Przez Mezoamerykę – Joanna Białecka, Tomasz Brożbar, Joanna Schuster

Joanna Białecka, Tomasz Brożbar, Joanna Schuster

Kraje

Meksyk, Gwatemala, Honduras, Nikaragua, (Belize przejazdem)

Termin wyjazdu

5 marca 2002 – 20 maja 2002 (pora sucha)

Przelot

Lecieliśmy liniami KLM z Warszawy do miasta Meksyk z przesiadką w Amsterdamie – cena półrocznego biletu w promocji w obie strony 514 USD. Cena biletu poza sezonem (nie w promocji) wynosi ok. 800 USD.

Języki

Hiszpański, w Belize angielski.
Warto nauczyć się podstawowych zwrotów po hiszpańsku, zaopatrzyć w podręczny słownik lub rozmówki, gdyż poza turystycznymi miejscowościami trudno dogadać się w innym języku.

Waluty

Meksyk 1 USD = 8,85 (marzec) – 9,5 (maj) peso ($), Gwatemala 1 USD = 7,78 quetzala (Q), Honduras 1 USD = 16 lempiras (L), Nikaragua 1 USD = 14 cordobas (C), Belize 1 USD – 2 dolary belizyjskie (B).
Polecamy zabranie ze sobą czeków podróżnych American Express, nie ma kłopotu z ich wymianą w większych miastach. Czeki często mają korzystniejszy kurs niż gotówka.

Zdrowie

Teoretycznie nie są wymagane szczepienia, ale warto się zaszczepić na żółtaczkę A i B, polio, tyfus, tężec, błonicę. Zaleca się również zażywanie tabletek przeciw malarii.

Wizy

Meksyk: dla Polaków na okres 3 miesięcy nie są wymagane wizy.
Gwatemala: oficjalnie wymagana jest wiza za 25 USD, którą można uzyskać w Ambasadzie Gwatemali (najbliższa w Berlinie). Jednak na granicy można dostać kartę turystyczną na maksimum miesiąc zwykle w cenie niższej niż wiza (my zapłaciliśmy 150 Q). W drodze powrotnej z Hondurasu za wjazd do Gwatemali zapłaciliśmy 1 USD na osobę.
Honduras: bez wiz, opłata wjazdowa 2 USD opłata wyjazdowa 8 L (0,5 USD) Nikaragua: bez wiz, opłata wjazdowa 7 USD i wyjazdowa 4 USD.
Belize: Wiza kosztuje 30 USD. My tylko przejeżdżaliśmy przez Belize w drodze z Flores w Gwatemali do Chetumal w Meksyku. Zapłaciliśmy 14 USD przy wyjeździe.

Przewodniki

Meksyk, Pascal 2001; Central America on a Shoestring, Lonely Planet 2001

Meksyk

Do wszystkich muzeów i ruin w niedziele wstęp jest bezpłatny.
Karty ISIC nam się nie przydały, zniżki obejmują tylko studentów meksykańskich. Można uzyskać ulgi na legitymację dziennikarską.

Dni 1 – 7 • 5 – 11 marca 2002 • Miasto Meksyk

Przylatujemy do stolicy Meksyku. Zostajemy tu cały tydzień bo nocleg mamy zapewniony u znajomych. Po mieście najlepiej poruszać się metrem; cena biletu 2 $. (Uwaga na kieszonkowców!) Korzystaliśmy też z tanich minibusów – peseros.
Zwiedzamy miasto i okolice:
• Muzeum Antropologiczne (bilet wstępu 35 $). Duże i bardzo ciekawe zbiory dotyczące kultur indiańskich Meksyku prekolumbijskiego i współczesnego. Na zwiedzanie warto poświęcić cały dzień. Czynne wtorek – niedziela od 9 do 19
• Zocalo, Palacio Nacional z muralami Diego Rivery, Katedra, pozostałości dawnego azteckiego miasta Tenochtitlan oraz Museo Templo Mayor (35 $)
• Plaza Garibaldi oraz Tlatelolco – Plac Trzech Kultur
• Bazylika Matki Boskiej z Guadalupe
• Park Chapultepec, Museo de Arte Moderno na Paseo de la Reforma
• Nasze pierwsze spotkanie z antyczną Mezoameryką. W niedzielę zwiedzamy fascynujący Teotihuacan, największe prekolumbijskie miasto okresu klasycznego. W szczytowym okresie rozwoju (200–700 n.e.) miasto mogło liczyć nawet 200–250 tys. mieszkańców. Teotihuacan wywarł wpływ na wiele ludów Mezoameryki. Największe wrażenie wywołuje potężna Piramida Słońca, trzecia co do wielkości na świecie. Najstarszą budowlą jest Piramida Księżyca położona na końcu trzykilometrowej Drogi Umarłych. Piramida Quetzalcoatla jest charakterystycznie zdobiona wizerunkami dwóch bóstw: Tlaloca – boga deszczu i Quetzalcoatla (Pierzastego Węża) Autobus do ruin z Terminal Norte za 21 $ (50 km, 1 h), powrót na dworzec Terminal Norte lub Indios Verdes.
• Zakupy w supermarkecie: banany – 8 $/kg, arbuz – 4 $/kg, serek Filadelfia – 7 $, woda mineralna – 6 $, piwo – 11.30 $, bułka – 0.7 $
• Wymieniamy czeki American Express, 100 USD = 885 $
• Na dworcu TAPO kupujemy bilety do Oaxaca, Autobuses Unidos (442 km, 6,5 h, 211 $)

Dzień 8 • 12 marca

Przyjeżdżamy do Oaxaca na stary dworzec kolejowy, piechotą przez miasto idziemy do centrum. Nocujemy w polecanym przez przewodnik Hostel Isabel. Na pierwszy rzut oka wydaje się nam mało solidny np. nie ma kluczy do naszego pokoju – przydaje się nasza kłódka. Ma urocze, kolorowe patio, miłą obsługę oraz można korzystać z kuchni (nocleg w pokoju 6-osobowym kosztuje 50 $/os)

Dzień 9 • 13 marca

Zwiedzamy ładne kolonialne miasto, stolicę stanu Oaxaca. Gwarny rynek (Zocalo) jest pełen zieleni i straganów z kolorowymi wyrobami indiańskimi. Oglądamy pobliską katedrę i kościół Santo Domingo, z barokową fasadą. Włóczymy się wąskimi uliczkami zaglądając do sklepów z miejscowymi wyrobami oraz warsztatów tkackich, w których miejscowi artyści tkają maty i kilimy. W sklepach z tradycyjnymi pamiątkami królują figurki kościotrupów i maski. Obiad jemy w niedrogiej restauracji, gdzie typowe lokalne danie (menu del dia) kosztuje 30 $. Polecamy wyrabiany w Oaxace pyszny ciągnący ser, zawijany w kulkę (quesillo).

