W miesiąc przez Amerykę Południową – Magda Kamieniecka, Paweł Duński

Magda Kamieniecka, Paweł Duński

Bilet lotniczy

Z kupnem biletów czekaliśmy niemal do ostatniej chwili. I opłaciło się. Skorzystaliśmy z letniej promocji Air France. Bilet na trasę Warszawa–Paryż–Săo Paulo i powrotem z Santiago de Chile kosztował 600 USD od osoby. Zaletą była możliwość wracania z innego miasta, wadą ograniczony do miesiąca czas pobytu. (Travellbank, ul. Żelazna 32 Warszawa. http://www.travelbank.com.pl).

Trasa i czas podróży

Podróż trwała 32 dni – od 9 sierpnia do 10 września 2002.

Brazylia (7 dni): Sao Paulo, Rio de Janeiro, Foz do Iguacu

Paragwaj: Ciudad del Este (wizyta jednodniowa)

Argentyna (3 dni): San Ignacio Mini, (Posads i San Miguel de Tucuman przejazdem), Salta, La Quiaca

Boliwia (11 dni): Tupiza, Uyuni, (4 dniowa wycieczka po Salarze), Potosi, La Paz, Copacabana

Peru (7 dni): Puno, Cuzco (Machu Picchu), Arequipa, Chivay (Canion Colca)

Chile (4dni): Arica, La Serena, Santiago de Chile

Wizy

Brazylia, Argentyna, Chile i Boliwia – wizy nie są wymagane.

Peru: ruch bezwizowy obowiązuje od października 2003.

Paragwaj: jest konieczna wiza, można ją uzyskać w ciągu jednego dnia w konsulacie w Foz de Iguazu. Opłata wynosi 45 USD (wcześniej bezpłatnie). Bez wizy można wjechać tylko do granicznego miasta Ciudad del Este.

Przed wyjazdem należy szczepić się na żółtą febrę i mieć ze sobą żółtą książeczkę.

Kursy walut

Brazylia – Real 1 USD = 2,7 Rs

Argentyna – Pesos 1 USD = 3,55 ArgS

Boliwia – Boliviano 1 USD = 7,25 BS

Peru – Sole 1 USD = 3,5 S

Chile – Pesos 1 USD = 710 ChS

Pogoda

Wyjeżdżając w czasie naszego lata wjechaliśmy w południowoamerykańską zimę. Jest to bardzo dobry czas na podróżowanie po tym terenie, choć trzeba być przygotowanym na spore różnice temperatur miedzy krajami.

Sao Paulo i Rio de Janeiro – ciepło, lecz nie gorąco, w dzień ok. 25 stopni, wieczorem ok. 18, nie padało. Podobnie w Foz – ciepło, lecz bez dokuczliwych letnich upałów. Przelotne opady (i bardzo dużo wody w wodospadach).

Argentyna: chłodne noce, duża wilgotność powietrza, częste opady w ciągu dnia. Boliwia: ze względu przeciętną wysokość ponad 3000 m n.p.m., generalnie zimno, w nocy ok. 3-5 stopni, w dzień 12-18. Na południu kraju (Uyuni) w nocy przymrozki, w dzień pomimo słońca niewiele się ociepla. Radzimy zabrać ciepły polar, jakiś ortalion od wiatru i przynajmniej jedną ciepła bluzę lub sweter. Przed wyjazdem na Salar bez względu na porę roku trzeba zakupić czapkę i rękawiczki (najlepiej z wełny alpaki).

Peru: W okolicach Cusco i Chivay w dzień ok. 10-15 stopni, w nocy ok. 5-10, rzadko opady, głównie w wyższych górach. Kilka tygodni przed naszym wyjazdem przez kraj przeszły śnieżyce powodując śmierć wielu osób.

Jedzenie

Herbata – można wziąć z kraju, ponieważ wszyscy piją kawę lub mate (Boliwia i Peru). Jeśli już znajdziecie gdzieś herbatę to przypomina to bardzo zimny i słodki napój.

Menu del dia (almuerzo) – tani zestaw obiadowy serwowany do godz. 14:00. Później ceny są znacznie wyższe.

Porozumiewanie się

O ile język angielski zupełnie wystarczy w Brazylii, Argentynie i Chile, to w Boliwii i Peru niezbędna jest znajomość przynajmniej podstaw hiszpańskiego. Mało, kto rozumie coś po angielsku. Warto zainwestować w jakiś kurs przed wyjazdem, im lepszy będzie jest wasz hiszpański tym więcej skorzystacie z podróży. W Boliwii znaczna część ludności wiejskiej nie zna hiszpańskiego – jeśli wybieracie się samodzielnie w bardziej odludne tereny zaopatrzcie się w książkę z podstawowymi zwrotami w Aymara i Keczua.

1 dzień 09.08 – piątek – Przylot

Z Warszawy wylatujemy o 7:05, po dwóch godzinach mamy przesiadkę w Paryżu i o 10:30 strat do Sao Paulo. Lot trwa 12 godzin. Dzięki różnicy czasu wynoszącej (-5 godzin) lądujemy o godzinie 17:30 i jest jeszcze widno. Na lotnisku można wymienić czeki podróżne po przyzwoitym kursie. Przy wymianie ponad 250 USD nie płaci się prowizji. Z lotniska jedzie autobus do centrum (16 Rs). Około 1 godzina. Śpimy w hotelu Natal niedaleko placu Republiki. Jest to jeden z najtańszych hoteli w ścisłym centrum miasta. Pokój – dwójka z łazienką kosztuje 30 Rs. Śniadanie (sok ze świeżych pomarańczy, bułeczka, masło, plasterek szynki i żółtego sera oraz kawa z mlekiem) wliczone jest w cenę noclegu. Dobre śniadania są standardem nawet w najtańszych brazylijskich hotelach. Miasto sprawia wrażenie dosyć niebezpiecznego. Przystanku, na który przyjeżdża autobus z lotniska pilnuje uzbrojona ochrona.

2 dzień – 10.08 – sobota Sao Pauli – Rio de Janeiro Rano zwiedzamy miasto. Warto pojechać metrem do Praca Se (metro jest bardzo dobrym i tanim środkiem komunikacji – cena 1,2 Rs), gdzie znajduje się katedra i centrum handlowe. Stamtąd robimy sobie spacer do teatru Municipal.

