Andamany – Lech Krasowski

Lech Krasowski

Andamany to archipelag znajdujący się około 1200 kilometrów na południowy wschód od wybrzeża Indii. Zamieszkują tam plemiona Shompen (Great Nicobar), Onge — plemię pochodzenia birmańskiego (Little Andaman), Sininela (North Sental) oraz najliczniejsze na całym archipelagu plemię Jarawa. Największym miastem jest Port Blair.

Najlepszą porą na odwiedzenie Andamanów wydaje się być okres od połowy października do marca. Informacje pochodzą z roku 1996.

Komunikacja

Na Andamany można się dostać zarówno drogą morską (najtańszy bilet tzw. Bank Class w jedną stronę z Madrasu lub Kalkuty kosztuje 835 Rps, podróż trwa trzy dni i dwie noce, opłata za wyżywienie na całej długości trasy wynosi 130 Rps), jak i lotniczą (bilet powrotny Kalkuta — Port Blair 3687 Rps, natomiast Madras — Port Blair 3727 Rps).

Formalności

Aby dostać się na Andamany, musimy uzyskać specjalne zezwolenie (permit), które można załatwić w Immigration Office w Madras, Nungambakkam Hight Rd. lub ewentualnie w Delhi, gdzie jest to trudniejsze (biurokracja). Do wniosku należy dołączyć dwa zdjęcia. Permit jest ważny przez jeden miesiąc (pobytu) i są duże kłopoty z jego przedłużeniem.

Bilety

Kupowanie biletów trwało od godziny 10.00 do 12.00. Musiałem biegać za fotografem, ponieważ okazało się, że do biletu potrzebne są dwa zdjęcia. Szczęśliwym zbiegiem okoloiczności na równoległej ulicy znalazłem foto express — cztery zdjęcia w godzinę za 40 rupii. Na straganach z elektroniką wymieniłem zielone po kursie 36 rupii za dolara. Te pieniądze powinny mi starczyć do 10 stycznia, ale czy się wyrobię, to już inna sprawa…

Wszystkie cytaty pochodzą ze wspomnień Autora z podróży po Andamanach, które być może kiedyś ukażą się w całości.

Na Hawelock, Neil i Long Island bilet kosztuje zaledwie 13 Rps. Statki odpływają we wtorki i w piątki z tak zwanej “Bramy Marynarzy”. Stamtąd też można płynąć na Ross
(4 Rps), gdzie zjandują się stare ruiny. Bilet można kupić od szóstej rano. Odradzam natomiast wycieczkę na wyspę Viper, gdyż tam do zwiedzania jest tylko latarnia morska, gdzie za przewodnika trzeba zapłacić 20 Rps.

Postanowiłem zafundować sobie wycieczkę łodzią ze szklanym dnem. Płynąc między dwoma wyspami, podziwiałem krajobraz jak z opowieści Fiedlera. Dżungla nie do przebycia, na brzegu skały, czasem kawałek piasku.

Tymczasem przez szklaną podłogę zaczęło być widać prawdziwe cuda podwodnego świata. Bajkowy ogród z potężnymi czarnymi drzewami o popielatych gałęziach i czerwonych kwiatach. Białoniebieskie groty, lejkowate kwiatostany unoszące się na wodzie. Między tym wszystkim niebieskie ryby.

Dobiliśmy do plaży pełnej olbrzymich kolczastych muszli i jeszcze większych żółwi. Wszyscy wycieczkowicze “rzucili się” na muszelki, ale przewodnik kazał wszystko zostawić, bo tu rezerwat… Wziąłem jedną. Może uda się przywieźć do Polski. Byle mnie tylko Hindusi nie zamknęli.

Wypożyczenie maski do nurkowania to wydatek rzędu 25 Rps.

Po poszczególnych wyspach jeżdżą autobusy. Z Port Blair można się dostać do Rangat lub Mayabunder, a stamtąd promem do Diglipur za 10 Rps.

Autobus nazywał się Express MB-PB. Tak rzucało, że omal życia nie straciłęm, uderzając głową o dach. Nasz ochroniarz Adam siedział obok kierowcy i dobrze kombinował, żeby się utrzymać w pionie. Mijamy robotników drogowych. Zauważyłem, że zawsze pracują oni w asyście trzech lub czterech uzbrojonych żołnierzy. Adam wytłumaczył, że często zdarzają się napady tubylców. Tak, jakby wykrakał. Zbliżyliśmy się do potężnej skarpy. Niby na wszelki wypadek wystawił przez okno karabin. W chwilę potem o dach uderzyła lawina kamieni, a w stronę okien, przez które zza drzew dało się dojrzeć kilka półnagich postaci, posypały się strzały. Adam strzelał po poboczu, Kierowca przyspieszył, a pasażerowie wpadli w panikę. Andamany! Wreszcie spotkałem Jarawa!

Gnaliśmy chyba z prędkością pięćdziesiąt kilometrów na godzinę, co w tutejszych warunkach drogowych uchodzi za szaleństwo. W końcu po kilkunastu kilometrach autobus się rozleciał. Do wsi zabrał nas inny pojazd.

