniadania, dostaję szczoteczkę do zębów, maszynkę do golenia, połowę pokoju zajmuję ogromny telewizor, mogę skorzystać z mojej grzałki, naładować baterie do aparatu fotograficznego .Kolację zjadam w sklepie 7-eleven, w którym kupuję danie, a sprzedawczyni podgrzewa je w mikrofali.

 

05 04 Spokojnie idę na dworzec, kupuję bilet za 19,000W do Daegu, w którym jestem przed 14, znów duże miasto, muszę przejechać metrem na inny dworzec Seongadangmot , na szczęście jedną linią, nazwy stacji wyświetlane są również po angielsku O 15,40 mam bezpośredni autobus do Haeinsa Temple, jedzie ponad godzinę .Wysiadam, kieruję się strzałką do hotelu turystycznego, podbiega kobieta i już mnie prowadzi, tak prędko, że się nie zorientowałem, że znalazłem się w motelu, ale cena 25 000W za noc odpowiada mi. Postanowiłem pobuszować po miasteczku, w którym jest dużo moteli i restauracji, a turystów nie spotkałem, dlatego negocjacje cenowe poszły tak gładko .Wybrałem się do klasztoru z nadzieją, że może trafię na wieczorne modły mnichów. Idąc dwa kilometry, lekko pod górę mijają mnie tłumy, tych, którzy wracają do autokarów wycieczkowych. Staram się dopytać o możliwość noclegu w klasztorze, odpowiadają, że tylko latem, że trzeba wcześniej rezerwować www.haeinsa.or.kr. Świątynie bajecznie malowane, te starsze nieodnowione urzekają fakturą starego drewna i snycerką. Część chramów już zamknięta. Wracam do miasteczka, wstępuję do restauracyjki, za 8000Wdostaję wspaniałe danie ( pimpę )smażone warzywa, zapiekany ryż, zupa z tofu i mnóstwo przystawek na małych talerzykach, jedzenie dość pikantne, ale smakuje wybornie, do woli gorąca, zielona herbata podana w termosie .

 

06 04 Postanowiłem zostać tu trzy noce, dopłaciłem 40,000W bez długich dyskusji .Idę do klasztoru, spotykam tylko jedną wycieczkę emerytów. Słucham mantr śpiewanych przez mnichów, potem dwaj kapłani bębnią na olbrzymim o-diaku, oczywiście jest to rodzaj modlitwy, medytacji. .Udostępniona jest do zwiedzania biblioteka z najstarszym i największym zbiorem ksiąg świętych, od VII wieku, dlatego między innymi zespół świątynny Haeinsa jest na liście światowego dziedzictwa UNESCO.

Na drogowskazach jest informacja , że na szczyt Sangwangbong 4 km. .Ruszam w góry, pozdrawiany przez strażnika przechodzę przez bramkę Parku Narodowego Gayasan. Spacerowy szlak zmienia się w górską wspinaczkę, niekiedy po metalowych pomostach, wchodzę na wysokość 1430 m.n.p.m, mam wrażenie, że jestem wyżej, dookoła skaliste szczyty, zarznięty wodospad, który tworzy długi, biały sopel, wieje silny wiatr, ogromne głazy uniemożliwiają dalszą wspinaczkę nieprzygotowanemu turyście. Czasem prószy śnieg, ale świeci też ostre słońce. Schodzę dość zmęczony, w sumie cztery godziny marszu. Obiad-kolację jem w moim motelu, to samo danie, ale inne przystawki, trochę inny sposób przyrządzenia, cena 8000W, po posiłku dostaję kawę gratis.

 

07 04 Wybieram się dziś do Yongmum Falls, są faktycznie w miasteczku, nic specjalnego. Fantastyczna okazała się wycieczka wzdłuż wartkiej rzeki Hongryudong , na trasie kilka punktów widokowych, liczne mostki, kaskady bystro płynącej wody. Odpoczywam w altanie ,ustawionej w miejscu medytacji konfucjańskiego uczonego i poety Guon Choe Chiwon z X wieku. W kilku miejscach podziwiam kwitnące na różowo rododendrony, co pewien czas tablice, na których przedstawione są zwierzęta w PN, min tygrys, ryś itd. Na drzewach estetyczne tabliczki z nazwami gatunku, niestety po koreańsku. W punkcie informacyjnym PN dostałem foldery ze zdjęciami kwiatów i określoną porą kwitnienia .Zaraz za bramką jest wieś, na podwórku starego, stylowego domu widzę ogromne dzbany, znane mi z pocztówek .Stuletni gospodarz pozwala zrobić zdjęcia sobie, domu i dzbanów., w których fermentują owoce i ryż na wino .Wracam tą samą drogą, przy jednej z bram PN proszą o opłatę 3000W.Omijam buddyjski klasztor, do którego wchodzi się

