Kameruńskie impresje – Grzegorz Lisik

Kameruńskie impresje

Grzegorz Lisik

Kamerun jest dość rzadko odwiedzanym przez turystów krajem. Z tego co było napisane w przewodnikach sądziłem, że będzie to bardzo trudny i męczący wyjazd, co nie do końca było prawdą. Wbrew pozorom nie jest tu ani tak drogo, ani tak niebezpiecznie. Jest podobnie jak w wielu krajach Afryki Zachodniej, tylko główne drogi są w lepszym stanie. To co najbardziej mnie zdziwiło to ludzie, którzy okazali się bardzo mili i życzliwi. Było dużo łatwiej im robić zdjęcia niż w sąsiednich krajach, obyło się bez protestów i krzyków. Od niedawna nie jest tu wymagane pozwolenie na fotografowanie, co było też dla nas dużym zaskoczeniem.

Trasa

(noclegi) Douala – Bamenda – Foumban – Bafoussam – Kumba – Buea – Maroua – N’gaoundere – Yaounde – Krib – Douala

Termin

15 lutego – 15 marca 2002

Ekipa

4 osoby

Przelot

Air France (via Paryż), koszt z opłatami wylotowymi około 990 USD.

Informacje o kraju

powierzchnia: 475,442 km, ludność: 14,7 mln, stolica – Yaounde

Klimat

Na północy Kamerunu jest jedna pora deszczowa od kwietnia do września, a od marca do maja są tu największe upały, nawet do 45°C. Południe ma bardziej równikowy klimat z opadami deszczu przez cały rok. W okresie od czerwca do października wiele dróg w tym regionie może być nieprzejezdnych. Pod koniec pory suchej przejrzystość powietrza jest znacznie mniejsza na skutek wiejącego harmattanu. Warunki do fotografowania są dużo gorsze, niebo prawie zawsze wychodzi na zdjęciach szare.

Czas

Kamerun leży w tej samej strefie czasowej co Polska.

Język

Francuski i angielski są językami narodowymi. W praktyce angielski jest dość rzadko używany, głównie na zachodzie kraju.

Informacje turystyczne

Można uzyskać w dużych miastach jak: Douala, Yaounde, a także Buea i Maroua.

Religia

Na północy dominuje islam, południe jest chrześcijańskie. W całym kraju jest jednak wielu wyznawców kultów animistycznych.

Zwyczaje

Wchodząc do wioski, którą chcielibyśmy zwiedzić najpierw należy udać się do jej szefa. Zapytać o zgodę na jej zwiedzenie. Czasami trzeba zapłacić jakieś drobne, ale nie zawsze. Można natomiast przez to zaoszczędzić wielu kłopotów.

Przewodniki

Nie ma w zasadzie żadnego wyboru. My korzystaliśmy z West Africa (Rough Guide) oraz skromnego w wiadomości Africa on a shoestring (Lonely Planet). W lepszych księgarniach w Douala i Yaounde można dostać dobrze ilustrowany miejscowy przewodnik w wersji angielskiej i francuskiej. Korzystaliśmy też z dobrej mapy Cameroon 1:150 000 wyd. Freytag&Berndt.

Wiza

Niestety jest obowiązkowa i nie można jej załatwić za pośrednictwem ambasady francuskiej. Można bez problemu uzyskać ją w krajach sąsiednich lub Moskwie albo Bonn. My załatwialiśmy w Bonn za pośrednictwem agencji Merkun-Reisen Gmbh (www.visaexpress.de, fax: 02241337097). Wymagane są 2 wypełnione aplikacje (można ściągnąć z Internetu) + 2 zdjęcia paszportowe + kopia szczepienia przeciw żółtej febrze + paszport ważny min. 6 miesięcy. Koszt wizy turystycznej to 46 EUR + opłata za pośrednictwo 24 EUR/od paszportu + przesyłka DHL z Polski około 200 PLN + opłata za przesyłkę z Niemiec 45 EUR.

Budżet

Dziennie trzeba się liczyć z wydawaniem od 15 do 25 USD, w zależności od wynajmowanego transportu. Na transport lokalny nie zawsze można liczyć, jeśli jest się związanym czasowo.

