Honduras, Nikaragua – Andrzej Narloch

Andrzej Narloch

Omawiana poniżej trasa jest częścią podróży po Ameryce Środkowej, jaką odbyliśmy na przełomie lata i jesieni 1996 roku.

Do Ameryki Środkowej dostaliśmy się samolotem meksykańskich linii lotniczych “Taesa”, co kosztowało nas 1000 DEM (poza sezonem 850 DEM) na trasie Berlin —
Cancun (Jukatan) — Berlin. Cena dość niska, ale w parze z nią idzie niestety nie najwyższa jakość usług. W drodze do Meksyku samolot miał ponad dobę opóźnienia, a kiedy lecieliśmy z powrotem, jeden z nas stracił cały bagaż. Ze względu na jeden dzień spóźnienia linia lotnicza fundowała nocleg w Berlinie, w bardzo dobrych warunkach. Ponadto “Taesa” kursuje do Ciudad de Mexico, Cancun, Puerto Vallarta i Acapulco. Jeżeli ktoś chce lecieć bezpośrednio do Hondurasu czy Nikaragui, musi szukać czegoś innego. Zresztą ma niewielki wybór. Najlepszym rozwiązaniem jest przelot do Ciudad de Guatemala (Gwatemala) lub San Jose (Kostaryka) i stamtąd przejazd do interesujących nas miejsc. Najlepiej jest to zrobić z Niemiec, polski rynek tanich przelotów wciąż jeszcze jest w powijakach. Cena w obie strony będzie wynosić około 1200 marek.

Honduras

Przejazd

Granicę gwatemalsko-honduraską przekroczyliśmy na podrzędnym przejściu granicznym, położonym w malowniczych, porośniętych dżunglą górach, jakieś 40 km na wschód od miasta Chiquimula. Autobusy odjeżdżają do granicy właśnie z tego miasta. Na dworcu pytaj o autobusy do Copan. Autobus jedzie drogą bitą, stąd też nie licz na znośne nawet warunki. Z powodu braku mostów rzeki i strumienie pokonuje się jadąc bezpośrednio przez wodę. Jest to ekscytująca przejażdżka! Opłaty wyjazdowe z Gwatemali i wjazdowe do Hondurasu wynoszą łącznie ok. 4 USD. Do Copan (najbliższa miejscowość) jest 11 km. Uwaga — transport publiczny od granicy do Copan kursuje jedynie do godz. 16.00. Jeśli nie zdążymy do tego czasu, jesteśmy zdani na małe, zdezelowane pick-upy i ich chytrych właścicieli. Przejazd trwa niecałe pół godziny i kosztuje 2,5 USD/osobę (zależy na ile się wytarguje).

Copan Ruinas

Mała, malowniczo położona miejscowość z niezłym zapleczem turystycznym — efekt bliskości znanych ruin. Często się zdarza, że podróżujący po Gwatemali turyści przyjeżdżają do Hondurasu tylko po to, żeby je zobaczyć. Znajduje to niestety odzwierciedlenie w mentalności mieszkańców miasteczka. Spacerując po mieście z plecakiem niechybnie ściągniemy na siebie chmarę kilkuletnich, nachalnych naganiaczy.

Zwiedzanie

* wąskie, strome uliczki i postkolonialna zabudowa Copan Ruinas (zwłaszcza główny plac),

* prekolumbijskie ruiny miasta Copan — zbudowanego przez Majów i porównywanego ze słynnym Tikal w Gwatemali. Ruiny leżą ok. 2 km od miasta, a za wstęp do nich gringos muszą płacić 10 USD (tubylcy znacznie mniej).

Noclegi

* sporo hotelików, nie ma problemów z noclegiem; my spaliśmy w Yaxpac. Trzyosobowy pokój z wentylatorem i prysznicem kosztował 7,5 USD, a 20 metrów od hotelu jest mała knajpka, gdzie można tanio zjeść.