Autobusy do Rio de Janeiro kursują bardzo często z dworca Tiete, na który można dojechać metrem. Do Rio przyjeżdżamy na dworzec Riodovaria po zmroku, podróż trwa 5 godzin. Od razu na dworcu kupujemy bilety na dalszą podróż do Foz do Iguazu (koszt 85 Rs). Taksówką (10 Rs – na taxi bilet kupuje się w okienku) jedziemy do dzielnicy Catette, gdzie mieści się wiele tanich hoteli. Dwójka w hotelu Vitoria (łazienka, ciepły prysznic, śniadanie) kosztuje 35 Rs. W hotelu jest bardzo sympatyczna obsługa, turyści z całego świata, ale cóż… mogłoby być czyściej. Pamiętając o ostrzeżeniach o szalejącej przestępczości zostawiamy w hotelowym sejfie cenne rzeczy i udajemy się na wieczorny spacer. Od niedawna w okolice słynnej plaży Copacabana można już dojechać metrem (stacja Cardeal Arcoverde), jednak tych kilka pustych ulic, które zostają do przejścia nie wygląda zachęcająco. Odkładamy więc romantyczny spacer na ranek i wracamy do naszej bardziej ruchliwej dzielnicy.

3 dzień – 11.08 – niedziela Rio de Janeiro

Od rana intensywne zwiedzanie. Góra Corcovado – słynna figura Jezusa Wybawiciela. Na wzgórze wjeżdża się kolejką – cena 20 Rs. Dzielnica Centro – mieszanka starej i nowej zabudowy, wyludniona w weekend. Plaża Copacabana – w bocznych uliczkach można zjeść całkiem tanio – obiad za 3 Rs. Głowa z cukru (Pâo de Açúcar) – taksówka z plaży Copacabana 6 Rs. Wjazd kolejką linową na szczyt 20 Rs, a tylko do pierwszej stacji 10 Rs. Warto rozważyć tę minimalistyczną opcje przy złej pogodzie, w naszym przypadku szczyt był osnuty chmurami, natomiast z niższego poziomu roztaczały się piękne widoki na plaże Botafago i Flamengo. Tam można wypić piwo podziwiając piękny zachód słońca.

4 dzień – 12.08 – poniedziałek Rio de Janeiro – Foz do Iguacu

Poranek spędzamy na plaży Ipanema, która o tej porze roku mimo ciepłego dnia nie jest specjalnie zaludniona. Woda jest bardzo zimna i tylko pojedynczy Cariocas zażywają kąpieli. Po południu (13:30) mamy autobus do Foz do Iguacu. Taksówka na dworzec kosztuje 9 Rs. Podróż trwa 23 godziny. Śpimy na wygodnych rozkładanych fotelach, pod wieczór zatrzymujemy się na ciepły posiłek.

5 dzień – 13.08 – wtorek Foz de Iguazu

Na dworcu bardzo dobrze działa informacja turystyczna. Na podstawie otrzymanej tam ulotki decydujemy się jechać do Village Foz (Rua Taroba 985, hotelvillagefoz@hotmail.com). Hotel znajduje się w centrum, 200 metrów od placu, z którego odjeżdżają wszystkie autobusy miejskie (tzw. urban bus terminal). Dwójka z łazienką kosztuje 30 Rs (12 USD), a w cenę wliczone jest bardzo obfite śniadanie (bufet). Dobre warunki, jest czysto.

Miasto Foz de Iguzau jest dobrą bazą wypadową skąd można udać się na stronę argentyńską wodospadów, do paragwajskiego Ciudad del Este (w tym przypadku nie jest konieczna wiza) oraz na Tamę Itaipu.

O 14:00 ruszamy zwiedzać brazylijską stronę wodospadów. Park czynny jest do 18:00. Na obejrzenie wystarczą 3-4 godz. wraz z dojazdem. Na stronę argentyńską należy zarezerwować cały dzień.

Dojazd do wodospadów: autobus z napisem Park Nacional – pod bramę parku jedzie około 30 min, koszt 1,10 Rs. Wstęp do parku 8 Rs, spod wejścia należy wejść do piętrowego autobusu. Warto zapatrzeć się płaszczyki plastikowe – bez ich nie sposób nawet podejść do Diabelskiej Gardzieli – miejsca gdzie kumulują się największe masy wody.

Wieczorem idziemy do typowej brazylijskiej restauracji serwującej Churrascaria (polecamy znajdującą się niedaleko hotelu na Rue Taroba Churrascaria Kamilao). Za 7 Rs można jeść do woli, wybierając spośród kilkunastu przystawek i kilku rodzajów mięsa, które chodzący od stolika do stolika z wielkim grillem kelner nakłada bezpośrednio na talerz. Do tego piwo Skol za 1,8 Rs (butelka 0,6).

6 dzień – 14.08 – środa Foz do Iguacu – Puerto Iguazu– Foz do Iguacu

Rano udajemy się po wizę paragwajską jednak okazuje się, że cena wynosi 45 USD. Wcześniej była bezpłatna. Wobec tego i niepewności, co do dostępności środków transportu na granicy paragwajsko-boliwijskiej decydujemy się na dotarcie do Boliwii przez Argentynę. Ze wspomnianego już głównego przystanku jedziemy na stronę argentyńską (należy pytać o autobus na stronę Argentyńską, cena 3 Rs). Dojeżdżamy do dworca autobusowego w Puerto Iguazu, skąd autobusem z napisem Cataractas, za 3 ArgS, po 30 min dojeżdżamy do Parku. Wejście do parku 9 ArgS. Polecamy udać się na wszystkie zaznaczone szlaki; zajmie to około 5 godzin. Ze względów ekologicznych rezygnujemy z atrakcji wdychania spalin w łodzi motorowej, która podpływa pod gardziel wodospadów, powodując potworny hałas i zanieczyszczając wodę benzyną. Zamiast tego lepiej przepłynąć małym promem na Isla San Martin i wejść do punktu widokowego (nr 24). Uwaga, ostatni kurs powrotny z wyspy jest godz. 16:00.

7 dzień – 15.08 – czwartek Ciudad del Este – San Ignacio Mini

Autobusem z centrum jedziemy do granicy z Paragwajem na rzece Parana (Należy złapać autobus z napisem Ponte – co oznacza most). Ze względu na wieczne korki lepiej most pokonać pieszo. Kontrola graniczna praktycznie nie istnieje. Ciudad del Este to miasto tysięcy straganów i sklepów z tanią elektroniką. Można zaopatrzyć się tu w sprzęt i materiały fotograficzne (np. paczka slajdów Sensia 100 – 36USD/10 sztuk). W mieście panuje chaos, atmosfera gorączkowego handlu i podejrzanych interesów. Lepiej nie przebywać tam po zmroku. W Argentynie straszono nas, że można tu kupić wszystko łącznie z ludzkimi organami.

