Wenezuela – śladami Białego Jaguara – Sebastian Różycki, Agnieszka Zdyb, Katarzyna Naziębło

Sebastian Różycki, Agnieszka Zdyb, Katarzyna Naziębło

Sebastian Różycki, Agnieszka Zdyb, Katarzyna Naziębło

Wenezuela – śladami Białego Jaguara

Wenezuela pojawia się dość rzadko w ofercie turystycznej polskich biur podróży. Od czasu do czasu można znaleźć propozycję wyjazdu na wyspę Margaritę, popularnego wenezuelskiego kurortu. Czy ten kraj położony na północy Ameryki południowej, otoczony od północy Morzem Karaibskim, z zachodu Andami, a na południu porośnięty przez niedostępne lasy tropikalne, nie ma nic ciekawego do zaoferowania turystom ?

Odpowiedź na to pytanie można znaleźć przeglądając dokładniej strony internetowe. Okazuje się, że znani i ostatnio bardzo popularni podróżnicy tacy jak Beata Pawlikowska czy Wojciech Cejrowski w Wenezueli byli kilkakrotnie. Podobnie Krzysztof Kamiński, który organizuje odpłatne wyprawy w te rejony. A może pamiętacie film Stevena Spielberga „Park Jurajski” ? Film został nakręcony właśnie w Wenezueli. Wyposażeni w takie referencje oraz przewodnik Lonely Planet napisany przez naszego rodaka, Krzysztofa Dydyńskiego, kupujemy promocyjne bilety do Caracas – stolicy Wenezueli za 2360 złotych.

Caracas (4-5 marzec)

Po 10 godzinnym locie z Londynu wreszcie lądujemy na lotnisku Simona Bolivara, które znajduje się w odległości 35 kilometrów od stolicy Wenezueli – Caracas. Uważane jest za jedno z niebezpieczniejszych w Ameryce Południowej. Szybka odprawa, stempel w paszporcie i po odbiorze plecaków wypatrujemy w tłumie kłębiącym się w hali przylotów naszych znajomych, którzy przylecieli dzień wcześniej. Są …. uśmiechnięci, już nawet lekko opaleni. Dowiadujemy się, że nie jest tak drogo jak przypuszczaliśmy; z informacji w przewodniku wynika to, że jest to jeden z droższych krajów Ameryki Południowej. Wenezuela to kraj posiadający trzecie co do wielkości na świecie zasoby ropy. Jednocześnie wydobywa się tu najpiękniejsze diamenty. Jednak czasy prosperity minęły, a prezydent Hugo Chevez planuje wprowadzić ustrój przypominający ten panujący na Kubie. Ceny w walucie wenezuelskiej się nie zmieniły, ale dolar kosztuje już 3000 Bs (900 Bs pod koniec 2002 roku). Pieniądze postanawiamy wymienić na lotnisku bowiem według informacji, które posiadamy w Wenezueli nie ma kantorów wymiany walut. Na lotnisku jest wiele osób trudniących się wymianą. Pojawia się tylko jeden problem, nowo przybywającym oferują kurs niższy niż przyjęty w całej Wenezueli. Nam proponowali 2500 Bs i dopiero po długich targach otrzymaliśmy 3000 Bs. Gdziekolwiek dalej w kraju, gdy potrzeba zapłacić w dolarach, taki przelicznik był stosowany. Każdy z naszej czwórki wymienia po 300 dolarów. Okazuje się, że młody chłopak, który zaoferował nam swoje usługi, nie posiada odpowiedniej ilości wenezuelskiej waluty. Pożycza od kilku znajomych całą kwotę i wręcz nam 3.6 milionów Bolivarów w banknotach 10.000. Później zwiedzając Wenezuelę widzimy wielkie bilbordy, które informują, że główną nagrodą w Lotku jest kwota 8 milionów Bs.

