Kuba – Danuta Wojciechowska

Danuta Wojciechowska

Czas trwania: trzy tygodnie

Termin: 6.12.2002-27.12.2002

Na zwiedzanie Kuby wybrałam się z koleżanką.

Bilet lotniczy na lot czarterowy liniami Thomas Cook zakupiłyśmy w biurze Neckerman za 553 euro. Wylot 06.12.2002 o godz. 12.15, przylot do Varadero o godzinie 17.05. Różnica czasu między Polską a Kubą wynosi 6 h.

Do Frankfurtu i z powrotem dotarłyśmy autobusem linią Eurolines za 319 zł w obie strony.

Trasa podróży

Kraków-Frankfurt-Varadero-Matanzas-Hawana-PInar del Rio-Viniales-Soroa-Hawana-Santa Clara-Cienfuegos-Trinidad-Sancti Spiritus-Camaguey-Holguin-Freyre-Guardalavaca-Holguin-Bayamo-Santiago de Cuba-Gran Piedro-Wille de la Prehistoria-Playa Siboney-Playa Bucanero-El Cobre-Guantanama-Baracoa-Santiago de Cuba-Hawana-Australia-La Boca-Playa Larga-Jaguey Grande-Varadero-Frankfurt-Kraków.

Wymagania przy wyjeździe

Wiza jest niepotrzebna. Wymagana jest karta turystyczna, którą można otrzymać w ambasadzie Kuby w Warszawie. Zrobiłyśmy to za pośrednictwem biura podróży. Kartę należy zachować do momentu wyjazdu z Kuby. W paszporcie nie pozostały żadne ślady naszego pobytu na Kubie.

Pieniądze

Obowiązują trzy waluty:

1.peso kubańskie, które dzieli się na sto centavos.

1 USD=26 pesos kubańskich.

2.dolary amerykańskie

3.dolary kubańskie, czyli wymienialne peso, równoważne dolarom amerykańskim(CP): 1 USD=1CP.

Turyści mieszkający w hotelach i korzystający z restauracji oraz sklepów w większych miastach muszą płacić w USD lub CP. W Hawanie np. wszystkie produkty w sklepach mają ceny w dolarach, także transport prywatny, autobusy turystyczne, wstępy do zwiedzanych obiektów.

Pesos kubańskie używa się przy robieniu zakupów na bazarach, straganach owocowo-warzywnych, kupowaniu biletów komunikacji miejskiej, za korzystanie z autostopów przy przemieszczaniu się do innych miejscowości. W mniejszych miastach za pesos kubańskie można kupować chleb, pizzę, “hamburgery”, owoce, lody. Nie należy, więc wymieniać zbyt dużo pesos kubańskich. My wymieniałyśmy stopniowo, po 10 USD w bankach lub w cambio w większych hotelach.

Język

Posługiwałyśmy się zarówno hiszpańskim, jak i angielskim. Korzystając z autostopu i transportu miejskiego bardziej przydatny był hiszpański.

Noclegi

W każdej miejscowości łatwo można znaleźć hotel. Są one jednak drogie. Jedynki kosztują ok.30 USD, dwójki 40 USD. My korzystałyśmy z popularnych na całej Kubie kwater w domach prywatnych, tzw. Casa particular. Są one czyste i bezpieczne. Oznaczone na drzwiach podwójnym niebieskim trójkątem bez podstawy. Za dwie osoby razem płaciłyśmy od 10 do 15 USD za noc. Czasem trzeba było targować się, aby obniżyć cenę. Można korzystać też z dodatkowej opcji ze śniadaniem za 3-5 USD. W domach często jednak wyłączana jest okresowo woda i prąd, nieraz brak papieru toaletowego. Do dyspozycji są wówczas lampy naftowe. Warto mieć swoją latarkę. Przy zameldowaniu spisują dane z paszportu. Właściciele kwater bardzo tego przestrzegają w obawie przed kontrolą. Każdego miesiąca odprowadzają narzucony przez państwo ryczałt. Za kwaterę płaci się przed jej opuszczeniem.

Pogoda

Klimat tropikalny. W zimie, czyli od grudnia do marca sucho, z krótkimi gwałtownymi ulewami. Średnia temperatura roku 24°C, najchłodniej jest na północnym zachodzie, a najcieplej w południowo-wschodniej części kraju. W grudniu temperatura wynosiła 21°C w Hawanie, a na południu, w Santiago de Cuba 28°C.

Ubranie

Letnie, letnia kurtka, wygodne obuwie, najlepiej sandały, strój kąpielowy.

Dobrze jest mieć płaszcz przeciwdeszczowy, gdyż zdarzają się krótkie, gwałtowne ulewy.