Przejazd

Do San Pedro Sula: najpierw do La Entrada rozwalającym się wehikułem, czyli charakterystycznym dla Ameryki Środkowej żółtym school-busem, który swą młodość spędził w USA, wożąc dzieci do szkoły. Odległość 60 km pokonaliśmy w 2,5 godziny i nie wynikało to ze złej jakości dróg, lecz z opieszałości kierowcy. W prawie każdej miejscowości wysiadał i radośnie witał się z licznymi znajomkami. Potem z namaszczeniem wyjmował pompkę i zabierał się do pompowania koła, z którego widocznie w szybkim tempie uchodziło powietrze. Inną ciekawostką była boczna szyba, w której na wysokości głowy widniała dziura po kuli. W La Entrada dojechaliśmy do głównej drogi i przesiedliśmy się do autobusu znacznie wyższej klasy (trzeba obiektywnie przyznać, że takie też tam jeżdżą). Po dwóch godzinach relaksu w wygodnym klimatyzowanym wnętrzu, znaleźliśmy się w San Pedro Sula. Całość przejazdu kosztowała ok. 2 USD.

San Pedro Sula

Drugie co do wielkości miasto Hondurasu liczy ponad 300 tysięcy mieszkańców. Położenie w kotlinie i na niewielkiej wysokości sprawia, że klimat jest wysoce nieatrakcyjny — wilgotne, upalne dni należą do codzienności. Pod tym względem miasto to stanowi przeciwieństwo “wysokogórskiej” i chłodniejszej Tegucigalpy. Podobnie jest też ze zwiedzaniem. Stolica kraju i jej okolice obfitują w sporo ciekawych miejsc — tutaj pod tym względem jest znacznie gorzej. San Pedro Sula jest za to świetnym węzłem komunikacyjnym. W ciągu jednego dnia można stąd się dostać do Gwatemali, Salwadoru, Nikaragui bądź na karaibskie wybrzeże Hondurasu. Sprzyja temu dogodne położenie i dobrze rozwinięta sieć komunikacji autobusowej.

Zwiedzanie

* mimo że San Pedro Sula zostało założone 460 lat temu, z dawnego miasta do dzisiejszych czasów nic nie pozostało. Najciekawszym obiektem jest stojąca na głównym placu katedra. Na zewnątrz prezentuje się ładnie, wnętrze jednak jest dość ubogie i — żeby było śmieszniej — pomarańczowe,

* w centrum znajduje się bazar, na którym można kupić sporo ciekawych rzeczy, np. buty dwukrotnie tańsze niż u nas,

* amatorom mocnych wrażeń polecam stadion piłkarski, na którym odbywają się międzypaństwowe spotkania. Piłka nożna jest tu sportem narodowym — wystarczy sobie przypomnieć, że niekorzystny wynik meczu wywołał niegdyś wojnę między Hondurasem a Salwadorem. My trafiliśmy akurat na spotkanie eliminacyjne mistrzostw świata: Honduras — Meksyk. Całe miasto wrzało, a telewizja prawie non-stop nadawała scenki z treningów i wywiady z piłkarzami (wstęp na mecz 3 USD).

Noclegi

* hotel Roma przy dworcu autobusowym — 5 USD za trzyosobowy pokój z łazienką.

Przejazdy

Najlepszym przewoźnikiem, kursującym między San Pedro Sula a Tegucigalpą, jest firma Hedman Alas. Autobusy są bardzo wygodne, przejazd trwa ok. 4 godzin (z jednym przystankiem) i kosztuje niecałe 3 USD od osoby (druga klasa bez klimatyzacji, 239 km). Jedzie się jedną z głównych dróg w kraju, dobrze utrzymaną i mało uczęszczaną. Większa część trasy prowadzi przez góry porośnięte sosnami, tak więc widoki są dość swojskie.