Z wypchanymi portfelami jak najszybciej kierujemy się w stronę lokalnego autobusu. Przystanek znajduje się przy autostradzie, 200 metrów od lotniska. Nie warto korzystać z taksówki oferowanej na lotnisku, jej cena wynosi 10$. Zdezelowany busik za 800 Bs zawozi nas do miejscowości Macuto, gdzie zatrzymujemy się na jeden dzień. Pokój matrimoniales, z jednym łóżkiem małżeńskim, łazienką i klimatyzatorem kosztuje 26.000 Bs. Miasteczko Macuto położone na obrzeżach Caracas wybraliśmy celowo by nie wjeżdżać do stolicy, którą każdy odradza jako miasto mało ciekawe i niebezpieczne. Następny dzień spędzamy na zwiedzaniu miasta i pobliskiej plaży, która okazała się niewielka i dość mało atrakcyjna. Sporo śmieci, woda zimna. Miasto pamięta jeszcze lawiny błotne, które zniszczyły dużą cześć budynków. W pobliżu plaży zatrzymujemy się na obiad w jednej z wielu restauracji. Talerz owoców morza, sałatka, frytki i piwo to koszt około 15.000 Bs. Szybko podejmujemy decyzję, że jutro jedziemy do Caracas i kupujemy bilety autobusowe w kierunku półwyspu Paria.

Circo Novo – dworzec autobusowy (5 marzec)

Okazało się, że dworzec Circo Novo znajdujący się w centrum miasta jest nieczynny. Odjeżdżają z niego tylko autobusy lokalne, wszystkie dalekobieżne startują z dworca La Bandera. Można dojechać tam metrem z jedną przesiadką na stacji Plaza Venezuela lub pojechać carritos z pod Circo Novo. Gdy docieramy na dworzec autobusowy już przed budynkiem naganiacze przekrzykują się oferując przejazdy. Idziemy do głównego holu budynku dworca, gdzie znajdują się biura firm sprzedających bilety. Za 36.000 Bs kupujemy bilety do miejscowości Punto Fijo. Podróż będzie trwała 8 godzin (chociaż zachwalano ją jako 5 godzinną).

Autobus

Wenezuela nie posiada transportu kolejowego, więc transport kołowy jest tu bardzo rozwinięty. Najpopularniejszymi są dwie firmy: Rodivaria i Expresos Occidente. Polecamy je, gdyż oferują nowoczesną flotę w postaci wygodnych autobusów. Uwaga, autobusy są klimatyzowane i panuje w nich temperatura w wysokości (16-18o C). Do bagażu podręcznego radzimy zabrać długie spodnie i polar, przyda się też coś pod głowę w formie poduszki. Autobusy jeżdżą dość punktualnie, w środku jest toaleta, choć nie zawsze otwarta. Kierowcy zatrzymują się co jakiś czas na zajazdach, gdzie można zjeść coś ciepłego lub się napić. Jednak nie spodziewajcie się wykwintnego jedzenia. W dworcowych barach macie okazje zakupić pieczonego kurczaka, frytki lub gotowe kanapki. Chyba, że obok jest restauracja.

Denerwujący są jedynie naciągacze, którzy będąc w zmowie z kierowcami prowadzą swój handel bezpośrednio w autobusie opóźniając znacznie odjazd. Bywa i tak, że opóźnienie dochodzi do godziny. Wenezuelczycy akceptują te formę handlu i chętnie kupują tandetną biżuterię, cudotwórcze tabletki lub cukierki na drogę. Nas natomiast te opóźnienia doprowadzały do szewskiej pasji.

Punto Fijo (6-7 marzec)

Kwaterujemy się w Hotelu Presidente. Za 26500 Bs dostajemy bardzo przyjemny pokój z klimatyzacją i TV kablową. Na obiad docieramy do Panaderias, typowej lokalnej piekarni i kawiarni w jednym. Z rana Wenezuelczycy jedzą tam ciastka nadziewane figami, musem owocowym (700 Bs) i popijają mocna kawą (400-800 Bs). Popularne są również wyciskane na miejscu soki batidos (1000-2000 Bs) i koktajle owocowe merengados (2000-3500 Bs). Świetna jest lechoza con leche czyli papaja z mlekiem. Można tez zakupić kanapki z szynką (2000 Bs), a na obiad kurczaka z rożna (10000 Bs), pizze czy hamburgera (2500-4500Bs) z kurczakiem, jajkiem, szynką, warzywami i chipsami ziemniaczanymi. W Wenezueli jest problem ze znalezieniem tzw. lokalnych potraw. Należy ich szukać raczej w droższych restauracjach.

