Brazyla, Chile, Argentyna 2012

Brazylia, Chile, Argentyna

 

Jacek Strejch

 

 

Podróż po Ameryce Południowej odbyłem w składzie dwuosobowym w okresie 28/2-28/3.2012 roku.Bilet liniami Iberia z Berlina do Rio de Janeiro i powrotny z Buenos Aires z przesiadką w Madrycie kupiłem za 3192 zł

 

.Wieczorem 28 lutego wylatujemy z Berlina do Madrytu,gdzie nocujemy w schronisku młodzieżowym International Youth Hostel La Posada De Huertas przy stacji metra Plaza Espana za 10 euro od osoby.

 

29/2/2012

Rano robimy spacer po parku w centrum miasta,gdzie podziwiamy siedzące na drzewach stada papug i kwitnące pierwsze stokrotki,oraz oglądamy z zewnątrz architekturę pałacu królewskiego.Metrem jedziemy na lotnisko i wylatujemy do Rio de Janeiro,gdzie docieramy o zachodzie słońca.Na lotnisko wypożyczamy zarezerwowane w Avis auto za 735 zł na 3 dni i jedziemy do Teresopolis w góry Serra dos Orgaos.Początkowo jedziemy drogą BR 040, z której skręcamy w prawo na BR116 i nią aż do miejscowości Guapimirim,gdzie kończy się lepsza droga.Stąd kierujemy się za znakami na Teresopolis.Nocujemy przed wjazdem w góry w aucie stojącym na poboczu bocznej drogi w dżungli.W nocy oglądamy rozgwieżdzone niebo nad Mate Atlantica(lasy równikowe atlantyckie porastające zbocza gór na brazylijskim wybrzeżu Atlantyku).Zapowiada się na jutro piękny dzień.

1/3/2012

Rano ukazuje się nam cudowny krajobraz.Z zielonego dywanu lasu wystrzelaja w niebo granitowe brązowe iglice i płetwy.Zieleń lasu poprzetykana kwitnącymi na zółto i fioletowo drzewami.Droga prowadzi serpentynami do miasta Teresopolis,bazy wypadowej do parku Orgaos dos Serra.Z drogi widzimy iglicę skalną Dedo de Deus(palec Zeusa) wznoszącą się po lewej stronie na wysokość 1692 m.n.p.m.W Teresopolis robimy zakupy w markecie i jedziemy do parku(wstęp 3 BRL,czynnego od 8-17.).Droga prowadzi wzdłuż rzeki z małymi wodospadami i oczkami wodnymi.Wybieramy dwa szlaki.Jeden prowadzi przez las z paprociami drzewiastymi i palmami kokosowymi po drewnianych pomostach.Drugi w górę do punktu widokowego na góry z Dedo de Deus w pierwszym planie.W trakcie wędrówki po drewnianej ścieżce spotykamy wygrzewajacego się w słońcu dużego weża,który gwałtownie ucieka spłoszony przez nas.Na terenie parku znajdują się toalety z prysznicami,z których można skorzystać bez dodatkowej opłaty.Po zwiedzeniu parku jedziemy do miescowości Nova Friburgo,zamieszkanej przez potomków Szwajcarów.Droga prowadzi przez malownicze góry porośnięte raz lasami, raz zieloną trawą z pojedynczymi kępami palm.Po drodze mijamy liczne kwitnące na czerwono i zółto drzewa.W okolicy Nova Friburgo znajduje się charakterystyczna skała w kształcie siedzącego psa(Pedra do Cao Sentado)-wejście tuż przed bramkami pobierającymi opłaty za przejazd drogą w kierunku Bom Jardim.Wyjeżdżamy szutrową drogą w górę ponad powyższą skałe i na trawie przy drodze rozbijamy namiot.Oglądamy zachód słońca nad górami.