Waluta,wymiana

Oficjalną walutą jest Frank Centralnej Afryki (CFA). Z wymianą nie ma problemu. Najlepiej zabrać ze sobą EUR lub dolary amerykańskie. Oficjalny kurs: 1 EUR=660 CFA, 1 USD=720 CFA. Prowizje w bankach są bardzo wysokie, po jej odjęciu 1 USD może wyjść nawet 670 CFA. My wymienialiśmy „na czarno” na lotnisku w butiku ze złotem (Drugstore Aeroport, Soulemanou Abdou tel. 342 44 23). Wymieniliśmy w sumie około 4000 USD po kursie 1 USD=760 CFA, przy mniejszych kwotach nie ma szansy wynegocjować takiej ceny. Z właścicielem można się umówić, żeby pieniądze na wymianę przywiózł do hotelu. Na lotnisku byłaby to bardzo ryzykowna transakcja zważając na typy jakie można tam spotkać. Najlepiej mieć ze sobą wysokie nominały. Czeki podróżne nie sprawdziły się ponieważ prowizje za ich wymianę w banku są prawie dwukrotnie wyższe niż za gotówkę. Wtedy można otrzymać za 1 USD 620–640 CFA w zależności od banku. Trzeba też wiedzieć, że nie wszystkie banki akceptują czeki.

Jedzenie i picie

Kamerun ma jedną z najlepszych kuchni w Afryce Centralnej. Do najpopularniejszych potraw należy ryba lub kurczak w sosie pomidorowym, z ryżem lub maniokiem. Z ryb najbardziej smakowała nam „capitane” z dużą ilością białego mięsa i prawie bez ości. Kurczaki są małe i żylaste, frytki z manioku (jam) prawie jak z ziemniaków, są dużo lepsze niż z bananów. W okolicy Kribi w restauracyjnym menu można znaleźć rekina, żmiję gabońską, krokodyla, także pająki. Prawie wszędzie można kupić coca-colę, fantę, sprite, piwo. Wodę mineralną tylko w miastach lub często odwiedzanych wioskach. W Maroua serwują bardzo dobre soki z guavy oraz innych mniej znanych owoców tropikalnych.

Bezpieczeństwo

Często byliśmy ostrzegani w hotelach, żeby uważać podczas wieczornych wyjść na miasto szczególnie w Douala i Yauonde, jednak nigdy nic się nie wydarzyło. Czasami zaczepiano nas o drobne, najlepiej jednak w takich sytuacjach w ogóle nie reagować. Mniej przyjemne stają się sytuacje na checkpointach. Czasami stojący tu żołnierze chcą obejrzeć dokumenty, a później nie chcą oddać paszportów. Dobrze jest wtedy mieć ze sobą jakieś drobiazgi np. długopisy, notesy, breloczki, zapalniczki, papierosy etc. obojętnie, coś co się nadaje na prezent. W innym wypadku mogą chcieć pieniądze. W jednym miejscu zażyczyli sobie od nas żółte książeczki i próbowali wmówić, że nie mamy ważnych szczepień na cholerę (które jak wiadomo nie są obowiązkowe, bo nieskuteczne), jednak 2 długopisy rozwiązały sprawę.
Inne niebezpieczeństwa to choroby tropikalne, przeciw którym jeśli to możliwe należy zabezpieczyć się jeszcze w kraju. Obowiązkowe jest szczepienie przeciw żółtej febrze, które w ostateczności można zrobić za opłatą na lotnisku w Douala i Yaounde. Dobrze jest mieć także szczepienia na żółtaczkę wszczepienną i pokarmową. Na malarię niestety wciąż nie ma jednego skutecznego lekarstwa. Zapobiegawczo łyka się Lariam, który może być różnie tolerowany i chroni organizm tylko w około 30%. Żeby ustrzec się ugryzień moskitów należy stosować repellenty np. Off, Autan, etc., zakładać moskitierę na noc (komary są aktywne głównie o zmierzchu i nad ranem), podobno pomaga też jedzenie czosnku (zmienia zapach skóry) oraz używanie jasnych ubrań.

Pozostałe zagrożenia

– wodę należy pić butelkowaną lub uzdatniona tabletkami chlorowymi, wodę z kranu można też gotować,
– wystrzegać się lodu,
– uważać na sałatki ze świeżych owoców i warzyw, które mogą być myte w wodzie niezdatnej dla nas do picia (inna flora bakteryjna). Ich jedzenie często kończy się ostrą biegunką,
– kąpiele na świeżym powietrzu, pomimo wysokich temperatur nie są wskazane. Występuje duże zagrożenie bilharcjozą, szczególnie w zbiornikach z wodą stojącą oraz w okolicach wiosek. Rzeki o szybkim nurcie, tereny przy wodospadach, chłodne jeziora wulkaniczne są bardziej bezpieczne,
– odwodnienie jest bardzo niebezpieczne dla organizmu. Poprzez wysoką temperaturę, pocenie się, ruch człowiek wydala duże ilości wody i soli mineralnych, które należy uzupełniać. Ich niedobór powoduje zmęczenie, letarg, bóle i zawroty głowy, bóle mięśni. Najlepiej zabrać ze sobą z Polski jakieś elektrolity np. Gastrolit, Saltoral, także Isostar. Jeśli ich nie ma pomaga picie wody z solą i jedzenie orzeszków ziemnych,
– żeby zapobiec porażeniu słonecznemu należy chronić głowę przed promieniami oraz używać dobrej jakości okularów przeciwsłonecznych; uważać z opalaniem.

