Brazylia – kraj mlekiem i kawą płynący 2015

Adam Stępiński

Brazylia – kraj mlekiem i kawą  płynący

Termin : 15 02 do 18 03  2015

Trasa : Warszawa – Madryt – Rio de Janeiro – Petropolis – Oruro Preto – Mariana – Belo Horizonte –  Marila – Londrina – Foz Do Iguacu – Ciudad del Este – ( Paragwaj ) –Asuncion – Encarnacion – Trynidad – Jesus de Tavarangue – Posadas – S’ Ignacio Mini (Argentyna ) – Posadas – Santo Tome – S’Borja – Sao Francisco –Cambara – Argoio Do Sul – Torres – Laguna- Curitiba – Paranagua – Curitiba – S. Paulo – Madryt – Berlin – Warszawa

Komunikacja : Warszawa – Madryt ( Norwegian 200PLN ) Madryt- Rio de Janeiro , powrót: S’Paulo – Madryt – Berlin ( Iberia 1.100 PLN ). Berlin – Warszawa – autobus 95PLN

Pewnie, nie tylko podróżnicy marzą , aby uczestniczyć w paradzie karnawałowej w Rio de  Janeiro? Kiedy kupowałem bilet lotniczy, zorientowałem się, że dzień wylotu z Madrytu dokładnie przypadał na koniec karnawału, trochę się przestraszyłem wizji roztańczonych tłumów na ulicach. Muszę sobie poradzić! Postanowiłem.

15 02. W południe wylatuję z Warszawy do Madrytu, zdecydowałem się na lot „ Norwegianem „  po raz kolejny przekonałem się o solidności tego przewoźnika. Z lotniska metrem jadę do centrum Madrytu , najlepszy sposób poruszania  się po mieście. W historycznym centrum jest bardzo dużo tanich hosteli, łatwo znaleźć ich adresy w Internecie. Z mojego jest blisko do Muzeum Prado. Kolejka potencjalnych zwiedzających zaczyna się od ogrodu botanicznego, ale posuwa się szybko, czekam około dziesięciu minut i wchodzę na ekspozycję, w niedzielę od 17 do 19 wstęp bezpłatny. Wieczorny spacer po Madrycie, powrót do hostelu i spanie.

16  02  Po śniadaniu na lotnisko i odlot do Rio. Przylot wieczorem, z terminalu autobus lotniskowy do centrum 12Reali.Wysiadam blisko pętli autobusów miejskich i wsiadam, przednim wejściem, przez kołowrotek, bardzo niewygodnie dla plecakowicza ! w autobus 133, którym dojeżdżam pod sam hostel, dormitorium 12 Euro, ale w okresie karnawału łóżko trzykrotnie droższe, padam na  nie zmęczony i zasypiam.

17 02  Mieszkam w dzielnicy Flores, blisko od stacji kolejki linowej na Corcovado, czyli górę z posągiem Chrystusa. Do kasy kolejka , nie uwzględniają żadnych praw do zniżek, wjazd za kilka godzin. Oferowany jest przejazd mikrobusami, warto skorzystać, postanawiam iść pieszo, ale po kilkudziesięciu metrach dyszę ze zmęczenia w upale i zatrzymuję motocykl , za 15 R. przejeżdżam przez  favele, czyli osiedla bieda-domków ,wjeżdżam na kolejny parking dla mikrobusów, mogę jednak iść pieszo, szlak prowadzi przez tropikalny las, odnajduję kwitnące bromelie i inne egzotyczne rośliny. Aby znaleźć się pod figurą Zbawiciela trzeba kupić bilet wstępu, nabywam go u kobiety, która sprzedaje również bilety na przejazd mikrobusami. Pod sam posąg wjeżdżam windą, roztacza się piękny i rozległy widok, ale ścisk okropny! W dół zjeżdżam mikrobusem a potem inną drogą schodzę blisko mojej ulicy. Po południu odpoczywam, idę do banku i poznaję najbliższą okolicę.