Podróżowanie po kraju

Embargo narzucone przez rząd USA oraz wycofanie z rynku kubańskiego radzieckiej ropy i części zamiennych sprawiło, że paliwo jest bardzo drogie i płatne w dolarach. Transport publiczny jest, więc sparaliżowany. Mimo że drogi między miastami są szerokie i w dobrym stanie, świecą pustkami. Dla turystów zagranicznych są przeznaczone luksusowe autobusy pośpieszne z klimatyzacją, kursujące na dłuższych trasach. Są dwie takie linie autobusowe: Astro i Viazul. Linia Astro jest nieco tańsza. Przykładowo bilet z Matanzas do Varadero kosztuje 6 USD, z Varadero do Hawany 10 USD, z Hawany do Pinar del Rio 7 USD. Kursują one kilka razy dziennie. Bilet rezerwuje się godzinę przed odjazdem. W okresie, kiedy my byłyśmy, autobusy były prawie puste. Popularne są też taksówki. Są dwa rodzaje taksówek – oficjalne (drogie) i tzw. machinas – tanie, ale przeznaczone oficjalnie tylko dla Kubańczyków. W przypadku kontroli policyjnej kierowca tych drugich mógłby zapłacić mandat, jeśli wiózłby turystów. Korzystałyśmy z machinas, ale przed policjantem udawałyśmy, że jedziemy gratis, jako autostopowiczki,co uchroniło kierowcę od kary. Taksówki często psują się na trasie. Są to niejednokrotnie samochody amerykańskie z lat 50-tych, bez szyb i pozwiązywane drutami. Korzystałyśmy też z tanich taksówek zbiorczych, tzw. colectivos, ale zawsze za nie musiałyśmy płacić więcej niż Kubańczycy. Pokonywanie odległości między poszczególnymi miastami taksówką, w przypadku dwóch osób cenowo było takie samo, jak przejazd autobusem turystycznym, a można było jechać w każdej chwili, bez zbędnego kilkugodzinnego czekania na autobus. Wybierałyśmy, więc także tę formę przemieszczania się. Podróżowałyśmy też koleją. Pociągi są wygodne, ale jeżdżą rzadko, niektóre, co drugi dzień. Bilet kupuje się, co najmniej godzinę wcześniej.

Autobusy publiczne przeznaczone dla ludności kubańskiej jeżdżą rzadko i są niewiarygodnie zatłoczone. Kosztują zaledwie kilka pesos kubańskich. Trzeba stać w długich kolejkach, najpierw po miejscówkę, a następnie, aby wejść do takiego autobusu. Czasami od obcokrajowców konduktorzy pobierają większe opłaty, lub wręcz żądają dolarów. Najbardziej rozpowszechnionym sposobem przemieszczania się po kraju jest autostop. Na autobusy publiczne, które jeżdżą rzadko nie ma, co liczyć, więc wszyscy jeżdżą autostopem. Przy głównych ulicach stoją kilkudziesięcioosobowe grupy oczekujących. Jest nawet specjalny inspektor transportu, który stojącym na ulicy przydziela tekturowe numerki, aby zachować kolejność wsiadania. Przez niego zatrzymywany jest każdy jadący samochód, na przyczepę, którego wskakują oczekujący. Nikt nie denerwuje się z tego powodu, że musi długo czekać. Wszyscy są radośni i uśmiechnięci. Nam też spodobała się ta forma podróżowania i wielokrotnie z niej korzystałyśmy. Jeździłyśmy na przyczepach ciężarówek, traktorów, koparkach i w krytych, długich przyczepach, przypominających takie, które transportują trzodę chlewną (mieści się ponad sto osób). W ten sposób pokonywałyśmy kilkugodzinne odległości, ale niezwykła pogoda ducha Kubańczyków, ich życzliwość i chęć pomocy sprawiały, że nigdy nie zdarzyło się nam narzekać na warunki jazdy. Cieszyłyśmy się, że dotarłyśmy do celu.

Poruszanie się w obrębie miast

Miasta zwiedzałyśmy najczęściej pieszo. W Hawanie i w Santiago de Cuba, ze względu na duże odległości między niektórymi obiektami, korzystałyśmy też z autobusów miejskich. Powszechne są: a) zwykłe autobusy tzw. guagua, do których należy zająć wcześniej kolejkę, zanim autobus przyjedzie, zgłaszając numer autobusu, na który się czeka. “Cola” znaczy kolejka b) bardzo długie autobusy, wyglądające jakby składane z kilku wyższych i naprzemian niższych, tzw. camellio tzn. wielbłąd, które są niesamowicie zatłoczone, gdyż wszyscy pchają się do nich na siłę, bez ograniczeń. Nie zalecam wsiadania do tak zatłoczonego autobusu. Można, bowiem zostać okradzionym lub mieć przygniecione palce.

Przemieszczałyśmy się też taksówkami zwanymi coconat – są to motorki z żółtym zadaszeniem w kształcie kokosa. Korzystałyśmy też z kolejek turystycznych np. wzdłuż promenady Malecon w Hawanie, czy zwiedzając Varadero. W niektórych miastach poruszałyśmy się konnymi powozami, tzw. coches cabajjo, zabierającymi po osiem osób za odpłatnością od 0,60 do 1 pesos kubańskich.