Dzień 10 • 14 marca

Zwiedzamy Monte Alban (hiszp. biała góra) – dawną stolicę Zapoteków. Był to ważny ośrodek religijny, polityczny i ekonomiczny. Powstał ok. 900 r. p.n.e. i istniał przez kolejne 2000 lat, jego rozkwit datuje się na okres klasyczny (lata 350–800 n.e.). Pełne dostojeństwa i harmonii ruiny Monte Alban położone są malowniczo na zniwelowanym szczycie górskim, z rozległym widokiem na okolicę. Dojechaliśmy tam autobusem turystycznym za 10 $. Wstęp do ruin i muzeum kultury zapoteckiej 35 $.

Dzień 11 • 15 marca

Jedziemy do El Tule, gdzie znajduje się najszersze w obu Amerykach drzewo Ahuehuete (58 m w obwodzie), którego wiek szacuje się na ok. 3 tys. Lat. Rośnie ono na cmentarzu przykościelnym, wstęp 3 $. Dojazd autobusem turystycznym za 5 $, powrót zwykłym autobusem za 2.5 $. Polecamy wycieczkę do Hierve El Agua (wrzące wody), gdzie kąpiel jest przyjemnością, a widok robi ogromne wrażenie.
Ruszamy nad Pacyfik, wybieramy małą wioskę Mazunte. Wieczorem wyjeżdżamy do Pochutla autobusem II klasy (7 h, 69 $). Całą noc jedziemy bardzo kretą drogą wijącą się wśród gór.

Dzień 12 • 16 marca

O 5:30 rano dojeżdżamy do Pochutla. Stamtąd do Mazunte dojeżdża się starymi pickupami za ok. 10 $ lub taksówkami. Kierujemy się do poleconego nam hoteliku u „Einsteina”, ale jest tam tłoczno i głośno. Wzdłuż plaży jest kilka miłych, prostych knajpek z zadaszeniem z palmowych liści. Można tam rozbić namiot, spać w hamaku, albo w skromnym pokoju. Za nasz pokoik w drewnianym domku płacimy po targach z właścicielami 80 $. Często brakuje wody w łazience, gdyż dowożona jest cysternami.
Smaczne jedzenie w restauracjach: naleśniki z bananami w czekoladzie (crepas de platano con chocolate), frytki (papas fritas), tostadas, enchiladas, spaghetti, 20–30 $, guacamole – przysmak z awokado 15 $, kawa 6 $, 1l piwa 20 $, potrawy z ryb powyżej 40 $.

Dni 13–18 • 17–22 marca

Cudowne dni na pięknej i spokojnej plaży. Niewielu turystów, miejscowi sprzedają kolorowe hamaki, wisiorki, koraliki, tanie smakowite przekąski i ciastka. Wieczorami oglądamy zachody słońca na skałach. Plaże Mazunte są miejscem lęgowym żółwi. Znajduje się tu ciekawe Centro Mexicano de la Tortuga (wstęp 30 $) – ośrodek badaczy i akwaria. Można zobaczyć siedem gatunków meksykańskich żółwi morskich.
Na zakupy spożywcze jeździmy do Pochutla, jest tam poczta (list do Polski 10 $) i Cafe Internet (13 $/h). Z wyprzedzeniem kupujemy bilety do San Cristobal de las Casas. Wycieczka do pobliskiego Puerto Angel (pickup 4 $/os do Zipolite, dalej taxi 20 $), powrót taksówką za 35 $. Puerto Angel jest niewielką i spokojną miejscowością rybacką z latarnią morską. Tutaj jak i w Zipolite organizowane są przejażdżki motorówkami z możliwością nurkowania.

Dzień 19 • 23 marca

Z Pochutla liniami Cristobal Colon, nocnym autobusem, udajemy się do San Cristobal (590 km, 12 h, 248 $) Stamtąd najtańszym tubylczym autobusem jedziemy do Palenque (100 km, prawie 5h, 60 $). Kręta droga prowadzi przez góry do nizinnych wilgotnych i gorących okolic Palenque. Mijamy biedne, zaśmiecone indiańskie wioski i miasteczka. Docieramy na miejsce po południu, tani nocleg znajdujemy w średnio sympatycznym Posada Bonampak za 30 $/os. Samo miasteczko jest nieciekawe, pełne turystów i hałaśliwe. Podobno najlepiej nocować na kempingu przy samych ruinach, ok. 7 km od miasteczka.

Dzień 20 • 24 marca – Niedziela palmowa

Zwiedzamy Palenque – majańskie miasto z okresu klasycznego (szczyt rozwoju przypada na VII–VIII w n.e.). Białe wapienne budowle pięknie wyglądają na tle soczystej zieleni wzgórz porośniętych dżunglą. Najwspanialsze budowle to Świątynia Inskrypcji ze słynnym grobem władcy Pacala oraz Pałac z charakterystyczną wieżą. Typowe cechy architektury Palenque to kratowany „grzebień” dachowy oraz stiukowe rzeźby zdobiące świątynie. Do ruin czynnych codziennie od 7 do 17 dojechaliśmy busem za 7 $, wstęp kosztuje 35 $.
Z Palenque organizowane są jednodniowe wycieczki do ruin Bonampak i Yaxchilan za minimum 450 $ (dla nas za drogo). Trudno jest tam dojechać na własną rękę.