Resztę dnia w Punto Fijo spędzamy na plaży Villa Marina, do której dojeżdżamy lokalnymi autobusikami (600 Bs). Potworny upał daje nam się we znaki. Bardzo ciężko wysiedzieć na słońcu. W cieniu nie jest lepiej. Powietrze jest nagrzane i oddychanie nim też nie należy do przyjemności. Agnieszka z Kasią zaczynają zbierać muszle na pustej, płonącej plaży. Upał powoduje, że nawet lokalni mieszkańcy wolą przebywać w domu. Czekamy na zachód słońca. Wreszcie powietrze staje się rześkie. Wprowadza nas to w błogi nastrój. Wraz z zachodem słońca rozpoczyna się życie towarzyskie. Mieszkańcy wychodzą z domów i zaczynają się bawić. Wszędzie słuchać muzykę, po ulicach przechadza się młodzież.

Wieczorem dzwonimy do Polski. Dowiadujemy się, że w polskiej TV podano informację, iż w Caracas odbywały się burzliwe manifestacje przeciwko prezydentowi Chevezowi. Colonel Hugo Chavez w 1992 roku wywołał nieudany zamach stanu w okresie wielkiego kryzysu w Wenezueli spowodowanego spadkiem ceny ropy, głównego źródła utrzymania całego Państwa. Jednak nawet odbyta kara więzienia nie zablokowała mu drogi do prezydentury, którą przejął w 2000 roku. Chavez jest wielkim przeciwnikiem globalizacji, gra w golfa z Fidelem Castro, niejednokrotnie spotykał się z Kadafim i Sadamem Husajnem. Zmienił konstytucję, nadając sobie monopol na rządzenie Państwem, a rola opozycji stała się marionetkowa. Opozycja organizuje protesty, przemarsze, jednak na następny dzień odbywają się wiece popierające aktualnego prezydenta, dość często przez niego opłacane. Może to ostatnie chwile, by poznać ten kraj zanim zamieni się w drugą Kubę ? Uspakajamy rodziny, że tak naprawdę życie toczy się tu normalnie i nie grozi nam żadne niebezpieczeństwo.

Telefony komórkowe z Polski działają jedynie w okolicach Caracas. W innych miejscach możliwe są jedynie połączenia z telefonów stacjonarnych. W Wenezueli w każdym mieście znajdują się punkty umożliwiające przeprowadzenie zagranicznych rozmów telefonicznych, w których jest 10-20 budek telefonicznych. Dostaje się numerek, wchodzi do kabiny, dzwoni a na wyświetlaczu pokazuje się czas i koszt połączenia. Wychodząc oddaje się numerek i płaci za usługę. Bez słowa, i nie trzeba znać hiszpańskiego. Minuta połączenia z Polską kosztuje około 1100 Bs.

Następny dzień spędzamy na zakupie biletów do Meridy i zwiedzaniu okolic Punt Fijo.

Merida (8 –11 marzec)

Do Meridy docieramy płacąc za bilet 28.000 Bs. Miasto położone jest na wysokości 1700 m. n.p.m..

Andy rozciągają się na długości ponad 9000 kilometrów wzdłuż całego zachodniego wybrzeża kontynentu począwszy do Kolumbii i Wenezueli. Tworzą najdłuższy łańcuch górski na świecie. Czterdzieści szczytów jest wyższych od wszelkich szczytów w Ameryce Północnej. W Wenezueli najwyższy jest Pico Bolivar – 5007 m. n.p.m. Również w Meridzie znajduje się najdłuższa kolejka linowa na świecie. Jej długość wynosi 21 km i dociera do szczyt Pico de Espejo na wysokości 4750 m. n.p.m.

Tutaj trafiamy po raz pierwszy od wylądowania w Wenezueli na turystów z innych części świata. Nawet spotykamy Polaków, którzy wrócili z trekkingu w Tepui.

Dojeżdżamy do centrum autobusikiem za 270 Bs, przystanek mieści się vis-a-vis dworca, po przeciwległej stronie ulicy. Nasz hotel Italia położony w centrum Meridy, przy Calle 19, w pobliżu Placu Bolivara, kosztował 10000 Bs za matrimoniales. Pokój z łazienką za 12 złotych !!! Klimatyzacja jest zbędna – tu w nocy jest chłodno!