W drodze powrotnej przejechaliśmy z San Pedro Sula do Aqua Caliente (270 km) na granicy z Gwatemalą. Tym razem był to już tradycyjny “school-bus”– na pierwszy rzut oka kompletny “el trasto” (grat), pod maską jednak krył się potężny silnik, którego praca nasuwała skojarzenia z radzieckim czołgiem, a przyspieszenie niemal wciskało nas w siedzienia. Przejazd znów przez góry. Sześć godzin jazdy, 3 USD od osoby.

Tegucigalpa

Stolica Hondurasu posiada wspaniały klimat, dzięki swojemu położeniu w górskiej dolinie. Nie jest już tutaj tak parno i duszno, jak w innych rejonach kraju, a sam pobyt w mieście pozostawi niezatarte wrażenie. Brudne, szare ulice z setkami małych kramików, gwar tłumu i żebracy to codzienny obraz Tegucigalpy. Widok “białego” wielu miejscowych, mało powiedziane, że dziwi!

Zwiedzanie

* można zobaczyć Katedrę, Park Centralny, Park La Concordia — pełen reprodukcji rzeźb z Copan;

* o ile sama stolica nie posiada wielu ciekawych miejsc, o tyle jej najbliższe okolice dają możliwość odbycia interesujących wypadów. Stare, górnicze miasteczka, takie jak: Santa Lucia, San Juancito, El Rosario, Ville de Angeles (Dolina aniołów), wtopione w głębokie doliny i ich ospała atmosfera są przeciwieństwem ruchliwej i hałaśliwej Tegucigalpy. Miejscowości te leżą 10-20 km od stolicy;

* niedaleko w/w miasteczek znajduje się najstarszy w Hondurasie Park Narodowy, La Tigra. Jest to obszar chronionego lasu mgielnego, w którym przez większą część dni w roku panuje mgła (tj. zalegają chmury). Duża wilgotność sprzyja rozwojowi bujnej roślinności. Liany zwisają z potężnych drzew, które są w całości porośnięte mchami i epifitami. Słońce prawie nigdy nie dochodzi do poziomu gruntu! Włóczenie się po takim lesie stanowi nie lada atrakcję. Wejście do parku kosztuje jednak 10 USD. Dla niskobudżetowców informacja — można ominąć główne wejście i zaoszczędzić trochę cennej waluty. Dojechać do parku możemy jadąc do San Juancito (0,2 USD, 1 godz.) bądź do małej wioski Los Limones (0,2 USD, 45 min.), do której odchodzą autobusy z parku Herrera. Stąd do bramy wejściowej do parku La Tigra jest 10 km pieszo (nie licz na transport, bo go nie ma), ale trasa ma wiele zalet. Prowadzi przez małe, górskie wioski o niskich domach, pokrytych omszałą dachówką, wokół których gęsto rosną bananowce. Jeśli wejdziemy do parku od strony San Juancito (wejście do parku w El Rosario) to warto zwiedzić po drodze “miasto duchów”. Są to 2-3 piętrowe drewniane, opuszczone domy, wybudowane w stylu kolonialnym. Wiszą one nad zboczem górskim, wsparte na potężnych balach.. Uwaga! Ostatni autobus do Tegucigalpy z El Rosario odchodzi o godz. 15.00, później licz tylko na okazję bądź na swoje nogi.

Nocleg

Miasto obfituje w wiele różnego standardu hoteli. My spaliśmy w hotelu Ticamaya za
4,5 USD, w trzyosobowym pokoju bez łazienki (z łazienką — 8,5 USD). Z reguły każdy hotel posiada małą jadalnię, w której można najeść się po rozsądnej cenie. Na przykład za posiłek składający się z jajka, ryżu, fasoli, placków kukurydzianych i coli zapłaciliśmy
1,4 USD.

Przejazd

Dalej nasza trasa prowadziła do Choluteca, w kierunku granicy z Nikaraguą. Przejazd do Choluteca autobusem kosztował 1,4 USD na osobę (3h, 137 km). Pierwszy autobus odchodzi o 4.00, kursują co godzinę do 18.30.