2/3/2012

Rano jedziemy do Rio de Janeiro i na dworcu autobusowym(Rodoviario) kupujemy bilet do Porto Alegre za 229,00 BRL(ok.433 zł) na 4 marca na 10 rano, liniami Penha. Jedziemy na Corcovado-wzgórze z posągiem Chrystusa wysokim na 30m.Spod parkingu, gdzie są kasy biletowe należy wjechać busem na górny parking, wjazd wliczony w cenę wstępu – wstęp 25 BRL od osoby.Do tego miejsca można też dojechać kolejką linową, ale minusem jest długi czas oczekiwania przy kasach. Stąd idziemyschodami na taras widokowy, z którego roztacza się piękny widok na miasto i wybrzeże ze słynną plażą Ipanema i Copacabana.W pierwszym planie rzuca się w oczy charakterystyczna Głowa Cukru – skała, na szczyt której można wjechać kolejką linową.Corcovado wznosi się na wysokość 710m n.p.m

Po nasyceniu się cudownymi krajobrazami jedziemy drogą wzdłuż zielonego wybrzeża do Parati.Zatoka usiana jest licznymi wyspami,a w skalistych zatoczkach wzdłuż wybrzeża znjdują się

piaszczyste plaże.Na jednej z nich zatrzymujemy się na kąpiel.Zjeżdżamy z głównej drogi na nocleg na skraju jakiejś wioski.Kiedy już układamy się do snu w aucie,nagle podjeżdża samochód i wysiadają z niego dwaj mężczyźni z pistoletami.Jeden z podchodzi do okna,drugi stoi za nim 3 metry.Na szczęście pistolety mają skierowane lufą do ziem, a nie w nas.Po krótkiej konwersacji każą nam odjechać, bo jest to teren prywatny.Nie mają złych zamiarów,byli zaniepokojeni ,bo nie wiedzieli z kim mają do czynienia.Odjeżdżamy nie dyskutując i śpimy kilka km dalej przy drodze w dżungli prowadzącej do jakiegoś rezerwatu.

3/3/2012

Rano próbujemy wjechać w boczną drogę prowadzącą przez góry parku narodowego Bocaina.Jest ona asfaltowa przez kilka kilometrów,potem staje się gruntowa.Dojeżdżamy dokąd się da,a dalej idziemy na piechotę jakieś 3 km w kierunku przełęczy przez dżunglę.Mijamy potężne spychacze wyrównujące dziury w drodze,za parę godzin pewnie byłaby przejezdna.Po drodze mijamy skupisko drzew kwitnących na fioletowo.Po powrocie do auta jedziemy na piaszczystą plażę w okolicy Parati .Po południu wracamy do Rio de Janeiro.Znajdujemy nocleg w schronisku młodzieżowym Pura Vida hostel przy Rua Saint Roman#20 za15 BRL od osoby(tel.22108885).Jedziemy na lotnisko oddać auto i wracamy autobusem z napisem”Copacabana” do schroniska.

4/3/2012

Rano metrem i potem autobusem jedziemy na dworzec autobusowy i o 10:00 wyjeżdzamy do Porto Alegre.Docieramy tam po 26 godzinach jazdy.

5/3/2012

Kupujemy bilety do Buenos Aires w firmie Pluma za 219 BRL(417zł) na następny dzień na 17:30.

Znajdujemy wypożyczalnię aut i pożyczamy auto o godzinie 14:00 na 24 godziny.Jedziemy w góry do parku narodowego Aparados da Serra zobaczyć głęboki na 700 m i wąski kanion Itaimbezinho,oraz lasy araukarii brazylijskiej,występujące tylko tutaj.Nocujemy nieopodal wejścia do parku(otwarte od 7:00) w namiocie rozbitym obok opuszczonego kościoła.

6/3/2012

Rano wchodzimy do parku.Początkowo idziemy przez las araukariowy.Araukarie mają goły pień i na jego szczycie koronę z gałęzi wygiętych w łuki ,skierowane wypukłością ku ziemi,odwrotnie jak w przypadku palmy.Na końcach gałęzi znajdują się skupiska grubych stożkowatych igieł.Po 30 min marszu dochodzimy do brzegu kanionu .Ma on kształt litery T.Po jego ścianach spada wodospad,na krawędziach rosną parasolowate araukarie.Całość wywołuje niesamowite wrażenie,jest on głęboki na ok. 700m i dość wąski.Obchodzimy szlakiem jedno z ramion i z przeciwległego brzegu obserwujemy dwa spadające obok siebie na dno kanionu malownicze wodospady.

Mamy jeszcze trochę czasu i jedziemy do parku Estadual do Caracol,leżącego 8 km od Caneli,zobaczyć imponujący130 metrowy wodospad Caracol.Spada on z przewieszonego urwiska prosto w próżnię.Można po schodach zejść do jego podstawy.