Dzień 21 • 25 marca

Jedziemy do San Cristobal de las Casas, liniami Maya de Oro (81 $). Pierwszą noc spędzamy w Logis la Media Luna na JF Flores (miła, mówiąca po angielsku właścicielka, TV, dostępna dla gości domowa biblioteczka). Kolację jemy w El Gato Gordo, (calle Madero 28) gdzie jest fajna atmosfera oraz dobre i tanie jedzenie.

Dni 22–28 • Wielki Tydzień w San Cristobal • 26 marca – 1 kwietnia

Przenosimy się do Casa de Veronica (Pedro Anaya 15, przecznica z Isauro Rossete) – małego hoteliku z domową atmosferą, kuchnią do dyspozycji i niewielką ilością miejsc, 5 minut spacerem od centrum. Zajmujemy pokoik na poddaszu. Zwiedzanie miasta i okolic:
Kolonialne San Cristobal (założone w 1532 r.) to dawna stolica górzystego stanu Chiapas. Świat zwrócił na nie uwagę gdy w 1994 Zapatyści reprezentujący uciskanych Indian zajęli miasto. Po paru tygodniach powstanie stłumiono. Teraz na ulicach można kupić figurki i wizerunki przedstawiające Zapatystów, a przede wszystkim ich przywódcę subkomendante Marcosa.
Wydaje się jednak, że sytuacja ludności indiańskiej nie uległa poprawie. Może właśnie dlatego widać niechęć Indian do białych, z ich punktu widzenia bogatych turystów.
Niska zabudowa, bajecznie kolorowe domki, liczne kościoły, szczególnie piękny Templo de Santo Domingo, przy którym mieści się mały, ale bogaty i barwny targ rzemiosła.
Warto odwiedzić Na Bolom (Dom Jaguara) – muzeum i ośrodek zajmujący się kulturą Lacandonów, niegdyś dom duńskiego archeologa Fransa Bloma i jego żony Szwajcarki Gertrudy Duby-Blom. Zwiedzanie z przewodnikiem o godz. 11 po hiszpańsku a o 16 po angielsku, 25 $, pokaz 2 filmów o Zapatystach i o Lacandonach. Jest tam bardzo ciekawa biblioteka, czynna od poniedziałku do piątku w godz. 10–16.
• W Wielki Piątek w mieście odbywa się procesja z przedstawieniem Męki Pańskiej.
• Jaskinia (las Grutas, 10 $ mikrobus, wstęp 10 $).
• Wioska indiańska San Juan Chamula, mikrobus za kościołem Santo Domingo (7 $), zwiedzanie kościoła i muzeum, objęte wspólnym biletem za 10 $. Nie wolno fotografować wnętrza kościoła! Indianie również nie chcą by robić im zdjęcia. Widzimy mieszanie się tradycji katolickiej z indiańskimi wierzeniami i obrzędami.
• Wioska Zinacantan, mikrobus (8 $), w Officina de Turismo kupujemy bilet do dwóch kościołów za 5 $, jak zwykle robimy zdjęcia mimo niechęci tubylców – dzieciaki obrzucają jedną z nas „senoritę gringo” suchymi kolbami kukurydzy.
• Jako smaczną przekąskę uliczną polecamy gotowaną kukurydzę, na patyku w majonezie, posypaną tartym serem z pikantnym sosem.

Dzień 29 • 2 kwietnia

O 6 rano jedziemy do Ciudad Cuauhtemoc autobusem linii Altos na granicy z Gwatemalą (170 km, 2,5 h, 65 $). W Ambasadzie Gwatemali w Mieście Meksyk poinformowano nas, że na tym przejściu można otrzymać wizę. Jednak tutaj urzędnicy chcą nas wysłać po wizy do odległego o 40 km Comintan. Dopiero po dłuższych pertraktacjach udaje nam się dostać kartę turystyczną na 30 dni za 150 $ od osoby.

Gwatemala

Z granicy jedziemy autobusem do Hehuetenango (80 km, 2 h, 10 Q). W Huehue pierwsze spotkanie z typowym gwatemalskim dworcem! Pylisty, zaśmiecony plac otoczony smętnymi budami i straganami. Rozgardiasz, tłok, hałas, a stare amerykańskie schoolbusy odjeżdżają dopiero, gdy są pełne. Charakterystyczny jest brak rozkładów jazdy i dopóki się nie przyzwyczaimy, że wszelkie informacje uzyskujemy od kierowców i pokrzykujących naganiaczy jesteśmy całkiem zdezorientowani. Na dworcach i wszystkich postojach przez autobusy przewijają się tubylcy oferujący przekąski własnego wyrobu, lody, krojone owoce i napoje (koniecznie przelewane do nylonowych worków!). Podróż zdezelowanymi autobusami bywa często męcząca, trzy osoby na siedzeniu to standard, z głośników na cały regulator płynie „disco-latino” skoczny przebój za przebojem. Plecaki jadą na dachu, warto więc mieć linę i pilnować aby były solidnie przymocowane.
Z dworca do centrum jedziemy miejskim busem (0,65 Q). Wymieniamy czeki podróżne w banku (100 USD = 774 Q). Nocleg w marnym Hotelu Central (pokój/45 Q). Zwiedzamy park archeologiczny – Ruiny Zaculeu, 4 km od centrum Huehue, wstęp bezpłatny w godz: 8–17. Postklasyczne miasto Majów zostało nieudolnie odnowione, pokryte betonem budowle rozczarowują. Na pocieszenie kolacja w restauracji La Fronda de Don Juan: średnia pizza – 48 Q i typowy obiad – 17 Q (zupa, jajko, banan smażony, ser, fasola, tortillas, kawa). Zakupy: chleb tostowy – 7 Q, piwo Gallo – 13 Q, woda 1,5l – 4,5 Q.

Dni 33–31 • 3 – 4 kwietnia

O 11:30 mamy autobus do Todos Santos Cuchumatan. Droga wije się zakrętami wśród gór (40 km, 2,5 h, 9 Q). W Todos Santos zatrzymujemy się w Hotel de Viajero, z pięknym widokiem z dachu – tarasu na okoliczne szczyty. U naszych gospodarzy kupujemy domowe tortille, a na ulicy frytki za grosze! Po południu uczestniczymy w kursie robienia tortilli w szkole językowej Proyecto Linguistico za 5 Q.
Wioska jest malowniczo położona w wysokich górach. Okolica idealnie nadaje się na piesze wycieczki. Charakterystyczne dla Todos Santos są miejscowe stroje. Mężczyźni noszą czerwone spodnie w paski oraz tkane pasiaste koszule z różowymi wykończeniami.