Choluteca

Mało ciekawe miejsce, wykorzystywane jedynie jako miasto tranzytowe na drodze do granicy z Nikaraguą (40 km). My złapaliśmy mały furgon do Guasaule (granica) za 1 USD, można również poczekać na autobus.

Przejście graniczne Honduras — Nikaragua

Niech cię nie przerazi tłum “cinkciarzy”, który rzuca się na każdego obcokrajowca zaraz po pojawieniu się na granicy. Pieniądze można ze spokojem wymienić po drugiej stronie granicy w banku. Wyjeżdżając z Hondurasu musisz uiścić opłatę wyjazdową w wysokości 1 USD (płatne w dolarach, niekiedy można zapłacić też w lempirach). Po stronie nikaraguańskiej należy wypełnić po hiszpańsku niewielki druk z danymi osobistymi, celem podróży itp. (druk otrzymasz w okienku u urzędników). Następnie należy wnieść opłatę 2 USD (najlepiej mieć odliczoną kwotę, płatne tylko w dolarach!). Po załatwieniu formalności jeszcze jeden punkt kontrolny, na którym trzeba okazać żołnierzowi dowód wpłaty w/w sumy… i już jesteśmy w Nikaragui.

Nikaragua

Przejazd

Niecałe 200 metrów za ostatnim punktem kontrolnym, po lewej stronie znajduje się kawałek pola, po którym przechadza się inwentarz domowy (np. indyki, świnie, kury) — to właśnie dworzec autobusowy. Wokół “dworca” stoją chaty z drewna, tektury i folii. Widok ten wprawi w osłupienie chyba każdego turystę. Większość autobusów kursuje do Chinandega (cena 1 USD od osoby, 1,5 godz., 80 km). Trasa ta, wg relacji niektórych turystów, należy do mniej bezpiecznych. Zdarzają się napady uzbrojonych bandziorów, którzy po wejściu do autobusu ogołocają pasażerów z pieniędzy. Miej kilka dolarów przy sobie i jakąś kartę, przypominającą kartę kredytową. W razie napadu oddaj kilka dolarów i spróbuj się wywinąć swoją “kartą kredytową”. Z Chinandega do Leon jeżdżą bardzo często rozklekotane do granic możliwości autobusy (cena 0,5 USD, 1 godz.).

Leon

Miasto to założone przez hiszpańskiego zdobywcę Hernandeza Cordobę uważa się za jedno z najpiękniejszych miast w Nikaragui. Po zobaczeniu prowincji odczuwamy miłe rozczarowanie czystością miasta. Ludzie tak jak wszędzie w Nikaragui są mili i pomocni.

Zwiedzanie

* W Leon znajduje się wiele ciekawych kościołów (np. kościół Św. Franciszka), zbudowanych w stylu baroku hiszpańskiego. Fasady zachęcają do wejścia, ale wnętrze rozczarowuje swoim ubogim wyposażeniem;

* Katedra — największa w Ameryce Środkowej. Piękna, biała budowla, w której wnętrzu można wspaniale odpocząć od skwaru dnia;

* Muzeum Rubena Dario — najwybitniejszego poety Ameryki Środkowej (wejście bezpłatne),

* fantastyczne grafitti, przedstawiające przeważnie tematy polityczno-społeczne, szokują swoja wielkością i pomysłowością!

* Dla miłośników kąpieli w Pacyfiku proponuję jednodniowy wypad do Poneloya. Kursują tam stare enerdowskie robury (0,5 USD, 45 min.). Poneloya to nieduża miejscowość ze wspaniałą bezludną plażą, palmami, potężnymi falami, kormoranami, albatrosami, pelikanami itp. Zjeść można w pobliskiej knajpce; na przykład smażone jajko, ryż, fasolka, tortilla, cola — kosztowały razem 1,7 USD.