Po ostatnim obiedzie w gościnnej Brazylii (talerz mięsa grillowanego, ryż i sałatka za 3 Rs) udajemy się na dworzec autobusowy w Puerto Iguazu (Argentyna) skąd łapiemy autobus w kierunku Posadas (cena 23 ArgS). Około 21 wysiadamy w St. Igancio. Idziemy do Hospedaje El Descanso prowadzonego przez potomków Niemców. Mały domek z łazienką i ciepłym prysznicem, w tym wyjątkowo zadbanym miejscu kosztuje 8 ArgS + 2 ArgS za skromne śniadanie (kawa, domowej roboty słodkie bułki z masłem). Mimo załamania waluty argentyńskiej gospodarze mówią, że tak jak większość tanich hoteli nie podnieśli cen, by nie dławić i tak niewielkiego ruchu turystycznego.

8 dzień – 16.08 – piątek San Ignacio Mini– Posadas – Salta

Rano zwiedzamy ruiny jezuickiej misji, którą w XVII wieku zamieszkiwało kilka tysięcy Indian Guarani tworząc swoiste połączenie wzornictwa renesansu z kulturą Indian. Zachowały się ruiny domów mieszkalnych, frontowa i boczne ściany kościoła oraz resztki pomieszczeń gospodarczych. Miejsce ma swoisty klimat i jest warte zwiedzenia. Wstęp na teren misji łącznie z muzeum kosztuje 2,5 ArgS.

O 13:30 mamy autobus do Posadas, skąd planujemy udać się od razu do Salty. Niestety, autobus dalekobieżny Posadas-Salta, odjechał według rozkładu o 13:15. Decydujemy się, więc jechać do Tucuman skąd rano, co godzinę są autobusy do Salty. Podróż wygodnym, piętrowym autobusem trwa 17 godzin i kosztuje 55 ArgS, w cenie jest ciepły posiłek i kawa podawane przez stewarda. W Tucuman jesteśmy o 9 rano, skąd o 10 jedziemy do Salty (4 i pół godziny, cena 19 ArgS). W ten sposób podróżując szybko, wygodnie i niedrogo przejechaliśmy z przez środek kontynentu omijając żądający drogich wiz i posiadający kiepski transport Paragwaj.

9 dzień – 17.08 – sobota Salta

Salta to ładne i przyjazne miasto, pełne zabytkowych kościołów i stylowych kolonialnych domów. Przed zachodem słońca udajemy się kolejką linową na górę Cerro San Bernardo. W Salcie trafiamy na święto, gdzie mamy okazję oglądać parady gaucho w strojach ludowych. Dodatkowo właśnie odbywa się zjazd związku kobiet Argentyńskich i ulice pełne są tłumów rozpolitykowanych kobiet. Miasto jest dobrą bazą do organizowania wędrówek w góry, wycieczek rowerowych, konnych i raftingu, w czym pomagają liczne i niedrogie agencje turystyczne.

Nocujemy w schronisku młodzieżowym – www.backpackerssalta.com; cena 10 ArgS (bez śniadania) w pokoju 4 osobowym z łazienką, łóżka piętrowe. Informacje o Salcie można znaleźć na stronie www.elruna.com.

Będąc w Salcie trzeba spróbować salteni i empanadas, czyli gorących pierożków z różnymi rodzajami nadzienia (po 0,5 ArgS sztuka, które ponoć właśnie tu są najlepsze.

10 dzień – 18.08 – niedziela – Salta – La Quiaca – Tuipiza

Niestety nie mamy czasu by dłużej tu zabawić i o 10:30 jedziemy do La Quiaca nad granicę z Boliwią (koszt biletu 23 ArgS). Po drodze krajobraz zmienia się na coraz bardziej surowy, mijamy wyschnięte koryta rzek, wioski przez które przejeżdżamy są coraz bardziej ubogie.

Podróż trwa 8 godzin, kierowcy chętnie dają się wciągnąć w rozmowę opowiadając o codziennym życiu Argentyńczyków.

Dojeżdżając do Boliwii należy przygotować się na zmiany klimatyczne. Do La Quiaca docieramy o zmroku, jest zimno, ponadto z racji wysokości (3300 m) odczuwamy trudności z oddychaniem. Na granicy dostajmy bezpłatną 30 dniową wizę. Po stronie boliwijskiej w Villazon pomimo późnej pory czynne są kantory. Cofamy zegarki o godzinę, przechodzimy do innego świata.

Na głównym placu łapiemy ostatni autobus do Tupizy (cena 10 BS). W środku przeżywamy lekki szok kulturowy. Stary autobus, surowe indiańskie twarze, kobiety w melonikach, z pod których wystają czarne warkocze, w powietrzu specyficzne zapachy liści koki. Bagaże umieszczone zostają na dachu (Radzimy mieć pokrowce na plecaki, które stanowić będą ochronę przed kurzem). Strasznie trzęsie, czujemy coraz większy chłód. W Tuipizie jesteśmy po 2,5 godzinie. Znajdujemy hotel Mitru Anexo (cena 40 BS dwójka z łazienką, 25 BS bez łazienki, ze śniadaniem). Jest ciepła woda i TV satelitarna (właśnie transmitują wizytę Papieża w Polsce). W pokojach brak ogrzewania, choć temperatura w nocy spada do kilku stopni.

11 dzień – 19.08 – poniedziałek Tupiza

Po śniadaniu idziemy zwiedzać miasto. Niedaleko za głównym placem znajduje się ścieżka, którą wchodzimy na górę z pomnikiem Jezusa. Widać stąd fantazyjne różnokolorowe skały znajdujące się zaraz za miastem. Drogą wzdłuż torów idziemy 3 kilometry na północ, do Quebrada de Palala. Otaczają nas wysokie na kilkadziesiąt metrów, a przy tym niezwykle cienkie, czerwone skały. Do miasta wracamy mini busem (1 BS). W bliskich okolicach Tupizy znajduje się wiele niezwykłych formacji skalnych (Puerta del Diablo, Canion del Inca, Valle de los Machos). W kilku małych agencjach turystycznych można wykupić całodniowe wycieczki konne po okolicy (cena 18 BS za godzinę).

O 19:00 wyrusza pociąg do Uyuni. (Uwaga. Nie kursuje codziennie). Bilety kupujemy na dworcu, co trwa kilka godzin, bo każdy wypisywany jest ręcznie w dwóch egzemplarzach. Bilet w klasie Executivo (najlepsza i jedyna, na którą są wolne miejsca – z ogrzewaniem, lotniczymi fotelami i TV) kosztuje 44 BS. Do pociągu warto przygotować sobie ciepłe rzeczy, gdyż bagaże zabierane są do innego wagonu, a na dworcu w Uyunii jest bardzo zimno. W Uyunii jesteśmy o 0:40. Nocujemy w hotelu Kutimuy (róg Avaroa i av. Potosi); cena 20 BS od osoby + 10 BS za śniadanie. Mimo późnej pory nie należy się zrażać, lecz cierpliwie i głośno walić do drzwi, w końcu ktoś otworzy.

