Indonezja (Bali, Lombok) – Ryszard Oszal

Ryszard Oszal

Czas podróży 2004 rok – koniec października, listopad

Pogoda styczeń, luty, marzec – kulminacja pory deszczowej (informacja od tubylców), październik – ani kropli deszczu, listopad – zaczyna się lekka pora deszczowa, grudzień – na dobre pora deszczowa

Przelot: Bangkok – Singapur – Denpasar 200USD (powrotny); linie lotnicze GARUDA

Transport

Bemo (w mieście) – 0,30USD

Autobus (100 km) – 1USD

Benzyna (1litr) – 0,20USD

Olej napędowy – 0,10USD

Jedzenie

obiad – (ryż, kurczak, warzywa, jajko) – 1,20USD

Pepsi – 0,25USD

Tehbotol Indonezyjski napój (coś w rodzaju mrożonej herbaty) – 0,15USD

Mleko (1litr) – 1,10USD

Ser żółty (200 g – plasterki) – 1USD

Waluta 1USD USA = 9000 R (rupie indonezyjskie), Dolary poniżej 2000 roku – 8300 R

Wizy bez problemu na lotnisku w Denpasar lub w ambasadzie w Warszawie – 30USD)

Wreszcie wylądowałem w DENPASAR (opłata lotniskowa przy wylocie z DENPASAR 11USD. Należy zostawić równe 100 000 R) na BALI. Wylot z Bangkoku liniami GARUDA przez Singapur. Lekkie opóźnienie w Singapurze. Nie myślałem, że to tak daleko. Dwie godziny lotu do Singapuru i trzy godziny do Denpasar. Cena biletu z Bangkoku do Denpasar wynosi od 200USD (powrotny; na lotnisku DON MUANG w Bangkoku najtańszy bilet kosztował 400USD).

Po wylądowaniu w nocy okazało się, że mój plecak zaginął i wielu podróżnym także. Obsługa lotniska spisała protokół i rozłożyła bezradnie ręce. Każą czekać na wiadomość w miejscu zakwaterowania. Ponieważ ja też nie wiem gdzie będę zakwaterowany, więc muszę się kontaktować codziennie z lotniskiem. Zostałem tylko w tym co miałem na sobie (spodenki, koszula, sandały, mały podręczny plecak na jedzenie i napoje).

Wychodzę z lotniska (jest noc) i łapię okazję – motocykl (0,5USD) i szukam noclegu parę kilometrów od lotniska w miejscowości KUTA. Znajduję w BUNGALOWS TAMAN AYU 1 POPPTES LANE 1 KUTA (4USD – pokój 1-os ze śniadaniem, 6USD – 2-os). Nie mogę spać, gorąco, parno, 28oC.

W ciągu dnia zwiedzam miasteczko KUTA. Hałaśliwe miejsce, pełno turystów, przeważnie surfingowców. Kilka wąskich ulic, duży ruch motocykli i samochodów. Plaża ładna, długa, szeroka. Według mnie fale zbyt małe do surfingu. Sprzedawcy nachalni jak wszędzie na świecie w takich miejscach. Mnóstwo sklepików, barów. Na głównej ulicy JALAN LENGIAN w 2002 roku zdarzyła się tragedia. Ekstremiści islamscy zdetonowali bombę w często odwiedzanej dyskotece, pubie. Zginęło ponad 200 osób, przeważnie zagranicznych turystów, w tym także jedna Polka. Przy miejscu tragedii postawiony jest pomnik z tablicą pamiątkową z nazwiskami.

Udaję się na plażę. Kąpiel w morzu i chowam się w cieniu. Upał nie do wytrzymania.

Porównuję ceny w małych marketach i sklepikach – podobne jak w całej Azji Południowo-Wschodniej. Wypożyczam motocykl (4,5USD na dzień, w tym ubezpieczenie, ale tylko motocykla). Ruch lewostronny, a więc dla nas lekki problem; duży na skrzyżowaniach. Trzeba jeździć w kasku co jest udręką, bo po chwili ma się dokumentnie spoconą głowę.

Ponieważ słońce grzeje niemiłosiernie, po jednym dniu jazdy wszystkie części ciała odkryte są mocno opalone na czerwono, nawet stopy w sandałach. W tropikach należy na motocykl ubierać się cienko, ale szczelnie (długie spodnie, skarpety, koszula z długim rękawem, a raczej cienka kurtka, czapka, okulary, twarz i nos zasłonić chustą najlepiej żeby wystawały tylko oczy). Oczywiście na postojach trzeba się trochę rozebrać, bo od razu się spocimy. Prawdę mówiąc spokojna jazda bez nagłych manewrów nie sprawia trudności w ruchu, zarówno miejskim jak i na prowincji. Drogi są bardzo wąskie. Bardzo mało stacji benzynowych. Ale za to wszędzie można kupić benzynę w butelkach (na litry); jest o 30% droższa.