Telekomunikacja

Połączenia telefoniczne są drogie, najtańsze było w Douala przez Internet 700 CFA/min. Normalnie za minutę trzeba zapłacić od 2800 do 3500 CFA. Jakość połączenia jest fatalna. W wielu miastach ciężko wykręcić numer międzynarodowy (prawie zawsze jest zajęty). Nawet jeśli się uda uzyskać połączenie często nie można rozmawiać. Po usłyszeniu halo następuje cisza w słuchawce, a impulsy przez cały czas biją i pomimo tego, że nic nie mówiliśmy trzeba zapłacić. Wysłanie faxu w Internet cafe w Douala 700 CFA, gdzie indziej 2800–3500 CFA za stronę. 1 godzina Internetu 1000–1500 CFA.

Elektryczność

W prowincjach zachodnich, przy granicy z Nigerią są gniazdka na wtyczki „płaskie”, w pozostałej części pasują takie jak w Polsce.

Transport

Najlepszą opcją dotarcia do wielu atrakcji turystycznych jest wynajęcie własnego środka lokomocji razem z kierowcą. Może to być np. taxi, samochód z agencji turystycznej, lub nawet ktoś z ulicy. Ceny należy ustalać z góry. Dłuższe odcinki można pokonać autobusami lub mikrobusami. Jeśli mamy możliwość warto skorzystać z kuszetki w pociągu na trasie Yaounde-N’gaoundere. Można odpocząć, a nawet się zdrzemnąć. Podczas jazdy serwowane jest jedzenie (dodatkowa opłata), choć w prowiant zawsze lepiej zaopatrzyć się na stacji odjazdu. Pociąg odjeżdża dość punktualnie, zawsze o 18:10 w każdym kierunku.
Sieć krajowych połączeń lotniczych jest dobrze rozwinięta, ale bilety są drogie. Przykładowo przelot z Douala do Maroua kosztuje ok. 100 USD i zajmuje prawie cały dzień. Po drodze są miedzylądowania w Yaounde, N’gaoundere i Garoua. Nie ma możliwości zrobienia pełnej rezerwacji lotu tzn. że nawet jak mamy bilet w ręku może się nagle okazać, że nigdzie nie lecimy. Bardzo popularna jest sprzedaż większej liczby miejsc niż możliwości załadunku samolotu.

Co zabrać?

– ubranie szybkoschnące, lekkie i przewiewne. W górach Kamerun potrzebne są buty trekkingowe +polar, ewentualnie goretex,
– latarka, świeczki (często brakuje prądu nawet w dużych miastach),
– moskitiera i repellenty,
– wilgotne chustki jednorazowe,
– grzałka + kubek,
– apteczka,
– prezenty (breloczki, długopisy, ołówki, cukierki…)
– zapas filmów do aparatu. Na miejscu czasem ciężko kupić, a jeśli są to na pewno źle przetrzymywane. Może być także problem z zakupem odpowiednich baterii,
– chusta na twarz (podczas jazdy po drogach szutrowych bardzo się kurzy),
– prowiant: zupki instant, puszki rybne, serki topione. Wszystko to może się przydać podczas trekkingu, a na miejscu nie ma albo jest drogo.

Program:

Douala jest największym miastem Kamerunu z nowoczesnymi budynkami i dobrej klasy hotelami. W zasadzie nie ma jednak nic ciekawego do zaoferowania. Poza katedrą i Marche Artisanal, zwiedzanie miasta można sobie „odpuścić”. Ma złą reputację ze względu na bezpieczeństwo, szczególnie w nocy. W centrum nie ma tanich restauracji. Nocowaliśmy w Centre d’Accueil missionaire (Rue Francevill). Pokój 4 os. kosztuje 20000 CFA, pokój 1 os. 8000 CFA. Misja znajduje się w centrum, ma mały basen, pokoje są czyste z klimatyzacją, ma własną ochronę. Przykładowe ceny: taxi po mieście 600–1000 CFA, taxi z lotniska do misji 3000 CFA, taxi z misji do gare routiere Bamenda (dworzec autobusowy) 2500 CFA. Bilet na mikrobus do Bamenda (5–6 godzin) 4000 CFA+500 CFA (za bagaż). Droga jest dobra, na wysokości miasta Loum znajdują się plantacje bananów.
Bamenda to często odwiedzane miasteczko w zachodniej części Kamerunu. Charakteryzuje się łagodnym klimatem. Podstawowym językiem jest angielski, niestety brakuje tu bagietek, jedyne pieczywo to ohydny chleb tostowy.
W okolicy można odwiedzić:
Lake Awing – ładne jezioro wulkaniczne z punktem widokowym na pobliskie wzgórze (dojazd ok. 20 km z Bamendy + 9 km drogą szutrową).
Bali – można tu zobaczyć mały kościółek i pałac miejscowego kacyka, przed którego wejściem stoi buda z wściekłym koczkodanem na łańcuchu. W opisywanym w Rough Guide Prescraft Centre nie ma na czym oka zawiesić. Wstęp do pałacu 1000 CFA/os. + 1500 CFA/robienie zdjęć.
Bafut – w przeciwieństwie do Bali ma bardziej tradycyjny charakter. Wioska jest malownicza. Pałac tutejszego szefa pochodzi z XVII wieku, jest bogato rzeźbiony i kryty grubą strzechą.