12 dzień 20. 08 – wtorek Uyuni i Salar

Rano ruszamy miasto by znaleźć agencję organizującą wycieczki na Salar. Wybieramy ‘Colque Tours’ (www.colquetours.com), której biuro znajduje się na vis-a-vis naszego hotelu. Cena za 4 dni z powrotem do Uyuni to 85 USD. Wycieczka może się też zakończyć przejazdem do San Pedro de Atacama (80 USD). Dodatkowe koszty to bilety wstępu do Isla del Pescado (7 BS) i Laguna Colorada (30 BS).

Ubranie. Leżący na wysokości ponad 3650 metrów Salar to najzimniejsze miejsce na całej naszej trasie. Należy wziąć jak najwięcej ciepłych ubrań (kilka warstw bielizny, dres pod spodnie), obowiązkowo czapka, rękawiczki (można kupić w Uyuni na bazarze), coś od wiatru, a także koniecznie okulary przeciwsłoneczne.

Jedzenie. Wliczone jest w cenę wycieczki (śniadanie, lunch, obiado–kolacja), samemu trzeba kupić tylko wodę.

Transport. Najpopularniejszy pojazd to Toyota Land Cruiser zabierająca szóstkę turystów, kierowcę–przewodnika i kucharza. Jeśli nie znacie hiszpańskiego należy dopytać, czy kierowca mówi po angielsku (co jest rzadkością), tak by można było zrozumieć naprawdę ciekawe rzeczy o zjawiskach przyrody i obyczajach ludności.

Opis wycieczki

1 dzień. Wyjazd o 10:00, zwiedzamy wioskę, gdzie przetwarza się zebraną sól w jadalną, następnie Isla del Pescado (wyspa, rezerwat z kaktusami), przerwa na lunch i wieczorem docieramy do wioski Copacabana gdzie zostajemy na noc. Jesteśmy tam jedynymi turystami a wioska wygląda na opustoszałą. Śpimy w domu lepiance, przy świeczkach, bez wody i sanitariatów (jest rzeka).

13 dzień 21. 08 – środa

2 dzień. Pobudka o 6:45, śniadanie i o 8 wyjazd. Ruszamy w stronę Laguna Colorada. Przypomina to wyścig, bo agencja nie zarezerwowała noclegów. Jest kilka różnych grup, ostatni nie będą mieli gdzie spać. O drodze przystajemy w Laguna Canapa (setki flemingów) i Arbol de Piedra (skały o dziwnych kształtach). Do mety docieramy o 13:00, jako jedna z pierwszych grup, co zdecydowanie uspakaja naszego przewodnika. Spacerujemy wokół Laguna Colorada, która na naszych oczach zmienia swój kolor z ceglastego na granatowy.

14 dzień 22. 08 – czwartek

3 dzień. Za nami nieprzespana, z powodu wysokości (4300 m) i zimna noc na trzeszczących piętrowych łóżkach. Wyjazd o 5 rano, tak by przed wschodem słońca dotrzeć do gejzerów (cudowne zjawisko!). Koło 9:00 jemy śniadanie mocząc nogi w ciepłych źródłach. Na dworze nadal jest przymrozek, ale odważniejsi zdejmują ubranie i biorą kąpiel. Potem kierujemy się do Laguna Verde sąsiadującej z Laguna Blanca. Bajeczny krajobraz. Do miejsca kolejnego noclegu – St. Cristobal docieramy koło 19:00. Jest to wioska pokazowa, sfinansowana przez Amerykanów. Odtworzono tu najstarszy kościół w Boliwi. Dla odmiany śpimy w komfortowych warunkach, jest ciepła woda, duże, wygodne łóżka.

15 dzień 23. 08 – piątek Uyuni – Potosi

4 dzień. Po śniadaniu wyruszamy w stronę Uyuni. Po drodze przystajemy na cmentarzu starych lokomotyw w pobliżu Uyuni. Po powrocie do Uyunii zwiedzamy muzeum (mumie i zniekształcone ludzkie czaszki). Na ulicach trwają właśnie przygotowania do festiwalu Chutillos. Grupy ludzi w kolorowych przebraniach maszerują przy dźwiękach trąb i bębnów. O 19:00 jedziemy autobusem do Potosi. Z kupnem biletu na ten sam dzień są problemy, radzimy wykupić go przed wyjazdem na wycieczkę na Salar. Wcześniej telefonicznie rezerwujemy nocleg w Potosi – autobus przyjeżdża o 1:00 w nocy a hotele są często przepełnione. Nocujemy w hotelu Residencial Copacabana – 20 BS od osoby. Nie polecamy tego miejsca – nie ma ciepłej wody, prysznice na podwórku, niesympatyczna obsługa. Następnego dnia przenosimy się do Hostal Carlo V (ul. Cobija, blisko głównego placu), 30 BS od osoby bez śniadania. Cena śniadania w knajpce 10 BS (jajecznica, kawa, pieczywo). Uwaga! W Potosi należy uważać na fałszywych policjantów, którzy proszą o okazanie paszportu i pieniędzy, a następnie znikają. Nasz kolega ze Słowenii stracił w ten sposób 700 USD.

16 dzień 24. 08 – sobota Potosi

Potosi leży na wysokości 4070 m, niektórzy twierdzą, że to najwyżej położone miasto na świecie. Oprócz wspaniałych kolonialnych zabytków posiada wciąż działające kopalnie, które znajdują się w górze Cerro Rico. Wycieczka do kopalni, łącznie z dojazdem i zakupem prezentów dla górników (dynamit, spirytus, liście koki) trwa około 4 godzin. My skorzystaliśmy z agencji Silver Tours (www.silvertours.8m.net). Kopalnie są różne, ta agencja oferuje wycieczkę do jednego z najstarszych miejsc, gdzie wydobycie odbywa się ręcznie, prymitywnymi narzędziami. Korytarze są wąskie, często trzeba chodzić w kuckach, a nawet wspinać po drabinkach lub linach. Podczas naszej wycieczki zdarzyło się lekkie obsunięcie ściany i góra kamieni spadła na uczestników, na szczęście nikomu nic się nie stało. Magda po wejściu w pierwszy korytarz straciła ochotę na zwiedzanie kopalni – ten czas poświęciła na rozmowę i zabawę z dziećmi górników. Warto wziąć dla nich drobne prezenty (np. cukierki) – bieda tych ludzi jest przytłaczająca. Cena wycieczki w grupie kilkuosobowej to 40 BS.