Nocleg

W Leon jest kilkanaście hotelików. My skorzystaliśmy z usług dość czystego hotelu Telica (pokój trzyosobowy 8,7 USD, bez łazienki). Stołować się możemy w rozrzuconych nieopodal jadalniach (comedor) lub też samemu zrobić posiłek. Przykładowe ceny: 1 puszka piwa = 0,6 USD, 1l coli = 0,9 USD, 2 butelki wody gazowanej + 0,5 kg białego sera + 1l mleka = 1,8 USD.

Przejazd

Z Leon nie ma bezpośredniego połączenia do Granady. Najpierw należy dojechać do Managui za 1,4 USD (90 km).

Managua

Chętni mogą zatrzymać się w stolicy Nikaragui, aczkolwiek niczym szczególnym ona nie przyciąga. Po dwóch trzęsieniach ziemi (w 1931 i 1972 roku) nie zachowało się nic interesującego. Na dodatek w miejskich autobusach pracują wybitnie uzdolnieni kieszonkowcy, podziwiani i znani ze swego fachu na całym świecie.

Przejazd

Autobusy do Granady odchodzą z innego dworca niż ten, na który przyjeżdżamy, jadąc z Leon. Najlepiej wziąć taksówkę (1,7 USD za 3 osoby, 7 km). Bilet do Granady kosztuje
0,5 USD (około 42 km).

Granada

Najpiękniejsze miasto Nikaragui, leżące na brzegu największego w Ameryce Środkowej jeziora Nikaragua. Miasto posiada wiele oznak dawnej świetności. Po przybyciu rzucają się w oczy stylowe dorożki, które sa tutaj zwykłymi taksówkami, a także ludzie, odpoczywający na ulicy w bujanych fotelach.

Zwiedzanie

* spacer po mieście jest prawdziwą przyjemnością. Małe, wąskie uliczki, kościoły w barokowym stylu (np. La Marced), plac centralny z przepiękną zabudową sprawiają przyjemność oglądającemu.

Nocleg

Od dworca autobusowego jest dość daleko do centrum (taksówka za 3 osoby — 1,7 USD). W Granadzie nie ma wielu hoteli. W hospedaje Vargas pokój dla trzech osób kosztował
8,7 USD (bez łazienki). Nie polecam jednak tego miejsca. Gospodarz był często “naćpany”, stąd też jego kontakt ze światem zewnętrznym był zakłócony i trudno było się z nim dogadać. Kilkadziesiąt metrów dalej jest inny tani hotel. Przykładowe ceny: posiłek w comedorze 1,2 USD (kapusta, suszone banany, szaszłyk, cola), woda źródlana (aqua pura)
3 l — 0,7 USD, chleb — 0,4 USD, soki w kartonikach, cole, fanty — 0,3 USD, lody
(3 kulki) — 0,7 USD. Pieniądze można wymienić u “cinkciarzy” (hiszp. coyote), którzy kręcą się koło głównego placu.

Przejazd

Z Granady popłynęliśmy na wyspę Ometepe na Jeziorze Nikaragua. Stara, ale wytrzymała, łajba kursuje na wyspę trzy razy w tygodniu (w poniedziałek, środę, piątek) do Altagracii. Stamtąd płynie zaraz dalej do San Carlos przy granicy z Kostaryką. Bilet na wyspę Ometepe kosztuje 1,3 USD od osoby, a płynie się 4 godziny. Kasę otwiera się o 9.00 rano, wg rozkładu statek odpływa o 13.15 (w rzeczywistości wypłynął o 14.00) i zabiera około 200 pasażerów. Bądź jednym z pierwszych na pokładzie, gdyż 5 minut później mogą być trudności z wolnym miejscem. Najlepiej przebij się na górny pokład i rozłóż pod parawanem (ochrona przed palącym słońcem bądż ewentualnym deszczem).