SANUR – miejscowość z plażą, ale nie tak ładną jak w KUCIE. Omijam stolicę Denpasar i jadę w kierunku UBUD.

Po drodze wioski BATUBULAN – słynące z wyrobów rzemieślniczych, m.in. rzeźby w kamieniu. Mnóstwo warsztatów, galerii zarówno przy drodze jak i głębiej.

Zaglądam do parku ptaków TAMAN BURUNG BIRD PARR (są tam też dwa warany z wyspy KOMODO). Wstęp 10USD, więc rezygnuję.

Wioska CELUK – pełno warsztatów, wyrobów ze srebra i złota.

Wioska MAS – wyroby, rzeźba w drewnie, szczególnie maski.

UBUD – miasteczko, centrum kulturalno-turystyczne. Można tam obejrzeć zarówno na targu w centrum, jak i w galeriach wszystkie wyroby rzemieślnicze, rękodzieło wyrabiane na BALI: obrazy, rzeźby w drewnie, rzeźby w kamieniu, rzeźby z kości, srebro, złoto, wyroby garncarskie, ceramika, wszelkiego rodzaju kosze i wyroby z bambusa. Można obejrzeć wiele galerii. W centrum jest mały pałac, gdzie wieczorami są pokazy tańców balijskich. Kilka świątyń z ciekawą architekturą.

W ogóle trzeba przyznać, że domy balijskie te mniejsze i te bogatsze mają sympatyczną architekturę. Dachy kryte dachówką. Wokół ogrody, ogródki z roślinami tropikalnymi, wszystko ogrodzone murem lub murkami.

Wokół UBUD warto pospacerować po wioskach, a lepiej pojeździć bo odległości są kilkumetrowe. Ciekawie, zielono, soczyście wyglądają tarasy pół ryżowych. Na jednej z ulic znajduje się MONKEY FOREST SANCTUARY. W lesie świątynia, wokół świątyni można spotkać dużo małp makaków, od malutkich do dużych. Można ciekawie poobserwować życie tych zwierzaków. Wstęp 0,5USD. Obok głównej świątyni jest świątynia śmierci, gdzie odbywają się ceremonie palenia ciał zmarłych

UBUD w kierunku SEMARAPURA świątynia GOA GAJAH (grota słonia).

TAMPAKSIRING – świątynia GUNUNG KAWI. Ciekawe miejsce w dolinie. Pola tarasowe ryżowe. W dole wartki strumień, czysta woda, ale kąpać się nie można. Jest to święta woda. Niektóre postumenty są wyrzeźbione w skale.

SEMARAPURA – w samym centrum trzy budowle w stylu KLUNGKUNG: pałac SEMARA PURA, muzeum i hol sądowy z czasów królestwa KLUNGKUNG.

Z miasteczka SEMARAPURA cały czas w górę jedzie się do świątyni BESAKIH. Jest to wioska w górach, gdzie u podnóża najwyższej góry BALI (około 3140 m) jest świątynia.

Góra AGUNG jest świętą górą dla Balijczyków. Nocleg 3,5USD niedaleko targu: KADEK SUARJANE, BESAKIH. Czysty pokój, ale WC i prysznic są na zewnątrz dość obskurne. Próbuję załatwić przewodnika na wyjście na górę. Chcą 80 a potem 50 USD (bez picia i jedzenia). Rezygnuję z wejścia. Można wyjść o 12 godz. w nocy (około 7 godz. na górę) i zejść w tym samym dniu wieczorem (około 6 godz. w dół). NYOMAN ARTAWAN, BESAKIH RENDANE KARANGASEM (BALI), Tel: 0366/91693, 081 338 640 876

Z BESAKIH jadę krętymi drogami w górach pod wulkan BATUR. Pod wulkanem znajduje się duże jezioro BATUR. Po drodze wioski, gdzie wiele warsztatów produkuje wyroby z drewna; maski, rzeźby, półki, szafki itp. Po drodze zwiedzam targ. Jedyny „białas” to ja, a więc wszystkie oczy skierowane na mnie.