Teraz już tylko powrót do Porto Alegre,oddajemy auto po 16:30(liczą nam tylko za dobę,bo uprzedziliśmy wcześniej,że spóźnimy się o 2-3 godziny),biegniemy na dworzec i jedziemy autobusem do Buenos Aires.

7/3/2012

Autobus ma opóznienie i do stolicy Argentyny docieramy po 14:00. Droga i krajobrazy były monotonne.Jedyną ciekawostką była sawanna palmowa w Parku El Palmar przy granicy z Urugwajem.Zbieramy informacje jak najlepiej dostać się do Patagonii.Wynajęcie auta nie wchodzi w grę,gdyż aby przekraczać granicę z Chile trzeba wykupić bardzo drogie ubezpieczenie miedzynarodowe.Jazda autobusem potrwa zbyt długo,a na dodatek bilety wcale nie sa tanie.W końcu decydujemy się na samolot do El Calafate za 330 USD.Nie zastanawiamy się zbyt długo,bo na jutro rano są tylko 2 bilety-chyba czekały na nas.

8/6/2012

Wylatujemy o świcie,lot trwa 1h40min i lądujemy w sercu Patagonii.Pogoda jest

wyśmienita,bezchmurne niebo.Na lotnisku wynajmujemy auto na 3 dni i jedziemy do parku Los Glecieros zobaczyć lodowiec Perito Moreno spływający szerokokim na 5 km jęzorem do wód jeziora Argentino.

Czoło lodowca ma 60 metrów wysokości.Z parkingu prowadzą drewniane chodniki do różnych punktów widokowych.Widoki są bajkowe-biel lodowca,turkus wód jeziora i jesienne kolory otaczających gór składają się na wyjątkowy urok tego zakątka.Po nakarmieniu oczu i ducha cudownymi widokami jedziemy do El Chalten u stóp Fitz Roya.Docieramy tam o zmierzchu i nocujemy w hostelu La Comarca.

9/3/2012

Rano cudowne zjawisko “zapalania” gór przez wschodzące słońce.Ognista purpura skał Fitz Roya i Cerro Torre robi niesamowite wrażenie.Cały spektakl trwa ok.30 min a potem granit przyjmuje swój normalny szarawy odcień.Wyruszamy na całodzienny trekking w góry.Na pierwszy ogień idzie szlak do laguny Torre u stóp Cerro torre.Prowadzi przez lasy buka południowego.Buk południowy różni się od naszego- ma małe liście wielkości paznokcia zmieniające jesienią kolor na czerwony. Do laguny wpada jęzor niewielkiego lodowca.Iglica skalna Cerro torre(najtrudniejszej wspinaczkowo góry swiata) robi niesamowite wrażenie.Następnie idziemy do laguny Los Tres,nazwanej tak na pamiątke spotkania trzech podróżników,leżacej u podstawy ściany Fitz Roya.Szlak prowadzi wzdłuż licznych jeziorek o ślicznej turkusowej barwie.Do hostelu wracam o 23:00 po 14 godzinach marszu.Jestem wykończony,ale warto było.Cały dzień utrzymała się cudowna pogoda.

10/3/2012

Rano jedziemy obejrzeć kilkunastometrowy wodospad i wracamy do El Calafate.Oddajemy auto i nocujemy w mieście w hostelu Del glaciar.Kupujemy na jutro bilety do Puerto Natales w Chile

11/32012

Jedziemy kilka godzin i po południu docieramy do Puerto Natales.Znajdujemy nocleg za 6000 pesos w hostelu,których w miasteczku jest pełno.Puerto Natales leży nad Pacyfikiem i jest bazą wypadową do parku Torres del Paine,odległym o 150 km.Pogoda się pogorszyła,pada deszcz

12/3/2012

Pogoda barowa,cały dzień leje.Znajdujemy wypożyczalnię Avisa i pożyczamy auto z ubezpieczeniem międzynarodowym na 3 dni za 232.676,00 CLP(1578 zł)i kupujemy bilety z Puerto Natales do Puerto Montt za 69.300,00 CLP(473 zł)na 16 marca i z Santiago do Buenos Aires za 135.762,00 CLP(920 zł) na 27 marca.Transport mamy rozplanowany i nastawiamy się na wyjazd do Torres del Paine na jutro o swicie,tylko że nadal pada.