18 02  Wtorek, a więc mogę zacząć zwiedzanie miasta i jego muzea. Jadę autobusem do stacji kolejki linowej na „głowę cukru „ tych głów okazuje się, że jest kilka, płacę 5 R, za bilet, a więc podejrzanie tanio, kiedy chcę wysiąść na pierwszej stacji, informują mnie, że na „głowę cukru „ są trzy przystanki, ok. jadę do końca. Widoki tylko  na favele i niedalekie góry, bilet w dół też 5R.Wracam autobusem do centrum, zwiedzam Bibliotekę Narodową, okazuje się, że  jest na liście UNESCO ze względu na zbiory dokumentów związanych z kolonizacją i chrystianizacją Brazylii i Ameryki Południowej. W Operze Narodowej odnajduję malowidło przedstawiające Polaków w stroju szlacheckim, rodem ze „ Strasznego dworu „ . Ciekawe jest usytuowanie i wyposażenie najstarszego kościoła, pobliska katedra jest nowoczesną budowlą, ale warto do niej zajrzeć. Niestety zabytkowy tramwaj do dzielnicy kolonialnej św. Teresy nie kursuje, ale w restauracji przy pętli tramwajowej jem obiad , po promocyjnej cenie 3,50R za 100 gram potraw, kawa gratis, w dowolnych ilościach.

Po obiedzie wracam do hostelu, aby odpocząć przed karnawałowymi szaleństwami. Wychodzę o szóstej po południu, na ulicach fantastycznie przebrani ludzie, jedni idą na plac, na którym spotkają się miłośnicy samby, drudzy zmierzają na miejsce zbiórki fanów flamenco. W paradach uczestniczą młodzi i starsi, miejscowi i turyści, wszystkich rytm samby mobilizuje do rytmicznego kołysania biodrami, ja też tańczę i bawię się znakomicie. Na dużym placu spotykają się miłośnicy różnych rytmów, ale wszystkich łączy samba. Wracam do hostelu późnym wieczorem.

19 02  Planuję dziś zwiedzanie Muzeum Narodowego ( wstęp gratis ) i odpoczynek na plaży Copacabana. Nie mogę długo uleżeć na gorącym piachu, spaceruję brzegiem oceanu w kierunku fortu. Na forteczne wzgórze dla emeryta wstęp bezpłatny. Droga na szczyt prowadzi przez tropikalny las, zauważam małpki Marmozety Zwyczajne, chociaż nie są pospolite i bardzo sympatyczne, mają charakterystyczne białe kosmate uszy, które czynią głowę ich tak dużą jak one same. Odnajduję też inny gatunek bromelii. Widok z twierdzy jest fantastyczny, na zatokę Oceanu Atlantyckiego z piaszczystymi , szerokimi plażami, okoliczne „ głowy cukru „ Corcovado i bezmiar wody oceanu. Wieczorem wracam do hostelu.

20 02 Ruszam w interior. Autobus 133 na dworzec odjeżdża spod mojego hostelu. Do Petropolis są częste kursy, bilet 32R.Można spróbować nie wysiadać na końcowym przystanku, a na pierwszym w drodze powrotnej do Rio, wtedy autobus zatrzyma się prawie pod hotelem 148. Z terminalu (rodovaria ) jest ok. stu metrów do kościoła, trzeba iść z lewej jego strony i skręcić w pierwszą ulicę w lewo, pod górę, z daleka widać numer i zarazem nazwę 148.Noc w dormitorium 45R ze śniadaniem, jak mówią w Brazylii  „con kafe „ Petropolis to cesarskie miasto, bardzo ciekawe i piękne. Główny pałac w uporządkowanym ogrodzie, wstęp płatny, ale do innych pałaców, należących do wysokich rangą urzędników Cesarstwa wejście gratis. Wyposażenie obiektów meblami z końca XIX wieku, w katedrze groby cesarzy brazylijskich.

21/22  02 Okazuje się, że nie ma bezpośredniego autobusu do Oruro Preto, kupuję bilet do Juiz de Fora, potem do Lafaiete, Oruro i Oruro Preto. Schronisko Młodzieżowe HI jest obok okazałego ratusza , obecnie muzeum, z dworca autobusowego ok. 1o minut piechotą, często kursują autobusy miejskie. W Dormitorium 38R. ze zniżką na nasze PTSM HI, byłem sam przez dwie noce, śniadanie podawane w stylowej jadalni z widokiem na zabytki miasta. Wstęp do niektórych kościołów jest płatny, jednak przed mszą i po niej można wejść swobodnie, zawsze trzeba kupić bilety do muzeum sztuki sakralnej. Do innych muzeów i galerii wstęp bezpłatny, oprócz tego w ratuszu. Warto kupić wyroby z kamieni półszlachetnych oraz wyroby ze złota, któremu miasto zawdzięcza rozkwit i wpisanie na listę UNESCO.