Już w dniu, kiedy dotarliśmy do Meridy postanowiliśmy wybrać się na mały trekking w Andy. Lokalnym autobusem za 2000 Bs (przystanek przy Calle 19) dojeżdżamy do miejscowości La Culata położonej na wysokości 2980 m. n.p.m.. Dalej już na własnych nogach wybieramy jeden ze szczytów i kierujemy się w jego stronę. Szeroka droga zmienia się w wijąca ścieżkę. Mijamy ostatnie zabudowania. Po 2 godzina wspinaczki docieramy na szczyt, z którego rozciąga się panorama na Meridę i pobliskie wierzchołki. Nad nami krąży kilka orłów, które próbujemy fotografować.

Następnego dnia wybieramy się do miejscowości Mucuchies położonej na wysokości 2989 m. n.p.m.. (1h40m) W centralnym punkcie wioski znajduje się plac Bolivara, na którym spotkaliśmy grupkę dzieci z pobliskiej szkoły. Zauważamy, że większość z nich ma urodę indiańską, a część europejską. Nie ma natomiast wielu mulatów, którzy dominują w rejonach Morza Karaibskiego. Do Meridy wracamy zdezelowanym autobusem pędzącym z zawrotną prędkością po górskich serpentynach. Po półgodzinie takiej jazdy dostajemy mdłości. W pewnym momencie autobus staje. Część drogi obsunęła się i zrobił się spory korek. W newralgicznym miejscu musimy wyjść z autobusu bo droga grozi dalszym zawalaniem.

Ostatni dzień w Meridzie przeznaczamy na wjazd kolejką linową. Teleferico, najdłuższa i najwyżej docierająca kolejka linowa świata, wożąca pasażerów na Pico Espejo zawodzi nasze oczekiwania, gdyż ze względu na remont dowozi nas tylko do trzeciej stacji, La Aguada, na wysokości 3452 m n.p.m. Radzimy wybierać się na tą wycieczkę jak najwcześniej, gdyż później mogą być chmury i zła widoczność. Zafascynowani przyrodą górską i widokami przegapiamy ostatni wagonik jadący w dół i zostajemy na stacji La Motania (2436 m n.p.m.). Pozostaje nam prawie 2 godzinne, ciężkie zejście krętą, wąską dróżką porośniętą przez bujną roślinność. Tak docieramy do podnóża góry, a potem jeszcze spacerek przez okoliczne wioski, gdyż Merida znajdująca się na wyciagnięcie ręki, nie dość, że jest położona na wysokiej skarpie, to jeszcze oddziela nas od niej rzeka. Na szczęście po kolejnych 2 godzinach udaje nam się złapać autobus i dojechać do miasta. Zmęczeni, w pełnych ciemnościach docieramy do hotelu. Na kolację udajemy się do pobliskiej restauracji. Dziewczyny postanawiają zjeść coś typowo andyjskiego. Kelner poleca im zupę „Pisca Andina”. Składa się ona z wody zmieszanej z mlekiem, wbitego jajka (które zdążyło się ściąć), pokrojonych ziemniaków, szczypiorku i zielonego groszku (1500 Bs). Zdania na temat smaku były podzielone.

W Meridzie udało nam się wreszcie kupić ładne pocztówki – 1000 Bs za sztukę. Znaczek pocztowy do Polski – 1500 Bs. Proponujemy by zakupu pocztówek i znaczków nie odkładać na ostatni moment, gdyż nam udało się trafić na pocztówki tylko dwa razy, a znaczki są dostępne jedynie na poczcie, najczęściej zamkniętej. Jeżeli jesteście zainteresowani pamiątkami, pocztówkami, czy koszulkami to najlepiej szukać ich na Calle 24 prowadzącej do Teleferico. Tam też najwięcej jest biur turystycznych.

Ciudad Bolivar (12 –14 marca)

Do Ciudad Bolivar docieramy po 20 godzinach podróży. Jesteśmy bardzo zmęczeni, ale wystarczyło tylko, że zobaczyliśmy Orinoko i wstąpiły w nas nowe siły. Orinoko, rzeka o której czytali książki nasi rodzice – spełnienie marzeń.

Trafiamy do nowej wyremontowanej posady Don Carlos, przy Calle Boyaca, prowadzonej przez Niemca Martina, którego ojciec już od kilku lat prowadzi biuro turystyczne Sona Travel. Za 30000 Bs dostajemy fantastyczny dwupoziomowy apartament, z pokojem sypialnym na górze i nowiutką łazienką.