po stromych schodach. Nad rzeką Hongryudong kamienne posągi Buddy i pagody. Wycieczka trwała 5 godzin, można oczywiście trasę przejść prędzej, tylko po co?

 

08 04 Wielkanoc, wstaję o 7,00 jak na rezurekcję, skromne szybkie śniadanie i w góry! Wybieram się do Namsanjeilbong, podają czas przejścia 1,40.Szlak nie jest znakowany, ale trudno się zgubić, tabliczki na drzewach z nazwami po łacinie .Droga dość trudna , prawie cały czas po dużych kamieniach. Leżą jeszcze płaty śniegu, wieje wiatr, ale jest ciepło. Wyrobiłem się w podanym czasie. Na szczyt trzeba wspiąć się po metalowych schodach-drabinie, widoki rewelacyjne, min na kompleks klasztorny Haenisa. Autobus do Daegu o 11,20 ( 6400W )jestem o 12, 40, szczęśliwie autobus do Gyeongju z tego samego dworca, o 13,30, jestem przed 15.Trzeba wyjść z dworca, aby trafić do informacji turystycznej, kierują mnie do Nahbi Guest House, łóżko w dormitorium 15000W, dochodzę w ciągu 10 minut. Prawie po drugiej stronie ulicy, przy której jest hostel , znajdują się Paereungwon Royal Tombs, jest ich 23, przyjemny spacer między nimi. Wybieram się za rzekę Hyeongsan do Tomb of Geu Gin Yu-sin, wstęp 500W , ale po 17 wstęp bezpłatny, ładnie utrzymany park, kwitną forsycje, azalie i fiołki .Bulwar nad rzeką obsadzony wiśniami, które są w pełni kwitnienia, po prostu obłęd.

Obiad jem w knajpce na parterze hotelu, za 5000W dużo wspaniałego żarełka.

 

09 04 Do Bulguksa Teple jadę autobusem nr 10, przystanek vis a vis hostelu, jedzie się ok. 40 minut. Jestem dość wcześnie , przed 9 , nie ma więc tłumów zwiedzających. Skończyło się darmowe zwiedzanie obiektów z listy UNESCO, żadnych zniżek, dostępnych dla cudzoziemców, 4000W.Zespół świątynny bardzo zadbany, ale nie rzuca na kolana.. Wybieram się do Seokguram Grotto , po drodze jest źródełko wody mineralnej, zwinne wiewiórki ( pasiaste ) przebiegają drogę, co odważniejsze stają słupka i proszą o smakołyki. Słychać z daleka bicie dzwonu. Znów 4000W, ale warto. W grocie granitowy, bardzo piękny Budda, niestety zakaz robienia zdjęć .Wspinam się na Tohosam Peak, zachwycają kolorowe, wiosenne kwiatki, które rosną między drzewami, podobnymi do naszych jodeł ( Abies hylophylla maxim ). Czuję się jak w małpim gaju, bardzo dużo roślin, podobnych do niewyrośniętego bambusa, ale to Sasa Coreana, rosną i kwitną żółte forsycje i różowe rododendrony, po prostu kicz.! Zaczyna trochę kropić, pachnie wiosną ten deszczyk , zaraz wychodzi słońce .Autobus nr 10 odjeżdża z tego samego przystanku, na którym wysiadłem rano .Przy przedostatnim przystanku schronisko HI, pięknie położone, ciekawa architektura, ale daleko od centrum i tanich knajpek. Wracam do hostelu, przedłużam swój pobyt, odpoczywam, biorę kąpiel i do restauracji na dole., panie witają mnie jak bywalca. .Po sytym obiedzie idę na spacer do dawnych obwarowań miejskich, patrzę na ludzi, na wystawy, podziwiam piękne, długie, atłasowe suknie , które są częścią stroju narodowego Koreanek.