17 dzień 25. 08 – niedziela Potosi

Oglądamy tańce na ulicach miasta – przemarsz młodzieży z różnych szkół z Boliwii. Następnie zwiedzamy znajdujący się przy głównym placu budynek teatru (dawniej był tam kościół). Przewodnik prowadzi nas na dach, chodzimy wokół kopuły, skąd roztacza się panorama miasta. Wieczorem o godz. 20:00 jedziemy do La Paz. Bilety na autobus można kupić na dworcu (60 B) lub w agencji oznaczonej znakiem informacji turystycznej (o 10 BS drożej). Autobus nocny (cama coche) ma wygodne rozkładane siedzenia do spania. Droga przypominała tarkę, asfalt zaczyna się dopiero przed stolicą.

18 dzień –26.08 – poniedziałek La Paz

W La Paz jesteśmy o 8 rano. Z dworca bierzemy taksówkę (6 BS) na ulice Sagarnaga, gdzie mieści się wiele hoteli. Jednym z tańszych, ale godnym polecenia jest Alem. Czysta dwójka bez łazienki, ale ze śniadaniem kosztuje 70 Bs. Hotel znajduje się kilka minut pieszo od placu Św. Franciszka, niedaleko jest targ czarownic (Mercado Negro). Warto odwiedzić również plac Murillo z katedra i pałacem rządowym. By zobaczyć panoramę La Paz warto udać się na Mirrador Killi Killi (taksówka z centrum 5 BS). Targi i liczne sklepy wzdłuż Sagarnaga to dobre miejsce na zakup prezentów – należy jednak mocno się targować. Wieczorem idziemy do knajpki (El Prado), gdzie jemy obfity posiłek z typowych dań (pacumutu – kawałki wołowiny w ostrym sosie z pomidorami oraz pique alo macho). Koniecznie trzeba się napić api – ciepły słodki napój.

19 dzień – 27.08 wtorek: La Paz – Copacabana

Rano kupujemy prezenty. Przykładowe ceny, jakie nam się udało wytargować: mała tkana chusta 15 BS, duża 25 BS, ręcznie robiona torba na ramię 35 BS, amulety po 1 BS za sztukę przy zakupie większej ilości.

Mając więcej czasu zdecydowalibyśmy się na zjazd rowerami górskimi z zimnego La Paz do prawie tropikalnego Coroico. Podczas liczącej 90 km trasy zjeżdża się z wysokości 4700 m do 1200 m (cena od 35 USD). Jeszcze tego samego dnia można wrócić autobusem do La Paz. Można też przenocować na miejscu i dalej ruszyć do dżungli Rurrenabaque (od 110 USD za 4 dni). Organizacją wycieczki zajmują się liczne agencje w La Paz (należy pytać w hotelu).

My wyruszamy w dalszą drogę do znajdującej się nad brzegiem jeziora Titicaca niewielkiej miejscowości Copacabana. Autobus odchodzi z dworca Cementario, (taksówka 5 BS). Po wyjściu z taksówki naganiacz prowadzi nas do właściwego autobusu. Podróż trwa 3 godziny (15:00–18:00), cena 14 BS. Odcinek miedzy San Pablo, a San Pedro autobus pokonuje na tratwie. Pasażerowie płyną w tym czasie motorówką za dodatkowe 1,5 BS. Po drodze piękne widoki, zmieniający się surowy krajobraz, w tle ośnieżone szczyty. W Copacabanie jest duży wybór tanich hoteli. Zostajemy w hotelu Kallita, gdzie za dwójkę z łazienką (jest letnia woda) płacimy 40 BS. Bardzo polecamy restaurację Mankka Uta – z muzyką na żywo. W cenie 15 BS jest 4 daniowa uczta (z możliwością wyboru pomiędzy kilkoma daniami i deserami; polecemy bardzo pstrąga). Osobno płaci się za napoje i alkohol.

20 dzień – 28.08 – środa Copacabana

Rano płyniemy na całodzienną wycieczkę na Isla del Sol. Jest to święte dla Indian miejsce narodzin pierwszego Inki, nas jednak bardziej pociągają piękne krajobrazy jeziora Titicaca. Bilety kupiliśmy poprzedniego dnia w agencji turystycznej (20 BS od osoby). W ramach tej samej wycieczki można popłynąć na Isla del Luna (nie ma to jednak sensu, ponieważ pobyt na wyspie trwa 30 min, a w jedną stronę płynie się 45 min). Należy pamiętać o zabraniu kremu przeciwsłonecznego – wysokość (3820 m) i ostre słońce silnie opalają. Wysiadamy na ostatniej przystani na północy wyspy i po 20 minutach wspinaczki dochodzimy do ruin (opłata za wstęp 10 BS). Przejście na południowy kraniec wyspy, gdzie znajdują się schody Inków i skąd zabiera nas łódź zajmuje około 3 godzin. Po drodze spotyka się wiele kobiet, które pozują do zdjęć z ładnie przystrojonymi lamami. W przypadku robienia zdjęć z ukrycia bywają agresywne. Na ląd wracamy około 17:30.

21 dzień – 29.08 – czwartek Copacabana – Puno – Cusco

Rano zwiedzamy katedrę, później wspinamy się na górę Calvaria. O 13:30 mamy autobus do Puno. Bezproblemowo pokonujemy granicę, cofamy o godzinę zegarki o 16:30 docieramy do Puno. W autobusie z Copacabany spotkamy naganiaczy proponujących pośrednictwo w zakupie biletu na trasie Puno-Cusco i nocleg w Cusco. Może się to wydawać wygodne, ponieważ do Cusco autobus przyjeżdża w środku nocy. Naganiacze żądają jednak opłaty z góry, co zawsze powinno być sygnałem ostrzegawczym. Osoby, które się zgodziły na ich ofertę, przepłaciły za bilet, a hotelowej taksówki, która miała czekać na dworcu w Cusco po prostu nie było.

My w Puno udajemy się rikszą rowerową (2 Sole) na dworzec by samodzielnie kupić bilety. Nie ma z tym żadnego problemu. Nocny autobus do Cusco, odchodzi o 19:00 (17 S). Resztę czasu spędzamy chodząc po mieście.