PENELOKAN – miejscowość na wzgórzach skąd rozciąga się wspaniały widok na okoliczne szczyty i przede wszystkim główny szczyt BATUR (1700m) i jezioro BATUR w dolinie. Zjazd krętą drogą nad jezioro i przejazd drogą zbudowaną na zastygłej lawie wulkanicznej do wioski.

TOYA BUNGKAH – główna wioska w dolinie nad brzegiem jeziora. Zakwaterowanie przy restauracji 2,5USD za pokój. Długie targowanie się z przewodnikami o wejście na szczyt wulkanu. Z 25USD schodzą na 10USD bez zgłaszania do władz. Przewodnik: WAYANWANGSA, HOT SPRING, TOYA BUNGKAH, KINTAMANI, BANGLI (BALI), Tel. 085 237051634

Uważam, że można by wejść samemu, tylko trzeba znaleźć ścieżkę w lesie (dość rzadki las, część wypalona), a potem już widać szczyt. Najlepiej wybrać się rano. Ja wychodziłem w południe – słońce piekło niemiłosiernie. Podejście po wulkanicznym piasku. Ale udało mi się wejść i zejść. Patrząc z góry, z krateru wulkanu (jest parę otworów, skąd unosi się dym) ma się przed sobą jezioro BATUR i okoliczne góry. Tęskniłem, aby szybko zejść i zanurzyć się w jeziorze.

Wulkan kilkakrotnie był aktywny: w 1923 roku, 1970 latach, ostatnio w 1999 roku. Widać to po mniejszych kraterach powstałych poniżej krateru BATUR. W otworach dymiących jeszcze na niższym kraterze można ugotować jajka. Ja byłem tak zmęczony, że schodziłem prosto do wioski nie robiąc rundy na mniejsze kratery.

Kąpiel w jeziorze. Obok restauracji i pokoju jest ciepłe źródło. Nie skorzystałem z ciepłej kąpieli. Byłem zadowolony zanurzając się w zimnej wodzie. Musiałem wyprać buty, wyszorować się cały z wulkanicznego kurzu. To była największa przyjemność tego dnia.

Dalej droga górska kręta prowadzi mnie nad morze. Północne wybrzeże BALI TEJAKULA – YEH SANIH – SINGARAJA.

W TEJAKULI nic ciekawego, brzeg morski z czarnym piaskiem dość wąski. Droga prowadzi nad brzegiem Morza Balijskiego. Jest to akwen Oceanu Indyjskiego. Zakwaterowanie: YEH SANIH, PURI SANIH BUNGALOWS (4,5USD bungalow, normalna cena 7USD). Znakomite miejsce do wypoczynku. Bungalowy i restauracja – w ogrodzie nad brzegiem morza, czysty piasek. Jedyny mankament to brak plaży. Betonowy brzeg. Ale obok są naturalne baseny ze słodką wodą wkomponowane w ogród. Ta miejscowość to właściwie przelotowa droga i kilka domów. Powodem do zatrzymania się tutaj są baseny. Są one ogólnodostępne. Wielu Balijczyków kąpie się lub myje się tutaj.

SINGARAJA – drugie największe miasteczko po DENPASAR na BALI. Ruch miejski, targ. Główny węzeł komunikacyjny północnego wybrzeża.

LOVINA – słynie z czarnych plaż. Długie, szerokie, piasek czarny. Dużo miejsc noclegowych. Teraz jest po sezonie. Cicho, spokojnie.

GITIGIT – droga z SINGARAJA do BEDUGUL. Jeden z większych wodospadów na BALI. Przy głównej drodze jest parking. Stąd ścieżka w dół kilkaset metrów między straganami, wśród drzew i poletek ryżowych docieram do wodospadu i strumienia z czystą, zimną wodą. Wstęp 0,5USD. Znakomita orzeźwiająca kąpiel.

DONAU BUYAN I TAMBLINGAM – jeziora BUYAN i TAMBLINGAM w górach. Można sobie zrobić treking. Wokół spokój i cisza; bark turystów.

DONAU BRATAN i świątynia PURA ULUN. Nad tym jeziorem jest dużo turystów. Szczególnie w ogrodzie ze świątynią PURA ULUN BRATAN. Parking przy świątyni. Ogród i świątynia są sympatycznym miejscem do odpoczynku. Akurat trafiłem na odświętną ceremonię. Balijczycy odświętnie ubrani, bębny, muzyka, mistrz ceremonii odprawiający modły. Trochę turystów. Kilka rodzin prosi o zrobienie zdjęcia ze mną.