13/3/2012

Rano cudowna niespodzianka,mamy błękitne niebo.Pędzimy w kierunku parku Torres del Paine.Po drodze mijamy stada guanako i strusi nandu.Po 2 godz. jazdy dojeżdżamy do granic parku i po uiszczeniu opłaty za wstęp w wysokości 18000 pesos, wjeżdżamy na drogę gruntową przecinającą park. Kierujemy się za znakami do początku szlaku do punktu widokowego na wieże Paine.Martwimy się bo nad górami zalega niski pułap chmur.Na szczęście nie pada,wiec ruszamy na szlak.Po chwili marszu zagłębiamy się w mgłę w której idziemy wytrwale przez 2 godziny.Po drodze mijają nas jadący na koniach gauchos,dostarczający towary do znajdującego się na szlaku schroniska.Ale opłaca się bo w końcu wychodzimy ponad chmury i naszym oczom ukazują się skalne szaro-brązowe wieże,wznoszące się ponad mleczno-turkusowym jeziorkiem,na tle błękitnego nieba.Kolorytu dopełniają jeszcze leżące poniżej lasy lenga,których liście zaczynają zmieniać barwę na czerwonawą-w końcu mamy tutejsze babie lato.

Wracamy do auta i jedziemy drogą przez park mijając po drodze licznie pasące się guanako.Jedziemy wzdłuż jeziora Lago Nordenskjold,za którym widać drugą po wieżach Paine charakterystyczną dla parku Torres del Paine grupę szczytów Cuerno.Dojeżdżamy do wodospadu Salto Grande-kilkunastometrowej kaskady spienionej turkusowej wody.Jedziemy dalej wzdłuż jeziora Pehoe do mniejszego wodospadu Salto Chico i po kilku kilometrach wyjeżdżamy z parku i wracamy do Puerto Natales do hostelu.

14/3/2012

Rano jedziemy na Ziemię Ognistą ,początkowo drogą w kierunku Punta Arenas.Krajobrazy są ciekawe,widzimy drzewa buka południowego o dziwacznych ukształtowanych przez wiatry kształtach,z konarów których zwisają mchy i porosty.Jakieś 40 km przed miastem skręcamy w lewo i jedziemy wzdłuż cieśniny Magellana do przeprawy promowej w Punta Delgada.Przeprawa trwa ok. 30 min. Towarzyszą nam biało-czarne delfiny,wyskakujące z wody koło burty promu.Po chwili jedziemy przez równinne stepy północnej cześci Ziemii Ognistej.Mijamy stada strusi nandu i guanako.Jakieś 70 km za miastem Rio Grande znajdujemy miejsce na nocleg.Mamy fajne auto ,po rozłożeniu tylnych foteli śpimy jak w łóżku.

 