W Cusco jesteśmy około 3 rano. Kilku naganiaczy pokazuje ulotki z hotelami. Można się targować i nie płacić za pierwsze pół nocy. Wybieramy bardzo przyzwoity hotel Zamalloa (A. Garcilaso 210 A, hotelzamalloacusco@hotmail.com). Duży pokój, łazienka, ciepła woda + śniadanie (25 S za pokój). Dodatkowo taksówka z dworca 2 Sole. Uwaga! Radzimy wziąć ulotkę z wpisaną przez naganiacza wynegocjowaną ceną za pokój. Nam zdarzyło się, że następnego dnia w hotelu właściciel próbował podwyższyć ustaloną z naganiaczem stawkę. Tym co go przekonało, że jednak dobrze usłyszeliśmy podaną w nocy cenę, była hotelowa ulotka.

22 dzień – 30.08 piątek – Cusco

Po odespaniu podróży ruszamy w miasto. Udajemy się do muzeum Qoricancha gdzie kupujemy Boleto Turistico (10 USD). Pozwala on na wejście do kilkunastu obiektów w Cusco i znajdujących się w okolicy inkaskich ruin. W Cusco warto spędzić przynajmniej kilka dni. Samo miasto, mimo że pełne zabytków jest jednak niezwykle uciążliwe. Na głównych ulicach odbywa się istne polowanie na turystów. Musimy pogodzić się z nachalnym naganiactwem, które zaczyna się już od małych dzieci usiłujących średnio, co minutę sprzedać nam pocztówki.

Po przyjeździe radzimy najpierw zdecydować, w jaki sposób chce się dotrzeć na Machu Picchu. Można wybrać wycieczkę jednodniową we własnym zakresie z przejazdem pociągiem lub kilkudniowy trecking drogą Inków – tzw. Inca Trail. Niestety wejście na górski szlak możliwe jest tylko w zorganizowanych grupach z przewodnikiem, co trzeba załatwić w jednej z wielu agencji turystycznych. Do agencji trzeba zgłosić się na minimum 3 dni przed planowanym rozpoczęciem wycieczki z paszportem koniecznym do uzyskania stosownych pozwoleń.

Standardowy trecking trwa 4 dni i 3 noce. Cena wywoławcza – 175 USD – obejmuje przejazd autobusem na 82 km, opłatę na wejście za szlak (50 USD!) i do ruin (20 USD!), tragarza niosącego namiot i sprzęt do gotowania, przewodnika, 3 posiłki dziennie oraz bilet powrotny na pociąg. Jest też wersja ekspresowa: 2 dni marszu i 1 nocleg od 110 USD. W tym przypadku na szlak dojeżdża się pociągiem na stację Chachabamba (104 km). Nasz przyjazd do Cusco miał miejsce w święto narodowe (co uniemożliwiało załatwienie formalności), zaraz potem był weekend i najbliższy trecking był możliwy dopiero za 4 dni. Jako że nie mogliśmy tyle czekać, a poza tym bardzo lubimy kolej, zdecydowaliśmy się na wariant wycieczki jednodniowej.

Dzień wykorzystujemy na zwiedzanie Cusco. Zwiedzamy Plaza de Armas i znajdujące się przy nim katedrę (to właściwie 3 połączone świątynie) i kościół Jezuitów. Potem 40 minut idziemy na wzgórze do ruin fortecy Saqsayhuaman. Po drodze pijemy sok ze świeżej pomarańczy i papai, co kończy się dla nas poważnym, choć na szczęście, krótkotrwałym zatruciem. Za kolację płacimy 12 S (menu składające się z zupy i pstrąga z ryżem) + 2 S za herbatę.

23 dzień – 31.08 sobota – Cusco – Pisac – Cusco

Wstajemy o 5 rano i udajemy się na dworzec San Pedro z zamiarem podróży do Machu Picchu. Kolejka wygląda jednak beznadziejnie, pociąg odjeżdża, a przez megafon ogłaszają, że bilety na jutro można kupić na innym dworcu (Huanchac). Jadę tam taksówką za 2 S i po krótkim czekaniu kupuję bilety na jutro. Następnie by uniknąć kilkunastogodzinnej podróży autobusem w jednej z agencji kupujemy bilety lotnicze z Cusco do Arequipy (linia Lan Peru 63 USD). Są dwa loty dziennie o 9 i 11,15.

W południe za 40 S wynajmujemy taksówkę na całodniową wycieczkę do Inkaskich ruin w Pisac (cena wywoławcza wynosiła 80 S). Podróż zaczyna się miło, kierowca sprawia wrażenie zadowolonego i rozmownego. Jednak, gdy w Pisac dowie się od innego taksówkarza, że francuscy turyści zapłacili znacznie więcej, domaga się od nas dopłaty. Gdy odmawiam obraża się i nie odzywa do nas przez resztę podróży.

Po drodze zwiedzamy zabytki świętej doliny Inków (opłata w ramach Boleto Turistico):

– ruiny dużej twierdzy położone na wzgórzu 5 km za Pisac

– targ w Pisac gdzie kupujemy pamiątki i jemy obiad

– znajdujące się po drodze z Pisco do Cusco zbytki: Tambomachay, Q’enco, Pukapukara

Po powrocie jemy małą kolację (pizza + zupa szparagowa 15 S). Zatrucie daje jeszcze o sobie znać. Na żołądek bardzo pomaga polecona przez kelnera herbata anyżkowa (Yerba de Anis).

24 dzień – 1.09 niedziela: Cusco – Machu Picchu – Cusco

Wyruszamy na jednodniową wycieczkę do Machu Picchu. Pociag Backapacker odjeżdża o 6:30 i po 4 godzinach jest w Aguas Calientes. Ta mała miejscowość znajduje się 700 metrów poniżej ruin, jest w niej kilka tanich hotelików. Do miasta Inków można się stamtąd dostać albo piechotą (co zajmie minimum 1,5 godziny), albo autobusem za 9 USD w obie strony (przejazd trwa 30 minut). Przy jednodniowej wycieczce marsz piechotą nie ma sensu gdyż na zwiedzanie ruin zostanie zbyt mało czasu.

Bilet do Machu Picchu kosztuje 20 USD (50% taniej z ISIC), przed wejściem trzeba zostawić w depozycie większe plecaki, a na teren nie można wnosić jedzenia i picia (nie jest to specjalnie kontrolowane). Zwiedzanie proponuję rozpocząć od Chaty Strażniczki Kamienia, skąd roztacza się pocztówkowa panorama miasta. Następnie można wykutą w skale dróżką udać się do mostu Inków (ok. 20 min). Jest to jedno z niewielu odludnych miejsc na terenie ruin. W przypadku ładnej pogody można spróbować wejść bardzo stromą ścieżką na górujący nad miastem szczyt Huayna Picchu (ok. 1 godz.).