Miejsce warte odwiedzenia

Taxi na objazd okolic miasta 2500 CFA/za godzinę. Przejazd taxi na trasie Bamenda – Foumban 25000 CFA. Nocleg w Bamenda: Presbyterian Church Centre; pokój 4 os. 8000 CFA, czysto, dobre i tanie jedzenie (ryż, warzywa, mięso + piwo za 1500 CFA/os).
Foumban jest stolicą plemienia Bamoun i siedzibą ich sułtana. Warto odwiedzić tutejszy pałac oraz znajdujące się w okolicy muzeum sztuki. Wstęp do pałacu 2000 CFA/os. Foumban to miejsce, gdzie oprócz koszulek z Michaelem Jacksonem, można było kupić także z Osamą bin Ladenem. Nocleg: Mission Catholique; pokój 6 os. 2000 CFA/os. Przejazd taxi Foumban – Bafoussam 10 000 CFA.
Bafoussam jest mało ciekawym komercyjnym, frankofońskim miastem. W okolicy można zobaczyć: – Chefferie de Bandjoun z pałacem i małym muzeum plemienia Bamileke, Wstęp 1000 CFA/os. +1500 CFA/robienie zdjęć,
Col de Bana – opisywana ze względu na widoki droga, bez rewelacji,
Chute de la Mouenkeu – najciekawszy okoliczny wodospad,
Lake Baleng – ładne jezioro wulkaniczne,
Cascade de Lingam – małe rzeczne kaskady,
Chute de la Mamy Wata – wodospad, który w porze suchej jest prawie wyschnięty.
Objazd taxi za cały dzień 30000 CFA. Nocleg: Hotel de la Delicieuse, wynegocjowaliśmy 3 pokoje 2os. z łazienkami za 20000 CFA. Hotel znajduje się w centrum. Przejazd taxi z Bafoussam do Kumba 40000 CFA. Po drodze odwiedzamy najbardziej znany z pocztówek wodospad Chutes d’Ekom. Trzeba zjechać w miejscowości Belong w szutrowa drogę i po około pół godzinie (9km) jesteśmy na miejscu. Wstęp 2000 CFA/os.
Kumba specjalizuje się w materiałach importowanych z Nigerii. Nie posiada atrakcji turystycznych. Jedynym miejscem wartym zobaczenia jest wulkaniczne jezioro Lake Barombi Mbo, znajdujące się 5 km od centrum. Dojazd taxi w dwie strony 1500 CFA. Wstępu jako takiego nie ma, ale mieszkańcy chcą za wejście na teren po 1000 CFA/os. w innym wypadku mogą nie chcieć wpuścić. My wynegocjowaliśmy 1875 CFA/4os. co było i tak zdzierstwem skoro nie było żadnych biletów. Nocleg: Kumba Tavern Hotel, pokój z podwójnym łóżkiem i wiatrakiem 3500 CFA, taki sam tylko z klimatyzacją 6000 CFA. Dość czysto. W nocy wyłączają prąd w całym mieście.
Buea – stanowi bazę wypadową na górę Kamerun. Organizacją trekkingów zajmuje się agencja Ecotourism, w której trzeba wynająć przewodnika, ewentualnie tragarzy. Najlepsza opcja to 3 dniowy trekking:
1 dzień – dojście (ok. 10 km) do schroniska 2 (2800 m), nocleg,
2 dzień – przed świtem wejście do schroniska 3 i na szczyt, następnie powrót do schroniska 2 i nocleg,
3 dzień – powrót do Buea.
Wejście i zejście ze szczytu to w sumie 37 km miejscami naprawdę trudnego podejścia. Odradzam nocleg w schronisku 3, ponieważ jest tam bardzo zimno (3400 m). Koszty trekkingu: wypożyczenie karimaty 3000 CFA/dzień, namiot 5000 CFA/dzień, opłata klimatyczna 6000 CFA/dzień, tragarz (może zabrać ok. 15 kg) 4000 CFA/dzień, przewodnik 6000 CFA/dzień. Nocleg w Buea: Presbyterian Mission, pokój 2 os. po 3000 CFA/os. czysto prysznic na zewnątrz. Przejazd z Buea do Douala mikrobusem 1000 CFA/os + 500 CFA/bagaż. Przejazd z Douala do Yaounde autobusem Centrale Voyages 3500 CFA/os. (3 godziny). Nie ma opłaty za bagaż.
Yaounde jest zielone i górzyste, klimat dużo przyjemniejszy niż w Douala. Warto odwiedzić Musée d’Art Camerounais, znajdujące się na górze Febe. Wstęp 1000 CFA/os. Dojazd taxi do stacji kolejowej 1500 CFA. Drugie muzeum (Musée d’Art. Negre) zamknięte do odwołania. Wstęp do ZOO 1000 CFA + 2500 CFA/robienie zdjęć. Można zobaczyć szympansy, goryle, inne naczelne, oraz sporo gadów. Taxi po mieście 150 CFA/os. Depozyt przy stacji kolejowej 500 CFA/za plecak. Nocleg: Hotel Ideal – 6000 CFA (pokój z podwójnym łóżkiem). Przejazd kuszetką (4 łóżka) Yaounde – N’gaoundere (18 godzin) kosztuje 15000 CFA (bilet/os.) + 2500 CFA(rezerwacja/os.). Przejazd małym autobusem z N’gaoundere do Maroua 5000 CFA/os, bez opłat za bagaż. Stacja busów znajduje się blisko dworca kolejowego, kursuje kilka kompanii.
Maroua to jedno z najprzyjemniejszych kameruńskich miast. Miejscowy bazar to prawdopodobnie najlepsze miejsce w kraju do zakupu wyrobów ze skóry. Każdy poniedziałek jest dniem targowym, przyciągającym mieszkańców okolicznych wiosek. Niestety w hotelach często brakuje wody. Maroua jest doskonałym miejscem wypadowym do zwiedzania rejonów północy. Najlepsza restauracja: Volcan Restaurant. Można śmiało polecić rybę w sosie pomidorowym, ryż lub makaron za 2000 CFA, soki z guavy po 300 CFA. Nocleg: Hotel Relais Ferngo – 2 os. bungalowy po 6000 CFA.
W okolicy warto zobaczyć:

1 dzień

Czwartkowy bazar w Tourou na granicy z Nigerią. Bardzo kolorowy, mężczyźni i kobiety noszą tutaj na głowach charakterystyczne kalabasze zrobione z tykwy oraz srebrne proste druty w nosach. Dobre miejsce do fotografowania, ludzie nie uciekają podczas robienia zdjęć. Dojazd samochodem tylko z napędem 4×4, droga jest fatalna, bardzo nierówny, skalisty szuter.
Wracając można odwiedzić wioskę Koza, gdzie znajduje się sztuczna tama i tarasy uprawne. Dojazd łatwiejszy.

2 dzień

Park narodowy Waza, gdzie można spotkać żyrafy, guźce, antylopy, sępy, marabuty, mangusty, strusie, patasy, kaczki, dzioborożce, żurawie koroniaste, a także lwy i słonie. Tych ostatnich niestety nie widzieliśmy, ale podobno są. Porównując do innych parków Afryki Zachodniej jest tu tłok zwierząt. Koszty: wstęp 5000 CFA/os. +2000 CFA/robienie zdjęć +3000 CFA/obowiązkowy przewodnik +2000 CFA/wjazd samochodem na teren parku.

3 dzień

Jezioro Maga, które jest największym sztucznym zbiornikiem wodnym w Kamerunie.
Safari Danay – to prywatna posiadłość z dzikimi zwierzętami (niestety w klatkach). Jest tu też oswojony lew. Wstęp 1000 CFA/os.
Cases obus – kopulaste gliniane zagrody w okolicy Maga.
Dent de Mindif – to ciekawa formacja skalna znajdująca się 25 km na płd. wschód od Maroua.

4 dzień

Mora – w każdą niedzielę odbywa się tu bazar, na którym można spotkać różne mniejszości etniczne.
Oudjilla jest oddaloną o 11 km od Mora, malowniczą wioską położoną na wzgórzu, skąd widać ładną panoramę okolicy. Wioskę można zwiedzać po uprzedniej wizycie u jej szefa. Za wstęp zapłaciliśmy 1000 CFA/os + 1000 CFA/przewodnik (syn szefa) i 10000 CFA/za pokaz lokalnego tańca w wykonaniu żon szefa (podobno ma ich 50, tańczyło tylko… 12).