Dni 32–33 • 5 – 6 kwietnia

Ok. godz: 12 wyjazd z Todos Santos do Huehue (40 km, 2,5 h, 8 Q) dalej autobus z Huehue do Quetzaltenango (90 km, 2 h, 8 Q), gdzie nocujemy. Korzystamy z Internetu w centrum 7 Q/h. Rano szybkie zwiedzanie miasta, zakupy i autobus do San Marcos, miasteczka położonego w pobliżu wulkanu Tajumulco na który zamierzamy się wspiąć (1,5 h, 5 Q). W San Marcos zakwaterowanie w hotelu niedaleko dworca – Hospedaje de Velasquez (20 Q/os).

Dzień 34 • 7 kwietnia • wyprawa na wulkan Tajamulco

Pobudka o 4 rano (bagaże zostawiamy w hotelu). Ponieważ o tej porze nie było na dworcu autobusu idziemy na pobliskie skrzyżowanie i tam łapiemy autobus w kierunku wulkanu (1 h, 6 Q). Nietrudna wspinaczka na Tajumulco, najwyższy szczyt Gwatemali i Ameryki Środkowej o wys. 4220 m n.p.m., zajęła nam 4 h. Na szczycie sesja zdjęciowa nad kraterem nieczynnego już wulkanu. Pięknie, podobno przy ładnej pogodzie można zobaczyć ocean, niestety nam widoki zasłoniły gęste chmury. Na noc wracamy do San Marcos.

Dni 35–37 • 8–10 kwietnia

Pobyt w San Marcos się przedłuża, bo chorujemy. Na szczęście nie wszyscy, ma kto biegać po wodę mineralną i papier toaletowy.
W końcu ruszamy dalej przez Quetzaltenango do Panajachel (99 km, 3 h, 20 Q). W Panajachel wymieniamy czek 100 USD = 778 Q. Płyniemy łódką przez przepiękne jezioro Atitlan do San Pedro La Laguna (40 min, 15 Q). Mieszkamy w Ti Kaaj, pokój z dwoma łóżkami za 30 Q, (kuchnia to tylko palenisko w rogu przestronnego ogrodu). Jest tam kilka tanich szkół hiszpańskiego i Internet 12 Q/ 1h. Kupujemy widokówki za 3 Q.

Dzień 38 • 11 kwietnia

Wyjeżdżamy z San Pedro la Laguna o godz. 14 do Chimaltenango (25 Q) i dalej do Antigua (19 km, 1 h, 2,5 Q). Zatrzymujemy się w miłym hotelu Los Amigos (2a Calle Poniente) z kuchnią do dyspozycji. Za pokój z dwoma łóżkami płacimy 25 Q/os.

Dni 39–43 • 12–16 kwietnia • Antigua

Antigua dawna stolica Gwatemali leży u podnóża 3 wulkanów. Sercem zabytkowego miasta jest zielony rynek z fontanną. Od niego rozchodzą się brukowane uliczki, przy których stoją niskie, kolorowe domy, zabytkowe kościoły. Dużo jest tu hoteli, restauracji, knajpek, oraz szkół hiszpańskiego. Byliśmy w kawiarnianym kinie na filmie „Moulin Rouge” stęsknieni za miejskimi rozrywkami.
W niedzielę jedziemy na słynny targ w Chichicastenango. Dojazd z dwoma przesiadkami, najpierw dojeżdżamy do Chimaltenango za 2,5 Q, dalej za 10 Q do skrzyżowania, a w końcu do Chichi za 4 Q. Na targu długo się targujemy, robimy sporo zakupów i jeszcze więcej zdjęć (kolorowy koc 85 Q, kilim na ścianę 55 Q, torebka 30 Q, portfelik 15 Q). Zwiedzamy kościół (niestety w środku zakaz fotografowania) z niesamowitą, indiańską atmosferą. Wracamy zatłoczonym autobusem z jedną tylko przesiadką za 14 Q.
Zakupy zrobione na targu ważą w sumie aż 7 kg, więc postanawiamy wysłać je w paczce na poste restante do Flores w Gwatemali za 28 Q, gdzie dotrzemy za parę tygodni.

Dzień 44 • 17 kwietnia

Przejazd autobusem z Antigua do Guatemala City (45 km, 1 h, 4 Q) tam przesiadka na autobus do Esquipulas, ważnego centrum pielgrzymkowego (222 km, 5 h, 30 Q, linie Rutas Orientales). Już z daleka z okien autobusu widać białą bazylikę, malowniczo zatopioną w krajobrazie miasteczka. W Equipulas jest dobrze rozwinięta baza noclegowa ze względu na licznie przybywających pielgrzymów, szybko znajdujemy hotel, za pokój z dwoma łóżkami płacimy 50 Q. Zwiedzamy biały kościół ze słynnym ołtarzem z rzeźbą Czarnego Chrystusa.

Dzień 45 • 18 kwietnia

Rano jemy śniadanie w comedorze: jajko, fasola, ser, tortilla, kawa – 9 Q. Raz jeszcze zwiedzamy kościół oraz pobliski cmentarz z typowymi dla Gwatemali kolorowymi nagrobkami. Z Esquipulas jedziemy busem do Chiquimuli (8 Q) stamtąd do El Florido (58 km, 2 h, 8 Q) na granicę z Hondurasem. Po załatwieniu formalności i opłat, przekraczamy granicę (otwarta od 7 do 18), wymieniamy 10 USD u koników (1 USD – 15,5 L) i jedziemy pickupem do Copan Ruinas (12 km, 25 min, 20 L). W banku wymieniamy większą ilość pieniędzy po kursie 1 USD – 16 L.

Honduras

W małym, zadbanym, żyjącym z turystów miasteczku Copan Ruinas nocujemy w Posada Honduras (120 L, 3-osobowy pokój z łazienką).