 

10 04 Rano idę przez dobrze mi znany park z grobowcami królewskimi , wychodzę na bramę Cheonmachong, idę ulicą wzdłuż muru ,szpalerem kwitnących wiśni .Przechodzę przez ulicę i jestem pod wieżą obserwatorium astronomicznego z 7 wieku.. Spaceruję po rozległych błoniach , które kryją fundamenty pałaców królewskich , wznoszonych w ciągu wieków, już blisko do Muzeum Narodowego, jest wtorek, a więc otwarte, specjalnie przedłużyłem pobyt, aby zwiedzić ten obiekt. Wstęp bezpłatny ,ale nie dlatego warto zwiedzić muzeum, bez obejrzenia skarbów wydobytych z grobów królewskich, pozostaną one większymi, czy mniejszymi kopcami .Interesująca jest ekspozycja sztuki buddyjskiej , w hollu prezentowane są repliki rzeźb Manjusri Bodhisattvy i Samantabhadry Bodhisattvy z Groty Sookguram Jest makieta zespołu pałacowego Imhaejeon , do którego idę po wyjściu z muzeum. Pałac został zbudowany w 7 wieku , a niedawno odtworzono jego prawdopodobny wygląd, przyjemne miejsce na spacer, jeżeli dysponuje się czasem. Po drugiej stronie ulicy ciekawy obiekt lodowni , odbudowany w 17 wieku .Schodzę do parku Gyerim Forest, w którym rosną bardzo stare drzewa, dalej kierując się strzałką dojdziemy do najstarszego domostwa w Gyeongju, które obudowane jest kompleksem świątynnym. I znów grobowce z 7 wieku, w Muzeum Narodowym oglądałem film , ukazujący budowę pojedynczego kurhanu. Wchodzę więc ( 1500W) do Cheonmachong, i „ końskiego grobowca „ dość umownie odtworzono wnętrze, w gablotach biżuteria, części uprzęży końskiej .Zaczyna znów kropić deszczyk, zmęczony wracam do hostelu na kawkę i odpoczynek. ,warunki w dormitorium są przyzwoite, ale za 25.000W w okolicznych motelach można znaleźć lepszy pokój niż oferowane w Nahbi Guest House. Schodzę do mojej knajpki, to już ostania kolacja w Gyeongju.

 

11 04 Nie mogłem spać, pewnie ze względu na zmianę pogody, faktycznie od rana pada, idę na dworzec, co kilka minut odjeżdżają autobusy do Pohang, a potem bezpośrednie do Sokcho .Jest jakieś święto , banki pozamykane .Gdy kupowałem bilet, kasjerka chciała mnie oszukać! Dałem jej dwa banknoty po 10.000W i dwa po 50.000W, które prędko schowała do szuflady, kiedy odliczyłem 1500W, ona pokazuje, że otrzymała tylko 20.000W. Czasem zakonnica przynosi szczęście, właśnie się zjawia i przekonuję kasjerkę, że dobrze odliczyłem żądaną sumę .Autobus odjechał o 10,20 i przed 16 był w Sokcho, jechałem wzdłuż wybrzeża , autostradą, której nie ma na mapie .Przeraziło mnie to miasto, spodziewałem się niewielkiego kurortu, tuż przy dworcu jest informacja turystyczna, pani poleciła mi schronisko HI i wytłumaczyła dojazd .Na autobus 7-1 nie czekałem długo, po dwudziestu minutach byłem w górach, pokrytych śniegiem. Nie pada, ale chmury przesłaniają szczyty .Jutro muszę wrócić do centrum wymienić pieniądze, w schronisku nie honorują karty visa .Dormitorium to faktycznie dwuosobowy apartament z łazienką i aneksem kuchennym, płacę 20.000W, nie uwzględniają zniżki na legitymację PTSM.