23 02  Aby dojechać do sąsiedniego , kolonialnego miasta, też z listy dziedzictwa kulturowego, nie trzeba iść na dworzec, przystanek autobusu jest przy dużej, jezuickiej szkole, która mieści się przy placu ratuszowym. Po Marianie chodzi się dobrze, ponieważ ulice nie prowadzą na wzgórza. Do zobaczenia budownictwo historyczne: kamieniczki i kościoły, łącznie z katedrą, muzea gratis. Niestety większość kościołów w poniedziałki zamkniętych. Jadę do Belo Horizonte.

W środy i niedzielę odjeżdżają bezpośrednie, nocne autobusy do Iguacu , oczywiście z Belo Horizonte, do którego bez problemu dojeżdżam z Mariany. Mimo pięknej nazwy w mieście nic ciekawego nie ma, autobus do Marylii ( 148 R. )odjeżdża o 19,30.

24  02 Przyjeżdżam o 8,30.Nocne podróżowanie jest wygodne, w autokarze jest toaleta, woda pitna, rozkładane fotele, trzeba pamiętać o ciepłej odzieży, bo można zmarznąć w klimatyzowanym pojeździe. Okazuje się, że muszę czekać do wieczora na następny autobus, decyduję się na przejazd do Londriny , potem do Maringi ( 116 R. )Kolację jem w systemie bufetu, płacę 13R i jem do woli, rzucam się na wołowinę duszoną, kiedyś u nas nie była taka droga, więc teraz korzystam z okazji, oczywiście kawa gratis. Autobus do Iguacu ( 90R.) odjeżdża o 23,35

25  02 Jestem w Iguacu o 8,00.Wypijam kawę, jem śniadanie, muszę przejechać na dworzec autobusów miejskich, ale to żaden kłopot. Autobus 120 jedzie do Parku Narodowego, trzeba wsiadać środkowym wejściem, przejazd dla wszystkich turystów jest bezpłatny. Wysiadam przy drodze do schroniska HI, dobre oznaczenie, warto poczekać na specjalny, bezpłatny autobus, który podjeżdża pod bramę schroniska i kampingu. Hostel jest luksusowy, 35R.ze śniadaniem ( ceny podaję ze zniżką na PTSM HI )Do dyspozycji gości basen, bardzo miła obsługa, ten dzień przeznaczam na odpoczynek po podróży i pranie.

26  02  Specjalnym autobusem dojeżdżam do przystanku 120 i też bezpłatnie pod bramę, a raczej kasę Parku Narodowego .Wstęp 55R bez zniżek, bo nie uwzględniają żadnych praw turystów, wstęp do Parku ptaków 35R. ale przy dworcu autobusów miejskich do ogrodu zoologicznego wstęp jest darmowy. W cenie biletu jest przejazd specjalnym autobusem, który zatrzymuje się przy ciekawych miejscach do zwiedzania. Gdy wysiądziemy na drugim przystanku, to trafimy na początek trasy spacerowej wzdłuż krawędzi wodospadów. Niestety wstęp na teren rezerwatu do godziny 16, a o 17 trzeba wracać. Powrót 120 do miasta jest płatny. Nie będę się silił , aby opisać piękno i grozę wodospadów Iguacu. Kilka lat wcześniej spacerowałem przy wodospadach po stronie argentyńskiej, która ciekawsza? Ocenicie sami, tym bardziej, że nie obowiązują wizy, możemy więc swobodnie krążyć miedzy Argentyną a Brazylią, Paragwajem itd.

27  02  Muszę wrócić do Fort Jguacu, dojeżdżam na terminal, z którego często kursuje autobus do Paragwaju do Ciudad del Este , trzeba uważać, aby nie zgubić biletu, ponieważ wysiadamy na posterunku granicznym Brazylii, załatwiamy pieczątkę wyjazdową jako cudzoziemcy musimy to zrobić, nie sprawdzają jednak karty wjazdowej, którą wypełniałem w samolocie i podstemplowałem na lotnisku w Rio. Przechodzę przez most, załatwiam pieczątkę wjazdową do Paragwaju i wsiadam do autobusu na ten sam bilet, który kupiłem w Brazylii. Ciudad del Este jest jednym, ogromnym bazarem. Na granicy można  wsiąść w autobusu do Asunción, ja jadę na terminal i tam rozpoczynam podróż do stolicy. Przyjeżdżam, kiedy jest już ciemno, miasto  straszne, poszukuję hoteliku w okolicach katedry, rejon niebezpieczny, nieoświetlone , brudne ulice, wszędzie bezdomni, trafiam do burdelu i tam nocuję, tanio i dobrze.