Dzień 46 • 19 kwietnia

Wycieczka do ruin Copan, jednego z najbardziej wysuniętych na południe miast Majów z okresu klasycznego. Najciekawsze są dobrze zachowane, misternie rzeźbione stele oraz pokryte hieroglifami schody – najdłuższa inskrypcja znaleziona na terytorium Majów (2500 znaków na 63 schodach). Copan to bardzo droga strefa archeologiczna: ruiny 10 USD, muzeum 5 USD, zwiedzanie tuneli 10 USD. Brakuje opisów budynków.

Dzień 47 • 20 kwietnia

Przed południem wyjeżdżamy z Copan Ruinas do San Pedro Sula luksusowym autobusem linii Hedman Alas (klimatyzacja, TV, 152 km, 2,5 h, 115 L). Tam przesiadka na autobus linii El Rey do stolicy Hondurasu – Tegucigalpy (ok. 240 km, 5 h, 45 L).
Dworzec linii El Rey znajduje się daleko od centrum stolicy, której nie planujemy zwiedzać, dlatego udajemy się do pobliskiego hotelu Ticamaya, polecanego przez Lonely Planet. Jest to bardzo nieprzyjemne miejsce (brak wody pod prysznicem, brudny pokój bez wentylatora za 130 L, podejrzane typy). Kolacja obok w pizzeri Domino: 2 duże pizze 155 L, cola 20 L.

Dzień 48 • 21 kwietnia

Rano jedziemy taksówką na dworzec linii Mi Esperanza (30 L) stąd autobusem do Choluteca (133 km, 3 h, 29 L). W Choluteca przechodzimy na inny dworzec i busem (44 km,1 h,14 L) jedziemy do Guasaule – miejscowości na granicy z Nikaraguą. Przejście jest otwarte codziennie od godz. 8 do 17. Aż dwie godziny zajęło nam przekraczanie granicy, trzy punkty kontrolne, wypełnianie formularzy, opłaty (patrz wstęp). Przemierzając na piechotę, wśród samochodów graniczny most nieustannie trzeba oganiać się od „cinkciarzy” i chętnych „pomocników”. W banku na granicy jest niekorzystny kurs wymiany czeków (1 USD = 11 C), wymieniamy trochę gotówki (1 USD = 14 C). I w końcu jesteśmy w NIKARAGUI!

Nikaragua

Z „udającego” dworzec pylistego placu jedziemy do starego, zabytkowego Leon (ok. 3 h, 20 C). Nocujemy w Hotelu Avenida, za pokój z 4 łóżkami, wentylatorami i łazienką płacimy 150 C. Na kolację jemy 2 średnie pizze (110 C) pijemy miejscowe piwo Tona (10 C /0,33 l.)

Dzień 49 • 22 kwietnia

W Nikaragui upał i duchota doskwierają nam jeszcze bardziej niż w Hondurasie. Przyzwyczajamy się do małych zwinnych jaszczurek wszechobecnych w hotelowych pokojach i łazienkach. Spokojne i kolonialne Leon z największą w Ameryce Środkowej katedrą jest pełne osobliwego uroku. Wydaje się, że czas płynie tu wolniej. Wcale nie razi fakt, że miasto jest nieodnowione. Wiele niepozornych na pierwszy rzut oka budynków kryje pięknie urządzone wnętrza, a obszerne cieniste patia są idealnym schronieniem przed słońcem. Najważniejszym meblem Nikaragui wydały się nam bujane, drewniane fotele. Na patiach i ulicach przed swymi domami ludzie w nich odpoczywają.
W mieście nie ma bankomatów i tylko w jednym banku – Bancentro (Banco de Credito Centroamericano) udało się nam wymienić czeki podróżne.
Przykładowe ceny: melon – 5 C, woda 1,5 l – 8 C, pomidory 3 szt. – 2 C, majonez – 17 C, 10 bułek – 8 C, mydło – 6,5 C, 10 tortillas – 5 C.

Dni 50–51 • 23–24 kwietnia

Naszym kolejnym celem jest Granada, kolonialne miasto uchodzące za najpiękniejsze w Nikaragui. Rano jedziemy autobusem do Managua (1,5 h, 20 C), tam taksówką przez miasto na dworzec Mercado Roberto Huembes (30 C), skąd odjeżdżają busy w kierunku południowym, także do Granady (ok. 45 min, 10 C). Z autobusu podziwiamy nikaraguańskie krajobrazy, spalone słońcem równiny, pola i piętrzące się w oddali wulkany o klasycznym kształcie. Widzimy też biedę mieszkańców tych sejsmicznie aktywnych okolic.
W Granadzie zatrzymujemy się w Hospedaje Granada (dwójka z łazienką / 170 C). Hotelik, posiada mały basen. Nazajutrz przenosimy się do Hospedaje La Calzada, na tej samej ulicy Calle la Calzada (trójka, bez łazienki /120 C). W salonie przy patio telewizja kablowa, stół pingpongowy i bujane fotele. Na tej samej ulicy są też inne hotele dla backpakerów i kawiarnie. Polecamy lody włoskie w Hospedaje Italiano, kawiarnię w kolorowej i zawsze gwarnej Hospedaje Central (kawa i herbata gratis) i tanie hot-dogi na rynku.
Granada malowniczo położona nad jeziorem Nicaragua, u podnóża wulkanu Mombacho, założona w 1524 r. jest najstarszym hiszpańskim miastem w kraju. Najmilej zwiedza się miasto wcześnie rano lub wieczorem, gdyż wilgotny duszny upał plus ostre słońce są trudne do zniesienia. Granada urzeka kolonialną architekturą. Uroczy jest zielony centralny Plaza Colon z katedrą, palmami i stylowymi dorożkami oraz rozchodzące się od niego brukowane uliczki.

Dzień 52 • 25 kwietnia

Wczesnym popołudniem zabieramy się promem na wyspę Ometepe (4 h, 20 C). Na 200-osobowym, zdezelowanym promie dosyć mocno buja (można nabawić się choroby morskiej). Płyniemy na górnym pokładzie, przemywanym podczas rejsu przez fale, podziwiając wspaniałe widoki – nigdy nie zapomnimy zachodu słońca nad Ometepe. Na wyspę docieramy już po zmroku, ale na przystani czekają pickupy dowożące do hotelików za darmo. Wybraliśmy Hotel Castillo, w miejscowości Altagracia, małym i biednym miasteczku z katolickim kościołem. Hotel bardzo miły i czysty z przyjemną restauracją, nocleg kosztował 45 C/os. Na śniadanie wybraliśmy potrawę o zagadkowo brzmiącej nazwie gallo pinto, okazało się, że to jak zwykle ryż, fasola i jajecznica z kawą.