Wyżywienie

Przygotowane byłyśmy na dość jednostajne menu, składające się z zupek w proszku, kilku konserw przywiezionych z Polski i tego, co uda się spotkać w sklepach i na straganach za pesos kubańskie, a więc popularną pizzę, którą w cenie od 2 do 5 pesos kub. mogłyśmy kupić w każdym mieście, poza Hawaną. Pizza ta jest posmarowana ketchupem, bez widocznego nadzienia, ale ciasto miękkie i bardzo mi smakowało. Chleb kupowałyśmy w piekarniach, a owoce (mango, pomarańcze, papaje, banany, mandarynki) na małych straganach, w sklepikach lub prosto z taczek, na których były wiezione. Nie ma tam takich dorodnych z wyglądu owoców, jak u nas. Sprzedaje się je na sztuki i czasami trzeba długo szukać, aby się na nie natknąć. Jako deser można kupić w niektórych punktach słodkie ciasta i lody z automatu, najczęściej za 1 pesos. Wszystkie mają owocowy smak. Posiłki w restauracjach płatne są w dolarach. Najtańsze ok.10 USD. Popularne są tzw. Paladas – restauracje prywatne obsługujące tylko 12 osób, urządzone w pokojach przedsiębiorczych Kubańczyków. Wymagana jest wcześniejsza rezerwacja. W nich serwuje się dania z cielęciny, kurczaka i wieprzowiny. Kilka razy zamówiłyśmy kolacje na kwaterze, gdzie mieszkałyśmy, aby spróbować dania narodowego – arron con gris, czyli ryż z czerwoną fasolą, ugotowaną w sosie wieprzowym, ajiaco, czyli gęsty gulasz warzywny z korzenia jukki, rzepy, marchwi, manioku i ziół. Jadłyśmy też ryby. Płaciłyśmy za to po 3 USD. Wieczorem usypiałyśmy popijając rum, który tu jest bardzo tani 1l. można kupić za 3 USD. Ciemniejsze są droższe. Produkty spożywcze można z powodzeniem kupować w sklepach dolarowych a la “konsumy”. Ceny porównywalne są do naszych, czasem nieco wyższe.

Orientacyjne ceny niektórych artykułów poza Hawaną.

-chleb – 8 pesos w piekarni

-lody z automatu – 1 pesos (w Hawanie 1 USD)

-woda mineralna, duża butelka – 0,60 USD

-pizza – 2,60-5 pesos

-rum 1 litr, już od 3 USD

-cygara – 2 paczki grubych + 2 paczki cienkich za 45 USD przy fabryce w Trinidad, 10 USD 1 paczka

-baterie paluszki 2 sztuki – 1 USD

-sandały skórzane – 5 USD

-papaja- 15 pesos

-mandarynki 16 sztuk – 5 pesos

-hamburgery – 5 pesos

Bezpieczeństwo

Kuba jest krajem bezpiecznym. Zdarzają się drobni złodzieje. Spotkaliśmy się z nimi w Santiago de Cuba (straciłam zegarek). W większości ludzie są uczynni i bardzo pomocni.

Czym nas urzekła Kuba?

-wspaniałą tropikalną przyrodą

-pięknymi plażami i karaibskim słońcem

-atmosferą autentycznej serdeczności

-urodą młodych Kubanek

-egzotyczną muzyką i tańcem

-fascynującą hiszpańską architekturą kolonialną

-światem podwodnych raf koralowych

Kuba jest państwem komunistycznym, ze specyficznym rodzajem socjalizmu, kierowanym przez ponad 40lat przez Fidela Castro.Na każdym kroku spotykałyśmy wizerunki Cze Guevary, zwanego “Cze”, oraz Fidela Castro, jak również hasła: “Niech żyje Fidel”, “Niech żyje wolna Kuba”, “Socjalizm albo śmierć”, “Ojczyzna albo śmierć”, “W każdej dzielnicy rewolucja”.

06.12.2002

Wylot z Frankfurtu do Varadero na lotnisko odległe 23 km od kurortu. Przylot o 17,30 – zmierzch, informacja lotniskowa nieczynna. Jedziemy taksówką do Matanzas za 15 USD. Kierowca wysadził nas na przedmieściach, 3 km od centrum. Na własną rękę szukamy noclegu. Natrafiamy na aptekę, skąd uczynny Kubańczyk prowadzi nas do Hotelu La Cancha 1-4 (15 USD za dwie osoby), tuż obok apteki.

07.12.2002

Rozczarowuje nas pochmurna pogoda. Z przystanku autobusowego, znajdującego się po przeciwnej stronie ulicy od naszego hotelu, za 20 centavos kubańskich jedziemy do centrum Matanzas – też ponurego (Gmach opery -Teatro Sauto, wzorowany na Mediolańskiej La Scali, katedra San Carlos, Muzeum Farmaceutyczne). W południe jedziemy z Matanzas do kurortu Varadero linią Astro (8 USD). Jest chłodno, fale na oceanie, piękna szeroka plaża, prawie pusta. Zwiedzamy kurort spacerując wzdłuż plaży, a także jadąc piętrowym autobusem (2 USD). Można jechać też kolejką turystyczną lub powozem konnym. Godzina 16-wyjazd z Varadero, z zatrzymaniem autobusu, przy naszym hotelu Matanzas, skąd po zabraniu bagaży dojeżdżamy do Hawany (10 USD). W Hawanie już czekają chętne gospodynie kwater prywatnych, tzw. casa particular. Po uzgodnieniu ceny wybieramy jedną z nich. Nocujemy w centrum, tuż w pobliżu Paseo del Marti (15 USD za 2 osoby). Wychodzimy na wieczorny spacer po Paseo, dochodząc do Kapitolu. Nie obywa się bez towarzystwa młodych Kubańczyków.