TANAH LOT – świątynia TANAH LOT. Koniecznie trzeba ją zobaczyć ze względu na usytuowanie – zbudowana jest na skale na południowym wybrzeżu. Szczególnie przy zachodzie słońca. Jest niedaleko DENPASAR. Wstęp 0,5USD.

Na południe od KUTA jest lotnisko, a potem można dojechać do NUSA DUA BENOA. Są to regiony pól golfowych, wysokiej klasy hoteli, szerokich plaż, prestiżowych klubów. Na końcu półwyspu jest świątynia ULU WATU.

ULU WATU

Też uważam, że należałoby ją zobaczyć. Wstęp 0,5USD. Zbudowana na wysokim klifie. Piękny widok na morze przy zachodzącym słońcu. O godz. 18oo odbywa się tradycyjny pokaz tańca balijskiego KECAK (czyt. Kecziak). Pokaz trwa godzinę. Wokół wysoki klif i zachodzące słońce. Płonące ognie wśród tańczących. Świetny chór kilkudziesięciu mężczyzn w tradycyjnych strojach – sarongach. Pokaz płatny 5,5USD. W czasie spacerów przy świątyni trzeba uważać na małpy. Są dość agresywne.

Jadę na lotnisko – wreszcie odnaleźli mój plecak, a więc mogę ruszyć na inne wyspy.

LOMBOK

Kupuję bilet w biurze podróży PERAMA na głównej ulicy JALAN LEGIAN w KUTA na wyspę LOMBOK do miejscowości SENGGIGI. Koszt. 8USD – autobusy i prom. Wyjazd 6oo rano autobusem do PADANGBAI (port, z którego wypływają promy na LOMBOK). Jazda autobusem trwa około 2 godzin. Prom płynie 5 godz. do portu LEMBAR na wyspie LOMBOK. Autobus do SENGGIGI przez stolicę MATARAM 2 godz.

SENGGIGI. Zakwaterowanie w prymitywnych pokojach SONYA HOMESTAY (3,5USD). Polecam gorąco. Domowa przyjazna atmosfera stworzona przez panią Sonię. Jedzenie także domowe. Miasteczko SENGGIGI – to tylko plaże i hotele, a więc dla mnie mało ciekawe.

Droga z SENGGIGI do BANGSAL nad samym morzem górzysta, ciekawa widokowo.

BANGSAL to porcik bez nabrzeża, gdzie odpływają z plaży łodzie na wyspy GILI TRAWANGAN, GIU BENO, GILI AIR. Sympatyczne, kolorowe wysepki, ciche, spokojne, idealne do wypoczynku. Zakwaterowanie na wyspach – blisko przystani około 3USD za bungalow. Łódź BANGSAL – GILI – 0,5USD (dwa razy dziennie – rano i po południu). Transport między wyspami 1,5USD też dwa razy dziennie. Te wysepki polecam.

BANGSAL – SENARU

Z BANGSAL można dojechać do głównej drogi do PEMENANG – 0,20USD i stąd do BAYAN 0,30USD. Płącąc 2USD pojechałem motocyklem prosto z plaży do Senaru (Guesthaus przy końcu drogi w SENARU; 2USD bungalow, ze śniadaniem).

SENARU to wioska w górach, cicha, spokojna. Stąd przeważnie idzie się na trekking na górę RINJANI. Kilkudniowy trekking na szczyt RINJANI (Rindżani) kosztuje dla grupy 50USD. Trekking może trwać 3 dni lub 5 dni. W cenie zawarte jest wszystko: przewodnik, tragarz, jedzenie, picie, gotowanie, wypożyczenie namiotu, śpiwora, karimaty. Pamiętajmy, że jest to kilkudniowe przebywanie w górach na wysokości 3700 m npm.

W SENARU można zwiedzić na końcu drogi tradycyjną wioskę Sasaków (tak nazywają się ludzie zamieszkujący wyspę LOMBOK). Po pół godzinie marszu docieram do wysokiego wodospadu znajdującego się w dolinie z czystą, zimną wodą. Co za ulga w tym tropikalnym klimacie popluskać się w górskim potoku. Organizator trekkingu: EMY’S CAFE SENARU, JI SENARU – RAYA – SINDANGGILA WATERFALL (SENARU), Tel 081 75750585, e-mail. Hardyrinjani 2004@yahoo.com

GÓRA RINJANI (3700m npm)