Przyjaciel Martina „zaprasza” nas na kolację do siebie. Jego żona, Wenezuelka Carla, podobno pysznie gotuje. Na kolację zaproszeni są również mieszkający w posadzie dwaj Australijczycy. Dostajemy zupę z tartej dyni z kolendrą. A potem „pabellon criollo” (kreolski motyl). Całość składa się z pieczonych bananów, ryżu, siekanej wołowiny i czerwonej fasolki. Wszystko ładnie rozłożone i dość kolorowe, może więc stąd ta nazwa ? Na deser Carla podaje nam ciasteczka z Guajabą i galaretki lecz stanowczo za słodkie jak na nasz gust. Cała przyjemność kosztuje nas 14000 Bs + piwo (1000 Bs od małej butelki).

O właśnie, nie napisalibyśmy nic o piwie, a to przecież podstawa. Są tylko dwa rodzaje piwa (cerveza) Polar Ice i Polar Light, w małych 0,3l lub 0,5l butelkach, ew. w puszkach. Kosztują od 600 do 1000 Bs.

W Ciudad Bolivar warto jest przeprawić się na drugą stronę Orinoko, na targ rybny. Gdzieś na wysokości Calle Carabobo znajduje się miejsce z którego odchodzą łodzie na drugi brzeg. Nie ma określonych godzin kursowania, łódź nie odpłynie dopóki nie zbierze się komplet pasażerów.

Centrum wokół placu Boliwara jest wyremontowane przez UNESCO i wygląda bardzo ładnie. Właśnie tu Boliwar proklamował niepodległość wielkiej Kolumbii co było jednoznaczne z wyzwoleniem spod okupacji Hiszpanów

Martin organizuje nam 3 dniowa wyprawę w rejon delty Orinoko – 150 dolarów. Do wyboru mamy również wyprawę do źródeł rzeki Rio Caura (130 USD – 3 dni) i wodospad Salto Angel (3 dni – 180 USD). Transport i wyżywienie w cenie.

Delta Orinoko (15-17 marca)

Marzec w Wenezueli to koniec pory suchej więc ilość wody w rzece osiągnęła swój najniższy poziom w roku. Mimo tego Orinoko zachwyciła nas swoim ogromem. Nic dziwnego, rzeka ta jest trzecią pod względem długości w Ameryce Południowej, ciągnie się przez 2150 km.

Nad Orinoko spędziliśmy trzy piękne dni pływając łódką po kanałach, dopływach i głównym nurtem rzeki, mijając liczne wysepki. W czasie pory suchej prawie nie było komarów więc pobyt nad rzeką nie był z tego powodu uciążliwy. Zresztą, na terenie delty im bliżej Atlantyku tym mniej jest komarów, owady te niezdolne są bowiem rozmnażać się słonawej wodzie. Męczyło nas jednak panujące bez przerwy wilgotne gorąco. Na lądzie trudno było wytrzymać, przy temperaturze ok. 36 stopni, wilgotność powietrza dochodziła do 93 %. Nic więc dziwnego, że rejs łódką sprawiał nam prawdziwą przyjemność i rzeczywistą ulgę. Ale gdy zachodziło słońce i moczyła nas wodna bryza było nawet zimno. Proponujemy zatem zabrać coś ze sobą, co ochroni przed przemoknięciem. Podczas pobytu w rejonie delty Orinoko mieliśmy wielkie nadzieje spotkać mitycznego białego jaguara. Niestety nasze poszukiwania spełzły na niczym. Na szczęście zobaczyliśmy wiele pięknych ptaków wodnych jak białe czaple, ibisy, kormorany, kuraki lecz również stada papug Ar, kolibry i ptaki drapieżne m.in. sokoły, orły i sępy.

Caracas (18 – 19 marca)

Przed wylotem do Polski decydujemy ostatnie dwa dni spędzić w Caracas. Do stolicy Wenezueli docieramy z Ciudad Bolivar autobusem firmy Rodivaria za 48.000 Bs. Autobus dojeżdża do firmowego dworca autobusowego. Taksówka za 24.000 Bs zawozi nas do hotelu Metropol w okolicach plaza Espana . Tutaj nocleg kosztował nas 50000 Bs za dwójkę. Ostatni dzień spędzamy na zwiedzaniu centrum miasta wokół plaza Bolivar. Okazuje się, że ta wielka metropolia nie jest taka straszna jak nam się wydawało. Kościółki, place z fontannami, knajpki ze stolikami na otwartym powietrzu. W okolicach stacji metra Misericordia trafiamy na dzielnicę hiszpańska z wieloma sklepami i knajpkami prowadzonymi przez Hiszpanów.