28  02  Mieszkam w centrum, więc blisko na główny plac, na którym  Narodowy Panteon z ołtarzem Ojczyzny, trafiam na uroczystą zmianę warty .Idę do katedry, typowa budowla sakralna z czasów kolonialnych. Warto zwiedzić Muzeum Narodowe, bezpłatnie, ale poruszanie się po mieście nie sprawia przyjemności ze względu na bezdomnych, którzy są wyjątkowo brudni i żebrzą w sposób natarczywy. Na rogach ulic stoją policjanci, ale nie mogą interweniować, jeżeli coś się dzieje pięćdziesiąt metrów dalej, ponieważ opuściliby wówczas posterunek. Wracam na dworzec autobusowy inną drogą, przejeżdżam przez dzielnicę  willową, niektóre rezydencje bardzo piękne, ale wręcz ufortyfikowane, lepiej widoczne z okien autobusu, niż z perspektywy pieszego. Na szczęście jest bezpośredni autobus do Trynidadu, przez Posadas, trzeba pamiętać, aby nie wysiadać w Posadas mimo, że wszyscy prawie wysiadają, za chwilę wsiądą nowi pasażerowie i dojedziemy do Trynidadu del Parana. Nocuję w domowym pensjonacie za 110 Peso ze śniadaniem, dwie noce. Hotel tuż przy ruinach oferuje pokoje za 50 Peso.

01    03  Jest niedziela, a więc kościół parafialny jest otwarty, warto go zwiedzić, ponieważ zachowane jest częściowo wyposażenie z kościoła misyjnego. Bilet do ruin dość drogi 250 Peso, ważny do trzech misji, w muzeum obok kasy praktycznie nic nie ma, dlatego warto zwiedzić kościół parafialny. Ruiny kościoła, klasztoru i domów Indian Guarani wyjątkowo okazałe, jedne z najpóźniejszych z 1706 roku. W dawnej zakrystii ciekawe lapidarium, należy powiedzieć strażnikowi przy bramie, że chce się zwiedzić muzeum, wtedy podejdzie z nami i otworzy sezam. Okazując ten sam bilet  i o 20,30 uczestniczę w wieczornym pokazie „ światło i dźwięk „ jako jedyny turysta.

W niedzielę nie funkcjonuje zbiorowa komunikacja do misji Jesus de Tavarangue z 1685 roku, ale miejscowy chłopak podwozi mnie motorem. Kościół misyjny zachował fasadę i ślady polichromii na pilastrach, ciekawe jest małe muzeum przy kasie. Wracam też motorem do głównej drogi, skąd parę kroków do domu. Jem kolację, częstuję się owocami, które ułożyła na paterze gospodyni, zaczyna padać, ale idę na wieczorne zwiedzanie ruin, fantastycznie!

2   03  Nie zwiedziłem wczoraj muzeum-lapidarium, więc idę jeszcze raz, już z plecakiem, odnajduję inne ciekawe fragmenty dekoracji, których wczoraj nie zauważyłem. Cieszę się, że dotarłem tutaj, nie bez powodu ruiny te zakwalifikowane na listę UNESCO. Dojeżdżam do Posadas po stronie Argentyny i dalej do San Ignacio, autobus zatrzymuję się dość daleko od drogi do miasteczka, w biurze informacji wprowadzają mnie w błąd, twierdząc, że brak tanich noclegów, dochodzę do kościoła i widzę strzałkę do schroniska HI, jest ono luksusowe i tanie 95 Peso, ale wstęp do ruin drogi 150 Peso. W San Ignacio najlepiej zachowane są domy Indian, ruiny kościoła i klasztoru mniej efektowne, wieczorem można uczestniczyć w pokazie „ światło i dźwięk „. Wracam do Posadas  28P i późnym wieczorem docieram do S’Tome, przejście graniczne do Brazylii bardzo daleko od miasta, dojazd tylko taxi 50P. Z granicy do S.Borja kilkanaście kilometrów, trafiam o północy do motelu za 40 R., zaczyna lać deszcz.