15/3/2012

Rano wita nas cudowny wschód słońca,obłoki płoną czerwienią.Tuż przed jeziorem Fagnano kralobraz się zmienia.Kończą się płaskie stepy.Na horyzoncie pojawiają się góry i zmienia się roślinność na lasy złożone z buka południowego.Zaczyna się jesień,więc drzewa mienią się kolorami. Ostatnie 100 km drogi do Ushuaia jest wyjątkowo malownicze.Krajobrazy zmieniają się za każdym zakrętem,obok gór pokrytych kolorowymi bukami, po nagie skaliste turnie w kolorach szarym,beżowym i brunatnym.Pogoda jest słoneczna,dzięki czemu przez nasycenie światłem,widoki są jeszcze piękniejsze.W końcu dojeżdzamy do Ushuaia.Chwilę spacerujemy po mieście,odwiedzamy centrum informacji turystycznej.Potem jedziemy do Parku narodowego Tierra del Fuego-wjazd jakieś 20 km na zachód od miasta,wstęp 20 pesos od osoby.Naszym celem jest Cerro Guanako.Szlak na szczyt zaczyna się przy pięknym turkusowym jeziorze.Początkowo prowadzi przez bukowy las,cudownie kolorowy o tej porze roku.Zwracamy uwagę na jasnozieloną jemiołę,licznie pasożytująca na drzewach buka.Po około godzinie marszu wychodzimy ponad linię lasu.Zaczynają się piękne widoki na powyższe jezioro i błękitną cieśninę Beagla .Mijamy bobra stojącego przy żeremii.Tu Krzysiu wymięka i postanawia odpocząć,a ja idę dalej sam na szczyt.Docieram tam po kolejnej godzinie marszu.Na szczycie poza mną jest Anglik.Konwersujemy i robimy sobie nawzajem zdjęcia.Widoki są oszałamiające.Widzę cały kanał Beagla i miasteczko Ushuaia w dole.Za kanałem z licznymi wysepkami widać pasmo kordyliery Darwina.Siedzę na szczycie prawie godzinę i chłonę cudowne krajobrazy.Potem szybkie zejście,kapiel w zimnym jeziorze i wyjeżdżamy z parku.Tuż przed zachodem słońca wjeżdżamy jeszcze na parking przed początkiem ścieżki do czoła lodowca Martiala.Oglądamy widoki i po kolacji żegnamy się z górami Ziemii Ognistej.Jedziemy z powrotem do Puerto Natales.Chcemy przed północą przekroczyć granicę z Chile,żeby nie płacić ubezpieczenia międzynarodowego za kolejną dobę.Na granicy sprawdzają to bardzo skrupulatnie.Nie ma szans na wjechanie do Argentyny autem wynajętym w Chile lub odwrotnie,jeśli nie ma się wykupionego międzynarodowego ubezpieczenia OC,a to niestety podnosi znacznie koszty wynajmu.Ale auto opłaca się wynająć,bo zaoszczędzamy na czasie i noclegach.Śpimy w aucie już po stronie chilijskiej w stepie.

16/3/2012

Po wstaniu witamy kolejny obłędnie czerwony wschód słońca

O 16:00 mamy samolot z Puerto Natales a jeszcze prawie 300 km przed nami,więc ruszamy w drogę.Na lotnisku miał czekać na nas pracownik z Avisa,żeby odebrać auto.Nie ma go,więc dzwonimy do biura.Odpowiada,żeby zostawić klucz na lotnisku na stoliku z tabliczką”Avis”.Trochę obawiam się zostawić klucz tak na wierzchu,więc zamykam go w aucie na parkingu-wrzucam na siedzenie przez minimalnie pozostawiona uchyloną przednią szybę.Teraz juz spokojni wsiadamy do samolotu i za niecałe 2 godziny lotu lądujemy w Puerto Montt.

Pożyczamy kolejne auto na 5 dni za 216.943 CLP(1445 zł) w firmie BUDGET i znajdujemy nocleg w hostelu za 6000 pesos.

17/3/2012

Jedziemy do parku Alerce Andino gdzie rosną fitzroye(andyjski modrzew, odpowiednik północnoamerykańskiej sekwoji).Do parku są 2 wejścia oddalone znacznie od siebie,sektor Chaicas i Correntoso.Wybieramy wjazd do sektora Chaicas-w Lenca od Camino Austral odchodzi boczna szutrowa droga w głąb doliny Chaica.Wstęp kosztuje 2000 pesos.Z parkingu maszerujemy przez las deszczowy strefy podzwrotnikowej.Mijamy typowe dla tego rejonu drzewa arrayan tree-z brązową korą i pachnącymi białymi kwiatami,Zwracamy uwagę na wyrastające z ziemi olbrzymie liscie z kolczastymi łodygami i olbrzymie paprocie.Trochę dalej znajduje się malowniczy wodospad na rzece Chaicas i rosnąca w pobliżu 1000 letnia olbrzymia fitzroya(Alerce Milenario).Fitzroye rosną pojedyńczo, wtopione w tło innych drzew.Spotyka mnie tutaj niemiła przygoda,wchodzę prosto w znajdujące się w ziemi gniazdo os.Atakują broniąc swego terytorium,ratuje mnie tylko refleks.W trakcie ucieczki dopada mnie i żądli niegroźnie kilka z nich-dobrze że nie cały rój i że nie mam alergii na jad os.Traktuję to jako sygnał do odwrotu i wracamy,zobaczyliśmy co mielismy zobaczyć i nie ma sensu pchać się dalej szlakiem,który prowadzi do jakiegoś jeziorka(laguna Triangulo).