Wyspa Ometepe

Fantastyczne miejsce dla wielbicieli przyrody i chodzenia po górach. O ile środkowy Honduras to góry porośnięte sosnami, a zachodnia Nikaragua — trawiaste niziny, o tyle na Ometepe mamy do czynienia ze wspaniałą, wysokopienną dżunglą. Potężne drzewa, dające pożywienie niezliczonym epifitom, mnogość efektownych bananowców i gęstwiny, w których trudno cokolwiek wyselekcjonować, nie mówiąc już o nadawaniu nazw. Między tym wszystkim latają stada tukanów, papug i kolorowych motyli, krzątają się wyjce i małpy “white face”, a w niższych partiach spotkać można jaguary i oceloty. O pechu może mówić ten, kto napatoczy się na barba amarilla (żółta broda) — bardzo agresywnego i jadowitego węża, będącego postrachem tych okolic. Jego angielska nazwa brzmi: tumid-off.

Zwiedzanie

Wyspę tworzą dwa “zrośnięte” ze sobą wulkany — patrząc z góry, widzi się kształt ósemki. Wyższy z wulkanów nosi nazwę Concepcion (1610 m n.p.m.) i jego podnóża są najbardziej zaludnioną częścią Ometepe. Znajdują się tu dwie największe miejscowości Altagracia i Moyogalpa. Na południowy–wschód od Concepciona położony jest wulkan Madera (1430 m n.p.m.), mniej efektowny, ale za to dalej od ludzkich sadyb. Do niektórych wiosek, leżących u jego podnóża, można się dostać tylko łodzią.

W miejscowościach nie ma żadnych zabytków, z wyjątkiem starych kamiennych rzeźb w Altagracii. Można tu za to przeprowadzić ciekawe obserwacje, dotyczące warunków i sposobu życia tubylców, co ułatwione jest przez ich bezpośredniość. Jedną z pierwszych rzeczy, jaka rzuca się w oczy, jest fakt, iż mimo biedy zawsze starają się wyglądać czysto i schludnie.

Największe atrakcje to przyroda i wulkany. Wielbiciele dżungli mogą sobie pobuszować po odludnych okolicach Madery, a bardziej ambitni spróbować wejścia na Concepcion. Choć jest to eskapada jednodniowa, nosi już jednak znamiona wyprawy. Pokonuje się ponad 1500 metrów różnicy wzniesień, z czego sporą część — przerąbując przejście przez gęstwinę roślin, wyglądających jak 3-5 metrowe begonie lub — jak kto woli — rabarbar. Czasami robi się metr na minutę. Ścieżka istnieje tylko wtedy, gdy ktoś wchodził na szczyt kilka dni wcześniej. Potem wszystko zarasta. Konieczne jest wynajęcie przewodnika (podobno ok.
12 USD). My tego nie zrobiliśmy, fakt, że weszliśmy na szczyt, graniczy z cudem, a po powrocie większa część naszej garderoby nadawała się do wyrzucenia.

Noclegi

Spaliśmy w Altagracii. Tradycyjnym legowiskiem gringos jest hotel Castillo (3-osobowy pokój bez łazienki — 7 USD). Mieszka się w małych pokojach, otaczających przytulne patio, na którym odbywa się życie towarzyskie i rosną pomarańcze. W hotelu niezła restauracja, ale jeśli ktoś liczy pieniądze, to lepiej zjeść w comedorze za rogiem. Inna sprawa, że natychmiast pojawiają się tam bezdomne psy i koty i patrzą na jedzącego takim wzrokiem, że co wrażliwsi oddają im część swojej porcji.

Przejazd

Autobus do Moyogalpy (19 km), leżącej po drugiej stronie Concepciona. Około godziny jazdy — 0,35 USD. Tam przesiadka na prom do San Jorge (1 godzina, 0,9 USD). Z San Jorge autobus do Rivas (0,2 USD, 20 min.), stąd do Granady (0,7 USD, 2 godz.) i do Masaya (0,3 USD, 45 min.).

Masaya

Miasto jak najbardziej w Nikaragui, choć nazwa kojarzy się z Kenią. Samo w sobie nie przedstawia zbytniej atrakcji, natomiast jest dobrym punktem wypadowym do Parku Narodowego Wulkan Masaya.