3  03  Z motelu jeszcze kilka kilometrów do centrum , są autobusy, ale kurują okazjonalnie, terminal po drugiej stronie miasta, okazuję się, że niepotrzebnie idę na dworzec, bo autobus do S’Miguel przejeżdża obok motelu, w którym nocowałem. Do ruin S’Miguel z głównej drogi kilka kilometrów, dojeżdża autobus, ale nie często jeździ. Schronisko Hi przy samych ruinach, najbardziej eleganckie i tanie 40R. Wieczorem oglądam widowisko historyczne, wstęp 2,5R dla seniora.

 

4  03  Rano po obfitym śniadaniu zwiedzam okazałe ruiny, wstęp dla zwiedzających, którzy ukończyli 60 lat gratis. Bardzo ciekawe jest Muzeum Misyjne, trafiam na czasową wystawę poświęconą św. Stanisławowi Kostce, eksponowane są rzeźby polichromowane z drewna przedstawiające świętego. Idę do sąsiedniej wsi, aby zobaczyć studnię a raczej ujęcie wody dla Indian Guarani, mieszkających w dalszych osadach. Autobus do S’Angelo odjeżdża dopiero wieczorem i nie mam czasu , aby zwiedzić jedyny zachowany kościół z czasów państwa kościelnego jezuitów. W planach mam dotarcie w góry, a potem nad ocean, autobus do Caxias Do Sul odjeżdża o 20 ,00 ( 95 R. ).

 

5  03 Przyjechałem kilka minut po piątej, jest już widno, ale nie lubię przyjazdów o tej godzinie do nieznanego miasta. O szóstej odjedzie autobus do Canelii, przy samym dworcu jest schronisko HI , 60R. bez zniżki. Do  Caracol niewiele kursów autobusu miejskiego, który podjeżdża pod samą bramę parku-rezerwatu przyrody. Wstęp 9R.ze zniżką, można wszędzie kwitnie niebiesko hortensja,  przede wszystkim zachwycają endemiczny gatunek olbrzymich araukarii i piękne wodospady, które można podziwiać z widokowego tarasu lub zejść po żeliwnych schodach do miejsca, w którym strumień wody rozpryskuje się i tworzy mokrą mgłę. Przy ścieżkach, a zwłaszcza przy schodach do wodospadów , są ławeczki. Po drodze do miasta jest jeszcze rezerwat starych sosen, też warty odwiedzenia.

 

6  03  O 8,00 odjeżdża autobus do Sao Francisco, 10R., o 9,15 do Cambary, ale dalej już nie dociera publiczna komunikacja, jestem skazany na autostop , nie czekam długo, sympatyczne małżeństwo brazylijskie podwozi mnie do Parku Narodowego Aparsados Da Serra i największego kanionu Ameryki Południowej: Itaimbezinho, który ma 700 metrów głębokości, do dwóch kilometrów szerokości i siedem kilometrów długości. Wytyczono trasy krótszą ,aby nią przejść wystarczy godzina i dłuższą do jej pokonania trzeba kilka godzin, zapewnie zejście na dno kanionu. Ze ścian kanionu spadają liczne strumienie wody, na krawędziach porasta tropikalny las , który tworzą siedemsetletnie araukarie o oryginalnych kształtach. Miejsce fantastyczne, a tak mało znane, fakt, że dojazd jest bardzo trudny. Wracam pełen wrażeń z zaprzyjaźnionym małżeństwem z Porto Alegro. Muszę czekać do 14,00 w Kambarze, aby odebrać plecak ze sklepu, w którym go zostawiłem . Z plecakiem idę na dworzec i dowiaduję się, że autobus do Tantos odjedzie jutro po 13. Próbuję autostopu, bez rezultatu, nareszcie zabiera mnie ciężarówka, podrzuca mnie do drogi w kierunku Terra Do Arco, do celu, który sobie postawiłem na dziś tylko 55 kilometrów, tym razem uprzejmy kierowca zawozi  mnie aż do Arroio Do Sul, tuż nad oceanem. Jest sobota, ale znajduję apartament, kompletnie urządzony za 200R. za trzy noce, bez śniadania. Z wilii wychodzę wprost na  piaszczystą plażę, której końca nie widać.