 

12 04 W tym luksusie wyspałem się znakomicie, nie czekałem długo na autobus i po kilkunastu minutach dojechałem do centrum , znalazłem bank i wymieniłem Euro, kurs nieznacznie poniżej 1500 W. Po drugiej stronie ulicy jest bazar, królestwo krabów i owoców morza, jednak kupiłem chleb tostowy i jajka, w moim hostelu nie ma śniadań , wróciłem dość szybko, zostawiłem zakupy i poszedłem do Centrum Informacji Parku Narodowego Seoraksan, warto zobaczyć ekspozycję, poznać gatunki ptaków, roślin, motyli i drapieżników, dostałem wykaz szlaków wycieczkowych. Góry widać fantastycznie, trochę wieje , więc boję się wjechać linową kolejką na Gwongeumseong. Wybieram się Ulsanbawi Rock 875 m., podają czas przejścia 3,8 km w 2 godziny. Niestety wicher uniemożliwia mi wejście, zabrakło 500m, musze zawrócić .Po drodze wstępuję do starych klasztorów, nie próbowałem zrzucić kamienia Heundeubawi, jak czynili inni turyści, przy szlaku knajpki. Wróciłem do hostelu ok. 19, zjadłem na obiad tradycyjną pimpę za 8000W.

 

13 04 Wczorajszy dzień był pechowy, nie tylko z powodu wiatru, ale wyczerpały się akumulatorki i nie mogłem robić zdjęć, a już za hotelem Serak Park roztaczają się piękne widoki min na wodospad, którego długa nitka jest świetnie widoczna z doliny. Nie ma pełnego słońca, wszystko jest lekko zamglone .Przeszedłszy bramę PN , wstęp 1500W, idę do wodospadów Biryeong i Towangseong, dojście ok. godziny, odkrywam nieznane mi wiosenne kwiaty, w jednej z mijanych restauracyjek pani częstuje winem z leśnych owoców. Kiedy wróciłem okazało się ,ze przy kasie linowej kolejki nie ma już tłumu, można wjechać za 9000W.nie uwzględniają żadnych zniżek dla cudzoziemców .Trasa Cable cars to tylko 670m.ale widać doskonale ośnieżone szczyty, najwyższy Daecheongbong ma zaledwie 1708m, ale jest to wysokość bezwzględna. Ze szczytu Gwongeumseong widać Morze Wschodnie. Wspinaczka na sam szczyt to po prostu ekwilibrystyka, ale tłum wspina się, czeka się na wejście, znamy z Tatr takie obrazki .Przy zjeździe żądają okazania biletu .Jest ok. 13, postanawiam wybrać się do Cheonbuldong Vally, jest dość szeroka, kamienie coraz większe, pomiędzy nimi przeciska się rwąca, górska rzeka, nad którą przechodzę pomostami. Czytam informację ,że do groty 20 minut, ale idzie się faktycznie dużo dłużej , chociaż wejście do jaskini widać z daleka, trochę przeraża, bo jest na pionowej ścianie Mireukbong. Wspinam się po drabinach, w grocie świątynia Buddy, do zeszłego roku mieszkał w niej mnich, można napić się wody, która zbiera się jakby w skalnej kropielnicy, zwiedzanie do 18,00.Zejście nużące, bo trzeba uważać jak stawiać nogi na kamieniach, a widoki fantastyczne. Na szlaku nie ma tłumów, te zaczynają się w parku, obok posągu Buddy . Obiadokolację zjadam w knajpce, którą wczoraj wypatrzyłem. Bardzo męczący był dzień, ale pełen wrażeń.

 

14 04 Bolą mnie nogi po wczorajszych wyczynach, może dzień przerwy? Ale gdzieś mnie już gna, ok. jadę na plażę, pogoda wymarzona. Wsiadam w siódemkę i po kilkunastu minutach wysiadam przy porcie rybackim, na skwerze od strony ulicy galeria rzeźb .Port rybacki to nie tylko łodzie, ale też sklepiki i restauracyjki, można zrobić rybne zakupy lub na miejscu zjeść wybrany przysmak, na sznurach obok sieci suszą się morskie rośliny, suszą, a może wietrzą ? 500 metrów dalej jest port dla większych kutrów, w kolorowych budach kuszą usmażone morskie specjały, cieszą się powodzeniem, ja nie mam odwagi spróbować. Spaceruję promenadą , jest tak ciepło, że zdejmuję koszulę, nie ja jeden. Z nadbrzeża widać ośnieżone szczyty Gór Diamentowych. Dokonuję zakupów i wracam do schroniska, postanawiam posmakować miejscowego wina ryżowego, przypomina wódkę rozcieńczoną wodą , ale pozbawioną ostrego zapaszku, dobrze, że kupiłem fantę i robię drinki. Wiosenne ciepełko i alkohol sprawiają ,że zapadam w drzemkę. Nie idę dziś na kolację, znudziła się mi pimpa, przygotuję sobie zupkę, podobną do naszej grzybowej