Dzień 53 • 26 kwietnia

Wyspa powstała w wyniku wypiętrzenia się 2 wulkanów – Conception (1610 m n.p.m.) i Madera (1394 m n.p.m.). Jedziemy na wycieczkę do wioski Balgue (7 C), gdzie zaczyna się szlak na mniejszy z wulkanów. Po drodze znajduje się schronisko, w którym można przenocować. Niestety jesteśmy tam zbyt późno i rezygnujemy z wyjścia na wulkan.
Jezioro Nikaragua jest południową granicą Mezoameryki, to także najdalsze na południu miejsce do którego dotarliśmy.

Dzień 54 • 27 kwietnia

Kolejne dwa dni spędzamy w autobusach, w drodze do wybrzeża karaibskiego Hondurasu. Wstajemy bardzo wcześnie, tuż po 3, aby zdążyć na autobus do największego miasteczka na wyspie – Moyogalpy (7 C). Tam o 5:30 wsiadamy na prom do San Jorge (8 C). Stąd docieramy autobusem do Rivas (6 C), a następnie za 20 C jedziemy z powrotem do stolicy Nikaragui (południowy dworzec – Mercado Central). Autobusy w kierunku granicy z Hondurasem odchodzą z dworca Mercado Mayoreo, przejeżdżamy taksówką (30 C). Ponieważ kończą się nam pieniądze wymieniamy u taksówkarzy na dworcu niekorzystnie 10 USD – 120 C. Wsiadamy do autobusu do Ocotal (44 C), skąd za 8 C docieramy do granicy państwa w Las Manos. Opłata wyjazdowa z Nikaragui wynosi 4 dolary, natomiast opłata wjazdowa do Hondurasu 8 L.

Honduras

Na granicy jesteśmy już po 16 i nie ma autobusów. Decydujemy się na taksówkę do Danli (180 L/5os). Tam łapiemy autobus do Tegucigalpy (Linie Discua Litena, 30 L) Do stolicy znów docieramy późnym wieczorem, ale na inny dworzec. Taksówką za 50 L jedziemy do hotelu San Pedro w pobliżu znajomego dworca linii El Rey (90 L/3os). Znów kolacja pizzerii Domino – 2 duże pizze i 2l cola (152 L).

Dzień 55 • 28 kwietnia

Śniadanie w hotelu: 3 grzanki z marmoladą i kawa (12 L). Liniami El Rey jedziemy do San Pedro Sula (4,5 h, 45 L). Tu przesiadka na busik Transportes Citul do Puerto Cortes za 15 L (po raz pierwszy 15 L za plecaki). Wysiadamy przed miastem przy skręcie do Omoa, skąd za 6 L jedziemy autobusem do wioski. Spotykamy właściciela hotelu Pia’s Palace, który podwozi nas z przystanku przy głównej drodze do swojego hotelu przy plaży, gdzie nocujemy (pokój dwuosobowy, kuchnia do dyspozycji 190 L).
Jest bank, niedaleko przystanku, przy drodze do Puerto Cortes.

Dni 56–59 • 29 kwietnia – 2 maja

Pobyt w turystycznym Omoa. Ładna, spokojna zatoka, (nie ma fal), ale średnio przyjemna plaża, wzdłuż niej sporo restauracji, pensjonatów, hoteli (drogo!). Są małe sklepiki, gdzie można zrobić podstawowe zakupy. Szczęśliwie trafiliśmy tu w środku tygodnia i nie ma weekendowych tłumów. W Omoa znajduje się stary, lecz dobrze zachowany pohiszpański fort, który bronił wybrzeża przed atakami angielskich piratów (wstęp 20 L).
W sklepie w Omoa: woda – 16 L, 2 banany (przepyszne) – 1 L, makaron 200g – 5 L, sos pomidorowy – 5 L. W międzyczasie wybraliśmy się do Puerto Cortes na większe zakupy. Znaleźliśmy szybki Internet 25 L/h i bankomat.
1 maja w święto pracy na plażę, ku naszemu zaskoczeniu, zjechały tłumy ludzi. Przenosimy się na sąsiedni kemping do konkurencji – Roli’s Place gdzie w trójkę za namiot płacimy 90 L i można pożyczać małe kajaki.

Dzień 60 • 3 maja

Rano wyjeżdżamy z Omoa w stronę granicy z Gwatemalą. Do Tegulcigalpity docieramy autobusem (30 km,13 L), dalej do Corinto za 18 L. Stąd do granicy dojeżdżamy pickupem, ale płacimy już w quetzalach (5 Q/os). Potem za 10 Q docieramy do Puerto Barrios. Po drodze mijamy urząd imigracyjny gdzie udaje nam się dostać ponownie karty turystyczne na 10 dni za 10 Q od osoby.

Gwatemala

W Puerto Barrios wymieniamy pieniądze (100 USD = 767 Q) i autobusem za 5 Q docieramy do skrzyżowania w La Ruidosa. Tutaj łapiemy autobus do Santa Elena – Flores nad jeziorem Peten Itza (208 km, 5 h, 50 Q). Wysiadamy w S. Elena i idziemy groblą do Flores, leżącego na wysepce na jeziorze. Nocleg znajdujemy w Hotelu Mirador del Lago za pokój z łazienką płacimy100 Q. Kolacja w pizzerii Picasso (mała pizza 30/40 Q, spaghetti 22 Q, lazania 35 Q).

Dzień 61 • 4 maja

Zwiedzanie miasteczka, obiad w restaurante Mijaro (frytki 10 Q, małe piwo 9 Q) i zakupy w supermarkecie. W Santa Elena, jest kilka banków i bankomaty. Liczne firmy i hotele organizują wycieczki do Tikal i do Belize.