08.12.2002

Niedziela, uczestniczymy we mszy św. w Katedrze. Przekazując znak pokoju, wierni chodzą po kościele całując się w policzek i podając dłonie.

Zwiedzamy Hawanę:

-Autobusem za 2 pesos jedziemy do Twierdzy El Morro – (3 USD), latarnia (2 USD; widok na Hawanę).

-El Castillo de la Real Fuerza – dojście przez most zwodzony

-Plaza de Armas, czyli Plaza Cespedes i Calle Obispo, na której parada uliczna kolorowych i tańczących artystów

-Plaza de la Catedral

-La Bodeguita del Medio – bar, w którym często bywał Hemigway. Specjalnością baru jest koktajl mojito (rum, sok z cytryny, likier miętowy i tonic). Dochodzimy tam wchodząc w wąska uliczkę Empeorado. Jedna ze ścian ozdobiona jest różnymi podpisami gości. Dalej na tej ulicy spotykamy rozłożone na chodniku kupki z mango, bananami, ziemniakami i pomidorami na sztuki. Kupujemy mango (2 sztuki – 5 pesos).

-Paseo del Marti

-Teatr im. Federico Garcia Lorca

-Hotel Inglaterra

-Kapitol – dokładna replika Kapitolu w Waszyngtonie

-Fontanna Indianki

-Na tyłach Kapitolu – fabryka cygar Partagas (wstęp 10 USD, nie wolno fotografować)

-Plaza Viecha (Stary Plac)

Te wszystkie punkty zwiedzałyśmy pieszo.

Wieczorem autobusem Camello dojechałyśmy do Plaza de la Revolucion, gdzie znajduje się siedziba rządu i gdzie Fidel Castro wygłasza swoje coroczne przemówienia 1 stycznia. Na placu dominuje 142 m marmurowy obelisk, obok którego stoi pomnik kubańskiego bohatera Hose Marti. Na placu nie można zbyt długo zatrzymywać się, gdyż strażnicy gwiżdżą. Niedaleko od placu jest dworzec autobusowy Astro. Pieszo też można stąd dojść do Cmentarza Cristobal Colon (na końcu 23-ciej ulicy)- potężny ze wspaniałymi artystycznymi grobami, o różnorodnym kształcie, tj. piramid, krzyży, pałaców, świątyń greckich (wstęp 1 USD. Na cmentarzu zwraca uwagę grób Matki z dzieckiem o cudotwórczej sławie. Cmentarz zwiedzałyśmy w drodze powrotnej, po przyjeździe z Soroa. Z Plaza de la Revolucion autobusem dojechałyśmy do ulicy La Rampa- ulubionym miejscu spacerów młodzieży hawajskiej i turystów. Idąc pieszo ul. La Rampa doszłyśmy do Coppelia Park, gdzie jest 5-cio piętrowa lodziarnia, a przed nią straszliwie długie kolejki po lody za pesos. Lody są tu w kilkunastu smakach – 3 pesos jedna gałka. Jeśli nie chcemy stać w kolejce, otrzymujemy lody od razu, ale dwie gałki podane w miseczce kosztują 2,80 USD. Coppelia jest jednocześnie miejscem towarzyskich spotkań. Takie Coppelie znajdują się też w innych miastach, ale są nieco mniejsze. Warto obejrzeć. Z lodziarni pieszo doszłyśmy do bulwaru Malecon, biegnącego wzdłuż brzegów Zatoki Maksykańskiej – ulubionego miejsca spacerów, zwłaszcza wieczornych, mieszkańców Hawany. Po spacerze autobusem wróciłyśmy do Paseo del Marti.

09.12.2002

Dalszy ciąg zwiedzania Starej Hawany. Autobusem 165 z przystanku na przedłużeniu Malecon jedziemy na dworzec Astro (wysiadamy przy Placu Rewolucji). Autobus do Pinar del Rio za 7 USD o godz. 17.00. Dobrze zorganizowana mafia taksówkowa w Hawanie, współpracująca z obsługą dworca proponuje nam za tę samą cenę taksówkę, załatwiając z góry kwaterę u Marii za 5 USD od osoby, jedziemy, więc jeszcze z jedną osobą. Wieczorem spacer po słabo oświetlonym mieście.