Pod wieczór zdążamy dojechać nad jezioro Lanquihue,pod wulkan Osorno,gdzie nocujemy w prywatnym pensjonacie za 10 000 pesos

18/3/2012

Następnego dnia jedziemy nad jezioro Todos los Santos(wszystkich swiętych) o cudownym turkusowym kolorze.Po tym jeziorze kursują łodzie do granicy z Argentyną i dalej do Bariloche.

Z brzegu jeziora podziwiamy wznoszący się za plecami idealny stożek wulkanu Osorno, z lodowcem przykrywającym jak czapka jego wierzchołek i stoki aż do połowy.Znajdujemy na mapie odchodzącą boczną drogę prowadzącą na stoki wulkanu.Tuż przed zjazdem na nią znajdujemy cudownie zielone oczko wodne(laguna Verde).Droga oznaczona “Osorno “wspina się serpentynami na stok wulkanu do znajdującego się tam ośrodka narciarskiego.Z góry podziwiamy kolory skał i lodowiec pokrywający szczyt wulkanu oraz widok na talę jeziora Lanquihue w dole.Jedziemy dalej do Pucon u stóp wulkanu Villarica.Znajdujemy nocleg w hostelu za 6000 pesos od osoby.

19/3/2012

Krzysiu zostaje w Pucon,gdzie chce pojeżdzić na rowerze i odpocząć,ja pędzę dalej,bo chcę zobaczyć lasy araukarii chilijskiej-relikt z czasów Gondwany,gdy żyły tu dinozaury.Jadę w kierunku Panamericany,na którą wyjeżdżam przed Temuco.Po ok 150 km zjeżdżam na miejscowość Angol,skąd za znakami jakieś 40 km szutrową drogą na park narodowy Nahuelbuta,gdzie rośnie największe poza Andami,ostatnie skupisko araukarii chilijskiej.Jestem zauroczony roślinnością tego parku.Szlak prowadzi przez las potężnych wielowiekowych araukarii-najstarsze drzewo ma 2000 lat,jest oznaczone tabliczką.Miedzy araukariamii rosną buki południowe.Drzewa są oblepione wiszącymi porostami co wzmaga magię tego miejsca.Jestem na szlaku zupełnie sam i czuję się jakbym przeniósł sie 50 milionów lat wstecz do czasów Gondwany.Po godzinie marszu szlak wyprowadza na granitowe kopuły skalne,z których roztacza sie po horyzont widok na połacie parasolowatych araukariowych lasów.Wyjątkowo widowiskowo wygląda kopulasta granitowa góra w całości porośnięta przez araukarie.Poza tym jeszcze to popołudniowe światło dopełnia niesamowitego uroku tego miejsca.Jest to jedno z tych nielicznych miejsc na świecie o wyjątkowej faunie występującej tylko w tym konkretnym miejscu.Na nocleg zjeżdżam do Angol,muszę się wreszcie wykąpać i uprać bieliznę.Nocuję w hotelu za prawie 30 USD,ale kiedyś trzeba, a tanik hosteli tu nie ma.

20/3/2012

Jadę do chilijskiej Niagary,wodospadu del Laja,kilkanaście kilometrów za Los Angeles,przy Panamericanie.Jest chyba jakaaś fiesta,bo przy wodospadzie tłum ludzi i liczne stragany z pamiątkami.Sam wodospad ma ponad 20 m wysokości i szeroki na ok. 100 metrów,dość malowniczy.Kolejnym etapem jest park narodowy Conguillo z wulkanem Llaima o wys.3124 m.n.p.m.Kiedy dojeżdżam do parku jest wieczór i szczyt wulkanu tonie w chmurach.Krajobraz mnie zachwyca,znów lasy araukariowe,cudowne kolory skał wulkanicznych i przepiękne kwiaty przypominające gerbery o 10 pomarańczowych płatkach i zółte podobne do storczyka o 5 płatkach.Jestem tak urzeczony krajobrazem i cudownym swiatłem,że zostaję na nocleg w lesie araukariowym.Chcę rano zobaczyć wulkan Llaima w całej krasie.