5 dzień

Rhumsiki i Mogode to miejsca, gdzie można zobaczyć niesamowite formacje skalne. Widoki szczególnie w Rhumsiki kojarzą się z wymarłym księżycowym krajobrazem. Sama wioska jest trochę skomercjalizowana, jedzenie i picie jest dość drogie. Ciekawostką jest szaman, który wróży przyszłość za pomocą żywego kraba. Skąd się tu wziął żywy krab tego nikt nie wie skoro wszystkie okoliczne rzeki są suche. Szamanowi zadaje się pytania (za każde trzeba zapłacić 500 CFA, to drogo, ale fajna zabawa). Fetyszer i nasz tłumacz podczas wróżenia byli bardzo poważni. Można im było robić zdjęcia.
Wracając warto zatrzymać się na przedmieściach Maroua i odwiedzić tutejszą garbarnię. Jej zapach ciągnie się na wiele kilometrów. Pracujący tu ludzie nie należą do najmilszych i za zdjęcia karzą sobie płacić. Za zwiedzanie też trzeba zapłacić około 1000 CFA/os. Dość fotogeniczne miejsce.
Za ten 5 dniowy objazd zapłaciliśmy 225000 CFA, po ostrym targowaniu. Podróżowaliśmy Toyotą Hilux. Za przejazd innym 4×4 z Maroua do Garoua zapłaciliśmy 30000 CFA. Po drodze oglądaliśmy kanion Gorges de Kola, ciekawie ukształtowany przez erozję oraz La mare aux hippopotames. Niestety hipopotamów nie widzieliśmy, bo się zdążyły wyprowadzić. Przejazd mikrobusem z Garoua do N’gaoundere 3000 CFA/os. bez opłat za bagaż.

N’gaoundere to główne miasto znajdujące się na Płaskowyżu Adamawa. Klimat jest tu przyjemniejszy (wysokość 1100 m n.p.m.). Warto odwiedzić pałac miejscowego szefa (Palais du Lamido). Znajdują się tu tradycyjnie kryte strzechą domy plemienia Fulani. Wstęp 2000 CFA/os + 1000 CFA/robienie zdjęć. W okolicy znajduje się ładnie położone jezioro wulkaniczne z zieloną wodą (Lac Tison) i ciekawy wodospad, którego woda jest jednak zbyt brudna do kąpieli (Chute de la Vina). Za dojazd i powrót z tych miejsc taxi zapłaciliśmy 10000 CFA. Nocleg: nie ma zbyt dużego wyboru. Spaliśmy w Auberge de la Gare. Pokój z podwójnym łóżkiem kosztuje 4500 CFA. Rano mieliśmy kłopot ze znalezieniem restauracji serwującej śniadanie. Motor taxi po mieście kosztuje 100 CFA. Przejazd pociągiem N’gaoundere – Yaounde 12000 CFA/os. (1 klasa – w wagonie 39 osób +mnóstwo bagaży). W Yaounde z powodu braku autobusu do Kribi decydujemy się wynająć taxi za 30000 CFA.
Kribi jest popularnym miejscem odpoczynku dla podróżników zmęczonych afrykańskimi drogami. My jednak nie spotkaliśmy białych. Tutejsze plaże są czyste i dużo ładniejsze niż w okolicy Limbe. W mieście znajduje się poniemiecka katedra, a na wybrzeżu prawie 100 letnia latarnia morska. Warto zajrzeć na miejscowy bazar, gdzie można tanio nabyć owoce morza. Nam po targowaniu udało się kupić prawie metrowego rekina za 3000 CFA. Za drugie tyle został przyrządzony przez obsługę naszego hotelu. Będąc w Kribi warto wybrać się do Rocher du Loup. Są to formacje skalne znajdujące się na plaży, około 60 km na południe drogą do Campo. Przy powrocie można odwiedzić rzeczne kaskady kończące się bezpośrednio w morzu (Chutes de la Lobe). Droga dojazdowa jest gliniano-szutrowa i prowadzi przez dziewiczą dżunglę. W porze deszczowej może być nieprzejezdna. Za wynajęcie taxi do tych miejsc zapłaciliśmy 12000 CFA. Motor taxi po Kribi kosztuje 100 CFA/os. Nocleg: Hotel de la Paix, pokój z podwójnym łóżkiem 5000 CFA.

Kilka sytuacji i spostrzeżeń spisanych na miejscu

Przylot do Douala

Jesteśmy w Paryżu, humory doskonałe, nie możemy się doczekać, kiedy będziemy na miejscu. Zbyszek coś wspomina, że przynosi grupie pecha i że często mu bagaż ginie. Nie zwracamy na to uwagi. Wszyscy są zadowoleni. Dolatujemy do Douala, odbieramy bagaże, są oczywiście wszystkie oprócz Zbyszka. W biurze reklamacji nikt nic nie wie. Bagaż przychodzi 2 dni później, na szczęście nie uszkodzony.