Zaczynamy trekking wcześnie rano. Najpierw transport do innej wioski SEMBALUNG LAWANG (leży na wysokości 700 m npm). Droga tak górzysta, że czasami trzeba pchnąć samochód bo za słaby jest na takie góry. Każdy ma mały plecak. Jedzenie, picie, namioty i cały ekwipunek niosą tragarze, młodzi chłopcy, którzy wędrują po górach w klapkach – japonkach. Upał, duchota. Cały dzień wspinamy się w tym ukropie na wysokość 2700 m npm. Dla mnie nie chodzącego po górach była mordęga. Przewodnik i tragarze rozbijają namioty i gotują posiłek. Wzmaga się wiatr. Jesteśmy na małej przełęczy. Jest trochę wyschniętej trawy i parę drzew. Trochę przeszkadzają małpy. Podchodzą do namiotów, próbują porwać pożywienie. Od tej pory odganiamy małpy i noszę wszystkie rzeczy z sobą. Robi się ciemno, jak zawsze o godz. 18:00. Nie ma co robić więc wszyscy idą spać. Ostatnie ujęcia zachodzącego słońca.

W nocy jest tak silny wiatr, że nie możemy atakować szczytu. Po naradzie o godz. 03:00 w nocy rezygnujemy z wyjścia. Decydujemy się czekać następny dzień. Zupełnie nie ma co robić na tym skrawku żwirowej wulkanicznej ziemi. Gotowanie na ognisku posiłku: naleśników, zup, ryżu. Leżenie i spanie. Następna noc taka sama – bardzo wietrznie. O godz. 3oo próbujemy się wspinać. Pierwsza godzina wspinaczki ciężka. Następna lżejsza, ale po żużlu wulkanicznym. W dole obserwuję jezioro z małym czynnym wulkanem. W nocy lepiej widać jego aktywność. Grzmi strasznie i wyrzuca z siebie niewielkie ilości lawy. Wspinam się dalej. Wiatr się wzmaga. Ubieram na siebie wszystko co mam, łącznie z piżamą. Jest bardzo zimno. Wiatr staje się huraganowy. Wiążę czapkę kawałkiem sznurka. Z zimna nie mogę utrzymać latarki. Grupa z przewodnikiem decyduje się na powrót. Ja zostaję skulony w zapadlinie skalno-żużlowej i próbuję doczekać świtu. Jest wschód słońca. Jestem na wysokości około 3300 m npm. Idę do góry – jeszcze kilkanaście minut i podejmuję decyzję o powrocie. Huraganowy wiatr nie pozwalał spokojnie utrzymać się na nogach. Ręce zziębnięte. Ostatnie ujęcia kamerą i biegiem schodzę na dół. Dopiero w obozie po ciepłej herbacie dochodzę do siebie. Okazało się, że tak zimny wiatr to rzadkość – przewodnik przeprasza nas ale twierdzi, że nie mógł przewidzieć takiej sytuacji. Wszyscy są źli na niego, że nie kazał zabrać ze sobą ciepłych ubrań, rękawiczek, czapek zimowych, śpiworów. Trudno się mówi. Następnego dnia schodzimy do jeziora. Co za ulga, kąpiel w zimnym jeziorze (pierwszy raz kąpałem się pod czynnym wulkanem). Świetna sprawa. Trochę brudu zmyłem z siebie. W nocy jest zimno, więc śpimy w tym w czym chodzimy na co dzień. Kurz żużlu wulkanicznego wdziera się wszędzie.

Obiad i kąpiel w ciepłych źródłach obok jeziora wulkanicznego. Jak na ten upał, to za gorąca woda. Męcząca, całodzienna wspinaczka na następną przełęcz. Rozbijamy obozowisko, kolacja przy ognisku, herbata. Obserwuję widoki, zachód słońca, stożek góry Rinjani, mały czynny wulkan, jezioro. Wiatr targa namiotami w nocy. Wzmacniamy je dodatkowo drewnianymi kołkami. Rano powrót do wioski SENARU. Cały dzień, cały czas w dół.

SENARU – MATARAM

Bemo z SENARU do BAYAN (0,30USD). Autobus BAYAN – MATARAM – stolica wyspy LOMBOK (1,20USD, około 3 godz). W autobusie oczywiście siedzenia nie przystosowane dla Europejczyków. Są za małe, za wąskie, a przede wszystkim za blisko siebie. Autobus po drodze często zatrzymuje się, zabierając pasażerów. „Konduktor” krzyczy i skacze po całym autobusie.