10.12.2002

Zamówioną taxi o 7 rano jedziemy do odległej o 25 km od Pinar del Rio wioski Viniales, w górach Sierra de los Organos (5 USD). Tu można wynająć rower za 4 lub 5 USD na cały dzień lub taniej na kilka godzin i zwiedzić całą dolinę. Niestety, Judytka z powodu złego obuwia rani sobie nogi i musimy wynająć taxi za 15 USD (od 8.00 do 14.30). Podziwiamy pokrytą czerwoną glebą, malowniczą dolinę, z dna, której sterczą mogoty – pojedyncze pagórki o prawie płaskich szczytach i stromych zboczach, porośnięte krzewami i małymi drzewami. Zwiedzamy oddalone o 6 km na północ od centrum Viniales jaskinie. Po lewej stronie małą jaskinię krasową Cueva de Jose Miguel z kawiarenką, dalej 1 km po prawej stronie, jaskinia Cueva del Indio, zelektryfikowana, o długości 4 km, z tego 700 m przeznaczone do zwiedzania. Ok 10 minut płynie się łódką po rzece przepływającej przez jaskinię (wstęp 5 USD). 5 km na zachód od Viniales – dolina malowideł, gdzie na ostańcach krasowych Dos Hermanos znajduje się 200 m wysokości Mural de la Prehistoria, malowidło naskalne, przedstawiające ewolucję życia organicznego od ameby do człowieka. Taxi colectivos dojechałyśmy do Pinar del Rio. Krótki spacer po mieście i długie czekanie na stop. Pada, więc za namową spotkanego Kubańczyka podjeżdżam rikszą na dworzec, skąd uzgodnioną za 10 USD machiną jedziemy nocą do Soroa. Można jechać najpierw do miejscowości Candelaria, a potem boczną szosą ok. 10 km. Droga jest zupełnie pusta. Zatrzymuje nas policja. Machiny nie mogą wozić turystów. Kierowca broni się mówiąc policjantom, że wiezie nas za darmo. Zostaję poproszona do wyjścia z samochodu i policjant świecąc mi w oczy latarką usiłuje dowiedzieć się ile zapłaciłyśmy kierowcy. Widząc, że jest niewesoło, wytłumaczyłam, że jedziemy gratis i jako autostopowiczki same zatrzymałyśmy samochód. Obyło się bez mandatu dla kierowcy. Uwierzyli. Zadowolony kierowca pomógł nam w ciemnościach nocy znaleźć tanią kwaterę (10 USD ze śniadaniem za pokój, po uprzednim targowaniu się). Ceny są tu wyższe ze względu na duże ilości turystów niemieckich.

11.12.2002

W pięknej dolinie oglądamy malowniczy 30 m wysokości wodospad oraz Orchidearium (wstęp 3 USD) – egzotyczne gatunki orchidei. Ośrodek proponuje jazdę na koniach, kąpiele błotne, masaże. Zatrzymujemy samochód na głównej drodze i za 6 USD dojeżdżamy do Hawany. Bagaż zostawiamy na dworcu Astro (1 peso). Zwiedzamy cmentarz Cristobal Colon (1 USD). Wieczorem samochodem osobowym z małżeństwem kubańskim za 25 USD jedziemy do Santa Clara. Nocleg 15 USD za dwie osoby.

12.12.2002

Santa Clara – zwiedzanie: Park Vidal, Palacio Municipal, Teatr La Caridad. Wąskie ulice. Kilka sklepów z mięsem, owocami, piekarnie z chlebem, punkty z lodami po 1 pesos, sklepy z zagraniczną używaną odzieżą. W sklepach płaci się w pesos kubańskich. Coppelia – lody, po 3 pesos za gałkę, słodkie ciasta po 2 pesos, pizza – 5 pesos; duże kolejki. Na peryferie miasta jedziemy cochez caballos – pojazdem konnym (1 peso) do Monumento al Tren Blindado, poświęconego Che Guevarze. Na głównej drodze inspektor transportu przydziela nam numerek za 3 pesos i po odczekaniu kolejki, na przyczepie ciężarówki dojeżdżamy do Cienfuegos. Pokój 12 USD, ale wyłączają światło i wodę. Zostajemy przy lampce naftowej.

13.12.2002

Zwiedzamy Cienfuegos – miasto portowe: Parque Marti, Katedra, Łuk Triumfalny, ratusz (z wieży ratuszowej piękny widok na miasto, zatokę i odległe o 14 km plaże- wstęp wolny). Tutaj jak w wielu innych miastach rozwinięta sieć malowania paznokci u rąk i nóg. Przy wejściu do domu towarowego mnóstwo stolików z paniami świadczącymi usługi upiększania paznokci. Kubanki bardzo dbają o paznokcie. Z Cienfuegos, na przyczepie ciężarówki, jedziemy do Trinidad. Kobiety, współtowarzyszki podróży, z własnej inicjatywy pomagają znaleźć nam tanią kwaterę. Zwiedzamy Trinidad – jedyne miasto Kuby, które prawie całkowicie zachowało wygląd z czasów kolonialnych. Wąskie, kręte uliczki z kamienną nawierzchnią, ozdobne okratowania okienne z kutego żelaza, ręcznie wykonane serwety i obrusy, porozwieszane na sznurach na trasie prowadzącej do wzgórza, z którego roztacza się piękny widok.

Nocleg 10 USD za pokój.