Wejście na górę Kamerun
(z listu do dziewczyny)

… przez ostatnie 3 dni wchodziliśmy na górę Kamerun. Bardzo męczące podejście. Spaliśmy po drodze w szałasach, brudni, bez wody do mycia. Dobrze, że był własny prowiant. Dawno się tak nie zmęczyłem. Pierwszego dnia startowaliśmy w trójkę +przewodnik, Zbyszek +drugi przewodnik +5 tragarzy, ponieważ sami na pewno nie dalibyśmy rady wnieść wody i innych niezbędnych rzeczy. Dotarliśmy do drugiej chaty na wysokości 2800 m, przeszliśmy około 10 km. Dwie godziny po nas przybiegł tragarz. Okazało się, że Zbyszek miał wypadek, pękło mu śródstopie. Udało mu się jednak do nas dotrzeć, ale był bardzo spanikowany. Nie wiedział co ma dalej robić. Oczywiście nie było mowy o tym by mógł dalej wchodzić. Problem był jak go sprowadzić na dół. Na szczęście udało się nam dogadać z tragarzami i za dodatkową opłatą znieśli go do misji, w której wcześniej nocowaliśmy. Musieli się nieźle namęczyć, bo ważył na pewno ponad 100 kg. Następnego dnia nasza trójka zerwała się o 5 rano i zaczęliśmy kontynuować podejście na szczyt. Miałem wiele chwil zwątpienia, zresztą nie tylko ja. W tych chwilach myślałem sobie o tym, że tak bardzo chciałbym się z Tobą spotkać, zostawić to wszystko, odpocząć. Z drugiej jednak strony nie wiem, czy potrafiłbym Ci powiedzieć, że coś, co planowałem tak długo nagle nie wyszło tylko dlatego, że byłem zmęczony. Dotarliśmy na szczyt cało, chwila radości, zdjęcia. Wiał bardzo silny wiatr, pomimo że byliśmy ciepło ubrani wcale się tego nie czuło. Wracając myślałem, że mi głowę rozsadzi – to chyba wpływ wysokości. Zostałem sam na jedną noc przy szałasie drugim. Chłopaki zeszli do misji, też mieli bóle głowy. Następnego dnia był rajd na górę Kamerun. Startowało około 500 osób z różnych krajów w tym i biali, „sami twardziele”. Musiałem to zobaczyć, bo chyba bym nie uwierzył, że można tu wbiec. A jednak najlepsi wbiegają na górę i zbiegają z powrotem robiąc po drodze te 37 km w czasie około 5 godzin. Nadal nie wiem jak to możliwe. Większość turystów kończy swoją wędrówkę na wysokości 2800 m przy drugim szałasie, ma dosyć, a tu jeszcze trzeba wbiec i to na ponad 4000 m. Ostatnią noc na górze Kamerun musiałem spędzić w namiocie (którego i tak o mały włos wiatr nie zerwał), bo cały szałas był zajęty przez lokalnych kibiców, którzy tak hałasowali do rana, że nie można było zmrużyć oka. Jednak warto było poczekać na rajd – był super. Dla uczestników musiał być naprawdę ekstremalnym wysiłkiem. Nie zdążyłem zejść na dół, a już najlepsi zawodnicy mijali mnie z powrotem. Wielu jednak znoszono. Po dojściu do misji miałem wrażenie, że mi kolana wysiądą…