21/3/2012

Nie zawodzę sie, o świcie widoczność jest doskonała,i co ciekawe wulkan mimo ze wyższy niż poprzednie,to czapę lodową ma bardzo malutką.Postanawiam iść na szczyt.Idę kilka godzin,prawie udaje mi się wejść na szczyt brakło 100 może 200m,powstrzymał mnie 10 metrowy odcinek śliskiego lodu.a nie miałem raków,zaś lawa po której szedłem była swieża i bardzo ostra,wpadnięcie na nią przy poślizgnięciu groziło poważnymi ranami,musiałem więc zrezygnować.Następnego dnia okazało się ze wchodziłem od niewłaściwej strony.Od północy nie było lodu,ale z koleji wiatr wiał od południa i zdmuchiwał wyziewy z krateru na stoki bez lodu.W każdym razie widoki i tak były niesamowite,różne kolory jęzorów lawy wpadające do zielonych lasów araukariowych leżacych poniżej,biel lodowca i widok na kilka stożków wulkanicznych w sąsiedztwie,warte było tego wysilku.

22/3/2012

Jestem tak zauroczony krajobrazem parku Conguillo,że wjeżdżam jeszcze do niego autem.Można przejechać przez cały park i wyjechać z drugiej strony.Wczoraj szedłem na wulkan od strony zachodniej,dziś jeżdżę po stronie wschodniej.Z tej strony wulkan jeszcze bardziej kolorowy,jest też kilka jeziorek z krystalicznie czystą wodą,w tym jedno turkusowe.I oczywiście araukariowe lasy,te drzewa fascynują mnie wyjątkowo,są niesamowite. Po objechaniu parku i przejściu paru krótkich szlaków jadę z powrotem do Puerto Montt, aby oddać auto.Po drodze zatrzymuję się na kąpiel w jeziorze Villarica.Woda czyściutka i ciepła.Przyjemna kąpiel z widokiem na wulkan Villarica po drugiej stronie jeziora.Na nocleg zatrzymuję się w schronisku młodzieżowym za 8000 pesos w miejscowości Puerto Varas nad jeziorem Llanquihue.

23/3/2012

Po południu o 17:00 mam autobus do Santiago.Mając trochę czasu jadę ponownie do parku Alerce Andino tym razem od strony Correntoso.Idę szlakiem ok. 1,5 godziny do skupiska fitzroyi,zwanego Catedral,dalej szlak prowadzi do laguna Fria,ale brak mi już czasu a poza tym nie wygląda,aby dalej było coś szczególnego.Wracam do Puerto Montt,oddaję auto i przez pracownika firmy zostaję podrzucony na dworzec aotobusowy.Kupuję bilet za 9000 pesos i jadę do Santiago.

24/3/2012

W stolicy jestem ok.7:00 rano,nie za bardzo wiem gdzie jest wypożyczalnia aut.Wchodzę do pierwszego hotelu obok dworca i tam z recepcjonistą załatwiam wynajem auta.Dzwoni do firmy i za godzinę podstawiają auto za 122113 CLP(822 zł) na 3 dni.W czasie oczekiwania korzystam bezpłatnie z internetu i używam skypa do kontaktu z ukochaną w Polsce.Umawiam się że za niewielką dopłatą oddam auto na lotnisku międzynarodowym.Wyjeżdżam z miasta na północ i jadę wybrzeżem Pacyfiku.Pojawia się inna roślinność,półpustynia porośnięta wysokimi kaktusami,niektóre kwitną na czerwono.W miejscowości La Serena skręcam w kierunku passo Negra odległej jak wskazują drogowskazy o 270 km.Droga początkowo biegnie przez dolinę Eloui słynną z produkcji wina,otoczoną przez nagie brązowe góry porośnięte kaktusami,potem zagłębia się w Andy.Na skraju gór znajduję miejsce nad strumieniem i nocuje w aucie.

25/3/2012

O swicie jadę dalej.Ostatnie 80 km drogi przed przełęczą jest szutrowe.Jakieś 100 km przed przełeczą jest punkt graniczny Chile.Jeśli nie ma się ubezpieczenia międzynarodowego,można jechać tylko do przełęczy i paszport trzeba zostawić pogranicznikom.Droga do przełęczy prowadzi serpentynami przez niezwykle kolorowe góry,z paletą barw od różnych odcieniach brązu,przez różowy,pomarańczowy po ceglasty,z wstążkami zieleni wzdłuż strumieni i bielą jęzorów lodowców na tle nieskazitelnego błekitu nieba.Przełęcz znajduje się na wysokości 4753 m.n.p.m,Stąd droga opada już w dół w kierunku Argentyny.W pobliżu przełęczy widać skupiska penitentów(pokutujących śniegów).Powstają one w wyniku topnienia lodu w ciągu dnia w promieniach słońca i zamarzania w godzinach nocnych.Wyglądają jak stojący obok siebie i modlący sie mnisi-stąd nazwa.