14.12.2002

Spacer po Trinidad. Na placu centralnym stół z ugotowaną świnią. Ręką wybierane jest mięso i wkładane do bułek. Przy fabryce cygar pod nr 405 kupujemy cygara. Wieczorem ceny spadają do 10 USD za paczkę. Coco taxi za 2 USD jedziemy na piękną plażę Ancon, oddaloną 14 km od Trinidad. Kąpiel, snorkeling na rafie koralowej (8 USD za godzinę)- płynie się motorówką. Przy plaży jest luksusowy hotel z basenem, pokój 1-os. 44 USD, 2-os. 58 USD. Coco taxi wracamy na nocleg do Trinidad.

15.12.2002

O 4 rano zwykłym autobusem z dworca jedziemy do Sancti Spiritus (3 USD, miejscowi płacą w pesos). Z dworca do centrum jedziemy coche caballos. Wąskie, kręte uliczki domy w stylu kolonialnym, najstarszy kamienny most łukowy na Kubie. Z dworca autobusowego w Sancti Spiritus jedziemy rozlatującą się taksówką z 2 Australijkami do Camaguey (8 USD od osoby). W Ciego de Avilla kierowca przesadza nas do taksówki swego kolegi, biorąc połowę ceny, resztę płacimy następnemu taksówkarzowi. Blisko dworca autobusowego znajdujemy nocleg (10 USD za pokój). Zwiedzamy miasto (kościoły, Teatr Prinicipal, Park Hose Marti, Zoo). Tutaj też w centrum ugotowana świnia, mięsem, której nadziewa się bułeczki (3 pesos). Wieczorem rezerwujemy bilet na pociąg do Holguin.

16.12.2002

Wcześnie rano pociągiem jedziemy do Holguin. Wygodnie. Nocleg znajdujemy z pomocą mieszkańców za 12 USD. Wchodzimy po 460 schodach na wzgórze widokowe. Nagle straszna, ale krótka ulewa.

17.12.2002

Wybieramy się z Holguin do Guardalavaca (52km), dużego ośrodka turystycznego z pięknymi plażami. Zatrzymanym samochodem (15 pesos) dojeżdżamy do Freyre, dalej coche caballos do głównej ulicy (1 pesos) i ciężarówką do Guardalavaca. Stąd taxi za 3 USD do Parku Przyrody Bahia Naranho, gdzie jest delfinarium (10 USD za wstęp i dojazd w obie strony). Występy delfinów trwają od 10.00 do 13.00 (wstęp wraz z dopłynięciem kosztuje 25 USD). Po seansie można obserwować delfiny pływające w basenach lub pływać z delfinami. 20 min. pływania i bawienia się z nimi pod kontrolą instruktora – 25 USD. Z delfinarium wracamy zatrzymanym autobusem na Playa Guardalavaca (1 peso). Plaża jest piękna, dużo turystów i rzeźbionych pamiątek. Stopem wracamy do Holguin.

18.12.2002

Z Holguin rano wyjazd do Bayamo. Bagaż zostawiamy w przechowalni Astro (2 pesos). Pieszo zwiedzamy miasto: Iglesia San Salwador, Plaza Cespedez, Ratusz, Dom Cespedesa, bohatera walki o niepodległość, zwanego Ojcem Narodu. Chroniąc się przed chwilowym deszczem przy drzwiach jednego z domów zostajemy zaproszone do wnętrza. Bardzo biednie, ściany brudne, nie malowane od wielu lat. Niespodziewanie dostajemy całusy w policzek od wchodzącego syna gospodyni. Taki tu zwyczaj, że przy powitaniu całuje się w policzek. Po zabytkowych ulicach jeżdżą coches caballos. W barach można zjeść za pesos. W sklepach też ceny w pesos. Odbieramy bagaż z przechowalni i wsiadamy do zatłoczonego samochodu z potężną, krytą przyczepą, w której były ławki po obu zewnętrznych stronach, 2 rzędy ławek wzdłuż środka, a między rzędami miejsca stojące. Całość przypominała pojazd służący do przewożenia bydła (30 pesos/os., Kubańczycy płacą 7). Przyjazd do Santiago de Cuba. Tu spędzamy pięć nocy, z przerwą na Baracoa. W casa particular, w pobliżu terminalu nr 4, udałyśmy się na wieczorny spacer po Santigo de Cuba.

19.12.2002

Utargowałyśmy machinę za 8 USD do Doliny Prehistorycznej i z powrotem (24 km za miastem), ale samochód na trasie się zepsuł i plany trochę się zmieniły. Zatrzymała się nam się koparka jadąca do pracy na Gran Piedra (13 km) i w ten sposób szosą wijącą się serpentynami w górę, wśród lasów dojechałyśmy prawie na sam szczyt masywu górskiego (1226 m.n.p.m), gdzie znajduje się hotel i małe domki noclegowe. Wspięłyśmy się po 465-ciu stopniach, a potem po stalowej drabinie na szczyt Wielkiego Kamienia, skąd roztacza się wspaniały widok na otaczające góry i odległą o 140 km Jamajkę (przy ładnej pogodzie). Nam się udało. Z góry zjechałyśmy zatrzymanym, eleganckim samochodem, wynajętym przez szwajcarskich turystów. Z głównej drogi, zatrzymanym autobusem dotarłyśmy do skrzyżowania drogi, prowadzącej do Parku Dinozaurów i Plaży Sibonay (1 km). Stąd innym autobusem (1p.) do Wille de la Prehistoria z dinozaurami i ludźmi z epoki kamienia (wstęp 1 USD). Jest to duży park, zbudowany przez kryminalistów w ramach pracy resocjalizacyjnej. Powstał zanim nakręcono Jurasic Park. Powrót autobusem do Santiago de Cuba.