Jeśli wraca się do Cusco pociągiem tego samego dnia to trzeba pamiętać, że Backapacker odjeżdża o 16,10 i by na niego zdążyć trzeba złapać autobus w dół o 15,15. Podróż powrotną można sobie skrócić o 45 minut przesiadając się czekających wcześniej autobusów. Traci się wtedy niesamowitą panoramę rozświetlonego Cusco, gdy pociąg zygzakami zjeżdża do miasta.

Aktualna informacja o pociągach do Machu Picchu

Do Aguas Calientes, miejscowości pod Machu Picchu ze stacji kolejowej San Pedro kursują 3 pociągi, na które bilety sprzedaje się turystom. Jest też kilka pociągów lokalnych, do których jednak turyści (zarówno obcokrajowcy jak i z Peru) nie są wpuszczani. Dodam, że perony są otoczone siatką, a wejść pilnuje liczna ochrona. Pociągi różnią się jedynie standardem i ceną. (podane ceny w dwie strony w kasach dworcowych, agencje doliczają 5 USD prowizji).

g. 6:00 – Atovagon 73 USD – ma szklany dach, w cenę wliczony jest posiłek

g. 6:15 – Inka Class 70 USD – siedzenia przy stole + posiłek

g. 6:30 – Backpacker 35 USD – zwykłe wygodne siedzenia, bez posiłku

25 dzień – 2.09 poniedziałek: Cusco – Arequipa

Na nowoczesne lotnisko w Cusco docieramy taksówką za 5 Soli. Przed wylotem należy zapłacić lotniskowy podatek (12 S na loty krajowe, loty międzynarodowe 12 USD). Lot do Arequipy trwa 40 minut. Jest to niepowtarzalna okazja by popijając słodkawą Inca Colę podziwiać z wysokości 10 tys. metrów panoramę Andów. Lądowanie w Arequipie należy do bardzo widowiskowych gdyż miasto jest otoczone przez wulkany, nad którymi samolot zatacza koło. Taksówka do miasta kosztuje 8 soli (jest to cena dla cierpliwych, standard to 12 S).

Polecamy prowadzony przez Francuza hotelik Ugarte (Calle Ugarte 212, 3 USD od osoby). Idziemy do znajdującego się niedaleko klasztoru Santa Catalina. Bilet kosztuje 25 S (drogo), ale ten wydatek warto ponieść. Klasztor to właściwie miasto w mieście, pełne urokliwych żółtych, niebieskich i ceglastych domków, dziedzińców i uliczek. Na terenie klasztoru znajduje się interesująca galeria obrazów szkoły Cusceńskiej. Następnie zwieszamy Katedrę (2 USD) odbudowaną po trzęsieniu ziemi z 2001 roku, kiedy to zawaliły się obie wieże.

Wieczorem w jednej z agencji przy Plaza del Armas ulegamy jednemu z naganiaczy i kupujemy 2 dniową wycieczkę do Kanionu Colca (cena 18 USD łącznie z Boleto Turistico za 2 USD).

26 dzień – 3.09 wtorek: Arequipa – Canion Colca

Dwudniowa wycieczka do kanionu Colca rozpoczyna się o 8:30. Wygląda na to, że nie ma znaczenia, w jakiej agencji kupisz wycieczkę i jaki program dla siebie ustalisz, bo i tak wszyscy spotykają się razem w jednym busie. Około 13:00 zjeżdżamy na początek kanionu do miasteczka Chivay, gdzie mamy nocleg. Spacerując po miasteczku można odkryć ślady wdzięczności dla naszych rodaków, którzy swoim wyczynem rozpromowali je w świecie. Jest Avenida Polonia, na rynku przez agencją organizującą spływy kajakowe Rio Colca (cena 20 USD za dzień) stoi oryginalny kajak z napisem Polski Fiat 125 p. Do tego miejscowi, gdy mówimy, że przyjechaliśmy z Polski pytają, czy znamy Yurka (chodzi o Jurka Majcherczyka – który stał się tam już legendą).

Po obiedzie przewodnik proponuje wizytę w termalnych basenach. Owszem jest to przyjemne, ale agencja obiecywała trecking po okolicznych wioskach. Wieczorem idziemy do „rekomendowanej” przez przewodnika knajpy z pokazami miejscowych tańców. Jest to typowa cepelia – jedyna wartość tego wyjścia to możliwość biesiady w fajnym międzynarodowym gronie.

27 dzień – 4.09 środa: Canion Colca – Arequipa – Tacna

Wstajemy o 5:00 i po śniadaniu udajemy się do kanionu. Do punktu Cruz del Condor docieramy o 8:20. O 8:40 jak na zamówienie z głębokiego tu na 2000 m kanionu wylatuje 8 kondorów. Kilkakrotnie kołują nad głowami turystów (a jest ich niezły tłum) i lecą nad morze na łowy. W drodze powrotnej stajemy na kilku punktach widokowych ze wspaniałą panoramą na zbudowane przez Inków tarasowe pola uprawne. Przed wyjazdem z Chivay przewodnik zawozi nas lunch w kolejnej „rekomendowanej” knajpy. Zamiast przepłacać i czekać w tłumie turystów warto jednak udać kawałek dalej do bardzo miłej restauracji Zion.

Do Arequipy docieramy o 16:00. O 21:50 mamy nocny autobus do Tacny (13 S na dworcu/ 15 S w agencji). Zostawiamy plecaki w agencji i robimy ostatnie zakupy na bazarze (np. obrusy po 8-10 S, mate de coca w torebkach do zaparzania 100 sztuk 7,5 S). Autobus przyjeżdża do Tacny o 4 w nocy, jednak tak jak większość podróżnych śpimy w autobusie do 7 rano.

28 dzień – 5.09 czwartek: Tacna – Arica – La Serena

O 8:00 jedziemy Taxi Collectivo z Tacny ok. 30 km do granicy z Chile i miasta Arica (koszt 6 S, wytargowanie z 10). Kierowca zbiera paszporty i udaje się z nimi do peruwiańskiej odprawy. Na granicy gruntowna kontrola, do Chile nie można wwozić roślin i owoców. Arica wygląda dość swojsko: szare bloki, pełne parkingi i ulice z chodnikami. Postanawiamy jechać dalej. Taksówka dowozi nas do dworca autobusowego gdzie w biegu kupujemy bilety na odjeżdżający o 10:30 autobus do La Serena za 10 tys. ChS. Jest to ok. 14 USD i jest to cena typu last minut, gdyż w cenniku widnieje 20 tys. ChS. (Nota bene Lonely Planet podaje cenę 45 USD). Jest to bardzo miła niespodzianka, w tym uchodzącym za drogi kraju, że na godzinę przed odjazdem autobusu można negocjować ceny wolnych miejsc! Autobus kompanii Pullman jest bardzo wygodny (semi-cama) – na wyposażeniu są koce i poduszki. Wliczone w cenę posiłki są przynoszone przez stewarda. Po drodze najpierw przez cały dzień monotonny krajobraz pustyni Atacama, a nad ranem zielone klify okolic La Serena. Podróż trwa 21 godzin i o 7:30 następnego dnia jesteśmy na miejscu.