Zwiedzanie

Park Narodowy Wulkan Masaya otwarty jest od godz. 9.00. Wejście kosztuje 2,3 USD. Dojazd z Masaya autobusem (10 km na północ, jeżdżą co chwilę). Trzeba powiedzieć kierowcy, że chce się wysiąść przy wulkanie. Jeśli potem chcemy jechać dalej na północ (np. do Esteli) i już nie wracać do Masaya, możemy spokojnie wziąć cały bagaż i zostawić go w dyżurce przy wejściu do parku. Park jest bardzo dobrze utrzymany. Na szczyt wulkanu idzie się 6 km szosą. Teren wokół krzaczasto-trawiasty z wielkimi bryłami zastygłej lawy.
W jednej trzeciej drogi znajduje się centro de visitantes, gdzie można się napić, kupić widokówkę, a nawet wziąć prysznic — wszystko na wysoki połysk. W miarę wzrostu wysokości otwierają się coraz ciekawsze widoki, zwłaszcza na północ, w stronę wulkanu Momotombo (1260 m n.p.m.), leżącego nad jeziorem Managua. Po niecałych 2 godz. osiąga się krater o nazwie Santiago. Półkilometrowa średnica, kilkusetmetrowe, pionowe ściany i wydobywający się ze środka dym robią duże wrażenie. Jesteśmy na wysokości 1363 m n.p.m. Warto przejść na drugą stronę krateru — widać stamtąd gotującą się, rozgrzaną do czerwoności gardziel. Jej nazwa — “boca de inferno” (usta piekieł) jest wyjątkowo adekwatna. Co jakiś czas owiewają nas siarczane chmury, powodując łzawienie i dziki kaszel.

Nocleg

W Masaya dość trudno go znależć, spaliśmy w hospedaje Rex, w warunkach, które rozczarowałyby nawet Spartan. Psy, koty i jaszczurki to tylko niektóre z atrakcji. Cena 5 USD za
3 osoby (bez łazienki). Przykładowy posiłek (kotlet mielony, sałatka, kapusta, ryż, suszone banany, 0,5 l 7 UP) kosztował 1,7 USD. Inne ceny: 3,5 l wody źródlanej — 0,7 USD,
12 bananów + 2 pomarańcze 0,6 USD.

Przejazd

Po odwiedzeniu wulkanu Masaya wróciliśmy do Hondurasu. W tym celu najpierw przejechaliśmy do Managui (kilkanaście km), a stąd do Esteli (150 km, 2 USD). W Esteli nocleg w hospedaje Chepito (6 USD za 3 osoby). Następnego dnia dojazd do Ocotal (70 km,
1 USD) i stamtąd kursowym roburem (na pace) do granicy. Nie należy brać taksówki w Ocotal — robur jest o wiele tańszy. Opłata wyjazdowa z Nikaragui — 2 USD, wjazdowa do Hondurasu — 1,7 USD.

Informacje ogólne

 1. 1 USD=12 lempiras (Honduras),

 1 USD= 8,6 cordobas (Nikaragua).

 2. Polacy nie potrzebują wiz do żadnego z omawianych krajów.

 3. Przy wyjeździe do Ameryki Środkowej nie są potrzebne żadne szczepienia (z wyjątkiem wschodniej Panamy). Należy jednak przyjmować tabletki przeciw malarii i stosować repellenty przeciw moskitom — głównie w nocy.

 4. Wszystkie elementy podstawowej triady niezbędnej podczas podróżowania (transport, noclegi, wyżywienie) są tutaj łatwo dostępne. Komunikacja autobusowa jest tania i dobrze rozwinięta; na głównych trasach school-busy kursują bardzo często. Noclegi w tanich hotelikach (2-3 USD od osoby), wyżywienie w tanich comedorach, w których zazwyczaj podają tzw. comida corriente: ryż, jajko, ciemna fasola i pieczony banan
(1-1,5 USD). Do tego wszechobecna cola albo sok owocowy (hiszp. “jugo”).