Dworzec autobusowy jest za centrum. Bemo z dworca do dzielnicy CAKRANEGARA (Cziakranegara – 0,30USD). Zakwaterowanie w centrum: OKA HOMESTAY, JI REPATMAJA (3,5USD – pokój z prysznicem i śniadaniem; herbata, kawa – cały dzień gratis). Polecam, ciche miejsce, wyjście z pokoju na ogród, przyjacielscy gospodarze. Wycieczki Centralny LOMBOK. Można wynająć motocykl 4,5USD na dzień i samemu robić sobie wypady. Wynajęcie przewodnika z motocyklem 7USD na dzień. Przewodnik: HAWALID (Ali), JI PENGSONG DEPAN K.A.U., PAOKKAMBUT TEIAGAWARU, LABUAPI, LOBAR , Tel. 081 803673969

LINGSAR – kompleks świątynny. Najświętsze miejsce na LOMBOK. Kompleks skupiający religie: hinduizm balijski i animizm Wektu Telu.

SURANADI – najświętsza świątynia hinduizmu na LOMBOK. Przyjemny ogród.

BANYUMULEK – wioska z zakładami rzemieślniczymi wyrobów ceramicznych z gliny. Trzeba przyznać, że ładne wyroby, wszelkiego rodzaju, co tylko można zrobić z gliny. Także ładne kombinacje ceramiki, bambusa, wysuszonej trawy.

SUKARARA – wioska słynąca z tkactwa. Tradycyjnymi metodami tkają kobiety. Sarong o szerokości 60 cm tkają do 20 cm dziennie. Można zobaczyć tradycyjny dom Sasaków, zrobić sobie ujęcie w tradycyjnym odświętnym ubraniu. Najlepiej mieć własny transport np. motocykl. Można wtedy dotrzeć do miejsc nie turystycznych. Na wioskach – targi. Pierwszy raz widziałem pola i zbiór orzeszków ziemnych.

MATARAM – stolica LOMBOK. Jak to stolica. Lepsze samochody, bogatsi mieszkańcy. Dużo sklepów. Lotnisko. Kilka głównych ulic. Budynki rządowe i państwowe, banki. Kilkupiętrowy market. Nawet jest McDonald’s i KFC. Ceny wyższe niż na prowincji. Właściwie stolica Matoran składa się z czterech miasteczek: AMPENAN (port), MATARAM (centrum administracyjne), CAKRANEGARA (centrum biznesu) i BERTAIS (dworzec autobusowy).

W AMPENAN znajduje się targ. I właściwie to jest ciekawe miejsce. Wszystko wiele tańsze niż w centrum (np. dwa ananasy świeżo obrane – 0,20USD). W MATARAM administracyjne i rządowe budowle w lokalnym stylu. W CAKRANEGARA (Cziakranegaria) sklepy, banki, bary uliczne, hotele, hoteliki. Centrum handlowe w stylu zachodnim. Są nawet sklepy „wszystko za 0,5USD”. W Cakra (skrót: Cakranegara) znajduje się ciekawy Pałac wodny (MAYURA), zbudowany w XVII wieku. Na środku jeziora jest tzw. pływający pawilon. Obok jeziora dwie świątynie. Obok Mayura można obejrzeć PURA MERU – największą świątynię na LOMBOK, zbudowana w XVII wieku przez balijskiego księcia Anak Agung. BERTRAIS – to właściwie tylko dworzec autobusowy.

PODSUMOWANIE

Ceny takie jak w całej Azji. Ludzie przyjacielscy. Byłem sam ale lepiej podróżuje się w grupie dwu lub czteroosobowej. Było bardzo gorąca, parno. Najlepiej wybrać się we wrześniu, październiku lub kwietniu czy maju. Problemów nie miałem żadnych, oprócz zagubionego plecaka, który linie lotnicze odnalazły po tygodniu. Należy zawsze to przewidzieć i upakować do podręcznego bagażu wszystko co się da – najpotrzebniejsze rzeczy.


  • Witaj w świecie globtroterów!

    Drogi internauto, niezależnie czy jesteś uroczą przedstawicielką       piękniejszej połowy świata czy też członkiem tej brzydszej. Wędrując   z  nami, podróżowanie przestanie być dla Ciebie…

    czytaj dalej

  • Jak polscy globtroterzy odkrywali świat?

    Historia „polskiego” poznawania świata zaczyna się całkiem efektownie. Pierwszy – jeżeli można go tak nazwać – polski globtroter był jednym z głównych uczestników…Zobacz stronę

    czytaj dalej

  • Relacje z podróży

Dołącz do nas na Facebook'u