Dzień 62 • 5 maja • Tikal

O godz. 5 rano spod hotelu odjeżdża busik do Tikal (25 Q w obie strony). Na miejscu jesteśmy o 7, za późno na wschód słońca. Ruiny Tikal leżące w sercu tropikalnych lasów zajmują ponad 16 km2. Naszym zdaniem to najwspanialsze majańskie miasto, z charakterystycznymi stromymi, wysokimi piramidami i pałacami wokół placu centralnego. Niebotyczne piramidy świątynne można nazwać „drapaczami chmur” Mezoameryki. Nad koronami ogromnych drzew, z morza zieleni wynurzają się ich szare kamienne szczyty. Miasto jest częściowo odnowione, wciąż trwają prace renowacyjne, na przekór czasowi i dżungli nieustannie zarastającej ruiny. Można podziwiać bogactwo flory i fauny, my widzieliśmy m.in. małpy i tukany. Jest upalnie więc warto zabrać spory zapas wody. Na miejscu można kupić napoje np. 0,33l Coca-Coli 6 Q. O godzinie 17 powrót do Flores.

Dzień 63 • 6 maja

W hotelowej recepcji kupujemy bilet na przejazd z Flores przez Belize do Chetumal w Meksyku (linie Linea Dorada). Wynegocjowaliśmy dobrą cenę – 115Q/os (cena wyjściowa 180/os). Przy wjeździe do Belize dostajemy 1 dniową wizę. Obserwujemy z autobusu całkowitą odmienność tego niewielkiego kraju: piękne karaibskie wybrzeże, domy na palach, ludność głównie pochodzenia murzyńskiego, napisy po angielsku. Przy wyjeździe z Belize płacimy aż 14 USD.

Meksyk

Na granicy meksykańskiej dostajemy ponownie karty turystyczne na pobyt w Meksyku. Z Chetumal jedziemy do Tulum Pueblo (250 km, 4,5 h, 89 $). Miasteczko znajduje się 3,5 km od ruin majańskich Tulum malowniczo położonych tuż nad brzegiem turkusowego morza. Na południe od ruin wzdłuż plaży rozmieszczone są cabanas i restauracje. Wybieramy ośrodek El Mirador i dojeżdżamy tam z miasteczka taksówką (35 $). Rozbijamy namiot (50 $) na najpiękniejszej plaży jaką kiedykolwiek widzieliśmy! Biały piach, szeroka plaża, palmy, lazurowa woda i PRAWIE NIE MA LUDZI!

Dni 64 – 65 • 7 – 8 maja

Spacerem (600 m) idziemy do ruin Tulum (wstęp 35 USD). W samych ruinach niestety pełno turystów, zwłaszcza Amerykanów, tłumnie wysiadających z autokarów. Ruiny nie są bardzo interesujące w porównaniu z innymi majańskimi miastami. Warto je zobaczyć ze względu na piękne położenie. Największa budowla Tulum to El Castillo, który prawdopodobnie był latarnią morską. Od strony morza znajdują się dwa okienka w ścianie. Widziane w nich obu światło z palącego się wewnątrz ogniska, oznaczało wyłom w rafie koralowej. W okolicach Tulum znajduje się druga co do wielkości na świecie rafa koralowa.
Z ruin jedziemy do miasteczka – Tulum Pueblo na zakupy. Jest drogo, ale robimy spore zakupy, bo w pobliżu plaży nie ma sklepów: chleb – 9 $, galon wody – 20 $.

Dzień 66 • 9 maja

Po południu jedziemy liniami Mayab do Valladolid (40 $) Nocleg znaleźliśmy w przyjemnym Hotelu Maria Guadelupe, Calle 44, nr. 188 (pokój z łazienką /130 $). W mieście są tanie supermarkety: galon wody – 13 $, majonez – 7 $, 10 bułek – 12 $, dżem – 19 $. Rozmowy telefoniczne są drogie, za 10 minut rozmowy zamiejscowej trzeba zapłacić 27 $. Korzystamy z Internetu za 10 $/h. Spokojne Valladolid, pozornie nieatrakcyjne turystycznie, zamieszkane głownie przez współczesnych Majów, bardzo nam się podoba.

Dzień 67 • 10 maja

Rano udajemy się do Cenote Dzitnup (Xkakah). Najpierw autobusem w stronę Meridy (4 $), a następnie pieszo 2,5 km do samej jaskini. Cenotes, wapienne studnie, są naturalnymi źródłami słodkiej wody na suchym, pozbawionym rzek Jukatanie.
Wstęp kosztuje 20 $ (z kartą ISIC 15 $). W podziemnej jaskini znajduje się głębokie, naturalne jeziorko, w którym można popływać razem z miejscowymi majańskimi dziećmi i małymi sumami. Przez otwór w sklepieniu jaskini wpada słońce i tworzy niesamowite refleksy na zielonkawo- niebieskiej wodzie. Przy wyjściu są stoiska z interesującymi pamiątkami. Wapienne tabliczki z rzeźbionymi wizerunkami bogów Majów można kupić nawet za 20/25 $ (cena w mieście 60/100 $). Wracamy do hotelu taksówką (15 $). Po południu zwiedzamy miasto: Templo de San Bernardino i Convento de Sisal, które są uważane za najstarszy chrześcijański zespół klasztorny na Jukatanie.

Dzień 68 • 11 maja

Wcześnie rano jedziemy liniami Autobuses del Sur do ruin Chichen Itza (1h,15 $). Wstęp kosztuje aż 85 $ (nie ma zniżek). Darmowa przechowalnia bagażu – z ulgą zostawiamy plecaki. Chichen Itza poklasyczny ośrodek polityczno-religijny Majów, z widocznymi wpływami tolteckimi. Ówczesne centrum pielgrzymkowe, w wapiennych studniach cenotes składano ofiary, także z ludzi. Najwspanialsze zabytki to El Castillo (Piramida Kukulcana), Świątynia Wojowników, największe zachowane boisko do gry w Pelote (dł. 115 m), El Caracol (obserwatorium). Po południu autobus do Meridy (2 h, 43 $). W Meridzie nocleg znaleźliśmy w Hospedaje Latino calle 66 nr. 505, między calle 61 a 63 (pokój z łazienką /100 $). Ciekawa numeracja ulic: z północy na południe mają numery parzyste, a ze wschodu na zachód nieparzyste.