 5. Najlepszym przewodnikiem jest “Central America on a shoestring” (wyd. Lonely Planet). Jego mankament to dość niedbałe potraktowanie, bądź zupełne pominięcie, wielu atrakcji przyrodniczych.

 6. Język hiszpański, nawet w najbardziej podstawowym zakresie, jest niezbędny (chyba, że mamy dużo pieniędzy).

 7. Minimalnym okresem czasu niezbędnym do zwiedzenia Hondurasu i Nikaragui jest miesiąc. Najlepiej przyjechać tu w terminie: lipiec-wrzesień. Jest to okres poza sezonem, co spowodowane jest porą deszczową — w rzeczywistości zupełnie nieuciążliwą! Gorące, słoneczne dni, od czasu do czasu skromny deszczyk.

 8. Widokówki taniej jest wysyłać z Hondurasu (0,5 USD za znaczek), natomiast szybciej dochodzą wysłane z Nikaragui (za to są drogie, prawie 2 USD). Najtańsza pod tym względem jest sąsiednia Gwatemala (0,17 USD).

 9. Do picia i mycia zębów służy agua purificada (pura), czyli oczyszczona woda, kupowana w pojemnikach o różnej objętości (tania). Ponoć w większych miastach Nikaragui można pić “kranówę” — my jednak nie próbowaliśmy.

10. Najlepsze piwa to “Tona” i “Victoria” w Nikaragui. Są one znacznie lepsze od piw meksykańskich (tfu!) i belizyjskich.

11. Bezpieczeństwo — nie mieliśmy żadnych problemów, choć podobno w Nikaragui zdarzają się napady w autobusach.

12. Zabudowa miejska przypomina szachownicę. Ulice przecinają się pod kątem prostym, tworząc regularną siatkę. Te, które biegną z północy na południe, noszą nazwę avenidas, trasy wschód-zachód to calles. Sprzyja to łatwej orientacji.

13. Ludność zamieszkująca oba kraje to głównie Metysi — mieszanka krwi hiszpańskiej i indiańskiej. Fakt ten znakomicie wpływa na kobiece geny, co w połączeniu z dużą przychylnością, jaką panie darzą białych mężczyzn, wydatnie zwiększa atrakcyjność regionu.

14. Dla chętnych, którzy mają zamiar odwiedzić sąsiednie kraje: wiza do Gwatemali kosztuje 10 USD i można ją otrzymać w sąsiednich krajach od ręki; wiza do Belize kosztuje 25 USD i j.w.; Kostaryka nie wymaga wiz od Polaków; wiza do Salwadoru — 32 USD, czeka się jeden dzień.

Honduras i Nikaragua są najdzikszymi krajami w Ameryce Środkowej — poza sezonem nie ma tu prawie wcale białych. Podróżnicy traktowani są przez miejscowych życzliwie, choć generalnie nie należy się niczemu dziwić (np. po przekroczeniu granicy hondurasko–nikaraguańskiej podszedł do nas umorusany, na oko czteroletni golas, i zaproponował, że będzie naszym przewodnikiem po Nikaragui). W połączeniu z łatwością podróżowania i wieloma atrakcjami (kolonialne miasta, wulkany, nietknięte ludzką stopą miejsca na wschodzie obu krajów) sprawia to, że warto zobaczyć ten region świata. Polecamy!


  • Witaj w świecie globtroterów!

    Drogi internauto, niezależnie czy jesteś uroczą przedstawicielką       piękniejszej połowy świata czy też członkiem tej brzydszej. Wędrując   z  nami, podróżowanie przestanie być dla Ciebie…

    czytaj dalej

  • Jak polscy globtroterzy odkrywali świat?

    Historia „polskiego” poznawania świata zaczyna się całkiem efektownie. Pierwszy – jeżeli można go tak nazwać – polski globtroter był jednym z głównych uczestników…Zobacz stronę

    czytaj dalej

  • Relacje z podróży

Dołącz do nas na Facebook'u