Na kolacje jemy pyszną połówkę kurczaka za 12.000 Bs (kurczak na mini grillu dostarczony zostaje do Twojego stolika) i zimne piwo za 900 Bs.

Taksówka na lotnisko kosztowała nas 24.000 Bs na 4 osoby.

Na lotnisku okazało się że podatek lotniskowy wzrósł i musieliśmy dopłacić po 10 dolarów, warto więc nie wydawać całych pieniędzy przed powrotem do kraju.

Najważniejsze informacje dla podróżników (marzec 2004):

Bilet do Caracas (np. British Airways) – 2360 złotych (w promocji).

1 USD = 3000 Bolivarów (Bs).

Dolary najlepiej wymienić na lotnisku w Caracas, w całej Wenezueli nie ma kantorów (wprowadzona kontrola obrotu dewizami).

Polscy obywatele nie muszą posiadać wizy. Na granicy otrzymuje się tzw. kartę turystyczną.

Napięcie prądu w gniazdkach wynosi 110 Volt. Polskie wtyczki nie pasują. Trzeba zaopatrzyć się przed wyjazdem w przejściówkę.

Przydatne adresy internetowe:

– Polska ambasada w Wenezueli:

http://www.ambasada.org.ve/polaco.htm

– podstawowe informacje o kraju:

http://www.venezuelavirtual.com

http://venezuelavoyage.com

– zbiór map z Wenezueli:

http://www.lib.utexas.edu/maps/map_sites/country_sites.htm#venezuela

– popularne gazety w Wenezueli:

http://www.el-nacional.com

http://www.el-universal.com

Rejon lasu tropikalnego jest obszarem na którym istnieje zagrożenie malarią, co wiąże się ze stosowaniem drogich leków anty-malarycznych (Lariam – około 120 złotych). Pierwsza dawkę przyjmujemy tydzień przed wyjazdem.

Praktycznie nie są wymagane szczepienia. Zaleca się jednak szczepienia na żółtą febrę i żółtaczkę typu A. Odporność uzyskujemy po 4 tygodniach.

Ubezpieczenie: np. PZU Życie, 3 tygodnie – 89 złotych.

Przewodniki po Wenezueli:

– Lonely Planet – Venezuela. Autor: K. Dydyński. Aktualność – 2002 rok. Cena 98 złotych. –

FootPrint – Venezuela. Autorzy: A. Murphy, D. Green. Aktualność – 2002 rok.

National Geographic – Ameryka Południowa (w rozdziale dotyczącym Wenezueli znajdziemy opis wyprawa na szczyt Pico Bolivar). Aktualność – 2003 rok. Cena 69 złotych.

Pascal – Ameryka Południowa. Część II. Autor: Lyon James.

•Książki na temat Wenezueli:

A. Fiedler – Orinoko, Biały Jaguar.

A. Humbold – Podróże po rzece Orinoko.

Artykuły w prasie na temat Wenezueli:

Przez Świat, tom I: Angel – najwyższy wodospad świata. Tekst: Wojciech Dąbrowski. 1996 rok.

National Geogrpahic: The Orinoco. Tekst: Donovan Webster, zdjęcia: Robert Caputo. April 1998.

Gazeta Wyborcza: Trzy dnia nad deltą Orinoko. Tekst i zdjęcia: Agnieszka Zdyb i Sebastian Różycki. Lipiec 2004.

Podróże: Wenezuela – od koralowego wybrzeża po andyjskie lodowce. Tekst: Andrzej Pałgan, zdjęcia: Wojciech Zajbert. Wrzesień 2004.


  • Witaj w świecie globtroterów!

    Drogi internauto, niezależnie czy jesteś uroczą przedstawicielką       piękniejszej połowy świata czy też członkiem tej brzydszej. Wędrując   z  nami, podróżowanie przestanie być dla Ciebie…

    czytaj dalej

  • Jak polscy globtroterzy odkrywali świat?

    Historia „polskiego” poznawania świata zaczyna się całkiem efektownie. Pierwszy – jeżeli można go tak nazwać – polski globtroter był jednym z głównych uczestników…Zobacz stronę

    czytaj dalej

  • Relacje z podróży

Dołącz do nas na Facebook'u