 

15 04 Dziś pełny luz, po śniadaniu spacer doliną rzeki Ssangcheon Stream do Sangdamun Village, chcę zobaczyć House of O’Yun-hwan, nie zbyt stare domostwo, kim był właściciel nie dopytałem. Wszędzie na niewielkich poletkach trwają prace. Byłem w kościele katolickim, we wsi jest jeszcze kilka kościołów innych wyznań .Obiad zjadłem w innej knajpce: zupa rybna z czarną fasolą i tofu i oczywiście ryż, gdy poprosiłem o herbatę, dostałem jaśminową, czuję się jak bym wypił wodę kolońską, ale bez efektu poalkoholowego.

 

16 04 Niespokojnie spałem i nastąpiła nagła zmiana pogody, ale nie pada, jest pochmurno. Wybieram się na pożegnalną wycieczkę w góry .PN Seoraksan to jeden z najpiękniejszych jakie widziałem, chcę dokończyć wspinaczkę na Ulsanbawi Rock, dochodzę do miejsca, które zapamiętałem, upewniam się, że dobrze zrobiłem zawracając kilka dni wcześniej. Czeka mnie wchodzenie po drabinach , ale trud zostaje sowicie wynagrodzony, to po prostu niemożliwe, że istnieje tak piękne miejsce, szczyt ma wysokość 875m,ale widać miasto Sokcho , dwa jeziora i oczywiście Morze Wschodnie. Schodzenie zajmuje mi prawie dwie godziny, bo trzeba uważać na kamienie, po których idzie się cały czas. Fotografuję ośnieżone góry, przez gałęzie kwitnących wiśni i magnolii, musicie to zobaczyć! Obiad jem dziś wcześniej, po 16, w poniedziałek większość knajpek jest zamknięta .Dziwię się, że tak mało turystów nocuje w Sokcho, przez sześć dni mojego pobytu ( 6 nocy )przez pięć byłem jedynym gościem w schronisku. Jeżeli ktoś nie dysponował by czasem, aby przejść szlakami, którymi przeszedłem, wystarczą dwa dni, warto doliczyć dzień na wycieczkę do portu i na plażę .Pobyt w Sokcho potraktowałem jako wypoczynek przed podróżą z Seulu do Warszawy .

 

17 04 Zegnam się z Górami Diamentowymi, które oglądam z okien autobusu, wyglądają jeszcze piękniej, bo są już dla mnie niedostępne .Tuż przed 12 jestem w Seulu, bilet kosztował 16,200W.Zaskoczenie!!! żadnej informacji, szukałem dość długo na Est Terminal Bus, wreszcie wszedłem do najbliższego hotelu Dong Seul, w którym pani była tak uprzejmą, że znalazła jeden z hosteli na planie miasta, który mi dała i wytłumaczyła jak mam dojechać. Doszedłem do najbliższej stacji metra, linii zielonej Gangbyeon, bilety tylko w automacie, trzeba wyszukać na schemacie stację, z której się wsiada i stację docelową, zaznaczyć przyciskiem i wówczas wyświetli się cena biletu, należy doliczyć 500W depozytu, który można odebrać po zakończeniu przejazdu w specjalnych automatach .Dojechałem do Honglk University, kierując się strzałkami , wyszedłem właściwym wyjściem, aby dojść do Grape Garden House. Dormitorium ( sześć łóżek ) kosztuje 17000W ze śniadaniem, ale może być kłopot z zaśnięciem, bo sąsiaduje z livingroom Hostel jest przy jednej z uliczek, na których jest mnóstwo kawiarni artystycznych, galerii, eleganckich butików .Atmosfera dzielnicy bardzo podobna do paryskiej Montmart .Studenci szkól artystycznych ubrani są barwnie i ekstrawagancko.