Idąc do “Bramy Marynarzy” prosto, skręcając w lewo za bazarem i idąc dalej jakieś dwieście metrów można trafić do czegoś, co śmie się nazywać informacją turystyczną.

Noclegi

Tymczasem udało nam się znaleźś jakiś hotel. Płaci się tu z góry. Zrobię tu chyba bazę wypadową, bo właśnie z Port Blair wyruszają stateczki i autobusy do wszystkich rejonów archipelagu.

Port Blair

Rotan Lodge, Abarden Sunply Lane of Bazar — tel. 20964, ceny: pokój jednoosobowy — 30 Rps, dwuosobowy — 50 Rps;

Phoenix Lodge (nieopodal), ceny: pokój jednoosobowy — 25 Rps, dwuosobowy — 50 Rps.

Od 9 do 12 w nocy muzyczka, potem jakiś palant chrzanił przez pół nocy. Ani go zastrzelić, ani co, bo nie można go przez te głośniki zlokalizować. Może się zmęczy i pójdzie spać. Głośniki wyją ze wszystkich stron. Biedni Hindusi, bo oni rozumieją i pewnie też nie mogą spać.

“Tupoareti ati andzi pole gowit ar olote oiele aziunedumi” i drze się to to w moje okno przez głośniki. Zatyczki do uszu nie pomagają. Wyje ten gad bez przerwy. Już nie wytrzymam. Pomocy!!! Zawziął się na mnie, czy co? Głowa mi już pęka, szyb tu nie ma i nie da się zamknąć okna, a ta zaraza jest gdzieś tu. Jeżeli tak będzie do rana, to chyba zwariuję.

Hawelock

Hotel Guest House (jedyny hotel na wyspie) — 40 Rps za miejsce w pokoju wieloosobowym.

Ożyła moja muszelka, którą znalazłem na plaży. Zaczęła biegać i musiałem ją gonić po całym pokoju.

Posiłki

Obiad (na Hawelock) — 14 Rps, 12 bananów — 2 Rps, kokos — 3 Rps.

Port Blair: Restauracja Anapurna — wielki placek z sosem — 8 Rps, dhal — 14 Rps,
30 Rps kosztuje wielki olbrzymi deser, ryby od 14 Rps wzwyż. Śniadanie (samosa, ciapati z grochówką) to wydatek rzędu 3-5 Rps.

Poza tym można się świetnie wyżywić, goszcząc u tubylców.

Rozrywki

Port Blair

Wypożyczenie motoru — 100 Rps dziennie.

Muzeum etnograficzne, stare więzienie, rezerwat morski i ZOO — bilety 0,5-0,7 Rps.

Uwaga: do biletu powrotnego również należy załączyć dwie fotografie. Do biura żeglugowego należy iść od słupa z zegarem w prawo, potem jakieś trzysta metrów w górę ulicy. Wejść po drewnianych schodach na piętro budynku zaopatrzonego w napis Shipeing Company, odebrać kwitek i z nim pomaszerować do kasy. Radzę zorganizować sobie duży zapas wody na podróż. Na statku albo nie ma, albo jest paskudna.

Rozmaitości ze świata

Flota British Airways zamienia się w podniebną galerię sztuki. BA “malują niebo” kolorowymi wzorami umieszczonymi na ogonach samolotów. Wzory te stanowią jeden z najważniejszych elementów nowego oblicza przewoźnika. Umieszczone na tysiącach przedmiotów: od kart telefonicznych po samochody i samoloty.

10 czerwca British Airways odsłoniły 15 z 50 fascynujących wzorów. Przedstawiają one bogactwo różnych kultur świata (m. in. chińska kaligrafia, malowidła tubylców z pustyni Kalahari, malowana drewniana rzeźba z Kanady). Nie zabrakło polskiego akcentu: w zaprezentowanej galerii znalazła się łowicka wycinanka przedstawiająca dwa koguty. Wykonana została przez artystkę ludową Danutę Wojdę za pomocą… nożyc do strzyżenia owiec!

Do 2000 roku wzory te (w sumie 50) znajdą się na ogonie każdego z 308 samolotów latających w barwach BA, a oprócz tego wszędzie tam, gdzie pojawia się nazwa linii – na rozkładach, wywieszkach bagażowych, okładkach biletów itp. Również dotychczasowe kolory BA zostały odrobinę rozjaśnione; napis “BRITISH AIRWAYS” nabrał delikatniejszego, zaokrąglonego kroju, a towarzysząca mu czerwona strzała umieszczona wzdłuż kadłuba straciła nieco na agresywności i wyglądem swym przypomina obecnie wstążkę na wietrze.


  • Witaj w świecie globtroterów!

    Drogi internauto, niezależnie czy jesteś uroczą przedstawicielką       piękniejszej połowy świata czy też członkiem tej brzydszej. Wędrując   z  nami, podróżowanie przestanie być dla Ciebie…

    czytaj dalej

  • Jak polscy globtroterzy odkrywali świat?

    Historia „polskiego” poznawania świata zaczyna się całkiem efektownie. Pierwszy – jeżeli można go tak nazwać – polski globtroter był jednym z głównych uczestników…Zobacz stronę

    czytaj dalej

  • Relacje z podróży

Dołącz do nas na Facebook'u