Dzień 69 • 12 maja – Ruta Puuc

Kupujemy bilety na wycieczkę objazdową po niewielkich majańskich miastach zbudowanych w stylu Puuc. Autobusy odjeżdżają z dworca CAME o 8 rano. Bilet kosztuje 100 $, wstępy do ruin są darmowe ponieważ to niedziela.
Zwiedzamy Labna (pięknie zachowany łuk, pokryty mozaiką), Xlapak, Sayil (trzypoziomowy Pałac z wieloma kolumnami), Kabah (słynny Pałac Masek) i największy ośrodek Uxmal (Piramida Czarnoksiężnika, Dom Mniszek, Pałac Gubernatora). Rewelacyjna architektura stylu Puuc charakteryzuje się misternymi zdobieniami fasad budynków. Geometryczne wzory, setki rzeźbionych masek układają się w mozaiki na fasadach. Typowym motywem zdobniczym są wizerunki długonosego boga deszczu Chaca.
Jedyną wadą wycieczki są zbyt krótkie postoje w ruinach, w Uxmal 1,5 h, w pozostałych miastach tylko 20–30 min. To zdecydowanie za mało czasu na oglądnięcie tak ciekawych miejsc!

Dzień 70 • 13 maja

Zwiedzamy centrum Meridy. Kupujemy bilety powrotne do miasta Meksyk. Autobus I klasy linii ADO do stolicy odjeżdża o godz. 21 z dworca CAME. (1550 km, 20 h, 699 $)

Dzień 71 • 14 maja

Jedziemy niemal całą dobę przez m.in. Campeche, Villahermosa i Cordobę z przepięknym widokiem na najwyższy szczyt Meksyku – Pico de Orizaba. O 17 jesteśmy w mieście Meksyk, na dworcu TAPO, gdzie wita nas ulewny deszcz. Znów zwalamy się na głowę znajomym.

Dni 72–76 • 15–19 maja

Ponowne zwiedzanie stolicy i okolic.
• Uniwersytet UNAM i miasteczko studenckie na południu miasta. Odwiedziliśmy Bibliotekę Główną, której budynek pokryty jest słynnymi mozaikami.
• Zwiedzamy dzielnicę artystów – Coyoacan. Różniącą się od hałaśliwego centrum. Są tam wąskie tętniące życiem alejki, kafejki, ciekawe księgarnie, w soboty i niedziele targ rzemiosła. Kupiliśmy trochę starych monet. Na Coyoacanie znajduje się interesujące muzeum (wstęp 20 $) meksykańskiej malarki Fridy Kahlo, w domu gdzie mieszkała ze swym mężem, artystą Diego Riverą.
• W centrum jeszcze raz spacerujemy po okolicach Zocalo, m.in. ulicą Cinco de Mayo, oglądamy Dom Kafli (Casa de Azulejos), zabytkowy budynek poczty głównej, Plaza Santo Domingo i pobliskie Muzeum Medycyny, w dawnej siedzibie meksykańskiej inkwizycji (wstęp wolny).
• Wycieczka do Taxco – słynnego miasta srebra. Srebrną biżuterię i pamiątki można wybierać i stosunkowo tanio kupić w kilkuset sklepach. Dojazd: z dworca południowego (Terminal del Sur) liniami Estrella de Oro (3 h, 82 $) powrót liniami Flecha Roja (90 $).
• Wycieczka do Tuli (niedziela), starożytnego miasta Tolteków. Wyjeżdżamy z Terminal Norte (1,5 h, 40 $). Za 3,5 $ z centrum jedziemy busem do ruin (2 km). Tula znana jest przede wszystkim z kilkumetrowych, kamiennych posągów, zwanych Atlantami ustawionych na szczycie niewielkiej piramidy. Przedstawiają one prawdopodobnie tolteckich wojowników.

Dzień 77 • 20 maja

Ostatni dzień. Pakowanie i wyjazd. Aśki lecą KLM-em do Warszawy przez Amsterdam, Tomek jedzie autobusem do Nowego Jorku.
Miasto Meksyk– Nuevo Laredo (granica z USA), linia Estrella Blanca (1158 km, 16 h, 700 $) N. Laredo – Nowy York, linia Greyhound (46 h, 100 USD).

Podsumowanie wydatków (na osobę):
514 USD – bilet lotniczy w obie strony; ok. 1250 USD – wydatki na miejscu.
W sumie – ok. 1760 USD – 77 dni

Rozmaitości ze świata

Historia ta wydarzyła się w ROKU 2002 w zabitej dechami wsi Meerwala. Poszło o honor interpretowany według zaostrzonych kryteriów obyczajowych obowiązujących w plemiennych regionach Pakistanu. Ktoś we wsi zauważył nastolatka z plemienia Gudżarów spacerującego, bez przyzwoitki, z dziewczyną z plemienia Mastoi, stojącego wyżej w hierarchi kastowej. Karą orzeczoną przez plemienny sąd był gwałt na chłopcu i jego siostrze. Po zbiorowym gwałcie przepędzono ją nago przez wieś. Pakistańska Komisja Praw Człowieka podała, że dramatycznie rośnie liczba zbrodni honoru i karnych gwałtów.

Amerykański Czerwony Krzyż w 33 stanach organizuje kursy udzielania pierwszej pomocy psom i kotom. Właściciele uczą się między innymi, jak robić swoim ulubieńcom resuscytację usta-pysk.


  • Witaj w świecie globtroterów!

    Drogi internauto, niezależnie czy jesteś uroczą przedstawicielką       piękniejszej połowy świata czy też członkiem tej brzydszej. Wędrując   z  nami, podróżowanie przestanie być dla Ciebie…

    czytaj dalej

  • Jak polscy globtroterzy odkrywali świat?

    Historia „polskiego” poznawania świata zaczyna się całkiem efektownie. Pierwszy – jeżeli można go tak nazwać – polski globtroter był jednym z głównych uczestników…Zobacz stronę

    czytaj dalej

  • Relacje z podróży

Dołącz do nas na Facebook'u