 

18 04 Ze stacji metra Honglk Univ. można dojechać do Eulijro 3-ga, przejść w kierunku stacji pomarańczowej, wyjść wyjściem 6 i po 15 minutach, kierując się strzałkami, dojść pod bramę Jeongjeon ,królewskiej świątyni, bilet tani 1000W, ale trzeba wejść z grupą , później można się odłączyć .Należy bardzo uruchomić wyobraźnię, bo chodzi się po pustych dziedzińcach, nie wchodzi się do żadnych wnętrz, szkoda godziny na tę wycieczkę, chociaż świątynia znajduje się liście UNESCO .Uliczką, tuż przy murze świątynnym , w kierunku Changdeokgung, wychodzę wprost na bramę a raczej kasę ( 3000 W )Zespól pałacowy faktycznie wart obejrzenia, zwiedzanie sekretnego ogrodu dodatkowo płatne 5000W.Pałac Changgyeonggung też znajduje jest pod patronatem UNESCO. Wychodzę bramą, którą wszedłem , bo kierując się na wschód , dojdę do bramy Geonchunum, warto zobaczyć Nationale Folk Museum łącznie z rodzajem skansenu, który jest placem zabaw, a dorośli mogą wypić kawę w starodawnej kawiarence. W parku jest przejście do Gyeongbokgung i znów kilkanaście obiektów o randze UNESCO .Muzeum Narodowe jest nieczynne, ale o 15 trafiam na zmianę warty przy bramie Gwanghwamun, można je oglądać również w innych godzinach .To niesamowite, że żołnierze w historycznych mundurach z chorągwiami i bronią maszerują w mieście już z XXI wieku. Idę Gwanghwamun centralną arterią miasta, oglądam pomniki, dochodzę do pałacu Deoksugung, wstęp 1000W, ale już mam dość .Stacja metra Citty Hall jest dla mnie wybawieniem, wystarczy zejść na zieloną linię i do hostelu. Nie mam siły stać w ulicznej knajpce, kupuję smażone w głębokim tłuszczu warzywa i różności za 2500W, ale zjadam je w hostelu. mangutang@hotmail.com

 

19 04 Okazuje się, że po 16,00 banki są zamknięte, nie mogłem wczoraj wymienić pieniędzy, ale zrobiłem to dziś, aby zapłacić za wycieczkę do strefy zdemilitaryzowanej, 48,000W, bardzo drogo! Okazało się, że można dojechać pociągiem do stacji Imjingak, a potem poruszać się specjalnymi autobusami .Zwiedzanie zaczyna się od symbolicznej stacji kolejowej, widać most i tory, które łączyły Koreę ze światem, są pomniki, platforma widokowa, a potem do tunelu 3. O tym dowiedziałem się z folderów, które wziąłem w informacji turystycznej przy parkingu, w mieście nigdzie nie dowiesz się o tej możliwości taniego zwiedzania .Fakt wynajętym samochodem wygodnie , chociaż kierowca próbował wymigać się od odwiezieniem mnie do hostelu. W sumie atrakcja bardzo średnia.

 

20 04 Bez pośpiechu zjadłem śniadanie i pojechałem na lotnisko. Podróż zacząłem ze swojej stacji lotniskową linią metra, trzeba raz się przesiąść, ale są informacje po angielsku i trudno się zgubić, bilet kosztuje 4350W, do odebrania 500W depozytu, przejazd trwa prawie godzinę, lotnisko ogromne, ale wszystko jest dobrze oznakowane.

Zapraszam do Korei, mam nadzieję ,że swoją relacją zachęciłem podróżników.


  • Witaj w świecie globtroterów!

    Drogi internauto, niezależnie czy jesteś uroczą przedstawicielką       piękniejszej połowy świata czy też członkiem tej brzydszej. Wędrując   z  nami, podróżowanie przestanie być dla Ciebie…

    czytaj dalej

  • Jak polscy globtroterzy odkrywali świat?

    Historia „polskiego” poznawania świata zaczyna się całkiem efektownie. Pierwszy – jeżeli można go tak nazwać – polski globtroter był jednym z głównych uczestników…Zobacz stronę

    czytaj dalej

  • Relacje z podróży

Dołącz do nas na Facebook'u