Czas zjeżdżać na dół bo ciężko oddychać na tej wysokości bez uprzedniej stopniowej aklimatyzacji

Wracam do La Sereny i kieruję się w kierunku parku narodowego Fray Jorge,słynacego z wilgotnych lasów waldiwijskich rosnących w terenie półpustynnym dzięki skraplającej się zimnej mgły znad Pacyfiku w zetknięciu z gorącym powietrzem znad lądu.Nocuję w wiosce 2 km przed wjazdem do parku w skromnym domku należącym do jednej z nielicznych tu mieszkanek,ale tanim-płacę 4000 pesos.W domku są 2 pokoje nie ma bieżącej wody,ale razem z sympatyczną właścicielką przynosimy plastikową bańkę z wodą.

26/3/2012

Rano oddaję klucze od domku i od męża właścicielki dostaję reklamówkę gruszek.Jadę przez półpustynię do parku Fray Jorge.Wokół pełno kwitnących na czerwono ogromnych kaktusów i aloesów.Nektarem kwiatów kaktusów odżywiają sie kolibry.Podjeżdżam serpentynami szutrową drogą do widocznego z daleka obłoku mgły.Tuż przed nim krajobraz się zmienia.Zaczynają się kilkumetrowe powiginane drzewa z błyszczacymi zielonymi liściami oblepione porostami a w poszyciu paprocie i kwiaty o różnych kolorach-fioletowe o żółtych środkach,różowe,żółte i czerwone.Przez las prowadzi szlak spacerowy po drewnianych scieżkach,tworzący pętlę.Znad oceanu napełzają jęzory mgły,przysłaniając widok.W oddali słychać tylko szum fal.Po przejściu szlaku wracam do Panamericany i jadę w kierunku Santiago.Przed zachodem słońca zjężdżam jeszcze w kierunku widocznego na horyzoncie masywu Aconcagui i patrzę jak zmienia się jej kolor wraz z zachodzącym słońcem.I to już koniec podróży,jadę na lotnisko.Rano o 7:00 mam samolot do Buenos Aires a o 12:00 dalej do Madrytu.

27/3/2012

Dzień spędzony w samolotach.Fajny widok po starcie z Santiago,samolot przelatuje nad Andami obok Aconcagui

28/3/2012

Rano przesiadka w Madrycie i po 12:00 jesteśmy w Berlinie.Jedziemy pociągiem do Poznania,widać kwitnące drzewa,wiosna już w pełni.Potem jeszcze nocny autobus do Krynicy

29/3/2012

Rankiem jestem w Krynicy,ciepło 12 stopni,dobrze że już zima odeszła.Nie wiem jeszcze że za 3 dni spadnie 30 cm śniegu.

 

Reasumując ceny w tej części Ameryki Południowej znacznie wzrosły,zarówno żywności jak i transportu,zwłaszcza ceny biletów autobusowych.Autostrady płatne,co chwila bramki do pobierania opłat,zwłaszcza w Brazylii i w Chile.

1 BRL(brazylijski real)=1,89 zł

1000 CLP(chilijskie pesos)=6,6 zł

1ARS(argentyńskie peso)=0,75 zł

Zakupy najtańsze w dużych supermarketach,ale i tu ceny trochę wyższe niż w Polsce.

W Chile alternatywne cenowo są tanie linie lotnicze SKY AIRLINES.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


  • Witaj w świecie globtroterów!

    Drogi internauto, niezależnie czy jesteś uroczą przedstawicielką       piękniejszej połowy świata czy też członkiem tej brzydszej. Wędrując   z  nami, podróżowanie przestanie być dla Ciebie…

    czytaj dalej

  • Jak polscy globtroterzy odkrywali świat?

    Historia „polskiego” poznawania świata zaczyna się całkiem efektownie. Pierwszy – jeżeli można go tak nazwać – polski globtroter był jednym z głównych uczestników…Zobacz stronę

    czytaj dalej

  • Relacje z podróży

Dołącz do nas na Facebook'u