 

7/8/9/10  03  Spaceruję po plaży, w niedzielę jest zatłoczona, ale w poniedziałek zupełnie pusta, czasem kropi deszcz, ale mi zupełnie nie przeszkadza, wchodzę wtedy do wody. Samodzielnie przyrządzam sobie posiłki, w najbliższej okolicy jest kilka supermerkado.

 

10  03  Od rana pada, nie spieszę się więc z opuszczeniem apartamentu, autobus do Terra odjeżdża o 13,00.Potem przesiadki i wieczorem dojeżdżam do Laguny, kolonialnego miasteczka. Zatrzymuję się w pierwszym hotelu przy dworcu, 30R. ze śniadaniem, wieczorem jem kolację : danie dnia za 20R.

 

11  03  Rano też pada, ale zostawiam plecak w hotelu i ruszam na zwiedzanie miasta. Wieczorem nie zorientowałem się, że zamieszkałem w hotelu przy promenadzie, obok portu rybackiego. Wody laguny są wzburzone, kołyszą się rybackie kutry. Zagłębiam się w uliczki miasteczka, niektóre domy wyglądają jak ciastka tortowe, kolorowe i przybrane sztukateriami jak kremem. Ciekawy jest kościół parafialny, a obok dom Anity, bohaterskiej Francuzki z Nicei, która walczyła o republikę, niestety muzeum z czasów kształtowania się Republiki Garibalina w Casa Pinto O’Ulyssea zamknięte. Oglądam pomnik heroiny przed dawnym ratuszem , a obecnie muzeum. Mimo nawracającego deszczu zadowolony jestem z wizyty w miasteczku Laguna. Tuż po południu wyjeżdżam do Curitiby, podróż trwa siedem godzin, lepiej więc jechać nocą. Lokuję się w tanim, ale wstrętnym hoteliku przy dworcu 30R.

 

12  03  Wyspałem się jednak i tuż po śniadaniu w sąsiedniej kawiarni, po dziesiątej ,docieram do hostelu Roma, recepcja czynna jest non stop, szkoda, że nie dotarłem tu wczoraj w nocy. Schronisko HI znajduję się w zabytkowym budynku, obok dawnego dworca kolejowego, w którym jest muzeum kolejnictwa i ogromne centrum handlowe. Curitiba wygląda na eleganckie miasto, historyczne obiekty giną pomiędzy wieżowcami. Ze spisu zabytków dowiaduję się o pomniku Polski i Polaków w Bosque Jaao Paulo II. Idę więc dość daleko poprzez las tropikalny, aż trafiam na wieś małopolską z drewnianymi chatami, obórkami i stodołą, chaty kryte strzechą i wyposażone jak w skansenie. Oprowadza mnie pani Danuta Lisicka, dyrektorka muzeum od 35 lat. Nie sposób tu wszystkiego powtórzyć i opisać, ale miejsce warte odwiedzenia!

 

13  03  Już o 8,00 rano z obecnego dworca rusza  zabytkowy pociąg z turystami do Paranagua. Bez zniżek bilet kosztuje 75R. ale warto przejechać, prawie trzy godziny, przez góry po wiaduktach nad przepaściami, przez kilka tuneli, pamiętać! Zarezerwować miejsce z lewej strony ! Do miasteczka kolonialnego Paranagua trzeba dojechać autobusem z dworca, dla seniorów przejazd bezpłatny, trzeba wsiadać tylnim wejściem. Do schroniska HI kilka kroków, jest usytuowane nad samą Paraną, w ciągu zabytkowych kamieniczek. Zachowany częściowo klasztor jezuicki zaadaptowany na  muzeum ,wstęp gratis. Oglądam zabytkowe kościoły i teatr.

 

14   03  Przeżywam kolejny szok, bardzo wygodny pokój, stół śniadaniowy nakryty jak w czterogwiazdkowym hotelu, duży wybór potraw, dla mnie, bo jestem jedynym gościem ! Cena 45R. czyli ok. 13 Euro. Zostawiam plecak, bo o 9,30 odpływa stateczek spacerowy Paraną do jej uiścia 20R w jedną stronę. Dopływam do Miodowej Wyspy . Brzegi Parany porasta roślinność namorzynowa, są rezerwatem. Wyspa jest wpisana na listę UNESCO, zachowana jest pierwotna tropikalna roślinność na Oceanie Atlantyckim. Do zwiedzenia liczne zabytki, między innymi latarnia morska, mnie fascynują piaszczyste plaże, wzgórza porośnięte bromeliami ananasowymi. Kiedyś były tu dwa schroniska HI, ale w dalszym ciągu istnieje możliwość nocowania i kilkudniowego odpoczynku. Muszę niestety wracać, ostatni stateczek odpływa o 17,oo, ale zdążam na autobus o 18,45, bo potem mam nocny autobus o 22,15 do S’Paulo.