29 dzień – 6.09 piątek: La Serena

La Serena to miasto uniwersyteckie, ma 120 tys. mieszkańców i szerokie piaszczyste plaże -jest ulubionym miejscem wypoczynku Chilijczyków i turystów z Argentyny. Zatrzymujemy się w prowadzonej przez sympatyczną rodzinę bursie studenckiej (4000 ChS od osoby ze śniadaniem). Spacerując po długich plażach odpoczywamy po podróży. Można wybrać się też do parku narodowego Fray Jorge (jednodniowa wycieczka z agencji dla 4 osób kosztuje po 12000 ChS – brak publicznego transportu) oraz do znanej z win i ezoterycznych wspólnot doliny Elqui.

30 dzień – 7.09 sobota: La Serena – Santiago de Chile

Jeszcze raz sprawdza się zasada, że w Chile na dworzec autobusowy najlepiej przyjść w ostatniej chwili licząc na last minute. Autobusów jest bardzo dużo i wszystkie jadą albo na północ albo na południe (co wynika z kształtu kraju). 10 minut przed odjazdem kupujemy przeceniony bilet na autobus semi-cama do Santiago (normalna cena to 10 tys. ChS my płacimy po 4000 ChS). Podróż do Santiago trwa 7 godzin i dojeżdżamy po zmroku.

Początkowo postanawiamy nocować w rewirze tanich hoteli za dworcem Nord (obecnie muzeum), dokąd dojeżdżamy metrem. Jednak najpierw życzliwi miejscowi a potem policjanci odradzają nam zapuszczanie się z plecakami w ten rejon pełen spelunek i handlarzy narkotyków. Po kilku zaczepkach ze strony narkomanów postanawiamy nie kusić losu. Łapiemy taksówkę i jedziemy do drugiej dzielnicy tanich hoteli w okolicach Plaza Brasil. Nocujemy w miłym Hostal Turisico przy ulicy Catedral (12 tys. ChS za spory pokój z łazienką). Po drodze będzie jeszcze tańszy hotel Tres Estrellas, jednak wystrój pokojów, a zwłaszcza kolor światełek nie pozostawia wątpliwości, co do jego charakteru. Okolica jest jednak bardzo sympatyczna. W pobliżu są tanie i przytulne knajpki, które zaczynają się zapełniać dopiero po 22:00 (dwudaniowe menu z winem i mocnym pisco to wydatek 3500 ChS na osobę.)

31 dzień – 8.09 niedziela: Santiago de Chile

Pieszo docieramy do centralnego Plaza del Armas. Po zwiedzeniu Katedry, chcemy udać się Cementario Genaral, gdzie znajduje się pomnik ofiar reżimu Pinocheta. Po drodze napotykamy kilkutysięczną demonstrację lewicy i anarchistów, która najwyraźniej podąża w tym samym kierunku. Okazją jest zbliżająca się rocznica zamachu stanu (11 września). Początkowo pokojowa demonstracja staje się coraz bardziej radykalna, młodzi zadymiarze palą po drodze Mc’Donaldsa i kilka banków. Wycofujemy się, gdy pod cmentarzem dochodzi do bitwy z policją. Mimo tych wydarzeń reszta miasta żyje swoim normalnym rytmem. Docieramy do targu rybnego – Mercado Central, gdzie jemy wspaniały obiad z ryb i owoców morza (2500 ChS za osobę z piwem, wybieramy miejsce gdzie goszczą miejscowi). Następnie oglądamy panoramę miasta z góry w parku St Lucia. Potem spacer po okalających miasto plantach. Na skwerze J.S. Bacha kilkudziesięciu młodych ludzi ćwiczy żonglerkę i inne sztuczki cyrkowe. Wieczorem oglądamy darmowe przedstawienie opery na centralnym placu, potem ostatnie zakupy na bazarku z pamiątkami na placu Brasil.

32 dzień – 9.09 poniedziałek: Santiago de Chile – wylot do Polski

vNa lotnisko można dostać się specjalną linią autobusową (1200 ChS od osoby) z ulicy Moneda, czas dojazdu to 30 minut. Jesteśmy na miejscu ponad 3 godziny przed planowanym odlotem, choć wiemy, że z powodu strajku Air France nasz lot jest odwołany (sprawdziliśmy to w Internecie, który w Santiago kosztuje 1000 ChS za godzinę). Strajk nie zwalnia jednak z obowiązku stawienia się do odprawy, a im wcześniej się pojawimy tym większa szansa, że znajdzie się dla nas jakiś lot zastępczy. Jest tak w istocie. Do kraju wracamy Iberią, a z braku innych miejsc oferują nam Bussines Class. I tak na smakowaniu wykwintnych potraw i win oraz na wspominaniu odwiedzonych krajów szybko mija nam długi, 12 godzinny lot do Europy.

PS. Była to nasza pierwsza wspólna podróż. Po raz pierwszy każde z nas było w Ameryce Południowej, chcieliśmy więc zobaczyć jak najwięcej by w przyszłości móc wrócić do najciekawszych miejsc. Teraz wiemy, że będzie to trudne. Ameryka Południowa ma do zaoferowania tak wiele, że każde z nas znalazło i polubiło w niej coś innego. Z perspektywy czasu wydaje się również, że ciężko będzie znaleźć inny region świata, gdzie w ciągu zaledwie miesiąca, udałoby się zobaczyć tak wiele różnorodnych pod względem krajobrazów, klimatu, zabytków i kultury miejsc.


  • Witaj w świecie globtroterów!

    Drogi internauto, niezależnie czy jesteś uroczą przedstawicielką       piękniejszej połowy świata czy też członkiem tej brzydszej. Wędrując   z  nami, podróżowanie przestanie być dla Ciebie…

    czytaj dalej

  • Jak polscy globtroterzy odkrywali świat?

    Historia „polskiego” poznawania świata zaczyna się całkiem efektownie. Pierwszy – jeżeli można go tak nazwać – polski globtroter był jednym z głównych uczestników…Zobacz stronę

    czytaj dalej

  • Relacje z podróży

Dołącz do nas na Facebook'u