20.12.2002

Autobusem jedziemy na Playa Siboney – plażę popularną wśród lokalnej ludności i mieszkańców Santiago. Jest to mała plaża, nie zagospodarowana. Są tu prawie wyłącznie Kubańczycy. Po krótkim pobycie jedziemy autobusem na plażę Juragua. Ta plaża jest o wiele ładniejsza i zagospodarowana. Mając swój sprzęt do snorkelingu oglądam rafę koralową. Z tej plaży, ok. 1 km dalej dochodzimy do Playa Bucanero. To mała skalista plaża, tylko dla turystów,z dużym, eleganckim Hotelem Bucanero, z basenem, zupełnie odizolowana od lokalnych domostw. Do Santiago powrót autobusem (guagua) po dwóch godzinach oczekiwania.

21.12.2002

Z terminalu nr 4, odjeżdżają autobusy do El Cobre. Jednak ze względu na długie kolejki na te autobusy, wzięłyśmy taxi colectivos za 5 USD za 2 osoby, (tam i z powrotem), do miejsca pielgrzymek El Cobre, gdzie na tle tropikalnej roślinności górskiej, usytuowna jest barokowa bazylika pod wezwaniem Matki Boskiej Miłosierdzia, w której Virgen de la Caridad objawia się od 1660 roku i jest świętą patronką Kuby. Na trasie przed bazyliką sprzedawane są wieńce z żywych kwiatów (25-30 pesos) i pamiątki, także z miedzi. El Cobre znane jest z najstarszej kopalni miedzi na wyspie. Po powrocie do Santiago, główny bagaż zostawiamy na kwaterze, a z podręcznym jedziemy w kierunku Baracoa. Autobusem Astro jedziemy do Guantanamo (5 USD). Z dworca Astro, zmieniając kilka powozów konnych, docieramy do głównej szosy. Stąd zatłoczonym pojazdem, z krytą długą przyczepą typu “świniarnia”, ale z miejscami siedzącymi przy kracie zewnętrznej, a więc widokowej, docieramy do Baracoa (5 USD/os., 148 km). Trasa niezwykle malownicza, najpierw wzdłuż wybrzeża, potem serpentynami wśród gór porośniętych roślinnością tropikaln. Nocleg przy Malecon, blisko centrum (10 USD/pokój).

22.12.2002

Jest niedziela. Uczestniczymy we mszy św. w katedrze z 16w, otwieranej tylko na czas mszy. Zwiedzamy Plaza Independencia, szerokim bulwarem Malecon spacerujemy po długiej Playa Negra, dalej przechodzimy wśród lasów palmowych i docieramy do bardzo małej, romantycznej Playa Blanca. Wokół zatoczki biały piasek, dalsza część skalista. Pływamy w ciepłej zatoczce, bardzo duże fale. Tu dołączamy do Włochów, którzy są z przewodnikiem. Razem idąc przez lasy palmowe, docieramy do lokalnej wsi. Oglądamy krzewy kawy i gujawy. Wąską ścieżką, a potem po drabinkach dochodzimy do jaskini z zimną, naturalną wodą. Pijemy kubańską kawę- mocną i słodką oraz częstujemy się egzotycznymi owocami. Całość 3 USD/os. Płaci za nas Włoch.

23.12.2002

Judytka zostaje w Baracoa, gdyż źle się czuje. Ja jadę na Playa Maguana (20 km od Baracoa). Na plażę można jechać autobusem turystycznym odjeżdżającym spod katedry. Wyjazd o 10 rano, powrót o 18 (4 USD). Nie mogę jednak całego dnia poświęcić na plażę, jadę więc wcześnie rano, najpierw ciężarówką, potem autem osobowym, gratis. Wspaniała roślinność na trasie. Playa Maguana jest ładna, długość ok. 1 km. Przyjeżdżają tu tylko turyści. Przy plaży hotel z 4 pokojami, z malutką własną plażą, odgrodzony od plaży głównej. Pokój 1-os. 42 USD, 2-os. 57 USD, obiad 7 USD. Z plaży wracam autem osobowym, które akurat przywiozło turystów (2 USD). W Baracoa wchodzą na wzgórze, gdzie jest Hotel Baracoa z basenem i pięknym widokiem na okolicę. Po południu wracamy do Santiago de Cuba z dworca Astro, autobusem Viazul.