 

15   03  Około piątej przyjeżdżam na ogromny terminal, wypijam kawę i czekam do szóstej, kiedy otworzą informację turystyczną, mam nadzieję, że dowiem się o dojazd do schroniska HI, położonego w centrum miasta. Sympatyczny informator kieruje mnie do schroniska w Down Town. Stoję w kolejce, aby kupić bilet na metro, pytam o zniżkę, okazuje się, że komunikacja dla seniora, powyżej 60 lat jest bezpłatna, należy okazać dokument potwierdzający wiek, pracownikowi przy przejściu na peron. W wagonie młodzi widząc starszego człowieka ustępują miejsca! Docieram do schroniska przed 10, a więc zostawiam plecak i idę di Muzeum Narodowego, które otwierają o 10,00.Idąc do muzeum jestem zdumiony ilością bezdomnych, trzeba bardzo uważać, aby nie wdepnąć w coś, tu  jest bardziej brudno niż w Asuncion. Galeria Narodowa znakomita , zgromadzono kilkanaście obrazów impresjonistów europejskich, ale najbogatsza jest Pinacoteca Paulista, próbuję dojechać metrem. Na peronach, w wagonach widzę ludzi z pomalowanymi twarzami w barwy narodowe. Ubrani są również w stroje w kolorach żółtym i zielonym, pewnie jadą na mecz, myślę… Dziwię się, że jadą rodziny z dziećmi , osoby starsze, no cóż piłka nożna to narodowy sport. Hałas okropny , bo piszczą wuwuzele, gwiżdżą, bębnią… Wysiadam z metra na stacji obok galerii, wychodzę i trafiam w środek wielotysięcznej manifestacji antyrządowej. Rozumiem tylko jedno hasło : nie chcemy jeść mortadeli, faktycznie w każdym schronisku była na śniadanie jako najtańsza wędlina. Przez kilka godzin staram się wydostać z tłumu, w końcu przy pomocy policjanta trafiam do schroniska.

 

16  03  Zostawiam plecak i jadę do katedry, zwiedzam historyczne kościoły, zabytkowe budowle, np. Operę. Jadę powtórnie na  Avenida Paulista, ale galeria jest zamknięta, wiem ,wiem poniedziałek. Nowoczesne centrum miasta jest czyste i eleganckie. Wracam po plecak i jadę metrem  czerwonej linii do  stacji, Taupo i autobusem na lotnisko bezpłatnie, a firmy turystyczne żądają 49 R..Czekają mnie dwie noce w samolocie do Berlina i autobusie do Warszawy.

 

Podsumowanie

 

Brazylia jest ogromnym i bardzo ciekawym krajem, nie jest możliwe poznanie go podczas jednej wizyty, wybrałem więc wariant południowy, doskonały dla zainteresowanych niezwykłą przyrodą i misjami jezuickimi. Standard podróżowania bardzo wysoki: wygodne autobusy, luksusowe i niedrogie schroniska. Polecam moją trasę jako mniej popularną, a zróżnicowaną. Jedzenie w Brazylii tanie i obfite, łatwo dostępne niezależnie od godziny, a zamiast coca coli polecam wino brazylijskie.

 

 

 

 


  • Witaj w świecie globtroterów!

    Drogi internauto, niezależnie czy jesteś uroczą przedstawicielką       piękniejszej połowy świata czy też członkiem tej brzydszej. Wędrując   z  nami, podróżowanie przestanie być dla Ciebie…

    czytaj dalej

  • Jak polscy globtroterzy odkrywali świat?

    Historia „polskiego” poznawania świata zaczyna się całkiem efektownie. Pierwszy – jeżeli można go tak nazwać – polski globtroter był jednym z głównych uczestników…Zobacz stronę

    czytaj dalej

  • Relacje z podróży

Dołącz do nas na Facebook'u