Przejazd pociągiem N’gaoundere – Yaounde

… idziemy na dworzec z plecakami. Tłumy miejscowych stoją z torbami na głowach, stłoczeni, przepychają się, krzyczą na siebie, przed zamkniętymi drzwiami prowadzącymi na peron. Zastanawiam się o co chodzi w tym wszystkim, skoro drzwi mają być otwarte dopiero za godzinę. Nie wiem, to chyba tutaj normalne, tak musi być, ja jestem nie stąd – dlatego nie rozumiem. Czekamy na odjazd w sąsiednim barze, gramy na flipperach, są zabytkowe – takich w Polsce już nie ma. Gramy dla zabicia czasu, częściowo za darmo, bo jeden z nich często się zacina. Wreszcie czas odjazdu, dopychamy się do wyjścia, wychodzimy na peron, jesteśmy w pociągu, rusza o czasie – myślę cóż za szczęście.
Jest noc ze środy na czwartek. Jedziemy pociągiem z N’gaoundere do Yaounde, niestety nie kuszetką jak ostatnio (brak miejsc) tylko 1 klasą (miejscową). W przedziale jest 39 osób, smród, brud i hałas. Na pewien czas zasypiam, budzę się około 2 nad ranem. Pociąg zatrzymał się półtorej godziny temu. Stoimy na stacji „pole-busz” pośrodku niczego, nikt nic nie wie co się dzieje, stoimy, czekamy, czekamy… Zaczynają ciąć moskity, cały spryskuję się Offem, na jakiś czas pomaga, ale nie na długo. Miejscowi zaczynają się budzić, chodzą tam i z powrotem po przedziale, spacerują na zewnątrz, hałasują. W środku robi się duszno. Jedziemy – to znaczy wyruszyliśmy o 19:30, czyli jeszcze jakieś około 12 godzin. Chciałbym już być w mieście, umyć się, położyć, przespać, odpocząć.
Wokół poza nami sami Czarni. Teraz właśnie obserwuję ich jak śpią. Ich miny są niesamowite, śmieszne, zagadkowe. Jak to możliwe, że potrafią spać w każdej pozycji tego nie wiem. Na jednego z nich coś kapie z torby na półce, po pewnym czasie zauważa to, bo jego koszula robi się mokra, dotyka to miejsce, wącha i śpi dalej… W naszym przedziale są telewizory, ale chyba od dawna nie odbierają, robią za mebel, tak żeby wyglądało bardziej luksusowo. Pociąg wreszcie rusza, jedziemy, ale jak długo bez następnego stopu.
Budzę się jest 7:15, stoimy, nie wiem jak długo, nie wiadomo gdzie, ale bliżej Yaounde. Wokół inny krajobraz – dżungla, powietrze bardziej wilgotne. Po drodze na jednym ze stopów kupujemy miód, rozrabiamy go z wodą, banany i gotowaną kukurydzę. Pociąg zatrzymuje się często w nieoznaczonych miejscach, za chwilę zaczynają się schodzić wieśniacy, każdy coś niesie na głowie, coś do jedzenia, coś do sprzedania. Wrzeszczą, przekrzykują jeden drugiego, targują się z podróżnymi, handlują. Zamykam oczy – ruszamy, jestem rozespany. Ile to jeszcze potrwa? Dojeżdżamy do stolicy o 12:30, czysty hotelik, prysznic i na miasto.

Odlot z Douala

Wracamy do Douala. Dwa dni przed wylotem udajemy się do biura Air France, potwierdzamy rezerwację. W pełni zadowoleni robimy ostatnie zakupy. Pieniądze się kończą. Pakujemy się, przyjeżdżamy na lotnisko. Tutaj tłumy. Znajdujemy odpowiednią kolejkę i czekamy, stoimy, stoimy… Kolejka idzie powoli… Przed nami jeszcze dwie osoby i wreszcie my. Nagle kolejka staje i przez pół godziny się nie rusza. Czekamy… Przychodzi przedstawiciel Air France i mówi, ze niestety nigdzie dziś nie polecimy, bo… nie ma już miejsc. Dostajemy ataku szału, ale to i tak nic nie pomaga. Na szczęście na koszt linii spędzamy noc w dobrym hotelu z basenem. Następnego dnia bez problemu zabieramy się tym samym lotem. Dostajemy także rekompensatę w postaci biletu na AF o równowartości około 450 USD… ważnego przez rok!

Robienie zakupów (pamiątki)

– najlepszy artisanal zarówno pod względem wyboru jak i ceny jest w Foumban. Sprzedawcy są natarczywi, ale można kupić naprawdę ciekawe maski, fetysze czy relikwie z Gabonu. Trzeba się ostro targować, bo ceny wyjściowe są wysokie.
– Douala, Yaounde i Bamenda – ceny wyższe niż w Foumban, mniej autentyków, ale ogólnie duży wybór.
– pozostałe: Maroua – można odwiedzić, Garoua, N’gaoundere, Djingliya, Rhumsiki, Bafoussam, Kumba – strata czasu.

Rozmaitości ze świata

W Londynie, do lżejszych wypadków dojeżdżać będą lekarze na rowerach zaopatrzeni w światła alarmowe, syreny i przenośną aparaturę reanimacyjną. Na krótkich dystansach rowerowe pogotowie okazało się szybsze.

Posted in |

  • Witaj w świecie globtroterów!

    Drogi internauto, niezależnie czy jesteś uroczą przedstawicielką       piękniejszej połowy świata czy też członkiem tej brzydszej. Wędrując   z  nami, podróżowanie przestanie być dla Ciebie…

    czytaj dalej

  • Jak polscy globtroterzy odkrywali świat?

    Historia „polskiego” poznawania świata zaczyna się całkiem efektownie. Pierwszy – jeżeli można go tak nazwać – polski globtroter był jednym z głównych uczestników…Zobacz stronę

    czytaj dalej

  • Relacje z podróży

Dołącz do nas na Facebook'u