24.12.2002

Autobusem miejskim nr. 213 jedziemy do twierdzy EL Morro (0,60 pesos). Od autobusu jeszcze dosyć długa droga. Mijamy plażę Estrella i od plaży powinnyśmy iść w lewo. Jest też ścieżka w prawo, ale uwaga- młodzi oszuści naprowadzają na tę ścieżkę, chcą nawet pełnić rolę przewodnika za dolary. Okazuje się, że ścieżka ta prowadzi tylko do tylnej części zamku, pilnowanej przez strażników, którzy też usiłują naciągnąć na płacenie. Wejście główne jest przy drodze ze sklepikami. Wstęp 4 USD. Widok z twierdzy jest niezwykły. W drodze powrotnej pływamy w zatoce, przy plaży Estrella. Jest tu restauracja Estrella. Dania płatne w pesos. Wracamy autobusem 213 do centrum Santiago. Zwiedzamy Santiago: Parque de Cespedes, Katedrę – tylko z zewnątrz (otwarta jest podczas mszy; wejście jest na piętrze, na dole są sklepy.; Calle Heredie, a przy niej Museo del Carnaval z kolekcją strojów i masek karnawałowych; Muzeum Emilio Bacardi; Casa de Trova (wstęp wolny). Można tu posłuchać pięknej muzyki kubańskiej i zatańczyć salsę. Teatr Marti, Escalera Padre Pico (schody). Ponieważ była to wigilia, gospodyni wieczorem poczęstowała nas szklanką wina, a o północy udałyśmy się na mszę wigilijną do katedry. Po przyjściu dostałyśmy kolację złożoną z ryżu zmieszanego z czarną fasolą, juką, wieprzowiną, w sosie wieprzowym oraz sałatę z pomidorów.

25.12.2002

Boże Narodzenie. Dalszy ciąg zwiedzania Santiago de Cuba. Sklepy są otwarte. Nic nie wskazuje na to, że są święta. Fabryka cygar czynna (wstęp 3 USD), tu można fotografować. Spacerujemy wzdłuż portu. Na godzinę 18.30 idziemy na uroczystą mszę. Straciłyśmy poczucie czasu i ledwo zdążyłyśmy na pociąg do Hawany na godzinę 21.00, na który wcześniej wykupiłyśmy bilet (35 USD). Zatrzymanymi w pośpiechu dwoma motorkami za 1 USD dojechałyśmy do dworca, wstępując po drodze po bagaż znajdujący się na kwaterze. Pociąg jeździ do Hawany, co drugi dzień. Specjalny pociąg codzienny wyjeżdża o 18.00 (60 USD), autobus Astro o 9 rano (51 USD).

26.12.2002

Przyjeżdżamy o godzinie 13.00 do Hawany. Chcemy zostawić bagaż w przechowalni na dworcu kolejowym. Nie chcą nam przyjąć, gdyż nie mamy aktualnego biletu na pociąg (nic nie znaczy, że płaci się za przechowalnię 1 USD). Zostawiamy, więc bagaż w hotelu Iglaterra – 1 USD. Kolejką turystyczną jedziemy o godzinie 14.00 z ulicy, odchodzącej w bok od Kapitolu, wzdłuż Malecon, aż do nowoczesnego centrum (1 USD), z powrotem też 1 USD. Wieczorem taksówką za 10 USD jedziemy do Australii. Tu nocleg (10 USD/pokój).

27.12.2002

Rano stopem z Australii do La Boca na Farmę Krokodyli z basenami z 40 tys. krokodyli i aligatorów (wstęp 5 USD). Potem motorówką przez kanał do indiańskiej wioski Guama (10 USD), położonej na jeziorze i składającej się z 10-ciu sztucznych wysp połączonych drewnianymi mostami. Na nich są chatki i rzeźby. Tu można zjeść w restauracjach mięso z krokodyla. Z La Boca jedziemy ciężarówką wgłąb Półwyspu Zapata, w kierunku Zatoki Świń (10 km) do Playa Larga. Piękna plaża z hotelem o tej samej nazwie (1-os. 38 USD, 2-os. 45 USD). Morze bardzo spokojne, woda ciepła. Dalej jedziemy w kierunku Playa Giron. Wracamy stopem do Australii. Zabieramy bagaż i dalej stopem do Jaguey Grande. Tu utkęłyśmy długo pośród gajów pomarańczowych, czekając na stop. Częstowani przez tubylców pomarańczami prosto z drzew, ale trochę zaniepokojeni, gdyż wieczorem mamy odlot z Varadero, zatrzymujemy taksówkę, dołączając do dwóch osób już jadących i za 20 USD docieramy na lotnisko w Varadero. Stąd już tylko lot do Frankfurtu, a stamtąd autobus Eurolines, zarezerwowany do Polski.


  • Witaj w świecie globtroterów!

    Drogi internauto, niezależnie czy jesteś uroczą przedstawicielką       piękniejszej połowy świata czy też członkiem tej brzydszej. Wędrując   z  nami, podróżowanie przestanie być dla Ciebie…

    czytaj dalej

  • Jak polscy globtroterzy odkrywali świat?

    Historia „polskiego” poznawania świata zaczyna się całkiem efektownie. Pierwszy – jeżeli można go tak nazwać – polski globtroter był jednym z głównych uczestników…Zobacz stronę

    czytaj dalej

  • Relacje z podróży

Dołącz do nas na Facebook'u